Mateusz i Henryk Polaczykowie zawodowi kajakarze: Wszystkie przeciwności hartują ducha.

Mieszkający w Szczawnicy Bracia Polaczykowie zdradzają, jak „za kulisami” wygląda kajakarstwo i droga do osiągnięcia zawodowstwa w tej dziedzinie: Dużo krwi, łez, wyrzeczeń, ale warto.

Mateusz i Henryk Polaczykowie to bracia mieszkający w Szczawnicy, która słynie z kajakarstwa. Od pokoleń cała ich rodzina uprawia tę dyscyplinę sportową, a co więcej odnosi w niej wielkie sukcesy. Ojciec Polaczyków był również kajakarzem i zaszczepił tę pasję w swoich dzieciach.

Bracia wspominają Igrzyska Olimpijskie, w których uczestniczyli. Sami z przyczyn organizacyjnych nie mieli okazji brać udziału w pochodach sportowców otwierających Olimpiady, jednak ich brat Grzegorz, który był na Olimpiadzie w Atenach, przyznaje, że było to bardzo emocjonujące wydarzenie.

Polaczykowie przyznają, że kajakarstwo to bardzo wymagający sport, równie pod względem fizycznym, ale również finansowym.

Poza sercem i mięśniami trzeba mieć również zaplecze techniczne.

Obecnie coraz więcej ludzi interesuje się sportem, ruch stał się modny, przybywa również infrastruktury sportowej np. w Krakowie, został wybudowany tor kajakowy, a w Szczawnicy organizowane są zawody kajakarskie.

Mateusz i Henryk Polaczykowie podkreślają, że bardzo ważnym aspektem jest wsparcie Ministerstwa Sportu, a także samorządów terytorialnych.

Wsparcia potrzebują szczególnie kluby sportowe.

Kajakarstwo górskie, które uprawiają bracia Polaczykowie, wymaga od nich dobrego przygotowania fizycznego, dlatego podczas treningów dużo biegają i pływają, a także ćwiczą gimnastykę. Często istotną przeszkodą jest również pogoda, która nieraz utrudnia treningi. Osiągnięcie zawodowstwa jest bardzo czasochłonne.

Trzeba latami trenować. Małymi krokami do przodu.

Mateusz i Henryk Polaczykowie działają także jako popularyzatorzy sportu. W Krościenku nad Dunajcem organizowane są szkolenia kajakowe dla dzieci.

Najtrudniej jest zacząć, potem jest coraz łatwiej.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P./M.K.

Tomasz Hamerski: Sezonowość to nasz największy problem [WIDEO]

„My jesteśmy góralami, dla nas tożsamość regionalna jest rzeczą bardzo ważną”. Lokalna grupa działania „Gorce-Pieniny” stawia na rozwój partnerstwa terytorialnego.

Tomasz Hamerski mówi o partnerstwie terytorialnym, jakie rozwija Lokalna grupa działania „Gorce-Pieniny”. Jest ona stowarzyszeniem, które korzysta ze środków Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Jak mówi, „skupiamy przedstawicieli samorządu terytorialnego, przedsiębiorców, biznesmenów, organizacje pozarządowe oraz zwykłych mieszkańców, którzy starają się dbać o rozwój lokalny”. Organy te otrzymują środki finansowe na jak najlepszy rozwój regionu.

Grupa funkcjonuje na terenie 4 gmin: na terenie miasta i gminy Szczawnica, Krościenko nad Dunajcem, Ochotnica Dolna i gminy Czorsztyn.  Hamerski podkreśla, że na tych terenach żyje się głównie z turystyki, a największym problemem jest sezonowość.

Sezonowość turystów pociąga za sobą sezonowość dochodów.

Jak mówi, „staramy się zrobić wszystko, by ta sezonowość była jak najkrótsza. Najwięcej turystów przybywa do okolicy latem. Pojawiają się oni również zimą, kiedy jest śnieg, ale w mniejszej ilości. Właśnie w tych okresach, brakuje „rąk do pracy”, co jest kolejnym poważnym problemem tego regionu.

Podczas rozmowy, poruszony został również temat dotyczący upaństwowienia kolei linowych. Nasz gość podkreśla, że istotne jest, aby wróciły one w polskie „ręce”.

My jesteśmy góralami, dla nas tożsamość jest bardzo ważna.

Tomasz Hamerski przyznaje, że miały miejsce próby budowy wyciągu narciarskiego na terenie gminy Szczawnica, jednak „barierą nie do przeskoczenia”okazała się bliskość programu Natura 2000 i Pienińskiego Parku Narodowego.

Na koniec Hamerski ocenia rządowy program 500+. Jak sam przyznaje na podstawie własnych obserwacji, inicjatywa ta w zauważalny sposób, poprawiła standard życia Polskich rodzin.

Coraz więcej rodzin z dziećmi jeździ na wakacje.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P/M.K.

Salamon: Lecznicze właściwości wód szczawnickich znane są od ponad dwustu lat

Agnieszka Salamon opowiada o rodzajach i właściwościach wód, jakich można się napić w Szczawnicy Uzdrowisku.

Agnieszka Salamon opowiada o wodach, jakie oferują. W Szczawnicy Uzdrowisku jest 6 ujęć wód od najmniej zmineralizowanej Heleny do najbardziej Magdaleny. Ta ostatnia zawiera aż 27 tys. składników stałych w litrze wody.

Wszystkie wody szczawnickie używane są w leczeniu chorób dróg oddechowych […] Helena, najłagodniejsza, zawiera najwięcej związków żelaza. Jest polecana osobom z chorobami krwi, z anemią. Magdalena, bardzo stężona woda polecana w chorobach układu trawienia, przyśpiesza przemianę materii, pobudza kwasy żołądkowe.

Jak mówi rozmówczyni Łukasza Jankowskiego, lecznicze właściwości miejscowych wód znane były już w 1810 r., kiedy powstały dwa najstarsze ujęcia — Józefina i Stefan.

Nie jest tak, że jedna szklanka czyni cuda, kuracja pitna polega na tym, że pijemy tą samo wodą przez pół godziny przed posiłkiem, w stałej temperaturze przez miesiąc.

Dodaje, że woda bardzo wysokosodowa, nie jest zalecana dla ludzi z nadciśnieniem.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.