Należy bronić Mikołaja, choinki i karpia, a niechby i nawet łososia / Sławomir Zatwardnicki, „Kurier WNET” 103/2023

Z leżącym u stóp Jezuskiem można zrobić, co się chce. Ale Słowo, które stało się ciałem, jest już u Ojca i stamtąd przyjdzie w chwale. Zatem drugie Jego przyjście będzie innego rodzaju niż pierwsze.

Sławomir Zatwardnicki

Merry Parousia!

Życie współczesne przerasta nawet najbardziej purnonsensowne gagi kabaretowe. Monty Python traci rację bytu, gdy życie zamienia się w kabaret. Można ewentualnie w twórcach Latającego Cyrku postrzegać kogoś w rodzaju proroków realizujących się na naszych oczach absurdów.

Z takim nastawieniem – życie niedoścignionym kabaretem – trzeba by też oglądać skecz Kabaretu Na Koniec Świata wystawiony osiem lat temu. Nosi on tytuł „Prezydent Komorowski” i tytułowa postać nie jest w nim bez znaczenia, choć znaczenie to niknie, gdy dokopać się do głębszej, prześmiewczo proroczej właśnie, warstwy czarnego humoru.

Rzecz jest do wyjutubowania, można obejrzeć. Ustawiony przez pomagierów, zwraca się prezydent w końcu przodem do publiczności i wygłasza przemówienie. Rozpoczyna się owo orędzie sielsko-anielsko, tradycyjnie niemal, z akcentem na „niemal” (Didaskalia: poniższym słowom towarzyszy niewerbalna mowa – nabożno-okazjonalnie złożone dłonie i uroczyście wydymane wargi):

„Kochani, do rzeczy. Święta. Wigilia, rodzina, radość, miłość…, barszcz. Pierogi, kutia, łosoś (karp już jest passé). Kochani, te słowa przy świętach wymieniamy jednym tchem, prawda. Łosoś, kutia, Ranigast”.

Bohater zmierza jednak do meritum i już po dwóch minutach słuchacz zostaje skonfrontowany z tym, co w świętach najważniejsze. Czytając poniższe słowa, proszę zwrócić uwagę na moje didaskalijne wtrącenia w nawiasie:

„Kochani, co jest najistotniejsze? Kto jest najistotniejszy? Kochani, bez kogo tych świąt by nie było? Kto jest podstawą? Kto jest tym kimś, że kiedy mówimy »Boże Narodzenie«, myślimy o nim? Oczywiście święty Mikołaj, prawda? (salwy śmiechu na sali). Kochani, przypomnijmy, jak to się zaczęło. Święty Mikołaj, malutki, narodził się w Betlejem (wybuchy śmiechu), w stajence, w ubóstwie, prawda? Nie miał pieniążków”.

I tak dalej. Najpoważniejszy – wszak kabaret nie jest przede wszystkim dla zabawy, nie dajmy się zwieść pozorom – jawi mi się właśnie ten śmiech przetaczający się po sali. Kpina z „Bronka” ustępuje tutaj miejsca proroczemu odczytaniu rzeczywistości, która dzieje się, ale jeszcze w pełni nie wydarza, w naszym pokoleniu. Błogosławione oczy, które to widzą?

Jeśli czytelnik posądził mnie o zamiar psioczenia na dokonującą się ewolucyjnie rewolucję, to się pomylił. Raczej chciałbym, pozostając wierny proroctwu kabaretowemu i jego odbiorowi przez publiczność, ucieszyć się tym pomyleniem porządków.

Jeszcze Polska katolicka nie zginęła, póki do takich pomieszań dochodzi, tym bardziej że zostają one odnotowane adekwatnym chichotem. Należałoby wręcz roztoczyć jakąś ochronę nad tym rezerwatem coraz bardziej egzotycznego i coraz mniej przypominającego chrześcijaństwo chrześcijaństwa. Kiedyś możemy za tym, co dziś mamy, zatęsknić.

Należy bronić Mikołaja, choinki i karpia, a niechby i nawet łososia. Szanować ludzi łamiących się opłatkiem na świątecznych imprezach w pracy. Kupować na potęgę w galeriach handlowych do jinglebellsowej muzyki, żeby nasi kaznodzieje mieli punkt wyjścia do swoich kazań. Pocieszać słabnących w przekonaniu, że najważniejsze przygotowanie do świąt polega na starciu kurzu ze stolika i postawieniu na nim dwunastu potraw (sprawa śmiertelnej wagi, a kto zdradzi dwunastkę, ten Judasz!). Co pobożniejszych utwierdzać w wierze, że miał rację pewien tatuś, który wskazując palcem na rzeźbę Miłokajka (tfu, Jezuska) w szopce, tłumaczył córeczce: zobacz, to Bóg. (Taki malutki Bóg nazywa się chyba bożek?).

Paradoksalnie dopiero ugruntowany pogląd, że najistotniejszy w czasie świąt jest Mikołaj, pozwoli na poważne podważenie tego przekonania. Nie inaczej, niż pochwalając pielęgnowanie nie wiadomo skąd wziętych tradycji okołoświątecznych, można poddać w zwątpienie ich sens. Dopiero adwentowe oczekiwanie na Boże Narodzenie otwiera pole do tłumaczenia, co znaczą wspominane wydarzenia.

I w końcu, co najważniejsze, dopiero kolędowe rozczulenie w stajence umożliwia przekierowanie uwagi również na to, kim dziś jest Ten, który dwa tysiące lat temu narodził się w Betlejem. To właśnie pierwsze przyjście woła o drugie!

PS Już po zakończeniu pisania felietonu wyskoczył mi przed oczy tweet Tomasza Wróblewskiego o treści:

„Kiedy myślałeś, że wszystko już wiedziałeś. W Taylor w środkowym Teksasie władze zorganizowały tęczową bożonarodzeniową paradę drag queens – mężczyźni przebrani za biuściaste kobiety w krótkich spódniczkach szli przez miasto i śpiewali kolędy”.

Merry Christmas, chciałoby się rzec? Zacytowany ćwierk potwierdza tezę o życiu, które transcendowało kabaret. Ale przy okazji ten dwustuczterdziestopięcioznakowy wpis stawia pod znakiem zapytania to, co nawypisywałem wyżej. Zdaje się, że są jednak granice profanacji świąt, poza które wyszedłszy, może już nie być powrotu do Betlejem.

Zgodnie z prawidłami Wcielenia, z leżącym u stóp Jezuskiem można zrobić, co się chce. Ale Słowo, które stało się ciałem, jest już u Ojca i stamtąd przyjdzie w chwale. Zatem drugie Jego przyjście będzie innego rodzaju niż pierwsze. Żarty się wtedy skończą, pozostanie już tylko radość, choć nie dla wszystkich.

„Przychodząc na końcu czasów sądzić żywych i umarłych, chwalebny Chrystus objawi ukryte zamiary serc i odda każdemu człowiekowi w zależności od jego uczynków oraz przyjęcia lub odrzucenia łaski” – powiada niebieska książeczka (nr 682).

Zatem, jak w tytule: Merry Parousia!

Felieton Sławomira Zatwardnickiego pt. „Merry Parousia!” znajduje się na s. 19 styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023.

 


  • Styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Felieton Sławomira Zatwardnickiego pt. „Merry Parousia!” na s. 19 styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023

Turkestanishvili: W Gruzji Święta to wielka zabawa, często z alkoholem i mięsem. Wiele zwyczajów przeszło na Sylwestra

– Gruzini intensywniej od Polaków obchodzą Boże Narodzenie. Dla tych pierwszych to czas zabawy. Bolszewicy sprawili, że wiele świątecznych obrzędów przeszło na Sylwester – mówi David Turkestanishvili.

 

 

David Turkestanishvili, właściciel restauracji gruzińskiej Rusiko, opowiada o obchodach Bożego Narodzenia w Gruzji. Stwierdza, że są to chyba najbardziej oczekiwane święta w tym kraju. Przez działania komunistów jednak wiele tradycyjnych obrzędów przeszło na Sylwestra, promowanego jako alternatywa dla „przeżytku burżuazyjnej mentalności nieodpowiadającego duchowi czasu i rewolucyjnym zmianom obyczajowym”. Gość Poranka przypomina, że Gruzini jako naród w przeważającej mierze prawosławny obchodzi Święta dwa tygodnie później niż wyznawcy obrządku rzymskokatolickiego.

[Polaków od Gruzinów – przyp. red] odróżnia może kolejność tych obrzędów i samo nastawienie się do tych Świąt. U nas nie jest tak mocno np. regulowane, że nie wolno pić przed północą itd. Ludzie się bawią, ludzie bardzo intensywnie (…) chodzą do siebie w gości, wręczają prezenty. (…) Jest kilka takich potraw tylko na Święta (…), natomiast ważna jest obfitość stołu (…), a komin musi być zawsze rozpalony.

Klasycznymi bożonarodzeniowymi potrawami w Gruzji są: smażony na chrupiąco mały prosiak, indyk w sosie orzechowym i batoniki z prażonych orzechów z miodem.

Turkestanishvili odnosi się również do sytuacji politycznej w kraju, z którego pochodzi.

Mamy poza takimi świetnymi sąsiadami jak Armenia (…) jeszcze trochę innych sąsiadów, którzy usiłują (…) w XXI w. wziąć sobie i wykreślić granice. I może nawet dzisiaj rano to się stało. Ta kolczatka przechodzi coraz bardziej na nasze tereny. Tego nie robi żaden naród, który obok nas mieszka (…), to robi Rosja (…). To nie wygląda ciekawie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.