Prof. Chojna-Duch: Kreowanie barier administracyjnych powoduje, że na rynku farmaceutycznym tworzy się chaos

Gościem „Kuriera w samo południe” jest prof. Elżbieta Chojna-Duch, polska prawniczka i była podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów, która mówi o aptekach sieciowych w kontekście prawnym.

Prof. Elżbieta Chojna-Duch w rozmowie z Tomaszem Wybranowskim nakreśliła podstawowe zasady powstawania kolejnych placówek. I można dostrzec tutaj sporą różnorodność, lecz jak do tej pory podstawą całego procesu jest umowa o franczyzę, która zmieniła nieco porządek regulowany wcześniej przez związki farmaceutyczne.

Apteki oparte na umowie franczyzy budzą pewien niepokój tradycyjnych aptekarzy czy związków farmaceutycznych, czego świadectwem są niektóre ich publikacje. – powiedziała profesor Elżbieta Chojna – Duch.

W 2017 roku została przegłosowana ustawa pt. „Apteka dla aptekarzy”, której skutkiem było uzyskanie większościowych praw na rynku farmaceutycznym przez Wojewódzkie Inspektoraty Farmaceutyczne oraz Główny Inspektorat Farmaceutyczny. Skutkiem tego było zmniejszenie liczby aptek o prawie 2 tysiące placówek, co w połączeniu ze starzeniem się społeczeństwa zdaje się nie wróżyć zbyt dobrze.

Kreowanie barier administracyjnych powoduje, że na rynku tworzy się chaos, który doprowadza do redukcji sieci aptek i ogólnego bałaganu na rynku. (…) Jest to też negatywny sygnał dla inwestorów.

Leki / Fot. jarmoluk, Pixabay.com

Znaczące zmniejszenie liczby aptek może na dłuższą metę prowadzić do niekontrolowanych zmian – chociażby do sytuacji gdy apteki, które ten proces przetrwały, zaczęłyby dyktować nowe, zawyżone ceny produktów lub inicjować zmowy cenowe.

Całość represji zapoczątkowanych przez sytuację z 2017 roku tworzy obraz niezbyt korzystny dla franczyzobiorców. Gość Tomasza Wybranowskiego w „Kurierze w samo południe” zwraca uwagę na konieczność ścisłych regulacji prawnych – to one powinny być podstawą regulacji rynku.

Jasne prawo jest potrzebne do stabilności długotrwałej działalności gospodarczej. Wszyscy przedsiębiorcy, bez względu na branżę, w której działają, muszą mieć zasady przejrzyste – czytelną wykładnię wiążącą dla administracji publicznej, jak i dla podmiotów z tego korzystających oraz pacjentów.

Przepisy prawa nierzadko interpretowane są przesadnie szeroko, co skutkuje np. cofnięciem decyzji o zezwoleniu na prowadzenie placówki farmaceutycznej. Sądy często również wydają sprzeczne orzeczenia, w których ocena stanu prawnego różni się. Wspomniane tendencje stwarzają zagrożenie w postaci kontynuacji procesu redukcji liczby aptek, co zaznacza Prof. Chojna-Duch.

Konsekwencją takiego stanu rzeczy jest dalsze zmniejszanie się liczby aptek. Wszechstronnie poszkodowany jest również pacjent – ma dalej do apteki, a ceny leków rosną.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

PK

Joanna Gumińska: Konieczne jest zwiększenie intensywności patroli na granicy wschodniej, fala uchodźców zwiększy się

Gościem „Kuriera w samo południe” jest Joanna Gumińska, patronka repatriantów, mieszkanka Grodzieńszczyzny, która mówi o trudnej sytuacji na granicy wschodniej, którą przekraczają kolejni uchodźcy.

Pierwszym gościem Tomasza Wybranowskiego była Joanna Gumińska, patronka repatriantów, mieszkanka Grodzieńszczyzny. Tematem rozmowy była bieżąca i coraz bardziej dynamiczna sytuacja na wschodniej granicy Polski, która staje się coraz trudniejsza.

Oto intensyfikuje się fala nachodźców z Bliskiego Wschodu. Wciąż nowi ludzie wschodu chcą tę granicę przekraczać. Jest to związane z planem Aleksandra Łukaszenki, który zakłada destabilizację sąsiednich krajów, które należą do Unii Europejskiej.

Jest to zorganizowany rządowy proceder destabilizacji państwa polskiego, któremu patronuje syn Aleksandra Łukaszenki pobierający 2 tysiące euro za każdą przemyconą osobę.

Istotny problem stanowi brak naturalnych przeszkód, które uniemożliwiłyby – lub przynajmniej utrudniły – przekroczenie granicy. Brak również inicjatyw, by wybudować przeszkody sztuczne – jedyną formą przeciwdziałania zaistniałej sytuacji są patrole straży granicznej oraz wojska.

Nie zostały powołane dodatkowe służby obrony terytorialnej, które mogłyby się tutaj przydać. Nie są także budowane dodatkowe przeszkody – których powstanie jest absolutnie konieczne. Zadziwiający jest brak reakcji rządu. Temat jest również omijany w mediach głównego nurtu.

Zdaniem mieszkanki Grodzieńszczyzny Polska powinna wyciągnąć wnioski z doświadczeń innych państw Europy i rozpocząć zawczasu przeciwdziałanie temu zjawisku, na co się póki co jednak nie zanosi.

Znając doświadczenia innych państw, np. Austrii, Węgier, czy Bułgarii, powinniśmy wyciągnąć wnioski. Państwa te przyjęły w 2015 roku Syryjczyków, z których tylko część to byli uchodźcy wojenni – inni byli zorganizowaną grupą przemycaną do Polski w celu destabilizacji UE. Polak mógłby być tym razem mądry przed szkodą.

Zwiększenie intensywności patrolowania granicy wzrasta zatem do rangi kwestii priorytetowej. Zdaniem gościa „Kuriera w samo południe” zaniedbania w tej sferze mogą skończyć się dla Polski bardzo źle.

Jeśli ta fala się zwiększy – a wiemy, że na pewno się zwiększy – tutaj dojdzie tutaj do kataklizmu i wszyscy jesteśmy o tym przekonani, ponieważ nie udźwigniemy tego, nie mając tłumaczy, odpowiednich służb, czy obozów tymczasowych.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

PK

Ryszard Czarnecki, Marcin Krzyżanowski, Marek Budzisz, Maciej Kożuszek, Jacek Torbicz – Popołudnie WNET – 17.08.2021 r.

Popołudnia WNET można słuchać od poniedziałku do piątku w godzinach 17:00 – 19:00 na: www.wnet.fm oraz w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Białymstoku, Szczecinie i Łodzi. Zaprasza Łukasz Jankowski.

Goście „Popołudnia WNET”:

 Ryszard Czarnecki – europoseł PiS;

Marcin Krzyżanowski – dyplomata, były konsul RP w Kabulu;

Marek Budzisz – ekspert ds. wschodnich, członek Strategy & Future;

Maciej Kożuszek – dziennikarz tygodnika „Gazeta Polska”;

Jacek Torbicz – podróżnik, dziennikarz;

dr Krzysztof Jabłonka – historyk, prowadzący audycji „Gawęda historyczna” w Radiu WNET;

Tomasz Wybranowski – poeta, historyk literatury, dziennikarz, autor audycji „Studio Dublin” w Radiu WNET, Studio 37


Prowadzący: Łukasz Jankowski

Realizator:  Mateusz Jeżewski


Ryszard Czarnecki / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

 Ryszard Czarnecki komentuje sytuację w Afganistanie. Informuje, że napisał o tym do Gazety Polski Codziennie. Porównuje on tę sprawę do afery więzień CIA w Europie. Po ujawnieniu tych placówek Polska i szereg innych krajów zostało zostawionych na lodzie. „Waszyngton pokazuje, że sojusznicy Ameryki są dobrzy, dopóki jest takie widzimisię Białego Domu”- stwierdza nasz gość. Przypomina, że gdy Joe Biden pierwszy raz trafił do Białego Domu- jako wiceprezydent u boku Baracka Obamy- miał miejsce reset z Rosją. „Biden zrobił dobrze Rosjanom jeśli chodzi o Nord Stream”- stwierdza Czarnecki. Stwierdza, że wydarzenia w Afganistanie nie muszą oznaczać politycznego końca Joego Bidena. Ocenia, iż na wygranej talibów skorzystają Chiny.

Europoseł PiS uważa, że Amerykanie nie mają prawa krytykować Polski za nowelizację ustawy medialnej. Sami mają bowiem podobne przepisy. Odnosi się do wypowiedzi Ja’ira Lapida na temat naszego kraju. Zaznacza, że działania takie jak szefa izraelskiego MSZ będą się spotykać z reakcją.


Marcin Krzyżanowski kontynuuje temat zwycięstwa talibów. Przyznaje, że na razie talibowie zachowują się w zgodzie ze swymi deklaracjami. Ogłosili oni amnestię dla wszystkich pracujących dla dawnego rządu. Mówią o rządzie reprezentującym Afgańczyków i zgodzie na udział kobiet w życiu publicznym (choć w hidżabach). Były konsul RP w Kabulu wyjaśnia, że talibowie zdają sobie sprawę, iż ich kraj potrzebuje międzynarodowej pomocy humanitarnej. Z tego powodu liczą się z opinią zagranicy.

„Talibowie też są Afgańczykami. To była wojna domowa”- zauważa Krzyżanowski. Dodaje, iż koncepcja stworzenia armii afgańskiej w oparciu o wzorce amerykańskie była chybiona. Nie powinna się jednak rozsypać jak domek z kart po wycofaniu się US Army.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego krytycznie ocenia decyzję prezydenta Aszrafa Ghaniego, który uciekł z kraju. „Część społeczeństwa popiera talibów”- stwierdza. Nie jest to jednak większość, na co wskazują uchodźcy uciekający z kraju, a wcześnie z zajętych przez talibów prowincji do Kabulu.

„Talibowie nie są w stanie oprzeć całej gospodarki na handlu opium”- zaznacza gość Popołudnia WNET. Afganistan potrzebuje zagranicznych inwestycji. Bez nich kraj może upaść, a nawet głodować. Krzyżanowski tłumaczy, że Afganistan ma złoża naturalne, jednak do ich wydobycia potrzeba inwestycji w infrastrukturę. Mówi, że można rozmawiać na temat relacji z Afganistanem.


Marek Budzisz / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Marek Budzisz wskazuje, że Moskwa z nieukrywaną satysfakcją przyjmuje przebieg amerykańskiego wyjścia z Afganistanu. Cieszy ich porażka prestiżowa Waszyngtonu. Jednocześnie jednak Kreml zdaje sobie sprawę, że obecność Amerykanów w Afganistanie stabilizowała sytuację w regionie. Dojście do władzy talibów w Afganistanie może niekorzystnie oddziaływać na sąsiadujące z Rosją Kirgistan i Tadżykistan.

Ekspert ds. obszarów postsowieckich wskazuje na wypowiedź prezydenta Bidena, który zaznaczył, iż z dalszej obecności Amerykanów w Afganistanie cieszyliby się Chińczycy i Rosjanie. Według amerykańskiego prezydenta Stany Zjednoczone muszą się skupić na swych głównych zadaniach. Budzisz stwierdza, że polityka amerykańska będzie teraz ostrożniejsza i bardziej skupiona na Azji. Sojusznicy USA będą musieli w większym stopniu wziąć własną obronę na siebie, a tam, gdzie nie będą mogli tego zrobić, pogodzić się z koniecznością ustępstw.

To, co stało się w Afganistanie jest znakiem osłabienia amerykańskiego imperium. Może to zniechęcać państwa ASEAN do zacieśniania współpracy z Waszyngtonem, który rywalizuje w Azji i na Pacyfiku z Chinami.

„Z pewnością talibowie cieszą się poparciem Pakistanu i pozycja Pakistanu ulegnie wzmocnieniu”- zaznacza członek Strategy & Future. Zauważa, że Chińczycy mają powody, aby układać się z talibami. Mogą się oni obawiać wpływu Talibanu na Sinciang.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego zwraca uwagę, że Al-Kaidę, ISIS i Taliban łączy wspólnota ideowa. Wielu dżihadystów pochodzi ze Środkowego Wschodu.


Tomasz Wybranowski w „Historii jednej piosenki” o Historii jednej znajomości Czerwonych Gitar i debiutanckiej płycie Myslowitz, na której piosenka ta się pojawiła.


Maciej Kożuszek / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

„Nie ma żadnych szans, żeby Joe Biden wyszedł bez szwanku”- ocenia Maciej Kożuszek komentując odbiór wydarzeń w Afganistanie przez Amerykanów. Wyjaśnia, że amerykański prezydent chciał, aby 11 września do USA wrócił z Afganistanu ostatni amerykański żołnierz. Był on ostrzegany przez doradców z Departamentu Obrony, że może dojść do tego, co się właśnie wydarzyło.

Pojawiają się takie pytania, jak te „Dlaczego ewakuowano bazę w Wagram, która byłaby idealnym punktem do projekcji siły?”. Kożuszek zauważa, że chyba tylko polskie liberalne media bronią jeszcze Joego Bidena. Zauważa, że Biden już teraz mówi w kontekście wyjścia żołnierzy z Afganistanu, iż nie chciał tego zostawić swemu następcy. Dziennikarz Gazety Polskiej przypomina, że Biden miał dziwne pomysły, jeszcze jako wiceprezydent. Proponował on wówczas podzielenie Iraku na trzy państwa.

„Wskaźniki poparcia Joe Bidena nie są tak mocne”- dodaje nasz gość. Zauważa, że Republikanie będą wykorzystywać słowa Bidena, który obiecywał, iż nie powtórzą się sceny z Sajgonu. Opozycja będzie przekonywać, iż niekompetencja demokratycznego prezydenta rozciąga się na inne dziedziny.


Afganistan/Pixabay

Jacek Torbicz opowiada o swoich podróżach po Afganistanie. Zauważa, że jest to kraj bardzo zróżnicowany. Jego kręgosłupem jest masyw Hindukuszu. Tereny te są bardzo suche. Podróżnik zauważa, że Pasztunami kieruje nie tylko islam, ale także własny kodeks honorowy. Nie wydali oni Bin Ladena Amerykanom kierowani zasadą gościnności.

Torbicz wskazuje, że powstałe po obaleniu talibów państwo było bardzo skorumpowane. „Ludzie z tym państwem związani byli postrzegani przez wielu Afgańczyków jako zdrajcy”- zaznacza. Część ludzi tęskniła do władzy talibów. Nasz gość współczuje kobietom, które zdążyły zakosztować zachodniej wolności, a teraz znajdą się pod władzą talibów.

„Afganistan jeszcze do lat 70. był wspaniałym krajem, pełnym wolności”- zaznacza. Sytuację tę zmieniła wojna z Sowietami, a później interwencja amerykańska. Gość Popołudnia WNET wskazuje na powszechne uzbrojenie Pasztunów. Stwierdza, że mieszkańcy Afganistanu żyją z produkcji narkotyków. Przez Uzbekistan i Tadżykistan transportowane są one do Europy.

„Talibowie to ruch, który powstał w latach 90. koło Kandaharu” mówi rozmówca Łukasza Jankowskiego. Zauważa, że w kraju panował wówczas chaos. Sprawę w swoje ręce wzięli uczniowie lokalnej szkoły koranicznej. Zdaniem Torbicza o sukcesie talibów zadecydowało poparcie prostych, biednych ludzi. Poza stolicą kraju Afganistan jest krajem małych miejscowości. Zauważa, że wojsko afgańskie, zamiast walczyć, wolało paktować z talibami i uciekać za granicę. Dodaje, iż talibowie dużo wcześniej bezproblemowo obsadzili granice z innymi krajami. Ocenia, że „ta scena z niesławną ucieczką Amerykanów będzie się za nimi ciągnęła”.


Dr Krzysztof Jabłonka o sierpniowych rocznicach: bitwy pod Kannami 2 sierpnia, urodzin Napoleona 15 sierpnia i bitwy pod Zadwórzem 17 sierpnia. Zauważa, że choć Korsykanin był człowiekiem oświecenia to jednocześnie nie zerwał z wiarą. Został pochowany po katolicku. Historyk opowiada także o księciu Józefie Poniatowskim, którego Kozacy uważali za swojego. Dr Jabłonka sądzi, że gdyby Napoleon nie przegrał, to zostałby zapamiętany tak jak Stalin, czy Hitler.

Witold Kołodziejski: W 2015 roku kontrolę nad wartym miliardy TVN przejęła spółka zarejestrowana na lotnisku w Holandii

Gość „Kuriera w samo południe” Witold Kołodziejski – przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji komentuje spór wokół lex TVN.

Poprawki do Ustawa o radiofonii i telewizji wzbudzająca w ostatnim czasie liczne i skrajne emocje, dlatego Tomasz Wybranowski zaprosił do programu Witolda Kołodziejskiego, przewodniczącego KRRiTV. Co ciekawe, wspomniana ustawa nie czyni zagrożenia dla stacji TVN, jak się to powszechnie powtarza się w mediach komercyjnych stojących w kontrze do obozu obecnej władzy. Ustawa Lex TVN utrudnia jedynie nadawanie jednego z programów satelitarnych – TVN24, który może być bez najmniejszego problemu nadawany w oparciu o inną licencję.

Rzeczywiście sprawa dotyczy to jednego z programów TVN-u: TVN24, ale programu satelitarnego. Programu który stosunkowo łatwo wykonywać na różnych koncesjach. Niekoniecznie polskich i tak na prawdę, ciężko się przebić z informacją, że w najmniejszym stopniu dotyczy to właśnie TVN24 – mówi Witold Kołodziejski.

Wprowadzana nowelizacja nie stanowi zatem zamachu na wolność słowa, ale jest próbą uporządkowania i doprecyzowania przepisów które obowiązują w Polsce od 1992 roku. W myśl tych przepisów koncesja udzielana jest nadawcom polskim, w przypadku gdy jest udział zagraniczny nie może być on większy niż 49%.

W 2004 roku wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej dodano rozwiązanie wymagane przez rynek europejski. Ograniczenie to nie stosuje się do spółek z Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG), ponieważ spółki europejskie mają być traktowane tak jak spółki polskie.

Z czasem zaczęto nadinterpretować ten przepis ustawowy twierdząc, że skoro europejskich spółek to nie obejmuje, to znaczy, że europejskie spółki mają pełną dowolność dysponowania swoimi udziałami.I tak na prawdę rynek otwiera się w kompletnie niekontrolowany sposób – mówi przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

Spowodowało to, że kupno udziałów następowało z pominięciem krajowego regulatora od spraw mediów. Przez to każdy kto tylko chciał mógł kupić takie udziały za pośrednictwem jakiejś spółki zarejestrowanej w Europejskim Obszarze Gospodarczym. Efektem była kuriozalna sytuacja, gdzie w 2015 roku kontrolę nad miliardowym przedsiębiorstwem przejęła spółka zarejestrowana na lotnisku.

Tak się stało w 2015 roku, spółka która jest spółką całkowicie fasadową, zarejestrowaną na lotnisku w Holandii. Gdzie czynsz kosztuje 99 euro, nagle kontroluje, niby kontroluje, przedsiębiorstwo warte 2 albo 3 miliardy dolarów – informuje gość „Kuriera w samo południe”.

Sytuacja wymaga doprecyzowania. Wirold Kołodziejski powiedział Tomaszowi Wybranowskiemu na naszej antenie, że KRRiT proponowało, by wyłączyć z zapisów ustawy (i od tych ograniczeń) programy satelitarne i kablowe, ponieważ dużo łatwiej jest uzyskać koncesję na te programy.

Natomiast programy naziemne, gdzie jest ograniczona liczba koncesji, spowodowana ograniczonymi zasobami częstotliwości przepisy mają zastosowanie. Ustawa ma zostać poprawiona w senacie. Niepokojące słowa płyną natomiast ze Stanów Zjednoczonych, które stosują podwójne standardy dotyczące wolności słowa.

Umowa polsko-amerykańska, ten traktat handlowy z 1994 roku był podpisywany z pewnymi wyjątkami. Aneks 4 mówi, że wyjątkiem we wzajemnych relacjach jest np. próba nadawania sygnału telewizyjnego i radiowego. i ten wyjątek już od 1994 roku istniał – tłumaczy Witold Kołodziejski.

Uderzający jest duży brak symetrii między stronami. Od analiz i woli Federalnej Komisji Łączności (FCC) w Stanach zależy, czy zostaną wydane koncesje dla mediów posiadających większy kapitał zagraniczny od przewidywanego w przepisach. Z drugiej strony żąda się od Polski bezwarunkowego otwarcia na wszystkie ryki medialne w imię rzekomej „dobrej współpracy”. Przewidywane jest wprowadzenie poprawek do ustawy medialnej w senacie. Przewodniczącego martwi jednak poprawka, która mówi, że członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji powołuje: sejm, senat lub prezydent. Jego zdaniem, takie rozwiązanie może być niekonstytucyjne, gdyż prezydent może stracić władzę nad powoływaniem członków a także prowadzić do nadużyć.

J.L.[related id=149666 side=right]

Witold Repetowicz: Pozostaje kwestią otwartą, czy Afganistan znowu stanie się zagrożeniem terrorystycznym

Gość „Kuriera w samo południe” Witold Repetowicz – dziennikarz, korespondent wojenny, komentuje obecną sytuację w Afganistanie.

Talibowie przejęli władzę w Afganistanie. Tym samym Islamskie Państwo Afganistanu przestało istnieć. Rebelianci przejęli władzę w Kabulu. O dramatycznych wydarzeniach w Afganistanie Tomasz Wybranowski rozmawia z dziennikarzem i korespondentem wojennym Witoldem Repetowiczem.

Praktycznie wszystko się rozsypało jak domek z kart – mówi Witold Repetowicz.

[related id=152074 side=right] Korespondent zwraca uwagę, że były dwa cele interwencji w Afganistanie: zlikwidowanie przyczółku terrorystów i budowa nowego Afganistanu, która była jedynie celem wtórnym. Konieczna wydaje się refleksja nad sztucznym wprowadzaniem demokracji w takich plemiennych państwach jak Afganistan. Natomiast problem terroryzmu nie został jednoznacznie rozwiązany.

To jest jeszcze kwestia otwarta, czy Afganistan znowu stanie się zagrożeniem terrorystycznym czy nie – komentuje gość „Kuriera w samo południe”.

Ze strony Talibów w lutym 2020 padły zapewnienia, że Afganistan nie będzie wspierał terroryzmu. Jednak talibowie nadal nie zerwali relacji z Al-Kaidą. Aktywnych pozostaje wiele organizacji terrorystycznych na terenie kraju.

To jest też taka kwestia otwarta, komu oni będą bardziej zagrażać. Czy będą bardziej zagrażać zachodowi i Stanom Zjednoczonym. Czy też bardziej bliskiemu wrogowi czyli np. Chinom, Rosji czy Iranowi

Do tej pory Talibów z Iranem łączyła niechęć do USA, jednak ich stosunki nigdy nie były pozytywne. Obecnie gdy zabrakło wspólnego wroga, nie wykluczone, że dawny konflikt odżyje.

Talibowie są sunnitami, którzy w latach 90., kiedy poprzednio rządzili, mieli bardzo złe relacje z Iranem.

Stosunki Talibów z Chinami są również napięte. Pomimo sojuszu Chin z Pakistanem – bliskim współpracownikiem rebeliantów. Wojna domowa w Afganistanie może się skończyć lub za sprawą działań obcych mocarstw, wejść w nową fazę. W interesie większych graczy jak USA, Rosja czy Pakistan jest jednak rozgrywanie swoich potyczek za pomocą eksportu terrorystów z Afganistanu na wrogie tereny. Kluczowa może okazać się w tym wypadku dyplomacja.[related id=152079 side=right]

J.L.

Tomasz Wybranowski: Izrael traktuje Polskę jak państwo lenne. Odzyskiwanie mienia pożydowskiego nie zostało zablokowane

W ramach „Kuriera w samo południe” Tomasz Wybranowski w swoim felietonie analizuje bieżącą, napiętą sytuację między Polską a Izraelem po uchwaleniu nowelizacji dotyczącej m.in. restytucji mienia.

W dniu 24 czerwca sejm uchwalił nowelizację kodeksu postępowania administracyjnego, która nawiązuje również do zagadnienia restytucji mienia. Ustawę tą poparła zdecydowana większość obecnych na głosowaniu posłów – 309, w stosunku do braku głosów przeciwnych temu rozwiązaniu oraz 120 powstrzymujących się od zabrania głosu. Nowelizacja zakłada m.in. brak możliwości odwołania się od decyzji administracyjnych po upływie 30 lat, co wywołało oburzenie w Izraelu.

Zgodnie z nowelizacją postępowania systemu administracyjnego po upływie 30 lat od wydania decyzji administracyjnej niemożliwe będzie postępowanie w celu jej zakwestionowania. Ustawa wywołała oburzenie ze strony Izraela a MSZ Izraela nazwał nowe prawo niemoralnym i uniemożliwiającym zwrot mienia żydowskiego lub ubiegania się o rekompensatę.

Tomasz Wybranowski podkreśla, że wypowiedzi utrzymane w tym tonie przedstawiają zakrzywiony obraz zarówno Rzeczpospolitej, jak i całej sytuacji – możliwość odzyskiwania mienia pożydowskiego nie została – jak przedstawia to Izrael – całkowicie uniemożliwiona.

Odzyskiwanie mienia pożydowskiego nie zostało zablokowane, ale jest to możliwe w sytuacji, gdy pojawią się prawdziwi spadkobiercy.

Redaktor dostrzega konsekwencję – i jednocześnie pewne niebezpieczeństwo – w działaniach Izraela mających na celu przedstawienie Polski jako kraju forsującego antysemickie prawo.

Wyraźnie widać, że Polska przez Izrael traktowana jest jako państwo lenne i zależne od szantażu Holocaustem, ale z pominięciem polskich ofiar i zniszczeń II wojny światowej.

Bez problemu można doszukać się merytorycznych podstaw prawnych sugerujących, że postawa Izraela może być zbyt roszczeniowa.

Nigdzie na świecie nie ma prawa mówiącego, że mienie bezspadkowe ma zostać wydane jakiemuś narodowi albo jakiejś grupie religijnej – wszędzie przechodzi to na skarb państwa.

Zasadnym jest więc zadać pytania o sens opierania polityki wewnętrznej i zewnętrznej Izraela głównie na temacie II wojny światowej oraz postawie roszczeniowej w stosunku do Polski, przedstawiając jej zakrzywiony historycznie obraz.

W Izraelu żyło wiele polskich Żydów, czyli Polaków. A może nasze władze powinny zażądać wypłaty ich bezspadkowego mienia, tak symetrycznie? Ciekawe co wtedy odpowiedziałoby MSZ Izraela.

Zapraszamy do wysłuchania całego felietonu!

PK

Studio Dublin – 13 sierpnia 2021 – Bogdan Feręc, Jakub Grabiasz

Piątkowy poranek w sieci Radia WNET należy do Studia Dublin, w którym informacje, przegląd wydarzeń tygodnia i rozmowy. Nie brak dobrej muzyki i ciekawostek z Irlandii. Zaprasza Tomasz Wybranowski.

W gronie gości:

  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com, Studio 37
  • Jakub Grabiasz –  sportowy korespondent Studia Dublin

Prowadzenie i scenariusz: Tomasz Wybranowski

Redaktor wydania: Tomasz Wybranowski

Współpraca: Katarzyna Sudak i Bogdan Feręc

Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek

Wydawca techniczny: Aleksander Popielarz

Realizatorzy: Miłosz Duda (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin).

W piątkowym Studiu Dublin łączyliśmy się tradycyjnie z Bogdanem Feręcem, szefem najważniejszego portalu irlandzkiej Polonii – Polska-IE.com.

W Irlandii minister sprawiedliwości nie będzie mógł używać prawa weta względem zwolnień warunkowych. Bogdan Feręc wskazuje, że dotąd minister szeroko korzystał ze swoich uprawnień do zablokowania decyzji komisji ds. zwolnień warunkowych. Nie było od niej odwołania i o zwolnienie warunkowe możne się było ubiegać dopiero w kolejnej turze. Teraz od decyzji ministra będzie można się odwołać.

Tymczasem szesnaście rodzin ludzi zmarłych po podaniu szczepionki złożyło pozwy do sądów o odszkodowanie.

Chodzi głównie o osoby zmarłe w domach opieki. Rodziny pragną udowodnić, że szczepionki mają niepożądane działania.  Jednym z argumentów używanych przez system opieki zdrowotnej będzie zapewne dobrowolność szczepień.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Bogdanem Feręcem:

W okienku sportowym „Studia Dublin” Jakub Grabiasz wspomina niedawne igrzyska.

Jakub Grabiasz, redaktor sportowy Studia Dublin. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37.

Ocenia, że był to bardzo dobry występ irlandzkiej reprezentacji. Jak na wielkość kraju osiągnęli dobry wynik. Odnieśli sukcesy w boksie, lekkoatletyce i golfie. W sierpniu szykują się wielkie finały GAA.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Jakubem Grabiaszem:

Prof. Elżbieta Wtorkowska, Mateusz Sebastianik, Ewa Starosta, Martyna Neweluk – Popołudnie WNET – 10.08.2021 r.

Popołudnia WNET można słuchać od poniedziałku do piątku w godzinach 17:00 – 19:00 na: www.wnet.fm oraz w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Białymstoku, Szczecinie i Łodzi. Zaprasza Adrian Kowarzyk.

Goście „Popołudnia WNET”:

Mateusz Sebastianik – kustosz Muzeum Mydła i Historii Brudu w Bydgoszczy;

Ewa Starosta – dziennikarka, SDP;

Prof. Dr Hab. Elżbieta Wtorkowska – Prorektor Szkoły Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy;

dr Krzysztof Jabłonka – historyk, prowadzący audycji „Gawęda historyczna” w Radiu WNET;

Jarosław Nawrocki – właściciel sklepu z płytami winylowymi Nora Music;

Martyna Neweluk – dyrektor marketingu Muzeum Mydła i Historii Brudu, przewodnik po Bydgoszczy;

Sławomir Budzik – redaktor naczelny Radia Deon w Chicago;

Tomasz Wybranowski – poeta, historyk literatury, dziennikarz, autor audycji „Studio Dublin” w Radiu WNET, Studio 37


Prowadzący: Adrian Kowarzyk

Realizator:  Mateusz Jeżewski


Mateusz Sebastianik/ Foto. Radio WNET

Mateusz Sebastianik opowiada o Muzeum Mydła w Bydgoszczy, którego jest kustoszem. Przybliża dzieje mydła. Zdradza, że muzeum cieszy się dużym zainteresowaniem, więc warto zarezerwować sobie bilety wcześniej, jeśli chce się je odwiedzić.


Ewa Starosta wyjaśnia, o co chodzi w rozpracowywaniu „bydgoskiej ośmiornicy”. „Ośmiornica to skrót myślowy, bo chodzi o masę powiązań politycznych i biznesowych”- tłumaczy. Opowiada o braciach Mirosławie i Januszu Stajszczakach kontrolujących miejscowe media na początku transformacji. Utworzyli oni bank, żeby finansować swoje szemrane inwestycje. Jednym z udziałowców banku był Skarb Państwa reprezentowany przez miejscowego wojewodę. Tego ostatniego starano się zmarginalizować. Prasa atakowała wojewodę jako wroga rozwoju wolnej przedsiębiorczości.

Dziennikarka wspomina, że jej tygodnik został rozwiązany jako nierokujący zysków. Zauważa, że jako rzecznik wojewody musiała prostować fałszywe informacje, gdyż wszystkie media kłamały. Gość Popołudnia WNET wspomina powstanie Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Z KLD związani byli bracia Stajszczakowie. Po zmianie na stanowisku wojewody, przywróceni zostali ludzie usunięci przez poprzednika. Byli oni związani z braćmi. Nowy wojewoda podał Ewę Starostę do sądu. Wszystkie zarzuty zostały oddalone.


Prorektor Szkoły Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy zauważa, że choć uczelnia jest dość młoda, to jej osiągnięcia stawiają Bydgoszcz w czołówce. Wizytówką uczelni jest m.in. jazz. Prof. Dr Hab. Elżbieta Wtorkowska mówi o kadrze Szkoły Muzycznej. Podkreśla, że są to wybitni pedagodzy i artyści. Zdradza, że w najbardziej obleganych kierunkach przypada 10 chętnych na jedno miejsce. Gość Popołudnia WNET przyznaje, że w dłuższej perspektywie trudno sobie wyobrazić zdalne nauczanie muzyki, choć krótkotrwałe e-konsultacje są możliwe. Zdalnie prowadzone były tzw. lekcje mistrzowskie. „Dobrze się stało, że koncerty odbywają się na salach koncertowych”.

Prof. Wtorkowska mówi, że gdy Radio WNET zacznie nadawać z Bydgoszczy to będzie na jego antenie posłuchać koncertów Szkoły Muzycznej.


Jarosław Nawrocki opowiada o płytach winylowych, które sprzedaje w sklepie Nora Music. „Takich prawdziwych kolekcjonerów jest w Polsce kilku- kilkunastu”- stwierdza. Nasz gość zauważa, że błędnym pierwszym krokiem w słuchaniu winyli jest kupowanie nowego plastikowanego gramofonu z sieciówki. Lepiej kupić starszy gramofon, w porównywalnej cenie.


Chicagowska policja, 2014/ Foto. Scott L/CC BY-SA 2.0

Studio Chicago w Popołudniu WNET. Sławomir Budzik prezentuje materiał poświęcony zastrzelonej funkcjonariuszce chicagowskiej policji Elli French. Ciężko ranny jest jej służbowy partner, który walczy o życie w szpitalu.


Ratusz w Bydgoszczy/ Foto. Radio Wnet

„Bardzo dużo zmieniło się przez te ostatnie 10 lat, zdecydowanie na plus”- zaznacza Martyna Neweluk. Opowiada o bydgoskiej tkance miejskiej. Wskazuje, że miasto łączy w sobie wszystkie style XIX-wiecznej architektury. Stwierdza, że w Bydgoszczy jest ponad 40 mostów. Miasto leży nad dwiema rzekami- przede wszystkim nad Brdą, a obecnie także nad Wisłą. „Gwara bydgoska nie jest tak znana jak pobliska poznańska”- zauważa. W bydgoskiej gwarze łączą się polskie słowa z tymi zaczerpniętymi z niemieckiego.


Tomasz Wybranowski w Historii jednej piosenki o utworze „Moje Mantry” bydgoskiego zespołu Abraxas.


Krzysztof Jabłonka o przekazaniu Józefowi Piłsudskiemu władzy przez Radę Regencyjną Królestwa Polskiego i rozbrajaniu niemieckich żołnierzy.

Paweł Krasowski: Znaczenie Powstania jest tak duże, że wplata się ono w różne elementy naszego życia

Gościem Tomasza Wybranowskiego jest Paweł Krasowski organizator koncertów „Sonanto”, o których opowiada. Dzieli się także swoimi refleksjami na temat Powstania Warszawskiego.

Pomysłodawca wielu programów koncertowych „Sonanto” Paweł Krasowski jest człowiekiem głęboko związanym z Warszawą. 1 sierpnia jest dla niego szczególną datą, ponieważ artysta od urodzenia mieszka w stolicy. Przez dłuższy czas był związany z Wolą, gdzie w 1944 doszło do eksterminacji mieszkańców dzielnicy.

Mieszkałem w Warszawie (…) tuż koło miejsc, gdzie te dramatyczne wydarzenia się działy. Te wszystkie pomniki, mówiące o tym, że tu zastrzelono kilka tysięcy, tam kilkaset ludzi, ta hekatomba – było to coś, co towarzyszyło mi od dzieciństwa.

Paweł Krasowski uchyla również rąbka tajemnicy przed cyklem koncertów swojej grupy, które nawiązywać będą do Powstania Warszawskiego – opowiada o jednej z piosenek.

Mała dziewczynka z AK” to utwór niezwykle symboliczny, gdyż powstaje tuż po upadku powstania. Tworzą go dwaj powstańcy: Mirosław Jezierski i Jan Krzysztof Markowski – i dedykują wszystkim dziewczętom powstańczej stolicy.

Gość Tomasza Wybranowskiego podkreśla również znaczenie Powstania Warszawskiego oraz pamięci o nim dla obywateli Warszawy i Polski, a także dla twórczości jego grupy, dla której obecność powstańców na koncertach jest zaszczytem i dużym przeżyciem.

Znaczenie Powstania jest tak duże, że wplata się ono w różne elementy naszego życia. Mamy świadomość, że pokolenie powstańców już odchodzi, dlatego bardzo często staramy się za wszelką cenę wyrwać ich, żeby przybyli na nasze koncerty bo są to zawsze nasi goście honorowi na wydarzeniach, które organizujemy w Warszawie i nie tylko.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

PK

Powstanie Warszawskie. Z zamierzonych 3 dni, biorąc pod uwagę możliwości i zaopatrzenie w broń, powstańcy wytrzymali 63

Heinrich Himmler w jednym z listów do generałów niemieckich pisał, że „była to walka najbardziej zażarta spośród prowadzonych od początku wojny, równie ciężka jak walka uliczna o Stalingrad”.

Sebastian Szydłowski, Tomasz Wybranowski

1 sierpnia to dla mnie od zawsze ważna data. Album Lao Che, dwa sfatygowane tomy Kolumbów rocznik 20 Romana Bratnego, wreszcie gmach PAST-y, gdzie mieści się Radio WNET, przypominają mi zawsze o tym jednym z najbardziej dramatycznych zrywów w polskiej historii. To powstanie oszlifowało naszego polskiego ducha wieku XX.

Patrząc przez soczewki czasu na powstanie warszawskie, którego 77. rocznica przypada w tym roku, obrazy nasuwają się dwa. Z jednej strony była to przepiękna, choć straceńcza insurekcja głównie młodych ludzi, którzy podjęli rozpaczliwą walką o wolną Polskę. Patrząc z przeciwnej strony, widzimy tragiczny bilans powstania, który wielu historykom dyktuje niełatwe i kłopotliwe pytania o jego logikę i sens. Ale niezależnie od ocen celowości wybuchu powstania, nie ma – o tym jestem przekonany – nikogo, kto nie doceniałby tych zastępów młodych Polaków walczących z Niemcami tak długo, w tak trudnych do wyobrażenia warunkach. Wypada popaść w zadumę, pomilczeć i oddać hołd bohaterom.

Tutaj do wsyłuchania montaż melodii i wierszy poetów pokolenia Kolumbów ’20 (czyta Tomasz Wybranowski):

 

Warto pamiętać i przypomnieć sobie właśnie teraz profesora Normana Daviesa, który piętnaście lat temu opublikował zdumiewająco skrupulatną dysertację, która z dokumentalną precyzją opisała dzieje umęczonej, walczącej i dumnej Warszawy. Teza, a może bardziej pytanie, które stawia w książce profesor Davies, wprawia bowiem w coś więcej niż zakłopotanie naszych „stałych i nierdzewnych” aliantów: Anglików i Amerykanów.

Norman Davies, w przeciwieństwie na przykład do Piotra Zychowicza, autora „Obłędu ‘44”, nie pyta, dlaczego Powstańcy Warszawscy nie osiągnęli zamierzonych celów, ale przede wszystkim, dlaczego w ciągu dwóch miesięcy politycznych wahań i pustych rozmyślań zwycięscy sprzymierzeńcy nie zorganizowali pomocy dla Warszawy i jej walczących dzieci. – Tomasz Wybranowski.

„Żeby nie zajmować się samą wojną, urządzaliśmy sobie wieczory
artystyczne. Odbywały się, kiedy nie było żadnych wypadów ani nalotów, naturalnie przy wyłączonym świetle. To były bardzo przyjemne chwile. Śpiewaliśmy sobie pieśni lub przedwojenne piosenki wojskowe i harcerskie, deklamowaliśmy wiersze. Wierszy było dużo, ponieważ chłopcy „na gorąco” przekładali swoje przeżycia na poezję. To oni pisali najczęściej. Może byli bardziej wrażliwi, mocniej potrafili odczuć te chwile – to oni przecież byli z reguły na pierwszej linii”. Wspomnienie Cecylii Górskiej ps. Góra | Fot. Muzeum Powstania Warszawskiego

Krok ku wolności

Wieść o planowanym wybuchu powstania wywołała ogólne poruszenie. Dowódcy organizowali zbiórki swych oddziałów w konspiracyjnych lokalach. Przez okupowane miasto z narażeniem życia łączniczki przewoziły broń i rozkazy pisane na cienkich bibułach, które na wypadek rewizji można było dyskretnie zniszczyć.

Na kilka godzin przed planowanym rozpoczęciem walk na ulicach Warszawy zaczęły powiewać biało-czerwone flagi. Niektórzy szli na miejsce zbiórki w powstańczych opaskach na ramieniu, z niekompletnym ekwipunkiem wojskowym, często zdobytym na żołnierzach niemieckich podczas akcji dywersyjnych. Niewtajemniczeni mieszkańcy Warszawy, pełni obaw, ale z wielkim zaciekawieniem wyglądali z okien, poruszeni śpiewem i ogólnym zamieszaniem. Niemcy początkowo nie reagowali, w przekonaniu, że to tylko kolejna prowokacja. Tak naprawdę do końca nie zdawali sobie sprawy z sytuacji.

Komendant główny Armii Krajowej, gen. Tadeusz Komorowski ps. Bór, wyznaczył godzinę „W” na 17.00 dnia 1 sierpnia, choć pierwsze strzały padły na Żoliborzu w północnej części miasta już około godziny 13.00.

W potyczkach z patrolami i żandarmerią udało się w zasadzie zdobyć wyznaczone cele i trochę broni wraz z amunicją. Długo oczekiwany krok ku wolności nie został niestety wykonany równocześnie we wszystkich częściach miasta. Nawet rozkazy wojskowe nie były w stanie utrzymać w ryzach młodzieńczego zapału.

Za trzy dni w wolnej Warszawie…

Na prawie 35 000 zmobilizowanych żołnierzy Armii Krajowej tylko niespełna 10 000 posiadało jakąkolwiek broń. W arsenale poza zdobycznymi karabinami były również powstańczej produkcji karabiny „Błyskawica”, granaty i butelki z benzyną. W użyciu była również broń z czasów pierwszej wojny światowej, jak i broń sportowa. W miarę upływu czasu i rozwoju wydarzeń, sytuacja powstańców pod tym względem ulegała poprawie. Sami uczestnicy przyznali, że „o ile pierwszego sierpnia nie było czym walczyć, tak od połowy września nie było już komu chwytać za broń”.

Przez cały walk napływali nowi ochotnicy, ale bez doświadczenia i przygotowania wojskowego. Wreszcie wałczyła prawie cała Warszawa. Ale taka postawa doczekała się silnych represji. Niemcy odcięli gaz i prąd z wyjątkiem Powiśla, gdzie elektrownia długo pozostawała w rękach powstańców. Od końca sierpnia nasilił się ostrzał artyleryjski. W końcu doszło do masowych migracji z miasta, które w tamtym czasie zostało już zniszczone w siedemdziesięciu procentach.

Zasięg powstania warszawskiego | Fot. Wikipedia

Ostatnie trzy tygodnie powstania warszawskiego to bezustanna zmiana placówek, ewakuacja rannych i kierowanie wszystkich sił do Śródmieścia. A można tam się było dostać niemal wyłącznie kanałami.

3 października zaprzestano wszelkich działań zbrojnych. Z zamierzonych trzech dni, bo tyle tylko mogli walczyć, biorąc pod uwagę możliwości i zaopatrzenie w broń, powstańcy wytrzymali 63. Nie pomogły alianckie zrzuty, które w całości niemal trafiały w ręce Niemców. Nie pomogło również wsparcie 1 Pułku Piechoty 1 Armii Wojska Polskiego, które przybyło zbyt późno, po nieudanej przeprawie przez Wisłę.

Wszyscy uczestnicy powstania otrzymali status wojskowy i zostali przetransportowani do obozów jenieckich.

Skrajne opinie

Powstanie warszawskie było częścią planu „Burza”, przygotowanego przez Armię Krajową w okupowanej Warszawie. Akcja zbrojna miała być połączona z ujawnieniem się i rozpoczęciem oficjalnej działalności najwyższych struktur Polskiego Państwa Podziemnego. Głównym zamierzeniem zbrojnego wystąpienia nie była, jak można przypuszczać, chęć dania możliwości upustu emocjom ludności Warszawy obciążonej brzemieniem okupacji, lecz przede wszystkim próba ratowania powojennej suwerenności, a być może i niepodległości Polski.

Osiągnąć to można było poprzez odtworzenie w stolicy władz państwowych, które byłyby kontynuacją władz przedwojennych. Zryw miał więc mocne podstawy. Biorąc pod uwagę także fakt, że zbliżał się front i Armia Czerwona, podążając od lutego 1944 roku w kierunku zachodnim, odnosiła sukcesy militarne, począwszy od zimowej klęski wojsk niemieckich pod Stalingradem, wybór daty nie był przypadkowy.

Istotną rolą powstania warszawskiego było także zadanie ciężkich strat Niemcom. Erich von dem Bach-Zelewski, generał policji i SS w Generalnej Guberni, ocenił je na 17 tys. zabitych i 9 tys. rannych. Heinrich Himmler w jednym z listów do generałów niemieckich pisał, że „była to walka najbardziej zażarta spośród prowadzonych od początku wojny, równie ciężka jak walka uliczna o Stalingrad”.

Natomiast Jerzy Kirchmayer w publikacji dotyczącej powstania przedstawił je jako wielki symbol, pisząc: „Bohaterstwo, ofiarność i zaciętość powstańców są największym w naszej historii przejawem walki o wolność jako wartości wyższej niż życie ludzkie, kalectwo, wszystkie dobra materialne. Byłoby ciężkim błędem nie doceniać, a co gorsza odżegnywać się od takich wartości duchowych”.

Sceptycy i defetyści tego wydarzenia oskarżali i wciąż oskarżają (jak chociażby przywołany przeze mnie Piotr Zychowicz) dowództwo Armii Krajowej o głupotę, odpowiedzialność za zniszczenie miasta na skutek prowokacji wroga dysponującego większym potencjałem zbrojnym i za cierpienia ludności cywilnej. Wielu przyznaje defetystom rację, choć nader łatwo zauważyć jest i optymizm, i ducha walki w oczach młodych ludzi na archiwalnych zdjęciach z sierpnia 1944 roku.

Tak naprawdę powstanie zbrojne było tylko kwestią czasu od samego początku niemieckiej okupacji Warszawy. W obliczu wroga nawet małe dzieci nie wiedziały, co to strach. Powstanie warszawskie to czas, gdzie każdy był bratem i siostrą. Strach zamieniony został w przyjaźń, a silna wola wyparła kompromisy. Udowodniliśmy, czym dla Polki i Polaka jest wolność. Pomimo utraty materialnego dorobku kulturowego naszego narodu, ten jego element nie został naruszony.

 

                                Spotkanie z dumnym warszawiakiem

1 sierpnia przypomina mi także mojego starego przyjaciela Sebastiana Szydłowskiego, którego spotkałem na emigracji w Irlandii. Ten poeta, publicysta i dziennikarz, współpracujący m.in. z miesięcznikiem „Wyspa”, był i jest zafascynowany powstaniem, „miastem nieujarzmionym” i „straceńcami wolności”, jak mówił i pisał o powstańcach. Od czego trzeba zacząć, by poczuć ducha powstania warszawskiego? zapytałem go kiedyś.

– Przemierzyłem bojowe szlaki powstańców, czytając niezliczone publikacje wspomnień, pamiętnikowych zapisków, a także suche fakty w podręcznikach historii, leksykonach i książkach. Krok po kroku na tej podstawie odtwarzam plan sytuacyjny z dnia pierwszego sierpnia 1944 roku.

Do tego potrzebujesz mapy albo wielu map Warszawy z 1944 roku.

O tak! Na planie Warszawy wykałaczkami wbitymi w plastelinę oznaczam miejsca stacjonowania powstańców, nazwy batalionów wraz z miejscami zbiórek i stanem osobowym. W kolorze szarym, polnym oznaczam pozycje 9 Armii Niemieckiej. Niemalże z dokładnością do numeru domu przy ulicy.

Ale szlaków bojowych w pełni odtworzyć nie sposób. Czas, ludzkie zapominanie i przypadkowość architektoniczna po 1945 roku to wszystko utrudnia.

Przemijający czas, powojenna odbudowa i przebudowa miasta, w końcu zamieszanie i nieregularność walk powstańczych nie sprzyjają temu. Zawsze popadam w zadumę na warszawskim Czerniakowie, gdzie po 63 dniach wszystko się skończyło. Jednak Niemcy tego starcia nie wygrali! To żołnierze polskiego podziemia złożyli broń, mając w perspektywie bezsens dalszych walk.

Tomasz Wybranowski & Sebastian Szydłowski