Nie da się zatrzeć pozytywnych wspomnień, które budzi w Polakach św. Jan Paweł II. To wszystko w ostatnich dniach odżyło – mówi dziennikarka tygodnika „Wprost”.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski/fot. Nina Nowakowska
Polscy biskupi przyjęli fałszywe założenie, że jakakolwiek krytyka św. Jana Pawła II jest atakiem na Kościół. Kult jednostki nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem – mówi duchowny.
Wyrzucanie papieża z polskiej historii również jest błędem. Nie możemy popadać ze skrajności w skrajność.
„Wobec abpa Dzięgi prowadzone jest postępowanie w sprawie krycia pedofilii”. Duchowny ormiański o błędzie Episkopatu ws. orędzia, przedwczesnej kanonizacji Jana Pawła II i o wolności do zgromadzeń.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski sądzi, iż kanonizacja Jana Pawła II była wykonana za szybko, ponieważ nie wyjaśniono wszystkich spraw, które są na ustach przeciwników papieża. Wskazuje, że sam papież-Polak wprowadził zasadę, aby nie zaczynać procesu beatyfikacyjnego wcześniej niż pięć lat po śmierci. To wymaganie jednak nie zostało zastosowane. Obecnie należy zbadać sprawę wiedzy Ojca Świętego na temat pedofilii w Kościele. Problemy pedofilii nie zostały rozwiązane ani za panowania Benedykta XVI, ani za Franciszka. Obecnie, jak mówi, pociągnięto farbą po fasadzie.
Pustoszeją seminaria duchowne, mało ludzi interesuje się Kościołem.
Ks. Isakowicz-Zaleski komentuje wygłoszenie orędzia przez abpa Andrzeja Dzięgi na Uroczystość Wszystkich Świętych. Przypomina, że na hierarcha jest oskarżony o tuszowanie pedofilii w diecezjach sandomierskiej i szczecińskiej.
Jego sytuacja jest niewyjaśniona, toczy się postępowanie.
Były uczestnik opozycji antykomunistycznej komentuje obecną sytuację związaną z Marszem Niepodległości. Wspomina, że jego pokolenie walczyło o wolność manifestowania.
Jedni chcą zakazać Marszy Niepodległości, inni marszów środowisk LGBT.
Duchowny nie jest za zakazywaniem żadnych marszy. Zaznacza, że podczas manifestacji powinno być przestrzegane prawo.
Moderator Generalny Ruchu Światło-Życie opowiada o dokonaniach założyciela oraz wpływie, jaki wywarł na mentalność wielu polskich katolików.
[related id=134931 side=right] Ksiądz Marek Sędek wspomina postać Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego. Wskazuje na jego duże zasługi dla rozwoju duszpasterstwa młodzieży w Polsce. Założony przez niego Ruch Światło-Życie za istotny element formacji przyjął rekolekcje wyjazdowe w małych grupach.
Warto pamiętać o staraniach ks. Blachnickiego na rzecz spopularyzowania Biblii i odnowy liturgii. […] Kolportując Pismo Święte, zmienił oblicze polskiej pobożności.
Pismo Święte było słabo znane z dwóch powodów: przez ograniczenia druku narzucone przez władze komunistyczne, oraz przedsoborową mentalność, zgodnie z którą teksty biblijne poznawano głównie w kościele.
Ponadto, duchowny już od lat 50., w związku z Wielką Nowenną przed tysiącleciem chrztu Polski, aktywnie działał na rzecz zredukowania problemu alkoholizmu w naszym kraju. W 1979 założył Krucjatę Wyzwolenia Człowieka.
Inicjatywa była realizacją wezwania św. Jana Pawła II, aby przeciwstawiać się „wszystkiemu, co uwłacza ludzkiej godności i poniża obyczaje zdrowego społeczeństwa”. [….] Swoim zasięgiem objęła i obejmuje setki tysięcy Polaków.
Jak wskazuje rozmówca Jaśminy Nowak, ks. Blachnicki w swoich działaniach wyraźnie wzorował się na św. Maksymilianie Marii Kolbe. Podobnie jak on, dostrzegał rolę środków masowego przekazu i ich potencjał ewangelizacyjny.
Horyzonty ks. Blachnickiego były tak szerokie, że również dzisiaj robiłby dużo więcej niż my i pokazywałby nam nowe obszary działania.
Kariera nosi w zanadrzu jakiś podstęp w wyprzedzaniu innych, element nieczystej gry, bezwzględność wobec rywali, a nade wszystko wymaga skupienia na własnym, egoistycznie pojętym interesie, na JA.
Teresa Grabińska
Słowo ‘kariera’ pochodzi od francuskiego ‘carrière’ i oznacza galop, szybki bieg, wyścig. Włoskie słowo ‘carriera’ ma podobne znaczenie, tak jak i angielskie ‘career’. Zatem kariera w sektorze zawodowym lub publicznym to wyścig w osiąganiu kolejnych celów. Jeśli wyścig, to rozłożony na kolejne etapy. Jeśli wyścig, to z kimś: z innymi, chcącymi osiągnąć w podobny sposób podobne awanse lub dobra finansowe. Kariera umożliwia zdobycie prestiżu w społeczeństwie i prawa do wynikających z niego przywilejów.
W tradycyjnej kulturze polskiej robienie kariery ma wydźwięk pejoratywny. Dążenie do osiągnięć zawodowych, majątku, awansu w pozycji społecznej, gdy zdobywane uczciwą pracą, dzięki wykorzystaniu własnego talentu i przy wsparciu innych ludzi, nie jest wszak robieniem kariery. To spełnienie losu każdego człowieka, który jest świadom swej podmiotowości, swego posłannictwa i potrzeby doskonalenia się w różnych sprawnościach etycznych i działaniu praktycznym.
Tymczasem ustawienie ludzi w roli psów gończych lub ścigających się szczurów zdaje się być elementem odczłowieczającym. Kariera nosi w zanadrzu jakiś podstęp w wyprzedzaniu innych, jakiś element nieczystej gry, bezwzględność w stosunku do rywali, a nade wszystko wymaga skupienia na własnym, egoistycznie pojętym interesie, na JA. Nic dziwnego, że pozycja karierowicza jest chwiejna; zawsze bowiem przez innego karierowicza może być w podobnie brutalny sposób zepchnięty z kolejnego zdobytego szczebla kariery, przegoniony na kolejnym etapie.
Pod znakiem zapytania stoi szczęście człowieka (o którym więcej w eseju w październikowym „Kuriera WNET”) osiągającego sukces w karierze. W nieocenionej Ziemi obiecanej Władysława S. Reymonta Karol Borowiecki, gdy już wspiął się na szczyt własnej kariery, w takich oto gorzkich słowach ów upragniony stan określił: „– Tak jestem egoistą, tak poświęciłem wszystko dla kariery… (…) Poświęcił wszystko i cóż ma teraz? Garść pieniędzy bezużytecznych i ani przyjaciół, ani spokoju, ani zadowolenia, ani chęci do życia – nic… nic…”. I przestrzegał potencjalnych karierowiczów w taki oto sposób: „– Człowiek nie może żyć tylko dla siebie – nie wolno mu tego pod grozą własnego nieszczęścia”. (…)
Wartością, która rzeczywiście w pewnym stopniu towarzyszy robieniu kariery, jest doskonalenie umiejętności i kompetencji zawodowych, dochodzenie w nich do mistrzostwa. Jednak i tu zjawia się pewna wątpliwość w konfrontacji z oceną wartości mistrzostwa przez Arystotelesa. I tu bowiem istotna jest intencja i konieczne zachowanie podmiotowości. Ponad 2300 lat temu Stagiryta krytykował w Polityce popisujących się zawodowo mistrzów muzyki, ponieważ „doświadczenie pokazuje, że stają się rzemieślnikami, gdyż cel, jaki sobie wytknęli, jest marny. Pospolity bowiem słuchacz zwykle ujemnie oddziałuje na muzykę przez to, że artystów, którzy się w grze względem na niego kierują, wedle siebie urabia duchowo i niszczy fizycznie przez pobudzenie do nadmiernych wysiłków”.
Gdyby jednak spojrzeć na robienie kariery przychylnym okiem i np. wskazać na wzrost sprawczości człowieka znajdującego się na wyższym poziomie decyzyjnym w strukturze zawodowej lub publicznej, a w związku z tym mogącego skuteczniej urzeczywistniać wybrane dobro, to karierowicz musi się niejako „nawrócić”, tzn. zawrócić z drogi kariery.
Po pierwsze, musi sobie zdać sprawę z marności własnego człowieczeństwa, mimo sukcesu zawodowego lub finansowego. Po drugie, musi zadośćuczynić złu, które wyrządził podczas eliminowania konkurentów i bezwzględnej walki „o swoje”. A tak się czasem dzieje z tymi, którzy zrobili karierę: stają się filantropami, służą potrzebującym swoim majątkiem i koneksjami, rezygnują z „życia na świeczniku”.
Cały artykuł Teresy Grabińskiej pt. „Uczestnictwo według Karola Wojtyły. Kariera czy służenie sobą?” znajduje się na s. 7 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021.
Świąteczny, grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.