Nigdy dotąd nie byliśmy najmocniejsi w sportach zimowych, ale dziś jesteśmy potęgą w skokach narciarskich

Tradycję, także tę sportową, buduje się latami. Potrzeba więc czasu. Oby nie zaprzepaszczono tego, co już osiągnęliśmy w skokach. A co do pozostałych dyscyplin: kiedy, jeśli nie teraz?…

Małgorzata Szewczyk

Parafrazując nieco znane porzekadło, można by powiedzieć: igrzyska, igrzyska… i po igrzyskach. Ogień olimpijski zgasł już w Pjongczang, sportowcy przygotowują się do pozostałych startów w sezonie zimowym, a wierni kibice zapewne podążą za nimi… Dwa medale wywalczone przez Kamila Stocha indywidualnie i drużynowo wraz z Dawidem Kubackim, Stefanem Hulą oraz Maciejem Kotem świadczą o tym, że obok Norwegów i Niemców jesteśmy potęgą w skokach narciarskich. Trzeba podkreślić, że potęgą zespołową, bo przecież i o podium w konkursie indywidualnym otarł się też Hula, bardzo daleko skakał Kubacki, a forma Kota była wysoka i równa.

To sukces nie tylko młodych zawodników, którzy wykonali gigantyczną pracę, ale całego sztabu szkoleniowego oraz tych wszystkich, którzy narodową Małyszomanię przekuli na konkretne działanie, a przede wszystkim zainwestowali czas, pieniądze i siły w młodych zawodników zainteresowanych tą dziedziną sportu, w szukanie sponsorów i przekonywanie, że warto wyremontować skocznie w Zakopanem i Szczyrku oraz wybudować nową w Wiśle.

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Stoch nadal jest najlepszy, ale ma też kolegów, których nazwiska nie zamykają listy zawodników biorących udział w konkursie, ale często plasują się oni tuż za podium, w pierwszej dziesiątce. To również efekt dobrej atmosfery panującej wśród zawodników i całego sztabu oraz wartości, w oparciu o które skoczkowie budują swoje życie, także to prywatne.

Nie było przecież tajemnicą, że żony naszych medalistów olimpijskich towarzyszyły im podczas startów w Korei Południowej. Wśród tysięcy zdjęć w internecie można było znaleźć i takie z udziału naszych zawodników w Mszy św. sprawowanej w Środę Popielcową. Sam Stoch przyznał w jednym z wywiadów, że skoki dedykuje Panu Bogu, a na pytanie, czy dobrze czuje się w Pjongczang, odpowiedział, że tam jest jego dom, gdzie jest jego żona Ewa.

Polscy kibice liczyli na większą liczbę medali naszych sportowców. Eksperci na pewno wyciągną wnioski z udziału Biało-Czerwonych w olimpiadzie. Prawdą jest, że nigdy nie byliśmy najmocniejsi w sportach zimowych, ale to nie oznacza, że nie warto podjąć refleksji na ten temat. Minister Witold Bańka zapowiadał, że nastąpią zmiany w dofinansowaniu poszczególnych dyscyplin oraz że więcej środków zostanie przeznaczonych na szkolenie dzieci i młodzieży.

Tradycję, także tę sportową, buduje się latami. Potrzeba więc czasu. Oby nie zaprzepaszczono tego, co już osiągnęliśmy w skokach. A co do pozostałych dyscyplin, to aż ciśnie się na usta: kiedy, jeśli nie teraz?…

Felieton Małgorzaty Szewczyk pt. „Kiedy, jeśli nie teraz?” znajduje się na s. 2 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Małgorzaty Szewczyk pt. „Kiedy, jeśli nie teraz?” na s. 2 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl