Czy jako państwo potrafimy zarządzać własnymi zasobami, które powinny stanowić o naszej niepodległości?

W biznesie poprzez zasoby rozumiemy zasoby ludzkie (siła robocza) i rzeczowe (np. materiały, maszyny, środki finansowe). Zarządzanie nimi dzieli się na planowanie zasobów i ciągłe ich kontrolowanie.

Tomasz Nałęcz

Należałoby się zastanowić, co znaczy niepodległość i czy dziś spełniamy ten warunek jako naród? Czy jako państwo potrafimy zarządzać własnymi zasobami, które powinny stanowić o naszej niepodległości?

Zgodnie z ogólnie przyjętą definicją, niepodległość to niezależność państwa od formalnego i nieformalnego wpływu innych jednostek politycznych. Obecnie nie ma bezpośredniego formalnego wpływu innych państw. Ale druga część tej definicji jest już zagadnieniem bardzo złożonym, wymagającym głębokiej dyskusji politycznej i socjologicznej.

Na potrzeby tego artykułu należy skupić się na głównych aspektach związanych z niepodległością, a mianowicie niezależności zarządzania zasobami, co powinno być fundamentalnym celem każdego rządu. Na wstępie należy wyjaśnić, co należy rozumieć poprzez ‘zasoby’. Słowo to jednoznacznie kojarzy się ze środkami, towarami, bogactwami. Tak, zasoby powinny stanowić o bogactwie państwa poprzez jak najlepsze ich wykorzystanie na wielu płaszczyznach. Czy jako nacja potrafimy korzystać z naszych zasobów i przede wszystkim racjonalnie nimi zarządzać?

W biznesie najczęściej poprzez zasoby rozumiemy wszystkie zasoby ludzkie (siła robocza) i rzeczowe (np. materiały, maszyny, urządzenia i środki finansowe). Zarządzanie nimi dzieli się na planowanie zasobów oraz ciągłe ich kontrolowanie. (…)

Wydaje się, że słabo zarządzamy naszymi zasobami ludzkimi, co nie znaczy, że ich jakość jest słaba. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że ten potencjał jest bardzo wysoki, gdyż mimo wszystko Polska dokonała skoku cywilizacyjnego. (…)

Między 1995 a 2015 rokiem udział osób z wykształceniem wyższym w grupie wieku 25–64 lata wzrósł z 9,7% do 21% i znacznie przekracza średnią dla krajów OECD (11%). Nie przekłada się to jednak na poziom produktywności i innowacyjności. O nieumiejętności zarządzania kapitałem ludzkim świadczyć także może emigracja za pracą prawie 2 mln ludzi tuż po otwarciu granic Unii Europejskiej na wschód. (…)

Oprócz emigracji ekonomicznej dotykającej uboższe warstwy społeczeństwa, dużo bardziej niepokojący jest drenaż mózgów w obrębie grup, które powinny stanowić źródło nowych elit. Na szczęście w ostatnich latach widać poprawę sytuacji w postaci obniżających się wskaźników bezrobocia, ale mimo wszystko finalna konstatacja jest smutna. Nie potrafimy zarządzać kapitałem ludzkim i wzmacniać jego wartości, budując mocną klasę średnią. Wszystko dzieje się według starej zasady „jakoś to będzie”. (…)

Z kapitałem powiązane są podstawowe elementy krwiobiegu gospodarczego, czyli przedsiębiorstwa. To one stanowią podstawę rozwoju każdej gospodarki i decydują o prosperity państwa. O sytuacji polskiego kapitału powstało wiele publikacji.

Analizując wydarzenia z ostatnich trzech dekad i wyprzedaż polskiego majątku, można jednoznacznie stwierdzić, że w tym zakresie realizowano przemyślaną strategię. Zamiast wzmacniać i rozbudowywać najlepsze przedsiębiorstwa generujące rozwój rodzimego kapitału, rozsprzedano je.

Dziś są one ponownie nacjonalizowane, lecz wykup odbywa się za nieporównywalnie większe kwoty w stosunku do tych, za które je sprzedano. I w tym wypadku ważne jest poznanie długofalowej strategii. Niezależnie od wszystkiego należy stwierdzić, że po 30 latach niewiele z zasobów własności przemysłowej, handlowej czy finansowej stanowi własność rodzimego kapitału. Podobna sytuacja ma miejsce w Niemczech, gdzie ponad 60% własności należy do kapitału zagranicznego. To efekt planu Marshalla, a w Polsce – reformy Balcerowicza. Tu jednak podobieństwa się kończą, gdyż sytuacja obydwu gospodarek jest diametralnie różna. (…)

Zasoby środowiskowe nie będą nigdy nadrzędnym elementem działań strategicznych. Mimo to trzeba bacznie przyglądać się procesom zarządczym w dziedzinach środowiskowych, gdyż podejmowane w nich działania mogą w prosty sposób na dużą skalę blokować procesy inwestycyjne. Wystarczy tu wspomnieć nadmierną ilość lokalizacji obszarów Natura 2000 rozrzuconych po całym kraju. (…)

Paradoksalnie kopaliny coraz częściej przedstawiane są jako problem, a nie walor gospodarczy. Tymczasem to właśnie dzięki kopalinom przez wieki powstawały imperia i one stanowiły o ich bogactwie. Cesarstwo austro-węgierskie czerpało kapitał z handlu solą i innymi surowcami. Dostęp do surowców zbudował potęgę Hiszpanii i Portugalii w okresie wielkich odkryć geograficznych. (…)

Polskie zasoby kopalin są niedoceniane lub nie umiemy stworzyć odpowiedniej strategii ich wykorzystania. Wszyscy wiedzą o ogromnych pokładach węgla, który obecnie, w dobie dyktatu klimatycznego, jest mało atrakcyjnym paliwem. Informacje dotyczące „czarnego złota” podlegają manipulacjom, których podłoże stanowi walka gospodarcza. Jednakże węgiel nie jest jedynym surowcem występującym między Odrą a Bugiem. Polska jest stosunkowo bogatym surowcowo krajem na tle innych państw Europy, choć trudno porównywać nasze zasoby do potentatów światowych. Oczywiście samo posiadanie zasobów to tylko połowa sukcesu, gdyż dopiero możliwość ich opłacalnej eksploatacji stanowi o rzeczywistym potencjale surowcowym.

Na obszarze Polski oprócz węgla kamiennego i brunatnego występują także złoża rud metali (żelazo, miedź, cynk i ołów), surowce chemiczne (sole: kamienna i potasowa, fosforyty), energetyczne (ropa naftowa i gaz ziemny) oraz szereg innych, w tym metale ziem rzadkich (molibden, tytan, wanad). Polskie zasoby surowcowe zostały dość dokładnie rozpoznane po drugiej wojnie światowej i w tym okresie datuje się szereg największych odkryć surowcowych (złoża węgla kamiennego, miedź, siarka i inne).

Między bajki należy włożyć opowieści o potrzebie dalszego rozpoznania surowcowego. Dziś raczej powinniśmy mądrze korzystać z wiedzy już zebranej na przestrzeni ostatnich stu lat i prowadzić doszczegółowienie badań na obszarach perspektywicznych, szczególnie w zakresie surowców przyszłości.

Cały artykuł Tomasza Nałęcza pt. „Zarządzanie zasobami narodowymi. Szansa czy przekleństwo?” znajduje się na s. 8 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tomasza Nałęcza pt. „Zarządzanie zasobami narodowymi. Szansa czy przekleństwo?” na s. 8 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Stanowisko Zespołu Parlamentarnego ds. oceny projektu Polityki Surowcowej Państwa i jej skutków dla gospodarki

Polityka Surowcowa Państwa przy swoich szczytnych hasłach, czyli bardzo dobrze opracowanym pijarze – nie proponuje żadnych wartości dodanych dla społeczeństwa polskiego i rozwoju polskiej gospodarki.

Teresa Adamska, Tomasz Nałęcz, Zbigniew Tyneński

Dokument „Polityka Surowcowa Państwa. Projekt” (PSP), przygotowany przez pełnomocnika rządu ds. polityki surowcowej państwa (2017) nie spełnia podstawowych wymogów opracowania strategicznego. Powstał bez wcześniejszych analiz stanu początkowego w zakresie surowców mineralnych. Nie prezentuje wizji, jaka powinna przyświecać Polsce w rozwoju i realizacji zadań związanych z gospodarką surowcami mineralnymi. Jest zbiorem ogólnych i dość banalnych propozycji, niepoprzedzonych głęboką analizą tematyczną i nierozwiązujących kluczowych kwestii istotnych dla polskiej gospodarki i społeczeństwa. (…)

Brakuje wstępnej analizy dostępnych materiałów i przeprowadzenia wielopoziomowego zapotrzebowania gospodarki na surowce, co powinno poprzedzać i uzasadniać jakiekolwiek rekomendacje. (…)

Projekt PSP w sposób pomijalny odnosi się do ogromnego potencjału geotermalnego i geotermicznego Polski. Mimo haseł innowacyjności nie podnosi w ogóle priorytetu korzystania z technologii np. wewnątrzzłożowego bezemisyjnego procesowania węgla kamiennego i brunatnego, produkcji energii elektrycznej z ciepła ziemi, bez konieczności stosowania tzw. „dubletu”, czyli dwóch odwiertów geotermalnych. (…)

Projekt nie zakłada wprowadzenia jasnych i transparentnych procedur koncesyjnych, które równo traktowałyby wszystkich inwestorów i jednocześnie wymuszałyby respektowanie prawa przez urzędników wydłużających procedowanie wniosków. (…)

Projekt PSP nie obejmuje zupełnie ochrony polskich zasobów przed agresywną działalnością zagranicznych korporacji w Polsce. Twarde zapisy w tym zakresie są bezwzględnie konieczne. (…)

Wspominane w PSP rozwiązanie dotyczące obniżania ryzyka inwestycyjnego, określanego jako „udzielanie przez państwo pomocy poprzedzającej przedsięwzięcie”, jest co najmniej nieprecyzyjne i może rodzić wiele zachowań korupcyjnych poprzez preferowanie grup interesu. (…)

Żaden kraj w UE i poza nią nie definiuje służby geologicznej jako jedynego lub głównego narzędzia wdrażania polityki surowcowej. Przy szerokim spektrum zagadnień, które musi obejmować polityka surowcowa, służba geologiczna jest tylko jednym z podmiotów (słowo ‘narzędzie’ jest tutaj nie na miejscu i wskazuje na brak szacunku dla ludzi) wdrażających politykę surowcową (patrz: polityki surowcowe innych krajów UE).

Należy również wziąć pod uwagę dotychczasową działalność GGK prof. M.O. Jędryska w zakresie obowiązującego i wciąż nowelizowanego prawa g i g, uchwalonego przez Sejm w 2012 r. (prof. M.O. Jędrysek był autorem większości zapisów tego prawa, które tworzył w latach 2006–2007) i projektu ustawy o powołaniu Polskiej Służby Geologicznej z umundurowaną Strażą Geologiczną.

Niestety wiele do życzenia pozostawia też forma przeprowadzenia konsultacji publicznych, które według wielu opinii miały charakter tylko fasadowy i propagandowy, bez możliwości wypowiedzi środowisk krytycznie nastawionych do prezentowanych w dokumencie założeń.

Pominięto też wymaganą prawnie ścieżkę konsultacji publicznych. Towarzyszące projektowi PSP konferencje tzw. konsultacyjne, jak wynika z ich przebiegu, miały raczej charakter happeningów propagandowych, a nie konsultacji społecznych.

Projekt Polityka Surowcowa Państwa przy swoich szczytnych hasłach, filarach itd. – czyli bardzo dobrze opracowanym pijarze – nie proponuje żadnych wartości dodanych dla społeczeństwa polskiego i rozwoju polskiej gospodarki. Najważniejszym elementem PSP powinna być ochrona polskich zasobów. Od 2006 do 2015 r. władze polityczne i ośrodki decyzyjne w zakresie polityki udzielania koncesji na węglowodory, w tym na gaz łupkowy i kopaliny towarzyszące, usilnie starały się oddać kopaliny zagranicznym koncernom. Przekazywanie koncesji poszukiwawczo-wydobywczych podmiotom zagranicznym na dotychczasowych zasadach (bo w tym zakresie PSP nie zmienia nic), czyli symbolicznych opłatach koncesyjnych za jednostkę kopaliny, jest niedopuszczalne i powinno być natychmiast zatrzymane.

Opracowanie dokumentu tej rangi powinno być poprzedzone wielokryterialną analizą kosztów i korzyści społecznych, gospodarczych i środowiskowych, wykonaną przez niezależnych ekspertów, społecznie konsultowaną, z której wynikałby wariant optymalny – realizacyjny. Prawo geologiczne i górnicze, które wielokrotnie już zostało znowelizowane po 2012 r., jest obecnie nieczytelne, sprzeczne w wielu zapisach, zbyt obszerne. Nie nawiązuje w żadnym zapisie do faktu przynależności polskich zasobów do narodu, zgodnie z Konstytucją. Powinno być zdelegalizowane. W okresie przejściowym należy powrócić do prawa z 1994 r., które w całości implementowało zapisy dyrektyw UE. Nowe prawo powinno być tworzone poprzez rzeczywiste konsultacje społeczne, w których uczestniczyliby przedstawiciele wyłonieni oddolnie przez obywateli i samorządy.

Tymczasem główny inicjator i współtwórca regulacji w obecnym prawie geologicznym i górniczym (g i g), który zapoczątkował „rozdawnictwo” polskich kopalin w 2007 r., jest obecnie (ponownie) Głównym Geologiem Kraju i pomysłodawcą przyjęcia PSP wraz z jej prawnymi konsekwencjami.

Współpracujący z nim zespół autorski składa się głównie z urzędników ministerialnych oraz z przedstawicieli podmiotów żywo zainteresowanych intensyfikacją wydobywania lub pozyskiwania zasobów, podczas gdy, zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju, już na etapie wstępnym konieczny jest udział końcowych beneficjentów tej polityki, tj. obywateli.

W rzeczonym dokumencie brak jest oryginalnej myśli uwzględniającej specyfikę surowcową i geopolityczną naszego kraju. Sami jego autorzy przyznają, że zawiera ono tylko „koncepcję działań zmierzających do przygotowania polityki surowcowej Rzeczypospolitej oraz wytyczne odnośnie do metod rozpoznania obszarów wymagających w tej dziedzinie diagnozy i weryfikacji”. Projekt Polityki Surowcowej Polski nie spełnia wymogów dokumentu rangi strategicznej.

Artykuł został przygotowany na podstawie szerszego opracowania autorstwa Zespołu Parlamentarnego, stanowiącego ocenę Projektu Polityki Surowcowej Państwa.

Autorzy reprezentują Zespół Parlamentarny ds. Kopalni „Krupiński” i technologii podziemnego zgazowania węgla, Zespół nr 5 ds. oceny projektu Polityki Surowcowej Państwa i jej skutków dla gospodarki oraz nieuzasadnionego wstrzymania prac geologicznych dokumentujących złoża kopalin użytecznych.

Cały artykuł Teresy Adamskiej, Tomasza Nałęcza i Zbigniewa Tyneńskiego pt. „Ocena rządowego projektu Polityki Surowcowej Państwa” znajduje się na s. 17 marcowego „Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Teresy Adamskiej, Tomasza Nałęcza i Zbigniewa Tyneńskiego pt. „Ocena rządowego projektu Polityki Surowcowej Państwa” na s. 17 marcowego „Kuriera WNET”, nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Czy zastąpić Służbę Geologiczną – Agencją? Już raz popełniliśmy błąd, tworząc regulacje prawne dla gazu łupkowego

W 2016 r. Główny Geolog Kraju podjął się ambitnego zadania skonstruowania ustawy o Polskiej Służbie Geologicznej. Do dziś nie wiadomo, kto oprócz pomysłodawcy uczestniczył w stworzeniu tego dokumentu.

Tomasz Nałęcz

Wielokrotnie stajemy przed wyborem, jaki model działania jest optymalny. Takie dylematy pojawiają się praktycznie w każdej branży. Ścierają się różne poglądy, jednak dla dobra ogółu należy znaleźć rozwiązanie optymalne. Nie inaczej jest w środowisku geologicznym, gdzie w ostatnich miesiącach trwa ożywiona pseudodyskusja nad przewagą Agencji Geologicznej nad Służbą Geologiczną. Kto ma rację? Główny Geolog Kraju, narzucający środowisku swoje wizje, czy większość środowiska odrzucająca jego rewolucyjne pomysły? (…)

Szkoda, że dyskusja na temat służby geologicznej toczy się z pominięciem szeroko rozumianego środowiska geologicznego, a prezentowany przez media obraz ma zdecydowanie jednostronny charakter i w efekcie proponowane rozwiązania niekoniecznie przybierają rozsądny kierunek. (…)

Przypomnę krótko wydarzenia ostatnich lat, które doprowadziły do obecnej konfliktowej sytuacji. W 2016 r. Główny Geolog Kraju (GGK) minister Mariusz Jędrysek podjął się ambitnego zadania skonstruowania ustawy o Polskiej Służbie Geologicznej. Prace trwały kilka miesięcy, choć do dziś nie wiadomo, kto oprócz pomysłodawcy uczestniczył w stworzeniu tego dokumentu, co już samo w sobie jest znamienne. W efekcie na Polskim Kongresie Geologicznym we Wrocławiu we wrześniu 2016 r. przedstawiono dokument, który został mocno skrytykowany przez środowisko geologiczne kraju.

Niestety ekipa pana ministra nie poradziła sobie intelektualnie z – przyznajmy – trudnym zadaniem, wymagającym wiedzy geologicznej i prawnej, ale też doświadczenia międzynarodowego i znajomości zasad działania nowoczesnych służb na świecie. Powstał potworek, krytykowany mocno w mediach (m.in. w związku z pomysłem formacji zbrojnej działającej wewnątrz służby…), jednoznacznie odrzucony podczas konsultacji społecznych.

Przedstawiciele ministerstw nie zostawili na tym dokumencie suchej nitki, zgłaszając ponad 1000 poprawek. Ustawa o PSG nie znalazła uznania także w Centrum Legislacyjnym Rządu.

Ministerialna ekipa GGK szybko wyciągnęła wnioski z bolesnej lekcji, a ponieważ brak w niej osób znających się na praktycznej realizacji zadań geologicznych w Polsce i na świecie, postanowiono Służbę Geologiczną zastąpić nowym tworem, który nie ma odpowiednika na świecie. Sprytne posunięcie: nikt nie wie, jak taka agencja powinna funkcjonować, więc może nikt nie będzie o to pytał. W ten sposób, po niewielkich zmianach projektu o PSG, stworzono projekt ustawy o Polskiej Agencji Geologicznej. Powstaje pytanie: czy mając szereg dobrych i wręcz gotowych wzorców, musimy tworzyć własne, niestety kontrowersyjne i wątpliwe rozwiązania?

Bardzo sprytnym zabiegiem była również „podmiana” treści i nazwy procedowanej wcześniej ustawy o SG, a nie – wycofanie jej z legislacji i procedowanie nowej ustawy o PAG. Pozwoliło to na znaczne zredukowanie dalszych konsultacji społecznych.

Można powoływać się na nowe rozwiązania i odcinać od fiaska ustawy o Służbie Geologicznej, ale jak ktoś zapyta o konsultacje, to przecież już się odbyły. Makiaweliczne, ale skuteczne. Przynajmniej do czasu. (…)

Mimo zapewnień Rzecznika PIG, jak i samego GGK, którzy twierdzą, że ustawa o PAG oparta jest na najlepszych trendach światowych, trudno znaleźć przykład tworu, jaki zaproponowano w tej ustawie. Tylko raz, kilka lat temu przygotowując jako ekspert EuroGeoSurveys (EGS) raport dotyczący restrukturyzacji służby geologicznej na Ukrainie, spotkałem się z podobnym rozwiązaniem. Koledzy z Zachodu nie mogli zrozumieć, że w strukturach służby znalazły się jednocześnie instytuty naukowe, przedsiębiorstwa wykonawcze i wydobywcze oraz administracja geologiczna. Wystarczy spojrzeć na przedstawione przez zespół EGS rekomendacje zmian tego modelu, aby skonstatować, że rozwiązanie ukraińskie do wydajnych nie należy. Pierwszym argumentem, jaki pojawiał się w dyskusjach, był brak transparentnych procedur i preferowanie „swoich” przedsiębiorstw kosztem inwestorów zewnętrznych. Połączenie w jednym miejscu zadań państwa i biznesu powoduje, co słusznie zauważa prof. Jaworowski, naturalne podejrzenia o mechanizmy korupcyjne. Przykład ukraiński jest w tym zakresie bardzo wymowny.

Proponowana w ustawie o PAG nacjonalizacja działań operacyjnych jest niebezpieczna i może mieć bardzo negatywne skutki, szczególnie gdyby na czele PAG stanęła osoba kierująca się niskimi pobudkami. Prawo powinno eliminować takie możliwości, wprowadzając mechanizmy ochronne.

Rzecznik PIG Adam Kordas przekonuje, że model PAG został przygotowany na podstawie trendów światowych. Nie jestem pewien, czy o tych samych trendach myślimy i czy miał okazję się z nimi naprawdę zapoznać. Jak na głos w dyskusji, tekst ten ma podstawową wadę: brak konkretów. Ogólniki mogą na chwilę zwieść opinię publiczną, ale nie fachowca. Rzeczony artykuł jest ponadto aż w jednej trzeciej poświęcony sprawom wydobycia surowców z dna oceanów, a chyba nie muszę przypominać, że w naszych warunkach geograficznych nie powinno to być priorytetem służby geologicznej.

Dlatego też uprzejmie informuję, stawiając na szali moją kilkuletnią bliską współpracę z EuroGeoSurveys, że zaproponowany model służby geologicznej nie ma nic wspólnego z trendami obowiązującymi w wysoko rozwiniętych krajach, w każdym razie nie w zakresie geologii, i nie został nigdzie wdrożony, może poza wspomnianym rozwiązaniem ukraińskim.

Autor był dyrektorem PIG z którym był związany przez niemal 25 lat, piastując tam szereg stanowisk kierowniczych. Jest ekspertem w zakresie geologii środowiskowej, hydrogeologii i geoinformacji, członkiem międzynarodowych zespołów: EuroGeoSurveys, OneGeology, INSPIRE, ELGIP.

Cały artykuł Tomasza Nałęcza pt. „Mente et malleo po polsku, czyli czy warto zastąpić Służbę Geologiczną – Agencją Geologiczną?” znajduje się na s. 9 lipcowego „Kuriera WNET” nr 49/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tomasza Nałęcza pt. „Mente et malleo po polsku” na s. 9 lipcowego „Kuriera WNET” nr 49/2018, wnet.webbook.pl

Geotermia Plus – uzupełnienie pakietów prospołecznych Dobrej zmiany / Tomasz Nałęcz, „Śląski Kurier WNET” 42/2017

Popularność indywidualnych instalacji geotermalnych powinna znacząco wpłynąć na rozwój sektora małej i średniej przedsiębiorczości, co miałoby szczególne znaczenie w małych miejscowościach.

3Tomasz Nałęcz

Continue reading

Czy Atlantyk już zawsze sennie będą przemierzać statki handlowe? / Tomasz Nałęcz, „Wielkopolski Kurier WNET” 41/2017

Dla Europejczyków i Amerykanów Atlantyk to duże morze. Nikt nie pamięta, że niespełna 80 lat temu na tym akwenie toczyła się dramatyczna bitwa – jeden z punktów zwrotnych w II wojnie światowej.

Tomasz Nałęcz

Atlantyk – zapomniane pole walki o wpływy?

Obecnie większość Europejczyków i Amerykanów traktuje Atlantyk jako duże morze, które czasami trzeba przebyć w celach bezpośrednich spotkań biznesowych czy też turystycznych. W czasach pokoju szybko przyzwyczajamy się do dobrobytu i traktujemy zdobycze cywilizacji jako rzeczy naturalne, które się nam należą.

Trudno się dziwić, bo taka jest natura człowieka, szybko przyzwyczaja się do dobrego. Szybko też zapomina, że często te naturalne dziś dobra wymagały ogromnego wysiłku, aby je zdobyć.

W dzisiejszych czasach, w dobie rozwiniętych form telekomunikacji, coraz częściej bezpośrednie kontakty zastępują telekonferencje i praktycznie Atlantyk znika w ogóle z naszego pola widzenia. Sama podróż samolotem, jeżeli już musimy się przemieścić między kontynentami, zajmuje kilka godzin i generalnie nikt nie przejmuje się ogromną połacią wody, jaką przemierzamy. Podobnie jak w przypadku transportu pasażerskiego, wiele towarów przewożonych jest drogą powietrzną, lecz ciągle najtańszą formą przewozową jest transport morski i w skali globalnej obsługuje ponad 80% światowego handlu towarami. Odbywa się on na Atlantyku bezproblemowo i stanowi podstawę wymiany gospodarczej między obiema Amerykami i Europą.

Już nikt nie pamięta, że niespełna 80 lat temu na tym akwenie rozgrywała się dramatyczna bitwa, która była jednym z punktów zwrotnych w II wojnie światowej i zadecydowała o wygranej aliantów nad niemieckim faszyzmem.

Historyczna wojna o Atlantyk

Obydwie strony konfliktu w czasie II wojny światowej zdawały sobie sprawę, że panowanie na Atlantyku będzie miało kluczowe znaczenie dla wyników konfrontacji. Wycieńczeni walką z niemieckim najeźdźcą Europejczycy mieli świadomość, że droga morska pozwoli na zaopatrzenie przemysłu brytyjskiego w niezbędne surowce i urządzenia, a ludności w żywność i produkty niezbędne do normalnego życia. Na szczęcie dla aliantów, pomimo zmasowanych ataków U-bootów na konwoje zaopatrujące Wyspy Brytyjskie, żegluga między portami angielskimi a Ameryką i koloniami brytyjskimi nie została przerwana.

Walka na Atlantyku trwała praktycznie prze całą II wojnę światową, od 1939 do 1945 r. Epizodem, który de facto rozpoczął „Bitwę o Atlantyk”, było zatopienie brytyjskiego statku pasażerskiego „Athenia” przez niemiecki okręt podwodny U-30. „Wilcze stada”, jak nazywano niemieckie U-Booty, były szczególnie niebezpieczne i w początkowej fazie walk dziesiątkowały płynące z zaopatrzeniem konwoje. Okresem największych sukcesów niemieckich był rok 1942, w którym jednostki Kriegsmarine zatopiły 1172 statki o łącznym tonażu 6150340 BRT, tracąc przy tym zaledwie 87 okrętów podwodnych.

Na szczęście szala zwycięstwa przechyliła się na stronę aliantów i ostatecznie okręty bojowe ochraniające konwoje zniszczyły główne siły Kriegsmarine, w czym znacząco pomógł polski akcent w tej długotrwałej i wycieńczającej batalii. A mianowicie tajemnica budowy niemieckiej maszyny szyfrującej „Enigma” została złamana przez polskich naukowców, co znacząco przyczyniło się do wypracowania metody ustalania pozycji niemieckich łodzi podwodnych i ich niszczenia. W trakcie całej wojny zniszczono razem 784 niemieckie okręty podwodne. Niemcy oraz ich sojusznicy stracili w kampanii na Atlantyku ponad 1,8 tys. statków i okrętów, natomiast dysponujący większym potencjałem morskim alianci – ponad 4 tys.

Handel morski to też rozgrywka strategiczna

Dziś Bitwa o Atlantyk jest tylko koszmarnym wspomnieniem i ocean stanowi głównie międzykontynentalną arterię handlową. Droga morska jest podstawą przewozu surowców, które w czasach rosnącego uprzemysłowienia są niezbędne dla wyspecjalizowanych gospodarek europejskich. Miało to szczególne znaczenie w procesie odbudowy ze zgliszcz wojennych, ale także jest kluczowym elementem dzisiejszego dynamicznego rozwoju państw UE.

Jak ważny jest to fragment gospodarki światowej, wskazują wartości określające ten segment handlu. Całkowity poziom handlu towarami (obejmującego wywóz i przywóz) odnotowany w 2015 r. w odniesieniu do UE-28, Chin i Stanów Zjednoczonych był prawie jednakowy, przy czym w Stanach Zjednoczonych wyniósł 3 633 mld EUR, o 61 mld EUR więcej niż w Chinach i o 115 mld EUR powyżej poziomu zanotowanego dla UE-28 (uwaga: ostatnia wielkość nie obejmuje handlu wewnątrzunijnego).

Należy podkreślić, że w ciągu ostatniego wieku udział handlu morskiego w całkowitej wartości handlu światowego stale rósł. Łączna wartość towarowej wymiany EU – USA wyniosła w 2016 r. 609 979 mln EUR (Szwajcaria – USA 264 123 mln EUR). Ruch na trasie Ameryka – EU w 2007 r. wynosił 7,1 TEU (Twenty-foot Equivalent Unit), w tym 4,4 TEU z UE na kontynent amerykański.

Choć jasno widać, że transport na Atlantyku nie ma obecnie takiego znaczenia jak przed laty i jest prawie czterokrotnie mniejszy od najważniejszego szlaku kontenerowego na świecie, jakim jest trasa Azja-Europa (27,7 mln TEU), to jest istotnym elementem światowego krwiobiegu wymiany dóbr i towarów. W wymianie handlowej Unii Europejskiej 90% całkowitej masy przeładunków odbywa się przez porty morskie, z czego 40% dotyczy wymiany wewnętrznej UE. Wg danych z 2013 r. 74% sprzedawanych w EU towarów trafia do Azji, Afryki oraz obu Ameryk drogą morską. Wśród 20 największych portów świata w drugiej dziesiątce znajdują się trzy porty europejskie: Rotterdam, Hamburg, Antwerpia i jeden amerykański – Los Angeles. Generalnie towary z Europy trafiają do 340 portów Ameryki Płn. i 629 Ameryki Płd.

Czy dziś Atlantyk jest bezpieczny? Jakie są uwarunkowania geopolityczne tego oceanu, przez który przebiegają istotne dla gospodarki europejskiej i amerykańskiej szlaki komunikacyjne? Senna atmosfera nad Atlantykiem przemierzanym głównie przez tysiące statków handlowych może się zmienić.

Handel kwitnie. Nikt już nie myśli o Atlantyku jako o teatrze wojennym. Świadczy o tym zmniejszające się zainteresowanie tym akwenem ze strony wojska. Wystarczy spojrzeć na niewielką liczbę baz wojskowych USA rozlokowanych do nadzoru nad wodami tego oceanu:

  • Keflavik (Islandia) – główny węzeł dla NATO podczas zimnej wojny. Opuszczona w 2006 r.
  • Lajes (Azory) – portugalska baza utworzona w latach 30. XX w. W czasie II wojny światowej, w grudniu 1943 r., zawarto umowy określające warunki korzystania z bazy również przez inne kraje; została udostępniona m.in. wojskom brytyjskim i amerykańskim (ułatwienie przelotów między Afryką i Brazylią). Obecnie znajduje się tu nadal baza amerykańska, w której stacjonuje kilkuset żołnierzy United States Air Forces in Europe, wspomaganych przez portugalski personel cywilny.
  • Naval Station Norfolk (NAVSTA Norfolk) (NS Norfolk) – największa amerykańska, i prawdopodobnie na świecie, baza marynarki wojennej; położona na północny zachód od Norfolk w stanie Wirginia przy Zatoce Chesapeake.
  • Guantanamo Naval Station Guantanamo Bay (Kuba) – baza marynarki wojennej USA na terytorium dzierżawionym od rządu kubańskiego. Strategicznie położenie tego obiektu pozwala kontrolować obszar Morza Karaibskiego.
  • Naval Station Rota (Hiszpania) – baza marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych w hiszpańskiej Rocie, współużytkowana wraz z hiszpańską marynarką wojenną. W czasach zimnej wojny najbardziej strategiczna baza amerykańskiej marynarki wojennej – port macierzysty 16 Eskadry Okrętów Podwodnych, trzonu strategicznych sił jądrowych Floty Atlantyku.
  • Fort Allen (Puerto Rico) – baza pełniąca tylko rolę treningową.

Jak widać, ochrona tak dużego obszaru opiera się na zaledwie kilku bazach wojskowych. Patrząc na mapę i analizując ich położenie, na pierwszy rzut widzi się, że ochronie podlega głownie północna część Oceanu Atlantyckiego. Notabene słusznie, gdyż tamtędy odbywa się główna wymiana handlowa między Europą i Ameryką. Jednocześnie nietrudno wywnioskować, że w obecnej doktrynie wojskowej Atlantyk nie jest planowany jako teatr działań wojennych. Ale czy na pewno jest to podejście słuszne i nie zmieni się w ciągu najbliższej dekady?

Istnieją symptomy zachodzących powoli zmian. W opublikowanym w 2016 r. raporcie przygotowanym przez Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) pojawiają się sugestie, aby wojska amerykańskie wróciły do Keflavik i aby baza ta stała się domem dla samolotów rozpoznawczych Boeing P-8 Poseidon, tropiących rosyjskie łodzie podwodne. W tym samym dokumencie rozważa się wznowienie działania bazy wojskowej w Olafsvern w Norwegii. Co spowodowało zmianę strategii?

Cóż tam, panie, w polityce? Chińcyki trzymają się mocno!?

Aktualnie główną sceną geopolityczną jest Pacyfik, gdzie Stanom Zjednoczonym wyrósł, bo raczej należy tu użyć czasu przeszłego niż teraźniejszego, potężny rywal. Już dziś jak na dłoni widać rosnące napięcie między USA i Chinami oraz nabierającą tempa walkę o wpływy. Amerykański zwrot w stronę Pacyfiku jest bezsprzecznym sygnałem rosnącego napięcia, ale także świadczy to o zmianie całej dotychczasowej doktryny militarno-handlowej.

Kwestią czasu jest zderzenie potęg i trudno dziś jednoznacznie prognozować, czy zakończy się ono konfliktem zbrojnym, czy też wystarczą środki pokojowe. Na dzień dzisiejszy rozgrywka ma charakter polityczno-dyplomatyczny. Każda ze stron wzmacnia swoją pozycję wyjściową. Amerykanie niedawno zawarli Partnerstwo Transpacyficzne (TPP) jako odpowiedź na chińską inicjatywę CAFTA. W tle oczywiście trwają zbrojenia i przygotowania nowych strategii wojskowych na wypadek konfliktu.

Teoretycznie zaangażowanie wielkich mocarstw na Pacyfiku powinno dalej wzmacniać senną sytuację na Atlantyku z przemierzającymi go statkami handlowymi. Jednakże skupienie oczu całego świata na teatrze azjatyckim może, wbrew pozorom, mieć istotny wpływ na przyszłość Atlantyku. Świadczy o tym kilka wydarzeń, które może nie są przedmiotem tytułów prasowych, lecz połączone razem wydarzenia drugoplanowe mogą stworzyć masę krytyczną.

Należy tu zwrócić uwagę na działania podjęte przez Chińczyków w Nikaragui, gdzie powstaje nowy kanał łączący Pacyfik i Atlantyk. To wydarzenie może istotnie wpłynąć na równowagę na spokojnym do tej pory Atlantyku, będącym od dawien dawna terytorium przyporządkowanym do wpływów amerykańskich.

Kolejny incydent, który może przewartościować geopolitykę Atlantyku, to powołanie kilka lat temu organizacji BRICS, skupiającej Brazylię, Rosję, Indie, Chiny i RPA. Jest to jawne rzucenie rękawicy dotychczasowemu układowi sił na świecie. Szczególnie znaczące jest powołanie Banku Rozwoju BRICS z siedzibą w Szanghaju, którego celem jest finansowanie przedsięwzięć podejmowanych przez te kraje. Z punktu widzenia BRICS teatrem działań jest zarówno Pacyfik, jak i Atlantyk, co w przypadku tego drugiego szczególnie leży w interesie Brazylii i RPA. Współpraca w ramach BRICS może w najbliższej dekadzie znacząco zmienić układ sił na Atlantyku, gdyż destabilizacja lub też choćby zmiana obecnego status quo może też być na rękę Rosji, pozostającej od lat w defensywie. Czy zatem powrót na Islandię amerykańskich samolotów wojskowych należy traktować jako przypadek?

Atlantyk a sprawa polska

Pozornie kompletnie abstrakcyjna kwestia. Gdzie Rzym, a gdzie Krym? Polska nigdy nie była i, ze względu na swoje położenie geopolityczne, raczej nie będzie potęgą morską. Nie powiodła się polska rewolucja łupkowa i pewnie nie staniemy się drugim Kuwejtem, jak obiecywał kilka lat temu premier Tusk. Oznacza to, że nie będziemy na wielką skalę eksportować surowców.

Jednakże rozwijająca się gospodarka polska będzie potrzebować coraz więcej towarów importowanych, w tym surowców. Przez Atlantyk zmierzają do nas tankowce z gazem LNG, który ma stanowić jeden z priorytetów dywersyfikacji dostaw tego strategicznego paliwa. Patrząc w dłuższej perspektywie, sytuacja geopolityczna na Atlantyku powinna być bacznie obserwowana przez włodarzy w Warszawie i rozważana w planach długofalowej polityki.

Polski rząd, kupując działki na wydobycie surowców z głębin oceanów, zlokalizowane na środku Oceanu Atlantyckiego niedaleko równika, musi rozpatrywać nie tylko możliwości technologiczne wydobycia kopalin, ale także, a może przede wszystkim – bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo rozumiane jako ochrona sprzętu i ludzi, ale także transportu morskiego cennych minerałów. Czy kilka baz wojskowych ulokowanych wokół bezkresnego obszaru oceanicznego jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo przy zmianie układów geopolitycznych? Czy za kilka, kilkanaście lat Atlantyk ciągle będzie miejscem, które sennie przemierzają statki handlowe? Czy przypadkiem już dziś nie powstają koncepcje „powrotu” na Atlantyk?

Jest jeszcze jeden element, jaki decydenci powinni rozważyć, podejmując kosztowne kroki. Mocarstwowe zapędy zawsze wymagają skrupulatnego przygotowania. W przeciwnym razie brak znajomości uwarunkowań geopolitycznych, zarówno tych na poziomie globalnym, jak i lokalnym, może się skończyć spektakularną porażką, jak miliony dolarów utopione przez KGHM w złoża w Kongo.

Historia uczy i podaje przykłady. Należy o tym pamiętać, bo nawet ogromne koncerny amerykańskie poszukujące gazu łupkowego w Polsce rozbiły się o niewydolną machinę urzędniczą i niewiedzę… Ale to już temat na zupełnie inny artykuł.

Artykuł Tomasza Nałęcza pt. „Atlantyk – zapomniane pole walki o wpływy” znajduje się na s. 6 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 41/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tomasza Nałęcza pt. „Atlantyk – zapomniane pole walki o wpływy” na s. 6 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 41/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego