Porozmawiajmy o sporcie: Oskar Kwiatkowski ze złotym medalem snowboardowych mistrzostw świata, brąz dla A. Król

20220130, Genting Snow Park de Zhangjiakou. Polscy snowboardziści na podczas treningu w kompleksie Genting Snow Park de Zhangjiakou przed rozpoczęciem XXIV Zimowych Igrzysk Olimpijskich Pekin 2022.

W audycji swoje komentarze przedstawiają Daniel Kaniewski oraz Krystian Natoński z ,,Polsatu Sport”. W doniesieniu z ostatniej chwili dowiadujemy się o złotym medalu Natalii Kaczmarek na 400m.

Wysłuchaj już teraz całej audycji!

Wszystkie wydania audycji można odsłuchać tutaj.

 

Tomasz Swędrowski wspomina Wójtowicza: był moim idolem – człowiek legenda i niech tak zostanie

Tomasz Wójtowicz | fot.: Zorro2212 (CC BY-SA 3.0)

Głos polskiej siatkówki, komentator Polsatu Sport Tomasz Swędrowski wspomina swojego idola i kolegę z pracy – zmarłego 24 października Tomasza Wójtowicza – najwybitniejszego polskiego siatkarza.

Tomasz Swędrowski także był siatkarzem. Już w latach swojej gry na siatkarskim parkiecie spotkał legendę polskiej reprezentacji.

To był wielki gracz, był moim idolem. Cieszyłem się, że mogłem się spotkać z nim po dwóch stronach siatki, przynajmniej „otrzeć się” o Tomka.

Od 2006 roku Tomasz Swędrowski dołączył do redakcji Polsatu Sport, razem z Tomaszem Swędrowskim wybrali się między innymi na mistrzostwa świata kobiet. Swędrowski podkreśla pokorę, jaka charakteryzowała Wójtowicza.

Absolutnie pozytywna postać i nawet, gdyby ktoś chciał wymyślić coś złego na Tomka, to w życiu nie wymyśli.

Człowiek legenda, tak jak się go nazywa, i po prostu niech tak zostanie.

Co wyróżniało Tomasza Wójtowicza na boisku?

Mówili, że był to najlepszy atakujący na świecie.

Blok, atak – on wszystko umiał. To był gracz kompletny. Zresztą wystarczy popytać po świecie teraz tych, którzy z nim grali – Włochów, Japończyków – jedną ręką wskazują na Tomka Wójtowicza.

A przy okazji był skromny, bo to jest człowiek, który, jeśliby to przenieść na nasze czasy, jeśli mamy to uprościć maksymalnie, to by fortunę w tej chwili zarabiał, byłby najlepiej opłacanym zawodnikiem na świecie.

Zobacz także:

„Tomasz Wójtowicz wygrał swoim wspaniałym, pięknym życiem ludzką pamięć na zawsze”. Wspomina Grzegorz Milko

Rozmowę z Tomaszem Swędrowskim Kamil Kowalik przeprowadzał zaraz po zakończeniu meczu o AL-KO Superpuchar Polski. Rozgrywany był on w mieście Tomasza Wójtowicza – w Lublinie.

Cieszę się, że tu, w Lublinie, jest hala jego imienia i myślę, że będą memoriały i ten Superpuchar Polski też będzie imienia Tomka.

Tomasz Wójtowicz prowadził restaurację w Lublinie. Swędrowski mówi także o innych pajach tej wybitnej postaci.

Tak, jedzenie to była jego pasja. Też restauracja, znawca dobrych win. Znawca koni, bo też nimi się zajmował – to też była jego pasja. W pewnym momencie to wszystko odłożył. Miał różne zawirowania w życiu. Teraz, kiedy wszystko się w zasadzie poukładało, to przyszło to zdrowotne. No ale cóż… Takie jest życie, to nie my o tym decydujemy, prawda?

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

 

Łukasz Kaczmarek i Aleksander Śliwka oceniają formę ZAKSY na początku sezonu: już teraz w naszej drużynie jest chemia

Siatkarze ZAKSY po zwycięstwie nad BBTS-em Bielsko-Biała; fot.: Kamil Kowalik, Radio Wnet

W czwartek tryumfatorzy Ligi Mistrzów wygrali swój trzeci mecz w nowym sezonie PlusLigi. O swojej drużynie opowiadają wicemistrzowie świata – Łukasz Kaczmarek i Aleksander Śliwka.

Powyżej można wysłuchać wypowiedzi siatkarzy.

Klub z Kędzierzyna ma za sobą fenomenalny sezon, w którym wygrali wszystko, co tylko mogli. Zdobyli Puchar Polski, zostali mistrzami kraju i wygrali Ligę Mistrzów. Jednak do nowych rozgrywek PlusLigi przystępują z niemałym osłabieniem. ZAKSĘ opuścił jeden z lepszych przyjmujących na świecie – Kamil Semeniuk. Zmiana objęła także stanowisko trenera. Na tej posadzie rumuński szkoleniowiec Gheorghe Crețu został zastąpiony przez Fina – Tuomasa Sammelvuo – który niegdyś, jeszcze jako zawodnik, bronił barw zespołu z Opolszczyzny.

Na początku nowego sezonu ligowego Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle odniosła trzy zwycięstwa i jedną porażkę – z brązowymi medalistami mistrzostw Polski, Aluronem CMC Wartą Zawiercie, kędzierzynianie przegrali 1:3.

Atakujący ZAKSY Łuakasz Kaczmarek tak ocenia pierwszy etap sezonu 2022/23:

Myślę, że wiele rzeczy jest jeszcze do poprawy – to jest początek ligi. Ale generalnie bilans po czterech meczach – 3 zwycięstwa i 9 punktów – przy wielu naszych problemach zdrowotnych, na pewno powinien cieszyć.

Problemem kędzierzynian jest wyłączenie z gry Norberta Hubera. Jeden ze skuteczniejszych środkowych ubiegłego sezonu 11 maja zerwał ścięgno Achillesa i obecnie przechodzi rehabilitacje. W związku z problemami personalnymi na tej pozycji, do ZAKSY przyszedł doświadczony ukraiński siatkarz – Dmytro Pashytskyy

Czytaj także:

Pierwsza wygrana Projektu Warszawa. Jan Firlej dla Radia Wnet: do naszej gry dołożyliśmy więcej radości i uśmiechu

Z kolei wspomnianego Semeniuka zastąpił zaledwie dwudziestoletni Denis Karyagin – Bułgar. O swoim nowym koledze z drużyny wypowiedział się kapitan ZAKSY – Aleksander Śliwka.

Denis jest młodym zawodnikiem, który ma ogromny potencjał i staramy się mu pomóc, by mógł pokazać pełnię swoich siatkarskich umiejętności na boisku.

Reprezentant Polski wypowiada się także na temat chemii w zespole, którego skład się zmienił.

Myślę, że w trakcie sezonu z pewnością nasze zgranie, chemia w zespole będą wyglądały jeszcze lepiej. Choć muszę powiedzieć, że w tym momencie jest już naprawdę nieźle. Atmosfera w szatni zawsze była naszą mocną stroną i nie inaczej jest w tym roku.

Wicemistrzowie świata wypowiadali się zaraz po spotkaniu z BBTS-em Bielsko-Biała. ZAKSA wygrała 3:0, jednak beniaminek zdołał zasiać niepokój w szeregach gospodarzy, gdyż w w drugiej partii bielszczanie prowadzili 22:20. Mocny punkt BBTS-u stanowił środkowy Dawid Woch, który miał osiem punktowych ataków, przy dziesięciu próbach.

Rywale poprzeczkę zawiesili wysoko. Bielsko nie miało nic do stracenia. Grało bardzo agresywnie, dużo ryzykowało – komentuje Aleksander Śliwka.

To przyniosło zamierzony skutek, szczególnie w drugim secie. Na szczęście wtedy przy zagrywce Davida Smitha odrobiliśmy tę stratę.

Rozmówcy Kamila Kowalika wyjście z opresji w drugiej partii uznają za pozytywne doświadczenie dla zespołu. Łukasz Kaczmarek ocenia to tak:

Myślę, że takie końcówki budują. Pomagają nam one rosnąć jako drużynie.

Wysłuchaj całych rozmów z siatkarzami!

Zobacz także:

Aleksander Śliwka dla Radia Wnet: jesteśmy dumni z naszych siatkarek. W grę włożyły wiele serca i wysiłku

Kamil Semeniuk ma swój mural. Po mundialu już nikt nie podważa jego klasy

Mural z Kamilem Semeniukiem w Kędzierzynie-Koźlu / fot.: Kamil Kowalik, Radio Wnet

W czwartek w Kędzierzynie-Koźlu odsłonięto mural poświęcony sukcesom miejscowego siatkarskiego klubu. Mural przedstawia rodowitego kędzierzynianina, wicemistrza świata Kamila Semeniuka.

Mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla doczekali się pierwszego w swoim mieście siatkarskiego muralu. Zgodnie z zapowiedzią miał on oddawać cześć miejscowej drużynie siatkarskiej, która w tym roku obroniła tytuł klubowego mistrza Europy. Dość zaskakujący jest fakt, że mural przedstawia tylko jednego zawodnika. A jeszcze bardziej zadziwia to, że na budynku uwieczniono siatkarza, który właśnie odchodzi z Kędzierzyna.

Kamil Semeniuk wybrał czołowy włoski klub Sir Sefety Conad Perugia – to we Włoszech spędzi rozpoczynający się niebawem sezon. Jednak kibice ZAKS-y nie mają pretensji do Kamila, który w poprzednich latach dał klubowi wszystko, co miał najlepsze.

Czytaj także:

Były siatkarz Gwardii Wrocław o tym, co się zmieniło na przestrzeni lat w siatkówce

To z nim w składzie kędzierzynianie sięgnęli po dwa zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Szczególnie bezsprzeczny jest jego wielki wkład w tegoroczny tryumf – Kamil został wybrany MVP Superfinału w Lublanie.

Semeniuk z ZAKS-ą wywalczył również trzy tytuły mistrza Polski i także trzykrotnie tryumfował w rozgrywkach o Puchar Polski.

Dziś, uważany za jednego z najlepszych przyjmujących na świecie, zbiera pochwały od kolegów z zespołu i całego środowiska siatkarskiego. Jego klubowy kolega z boiska – Wojciech Żalińskina antenie Radia Wnet tak skomentował postawę Kamila:

Kamil ma taką jakość, że jak go nazwę teraz najlepszym przyjmującym na świecie, to chyba nikt mnie nie uzna za wariata.

Cały poprzedni sezon, a teraz mistrzostwa świata pokazują, że trzeba zaliczać go do tego ścisłego topu. To nie jest już żaden kandydat, tylko naprawdę wybitny gracz.

fot.: Kamil Kowalik, Radio Wnet

Kilka dni później wspomniane mistrzostwa świata odebrały ostatnie argumenty tym, którzy wątpili w talent Kamila Semeniuka. Kędzierzynianin został wybrany najlepszym przyjmującym turnieju (obok Joandriego Leala z Brazylii.

Podczas tego czempionatu o przyjmującym polskiej reprezentacji, dla „Przeglądu Sportowego Onet”, mówił także legendarny brazylijski siatkarz – Giba.

Największe wrażenie w meczu Polska – Brazylia zrobił na mnie Kamil Semeniuk. Gdy oglądam tego zawodnika w akcji, widzę w nim siebie z najlepszych czasów. On świetnie serwuje, ale najbardziej imponuje tym, że gdy wchodzi na znakomity poziom i ma ok. 70 proc. skuteczności w ataku albo nawet więcej, jest w stanie to utrzymać na przestrzeni całego spotkania. Większość zawodników faluje, zjeżdża ze skutecznością i dopiero później znowu ewentualnie gra lepiej, a on potrafi trzymać równą dyspozycję nawet przez cały mecz. To niesamowity siatkarz.

fot.: Kamil Kowalik, Radio Wnet

Miejsce muralu nie jest przypadkowe. Widnieje on na ścianie kędzierzyńskiej Publicznej Szkoły Podstawowej nr 11, gdzie Kamil zaczynał swoją przygodę z siatkówką. Nie trudno się domyśleć, jak ciężko pracował od tamtych najmłodszych lat, a ta kultura pracy pozostała z nim po dziś dzień.

Kamil jest pracowity jak mało kto. Wszyscy, którzy z nim pracowali, mówią, że jak kończyły się treningi, to Kamil praktycznie zawsze zostawał. Chciał przyjąć jeszcze tych 30 piłek więcej, chciał zaatakować, poćwiczyć skoki do bloku. Trenerzy aż musieli go stopować. – mówił w Radiu Wnet Michał Ruciak, były reprezentant Polski.

Kędzierzyński mural stanowi wielki wyraz wdzięczności, jaką miasto darzy Kamila Semeniuka, jednak mówi on także o sukcesach całego klubu. Obok sylwetki siatkarza widnieją dwa zestawienia nazwisk. W jednym wymienieni są wszyscy ci, którzy wchodzili w skład ZAKS-y w sezonie 2020/2021, a w drugim członkowie zespołu z sezonu 2021/2022 (w sumie: tryumfatorzy dwóch ostatnich rozgrywek Ligi Mistrzów). Nazwisko „Kamil Semeniuk” zapisano dwukrotnie.

Kamil Kowalik

Czytaj także:

Wojciech Żaliński: jak nazwę Kamila Semeniuka najlepszym przyjmującym na świecie, to nikt nie uzna mnie za wariata

Drugi dzień 13. Festiwalu Biegowego w Piwnicznej-Zdroju

Sobota była drugim dniem 13. Festiwalu Biegowego. Od rana w Piwnicznej panowała świetna atmosfera, a biegi dostarczały wielu emocji.

Drugi dzień zmagań rozpoczął się już o godz. 2.30 w nocy biegiem na 100 km. W konkurencji tej zatriumfował Artur Jabłoński, który przybył na metę po 9 godzinach i 28 minutach. Wśród kobiet równych sobie nie miała Ewa Majer. Był to dopiero początek długich biegów tego dnia. Najszybciej na metę biegu na 36 km przybiegli Emil Drabik i Katarzyna Wilk, a biegu na 61 km – Andrzej Witek i Paulina Tracz.

Kolejnym punktem były Górskie Mistrzostwa Polski w Nordic Walking. Jeszcze przed ich startem zawodników do boju zagrzewał Robert Korzeniowski. Tutaj zwycięzcami zostali Zbigniew Jaworski i Erwina Wilusz.

Bardzo ciekawy przebieg miał Bieg Kobiet. Panie stoczyły w dwóch kategoriach wiekowych interesujący bój o wygraną. W grupie do 40. roku życia wygrała Paulina Surówka, a w grupie starszej Katarzyna Albrycht.

Czytaj także:

Za nami pierwszy dzień 13. Festiwalu Biegowego w Piwnicznej-Zdroju

Jak zawsze dużym zainteresowaniem cieszyła się Sądecka Dycha, która w samo południe wystartowała z Kosarzysk. Meta był oczywiście umieszczona w Miasteczku Biegowym, a jako pierwsi zameldowali się na niej Bogdan Semenovych i Sviatlana Sanko.

Nie mogło zabraknąć również rywalizacji dzieci. Najmłodsi biegali po Piwnicznej od godziny 14. Wyniki ich zmagań znajdziecie TUTAJ. Chwilę później na trasę wyruszyła także młodzież. Rezultaty uzyskane przez nią są TUTAJ.

Atrakcje dla dzieci przyciągają na festiwal rodziny. Marcin Socha i Weronika Klinger przyjechali na festiwal spontanicznie.

Zabraliśmy my ze sobą naszą czteroletnią córkę. My szykujemy się do startu, a Julkę zostawiany pod dobrą opieką. Zorganizowanie strefy dla dzieci to znakomity pomysł. Dzięki temu można przyjechać całą rodziną i zarażać dzieci pasją do biegania.

Rywalizację sportową kończyły wieczorne biegi na 3 km (tutaj triumfowali Paulina Surówka i Henryk Warzecha) oraz rodzinny na 5 km (najlepsi okazali się w nich Tomasz Janusz i Paulina Surówka). Barwnie i kolorowo zrobiło się o godzinie 15, gdy wyruszył bieg, a w zasadzie przemarsz przebierańców. Najpiękniejsze stroje według jury miały smerfy i pani Atlantyda.

Źródło: festiwalbiegowy.pl; sadeczanin.info

Były siatkarz Gwardii Wrocław o tym, co się zmieniło na przestrzeni lat w siatkówce

Andrzej Kokot o genezie jednej z najpopularniejszych gier zespołowych oraz znaczących zmianach jakie w niej zaszły.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Były siatkarz Gwardii Wrocław tłumaczy ważne zagadnienia techniczne siatkówki, które dla niewtajemniczonych są dość skomplikowane. Zwraca uwagę na detale takie, jak ustawienie zawodników oraz odpowiednie przyjęcie piłki.

Wspomina również o nowince ostatnich lat – pajpie. Jest wykonywany przez przyjmującego, gdy ten znajduje się w strefie obrony. To atak z szóstej strefy zza linii trzeciego metra. Podczas wykonywania ataku zawodnik nie może nadepnąć na linię trzeciego metra – jest to traktowane jako błąd.

Andrzej Kokot  zaznacza:

Pajp jest dość skuteczny, ale wymaga szybkiej reakcji zawodnika, dlatego w na tych mistrzostwach świata niewielu rozgrywających na to się decyduje. Myślę, że przy dzisiejszym rozwoju dyscypliny, przy dzisiejszym rozwoju umiejętności, rozgrywający woli dokładnie piłkę wystawić zawodnikowi atakującemu, niż sam brać odpowiedzialność w swoje ręce.

Były siatkarz Gwardii Wrocław mówi też o tym, że w siatkówce zanika specjalizacja, czyli sytuacja kiedy każdy zawodnik był przypisany do swojej pozycji.

Dzisiejsza siatkówka jest na tyle grą dynamiczną, na tyle grą wymienną, że generalnie każdy siatkarz powinien umieć wszystko.

Rozmówca Kamila Kowalika komentuje zmiany, jakie zaszły w dyscyplinie pochodzącej z Ameryki Północnej. Mówi także o genezie siatkówki, jako gry powszechnej i polegającej głównie na technice.

Nie jest to gra która się opiera na sile, lecz na motoryce. Dzisiaj można zaobserwować, że siatkówka jest tą najbardziej towarzyską grą.

Andrzej Kokot wskazuje, że zmiany w siatkówce miały na celu poprawienie dynamiki gry.

Czytaj także:

Michał Ruciak: Chłopaki wytrzymali mentalnie. To dobry prognostyk

Marcin Rzeszótko: zawodnicy z Polski są w światowej czołówce biegaczy górskich

Góry/ Pixabay

Na czym poleganie bieganie górskie? Jak zacząć biegać? Biegacz górski o swojej pasji.

Marcin Rzeszótko opowiada o swojej sportowej fascynacji górami. Wyjaśnia jak biega się po górach. Zaznacza, że sport ten dynamicznie się rozwija. Polscy sportowcy odnoszą sukcesy.

Zawodnicy z Polski są w światowej czołówce biegaczy górskich.

Jednocześnie przybywa amatorów biegów górskich. Rozmówca Łukasza Jankowskiego wyjaśnia, co trzeba zrobić, żeby zacząć przygodę z biegami w górach.

Przede wszystkim powinniśmy zabrać o swoją sprawność fizyczną i to żebyśmy nie mieli żadnych przeciwwskazań zdrowotnych, żebyśmy byli w stanie pokonać płaskie 10 kilometrów.

Informuje, że prowadzi bezpłatne treningi- zarówno dla zaawansowanych, jak i dla początkujących.

Rzeszótko informuje, że w Polsce jest już kilku zawodowych biegaczy górskich. Sam zarabia na bieganiu. Podkreśla przy tym, że robi to dla pasji, a nie dla pieniędzy.

A.P.

Porozmawiajmy o sporcie – Marek Koźmiński i Adam Jaźwiecki – 14.08.2022 r.

od lewej: Grzegorz Milko i Adam Jaźwiecki, fot.: Michał Tęsny, Radio Wnet

Tematy piłkarskie wyczerpuje Marek Koźmiński (były reprezentant Polski i działacz PZPN), a Adam Jaźwiecki – felietonista „Tygodnika Żużlowego” – opowiada o żużlu. Audycję prowadzi Grzegorz Milko.

Gadocha i Leon. Ryzykant Kazimierz i Asekurant Nikola… – tekst ks. Adama Zelgi

Wilfredo Leon; fot.: Lega Pallavolo Serie A (CC BY-SA 4.0)

Na igrzyskach w Monachium w 1972 r. Roberta Gadocha zdobył sześć bramek, choć jego wyjazd na olimpiadę nie był pewny. Z podobną sytuacją mamy do czynienia 50 lat później – tym razem w siatkówce.

1. Rok 1972.
W turnieju olimpijskim w Monachium w 1972 r. sześć bramek Roberta Gadochy walnie przyczyniło się do zdobycia złotego medalu przez biało-czerwonych, choć jego wyjazd na igrzyska nie był pewny.
Czytam w internecie wspomnienie: Cudem dostałem się na igrzyska, a po dwu meczach miałem już pięć goli. Przed turniejem zerwałem torebkę stawową. Wszyscy mnie skreślili, ale nie trener Górski, który mimo kontuzji powołał mnie na zgrupowanie i powtarzał, żebym się nie poddawał. Jestem mu bardzo wdzięczny.
W wywiadzie, który miałem zaszczyt przeprowadzić z Gadochą (11.2000 r.) tak o tym opowiadał:
– Czy były jakieś szczególne, przełomowe momenty w Pańskiej karierze?
– Tak. Wiąże się to z nazwiskiem Kazimierza Górskiego. Przed Olimpiadą w 1972 r. odniosłem poważną
kontuzję… Noga na 3 tygodnie trafiła do gipsu, ale ja, na własne ryzyko, już po 3 dniach zdjąłem gips i
rozpocząłem treningi z waterpolistami na basenie Legii. Pływałem po 8 godzin dziennie. Po tygodniu miałem już buty piłkarskie na nogach, ale nie byłem zdolny do gry, do wysiłku. Trener Górski jednak powołał mnie… Darzył mnie zaufaniem, choć niektórzy to negowali. Nawet śp. Jan Ciszewski krytykował, że bierze kontuzjowanego zawodnika… Pan Kazimierz odpowiadał, że „woli Roberta, nawet jeśli nie zagra on w pierwszych meczach, bo potem sam wygra następne”. Te słowa były dla mnie prawdziwym dopingiem. Zrobiłem wszystko, żeby wystąpić w pierwszym meczu…
– I zdobył pan w nim dwa gole…
– Tak. A w następnym trzy.
– Ludzie futbolu, których nosi pan w sercu to Kazimierz Górski i…
– I na tym bym poprzestał. Potem to była walka. Gentlemańska, ale walka. Nie było przejawów, że tak się
wyrażę, uczucia, że ktoś pomoże… Wychodząc na murawę, zdawałem sobie sprawę, że to, co wypracuję będzie moje. Nigdy nie liczyłem na kolegę. Że się poświęci, odda swoje… Z Kazimierzem Górskim zżyłem się bardzo. Pomagałem mu jako zawodnik, a potem on odwzajemnił mi się… Szczerze powiem, że inny trener na jego miejscu wtedy by mnie nie powołał. I nie otworzył tej pięknej kariery.
2. Rok 2022.
Analogiczna sytuacja wydarzyła się 50 lat później, choć dotyczy innej dziedziny sportu – męskiej siatkówki. Reprezentacja Polski przygotowuje się w Spale do zbliżających się Mistrzostw Świata (sierpień – wrzesień 2022), na których będzie bronić dwa razy z rzędu (2014, 2018) zdobytego tytułu. Dołączył do niej Wilfredo Leon, wracający do sił po kontuzji, licząc na powołanie…
Niestety, trener Grbić zadecydował inaczej, uzasadniając: Jeśli nie trenujesz i nie grasz w siatkówkę przez trzy miesiące, powrót do zespołu, który jest rozpędzony do 100 km/h, jest ekstremalnie trudny. Mógłby zmuszać się do robienia czegoś, co niesie ze sobą ryzyko kontuzji. Szczerze żałuję, że nie może być w składzie. Ostatecznie nie chciałem podejmować absolutnie żadnego ryzyka, które mogłoby się skończyć jego urazem…
Szkoleniowiec zauważył jednak pragnienie zawodnika, jego emocjonalny związek z nową Ojczyzną,
wyprzedzenie planów rehabilitacji. Dodał nadto, że kiedy (Leon) pojawia się na boisku, wszyscy oczekują, że zaserwuje piłkę z prędkością 120 km/h. I gdyby spudłował, wszyscy byliby rozczarowani…
Ot, taka siatkarska dyplomacja – w której okazuje się, trener, wybitny profesjonalista co do siatkówki, tu
błyskiem nie błyska… Ot, nie chciał zaryzykować, jak jego wybitny poprzednik przed 50 laty… Wolał, w tym wypadku, pozostać na asekuracyjnych pozycjach. Według mnie, szkoda. Jestem pewien, że Leon odwdzięczyłby się równie genialnie, jak Gadocha – Górskiemu…
I, być może, mielibyśmy najlepszego przyjmującego świata, nie tylko ze względu na profesjonalizm, ale także na motywację wdzięczności…
Tym bardziej, że najlepszy siatkarz świata w reprezentacji jeszcze niczego nie osiągnął.
Podobnie jak Robert Lewandowski w piłce nożnej…
Ks. Adam Zelga

Zobacz także:

Czesław Lang: do uprawiania kolarstwa potrzeba odrobinę ułańskiej fantazji

Gadocha i Leon. Ryzykant Kazimierz i Asekurant Nikola… – tekst ks. Adama Zelgi

Wilfredo Leon; fot.: Lega Pallavolo Serie A (CC BY-SA 4.0)

Na igrzyskach w Monachium w 1972 r. Roberta Gadocha zdobył sześć bramek, choć jego wyjazd na olimpiadę nie był pewny. Z podobną sytuacją mamy do czynienia 50 lat później – tym razem w siatkówce.

1. Rok 1972.
W turnieju olimpijskim w Monachium w 1972 r. sześć bramek Roberta Gadochy walnie przyczyniło się do zdobycia złotego medalu przez biało-czerwonych, choć jego wyjazd na igrzyska nie był pewny.
Czytam w internecie wspomnienie: Cudem dostałem się na igrzyska, a po dwu meczach miałem już pięć goli. Przed turniejem zerwałem torebkę stawową. Wszyscy mnie skreślili, ale nie trener Górski, który mimo kontuzji powołał mnie na zgrupowanie i powtarzał, żebym się nie poddawał. Jestem mu bardzo wdzięczny.
W wywiadzie, który miałem zaszczyt przeprowadzić z Gadochą (11.2000 r.) tak o tym opowiadał:
– Czy były jakieś szczególne, przełomowe momenty w Pańskiej karierze?
– Tak. Wiąże się to z nazwiskiem Kazimierza Górskiego. Przed Olimpiadą w 1972 r. odniosłem poważną
kontuzję… Noga na 3 tygodnie trafiła do gipsu, ale ja, na własne ryzyko, już po 3 dniach zdjąłem gips i
rozpocząłem treningi z waterpolistami na basenie Legii. Pływałem po 8 godzin dziennie. Po tygodniu miałem już buty piłkarskie na nogach, ale nie byłem zdolny do gry, do wysiłku. Trener Górski jednak powołał mnie… Darzył mnie zaufaniem, choć niektórzy to negowali. Nawet śp. Jan Ciszewski krytykował, że bierze kontuzjowanego zawodnika… Pan Kazimierz odpowiadał, że „woli Roberta, nawet jeśli nie zagra on w pierwszych meczach, bo potem sam wygra następne”. Te słowa były dla mnie prawdziwym dopingiem. Zrobiłem wszystko, żeby wystąpić w pierwszym meczu…
– I zdobył pan w nim dwa gole…
– Tak. A w następnym trzy.
– Ludzie futbolu, których nosi pan w sercu to Kazimierz Górski i…
– I na tym bym poprzestał. Potem to była walka. Gentlemańska, ale walka. Nie było przejawów, że tak się
wyrażę, uczucia, że ktoś pomoże… Wychodząc na murawę, zdawałem sobie sprawę, że to, co wypracuję będzie moje. Nigdy nie liczyłem na kolegę. Że się poświęci, odda swoje… Z Kazimierzem Górskim zżyłem się bardzo. Pomagałem mu jako zawodnik, a potem on odwzajemnił mi się… Szczerze powiem, że inny trener na jego miejscu wtedy by mnie nie powołał. I nie otworzył tej pięknej kariery.
2. Rok 2022.
Analogiczna sytuacja wydarzyła się 50 lat później, choć dotyczy innej dziedziny sportu – męskiej siatkówki. Reprezentacja Polski przygotowuje się w Spale do zbliżających się Mistrzostw Świata (sierpień – wrzesień 2022), na których będzie bronić dwa razy z rzędu (2014, 2018) zdobytego tytułu. Dołączył do niej Wilfredo Leon, wracający do sił po kontuzji, licząc na powołanie…
Niestety, trener Grbić zadecydował inaczej, uzasadniając: Jeśli nie trenujesz i nie grasz w siatkówkę przez trzy miesiące, powrót do zespołu, który jest rozpędzony do 100 km/h, jest ekstremalnie trudny. Mógłby zmuszać się do robienia czegoś, co niesie ze sobą ryzyko kontuzji. Szczerze żałuję, że nie może być w składzie. Ostatecznie nie chciałem podejmować absolutnie żadnego ryzyka, które mogłoby się skończyć jego urazem…
Szkoleniowiec zauważył jednak pragnienie zawodnika, jego emocjonalny związek z nową Ojczyzną,
wyprzedzenie planów rehabilitacji. Dodał nadto, że kiedy (Leon) pojawia się na boisku, wszyscy oczekują, że zaserwuje piłkę z prędkością 120 km/h. I gdyby spudłował, wszyscy byliby rozczarowani…
Ot, taka siatkarska dyplomacja – w której okazuje się, trener, wybitny profesjonalista co do siatkówki, tu
błyskiem nie błyska… Ot, nie chciał zaryzykować, jak jego wybitny poprzednik przed 50 laty… Wolał, w tym wypadku, pozostać na asekuracyjnych pozycjach. Według mnie, szkoda. Jestem pewien, że Leon odwdzięczyłby się równie genialnie, jak Gadocha – Górskiemu…
I, być może, mielibyśmy najlepszego przyjmującego świata, nie tylko ze względu na profesjonalizm, ale także na motywację wdzięczności…
Tym bardziej, że najlepszy siatkarz świata w reprezentacji jeszcze niczego nie osiągnął.
Podobnie jak Robert Lewandowski w piłce nożnej…
Ks. Adam Zelga

Zobacz także:

Czesław Lang: do uprawiania kolarstwa potrzeba odrobinę ułańskiej fantazji