Studio Dublin – 23.10.2020 – Teresa Buczkowska, Witold Gadowski, Agnieszka Białek, Ewa Adams, Bogdan Feręc,Kuba Grabiasz

W piątkowy poranek przenosimy się do jesiennej i sztormowej dziś Republiki Irlandii. W Studiu Dublin jak zawsze informacje, komentarze, analizy i korespondencje. Odwiedzimy Belfast, Galway i Donegal.

W gronie gości:

  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com,
  • Teresa Buczkowska – przedstawicielka Immigrant Council of Ireland,
  • Agnieszka Białek – pedagog, trener, przedsiębiorca z Belfastu,
  • Ewa Adams – coach & business consultant, jedna z inicjatorek projektu Lemon Project Ireland,
  • Jakub Grabiasz – redakcja sportowa Studia 37 Dublin,
  • Witold Gadowski – niezależny dziennikarz śledczy, który stworzył Wyspę Prawdziwej Wolności

 

 

Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Redaktor wydania: Tomasz Wybranowski

Współpraca: Katarzyna Sudak i Bogdan Feręc

Wydawca techniczny: Andrzej Karaś

Realizator: Dariusz Kąkol (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)

Zawsze, gdy wybija godzina 8:10 pod niebem Galway i stołecznego Dublina, w głównym wydaniu Studia Dublin musi pojawić się on – Bogdan Feręc, szef najpoczytniejszego portalu dla Polaków na Szmaragdowej Wyspie – Polska-IE.com.

Bogdan Feręc, szef portalu Polska – IE. Fot.: arch. Bogdana Feręca.

Od wczoraj – 22 października 2020 roku –  dni mamy nowe otwarcie w rozmowach między Zjednoczonym Królestwem a Unią Europejską. Od chwili kiedy poinformowano o zakończeniu impasu negocjacyjnego, rozpoczęły się intensywne rozmowy pomiędzy Londynem a Brukselą, które mają przynieść rozwiązanie zadowalające wszystkich.

Strona brytyjska uznała, iż może ponownie zasiąść do stołu rokowań z unijnymi przedstawicielami, albowiem zniknęły przeszkody, które stawiały Wielką Brytanię w trudnej pozycji negocjacyjnej i w ocenie Londynu, były szkodliwe dla Królestwa. Tuż po oświadczeniu obu stron, rozpoczęły się rozmowy, a te prowadzone są zarówno w formie telekonferencji, jak i spotkań osobistych.

A jak to wygląda ze strony irlandzkiej i rządu premiera Martina?

Dużo po wyniku rozmów obiecuje sobie Republika Irlandii. Minister spraw zagranicznych Simon Coveney powiedział nawet, że „umowa handlowa dotycząca brexitu, jest wykonalna, ale trudna”. Według jego słów, zostało już bardzo mało czasu na osiągnięcie porozumienia, bo do końca roku mamy zaledwie 70 dni, więc w tym czasie należy omówić wszelkie kwestie sporne, wypracować wspólne stanowisko, a i obie strony, powinny je oficjalnie ratyfikować. – mówi Bogdan Feręc, redaktor naczelny Polska-IE.com.

Z Bogdanem Feręcem zastanawialiśmy się także nad tym, czy irlandzki rząd zmusi banki na Szmaragdowej Wyspie do udzielania kolejnych wakacji kredytowych i pomoże w spłacie pożyczek Irlandczykom i rezydentom.

W finale korespondencji z Galway refleksje na temat słów irlandzkiego premiera Micheála Martina, który rozwiał (przynajmniej na razie) nadzieje wielu osób, które miały przeświadczenie, że za sprawą kłopotliwego Brexitu, zainicjowane, a i szybko prowadzone będą prace nad zjednoczeniem wyspy.

Z słów premiera wynika jednak, że przez najbliższe pięć lat, nie można na to liczyć, ponieważ rząd, nie ma planów wprowadzenia takich działań do swojego harmonogramu. Z całą pewnością przez najbliższe pięć lat, nie będzie mowy o referendum w sprawie zjednoczenia Republiki i Irlandii Północnej, ponieważ w programie „Wspólna Wyspa”, nie ma takich założeń, a sam dokument, raczej nie doczeka się nowelizacji.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Bogdanem Feręcem:

 

Pandemia koronowirusa przede wszystkim zatruwa ducha ludzi. Doświadczamy tego także na Wyspach. Ostatnio niepokoi nas wzrost komentarzy krytycznych wobec migrantów w Irlandii. I to – zdaniem redkacji Studia 37 Dublin – może być powodem do niepokoju.

Oto irlandzkie Centrum Nadzoru i Ochrony Zdrowia (HPSC), opublikowało dane o zachorowalności na Covid-19 wśród migrantów zamieszkujących Irlandię. Wspólnotą z podwyższoną ilością zakażeń są obecnie Brazylijczycy, a następnymi są Nigeryjczycy i Brytyjczycy mieszkający w Irlandii.

Z danych HPSC wynika, że od marca do końca września, wirus SARS-CoV-2 obecny był w 397 próbkach pobranych od osób urodzonych w Brazylii, 300 osób urodzonych w Nigerii, 241 osób narodowości brytyjskiej i u 233 Mołdawian.

Tak szczegółowe dane to nowość, dodają pracownicy Centrum Nadzoru i Ochrony Zdrowia, bo najczęściej nie tworzy się podziału na grupy etniczne, ale ze względu na zakaźność wirusa, wprowadzono też podział ze względu na narodowość. Wśród mieszkańców Irlandii, którzy otrzymali pozytywny wynik w kierunku koronawirusa, znalazło się też 229 Polaków, 220 Hindusów, 218 Rumunów, 162 Litwinów, 134 Filipińczyków i 66 osób pochodzących z Republiki Konga. Wirusem SARS-CoV-2 zakażonych było również 66 Pakistańczyków, 60 Łotyszy oraz 51 osób urodzonych w Republice Południowej Afryki i 5 osób z Syrii.

Gościem Studia Dublin była pani Teresa Buczkowska, przedstawicielka Immigrant Council of Ireland. Teresa Buczkowska wyjaśniała dlaczego i skąd takie zjawisko zaczaiło się w irlandzkim społeczeństwie.

Teresa Buczkowska skrytykowała reakcję niektórych kół na koronawirusowy kryzys, mówiąc, że błędem jest stwierdzenie, iż pandemia miałaby znacznie mniejszy wpływ na życie Irlandczyków, gdyby nie migranci, którzy ją przyspieszyli.

To migranci produkują żywność dla wyspiarzy i dostarczają ją pod nasze drzwi. Opiekują się osobami starszymi, utrzymują nasze szpitale w czystości i zapewniają podstawową opiekę medyczną. Migranci są również bardziej skłonni do życia w warunkach przeludnienia, w których nie mogą praktykować dystansu społecznego ani samoizolacji.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Teresą Buczkowską z Immigrant Council of Ireland:

 

Dublin i rzeka Liffey przy ujściu do Morza Irlandzkiego i w tle dubliński port. Fot, Studio 37 Dublin.

 

Ewa Adams – połówka siły sprawczej i kreacji Lemon Projest Ireland

 

W programie „Studio Dublin” ponownie gościłem panią Ewę Adams, którą wyspiarze tytułują jako Coach & Business Consultant. Ewa Adams (Your Everest Coaching) opowiadała o tym, jak przedstawia się finał Lemon Project.

Przypomnę, że podczas pandemii koronawirusa Ewa Adams i Magda Lupicka postanowiły stworzyć Lemon Project. Został on stworzony by pomagał firmom w czasie lockdownu, pozwalając im wykorzystać zasoby, których w tym czasie nie używały.

Od 5 października dołączyły do projektu firmy polskie. Dlatego dzisiaj podsumowujemy projekt i akcję obu przebojowych Polek.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Ewą Adams w dwóch odsłonach:

 

 

Agnieszka Białek, głos Radia WNET z Belfastu. Fot. arch. własne.

 

W Studiu Dublin, o godzinie 9:00 czasu irlandzkiego, gorące informacje wieści i przegląd prasy z Belfastu i Londynu.

Nasza korespondentka Agnieszka Białek przytacza najnowsze dane i statystyki związane z koronawirusem w Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej.

Jakie nadzieje wiążą mieszkańcy Irlandii Północnej po wznowieniu rozmów ostatniej szansy między gabinetem premiera Borisa Johnsona i jego ministrami a Unią Europejską w kwestii handlu i granicy pomiędzy Republiką Irlandii a Ulsterem po Brexicie.

Główny negocjator Unii Europejskiej do spraw Brexitu Michel Barnier stwierdził, że niezależnie od wyniku tej rundy negocjacji, a chciałby szybkiego porozumienia, rozmowy toczyć będą się również w roku przyszłym.

Barnier dodał, że wtedy, będzie to już w Londynie, aby pokazać, że Unii Europejskiej, zależy na porozumieniu z Wielką Brytanią. – dodaje Agnieszka Białek.

Statystyki covidowe w Wielkiej Brytanii bardziej niż zatrważają. 44 347 to liczba zgonów w całym Zjednoczonym Królestwie z powodu koronawirusa. W czwartek odnotowano 21 242 kolejnych zakażeń i 189 zgonów.

Dziennik „The Independent” informuje, że na wyspach odnotowano więcej zgonów na Covid-19 niż we Włoszech. W skali globalnej Zjednoczone Królestwo plasuje się tuż za USA.

W cieniu informacji pandemicznych brexitowych negocjacji ciąg dalszy. UE jest gotowa do kompromisu by osiągnąć upragnione porozumienia z UK.

W „Standard” tymczasem czytamy o możliwościach deportacji obywateli Unii Europejskiej po 1  stycznia 2021 roku, którzy będą na bakier z angielskim prawem. Tymczasem „Belfast Telegraph” donosi o pomocy finansowej dla właścicieli zamkniętych z powodu lockdownu barów i pubów.

Dzisiejszy przegląd wydarzeń z Ulsteru kończy wypowiedź pierwszej minister Irlandii Północnej, Arlene Foster:

Musimy na uczyć się żyć z koronawirusem i przystosować się do niego.

Tutaj do wysłuchania korespondencja Agnieszki Białek z Belfastu:

 

Jakub Grabiasz, redaktor sportowy Studia Dublin. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37.

W sportowym okienku Studia Dublin o irlandzkim sporcie przez pryzmat drugiego zamknięcia Republiki Irlandii (lockdown’u) i o implikacjach z tym związanych. Z Jakubem Grabiaszem przyglądamy się niedawnym meczom reprezentacji Republiki Irlandii i spotkaniu drużyny Dundalk w Lidze Europy.

Wreszcie dobre wieści dla wyznawców rugdy: wszystko wskazuje na to, że dokończony (wreszcie!) zostanie Puchar Sześciu Narodów. A muzycznie Jakub Grabiasz opowie nieco o Michaelu English i przepięknym neo – folkowym utworze „Take me Home” ze zbioru „Tuam Beat”.

Tutaj do wysłuchania sportowe wieści z Irlandii Jakuba Grabiasza:

 

Witold Gadowski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

W finale rozmowa z redaktorem Witoldem Gadowskim, który skomentował ostatnie wydarzenia w Polsce i na świecie.

Witold Gadowski przypomniał, że wielu dziennikarzy kwestionowało jego opinię na temat pandemii koronawirusa, a obecnie głoszą takie same poglądy:

Tak to jest, że są dziennikarze i podróbki dziennikarzy.

Publicysta  opowiedział 0 różnych aspektach trwającej zarazy. Ocenia, że teza o ingerencji ludzkiej w koronwirusa jest naukowo potwierdzona:

Ci, którzy mówili o targu w Wuhan i nietoperzu na pewno nie byli blisko prawdy.

Witold Gadowski ocenił, że ludzie zamiast wiary, nadziei i miłości, obecnie wypełnieni są niewiarą, beznadzieją i egozimem

Coraz więcej ludzi ma depresję, nadejdzie epidemia samobójstw.

Witold Gadowski obwieścił koniec „epoki demokracji” i początek epoki reglamentacji.

Poruszony został również temat szczepionek. Gość „Studia Dublin” opowiedział o sprawie tajemniczej choroby wśród osób testujących szczepionkę przygotowywaną przez firmę Johnson & Johnson. Zamówienie szczepionki przez całą UE zapowiedziała Ursula von der Leyen. Akcję masowych szczepień poparł szef polskiego rządu Mateusz Morawiecki:

Panie premierze – proszę dać przykład i zaszczepić się na początku – wezwał Witold Gadowski. Szkoda, że dziennikarze mainstreamowi są tchórzami i nie powiedzą premierowi, że przygotowanie dobrej szczepionki trwa 7 lat.

Witold Gadowski odniósł się również do kwestii noszenia maseczek. Stwierdził, że mają one niewielki wpływ na ograniczenie transmisji wirusa.

Trwa proces Witolda Gadowskiego, wytoczony przez koncern Axel Springer, Ogłoszenie wyroku zostało opóźnione przez chorobę sędziego.

Jestem wdzięczny za wsparcie czytelników i fanów. Niestety w środowisku dziennikarskim pomogło mi jedynie Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Na przełomie lutego i marca w Irlandii odbędą się projekcje filmu Witolda Gadowskiego „Święci z doliny Niniwy”. Publicysta wytyka organizatorom festiwalu „Niepokorni Wyklęci Niezłomni” i telewizji publicznej brak wsparcia w promocji produkcji.

Reakcja publiczności pokazała, że ten film broni się sam.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Witoldem Gadowskim:

Partner Radia WNET

 

            Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © październik 2020

Studio Dublin na antenie Radia WNET od października 2010 roku (najpierw jako Irlandzka Polska Tygodniówka). Zawsze w piątki tuż po Poranku WNET zaczynamy około godziny 9:10. Zapraszają: Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc, oraz Katarzyna Sudak, Agnieszka Białek, Ewa Witek, Alex Sławiński oraz Jakub Grabiasz i często Tomasz Szustek.

 

 

Studio Dublin – 02.10.2020 – Bogdan Feręc, Jakub Grabiasz, Agnieszka Białek, Ewa Adams, Magda Lupicka

W piątkowy poranek przenosimy się do Republiki Irlandii. W Studiu Dublin informacje, komentarze, analizy i korespondencje.

W gronie gości:

  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com,
  • Agnieszka Białek – pedagog, trener, przedsiębiorca z Belfastu,
  • Ewa Adams i Magda Lupicka – inicjatorki Lemon Project Ireland,
  • Jakub Grabiasz – redakcja sportowa Studia 37 Dublin.

Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Redaktor wydania: Tomasz Wybranowski

Współpraca: Katarzyna Sudak i Bogdan Feręc

Realizator: Paweł Chodyna (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)

Zawsze, gdy wybija godzina 8:10 pod niebem Irlandii w głównym wydaniu Studia Dublin musi pojawić się Bogdan Feręc, szef najpoczytniejszego portalu dla Polaków na Szmaragdowej Wyspie – Polska-IE.com.

Bogdan Feręc, redaktor naczelny portalu Polska-IE.com, wersja zdecydowanie letnia. Fot. arch. własne.

Od dwóch dni mamy nowe otwarcie w rozmowach między Zjednoczonym Królestwem a Unią Europejską- wskazuje. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ogłosiła wstąpienie Unii Europejskiej na drogę sądową przeciwko UK, które złamały zawartą z UE umowę. Przyjęta przez brytyjski parlament ustawa o wewnętrznym handlu stanowi jawne pogwałcenie umowy międzynarodowej- takie, jakiego dawno nie widziano w demokratycznym kraju- podkreśla rozmówca Tomasza Wybranowskiego. Ocenia, że dla Brytyjczyków taka postawa może skończyć się izolacją na arenie międzynarodowej.

Bogdan Feręc mówi także o koronawirusie w Republice Irlandii. W jej stolicy widać pewną poprawę. W związku z tym możliwa jest zmiana części obostrzeń. Co do tych ostatnich panuje na Szmaragdowej Wyspie chaos informacyjny. Ludzie nie wiedzą już, co ich obowiązuje i czują, że ich prawa są ograniczane. Niektórzy nie wierzą w ogóle w istnienie SARS-CoV-2. Ten jednak istnieje i według badań zostawia ślad w organizmie zarażonych.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Bogdanem Feręcem:

 

Ewa Adams – połówka siły sprawczej i kreacji Lemon Projest Ireland

 

Kolejnymi gośćmi Studia Dublin były panie Ewa Adams (Your Everest Coaching) i Magda Lupicka (Shiny Solutions), które opowiadają o tym, jak doszło do narodzin Lemon Project.

Obie panie Tomasz Wybranowski zapytał także o powody ich przyjazdu do Republiki Irlandii i początki emigracyjnego losu w kraju Joyce’a i Becketta.

 

W czasie epidemii Ewa Adams i Magda Lupicka postanowiły stworzyć Lemon Project. Został on stworzony by pomagał firmom w czasie lockdownu, pozwalając im wykorzystać zasoby, których w tym czasie nie używały.

Połączyłyśmy siły, aby pomóc firmom dotkniętym kryzysem spowodowanym przez covid-19 i tak zrodziła się inicjatywa Lemon Project Ireland, w myśl zasady, że jeśli życie daje Ci cytryny to możesz z nich zrobić lemoniadę. – powiedziała Ewa Adams.

Magda Lupicka – szefowa Shiny Solutions i dopełnienie Lemon Project Ireland.

Postanowiły pomóc w optymalizacji czterem wybranym firmom irlandzkim i dwóm polskim. Zwracają uwagę, że irlandzkie firmy chętniej zgłaszały się po pomoc, od polskich, co wiążą z inną mentalnością polskich przedsiębiorców, którzy prośbę o pomoc traktują jako przyznanie się do słabości.

Ewa Adams i Magda Lupicka dały sobie sześć tygodni, aby pomóc każdej firmie. Zaczęły od firm irlandzkich i już połowa pracy za nimi. Od 5 października dołącząją firmy polskie. Obie przebojowe i błyskotliwe panie są fankami japońskiego stylu zarządzania (Toyota Way, Lean, Kaizen etc.) i pracują także nad innymi wspólnymi projektami.

Jak zgodnie stwierdziły na antenie Radia WNET w Studiu Dublin, spodobał im się zdecydowanie nie tylko sam projekt Lemon, ale również (a może przede wszystkim) możliwość wspierania innych, którzy są w danej chwili w największej potrzebie.

Teraz trwają burzliwe dyskusje jak ugryźć tę „cytrynę”, aby tego typu inicjatywy stały się cykliczne.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Ewą Adams i Magdą Lupicką:

 

W Studiu Dublin gorące informacje wieści i przegląd prasy z Belfastu i Londynu. Nasza korespondentka Agnieszka Białek przytacza najnowsze dane i statystyki związane z koronawirusem w Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej.

Agnieszka Białek, głos Radia WNET z Belfastu. Fot. arch. własne.

Od czwartku zanotowano prawie    7 000 nowych zakażeń koronawirusem i 59 zgonów. W ciągu doby w kraju wykonuje się ok. 500 tys. testów. Minister zdrowia Matt Hancock, zapowiedział, że parlament będzie głosował nad wprowadzeniem obostrzeń w poszczególnych regionach kraju. Część mediów informuje, zę w niektórych sklepach zaczyna brakować podstawowych produktów.

Zbliża się dzień 15 października. To ważna data związana z Brexitem. To cezura końcowa Borisa Johnsona i Wielkiej Brytanii, gdy mowa o negocjacjach z Unią Europejską.

Co prawda Bruksela ustąpiła w sprawie połowów ryb na brytyjskich wodach, zaś Boris Johnson zrobił krok wstecz w sprawie brytyjskiego przemysłu samochodowego, ale…

Boris Johnson / Fot. Annika Haas (CC 2.0)

Tymczasem UE rozpoczyna procedury prawne przeciw Londynowi wobec złamania część porozumień brexitowych przez Internal Market Bill.

Ustawa ta daje możliwość zerwania postanowień związanych z kwestią Irlandii Północnej. Parlament tej ostatniej przyjął uchwałę sprzeciwiającą się brytyjskiej ustawie. Wobec niewycofania się rządu JKM z kontrowersyjnej ustawy, na co miał czas do 30 września, sprawa ma trafić przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Konsekwencjami mogą być wysokie kary finansowe i handlowa izolacja Wielkiej Brytanii.

Agnieszka Białek zauważa, że mieszkańcy Ulsteru nie chcą o kwestii brexitu rozmawiać. Podkreśla, iż pragną oni pokoju i z obawą patrzą na to, że porozumienie wielkopiątkowe wisi na włosku.

W Belfaście wciąż widoczny jest wyraźny podział na dzielnice republikańskie i rojalistyczne. Konflikt jednak wygasł dzięki umowie z 1998 roku.

Tutaj do wysłuchania korespondencja Agnieszki Białek z Belfastu:

 

Jakub Grabiasz, redaktor sportowy Studia Dublin. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37.

W okienku sportowym Jakub Grabiasz komentuje ostateczne rozstrzygnięcia w eliminacjach Ligi Europy. Do fazy grupowej awansował, kosztem belgijskiego Charleroi, Lech Poznań. Z rozgrywek odpadła Legia Warszawa, musząc uznać wyższość azerskiego Karabachu Agdam

Piłkarzom warszawskiego klubu zabrakło zaangażowania. Polityka kupowania zawodników o schyłku kariery się nie opłaca. Z kolei Lech ma bardzo młody zespół, który wierzy w to, co robi.

Sukcesem zakończyła się walka o Ligę Europy irlandzkiego Dundalk z zespołem Klaksvik. Zawodnicy ze Szmaragdowej Wyspy wygrali 3:1, pomimo iż mistrz Wysp Owczych zaprezentował się naprawdę dobrze: Szkoda mi reprezentantów ligi farerskiej, nie ustępowali pola Irlandczykom.

Sportowy ekspert Radia WNET relacjonuje również przebieg wielkoszlemowego turnieju tenisowego US Open. W pierwszej rundzie odpadli młodzi Hubert Hurkacz I Kamil Majchrzak, oraz doświadczony Łukasz Kubot w parze z Marcelo Melo. Szybko udział w turnieju zakończył wracający po kontuzji Brytyjczyk Andy Murray: Wszystkie oczy są zwrócone oczywiście na Rafę Nadala.

W turnieju pań świetnie idzie Idze Świątek ( już po zakończeniu audycji awansowała do IV rundy pokonując Kanadyjkę Eugenie Bouchard – przyp. Red. ). W obliczu kontuzji Sereny Williams, Kuba Grabiasz upatruje faworytki turnieju w Rumunce Simonie Halep.

Tutaj do wysłuchania relacja Jakuba Grabiasza:


Opracowanie: Aleksander Popielarz i Andrzej Karaś

 

Partner Radia WNET

Partner Studia 37 Dublin 

 

Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © październik 2020

 

 

„Śp. Romuald Lipko zostawił nam coś wspaniałego, koszyczek z pięknymi piosenkami”. Tomasz Zeliszewski w Radiu WNET

Było nam wszystkim źle. Nie rozumiem takich sytuacji. Być może trzeba to zostawić i robić dalej swoje – mówi perkusista o braku zaproszenia Budki Suflera na koncert wspomnieniowy śp. Romualda Lipki.

 

Tomasz Zeliszewski w 1975 roku został perkusistą Budki Suflera. Jest autorem tekstów do wielu utworów zespołu, m.in. „Cały mój zgiełk”, „Czas czekania, czas olśnienia”, „W niewielu słowach”, „Jeden raz”, „Bez aplauzu” oraz wszystkich tekstów na wydanym w 1995 roku albumie Noc.

Poza grą na perkusji w zespole Budka Suflera pełnił też funkcję menedżera. W marcu 2011 roku został również managerem zespołu Bracia. W 2015 roku założył zespół Wieko, w skład którego weszli również Mieczysław Jurecki, Ryszard Sygitowicz, Jacek Królik, Robert Chojnacki oraz Grzegorz Kupczyk.

Fot. fryta73, Flickr

Tomasz Zeliszewski mówi o tym, że niezaproszenie zespołu Budka Suflera na koncert upamiętniający śp. Romualda Lipkę to absurd:

Było nam wszystkim źle. Nie rozumiem takich sytuacji. Być może trzeba to zostawić i robić dalej swoje.

Muzyk zapewnia, że dziedzictwo śp. Romualda Lipki nie zostanie zaprzepaszczone:

Romcio zostawił nam coś wspaniałego, koszyczek z pięknymi piosenkami

Perkusista zapowiada płytę Budki Suflera, utwory powstaną do tekstów wybitnych autorów.

Gość Tomasza Wybranowskiego wspomina występ na pogrzebie Romualda Lipka:

Przemknęła przeze mnie wtedy myśl: dobrze, że nie śpiewam, bo nie dałbym rady. To były niesamowite emocje.

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Tomaszem Zeliszewskim:

 

OREADA to nimfa górska uwięziona przez pięciu zbirów we wsi pod Łodzią. Wspólnie tworzą muzykę, która niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny. Ich koncerty to podróże w świat tajemnicy i przygody. Podczas muzycznych wypraw OREADA wyciąga z człowieka to, co głęboko w nim ukryte.
Grupa prezentuje FolkOFF. Autorskie kompozycje i teksty inspirowane są przyrodą, kulturą ludową i naturą człowieka. Zespół powstał w 2016 roku i zagrał ponad 90 koncertów – wystąpił m.in. na Festivalu v ulicích w Czechach, Slot Art Festival 2018, w Studiu Koncertowym Radia Gdańsk, Muzycznym Studiu Polskiego Radia im. A. Osieckiej czy w Studiu Koncertowym im. H. Debicha w Łodzi. OREADA to laureat wielu ogólnopolskich konkursów, zwycięzca SOUNDEDIT SPOTLIGHT 2019, Konkursu „PIOSENKARNIA” 2017 czy Festiwalu „YAPA” 2017, a także zdobywca wyróżnienia Studenckiego Festiwalu Piosenki w Krakowie.

W skrócie – OREADA przyjeżdża ze wsi i po prostu robi muzykę.

Skład formacji:

Kamil Kaźmierczak – perkusja
Maciej Kłys – gitara basowa
Kacper Bienia – akordeon, instrumenty klawiszowe
Kasia Biesaga – śpiew, flety
Mateusz Jędraszczyk – gitara
Adam Marańda – skrzypce, śpiew

Fot. Fanpage na Facebooku zespołu Oreada

 

Katarzyna Biesaga opowiada, że wraz z zespołem Oreada latem zagrała kilka koncertów i sporo czasu spędziła w studiu nagraniowym:

Mimo że przy mniejszej liczbie widzów, da się grać koncerty.

Wokalistka zapowiada, że formacja nie będzie się spieszyć z wydaniem nowej płyty. Tak Kasia Biesaga mówi o początkach zespołu:

Wszystko zaczęło się od konkursów festiwalowych, piosenka autorska i turystyczna gdzieś tam się łączyła, i tak powstała „Legenda o wiecznej miłości”.

Jak zapewnia artystka:

Głowy nam wciąż parują od pomysłów, mamy ich tak wiele, że nie jesteśmy w stanie wszystkiego zrealizować.

Fot. profil na Facebooku Katarzyny Biesagi

Katarzyna Biesaga zaprasza na koncerty formacji Oreada, które w najbliższym czasie odbędą się m.in. w Przemyślu, Krośnie, Wrocławiu, Katowicach czy Słupsku.

Piosenkarka mówi o tym, że nigdy nie musiała się uczyć białego śpiewu, mimo że nie czuje się specjalistką w tej dziedzinie.

W genach mam zakodowany zaśpiew góralski. To jakoś samo przychodzi.

Artystka opowiada o powstawaniu teledysków zespołu. Formacja Oreada współpracuje z Motion Picture:

Grając koncerty poznaje się mnóstwo wspaniałych ludzi.

Katarzyna Biesaga podsumowuje 4,5 roku istnienia zespołu Oreada:

Skłamalibyśmy, gdybyśmy powiedzieli, że nie widzimy postępu, jaki zrobiliśmy przez ten czas.

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Kasią Biesagą:

 

„Postawiłem sobie za punkt honoru, że teksty naszych piosenek nie mogą być błahe”. Jędrzej Nawara w Radiu WNET

U nas nie ma czegoś takiego, że ktoś się obrazi i zmieni zespół – zapewnia wokalista i klawiszowiec formacji Resoraki.

Resoraki to zespół z Wrocławia, który powstał ze wspólnego muzykowania pięciu kumpli, zachwyca coraz to nowe fanki i fanów. Muzyka, która staje się podróżą dla słuchacza i teksty, które opisują świat takim jakim jest, co niestety dziś nie jest nagminne. Błyskotki i fajerwerki przesłaniają życie. Resoraki wiedzą jak omo smakuje prawdziwie. I miodem, i dziegciem.

Tutaj do wysłuchania cały program z Jędrzejem Nawarą:

Zespół nagrał  płytę pt. “FRAGMENTY” wydaną w 2019 r. ; druga płyta “WIDOKI” miała premierę w czerwcu 2020 r. Formacja zwyciężyła w konkursie Muzyka Młodego Wrocławia w 2019 r., ma za sobą udane występy w lokalnych rozgłośniach  oraz festiwalach (np. Wroffław Festiwal).

Resoraki to:

Ireneusz Mierzejewski – gitara elektryczna

Jędrzej Nawara – wokal i klawisze

Piotr Romanowski – bębny

Iwar Romanek – mandolina i gitara akustyczna

Tomasz Sikorski – gitara basowa

 

Resoraki podczas koncertu. Fot. SCE: studio catch emotion.

Jędrzej Nawara opowiedział Tomaszowi Wybranowskiemu o pracy nad głosem, który – jak mówi – jest jego największym atutem jako muzyka:

To nie jest instrument, który można zostawić samego sobie i tylko czasem używać. Tak jak inni zaczęli biegać, ja zacząłem chodzić na lekcje śpiewu.

Muzyk mówi o relacjach, jakie istnieją w zespole Resoraki:

Nie ma czegoś takiego, że obrażę się na kogoś w zespole, i poszukam innego. Każdy z nas docenia to, co razem robimy.

Wokalista stwierdza, że każdy słuchacz ma prawo odbierać muzykę w sobie właściwy sposób:

Każdy ocenia muzykę ze swojego poziomu. Czasem jednak mamy spory ze znajomymi, jeżeli chodzi o naturę naszych tekstów.

Jak dodaje Jędrzej Nawara:

Postawiłem sobie za punkt honoru, że teksty naszych piosenek nie mogą być błahe, nie mogą być o niczym.

Artysta opowiada o jednej z najnowszych utworów grupy Resoraki „Iwar bez kości”:

Piosenka niesamowicie scaliła zespół na próbach. Nagraliśmy cztery wersje, które czekają na swój czas.

Jędrzej Nawara wspomina o umiarkowanym zainteresowaniu mediów grupą Resoraki:

Płytę Tygodnia mieliśmy tylko w Radiu WNET.

Muzyk zwraca uwagę, że każdy członek zespołu Resoraki ma nieco inny gust muzyczny i fascynacje, co udało się przekuć w siłę grupy. Gość Tomasza Wybranowskiego zaprasza słuchaczy do zapoznania się z repertuarem zespołu i sledzenia ich fan – page’a:

Do końca roku planujemy dwie akcje online, gdzie będzie można nas posłuchać i zobaczyć.

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Jędrzejem Nawarą:

Opracowanie: Andrzej Karaś i Tomasz Wybranowski (współpraca).

 

Studio Dublin na antenie Radia WNET i Muzyczna Polska Tygodniówka to przede wszystkim „muzyka warta słuchania”.

„Gdy przyjeżdżam do Polski, czuje się, jakbym tu mieszkała od dziecka”. Natalia Kawalec w Muzycznej Polskiej Tygodniówce

Jak jestem w Chicago to tęsknię za Polską, a jak jestem w Polsce to tęsknię za Chicago. Myślę, że to już tak zostanie na zawsze. Chociaż tak naprawdę jestem bardzo wdzięczna, że mam w życiu dwa kraje.

Natalia Kawalec ma niespełna 16 lat. Urodziła się i mieszka w Stanach Zjednoczonych. Finalistka „The Voice Kids”. Podczas Przesłuchań w Ciemno Natalia Kawalec wykonała utwór Adele „All I Ask”. W programie trafiła pod skrzydła Cleo.

Tutak do wysłuchania cały program z udziałem Natalii Kawalec i jej taty Rafała:

Jestem bardzo wdzięczna, że mam w życiu dwa kraje, w których czuję się jak w domu i w których się świetnie odnajduję. Tam gdzie jest Bóg, dobrzy ludzie, rodzina, przyjaciele – powiedziała Natalia Kawalec w jednym z wywiadów.

Przebojowa nastolatka z Chicago (choć z Rzeszowem w sercu) sama komponuje i pisze teksty swoich piosenek. Akompaniuje sobie też często na fortepianie. Nie wyobraża sobie życia bez śpiewania.

Natalia Kawalec i Cleo, jej sceniczna mama – jak powiedział Tomasz Wybranowski. Fot. oficjalny fan-page Natalii.

Natalia Kawalec mówi o sobie, że jest stuprocentową Polką i stuprocentową Amerykanką. Wspomina występ w polskim programie „The Voice Kids”.

Próbujemy swoich sił, coraz bardziej wchodzimy w świat show-biznesu. Poznajemy polskie środowisko muzyczne, czas pokaże, co dalej – opowiada ojciec Natalii, Rafał Kawalec.

Zapytana o różnice między Polską a Stanami Zjednoczonymi, młoda piosenkarka ocenia, że nieco lepiej odnajduje się tutaj, w kraju pochodzenia, mimo że w USA mieszka od urodzenia.

W USA dużo trudniej jest się przebić ze swoim talentem – dodaje Rafał Kawalec.

 

Natalia Kawalec i mój realizator Franciszek Żyła w studiu emisyjnym Radia WNET, przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Fot. Rafał Kawalec.

Młoda piosenkarka wskazuje, że jedną z jej największych inspiracji jest twórczość brytyjskiej artystki Adele. Opowiada o współpracy z Cleo, zapoczątkowanej podczas „The Voice Kids”;

Miałam zaszczyt grać podczas jej trasy, i poznać wielu niezwykłych ludzi.

Goście Tomasza Wybranowskiego zapewniają, że w ich domu obowiązuje zasada mówienia jedynie po polsku.

Do niedawna dużo łatwiej było mi przelać swoje emocje na papier po angielsku. Od kiedy zaistniałam bardziej na scenie muzycznej w Polsce, moja polszczyzna istotnie się poprawiła.

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Natalią Kawalec i Rafałem Kawalcem:

 

Partner Radia WNET

Opracowanie: Andrzej Karaś i Tomasz Wybranowski (współpraca)

Tomasz Wybranowski: Na festiwalu w Opolu szczególnie wyróżniła się Sanah. Jej piosenki są o czymś

Dziennikarz muzyczny Radia WNET surowo ocenia koncert upamiętniający śp. Romualda Lipkę. Po wczorajszym występie zespół Feel powinien mieć nie zakaz wstępu do miasta – stwierdza.

 

Tomasz Wybranowski komentuje przebieg 57. Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. Wyraża zdziwienie, że Sanah. laueratka nagrody za najlepszy nie zwyciężyła w konkursie Premier, kosztem Lanberry.

Wyrasta nam wielka gwiazda wysmakowanego popu. Jeżeli ktoś jest dobry, to szybko taka kariera napiera blasku i rozpędu.

Dziennikarz muzyczny Radia WNET mówi, że w polskiej muzyce bardzo często występuje  kopiowanie obcych wzorców. Wskazuje na regres edukacji muzycznej w naszym kraju.

Już Juliusz Słowacki w „Kordianie” pisał, że Polska jest papugą Europy. Uważamy, że to co nasze jest sielsko-buraczane.

Tomasz Wybranowski odpiera zarzuty pod adresem Sanah, krytykowanej niekiedy m.in. za nieśmiałość:

Taki jest jej sposób ekspresji. Ale jej piosenki są o czymś, różnią się od tego, co jest serwowane od rana do wieczora w większości stacji.

Rozmówca Adriana Kowarzyka  krytykuje przebieg koncertu upamiętniającego śp. Romualda Lipkę.

Dużo blichtru, niedopracowane aranżacje. Moje serce płakało, kiedy słuchałem Maryli Rodowicz. Również Beata Kozidrak i Ania Dąbrowska „położyły” piosenki napisane przez pana Romka, które wykonywały.

Jak dodaje Tomasz Wybranowski:

Po wczorajszym występie zespół Feel powinien mieć nie tylko zakaz wstępu na scenę w Opolu, ale i do samego miasta. Na hymnach wielu pokoleń nie można tak eksperymentować.

Nie wszystko na opolskiej scenie w dniu wczorajszym wypadło tak źle. Rozmówca Adriana Kowarzyka pozytywną ocenie wystawia Piotrowi Cugowskiemu, Igorowi Herbutowi i Izabeli Trojanowskiej.

Chór Sound’n Grace był wczoraj jedynie kwiatkiem u kożucha.

Tomasz Wybranowski wytyka również braki techniczne tancerkom towarzyszącym Justynie Steczkowskiej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

„Cisza jak ta. Muzyka Romualda Lipki”. Festiwal w Opolu 2020 – mizerny hołd dla Mistrza. Blichtr i małość ponad sztukę.

Sami artyści wespół z „mistrzami” aranżu zdawali się mieć w głowie pewien song Wojciech Młynarskiego, gdzie pojawia się taka oto fraza: Co by tu tu jeszcze spie*rzyć Panowie (Panie – dodam od siebie).

Za nowe aranżacje szlagierów, które wyszły spod ręki mistrza Romualda Lipki, jednego z najlepszych melodyków obok Marka Jackowskiego, odpowiadali m.in. Grzegorz Urban, Filip Torres, Filip Siejka, czy Paweł Rurak – Sokal. Z wielkiej festiwalowej chmury nie spadł nawet kapuśniaczek. Ziemia nie zadrżała a aniołowie nie oniemieli.

A mnie zrobiło się bardziej niż smutno, że hołd pamięci dla Romualda Lipki „Cisza, jak ta” był koncertem, z kilkoma wyjątkami, bardzo lichym. Nazwę wprost: po prostu mizernym.

Tomasz Wybranowski

Autorom i aranżerom koncertu przyświecała, jak mi się zdaje, jedna idea: zbudować kontrasty między kanonicznymi wersjami songów napisanych przez nieodżałowanego pana Romka Lipki a wariacjami przygotowanymi na jego festiwalowe wspomnienie. Koncert „Cisza, jak ta” odarła jednego z największych polskich kompozytorów z rockowego pazura i piosenkowego mistrzostwa.

Bogu dzięki, że koncert prowadził Artur Orzech. Dzięki niemu bohaterem wieczoru był Romuald Lipko za sprawą przytaczanych przez konferansjera anegdot i cytatów muzyka, który odszedł w lutym tego roku.

Sami artyści wespół z „mistrzami” aranżu zdawali się mieć w głowie pewien song Wojciech Młynarskiego, gdzie pojawia się taka oto fraza

Co by tu tu jeszcze spie*rzyć, Panowie? Co by tu jeszcze? (…i Panie – dodam od siebie).

Piosenka po piosence

„Takie tango” i Justyna Steczkowska… Cóż, wielki melodyk i kompozytor Romuald Lipko został w tej aranżacji (gdyby ktoś nie znał oryginału) sprowadzony do miana piszącego nuty dla trzeciego składu piosenkarek i tancerek z pseudo – Moulin Rouge. Pani Steczkowska taka jak zwykle, trochę nagości, epatowania ciałem i melizmaty, które powiela od czasów pamiętnej Maanamowej „Szansy na sukces”. Z rock’n’rollowego tanga nie zostało nic. Niestety.

Potem Sławomir Uniatowski i słabe, bezbarwne wykonaniu piosenki „Dmuchawce, latawce, wiatr”. Anemicznie głosowa kondycja pana Uniatowskiego i sposób wykonania hitu Urszuli zdawały się świadczyć o tym, że artysta śpiewał tę piosenkę za karę.

Przypomnę, że pani Urszula postanowiła nie wystąpić w tym koncercie, choć dyrektor artystyczny Marek Sierocki twierdził, że … wystąpi. Ale można mu wybaczyć, bo owym dyrektorem został kilka tygodni przed festiwalem.

A potem pani Maryla Rodowicz, która niemiłosiernie męczyła się ze doskonałą melodią i natchnionym i rozdzierającym tekstem Marka Dutkiewicz. Jej piosenka „Tak nam słodko, tak nam gorzko” zabrzmiała jak śpiewany z niechęcią – przepraszam za porównanie – jeden z hymnów socjalistycznej młodzieży.

Ten występ udowodnił, że królowa polskiej piosenki pani Rodowicz już powinna się żegnać powoli ze sceną i koncertami na żywo. Słychać to było w quasi – bisie, w który zaintonowała refren a’capella.

Występu Kamila Bednarka i jego interpretacji „Martwego morza” Budki Suflera łaskawie nie skomentuję. Ta pieśń w jego ustach zabrzmiała jak “pioseneczka przy ognisku”. Bez ognia, bez mocy i bez “wejścia w tekst”. A hasło rzucone ku publiczności: „Opole, wszystkie łapy w górę!”, podczas muzycznego hołdu dla jednego z największych kompozytorów, to jakieś qui pro quo! Przynajmniej dla mnie…

I kiedy myślałem, że gorzej już być nie może, to…  Jednak stało się! Na scenie zameldowali się Sound’n’Grace.

Rockowa petarda „Piąty bieg” w wersji gospel – kumbaya to jakiś żart, mało zabawny gag piosenko-podobny. W takiej dyspozycji chór Sound’n’Grace mógłby pojawić się na przeglądzie piosenki turystycznej Yapa (i to w konkursie odrzuconych). Jeżeli jest to obecnie nasz eksportowy chór, to lepiej go … nie eksportować. Prostacki aranż, wedle zasady „niech nikt ze śpiewających się nie wychyla” i banalnie głosowo, ot tak na jedną ósmą gwizdka.

W końcu na scenie zameldował się Piotr Cugowski. Wyśpiewał z emocjami, z głębi serca przebój „Aleją gwiazd”, którą zaczarowała publiczność na wieki Zdzisława Sośnicka. Warto przy tej okazji pamiętać, że piosenki komponowane dla Urszuli, Zdzisławy Sośnickiej czy Izabeli Trojanowskiej wykonywała z reguły Budka Suflera. Z muzyków Budki Suflera nie pojawił się ani Tomasz Zeliszewski, ani Mieczysław Jurecki. Zabrakło też Jana Borysewicza.

Piotrze Cugowski, dziękuję za emocje i jak zwykle profesjonalizm w każdym calu. Po raz pierwszy tego wieczoru, nieco filmowo – bondowska aranżacja dodała mroku i skupienia. To był jeden z niewielu świetlistych i mocnych punktów koncertu ku czci Romualda Lipko.

„Strefa półcienia” i Natalia Zastępa. Obsadzenie utalentowanej osiemnastolatki w rockowym wymiataczu, to jakieś kosmiczne nieporozumienie. Nikt Natalii Zastępie nie odbiera talentu. Potrafiła zaczarować jury i widzów podczas “The Voice Kids” czy „The Voice of Poland” w popowej stylistyce, ale… do śpiewania rocka po prostu się nie nadaje. Albo jeszcze się nie nadaje.

Wykonanie „Strefy półcienia” było bojaźliwe, na ściśniętym gardle i tylko czasami zdarzyły się małe przebłyski. Kolejny rockowy pocisk zamienił się w miałką piosenkę… Niestety (znowu!).

„Między nami nic nie było”

Ale potem było jeszcze gorzej. Oto „Bal wszystkich świętych” i Blue Cafe. Byliśmy świadkami dokumentnej egzekucji tego szlagieru duetu twórców Romuald Lipko – Andrzej Mogielnicki.

Popowa łupanka wpleciona została w smutne piano. Ze swoimi umiejętnościami głosowymi i dykcyjnymi pani Dominika Gawęda – Szczepanik nie powinna nawet myśleć o tym, aby zbliżyć się do partytury tego typu przebojów.

To dla Ciebie Romuald – rzuciła na koniec pani Dominika.

Ciekawe, czy w ogóle rozmawiała ona z panem Romkiem Lipko albo w ogóle go poznała? Warto zwracać uwagę na maniery w dzisiejszych (tak na marginesie).

Jednym z największych rozgoryczeń wieczoru było wykonanie przez Beatę Kozidrak piosenki – świętości z pierwszej płyty Budki Suflera „Cień wielkiej góry”. Interpretacyjnie, wokalnie i aranżacyjnie jedna wielka i przejmująca tragedia! Pani Beato, dlaczego?!!!

Góry wysokie, co im z Wami walczyć każe?
Ryzyko, śmierć, te są zawsze tutaj w parze.
Największa rzecz, swego strachu mur obalić,
Odpadnie stu, lecz następni pójdą dalej!

W przypadku tego wiecznie zielonego super hitu, z debiutu Budki Suflera z roku 1975

Góry wokalne i interpretacyjne były dla wokalistki grupy Bajm zdecydowanie za wysokie i nie do przejścia.

Chwilę później na opolskiej scenie pojawiła się elegancka i uśmiechnięta Izabela Trojanowska. Zabrzmiały pierwsze takty „Wszystko czego dziś chcę”. To dla niej pan Romek napisał ten song! Pani Izabela zaśpiewała ją po swojemu, choć nieco inaczej (bo prawie z perspektywy 40 lat od jej nagrania). Duch piosenki został zachowany a ja przeniosłem się do czasów dzieciństwa. Wielka szkoda, że zabrakło Jana Borysewicza i jego gitary.

Więcej mi nic nie trzeba…

I wreszcie zdarzyła się historia nieprawdopodobna. „Tyle samo prawd, ile kłamstw” Igor Herbut i Kuba Badach obok siebie, fortepian w fortepian. Drugi ważny i podniosły moment tego kuriozalnego, niedopracowanego i kiepsko przygotowanego hołdu ku czci pana Romka Lipki.

Obok Piotra Cugowskiego – Igor i Kuba dali z siebie wszystko. Wyborny jazzujący aranż i dwa doskonałe głosy. Przypomnę, że Igor Herbut wydał w tym roku znakomity album „Chrust” i jest to jeden z kandydatów do płyty roku 2020. Natomiast wykonanie „Tyle samo prawd, ile kłamstw” od wczoraj jest już historyczne i zostanie uznany za jedno z wydarzeń nie tylko podczas tego festiwalu, ale w ogóle w całej historii Opola.

Z „Malinowym królem” zmierzyła się Ania Dąbrowska. To była jedna z moich ulubionych wokalistek do czasu jej trzeciej solowej płyty. Tym razem wykonawczyni przestrzeliła z tonacją i (niestety) nie przyłożyła się do wykonania.

To było już kolejne bolesne rozczarowanie tego wieczoru. W refrenie Ani Dąbrowskiej zabrakło oddechu i trochę „góry”, aby czysto zaśpiewać… Dlaczego tym razem muzyka nie przeszkadzała?!…

Potem nadszedł czas na „Za ostatni grosz”. I wreszcie, mimo wodewilowej aranżacji, z głośników rozlał się lawą dźwięków rock! Ale skoro Maciek Balcar stanął przy mikrofonie a z gitarą ex – Sufler – Marek Raduli to nie mogło być inaczej. Swoją drogą te wspaniałe rockowe rakiety wyczarowane przez Romualda Lipkę straciły przez orkiestrowe aranżacje.

Dęciaki w „Za ostatni grosz” nie przekonują za … grosz!

„Jest taki samotny dom”. Na scenie pojawił się Andrzej Lampert, uznany śpiewak operowy, który … oparł swoją interpretację na ponadczasowym niczym wzorzec metra w Sevres, wykonaniu Krzysztofa Cugowskiego. Dobre wykonanie, mimo że chór Sound’n’Grace jak mógł… nie pomagał. Ale w mojej głowie zrodziło się pytanie kolejne. Po co ktoś w zastępstwie, skoro mógł to zaśpiewać sam Krzysztof Cugowski?

„Jestem twoim grzechem”. No cóż, Red Lips i Joanna „Ruda” Lazar. I tyle, i już! Dlaczego?

Albowiem lepiej o tym występie Red Lips nie pisać nic i jak najszybciej o nim zapomnieć.

A potem nadszedł czas na poczciwą „Jolkę”. Na scenie sam mistrz Felicjan Andrzejczak. Mimo siódmego krzyżyka wciąż dysponuje mocnym głosem. Pan Felicjan był wyraźnie przejęty i wzruszony udziałem w tym koncercie. Z każdą minutą jego głos nabierał mocy i stawał się dostojniejszy, tak iż w finale zdawało mi się, że przeniosłem się do roku 1982!

I tak bardzo zabrakło w tym właśnie punkcie koncertu, gdy rozbrzmiewała „Jolka, Jolka”, i Tomasza Zeliszewskiego i Mieczysława Jureckiego. Bo to ta dwójka muzyków, obok Romualda Lipki, nagrała ten hymn niespełnionych miłości i nadziei.

Potem na scenie opolskiego festiwalu przydarzył się epizod z pogranicza komedii i kpiny. Tak bowiem jedynie mogę nazwać „występ” pana Piotra Jana Kupichy i katowickiej grupy Feel. Ciekawe, czy przyjmie się powiedzenie: Śpiewasz jak Kupicha „Twoje radio” Budki Suflera, aby wzorcowo opisać jak śpiewać nie należy. Ja do Opola już nigdy grupy Feel bym nie zaprosił, choćbym miał wypić cykutę!

Tutaj jeden ze wspominkowych wywiadów z Romualdem Lipko:

Ale wreszcie na scenie pojawił się Krzysztof Cugowski. Wiedziałem, że może zabrzmieć tylko ten song – „Cisza jak ta”. Wykonanie godne mistrza. Słowa napisane przez Andrzeja Mogielnickiego wybrzmiały w jądrach łez, które obudziły się ponownie opłakując odejście Romualda Lipki. Myśląc, że to koniec zacząłem przeglądać winyle Budki Suflera. Ale niestety (NIESTETY!) to nie był finał.

Niestety na deski festiwalowe wtoczył się po raz kolejny Sound’n’Grace. Muszę przypomnieć, że Anna Jantar, gdy wyśpiewała w 1979 roku  „Nic nie może przecież wiecznie” (i ten teledysk z miastem Sandomierz i Bramą Opatowską), uczyniła z niej jedne z polskich standardów piosenki. Wykonanie Sound’n’Grace w wielkim finale takiego koncertu było chóralnym odbębnieniem „wykonu”. Nic więcej… Tym bardziej szkoda.

Bogu dzięki, że Artur Orzech nie przedstawiał artystów i „artystów”, ale opowiadał o naszym panu Romku. Pan Romek Lipko był przyjazny i otwarty dla początkujących dziennikarzy i radiowców. Jak mawiał z uśmiechem:

Trzeba z wami dobrze żyć. Jak nas już nie będzie, to jest nadzieja, że czasem zagracie moje piosenki.

Panie Romku, panie Romualdzie drogi – zawsze i wszędzie, byle tylko trochę eteru radiowego. Jedno jest pewne, byłby dumny i wzruszony słysząc wykonania swoich piosenkowych dzieł przez Piotra Cugowskiego i duetu magicznego Igor Herbut – Kuba Badach!

Tomasz Wybranowski

Tutaj mój radiowy hołd dla Romualda Lipki, na który złożyły się fragmenty pięciu wywiadów z różnych okresów:

Koncert wspomnieniowy dla śp. Romualda Lipki bez Budki Suflera? Wdowa po artyście dowiedziała się o koncercie z mediów.

Mieczysław Jurecki mówi, że nikt muzyków Budki Suflera na koncert „Cisza jak ta – muzyka Romualda Lipki” nie zaprosił.

Muzycy jednej z legend polskiego rocka – Budki Suflera – zadecydowali się zakończyć działalność. Zespół na początku marca 2014 wyruszył w pożegnalną trasę koncertową, która trwała do grudnia 2014 roku. Było to zarazem tournée z okazji 40-lecia działalności formacji. Na ostatnie koncerty Budki Suflera zostali zaproszeni liczni artyści. 

W październiku 2014 roku Budka Suflera zagrała wspaniały koncert w The Academy, w samym sercu Dublina. Oto co napisałem w pewnej recenzji:

Musiałem odczekać kilka dni, aby z perspektywy czasu napisać recenzję tego niezwykłego koncertu. Po 40 latach nieustannej obecności na estradach Polski, Europy i świata, serią koncertów „A po nocy przychodzi dzień” Budka Suflera żegna się z publicznością rozsianą na całym globie, także w Irlandii. Budka Suflera to jakość i klasa sama w sobie na polskiej muzycznej scenie.

Budka Suflera w roku1975. Fot Leslaw Sagan, ze zbiorów grupy Budka Suflera.

 

Wydawało się, że Budka Suflera zakończyła karierę na zawsze. Ale oto Krzysztof Cugowski zaczał koncertować i spiewać piosenki z repertuaru Budki. Zaskoczony sytuacją Romuald Lipko skrzyknął Tomasza Zeliszewskiego i Mieczysława Jureckiego i … ruszyli w trasę po całej Polsce w 2019 roku.

Budka Suflera wydała aż 15 albumów studyjnych. Ostatni z nich – „Zawsze czegoś brak” – ukazał się w październiku 2009 roku. Największą popularność Budka zdobyła krążkami „Nic nie boli tak jak życie” oraz „Bal wszystkich świętych”. Najchętniej jednak sięga się po pierwsze płyty zespołu – „Cień wielkiej góry” oraz „Przechodniem byłem między wami”. Budka Suflera powstała w 1974 roku.

W trakcie wszystkich lat na scenie zespołowi udało się sprzedać miliony płyt oraz nagrać przeboje takie jak m.in.: „Takie tango”, „Jest taki samotny dom” oraz „Wszyscy święci balują w niebie”.

Trzon zespołu, oprócz Krzysztofa Cugowskiego, stanowili Romuald Lipko oraz Tomasz Zeliszewski. Długie lata w zespole spędził mój gość Mieczysław Jurecki.

Śmierć Romualda Lipko i opolski koncert ku jego czci…

Pod koniec sierpnia gruchnęła wieść, że muzycy Budki Suflera mają żal, że

nie wystąpią w koncercie pamięci Romualda Lipki w Opolu. „Świeży” (bo zaledwie od niespełna kilku tygodni) dyrektor artystyczny festiwalu Marek Sierocki dementował te słowa twierdząc, że „to muzycy odrzucili zaproszenie”.

Oliwy do ognia dolał komentarz Centrum Informacji TVP:

Pan Zeliszewski oczekiwał, że będzie to koncert z utworami, które Romuald Lipko napisał dla Budki Suflera. Twórcy koncertu postanowili jednak uczcić pamięć Romualda Lipki poprzez zaprezentowanie całej twórczości tego wyjątkowego artysty, a nie tylko utworów, które stworzył dla Budki Suflera. Ta koncepcja nie spodobała się członkom zespołu, którzy odmówili występu tego wieczoru na deskach amfiteatru opolskiego -brzmi komunikat Centrum Informacji TVP. Znalazła się w nim także informacja, że obaj członkowie zespołu mieli być „honorowymi gośćmi” koncertu.

Na takie dictum i zespół Budka Suflera zabrał głos:

W obliczu ostatnich doniesień i wypowiedzi medialnych z całą stanowczością potwierdzamy, że na opolski koncert „Cisza, jak ta”, poświęcony pamięci Romualda Lipko nigdy nie zaproszono ani nie brano pod uwagę udziału Budki Suflera – zespołu, z którym związany był On przez całe swoje artystyczne życie, z którym zmagając się z chorobą zagrał swe ostatnie koncerty, i który wypełniając Jego wolę nadal kontynuuje działalność. Marek Sierocki ponad tydzień temu w rozmowie telefonicznej poinformował nas, że jako nowy dyrektor tej imprezy potwierdza nieobecność Budki Suflera na tym koncercie. Oznajmił także, iż on tego zmienić nie może, bo nie ma odpowiednich kompetencji. Nie potrafił odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak się stało. Na osłodę zaproponował nam (Tomaszowi Zeliszewskiemu i Mieczysławowi Jureckiemu) akompaniament do utworu „Jolka, Jolka pamiętasz”. Nie mogąc wyjść na scenę jako Budka Suflera, podziękowaliśmy Panu Sierockiemu za propozycję. Wracając pamięcią do marca, to znany nam reżyser Bolesław Pawica, na początku tego miesiąca nie miał nawet szansy nas zaprosić bo, jak wynikało z rozmowy, ani on, ani nikt nie znał jeszcze wtedy żadnych konkretów na temat tego festiwalu. Zapytał nas tylko, czy jeśli festiwal w tym roku się odbędzie, to czy może on liczyć na naszą współpracę. Zapewniliśmy go, że tak. Pragniemy aby powyższe wyjaśnienia zakończyły tę dyskusję, gdyż jest naszą zgodną wolą, aby z nami, czy bez nas koncert upamiętniający Romka był jak najwspanialszy. Z pozdrowieniami Mieczysław Jurecki i Tomasz Zeliszewski

Tutaj do wysluchania cały program z udziałem Mieczysława Jureckiego:

 

Mieczysław Jurecki / Fot. Ja Fryta, Wikipedia

Mieczysław Jurecki w programie „Muzyczna Polska Tygodniówka” wytłumaczył niejasności wokół sprawy udziału Budki Suflera w koncercie upamiętniającym śp. Romualda Lipko podczas tegorocznego festiwalu w Opolu.

Niezależnie od tego, kto co wypisuje w gazetach, nas na festiwal w Opolu nie zaproszono.

Muzyk dodał, że wdowa po śp. Romualdzie Lipko o koncercie dowiedziała się z mediów, a posiada wszystkie prawa do twórczości zmarłego męża. W opinii muzyka na imprezach podobnych do festiwalu w Opolu bardziej liczy się oprawa niż treść:

Gdzie w czymś takim odnalazł by się zespół Pink Floyd, czy Carlos Santana?

Mieczysław Jurecki zapowiada, że zespół Budka Suflera zorganizuje własny koncert ku czci śp. Romualda Lipki. Ubolewa nad tym, że często polski odbiorca nie wie, czego słucha:

Niejednokrotnie chciałbym pójść do sklepu kupić płytę i nie wiem jaką. Przecież nie zanucę sprzedawcy…

Gość Tomasza Wybranowskiego stwierdza, że:

Kiedyś piosenki, które tworzono, zostawały z nami na lata. Dzisiaj jest taki przerób, że nikt nie jest w stanie tego słuchać. Płytę nagrać może każdy. Zdobyć krążek można za darmo, a to co jest darmowe, nie ma wartości.

Mieczysław Jurecki mówi o powstającej nowej płycie Budki Suflera. Pierwszy singiel zostanie zaprezentowany 15 września.

Umówiliśmy się z wydawcą, że zagramy potem jeszcze dwie kolejne płyty.

Gitarzysta wspomina występ na pogrzebie Romualda Lipki. Czlonkowie zespołu wykonali utwór „Czas ołowiu”:

Nigdy wcześniej nie grałem z tak ściśniętym gardłem. Felicjan Andrzejczak musiał wręcz wziąć środki uspokajające, aby zaśpiewać naszemu przyjacielu po raz ostatni.

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Mieczysławem Jureckim:

 

Śpij kolego w ciemnym grobie, niech się Polska przyśni Tobie. Refleksje sojusznicze polsko – ukraińskie. Korespondencja.

Minęły zaledwie dwa tygodnie od Święta Wojska Polskiego i setnej rocznicy Bitwy Warszawskiej. W mediach, także w Radiu WNET, było tak wiele informacji o sojuszu polsko – ukraińskim w 1920 roku. Często można było odnieść wrażenie, że to był jedyny, lojalny sojusznik, który nigdy nie zawiódł. Szkoda, że za mało czasu poświęcono Węgrom a sam prezydent Andrzej Duda dziękował i Litwinom za pomoc i wsparcie Polsce, choć prawda historyczna i bogata faktografia temu […]

Minęły zaledwie dwa tygodnie od Święta Wojska Polskiego i setnej rocznicy Bitwy Warszawskiej. W mediach, także w Radiu WNET, było tak wiele informacji o sojuszu polsko – ukraińskim w 1920 roku. Często można było odnieść wrażenie, że to był jedyny, lojalny sojusznik, który nigdy nie zawiódł.

Szkoda, że za mało czasu poświęcono Węgrom a sam prezydent Andrzej Duda dziękował i Litwinom za pomoc i wsparcie Polsce, choć prawda historyczna i bogata faktografia temu przeczą. Oto wieści jakie otrzymałem od Polaków mieszkających na Ukrainie, które dla czytelników naszego portalu przygotowałem.

Przy tej okazji słów kilka o organizacji Płast. Przypomnę, że ta organizacja zakazana była w dwudziestoleciu miedzywojennym ze względu na szowinistyczne, antypolskie podejście i hołdowanie OUN. Obecnie członowie Płast na Ukrainie czynnie biorą udział w uroczystościach gloryfikujących działania Bandery, Szuchewycza i innych.

Wspomniany Płast nawoływał do wspólnych akcji palenia zniczy w miejscach pamięci roku 1920. Akcję nazwano „Płomień Braterstwa”.

W Lublinie otwarto uroczyście odremontowany cmentarz żołnierzy atamana Semena Petlury, zaś w maju kwiaty składał tam sam prezes IPN Jarosław Szarek.

Później kwiaty złożyli m.in. ambasador Ukrainy Andrij Deszczycia, wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, szef Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Jozef Kasprzyk, przedstawiciele władz Łańcuta i wojewodztwa. Wspólnie oddano hołd sojusznikiom z Ukrainy.

Tymczasem nieopodal polsko – ukraińskiej granicy na cmentarzu, gdzie pochowano ekshumowanych obrońców Lwowa z 1939 śladów po zniczach, ani kwiatów już się nie uświadczy.

Cóż, posprzątano wszystko już po 15 sierpnia, widać standardy zachodnie już dotarły do Mościsk. Brawo ! Porządek musi być! – ironizują Polacy, którzy tam mieszkają.

Jak zapewniają świeże kwiaty trafią tam 1 i 17 września. Trzeba pamiętać, że walki w okolicach Lwowa trwały od 12 do 22 września 1939 roku. Ich celem była obrona miasta przed wojskami niemieckimi a od 17 września także sowieckimi.

Wówczas zginęło ok. 1,5 tys. żołnierzy Wojska Polskiego. Spoczęli tam 24 listopada 2016 roku, a ówczesny szef polskiego resortu obrony podkreślił, że w obronie Mościsk, Jaworowa, Lwowa i okolic walczyli i ginęli żołnierze „różnych wiar chrześcijańskich, ale jednej Rzeczypospolitej”. Byli wśród nich Polacy, Huculi i Ukraińcy.

Jakie to jednak zasady, kierują tymi, co robią sobie od lat śmietnik pod cmentarzem? Nie ma tu znaczenia tłumaczenie, że ruchliwą trasę przez Mościska do Lwowa i dalej pokonują tysiące turystów i to 

Zapewne wyrzucono przypadkiem z jadącego auta, bo taki widok zastajemy nie pierwszy raz ! – napisali do mnie Polacy z tego zakątka Ukrainy.

To nie jest niewinna kózka pasąca się przy płocie, to worki śmieci z jakiegoś miejscowego lokalu gastronomicznego, jak widać po ich zawartości. Taka kultura …u potomków sojuszników. Niestety…

Smutne post scriptum

Zawsze zastanawiam się DLACZEGO zawsze to Polska musi być wyrozumiała i „mądrzejsza” od reszty krajów, które robią po prostu swoje z myślą o przyszłych pokoleniach. Także w kwestii polityki historycznej i jej eksportowania poza granice swoich krajów, w tym przypadku Ukrainy. Oto zacytuję jeden z najświeższych artykułów z portalu Kresy.pl:

„Zgodnie z zapowiedziami aktywiści ukraińskiej nacjonalistycznej partii Swoboda zebrali się w niedzielę przy pomniku w pobliżu dawnej Huty Pieniackiej poświęconym Ukraińcom, którzy mieli zginąć z rąk polskiego podziemia.

Pomnik został postawiony dla przeciwwagi dla wzniesionego w 2005 roku przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa pomnika zamordowanych Polaków z Huty Pieniackiej. Jak podaje Swoboda obwodu lwowskiego, podczas uroczystości odsłonięto odnowioną tablicę pomnika. Wcześniej podawano, że została ona zaktualizowana o 34 nazwiska Ukraińców – „ofiar AK i NKWD”.

Tutaj do przeczytania cały artykuł UKRAINA: ANTYPOLSKA UROCZYSTOŚĆ NEOBANDEROWCÓW NA TERENIE WYMORDOWANEJ POLSKIEJ WSI.  

opr. Tomasz Wybranowski

Fotografie otrzymałem od Polaków, którzy odwiedzają regularnie polski cmentarz.

Sto lat dla Vana Morrisona! Twórca hitów „Gloria” i „Brown Eyed Girl”, oraz albumu „Astral Weeks” kończy dziś 75 lat!!!!

Irlandczycy, bo w Belfaście urodził się nasz bohater 75 lat temu, nazywają Go „Van the Man”, albo
„The Belfast Cowboy”. Gdyby nie on nie mielibyśmy celtyckiego folku. Z utęsknieniem czekam na koncert!

Napisałem czekam na koncert, bo tak jest w istocie. Na maj 2021 roku, w sali bankietowej hotelu Europa w Belfaście, Van Morrison zapowiedział trzy recitale. Zrobię wszystko, aby tak się pojawić. 

Tomasz Wybranowski

 

Van Morrison a właściwie Sir George Ivan Morrison urodził się dokładnie 31 sierpnia 1945 w Belfaście. Artysta kocha to miasto. Urodził się przy 125 Hyndford Street we wschodnim Belfaście, w maleńkim maleńki ceglanym domku z tarasem, jakich pełno tutaj. Tylko maleńka mosiężna tabliczka przypomin, że 

Tutaj urodził się Van Morrison 31 sierpnia 1945 roku.

Pasję muzyki mały Van odziedziczył po ojcu George’u, który za dnia był elektrykiem w stoczni Harland and Wolff (o której często słyszeć możecie z ust Agnieszki Białek, naszej korespondentki z Belfastu), był przede wszystkim wielkim kolekcjonerem płyt jazzowych i bluesowych.

Podczas swojej kariery kompozytorskiej i artystycznej Van Morrison bardzo często powracał w sercu i duszy do swojego Belfastu, rodzinnego domu i pobliskich ulic, rzek i parków, bowiem

Te miejsca absolutnie nigdy nie straciły niczego ze swojej magii a ja wciąż je skrywam w swojej wyobraźni. – mawia Van Morrison.

Ten irlandzki wokalista, kompozytor i multiinstrumentalista to jeden z największych poetów i herosów rocka. Był siedmiokrotnie nominowany i dwukrotnie zdobył statuetkę Grammy w tym za piosenkę „Have I Told You Lately That I Love You?” w kategorii „best pop collaboration with vocal” w 1994 roku.

Van Morrison jest często chimeryczny, uparty i ostry we współpracy. Czasami obrażał się i trzykrotnie żegnał z publicznością. Raz przeżyli to widzowie jego koncertu w Nowym Jorku. W połowie piosenki Van powiedział:

„Kończę z tym!” Po czym zszedł ze sceny w połowie piosenki.

By w pełni określić typ twórczości Vana Morrisona, nuzykolodzy oraz krytycy muzyczni wykreowali specjalnie dla niego nuzyczne pojęcie stylistyczne: celtycki soul. Do tej pory nagrał 41 albumów stydyjnych, które wypełnia wspaniała symbioza muzyczna bluesa, rocka, r&b, jazzu, soulu i korzennego, celtyckiego folku.

 

Van Morrison podczas jendego z koncertów w Belfaście. Fot. z witryny Vana Morrisona.

Gdy miał 15 lat dołączył do rhythm’n’bluesowej formacji The Monarchs. Z nią nie wypaliło a Van świata nie podbił, ale w jej miejsce powtał nowy zespół – Them. To był czas, kiedy młody Van Morrison był zafascynowany Howlin’ Wolfem, którego styl śpiewania starał się naśladować.

Z tego okresu twórczości pochodzą dwa wielkie hity: taneczna i pełna pasji życia wersja utworu Big Joe Williamsa „Baby Please Don’t Go” *wspieła się nawet do pierwszej dziesiątki brytyjskiej listy przebojów) oraz pierwsze w pełni autorskie dziełko Morrisona – „Gloria”. Piosenka od razu stała się hitem i wizytówką grupy Them!

 

„Gloria” zachwycała i zachwyca po dziś dzień. Swoje wersje wykonywał m.in. Jim Morrison i The Doors, wielki Bruce Springsteen, czy Patti Smith!

W 1966 roku, po wspólnym koncercie z The Doors, Van Morrison niezadowolony *to bardzo delikatne określenie!) z ciągłych zmian składu zespołu porzucił Them i związał się kontraktem z nowojorską wytwórnią Bang Records. Wtedy Van Morrison napisał i nagrał wielki przebój „Brown Eyed Girl”.

Brown Eyed Girl w roku 1967 dociera do pierwszej dziesiątki amerykańskiej listy „Billboard”. Ale to nie wszystko! Staje się także jednym z hymnów ruchu hippisowskiego.

Ale radość i zadowolenie artysty niestety nie trwa zbyt długo! Oto bowiem pierwszy solowy album Vana Morrisona „Blowin’ Your Mind” … ukazuje się bez zgody samego artysty. Morrison wścieka się drze kontrakt i nie chce widzieć szefów firmy, ani zawrzeć z nimi ugody. Ale cyrograf z branżą muzyczną jest … z reguły diabelskim cyrografem.

Zgodnie z kontraktem, Van był zobowiązany do nagrania jeszcze jednej dużej płyty. Problem rozwiązał w swoim stylu, z irlandzką fantazją, wyspiarską flegmą i dość boleśnie dla przeciwników…  Oto podczas szybko zaimprowizowanej sesji nagrał aż 36 piosenek. Jak piszą krytycy:

Owe 36 piosenek były pozbawionymi sensu improwizacjami. Ale Van odesłał je do swojego amerykańskiego wydawcy i tym samy skończył sprawę z nieuczciwą wytwórnią. Następny kontrakt, zawarty w 1968 roku z wytwórnią Warner Brothers, gwarantował już muzykowi pełną swobodę twórczą.

W czasie realizacji nowych pomysłów po raz kolejny objawił się trudny charakter Vana Morrisona, który nie był w stanie  dogadać się z muzykami sesyjnymi. Ale, choć w bólach, to jednak nadchodził czas albumu „Astral Weeks”.

Dzisiaj na antenie Radia WNET opowieści o Vanie Morrisonie w „Muzycznym Studiu 37„: 19:00.

Zapraszam – Tomasz Wybranowski