LX. rocznica wydarzeń w Gliwicacach. Wierni bronili usuwanego przez władze krzyża. Rozmowa z drem Bogusławem Traczem.

O premierze książki „W obronie krzyża. Protest w Gliwicach w 1960 roku” (wydanej przez Muzeum w Gliwicach i IPN), z jej współautorem – doktorem Bogusławem Traczem rozmawia Tomasz Wybranowski.

Najnowsza wspólna publikacja Muzeum w Gliwicach i Instytutu Pamięci Narodowej przybliża wydarzenia sprzed lat 60. W piątek, 24 czerwca 1960 r. doszło w Gliwicach do wystąpień wiernych w obronie usuwanego krzyża przy kościele franciszkanów. W wyniku interwencji sił milicyjnych rozproszono tłum i zatrzymano 37 protestujących.

Gliwicki protest, w którym wzięło udział ponad tysiąc osób, był najliczniejszym wystąpieniem przeciwko władzom PRL na terenie województwa katowickiego pomiędzy wydarzeniami Października 1956 r. a Marcowymi roku 1968. Po 60 latach opracowanie autorstwa dwóch historyków Adama Dziuroka i Bogusława Tracza, przybliża te wydarzenia, które w okresie PRL zostały skazane na totalne zapomnienie.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z doktorem Bogusławem Traczem:

 

W oparciu o rozległą  kwerendę archiwalną oraz relacje świadków i członków rodzin uczestników protestu postaraliśmy się nie tylko zrekonstruowaować wydarzenia do których doszło przed sześćdziesięciu laty, 24 czerwca 1960 r. w Gliwicach, ale również wkomponować je w szeroki kontekst historyczny, na tle całej epoki. Szczególnym chcieliśmy uwzględnić  napięte stosunki pomiędzy państwem a Kościołem w okresie gomułkowskiej tak zwanej „małej stabilizacji”. – powiedział na antenie Radia WNET dr Bogusław Tracz.

 

W 1960 r. gwałtowne protesty odnotowano w obronie krzyża w Krakowie – Nowej Hucie (kwiecień), Domu Katolickiego w Zielonej Górze (maj) oraz krzyża w Gliwicach (czerwiec). Zajścia gliwickie związane były, podobnie jak w Nowej Hucie, z dążeniami do budowy nowej świątyni.

Wyrazem determinacji w tych zabiegach było postawienie krzyża na trwałym fundamencie jako jednego z ołtarzy na procesję Bożego Ciała. Ulokowano go na działce, która miała być przeznaczona na budowę kościoła. Widoczny symbol wiary katolickiej ustawiony na przykościelnym placu okazał się być solą w oku komunistycznych włodarzy miasta.

Krzyż miał zniknąć. Usunięto go w piątek 24 czerwca 1960 r. przed południem w asyście milicji. Akcji tej, w istocie świętokradczej, próbowali przeszkodzić zarówno zakonnicy, jak i sami parafianie. Milicja użyła siły. W ruch poszły milicyjne pałki. Zatrzymano pierwsze osoby. Kiedy koło miejsca, w którym stał krzyż, zaczęli gromadzić się ludzie.

Kiedy wieczorem po nabożeństwie na miejscu usuniętego krzyża zapalono świece i rozpoczęto modlitwę przebłagalną, rzeszę modlących się ludzi potraktowano jako „nielegalne zgromadzenie antypaństwowe”. Do ich rozpędzenia skierowano dwa plutony MO i ZOMO.  Gliwicki protest, w którym wzięło udział ok. tysiąca osób, był najliczniejszym wystąpieniem przeciwko władzom PRL na terenie województwa katowickiego pomiędzy Październikiem 1956 r. a Marcem 1968 r.

Książka „W obronie krzyża. Protest w Gliwicach w 1960 roku” (wydana przez Muzeum w Gliwicach i IPN) pióra Adama Dziuroka i Bogusława Tracza, składa się z dwóch części: opisowej i dokumentacyjnej.

Dr Bogusław Tracz. Fot. arch. własne.

 

Bogusław Tracz jest historykiem, doktorem nauk humanistycznych, wieloletnim pracownikiem naukowym w Oddziale Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach (najpierw w Oddziałowym Biurze Edukacji Publicznej, zaś obecnie w Oddziałowym Biurze Badań Historycznych IPN). Znany jest z opublikowanych samodzielnie monografii, jak „Rok ostatni – rok pierwszy. Gliwice 1945”, czy „Hippiesi, kudłacze, chwasty. Hipisi w Polsce w latach 1967-1975”.

Doktor Bogusław Tracz jest również redaktorem kilku tomów pokonferencyjnych i zbiorowych a także autorem kilkudziesięciu artykułów naukowych i popularnonaukowych.

Jak piszą recenzenci, doktor Bogusław Tracz ma bardzo rzadką w dzisiejszej historiografii zdolność łączenia potoczystej, przystępnej dla każdego czytelnika narracji z nienagannym warsztatem historycznym. 

Przypomnę, że mój gość jest także autorem książki „Gliwice. Biografia miasta” (2018 rok), której wydawcą jest Muzeum w Gliwicach.

opracował: Tomasz Wybranowski

 

 

 

Śpiewam o miłości, bo tylko ona, poza wolnością, jest w dla czymś największym. XX. rocznica śmierci Bogdan Łyszkiewicz

Chłopcy z Placu Broni wznowili działalność pięć lat temu, w 15. rocznicę śmierci lidera Bogdana Łyszkiewicza. Nie chcą dać zapomnieć o swoim przyjacielu, który odszedł za wcześnie 20 lat temu.

Powracamy z inicjatywy dobrego serca i pozytywnych wibracji jakie niosą utwory nieżyjącego lidera grupy . Chcąc jak najdłużej zatrzymać w pamięci te wspaniałe piosenki o miłości, pokoju, wolności i przyjaźni postanowiliśmy reaktywować zespół wykonując jego największe przeboje: O Ela, Kocham Cię, Aeroplan , Jezioro Szczęścia , Kocham Wolność i wiele innych piosenek . Do zobaczenia na koncertach. – mówią zgodnie Franz Dreadhunter i Wojtek Namaczyński (członkowie zespołu Chłopcy z Placu Broni 1987 – 2000).

Bywało tak, że cierpiałem na rozdwojenie jaźni, musiałem bowiem wiele razy zmierzyć się z mitem Beatlesów, odnajdując w sobie bądź co bądź cztery odmienne osobowości. Samotny jak Lennon, sumienny jak McCartney, brzydki jak Ringo Starr i uduchowiony jak George Harrison – śniłem o sławie.” – taki wpis widnieje w osobistym pamiętniku Bogdana Łyszkiewicza po tym, kiedy usłyszał po raz pierwszy słynne „Yellow Submarine”.

Bogdan Łyszkiewicz w roku 1987 roku założył grupę rockową Chłopcy z Placu Broni. W zgodnej opinii krytyków, dziennikarzy muzycznych i samej publiczności ten band był jednym z najoryginalniejszych na polskim rynku muzycznym w latach 80. i 90. XX wieku.

Bogdan Łyszkiewicz z zespołem tworzyli piosenki, które na zawsze weszły w krwiobieg historii polskiego rocka i rodzimej muzyki rozrywkowej. Te songi pamiętają do dzisiaj Polki i Polacy a młodsze coraz pokolenia odkrywają metafory i przesłanie miłości Bogdana Łyszkiewicz. Jego charakterystyczne okulary „lennonki” i spojrzenie poety pozostały z nami na zawsze. Odszedł tragicznie i przedwcześnie w wypadku samochodowym, pod niebem Płońska 23 czerwca 2000 roku.

„Kocham cię”, „Kocham wolność”, jeden z pierwszych „Aeroplan” i ten „absolutnie żart muzyczny” – jak mawiał o nagraniu „O Ela” sam Bogdan – zawojowały serca milionów Polaków. Mimo upływu prawie 30. lat, te pełne optymizmu i przesłania przykazania miłości songi wciąż posiadają wielki emocjonalny wydźwięk.

Najchętniej śpiewam o miłości, bo tylko ona, poza wolnością, jest w dla każdego człowieka wartością największą. – powiedział w jednym z wywiadów Bogdan Łyszkiewicz.

 

 

Chłopcy z Placu Broni byli i są (po reaktywacji w 2015 roku) związani z Nową Hutą i Nowohuckim Centrum Kultury od samego początku istnienia grupy, to jest od 1987 roku. 

Na antenie Radia WNET Dumnie pozujący na fotografii na tle plakatu formacji Franz Dreadhunter (Piort Dariusz Adamczyk, legendarny muzyk takich formacji jak m.in. Düpą, Püdelsi, Deuter, Tilt, Chłopcy i Placu Broni, Homo Twist) opowiadał o przyjaźni z Bogdanem Łyszkiewiczem, którego wspominamy w XX. rocznicę Jego odejścia. Stało się to 23 czerwca 2000 roku.

Franz Dreadhunter mówił także o kulisach przygotowań do nadzwyczajnego koncertu, który przyniósł przecudowny i pełen emocji oraz wspomnień album „Chłopcy z Placu Broni Live”, którego prapremiera miała miejsce na antenie Radia WNET.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Franzem Dreadhunterem:

 

Ten przejmujący, tkliwy i poruszający album z oklaskami – „Chłopcy z Placu Broni Live” został zarejestrowany  jesienną porą 2019 roku, w sali Nowohuckiego Centrum Kultury w 70-lecie powstania Nowej Huty. Ale ten koncert miał jeszcze dodatkowego bohatera – Bogdana Łyszkiewicza.

Zespół Chłopcy z Placu Broni pod wodzą Franza Dreadhuntera wraz z chórem God’s Property, oraz kwartetem Altra Volta (ze skrzypkami Jackiem Dzwonowskim i Leszkie Sojką, altowiolistką Aleksandrą Marko-Lech oraz wiolonczelistą Michałem Lechem) wykonali 18 utworów, które skomponował Bogdan Łyszkiewicz, tragicznie zmarły dokładnie 20. lat temu (23 czerwca 2020 roku) lider, poeta, głos i serca zespołu.

Światowa prapremiera albumu, który ukaże się za kilka tygodni miała miejsce na antenie Radia WNET. Od samego rana 23 czerwca 2020 roku na antenie Radia WNET przypominano sylwetkę i muzykę, którą stworzył Bogdan Łyszkiewicz. Albumem tygodnia, oprócz krążka „Chłopcy z Placu Broni Live”, była także płyta „Krzyż” z 1991 roku. W gronie gości pojawili się na antenie, wspominająć tragicznie zmarłego przyjaciela, Jarosław Kisiński (Sztywny Pal Azji) i wspominany już wielokrotnie Franz Dreadhunter.

Tomasz Wybranowski

Adam Bujny, Muzeum Mydła i Historii Brudu w Bydgoszczy: Jesteśmy bogaci naszymi odwiedzającymi. Oni polecją nas innym!

Muzeum Mydła i Historii Brudu założone w 2012 roku, które mieści się na pięknej bydgoskiej starówce, przy ul. Długiej 13-17, to bugdoski zaułek Radia WNET. Mawiamy z dumą, że „warto tam się pojawić”.

Od ośmiu lat, to żywe muzeum i niespotykanie zaaranżowane, przedstawia historię brudu i higieny od zamieszłych czasów starożytności aż po współczesność. To gościnne przytulisko Radia WNET w Bydgoszczy, gdzie wkrótce także zagościmy na falach UKF.

Wrześniową porą 2019 roku, podczas jednego z „Poranków WNET” opowiadałem z Waldemarem Bujnym, szefem marketingu placówki o tym, że można tutaj zobaczyć chociażby średniowieczną łaźnię, czy dziewiętnastowieczny salonik kąpielowy. No i wyjaśniliśmy genezę powiedzenia „wyjść jak Zabłocki na mydle”.

 

Fragment ekspozycji w Muzeum Mydła i Historii Brudu w Bydgoszczy. Fot. Radio WNET.

Podczas mojej wizyty podziwiałem przede wszystkim urządzenia służące do mycia i kąpieli z różnych epok, ale przede wszystkim kolekcję mydeł i mydełek z różnych zakątków świata. Najniezwyklejsze jest to, że wszystkich eksponatów można dotknąć i powąchać pachnące i pieniące się artefakty!

Punktem głównym zwiedzania – dla Was słuchaczki i słuchacze – powinna być wizyta w muzealnym laboratorium, gdzie będzie okazja samemu wyczarować swoje mydełko. Muzeum słynie również z warsztatów Obwoźnej Pracowni Mydła.

A mnie rozczulił widok starego, poczciwego proszku „Cypisek” (dla młodych słuchaczy to syn rozbójnika Rumcajsa, z pewnej (jeszcze) czechosłowackiej animowanej bajki dla dzieci.

Adam Bujny, współwłaściciel Muzeum Mydła i Historii Brudu w Bydgoszczy. Fot. zbiory własne Muzeum.

Podczas rozmowy z panem Adamem Bujnym poruszyłem temat odmrażania działalności tego muzealnego miejsca po nocy pandemicznej z koronowirusem, w niechlubnej roli głównej:

Jesteśmy bogaci! Dalczego? Nasi goście w muzelnych prograch wspierali nas w trudnych chwilach, wykupywali cegiełki, które my nazywamy schodami ku przyszłości i polecali gorąco innym. Te polecenia i dobre słowa o naszej pracy procentują kolejnymi gośćmi, którzy trafiają na Długą w Bydgoszczy. – powiedział pan Adam Bujny, wspówłaściciel placówki.

TUTAJ cała rozmowa z panem Adamem Bujnym:

 

Tutaj polecam do obejrzenia „XI Czwartkowy Live Historyczny”, tym razem opowieści „mydle i powidle”, który zainicjował dyrektor placówki Adam Bujny. Chcesz obejrzeć to wystarczy kliknąć TUTAJ

To wyjątkowe miejsce, gdzie podróż przez historię trwa wespół z barwnymi historiami, kąpielą w średniowiecznej balii, praniem na tarze i wizytą w Kolonialce Dziadziusia Ażurowego oraz sklepie PRL. Muzeum Mydła zostało uhonorowane certyfikatem Polskiej Organizacji Turystycznej „Najlepszy Produkt Turystyczny 2017”.

Muzeum Mydła i Historii Brudu mieści się na Bydgoskiej Starówce, przy ul. Długiej 13-17. Jeżeli chcecie odwiedzić to niezwykłe miejsce, to nic prostszego. Wszelkie kontakty znajdą państwo tutaj. Wystarczy kliknąć. 

Polecam Tomasz Wybranowski

Dziś otwarcie wystawy Muzeum w Gliwicach „Oazy wolności. Niezależny ruch wystawienniczy w latach 80.” Patronat WNET

Wystawa zorganizowana przez Muzeum w Gliwicach prezentowana będzie w ruinach Teatru Victoria. Ekspozycja prezentuje 100 dzieł 40 twórców, którzy w latach 80. XX w. wyrażali niezłomnego ducha wolności.

Piotr Młodożeniec 1981-82, grudzień 81.

Celem wystawy jest ukazanie zjawiska polityczno-artystycznego, jakim był niezależny ruch wystawienniczy, tworzony w latach 80. w ramach inicjatyw Komitetu Kultury Niezależnej.

W murach gliwickiego Teatru Victoria możemy obcować z twórczością artystów, którzy w owym okresie, protestując przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego, bojkotowali politykę kulturalną komunistycznej władzy PRL-u.

Pretekstem do pokazania tej wystawy jest przypadająca w tym roku LX rocznica powstania NSZZ „Solidarność” oraz trwające od dwóch lat obchody stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości.

W kontekście tych jubileuszy, ekspozycja „Oazy wolności” prezentuje 100 dzieł 40 artystów, którzy w latach 80. w swoich dziełach wyrażali ducha wolności. Bojkotując państwowe instytucje kultury plastycy szukali alternatywnych miejsc wystawienniczych, w których można było manifestować niezależną postawę polityczną i artystyczną.

Takimi „oazami wolności” były prywatne pracownie, mieszkania, a przede wszystkim kościoły. – mówi profesor Tadeusz Boruta.

Tutaj do wysłuchania pierwsza część rozmowy z prof. Tadeuszem Borutą:

 

Miejsce ekspozycji jest dla sztuki szczególne. Spalony teatr nieistniejącego miasta Gleiwitz. Nigdy nie odbudowany, jak gdyby nie mogący podnieść się z dna, którego sięgnął wtedy, gdy zabawiano w nim publiczność, kiedy w tym samym czasie, całkiem niedaleko, Niemcy wznosili obóz zagłady, w którego podobozach rozsianych po Gleiwtz harowali do upadłego ludzie traktowani jak niewolnicy.

 

Wystawa – Misterium Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa – w Muzeum Archidiecezjalnym, Warszawa 1987, obrazy Zbyluta Grzywacza, Aldony Mickiewicz i Macieja Bieniasza. Fot. T. Boruty.

 

Ruiny Teatru Victoria nie są magiczne, są straszne. Są przypomnieniem upadku sztuki na usługach Mefista, co doskonale pokazał Klaus Mann.

W styczniu 1945 roku niedaleko tego właśnie teatru, odnowionego jak nigdy przedtem, wyglancowanego na połysk niczym oficerski but, pędzono przez zamrożone na kość ulice Gleiwitz więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych. Bito ich, maltretowano, zabijano. Ten teatr już wtedy był ruiną, ale nie magiczną, lecz moralną.

Był odrażający. To, że kilkanaście dni potem został spalony nie budzi mojego zdziwienia.  Nic bowiem nie usprawiedliwia trwania sztuki, która nie dorównuje ideałom. Że tylko nieliczni rozumieją i mają odwagę? Tak, nieliczni, tacy jak autorzy dzieł pokazywanych przez nas na wystawie, powstałych w Polsce lat 80., w której państwo toczyło wojnę z własnymi obywatelami. Ruiny tego teatru są właściwym miejscem, aby spotkać się ze sztuką nieugiętą, odradzającą, dającą tym, którzy ją tworzą i ją przeżywają:  wiarę, nadzieję i miłość. – mówi Grzegorz Krawczyk, dyrektor Muzeum w Gliwicach.

 

Ruiny Teatru Victorii w Gliwicach. Fot. zbiory Muzeum.

To niezwykłe i bardziej niż wymowne symbolicznie połączenie upodlenia człowieka, jego zniewolenia i jego kompleksowego niszczenia. Okazuje się, że czasy – nawet odległe – łączą dwie rzeczy: bezwzględność oprawców, którzy kaleczą przede wszystkim zbiorowego ducha i potrzeba wyciągania wniosków z naszej historii. – podsumował red. Tomasz Wybranowski

Tutaj do wysłuchania program z udziałem kuratora wystawy prof. Tadeusza Boruty z Tomaszem Wybranowskim:

 

Marian Kępiński: Sacrum – 1984 r., olej na płótnie (własność Muzeum Archidiecezji Warszawskiej).

 

Pretekstem do pokazania tej wystawy jest przypadająca w tym roku czterdziesta rocznica powstania NSZZ „Solidarność” oraz trwające od 2018 roku obchody stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Ekspozycja „Oazy wolności” to prezentacja stu dzieł czterdziestu artystów, którzy w latach 80. w swoich dziełach wyrażali ducha wolności.

Bojkotując państwowe instytucje kultury plastycy szukali alternatywnych miejsc wystawienniczych, w których można było manifestować niezależną postawę polityczną i artystyczną. Takimi „oazami wolności” były prywatne pracownie, mieszkania, a przede wszystkim kościoły.

Po stanie wojennym, w bardzo złym dla naszego kraju momencie historii, kiedy wyznawcy socjalizmu i komunizmu poświęcili naszą wolność w imię ideologii, która przez dziesiątki lat rujnowała nasze społeczeństwo, gospodarkę i kulturę, w czasie kiedy funkcjonariusze PRL nie wzbraniali się przed stosowaniem różnorodnych form przemocy i cenzury,

Kościół był jedną z ostatnich przystani, w których sztuka, będąca wówczas wyrazem moralnego sprzeciwu przeciwko realnemu złu, mogła być pokazywana i przeżywana. Kościół był oazą wolności, gdzie dzieła sztuki współczesnej harmonizowały i dopełniały inne dzieła, te które od stuleci mówiły do nas z sędziwych ścian świątyń i klasztorów.

Była to wielka rozmowa o tym co dla człowieka i obywatela najważniejsze. W pracach, które zobaczymy na wystawie doszedł do głosu również duch polskiego, mesjanistycznego romantyzmu, który rozświetlał ich awangardową formę, przenikał nowoczesne środki wyrazu, dając nadzieję w beznadziejnych czasach. Dzieła te mają wymiar uniwersalny, są polem zmagań dobra i zła, ukazując ich nieustanne napięcie oraz przepaść pomiędzy nimi, zasadniczą różnicę która nigdy nie powinna być zatarta.

 

1985, Kraków, Klasztor oo. Dominikanów, – W stronę osoby – obrazy Zbyluta Grzywacza.

Z wielu powodów i nie przez żaden przypadek dzieła polskiej sztuki niezależnej lat osiemdziesiątych XX wieku w anturażu fenomenu politycznego i artystycznego jednocześnie mogły zaistnieć w katolickich świątyniach. Były bowiem świadectwem ożywczego zjednania artyzmu ze sferą aksjologiczną, dziedziną wartości moralnych i patriotycznych.

Jakże często wyrobnicy sztuki błądzą po manowcach zautonomizowanej estetyki, w nią zapatrzeni, nadmiernie formalni, wsobni, porzucając odniesienie do wymiaru etycznego, niezbędnego by sztuka nie była byle jaką – mierną i nieważną. Przygniatająca duchota lat osiemdziesiątych, konfrontacja z tym, co prowadziło ku moralnemu zdeprawowaniu, wstrząsnęła artystami tamtego czasu.

Zwrócili się do wiary i nadziei, które w czasach ciemnych pozwalały nie tyle przetrwać, co żyć, zachować godność postawy wyprostowanej wtedy, gdy masowo gięły się karki.

Kilkadziesiąt dzieł sztuki powstałych w tamtym czasie, które zobaczymy w ruinach Teatru Viktoria – to największa przygotowana w ostatnich latach przez Muzeum w Gliwicach ekspozycja czasowa. – mówi Grzegorz Krawczyk, dyrektor Muzeum w Gliwicach.

Wystawa dostępna będzie dla publiczności od dzisiaj (23 czerwca) do soboty 10 października 2020 r. Wstęp na wystawę jest bezpłatny, a zwiedzać ją można od wtorku do soboty w godz. 11.00 – 17.00.

Zamiast wernisażu zapraszamy do obejrzenia rozmowy dyrektora Muzeum w Gliwicach Grzegorza Krawczyka z kuratorem wystawy – prof. Tadeuszem Borutą, malarzem i filozofem. Zapis rozmowy dostępny będzie na muzealnym kanale serwisu You Tube od 23 czerwca. 

Organizatorem jest Muzeum w Gliwicach (ul. Dolnych Wałów 8a; 44-100 Gliwice; tel. 32 231 08 53). Kontakt dla mediów: Ewa Chudyba, tel. 32 230 73 66,  kom. 783 560 005. Organizatorem Muzeum w Gliwicach jest Miasto Gliwice

Zapraszamy na oficjalną witrynę Muzeum W Gliwicach: muzeum.gliwice.pl

opracował: Tomasz Wybranowski

 

Supergrupa Korbowód powróciła ze znakomitym albumem. Rzecz o „Lived Like Kings” – Leszek Mitman gościem Studia 37 WNET

Korbowód uzależnia muzycznie od roku 1991. To niespotykany miks electro-dub ambientu, niezależnego rocka ze szczyptą transowych jazzowych harmonii. „Lived Like Kings” to album, który trzeba znać!

Korbowód pochodzi z Mysłowic, miejsca niezwykłego na mapie Polski, który wydał na świat nie tylko Myslovitz, ale i band Milcz Serce (ich singlowy „Kato” to jeden z naszych WNETowych częstograjów) czy Generał Stilwell z Markiem Jałowickim w składzie. 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Leszkiem Mitmanem, który był gościem „Studia 37”:

 

Rdzeniem Korbowodu są Leszek Mitman i Michał Koterba. Skład uzupełniają niezwykły saksofonista Michał Sosna (znany m.in. z grupy Akurat i legendarnego brytyjskiego bandu Hawkwind), Spacepierre (perkusista i klawiszowiec udzielający się w formacji Beltaine ), oraz Mateusz Parzymięso (instrumenty klawiszowe, który w innym wcieleniu muzycznym jest wokalistą i gitarzystą Myslovitz).

Wokalistą i poetą Korbowodu jest David O’Sullivan, z krwi i kości Irlandczyk. Dave mieszka obecnie w hrabstwie Sligo i oprócz udzielania się w Korbowodzie ma ma własny rockowy zespół Vera Violent. W nagraniu piątego albumu wzięl także udział Aga Mali (chórki), Dawid Broszczakowski  i Grzegorz Bimczok (klawisze).

Dopełnieniem piątego wydawnictwa „Lived Like Kings” jest osobliwa artystka – Marta Kosek. To ona, znając dobrze członków zespołu, po przesłuchaniu całego nateriału wyczarowała niezwykłą i bardziej niż symboliczną (zważając na obecne czasy) okładkę płyty.   

W muzyce grupy Korbowód słychać nawiązania i pewne interpretacje związane z mitologiczną już stajnią muzyczną Ivo Watts – Russella 4 AD.

 

Płyta „Lived Like Kings” zawiera dziesięć nagrań. Korbowód wciąż, bez ustanku tłoczy w mechanizmy dzwięki utkane w melodie psychodelicznego rocka, który nieco złagodniał i melodycznie wyszlachetniał a singlowy „Who” jest tego znakomitym przykładem.

Śpiew Davida O’Sullivana jest z pogranicza Petera Murphy i maniery Davida Bowie. Zgrabna melodia przeistacza się jazz – noir, nocną opowieść (trochę filmową jk u Lyncha) tkaną saksofonem Michała Sosny i mocnym tętnem basu Leszka Mitmana. Robi się zmierzchowo i nieco chłodno, ale miło w tej klimatycznej aurze pozostać. To był bardzo dobry wybór na singel.

Jestem pewny, żę po usłyszenia „Who” osoby, które nigdy nie słyszały muzyki super grupy z Mysłowic (plus gentlemana z irlandzkiego Slogo) stwierdziły: Dobre? Sprawdzamy!

Twoja dusza jest duszą w ogniu
Tak wiele razy widzieliśmy twój płomień
Byłeś w rozdźwieku oddalony od innych
Twój ogień powstrzymuje innych ludzi
Zauważam, że biegniesz donikąd.
Modlitewne zakłopotane …

„Who” – słowa Davida O’Sullivana

 

Cały album jest do rozsmakowania, ale (przepraszam za oksymoron) też do słuchania od razu w całości. Bujający, z senną, marzycielską gitarą „Exhume Yourself”, który przenosi nas w rejony Smithowskiego „Bloodflowers”. Natomiast „Giving Back” to popis saksofonisty Michała Sosny, który co chwila do rozbudowanego dialogu zaprasza elektroniczne ażury i cyfrowe sample. Znakomity utwór!

Moim faworytem jest zdecydowanie najbardziej przewrotny muzyczny i z połamanym nieco metrum i rytmem (brawa dla Spacepierre’a)  „Gotta Dump”. Klimat zdecydowanie nu – electro – jazzowy z domieszką psychodelicznego rocka. Słuchając tego nagrania twierdzę w sposób zarozumiały, że w niczym Korbowód nie ustępuje The Comet Is Coming i królowi Shabaka! Nie wierzycie? Proszę posłuchać:

 

 

 

Całość „Lived Like Kings” oceniam na +5/6. Korbowód wyczarowuje i miesza swoje dźwięki w zmierzchowym, oryginalnym, totalnie własnym stylu i personalnej, świadomej tylko mysłowiczaniom energii i klimacie. Czy to zaczyn własnego stylu? Nie, to już dojrzały styl i brzmienie – korwobodyzm. Warto odkrywać takie albumy. A dla takich albumów wciąż warto być dziennikarzem radiowym i muzycznym. 

Tomasz Wybranowski

Wszystkie albumy grupy Korbowód znajdziecie tutaj: korbowod.bandcamp.com

Obok „Lived Like Kings”  grupa z Mysłowic ma na swoim koncie jeszcze cztery płyty. W kolejności: „Back To The Funny Farm” (1997), „Home” (2000), „Stronę C” (2005), oraz „My Six Is Your Nine” (2013). 

 

Korbowód: „Lived Like Kings” (wydawnictwo Heliolux 2020).

1. „Who”
2. „Exhume Yourself”
3. „Giving Back”
4. „Clean Out”
5. „Beat Me”
6. „Lived Like Kings”
7. „Shellman”
8. „Gotta Dump”
9. „Anxiety”
10. „A Binding Contract”.

 

 

WNET patronem wystawy „Oazy wolności. Niezależny ruch wystawienniczy w latach 80”.

Wystawa organizowana przez Muzeum W Gliwicach nosi tytuł „Oazy wolności. Niezależny ruch wystawienniczy w latach 80” i będzie prezentowana w ruinach gliwickiego Teatru Victoria. Początek wystawy 23 czerwca 2020 (najbliższy wtorek) a będzie można ją podziwiać do października 2020 r. Kuratorem wystawy jest prof. Tadeusz Boruta, malarz i filozof.    Celem wystawy „Oazy wolności. Niezależny ruch wystawienniczy w latach 80” jest ukazanie zjawiska polityczno – artystycznego, jakim […]

Wystawa organizowana przez Muzeum W Gliwicach nosi tytuł „Oazy wolności. Niezależny ruch wystawienniczy w latach 80” i będzie prezentowana w ruinach gliwickiego Teatru Victoria. Początek wystawy 23 czerwca 2020 (najbliższy wtorek) a będzie można ją podziwiać do października 2020 r. Kuratorem wystawy jest prof. Tadeusz Boruta, malarz i filozof.

 

Piotr Młodożeniec 1981abcd solidarni

 Celem wystawy „Oazy wolności. Niezależny ruch wystawienniczy w latach 80” jest ukazanie zjawiska polityczno – artystycznego, jakim był niezależny ruch wystawienniczy, tworzony w latach 80. XX wieku w ramach inicjatyw Komitetu Kultury Niezależnej.

W murach gliwickiego Teatru Victoria prezentujemy twórczość artystów, którzy w owym okresie, protestując przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego, bojkotowali politykę kulturalną komunistycznej władzy PRL-u. Pretekstem do pokazania tej wystawy jest przypadająca w tym roku czterdziesta rocznica powstania NSZZ „Solidarność” oraz trwające od 2018 roku obchody stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości. W kontekście tych jubileuszy, ekspozycja „Oazy wolności” prezentuje 100 dzieł 40 artystów, którzy w latach 80. w swoich dziełach wyrażali ducha wolności.

Bojkotując państwowe instytucje kultury plastycy szukali alternatywnych miejsc wystawienniczych, w których można było manifestować niezależną postawę polityczną i artystyczną. Takimi „oazami wolności” były prywatne pracownie, mieszkania, a przede wszystkim kościoły.

Wystawa – W stronę Osoby – w klasztorze oo. dominikanów, Kraków 1985, obrazy Stanisława Rodzińskiego. Fot. T. Boruty

Dzisiaj (sobota, 20 czerwca 2020, tuż po godzinie 13:00) w audycji „Muzyczna Polska Tygodniówka” Tomasz Wybranowski będzie rozmawiał z kuratorem wystawy, profesorem Tadeuszem Borutą. Patronat nad wystawą „Oazy wolności. Niezależny ruch wystawienniczy w latach 80” objęło Radio WNET.

„Oazy wolności. Niezależny ruch wystawienniczy w latach 80.” Kuratorem wystawy jest prof. Tadeusz Boruta. Miejscem zdarzenia są Ruiny Teatru Victoria (aleja Przyjaźni 18, 44-100 Gliwice). 

Wystawa dostępna dla publiczności od 23 czerwca do 10 października 2020 r. (zwiedzanie: wtorek – sobota, w godzinach: 11.00-17.00). Wstęp na wystawę wolny. Organizatorem jest Muzeum w Gliwicach (ul. Dolnych Wałów 8a; 44-100 Gliwice; tel. 32 231 08 53). Kontakt dla mediów: Ewa Chudyba, tel. 32 230 73 66,  kom. 783 560 005. Organizatorem Muzeum w Gliwicach jest Miasto Gliwice

Zapraszamy na oficjalną witrynę Muzeum W Gliwicach: muzeum.gliwice.pl

/WyT/

Premiera najnowszego albumu Boba Dylana „Rough and Rowdy Ways” – Tomasz Wybranowski zaprasza do Muzycznego Studia 37

Po ośmiu latach Bob Dylan, „ojciec Ameryki” – jak mawia o nim Bruce Springsteen – powrócił z nowym autorskim albumem. Następcą krążka „Tempest”, wydanego w 2012 roku, jest „Rough and Rowdy Ways”.

Premiera albumu miała miejsce dzisiaj – 19 czerwca 2020 roku. Oto wrażenia z pierwszych przesłuchań płyty Mistrza Dylana.

 

Album „Rough and Rowdy Ways” ma dla mnie tkliwość i chłód zmierzchu „Shadows in the Night”, kielich z naparu poczucia winy, goryczy i wspomnień wrzeźbionych w złość metafor z albumu „Blood On The Tracks” i mroczny klimat rozczarowania ludźmi, całym światem z nutą rezygnacji płyty „Time Out Of Mind”.

Okładka albumu „Rough and Rowdy Ways”. Na niej fotogram z Wielkiej Brytanii (1964 rok), z podziemnego klubu głównie dla czarnych w Cable Street we wschodnim Londynie.

Oto Bob Dylan powrócił nie tyle jako kaznodzieja czy moralizator, ale człowiek, który opowiada o dziesięciu obrazkach ze swojego życia. Dla mnie owe opowiadania jawią się jako testament artysty, który sugeruje nam jak chciałby by go zapamiętać:

 

Chciwy stary wilku, pokażę ci moje serce                                                                                                               

Ale nie całe, tylko tę część nienawistną                                                                                                             

Spławię cię w dół rzeki, ustalę cenę za twoją głowę                                                                                       

Cóż jeszcze mogę ci powiedzieć?                                                                                                                         

 Śpię z życiem i ze śmiercią w tym samym łóżku                                                                                             

Upodlij się, madame, wstań z kolana!                                                                                                               

Nie zbliżaj się do mnie                                                                                                                                             

Zachowam otwartą ścieżkę, przełęcz w mojej głowie                                                                               

Dopilnuję by nie pozostała po mnie miłość                                                                                                         

Będę grał sonaty Beethovena i preludia Chopina                                                                                             

Niosę w sobie tłumy – Niosę w sobie wielość                                                                                                                                                                                             

I Contain Multitudes (fragment)

                                                                             

                                                                                                 I Contain Multitudes (fragment)

„I Contain Multitudes”, nagranie otwierające ten album, jest dla mnie kluczem do zrozumienia i podążania za mistrzem jego traktem. Każda z piosenek i ballad pachnie i brzmi inną dekadą (z ośmiu) z życia Dylana – człowieka, Dylana – świadka (przejmujący „Murder Most Foul”, z zabójstwem prezydenta Kennedy’ego jako kanwą rozmyślań i refleksji, czy „My Own Version of You”) i (sześciu dekad) Dylana – artysty, Dylana – kreatora („I’ve Made Up My Mind to Give Myself to You”, niezwykłego bluesa „Crossing the Rubicon”, czy braterstwem ars poetica Kerouaca i Ginsberga „Key West (Philosopher Pirate)” ).

The Neverending Tour”. Bob Dylan i jego band 6 maja 2009 roku w „The O2 Arena” w Dublinie. Fot. Tomasz Wybranowski.

 

Na albumie „Rough and Rowdy Ways” Bod Dylan stworzył przeźroczysty jednoczas, gdzie przeszłość przegląda się w zwierciadle dziś, zaś tu i teraz nie osacza i nie okrywa szczelnie wczoraj. Jedno jest pewne, wszechŚwiat Boba Dylana rozszerza się o nowe mity. A my, małe ich satelity staramy się znaleźć właściwą orbitę.

Czasami zastanawiam się, dlaczego muzyka i liryka Boba Dylana (ale i Bruce’a Springsteena) nie przebiły się do zbiorowej świadomości Polaków, natomiast są ważne i obecne w umysłach i sercach Persów, Macedończyków, Hindusów czy Tajwańczyków… A może będzie tak jak z przypowieścią Pitagorasa o dźwięczących muzyką i śpiewających gwiazdach… 

Tomasz Wybranowski

Tutaj do przeczytania opowieść o koncercie Boba Dylana z 2009 roku: http://slawek-orwat.blogspot.com/2017/04/tomasz-wybranowski-koncert-spenionych.html

 

Studio Dublin – 19 czerwca 2020 – Agnieszka Białek, dr hab. Paweł Nowak, Bogdan Feręc – Polska-IE, Alex Sławiński

W piątkowy poranek przenosimy się do Republiki Irlandii. W Studiu Dublin informacje, komentarze, analizy i korespondencje. Dziś powracamy wspomnieniem do wtorkowego święta literackiego Bloomsday.

W gronie gości:

  • Agnieszka Białek – pedagog, trener, przedsiębiorca z Belfastu,
  • Ewa Witek – 4EvaFit.ie, instruktor fitness, doradca ds. metod żywienia,
  • dr hab. Paweł Nowak – językoznawca i komunikolog, prof. KUL, Kierownik Katedry Języka Mediów i Komunikacji Społecznej,
  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com,
  • Alex Sławiński – dziennikarz, Studio Londyn Radia WNET
  • Sławomir Cichy – muzyk, pedagog, przedsiębiorca, dyrektor artystyczny Musicland Academy w Lisburn.

 

 

Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizator: Dariusz Kąkol (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)

 

 

Piątkowe wydanie główne Studia Dublin tradycyjnie rozpoczął serwis informacyjny „Irlandia – Wyspy – Europa – Świat”

Premier Leo Varadkar poinformował z radością, że Republika Irlandii osiągnęła założony cel i otrzymała miejsce niestałego członka Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych. Leo Varadkarowi wtórował przyszły premier Micheál Martin, który także nie umiał ukryć radości, i stwierdził, że to bardzo dobra wiadomość.

Nad kandydaturami Kanady, Norwegii i Irlandii głosowało 191 ambasadorów z całego świata, a Zgromadzenie Ogólne ONZ uznało, iż Irlandia powinna zasiadać w tym gremium. Za Irlandią oddano 128 głosów, co oznacza, że zdobyła wymaganą większość ¾ głosów elektorskich, czyli przez dwa lata, zasiadać będzie w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.

W serwisie także m.in. o tym, że Sinn Féin szykuje się do przejęcia władzy w Republice Irlandii po kolejnych wyborach parlamentarnych. Szefowa partii Mary Lou McDonald wierzy, że utworzona koalicja Fianna Fáil, Fine Gael i Green Party, a także ukonstytuowany rząd, nie zaprezentuje mieszkańcom Zielonej Wyspy niczego nowego i będziemy mieli powtórkę z lat ubiegłych, czyli grę na przeczekanie. McDonald ostrzegła ugrupowania koalicyjne, że:

Brak działań lub podobne do tych proponowanych w latach ubiegłych, wzbudzą tylko niepokój i niechęć wyborców, którzy w konsekwencji zmęczeni tymi rządami, odbiorą Fianna Fáil, Fine Gael i Green Party władzę.

Mary Lou McDonald. szefowa republikańskiej Sinn Fein. Fot. Oireachtas PSI License

 

Szefowa Sinn Féin uważa jednocześnie, iż o ile koalicja i przyszły rząd będą złe dla kraju, to przyczynią się do wygranej jej ugrupowania, które chciało i nadal chce, zaproponować nowoczesny program rządzenia, a jednocześnie ukierunkowany na potrzeby ludzi.

Mówiąc o samej umowie koalicyjnej, McDonald wytknęła jej twórcom, iż dokument został przygotowany tylko w jednym celu, a tym było zachęcenie Zielonych do przystąpienia do koalicji i uzyskanie odpowiedniej większości w parlamencie.

W umowie – jak twierdzi – skupiono się przede wszystkim na zagadnieniach ekologii i środowiska, marginalizując wiele innych ważnych z punktu widzenia gospodarki kwestii.

 

Irlandzkie władze wydają się nieco nadopiekuńcze w stosunku do osób przylatujących do kraju, ponieważ ograniczenia lotniskowe pozostają na dłużej. Zadecydowano, iż osoby przylatujące na wyspę, będą musiały poddać się nieobowiązkowej 14-dniowej samoizolacji, co oznacza, że kolejne trzy tygodnie, ta zasada będzie obowiązywać.

Chociaż nie jest to wymogiem, to osoby, które udały się nawet na krótki kilkudniowy wypoczynek na słonecznych plażach Hiszpanii, po powrocie do Irlandii, zmuszone zostaną do przebywania w domach.

Tutaj do wysłuchania „Wyspiarski serwis Studia 37”:

 

 

Bogdan Feręc, redaktor naczelny portalu Polska-IE.com, wersja zdecydowanie letnia. Fot. arch. własne.

 

Kilka chwil po serwisie Studia 37 „Irlandia – Wyspy – Świat” i najnowszym częstograju Sabiny „Miejskie historie – akustycznie”,  korespondencja Bogdana Feręca, szefa najpoczytniejszego portalu dla Polaków na Szmaragdowej Wyspie – Polska-IE.com.

Rozpoczniemy od tragicznej informacji z półki kryminalnej. Coraz więcej informacji dociera na temat śmierci funkcjonariusza Gardy detektywa Colma Horkana, który został zastrzelony ubiegłej nocy.
Potwierdziła się informacja, że detektyw Horkan zastrzelony został z własnej broni służbowej, a na ciele miał 15 ran postrzałowych.

Cały czas toczy się śledztwo dotyczące okoliczności tej zbrodni. Mówi się, że napastnik już wcześniej miał problemy psychiczne i uniknie kary. W całej Irlandii w najważniejszych instytucjach wykładane są księgi kondolencyjne, a ma to związek ze śmiercią detektywa An Garda Siochána Colma Horkana.

Księgi wyłożone są zarówno w urzędach miejskich, jak i na posterunkach policji, ale wpis złożyć można również w formie wirtualnej.

Większość ksiąg znaleźć można na stronach władz lokalnych, które udostępnione zostały, by wyrazić żal po tragicznej śmierci irlandzkiego policjanta.

Wydaje się, że do tego tragicznego w skutkach wydarzenia doszło po zatrzymaniu motocyklisty, który jechał około północy Main Street w Castlerea hrabstwie Roscommon. Zgon policjanta nastąpił na miejscu, o czym poinformowały służby prasowe An Garda Siochána.

Spekulowaliśmy także o nowym rządzie Republiki Irlandii i przymierzu trzech partii: Fianna Fáil, Fine Gael i Green Party. Wielu komentatorów irlandzkiej sceny politycznej zastanawia się, czy dobrze się stało, że Zieloni znaleźli się w koalicji i rządzie Republiki Irlandii. Czy posłowie Partii Zielonych w rządzie zajmą się kwestią ulew w Republice Irlandii? Brzmi jak żart? Bynajmniej słuchaczki i słuchacze.

Tak, ulewami! Te bowiem powodują wiele problemów, głównie ekologicznych, o czym powiedział poseł Sinn Féin Chris Andrews. Parlamentarzysta stwierdził, iż poprzez ulewne deszcze, dochodzi do małych katastrof ekologicznych, a taką możemy obserwować m.in. w okolicach oczyszczalni ścieków Ringsend, bo zbyt duża ilość wody opadowej, powoduje przelewanie się surowych ścieków poza obręb oczyszczalni i trafiają one bezpośrednio do Zatoki Dublińskiej, którą cyklicznie, skutecznie zanieczyszczają.

Powracamy także do kwestii Brexitu i stanowiska premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona:

Nie będzie żadnego przesunięcia okresu przejściowego. Jesteśmy gotowi wyjść z Unii Europejskiej bez żadnej nowej umowy z UE.

Co oznacza, że Republika Irlandii i Wielka Brytania przejdą na zasady Światowej Organizacji Handlu, z cłami i kwotami eksportowymi. Dla Republiki Irlandii będzie to cios ekonomiczny, który dodatkowo wpłynie na gospodarkę kraju, co zważywszy na bardzo powolne wychodzenie z koronawirusowego kryzysu, jeszcze dotkliwiej może odczuć, zapaść rynkową na Szmaragdowej Wyspie.

Fot. Wistula (CC A-S 3.0, Wikipedia)

 

Z Bogdanem Feręcen rozmawialiśmy także o zbliżających się wyborach prezydenckich. W Republice Irlandii będzie można zagłosować w komisjach wyborczych w stołecznym Dublinie, albo korespondencyjnie. W przypadku takiego sposobu głosowania  za granicą właściwy konsulat, nie później niż do dnia 22 czerwca, wysyła pakiet wyborczy na wskazany przez wyborcę adres. Pakiet zostanie wysłany przesyłką nierejestrowaną, zatem nie ma potrzeby potwierdzania jego odbioru.

Rozporządzenie ministra spraw zagranicznych w sprawie przesyłek w głosowaniu korespondencyjnym w wyborach prezydenckich 2020 roku zakłada, że w krajach, w których operator wykonujący usługi pocztowe lub przewozowe nie realizuje usługi przesyłki nierejestrowanej lub nie daje rękojmi należytego wykonania usługi przesyłki nierejestrowanej, konsul przekazuje pakiet wyborczy przesyłką rejestrowaną, której odbiór należy potwierdzić.

Wyborca za granicą może też odebrać pakiet wyborczy w konsulacie, jeżeli zadeklarował to w zgłoszeniu zamiaru głosowania korespondencyjnego.

Oddając głos korespondencyjnie w wyborach za granicą, kopertę zwrotną z kartą do głosowania i oświadczeniem o osobistym i tajnym oddaniu głosu należy do 26 czerwca wysłać na własny koszt do właściwego konsula. Wtedy właściwy konsul przekaże głosy do właściwej obwodowej komisji wyborczej. Przekazane będą tylko te dokumenty, które dotrą do czasu zakończenia głosowania.

W tym przypadku nie obowiązuje data na stemplu pocztowym.

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Bogdanem Feręcem:

 

 

Sławomir Cichy, dyrektor artystyczny Musicland Academy w Lisburn. Fot. arch. S. Cichego.

Sławomir Cichy opowiada o sytuacji związanej z odmrażaniem życia społecznego i gospodarczego w Lisburn, mieście w Irlandii Północnej.  

Wszystko pomalutku wraca do normalności. Odzwyczailiśmy się od ulicznego zgiełku i hałasu, które powróciły po czasie pandemii.

Niestety, jeżeli chodzi o życie artystyczne w Irlandii Północnej, powrót do stanu sprzed pandemii trwać będzie jeszcze bardzo długo. Możliwe są jedynie występy online. Sławomir Cichy zapowiedział także na antenie Studia Dublin premierę swojej najnowszej EPki.

Tutaj do wysłuchania rozmowa ze Sławomirem Cichym:

 

Prof. Paweł Nowak. Fot. arch. prywatne

 

Z profesorem Pawłem Nowakiem pojawi się rozmowa o powieści „Ulisses”, wspominając wtorkowy Bloomsday. Akcja „Ulissesa” rozgrywa się  w ciągu niespełna jednego dnia – 16 czerwca 1904 roku.

To w tym dniu James Joyce poznał  swoją późniejszą żonę Norę Barnacle, rodem z hrabstwa Galway. Na pamiątkę tego zdarzenia i upamiętnienia czasu powieściowego „Ulissesa”, co roku w Dublinie odbywa się popularny „Bloomsday”. W 2017 roku, tak oto na antenie Radia WNET, opowiadałem o tym literackim święcie.

Powieść „Ulisses” jest dziełem nowatorskim tak w zakresie eklektycznego i symultanicznego tworzenia przestrzeni powieściowej, jak i samej zabawy z czasem, który u Jamesa Joyce’a traci swoją diachroniczną fizyczność i chronologię. Z rozmowy z prof. Pawłem Nowakiem dowiadujemy się o harmonijności dzieł Jamesa Joyce’a.  Profesor stawia pytanie, jak to możliwe, że choć każdy z rozdziałów „Ulissesa” napisany jest inaczej, to razem tworzą spójną całość i od razu odpowiada, że

Wynika to z holistycznego postrzegania przez człowieka komunikatów. W twórczości Joyce’a mamy do czynienia z „wyraziście ukrytymi treściami”.

Cechą pisarstwa Irlandczyka jest symbolika i wieloznaczność, która w późnych pracach Joyca’a jest szczególnie widoczna, co – jak przypuszcza prof. Paweł Nowak – może wynikać z coraz bardziej zaburzonej percepcji rzeczywistości pisarza (m.in. problemów ze wzrokiem oraz słuchem).

Tutaj do wysłuchania rozmowa z profesorem Pawłem Nowakiem:

 

 

Agnieszka Białek, głos Radia WNET z Belfastu. Fot. arch. własne.

W „Studiu Dublin” wieści z Belfastu.  Nasza korespondentka Agnieszka Białek obok najnowszych danych i statystyk związanych z koronawirusem w Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, kwestii rozmrażania gospodarki i luzowania obostrzeń pandemicznych, coraz więcej czasu poświęca zbliżającemu się  Brexitowi.

W cieniu pandemii wyłania się na nowo problem Brexitu. Oto Andrew Bailey z Bank of England ostrzegł szefów największych banków i instytucji ubezpieczeniowych w Wielkiej Brytanii przed konsekwencjami braku porozumienia pobrexitowego między Zjednoczonym Królestwem a Unią Europejską.

Premier Boris Johnson stawia zdecydowanie na rynki handlowe i finansowe z Ameryki Północnej – Stany Zjednoczone i Kanada, oraz Azji.

 

Tutaj do wysłuchania korespondencja Agnieszki Białek z Belfastu:

 

Alex Sławiński, szef londyńskieg oddziału Radia WNET, z ambasadorem dr. hab. Arkadym Rzegockim i jego małżonką.

W finale programu Alex Sławiński w „Londyńskim WNETowym Zwiadzie” powróci do ostatnich wydarzeń z Anglii, gdzie zwolennicy ruchu „Black Lives Matter” chcą zmieniać historię Wielkiej Brytanii i deprecjonują narodowych bohaterów i wybitne postaci, jak chociażby premier Wielkiej Brytanii z czasów wojny Winston Churchill.

Protestujący ludzie nie ponoszą żadnych konsekwencji udziału w nielegalnych demonstracjach. Jeszcze niedawno każdy, kto wyszedł z domu, miał poważne problemy z policją.

Jak dodaje gospodarz „Studia Londyn”:

Kibice piłkarscy zapowiedzieli, że będą bronić pomników. Sprzeciwiają się zakłamywaniu historii.

Alex Sławiński powrócił także do tematu zupełnego braku świadomości Brytyjczyków z powodu koronawirusa i odmrażania gospodarki i życia społecznego.

Przez to Anglicy wypierają datę domknięcia na osi zdarzeń Brexitu. Temat ten jest wgniatany pod dywan. Przyglądają mu się głównie przedstawiciele mniejszości narodowych.

Tutaj do wysłuchania prosto z Londynu korespondencja Alexa Sławińskiego:

 

Opracowanie: Tomasz Wybranowski i Andrzej Karaś (w tym oprawa dźwiękowa)

Współpraca: Katarzyna Sudak & Bogdan Feręc – Polska-IE.com


Partner medialny Radia WNET

Partner Studia 37 Dublin

 

                       Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © czerwiec 2020

 

Sabina Poulsen: 25 czerwca premiera książki „Wyspy Owcze z pierwszej ręki – praktyczny przewodnik turystyczny”.

Sabiny Poulsen to nie tylko ambasadorka turystyki i kultury farerskiej, ale także korespondentka Radia WNET z Wysp Owczych. Czy wiecie, że w tamtejszych klubach ligowych w piłkę nożną grają Polacy?

Sabina Poulsen i (jak mawia) jej „mali wikingowie”: córka Mia i syn Benjamin. Fot. arch. własne.

Sabina Poulsen mieszka w Søldarfjørður na wyspie Eysturoy, w samym sercu archipelagu i wychowuje dwójkę dzieci. Życie na Morzu Norweskim uważa za spełnienie swoich marzeń, których jeszcze nie przeczuwała kiedy po raz pierwszy postawiła stopę na jednej z Wysp Owczych. A wydarzyło się to piętnaście lat temu. Od tamtej pory zawojowała Wyspy Owcze! Jeżeli traficie w ten zakątek świata, to na pewno Sabina będzie pierwszą osobą, na którą traficie. A sama Sabina jest najbardziej rozpoznawalną i bardziej niż lubianą Polko-Farerką

Nasza korespondentka to zdecydowanie kobieta czynu! Zdobyła afrykańskie Kilimandżaro i jest jedyną Polką, która zdobyła iglice Risin na Wyspach Owczych. Prowadzi też na Facebooku stronę Wyspy Owcze Fo. Wyspy Owcze to jej druga ojczyzna. Pracuje tam jako nauczycielka w przedszkolu, właścicielka własnej agroturystyki, zaś w wolnych chwilach kibicuje … polskim piłkarzom. 

Teraz nie wyobrażam sobie życia poza tym skrawkiem ładu na wzburzonym i zimnym morzu. To piękny zakątek świata, który zamieszkują niezwykli ludzie. – mówi Sabina Poulsen.

Naszą rozmowę, typowo i po wyspiarsku, rozpoczęliśmy od tematu pogody. Okazuje się, że latem z reguły temperatura na Wyspach Owczych nie przekracza 15 – 17 stopni. Nie mam tam typowego jak w Polsce lata, a jest – jak ja często mówi Sabina – „jednynie chwilowe słońce”. Co ciekawe, nikt na pogodę nie wybrzydza a sam język farerski jest bardziej niż pojemny słownikowo. Jest w nim bowiem  ok. 250 określeń na deszcz i aż 350 na wiatr. W tym roku jednak lato i temperatury szaleją a mieszkańcy Wysp Owczych czują się jak w tropikach!

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Sabiną Poulsen:

 

25 czerwca ukaże się jej autorstwa i Sergiusza Pinkwarta niezwykły przewodnik „Wyspy Owcze z pierwszej ręki – praktyczny przewodnik turystyczny”. Jak mówi Sabina, to nie będzie zwykły przewodnik:

W naszym przewodniku opowiemy nie tylko o najciekawszych zabytkach i zakątkach Wysp Owczych. Znajdziecie tam mnówstwo lokalnych anegdot. Nie obędzie się bez przepisów na tradycyjne farerskie dania, które Polki i Polaków mogą nieco szokować, dla przykładu marynowana owcza głowa czy zupa rybna z dodatkiem brzoskwiń. Z Sergiuszem podzielimy się z czytelnikami także mrożącymi krew i zatrzymującymi akcję serca w opowieściami i fareryrskimi legendami. – z nutą tajemnicy dopowiada Sabina Poulsen, współautorka książki.

Dla przypomnienia, Wyspy Owcze to archipelag osiemnastu wysp wulkanicznych na Morzu Norweskim, położonych między Wielką Brytanią, Islandią i Norwegią. Żyje tam niespełna 55 tysięcy mieszkańców, a wśród nich około setka Polaków. 

 

 

;hb;j

Joanna Barska: James Joyce aplikuje elementy muzyczne do konstrukcji zdań, takie jak tryl czy staccato.

Joanna Barska, w rozmowie z Tomaszem Wybranowskim, tłumaczy znaczenie muzykalności dzieł Jamesa Joyce’a. Autor „Ulissesa”, kształcący się w młodości na śpiewaka, zawarł w swym dziele wiele odwołań….

wiele odwołań intertekstualnych do muzyki, zwłaszcza do opery. Jest to szczególnie widoczne w 11 epizodzie powieści, w którym przeżycia głównego bohatera zdającego sobie sprawę, że jego żona Molly planuje go zdradzić, zestawione są z partiami operowymi, które Leopold Bloom słyszy w barze. Aria Lionela, który śpiewa o utraconej miłości, dopełnia narracyjnie utwór. Sam zaś główny bohater przeżywa swoje cierpienie poprzez odniesienie do uczuć postaci operowych, z którymi się utożsamia.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Joanną Barską:

 

„Brąz przy złocie słyszą podkowy, stalą dźwięczące, Impertyntyn tyntyntyn. Skrawki, odrywając skrawki zrogowaciałego paznokcia na kciuku, skrawki. Obrzydliwe! I oto złoto rumieni się.”

Ten fragment powieści przywołuje Joanna Barska zauważając, że James Joyce „aplikuje elementy muzyczne do konstrukcji zdań, takie jak tryl czy staccato.”

 

Joanna Barska. Fot. arch. własne.

Gościem Tomasza Wybranowskiego w specjalnym programie Radia WNET w dniu Bloomsday była pani Joanna Barska, literaturoznawczyni, laureatka stypendium badawczego The James Joyce Fellowship, uczestniczka V edycji Międzyuczelnianego Programu Interdyscyplinarnych Studiów Doktoranckich Akademii „Artes Liberales” (Uniwersytet Warszawski – Uniwersytet Jagielloński), absolwentka komparatystyki UJ oraz studiów II st. w AAL.