Przewodniczący WZZ „Sierpień 80”: Menadżerowie spółek Skarbu Państwa nauczyli się sprowadzać rosyjski węgiel

Czemu polskie elektrownie palą rosyjskim węglem, kiedy polski zalega na hałdach w kopalniach? Odpowiada Bogusław Ziętek.

Węgiel rosyjski zalewa nas, tymczasem my dusimy się pod własnymi zwałami węgla. […] Polskie elektrownie zamiast odbierać zakontraktowany węgiel z polskich kopalni sprowadzają na potęgę węgiel rosyjski.

Bogusław Ziętek o hałdach węgla zalegających w kopalniach w czasie, kiedy w polskich elektrowniach pali się węglem rosyjskim. Podkreśla, że „sytuacja jest katastrofalna”, gdyż większość kopalń za chwile zatrzyma fedrowanie, bo nie starczy już miejsca na zwałach.  Przywołuje przykład kopalni Jankowice, gdzie elektrownia położona „za płotem” woli używać węgla sprowadzanego ze wschodu, zamiast z sąsiedniej kopalni, gdzie leży go 100 tys. ton. Przewodniczący WZZ „Sierpień 80” winą za taki stan rzeczy wini zarządzających polskimi spółkami Skarbu Państwa.

Menadżerowie spółek Skarbu Państwa […] nauczyli się sprowadzać rosyjski węgiel i nauczyli się  nim handlować. […] Nie tylko sprowadzają go na własne potrzeby, ale też przetwarzają i sprzedają dalej.

Jakiś czas temu faktycznie, z powodu błędów w zarządzaniu, był problem z niedostatkiem węgla, przez który zaszła potrzeba sprowadzenia dodatkowego surowca zza granicy. Obecnie już nie ma takiej potrzeby. Ziętek podkreśla, że „produkujemy każdy rodzaj, każdej jakości”. Zauważa, że w tym samym czasie w którym krytykuje Unię Europejską za regulacje uderzające w węgiel, sami „sami otwieramy wrota żeby dobijać górnictwo” ogromnym importem. Górnicy, jak mówi, nie będą siedzieć spokojnie w domu, w czasie, kiedy ich miejsca pracy są zagrożone. Sprawę poważnie traktuje, według własnych słów, minister Jacek Sasin. Problem „w ciągu kilku następnych dni ma być rozwiązany”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Gryglas: Energetyka może stać się polską specjalnością. Powinna być jedna spółka energetyczna

Ministerstwo Aktywów Państwowych ma zarządzać wszystkimi spółkami skarbu państwa z wyłączeniem radia i telewizji. Celem ministerstwa jest konsolidacja spółek oraz rozrost domeny skarbu państwa.

 

Zbigniew Gryglas, poseł na Sejm RP VIII kadencji, wiceminister aktywów państwowych mówi o braku możliwości sprywatyzowania wszystkich państwowych spółek:

Musimy zrobić wiele, aby podmioty skarbu państwa były także w tej grze, aby zachowywały się właśnie tak, jak oczekuje od nas tego państwo. Nie jest możliwe, aby gospodarkę sprywatyzować w 100%. Państwo musi pozostać w pewnych obszarach.

Ministerstwo Aktywów Państwowych jest kierowane przez ministra właściwego do spraw energii i jak podkreśla Gość „Poranka WNET”, sektor jest dla niego znaczący, ponieważ jest szansą na polepszenie się budżetu naszego państwa:

Energetyka może stać się polską specjalnością […] Graczy na rynku energetycznym powinno być miejsc, nie cztery, ale dwa, bądź nawet jeden. Działamy na rynku światowym, dlatego nie możemy patrzeć na kwestię konkurencji tylko przez pryzmat polskiego rynku.

Gospodarka światowa wyznacza kierunek, w ramach którego dochodzi do łączenia spółek, dzięki czemu te mogą z powodzeniem konkurować w wielu różnych dziedzinach na rynkach światowych:

Znaczenie wielkich koncernów powoli przypomina czy nawet przewyższa znaczenie państw, ale nam to nie grozi. […] To co robi Orlen to bardzo przemyślana i skuteczna strategia. W tej chwili rynek paliw czeka rewolucja, będziemy odchodzili od paliw które towarzyszyły nam wiele lat. Orlen to bardzo dobrze wyczuwa i stawia na inne nogi, tak aby w przyszłości mieć istotne źródła przychodów.

Zbigniew Gryglas mówi także o przyszłym działaniu Ministerstwa Aktywów Państwowych, które będzie nadzorować większość państwowych podmiotów gospodarczych. Podkreśla, że celem jest wzrost znaczenia aktywów państwowych:

Wiemy już które spółki znajdą się pod nadzorem Ministra Aktywów Państwowych […] Na pewno będą niespodzianki, z całą pewnością domena skarbu państwa nie będzie się kurczyć […] będzie się powiększać głównie w sposób organiczny poprzez wrost aktywności podmiotów, ale również poprzez akwizycję.

K.T. / A.M.K.

Dworczyk: Sieć 5G będzie w Polsce budowana. Polska nie może odstawać od swych sąsiadów [VIDEO]

Technologia 5G, Ministerstwo Klimatu i recesja na Zachodzie. Michał Dworczyk o tym, co będzie kontynuować, a co nowego wprowadzi II rząd Mateusza Morawieckiego oraz o wyzwaniach przed nim stojących.


Michał Dworczyk o pierwszych posiedzeniach Sejmu i Senatu, które przypadły na 12 listopada, a także o nowych wyzwaniach dla rządu Prawa i Sprawiedliwości.

Nowe ministerstwo Klimatu jest odpowiedzią na nowe wyzwania.

Gość „Poranka WNET” tłumaczy, dlaczego Ministerstwo Energii zostało zlikwidowane. Okazuje się, że część jego kompetencji przejmie odtwarzane Ministerstwo Skarbu, a większość nowe Ministerstwo Klimatu. Powodem takiego rozwiązania jest próba efektywniejszego zarządzania oraz skupienie uwagi na klimacie. To ostatnie „istotne dla partnerów w UE”, a także dla coraz większej liczby Polaków. Poza dostosowaniem się do norm unijnych chodzi tutaj także o walkę ze smogiem. Jeśli zaś chodzi o współpracę z Unią, to pion europejski ma zostać podporządkowany samemu premierowi, co sankcjonuje dotychczasową praktykę Mateusza Morawickiego, spotykającego się z wieloma liderami unijnymi.

Sieć 5G będzie w Polsce budowana. Polska nie może odstawać od swych sąsiadów

Dworczyk mówi także o wdrażaniu przez nasz kraj sieci 5G. Polska potrzebuje bowiem, jak mówi, innowacyjnych rozwiązań. Jak zauważa szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, formujący się rząd będzie rządem kontynuacji. Kontynuowane będą takie rzeczy jak programy solidarnościowe, czy polityka prorodzinna. Jednocześnie rząd będzie dążył do podtrzymania dobrej sytuacji gospodarczej w Polsce, mimo widocznego spowolnienia za naszą zachodnią granicą. Odnosząc się do wyborów prezydenckich w 2020 r., Dworczyk wyraża nadzieję, że po nich, aż do kolejnej kampanii wyborczej opadną polityczne emocje i będzie możliwa merytoryczna współpraca z opozycją.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Szewczak: W nowej kadencji rząd powinien skupić się na gospodarce. Nie jest tak, że planowanie jest tylko w komunizmie

Janusz Szewczak o tym, co zostało, jest i powinno zostać zrobione przez rząd w gospodarce, imigracji, deficycie budżetowym, planowaniu rozwoju gospodarczego i składkach na ZUS.

Janusz Szewczak popiera zniesienie limitu trzydziestokrotności składek ZUS, stwierdzając, że to nie tylko kwestia wpływów do budżetu, które można oszacować na od 5 do nawet 8 mld zł, ale także sprawiedliwości społecznej. Pyta czemu przedsiębiorcy mają być zwolnieni z płacenia składek skoro „nauczyciel czy ekspedientka muszą płacić składki cały rok”. Odnosząc się do argumentu, że zniesienie limitu będzie oznaczać konieczność dopłacania do emerytur w przyszłości, mówi, iż:

To jakie będą emerytury za najbliższe 20 czy 40 lat, to kwestia dosyć odległa i niepewna.

Nasz gość mówi o coraz większym ściąganiu imigrantów do Polski. Nasz kraj przyjmuje ich bowiem najwięcej w całej Unii. Z danych unijnego urzędu statystycznego wynika, że w Polsce w 2018 roku wydano 635 tysięcy pierwszych pozwoleń na pobyt. Udzielane są osobom, które przyjeżdżają do danego kraju pierwszy raz. Jest to jedna piąta wszystkich decyzji wydanych w całej UE w u biegłym roku. Zdaniem Szewczaka świadczy to o dużym rynku pracy w Polsce. Stwierdza, że:

U nas ludzie, którzy przyjeżdżają, raczej pracują. Zakład Ubezpieczeń Społecznych zyskuje, bo składki płacą. Wolałbym, żeby przyjeżdżali Polacy z Kazachstanu.

W Niemczech tymczasem imigranci jadą głównie dla zasiłku. Dodaje, że „psim obowiązkiem tych, którzy są w wolnej Polsce, jest dać szansę wszystkim Polakom, by wrócili”. Jak mówi, „musimy Polaków ściągnąć płacą i lokalem”. Przyznaje, że „rząd nie ma wielu instrumentów, by wymuszać pewne ruchu płacowe”.

Nie każdy ma takie szczęście jak burmistrz Włoch z Platformy Obywatelskiej, który jedzie samochodem z otwartymi szybami i ktoś mu wrzuca 200 tys. przez okno.

Poseł PiS wskazuje, że „ciężko młodym utrzymać się w dużych miastach” ze względu na „ogromne koszty mieszkaniowe”. Jego zdaniem w nowej kadencji rząd  musi się skupić obecnie na polityce gospodarczej. A konkretnym celem obozu władzy będzie znalezienie nisz gospodarczych dla dużych podmiotów. Odnosi się także do powrotu do zlikwidowanego w 2017 r. resortu Skarbu, stwierdzając, że nigdy nie był zwolennikiem jego likwidacji. Mówi, iż „nowy bodziec dla spółek Skarbu Państwa”, gdyż dotychczas „jeden minister miał 8 spółek, inny 12”, więc dobrze się dzieje, że wracamy do tego.

To nie jest tak, że planowanie jest wyłącznie cechą komunizmu. […] Chińczycy mają wielkie zespoły, które przewidują, co będzie w 2038 r., nie mówiąc już o japońskim MITI, które planuje rozwój gospodarczy.

Jak mówi, „wolny rynek nie jest na świecie dominujący”, wskazując na rolę międzynarodowych korporacji. Następnie odnosi się do budżetu państwa oraz potrzebie przejrzenia ustaw podatkowych.

Niemcy, którzy mają Schwarze Null, budżet konstytucyjnie zrównoważony, widzą, że Polacy mieli chyba jednak trochę racji za rządów PiS i sami się nie zastanawiają czy nie dorzucić do gospodarki 50 mld euro, a może nawet 100.

Ekonomista sceptycznie odnosi się do teorii gospodarczych, podkreślających jak wspaniały jest budżet zrównoważnony lub z niewielkim deficytem, podkreślając rolę wydatków państwa w napędzaniu wzrostu gospodarczego. Przytacza przykład Japonii, „gdzie ludzie dobrze zarabiają i oszczędzają, zamiast wydawać”.

Gość „Poranka WNET” również, że Polska powinna budować fabryki leków, przypominając, że „myśmy byli kiedyś potęgą eksportową w lekach”. Inną dziedziną, w którą należy inwestować, jest przetwórstwo, gdyż już Ukraina rozpoczyna prywatyzację czarnoziemów, co skutkować będzie zwiększeniem produkcji rolnej. Należy więc wykorzystać tę okazję, by przejąć część zysków, które przy naszej bierności trafią do Ukraińców.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Piotr Apel: Mniej jest patologii w Kościele niż w polskiej polityce. Może powinni wziąć się za nią duchowni? [VIDEO]

Walka z ideami Kościoła jest po prostu niemądra, antyobywatelska, antyeuropejska i absolutnie niedopuszczalna – mówi Piotr Apel, poseł klubu Kukiz’15.

Piotr Apel, poseł Kukiz’15, odnosi się do najnowszej książki byłego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. Gość Poranka przyznaje, że jej nie czytał, lecz jest mu znana część informacji do których odnosi się autor. Uważa, że potwierdzenie przez Sikorskiego tzw. sopockiej aluzji nie jest czymś zwracającym szczególną uwagę, ponieważ sprawa ta funkcjonowała już wcześniej w opinii publicznej.

Apel uważa, że wspomnienie o propozycji rozbioru Ukrainy złożonej Donaldowi Tuskowi przez Władimira Putina na molo w Sopocie może być swego rodzaju zemstą na byłym premierze Polski. Przypomina, że były szef polskiej dyplomacji miał startować w wyborach na prezydenta, jednak ostatecznie wysunięto kandydaturę Bronisława Komorowskiego. Obiecano mu także członkostwo w Komisji Europejskiej, do czego również nie doszło. Gość Poranka przypomina o tym, że Sikorski potrafi się dostosować do rozmaitych sytuacji – w latach 2005-2007 był ministrem obrony narodowej w rządzie Prawa i Sprawiedliwości.

Parlamentarzysta komentuje także najnowszą okładkę tygodnika „Wprost”, na której ukazano „Tercet egzotyczny” – Andrzeja Dudę, Pawła Kukiza i Zbigniewa Ziobrę, którzy mieliby zawiązać sojusz polityczny przeciwko Mateuszowi Morawieckiemu. Poseł zaprzecza tej informacji zaznaczając jednak, że Kukiz’15 jest ruchem dbającym o interesy obywateli, w związku z czym może współpracować z każdą partią.

Gość Poranka chwali obecne rządy Prawa i Sprawiedliwości za wprowadzenie programu 500+, lecz wyraża się krytycznie o nadużyciach władzy tej partii, w których wykazuje duże podobieństwa z Platformą Obywatelską. Chcąc zlikwidować te patologie, Kukiz’15 wysunął projekt ustawy, zakładający m.in. odpowiedzialność karną za powoływanie osób niekompetentnych do spółek Skarbu Państwa.

Poseł mówi również o stanowisku swojej partii do kwestii rozdziału Kościoła od państwa. Zaznacza, że parlamentarzyści wprowadzeni do Sejmu z ramienia Kukiz’15 głosują w sprawach światopoglądowych w zgodzie z własnym sumieniem. Sam uważa, że bez względu na wyznanie walka z ideami Kościoła w Polsce jest pomysłem niemądrym, antyobywatelskim i antyeuropejskim. Stoi także na stanowisku, że w Kościele katolickim poziom patologii jest znacznie niższy niż w polskiej polityce. Gość Poranka nie akceptuje popierania przez duchownych poszczególnych polityków, szczególnie jeśli ci swoim zachowaniem mocno naruszają etykę chrześcijańską.

Apel krytykuje również finansowanie z budżetu tych partii politycznych, które nie weszły do Sejmu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Spółka Skarbu Państwa – o własnych siłach bez szans utrzymania się na rynku / SAI, „Kurier WNET” 46/2018

Moje wrażenie było takie, jakbym obudził się dwadzieścia lat wcześniej, gdy rozpoczynałem pracę zawodową w spółce socjalistycznej, nieco przemalowanej zewnętrznie, ale ze wszystkimi cechami tejże.

Spółdzielcza Agencja Informacyjna

Praca w spółce Skarbu Państwa

Po dwudziestu latach pracy w korporacji międzynarodowej w Polsce i za granicą, wielu latach w zarządach krajowych tejże korporacji, zdecydowałem się na podjęcie pracy w Spółce Skarbu Państwa. Będąc zwolennikiem „dobrej zmiany”, ale nie jej „żołnierzem”, miałem nadzieję, że zdobyte uprzednio doświadczenia zawodowe będę mógł spożytkować dla rozwoju polskiej spółki, ważnej dla Skarbu Państwa. Szczególnie w momencie, w którym tyle jest mowy o modernizacji, o doganianiu wiodących gospodarek i firm, o budowie polskiej siły gospodarczej i przemianie polskiego przemysłu z montowni na zakłady generujące produkty z dużą wartością dodaną, które staną się dumą naszej ojczyzny.

Pierwsze zetkniecie ze spółką Skarbu Państwa jako osoby pracującej bardzo blisko zarządu pokazało mi, jaka jest przepaść pomiędzy tym, co w obecnym świecie biznesu jest przyjęte jako najlepsze praktyki, a rzeczywistością biznesu spółki państwowej. Moje wrażenie było takie, jakbym obudził się dwadzieścia lat wcześniej, gdy rozpoczynałem pracę zawodową w spółce typowo socjalistycznej, nieco przemalowanej zewnętrznie, ale ze wszystkimi cechami tejże.

Widać było nieco inwestycji w nowe maszyny i narzędzia biznesowe, ale wszystko wprowadzone w życie tak, żeby uprzednio stosowane praktyki nie uległy żadnym zmianom. W związku z tym zdziwienia nie wzbudziła we mnie pozycja rynkowa tejże spółki, jej produkty i w zasadzie świadomość, że bez Skarbu Państwa ta spółka musiałaby zniknąć z rynku.

Typowo biurokratyczne zachowania, jak brak odpowiedzialności chowany za pieczątkami i parafkami, tak żeby zawsze można było na kogoś zrzucić błędne decyzje. Poczta elektroniczna traktowana jako przystawka do pism przesyłanych z pokoju do pokoju, przygotowywanych przez asystentki i podpisywanych przez dyrektorów. Każdy pion firmy jak niezależna organizacja, nie interesujący się innymi działami. Projekty interdyscyplinarne, które w dzisiejszym świecie są podstawą nowoczesnego zarządzania, przez silosowość organizacji są nieobecne.

Jak żart brzmi historia pieczątek. Bez pieczątki człowiek praktycznie nie istnieje, więc nowy pracownik musi taką sobie wyrobić. Ale pani przyjmująca wnioski o pieczątkę zwraca ten wniosek, żeby go uzupełnić – przy podpisie nie ma pieczątki osoby podpisującej (tej, o którą się wnioskuje). Najgorsze, niestety, w tej sytuacji jest, że nikomu to nie przeszkadza, łącznie z zarządem.

Rzeczywistość spółki Skarbu Państwa to również inwestycje w zautomatyzowane urządzenia, systemy zarządcze, bez zmian w zatrudnieniu. Pracownicy pilnują i sprawdzają, czy systemy automatyczne prawidłowo wykonują to, do czego zostały kupione – sprawdzają na liczydłach, czy komputery dobrze liczą.

Ewidentnie jest co robić. Pomyślałem, że jest to dobry punkt startowy dla „dobrej zmiany”. W końcu chodzi o to, żeby takie spółki były innowacyjne, konkurencyjne, żebyśmy mogli być z nich dumni i oczywiście również powinny zarabiać pieniądze, tak żeby na utrzymanie tych spółek nie musieli płacić obywatele. W końcu nieefektywne zarządzanie takimi spółkami powoduje, że wszyscy płacimy za to naszymi podatkami. Kilkanaście miesięcy pracy w spółce zweryfikowało moje nadzieje i oczekiwania.

Ustawienie poprzeczki oczekiwań na poziomie bycia uczciwym, po pierwsze, jest mało ambitne – uczciwość powinna być cechą konieczną, ale nie wystarczającą. Po drugie jest mało efektywne. Sama uczciwość może i wystarczy, ale tylko przez chwilę. By funkcjonować w świecie, który jest konkurencyjny, to zdecydowanie za mało. Po trzecie, wiara tylko w uczciwość niestety jest naiwna – nigdzie na świecie nie istnieje organizacja złożona tylko z ludzi uczciwych. Po to istnieją audyty, kontrole wewnętrzne, prokuratury, CBA, itp., i to we wszystkich organizacjach, żeby „pomóc” funkcjonować uczciwie.

Postanowiłem w kilku zdaniach opisać te doświadczenia z perspektywy osoby znającej nowoczesne metody pracy w korporacjach i uważającej (pomimo różnych ich wad), że są one miejscami, w których metody zarządzania są najbardziej innowacyjne i tworzące przewagi konkurencyjne.

Korporacja, w której pracowałem, od lat dziewięćdziesiątych przeprowadzała zmiany w swoich spółkach – takie, jak przemysł i biznes przechodził na całym świecie (dodatkowo w naszym przypadku również bolesne procesy restrukturyzacyjne), tak że obecnie polskie zakłady tej korporacji nie odbiegają od najlepszych zakładów w świecie. Były to zmiany zarówno technologiczne, jak i w metodach zarządzania. Podnoszenie efektywności, nowoczesności produktu, jak i efektywności finansowej. Niezależnie od ideologii korporacyjnej, która pojawiła się ostatnimi laty, biznesowo było to przejście od socjalizmu do kapitalizmu, tego, o czym marzyłem na przełomie lat 80/90, będąc młodym człowiekiem tęskniącym, jak wszyscy, do normalności.

Spółka Skarbu Państwa, do której trafiłem, wyglądała jak dobrze zakonserwowana struktura, której przemiany lat poprzednich były niemalże nieznane. Jakieś inwestycje były czynione, jakieś zmiany struktury następowały, ale tak, żeby nikomu krzywdy nie zrobić. Mentalnie głęboki ustrój miniony: przecież jesteśmy potrzebni dla państwa, nikt nam krzywdy nie zrobi, a optymalizacje, wzrost efektywności, poprawa wydajności są dla firm prywatnych, żarłocznych kapitalistów.

Czy „dobra zmiana” to zmieniła?

Wymieniono zarząd. Przyszedł nowy prezes, mający chęci i wolę zmian. Położono duży nacisk na udział spółki w polityce historycznej państwa. Widoczna była chęć dostosowania spółki do wymagań rynkowych. Niestety metody zarządcze, idące na skróty, forsujące niektóre zmiany w sposób siłowy, doprowadziły do jego odwołania. Przychodzi nowy prezes i wizja spółki zatwierdzona kilka miesięcy wcześniej jest już nieaktualna. Nowy prezes przyprowadza ze sobą nową ekipę, chociaż poprzednia była zmieniona w ciągu ostatnich miesięcy. Po chwili i on odchodzi, a wraz z nim, z dnia na dzień cała jego „drużyna”, oddelegowana do nowych „ważnych” zadań – chociaż nie zdążyła poznać spółki, niczego nie zrobiła, jedynie zamieszanie.

Spółka czeka na nową ekipę i nowe zamieszanie – gdzie tu jest właściciel? Czy spółka w ten sposób traktowana jest ważna i potrzebna dla Skarbu Państwa? Przecież nikt rozumny nie jest w stanie w tak krótkim czasie zrobić czegokolwiek rozsądnego. Można i trzeba zmieniać ludzi, ale z jakimś planem i celem. Kto będzie chciał współpracować ze spółką, w której co chwila jest zmiana zarządu, strategii i planów? Komu z tej spółki wierzyć? Sama uczciwość to za mało. Potrzeba jeszcze kompetencji.

Na poziomie rządu premier mówi o potrzebie odejścia od Polski resortowej, a w spółce Skarbu Państwa każdy prezes ma swoje królestwo i to się nie zmienia. Rozmawiając z jednym z prezesów dowiedziałem się, że będąc w jego pionie, mógłbym więcej zrobić, miałbym bezpośredni kontakt z jego ludźmi. A będąc w innym pionie – nie mogę tego zrobić.

Przy takim zarządzaniu cała organizacja funkcjonuje tak, żeby zmiany były tak wprowadzane, żeby nic nie zmienić i żeby nie brać na siebie żadnej odpowiedzialności: „jakoś to będzie”. Trzeba przeczekać kolejnego prezesa, kolejny zarząd.

Osoba przychodząca z zewnątrz przestaje się dziwić, że tak zarządzanej spółki zmienić sie nie da. I niestety, gdy tylko państwo zdejmie parasol ochronny, będzie to jej koniec.

Z jednej strony filozofia rozmytej odpowiedzialności, a z drugiej strony zarząd, który nie deleguje uprawnień, zadań, itp. Wszystko musi być ustalone przez zarząd, począwszy od najdrobniejszych zmian w organizacji, ustaleń, które normalnie w korporacjach są wykonywane na poziomie kierownika czy dyrektora, co z jednej strony pozwala na efektywne podejmowanie decyzji, z drugiej pozwala rozwijać sie pracownikom (oczywiście przy rozliczaniu z efektów). Tutaj nie dość, że wszystko musi być zatwierdzone przez „Górę”, to uwzględniając całą biurokratyczną procedurę, trwa miesiącami. Naprawdę, trzeba być bardzo wytrwałym (i niemającym ambicji zmieniania czegokolwiek), żeby się temu nie poddać.

Częsta zmiana strategii nie jest trudna w sytuacji, w której przedstawiciele właściciela w Radzie Nadzorczej nawet nie są zainteresowani szczegółami kilkusetmilionowych inwestycji, przy pogorszeniu wyniku o 40%. Rada Nadzorcza najbardziej zainteresowana jest tym, żeby opinia o spółce była dobra, żeby w mediach nie było niczego negatywnego. Przedstawicieli związków zawodowych w Radzie Nadzorczej obchodzi jedynie, czy zostały przewidziane wystarczające podwyżki dla pracowników (co z tego, że perspektywy rynkowe nie wyglądają obiecująco). Żadnej dyskusji o efektywności. Tym niech się zajmują firmy prywatne nastawione na zysk, my jesteśmy od czegoś więcej. Co z tego, że za nieefektywność płacimy wszyscy?

Najważniejsze, żeby nikt o nas źle nie mówił. Ważna jest współpraca ze związkami zawodowymi. Co do zasady, bardzo chwalebne. Tylko czy cena płacona za to przez Spółkę (i nas wszystkich) jest adekwatna do korzyści? Prawie 30 lat po przemianach związki zawodowe pretendują do współzarządzania spółką, czują się kompetentne, by dyskutować i podejmować decyzję o organizacji spółki. Bronią jak niepodległości, żeby w żaden sposób nie powiązać premii z efektywnością pracy.

Związki zawodowe chcą zarządzać zarządem i jeżeli trafią (a tutaj trafiły) na osobę, która chce mieć święty spokój, – robią to. Patrząc na to, myślałem: po co się uczyć, studiować, jaki sens mają szkoły biznesu, studia MBA, kiedy związkowcy i tak wiedzą lepiej? Dlaczego korporacje światowe nie oddadzą po prostu zarządzania związkowcom?

Status quo jest zachowane, wszyscy pracują jak zawsze, a zmiany? Po co zmiany, niech się świat dostosuje do nas.

Podstawowe nieefektywności nie są związane z wydatkami reklamowymi – to jest temat nośny dla mediów – ani z wydatkami związanymi z konsultacjami zewnętrznymi. Podstawowe nieefektywności, których „dobra zmiana” nie zmienia, związane są z faktem, iż to, co w rynkowej spółce wykonuje jedna osoba, tutaj dwie, a czasami i więcej. To, co zabiera dzień-dwa w spółce normalnie zarządzanej, tutaj zabiera nawet miesiąc. Konsultanci w spółce prywatnej są rozliczani z efektu swojej pracy, z tego, ile na ich pracy zarobi spółka, a nie z ceny, za jaką tę pracę wykonują. Oczywiście tymi relacjami trzeba zarządzać. Tutaj jest brak odwagi (a może i chęci), żeby wdrożyć rekomendacje. Wszystkie firmy światowe korzystają z firm doradczych, bo tam jest wiedza i dobre praktyki, i wdrażają zalecane zmiany, bo to jest droga do modernizacji. Tutaj rekomendacje lądują na półce.

Czy kogoś interesuje opłacalność inwestycji? Z mojego doświadczenia wynika, że nie za bardzo. Ważne jest, że trzeba modernizować. Wiele lat wydawano za mało, więc my powinniśmy wydać więcej. Mamy pieniądze, a opłacalność inwestycji, będąca podstawowym kryterium w każdej spółce prywatnej, tutaj jest traktowana jako formalność potrzebna do „papierów”.

Zdecydowanie nie tak wyobrażałem sobie uczciwy biznes. Uczciwość w biznesie polega również na tym, że jeżeli firma jest nieefektywna, trzeba to zmienić, ponosząc niezbędne koszty. Tak funkcjonuje również każdy odpowiedzialny manager. Oczekiwanie, że państwo i tak zapłaci, jest nieuczciwe.

Od „dobrej zmiany” oczekiwałem odważnych decyzji, bo zależy mi na tym, żebyśmy strukturalnie zmieniali nasz kraj. Tylko tak dokonane zmiany mogą być trwałe i przynieść wartość dodaną. Zmiana „ich” ludzi na „swoich” niczego nie zmieni. Jedynie chwilowo mamy wrażenie, że jest uczciwiej. Lepsze wyniki pokazywane przez te spółki niekoniecznie są efektem nowych zarządów. Często są wynikiem efektów jednorazowych (jak w mojej spółce) czy też czynników zewnętrznych (na przykład skuteczna walka państwa z szarą strefą w przypadku Orlenu). Dlatego korporacje przewidują duże premie dla zarządzających, ale odłożone w czasie, żeby premiować to, na co zarządy mają wpływ – a co jest widoczne dopiero w dłuższej perspektywie.

Do czego mają wracać młodzi, wykształceni, ambitni Polacy, których tylu wyjechało z Polski? Dlaczego nie można ich wykorzystać w Spółkach Skarbu Państwa? Bo nie są nasi? Bo znają sposoby funkcjonowania firm globalnych, efektywnych i zaczną podważać kompetencje państwowych urzędników?

Mają wracać do Spółek Skarbu Państwa, w których związki zawodowe ustalają płace tak, żeby broń Boże nikt nie zarabiał więcej od kolegów? W których ważniejszy jest staż pracy, a nie umiejętności, wiedza i potrzeby biznesowe – nie biorąc pod uwagę, że aktualna sytuacja wymaga innych kompetencji? Wszystkim nam zależy, żeby nasze Polskie spółki mogły być dla nas powodem do dumy, a nie argumentem, że to co państwowe, musi być przestarzałe, nieefektywne, korupcjogenne, a bez pomocy państwa nie ma racji bytu.

Może moje oczekiwanie było zbyt wygórowane. Uważam jednak, że jeżeli mało się oczekuje, niewiele się osiągnie. A nasze marzenia o globalnych graczach pozostaną jedynie marzeniami o szklanych domach, które politycznie można sprzedać jako sukces – ale tylko na krótką metę.

Artykuł Spółdzielczej Agencji Informacyjnej pt. „Praca w spółce Skarbu Państwa” znajduje się na s. 9 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Spółdzielczej Agencji Informacyjnej pt. „Praca w spółce Skarbu Państwa” na s. 9 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl