Dwunastokrotny mistrz świata w szybownictwie Sebastian Kawa: Z zawodu jestem ginekologiem, a szybownictwo to moje hobby

Lata się na wysokości 6-7 tys. m, gdzie temperatura, na każde tysiąc metrów, spada nawet o 10 stopni Celsjusza, a więc nawet gdy na ziemi jest +20, to na tej wysokości jest już -30 – powiedział Kawa.

Sebastian Kawa, 12-krotny mistrz świata w szybownictwie, był gościem Witolda Gadowskiego. Aktualny mistrz zdobył do tej pory 26 medali mistrzostw świata w szybownictwie, w tym 21 złotych.

– Zacząłem latać na górze Żar – powiedział. Tamtejsza szkoła lotników szybowcowych powstała już w 1936 roku. Dawniej szybowce były wystrzeliwane ze szczytów wzgórz, gór za pomocą lin gumowych. To tam szkolił słynny polski szybownik Franciszek Kępka, który również pochodził z Żywiecczyzny.

Sebastian Kawa najczęściej jednak przebywa poza granicami Polski na kolejnych zawodach szybowcowych, „a jest ich naprawdę dużo”.  Jak podkreśla, bardzo rzadko lata w Polsce, tylko czasami „wożę jakichś pasażerów”. Właśnie w sobotę powrócił z mistrzostw Europy rozgrywanych w Czechach.

– Jak zwykle złoty medal – powiedział, pytany, z jakim wynikiem powrócił z tych zawodów. Wyjaśnił, że zawody szybowcowe odbywają się głównie w dwóch kategoriach: akrobacjach i wyścigach, gdzie startujący pokonują od 200 do nawet 1000 kilometrów.

Sebastian Kawa przyznał, że sport szybowcowy może być niebezpieczny, przy czym zaznaczył, że poziom bezpieczeństwa zależy głównie od tego, czy ludzie w powietrzu zachowują określone procedury.

– Kiedyś szkoliło się duże grupy nastolatków i oni po szkoleniu świetnie sobie dawali radę – powiedział pilot. Przyznał, że potem z tych kilkudziesięcioosobowych grup na stałe w szybownictwie pozostawało kilka osób i to najczęściej byli dobrzy piloci.

– W tej chwili zmienił się niestety profil, bo zaczynają ludzie w starszym wieku, wtedy, kiedy ich stać i mają już wszystko uporządkowane w życiu. Najczęściej oni już nie dochodzą do takiego poziomu jak nastolatkowie i wówczas trzeba bardzo uważać, bo nie operują tak sprawnie szybowcem – powiedział Kawa. Podkreślił, że poziom bezpieczeństwa w szybownictwie wzrasta wraz z umiejętnościami pilota.

– Trudne sytuacje zdarzały mi się, ale nie takie, które zagrażałyby życiu, jak na przykład zagrożenie zderzenia się z kimś w powietrzu – powiedział Kawa. Przypomniał, że w szybownictwie pilot skazany jest na prądy powietrzne, a trasa wiedzie przez niedostępne terytoria, gdzie absolutnie nie można wylądować. Oznacza to, że „gdy się straci wysokość, to rzeczywiście robi się niebezpiecznie, i taka sytuacja, zwłaszcza jeżeli jest słaba pogoda, może trwać przez wiele godzin”. Jako przykład podał loty w Andach, nad wielkimi jeziorami w Finlandii czy nad dużymi kompleksami leśnymi.

– Po upadku zakładów ZDF w Bielsku Białej, które zostały utracone w momencie przemian ustrojowych, to z tych wielu z tych ludzi zostało drobnymi przedsiębiorcami, założyli firmy, m.in. firmę Avionic produkującą samoloty akrobacyjne ekstra 300. Natomiast „samoloty i szybowce Szteme są produkowane pod Bielskiem, a sprzedawane jako samoloty niemieckie”.
– Szybownictwo i latanie na paralotniach rozwija się w kierunku wożenia turystów, czym teraz szkoła na Żarze się głównie zajmuje – powiedział wielokrotny mistrz świata w szybownictwie.

– Z zawodu jestem ginekologiem położnikiem, a  szybownictwo to moje hobby – podkreślił. Aktualnie ze względu na napięty grafik i liczbę zawodów szybowcowych, w jakich bierze udział, nie pracuje w szpitalu i jednie wykonuje w warunkach ambulatoryjnych USG. Mówi, że „teraz jako zawodnik jestem w dobrej formie, a lekarzem mogę być jeszcze przez długi czas”.

– Ostatnio latałem w Krośnie, dlatego że właśnie tam powstał nowy szybowiec GP 14, który jest nową polską konstrukcją – powiedział Sebastian Kawa. W krośnieńskich zakładach PESZKE powstaje szybowiec klasy GP 14 Velo, który jest bardzo interesującą propozycją dla pilotów ze względu na walory użytkowe i możliwość startowania w czterech klasach: 13,5-metrowej, club, standard i 15-metrowej – w tej ostatniej klasie właśnie ostatnio wygrał mistrzostwa świata na Węgrzech.

Pytany o możliwości latania bez przerwy na szybowcach powiedział, że najdłuższy aktualnie rejestrowany przelot to trzy tysiące kilometrów jednego dnia, czyli „trzeba lecieć z prędkością 200 km/h bez silnika i paliwa, wykorzystując tylko możliwości, jakie daje przyroda”.

– Przeloty najdłuższe i najszybsze są wykonywane na tak zwanej fali – powiedział Kawa, wyjaśniając, że jest to zjawisko podobne do fali, która powstaje nad kamieniami w strumieniu. „Tak też rzecz się ma ze strumieniem powietrza nad wysokimi górami. Tak właśnie dziej się w Andach, które są ustawione prostopadle do najczęstszych w tamtym regionie wiatrów z zachodu”.

– Właśnie tam, w Andach, nad szczytami wykonuje się takie piękne przeloty – powiedział, zaznaczając, że największym problemem w tego typu lotach jest temperatura, bowiem szybowce nie mają ogrzewania.

– Lata się na wysokości sześciu-siedmiu tysięcy metrów, gdzie temperatura na każde tysiąc metrów spada nawet o 10 stopni Celsjusza, a więc nawet gdy na ziemi jest + 20, to na tej wysokości jest już minus 30 – tłumaczył Sebastian Kawa. Długość tego typu lotu limituje aparatura tlenowa, bowiem na tej wysokości powietrze jest już bardzo rozrzedzone.

– Powyżej czterech tysięcy metrów bez tlenu człowiek przestaje myśleć i jest to niebezpieczne. Najdłużej leciałem w takich warunkach przez 14 godzin z minutami i byłem bardzo zmęczony – wspomniał. Tamta przygoda mogła się skończyć źle, ponieważ musiał lądować na przygodnym lotnisku u stóp Andów w Argentynie, przy wietrze wiejącym 130 km/h.

MoRo

Sebastian Kawa to 12-krotny mistrz świata w szybownictwie, ma 44 lata, z zawodu jest ginekologiem położnikiem. Przed paru laty pracował jako ginekolog położnik w szpitalach w Bielsku-Białej i Żywcu. Teraz skupia się na szybownictwie. Jest mistrzem świata w szybownictwie i jednym z najlepszych pilotów szybowcowych na świecie. W 2014 roku jako pierwszy pilot szybowca przeleciał nad Himalajami.