Radosław Pyffel: Śledztwo w sprawie rzeczywistych źródeł pandemii rozpocznie się dopiero po jej oficjalnym zakończeniu

Radosław Pyffel mówił w Poranku Radia Wnet o początkach pandemii, śledztwie dotyczącym źródeł koronawirusa, wygranych w walce z pandemią oraz aktualnej sytuacji w Chinach.

Radosław Pyffel, kierownik studiów chińskich na Akademii Leona Koźmińskiego,  na antenie Radia Wnet wskazywał, że nadal nie wiemy,  jakie jest rzeczywiste pochodzenie koronawirusa. Śledztwo w tej sprawie zacznie się dopiero po oficjalnym zakończeniu pandemii. Jak przewiduje ekspert może to nastąpić w perspektywie roku.

Myślę, że tak naprawdę jeszcze nie wiemy skąd ten wirus się wziął. Jest cała masa spekulacji na ten temat. (…) W maju okazało się ze Chinom udało się przeforsować zapis, że do śledztwa w tej sprawie dojdzie, gdy pandemia się zakończy (…) i wtedy też  poznamy odpowiedź WHO.

Jak podkreślił koronawirus zaskoczył świat i szybko stał się zjawiskiem ogólnoświatowym.

To było ogromne zaskoczenie dla wszystkich. (…) Koronawirus dość szybko wyszedł poza chiny i od lutego stal się zjawiskiem globalnym.

Wskazywał na wygranych w walce z pandemią.

W Chinach jednak sytuacja wygląda inaczej niż na całym świecie i w ogóle w perspektywie 2020 roku możemy mówić o zwycięzcach walki z pandemią – na pewno są to Chiny Kontynentalne, Tajwan i Korea Południowa.


Pamiętajmy, że poza ostrym lockdownem, jaki zrobiły Chiny, zamknięto granice . (…) Fakty są takie, że w Chinach życie wróciło do normalności, ludzie zaczęli jeździć między miastami i praktycznie od maja życie toczy się normalnie. (…) Gospodarka zaczęła powoli wracać do stanu sprzed 2020 roku.

A.N.

Bobołowicz: Ukraińskie służby wiedziały o zestrzeleniu. Jednak dlaczego Zełenski do końca nie potwierdzał tej wersji?

Dopiero w momencie oficjalnego przyznania się przez Iran do zestrzelenia ukraińskiego samolotu Zełenski uznał tę wersję wydarzeń za oficjalną.


Paweł Bobołowicz, korespondent Radia WNET na Ukrainie podsumowuje ostatnie działania strony ukraińskiej oraz kanadyjskiej w związku z katastrofą samolotu rejsowego, który rozbił się pod Teheranem 8 stycznia. Na pokładzie było 167 pasażerów, wszyscy zginęli na miejscu. Po 3 dniach od katastrofy Iran przyznał się do nieumyślnego zestrzelenia samolotu:

Sekretarz rady narodowego bezpieczeństwa i obrony Oleksij Daniłow poinformował, że specjalny samolot, którym do Teheranu przybyli eksperci […] powróci dopiero wtedy, gdy zakończą się wszystkie procedury i będzie możliwe zabranie ciał 11 obywateli Ukrainy.

Wcześniej premier Ukrainy Ołeksij Honczaruk poinformował o tym, że rodziny ofiar będą miały zapewnione zarówno wsparcie finansowe, jak i prawne. Z kolei prezydent Wołodymyr Zełenski mówi o konieczności zapłaty odszkodowania przez stronę Irańską. Do Teheranu poleciała też tzw. grupa szybkiego reagowania z Kanady, której 57 obywateli zginęło w katastrofie ukraińskiego samolotu:

Prezydent Zełenski napisał, że Ukraina będzie przyznawać się pełnego przyznania do winy. Oczekuje od Iranu zapewniania gotowości do pełnego i otwartego śledztwa, pociągnięcia do odpowiedzialności winnych, zwrotu ciał zabitych, wypłat kompensaty i oficjalnych przeprosin.

Jak przypomina Bobołowicz, wielu ekspertów podkreśla, że nie był to jedyny lot z Teherańskiego lotniska. Przed nim wystartowało tego dnia 28 samolotów różnych linii lotniczych z całego świata. Leciały one standardowymi szlakami. Podobnie było w przypadku ukraińskiego samolotu. Samo zestrzelenie odbyło się bezpośrednio po starcie w pobliżu lotniska:

Pozostają kwestię reakcji strony ukraińskiej na sam fakt zestrzelenia samolotu […] W tym czasie prezydent Zełenski przebywał na wakacjach w Omanie […] przez wiele godzin nie zabierał głosu w sprawie tego wydarzenia […] Strona ukraińska jako oficjalną wersję przyjęła wersję że doszło do jakiegoś problemu technicznego w samolocie i wersja o zestrzeleniu była odkładana na później i uznawana za mało prawdopodobną.

Prezydent Wołodymyr Zełenski, nawet po oficjalnych wypowiedziach strony amerykańskiej, kanadyjskiej czy australijskiej, z których każda powoływała się na swojej służby specjalne mówiąc, że doszło do zestrzelenia, mówił o tym, że jest to tylko jedna z wersji:

Dopiero po oficjalnym przyznaniu się przez Iran […] prezydent Zełenski pierwszy raz zareagował w sposób jednoznaczny […] wskazując na winę Iranu.

Szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy w niedzielę przyznał, że Ukraińscy eksperci, wizytując miejsce katastrofy, wiedzieli o tym, że samolot został zestrzelony. Ślady na miejscu zdarzenia nie budziły żadnych wątpliwości:

Silniki nie nosiły żadnych śladów pożarów, które byłyby spowodowane jakąś awarią techniczną. Na miejscu były też szczątki rakiet, które zostały wstrzelone w kierunku samolotu. Również na opublikowanych zdjęciach było widać, że samolot miał wyraźnie ślady uderzeń od odłamków rakiet.

Jak mówi Paweł Bobołowicz, skoro ukraińskie służby niemal od razu wiedziały, że doszło do zestrzelenia, to dlaczego prezydent Ukrainy do końca nie potwierdzał tej wersji?

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K.

Dr Konopka: Trwa walka z ASF. Rynek trzody chlewnej wart jest ponad 20 mld zł. Powstaje specustawa do walki z chorobą

Pojawiają się kolejne przypadki ASF w odległości, która świadczy o działaniu człowieka. Na ogrodzonym terenie znaleziono 97 padłych dzików. Konieczne jest biologiczne zabezpieczenie gospodarstw.


Dr Bogdan Konopka, główny lekarz weterynarii mówi o rozprzestrzenianiu się afrykańskiego pomoru świń (ASF) oraz walce ministerstwa środowiska z tą chorobą:

Ta walka jest szczególnie trudna i spędza nam sen z powiek, jest to uderzenie w gospodarkę […] Rynek trzody chlewnej szacowany jest na ponad 20 mld złotych. Ostatni przypadek u dzików pojawił się w województwie lubuskim, czyli 300 km od najbliższego ogniska świń na Mazowszu i 360 km od przypadku u dzika w warmińsko-mazurskim.

Niemożliwe, aby dzik przemieścił się na taką odległość bez pomocy człowieka. Nikt nie został złapany, jednak trwa dochodzenie. Ministerstwo oczekuje na wyniki badań, które pomogą ustalić, czy jest to szczep ukraiński, czy białoruski:

Rozpoczęliśmy działania zgodę z europejską strategią zwalczania ASF-u […] Jak jest tzw. hotspot, teren skażony gdzie znaleziono takiego dzika należy ogrodzić […] na ogrodzonym terenie 80 km2 w wyniku przeczesania terenu przy użyciu wojska, myśliwych i leśników znaleziono 97 padłych dzików […] U 53 potwierdzono wyniki dodatnie.

Trwa odstrzał dzików, który zarówno w Polsce, jak i Niemczech jest działaniem docelowym w przypadku wykrycia ASF:

Dzików mamy dużo, doprowadziliśmy do takiej sytuacji, że mamy chów i hodowlę dzików w lasach i to zagraża naszej gospodarce, przede wszystkim świniom. Jeżeli jest duża presja wirusa w środowisku, to on wcześniej czy później przeniknie do chlewni.

Ministerstwo środowiska jest w trakcie przygotowywania specustawy, w ramach której, wojewoda będzie mógł wydać uprawnienia wojsku, policji, przymuszając myśliwych do odstrzału na swoim terenie:

Dostrzegliśmy niedoskonałości utrudniające walkę z tą chorobą […] Jeżeli żądamy mat dezynfekcyjnych, lub niecek dezynfekcyjnych z płynem ciągle gotowym do odkażania – na to jest wymagane pozwolenie na budowę. Dlatego potrzebna była zmiana w prawie budowlanym. […] W sytuacjach trudnych muszą powstać zespoły, które ułatwią odstrzał dzików. Z tego co wiem, zaostrzono również kary dla osób które utrudniają polowanie.

Uwolnienie się od afrykańskiego pomoru świń jest realne, jednak jak zaznacza główny lekarz weterynarii, aby tak się stało, całe społeczeństwo musi uwierzyć w bioasekurację:

Biologiczne i mechaniczne zabezpieczenie swoich gospodarstw. Po drugie – świadomość, że jeżeli byłem w lesie, czy na terenie, gdzie występuje choroba, nie mogę pojawić się w chlewni. muszę zachować pewne zasady, muszę się przebrać. To są podstawy. Hiszpanie walczyli 35 lat z tą chorobą. […] Świat ściga się w rpodukcji szczepionki, ale gdyby to była prosta sprawa, to już by ją wyprodukowano […] uczeni nie mogą uzyskać przeciwciał.

Dr Bogdan Konopka mówi także o tym, jak przed świętami należy obchodzić się z karpiem oraz jakie warunki mu zapewnić, aby zwierze się nie męczyło.

A.M.K.

Policja zatrzymała podejrzanego w sprawie sprzed ćwierć wieku

Śledztwo prowadzone przez łódzkie Archiwum X doprowadziło do zatrzymania 44-latka podejrzanego o zabójstwo policjanta, popełnione 25 lat temu w okolicach Sieradza.

2 sierpnia 44-letni Janusz K. został aresztowany, a następnie przewieziony do Prokuratury Okręgowej w Sieradzu, gdzie usłyszał zarzut zabójstwa. Jest to efekt śledztwa policyjnego nad sprawą morderstwa sprzed 25 lat.

W 23 marca 1994 r. ok. godz. 19 Henryk Stolarek,  starszy sierżant policji w Brzeźniu pod Sieradzem wyruszył na samotny patrol, z którego miał już nigdy nie wrócić. Następnego ranka zauważono w rejonie wsi Pyszków wystający ze stawu wody dach radiowozu, na tylnym siedzeniu, którego znaleziono zwłoki dzielnicowego posiadające liczne obrażenia powstałe w wyniku uderzeń tępym narzędziem. Jak podaje TVP Info, mimo szeregu czynności podjętych przez policję i prokuraturę na miejscu odnalezienia samochodu, w wytypowanym miejscu zbrodni i na trasie, którą jechał radiowóz, a także zgromadzenia 21 tomów akt, śledczy nie zdołali przedstawić zarzutów żadnemu podejrzanemu. W 1996 roku sprawa została umorzona.

Prokuratura przeprowadziła wtedy szeroko zakrojone śledztwo. Akta sprawy liczą 21 tomów. Przesłuchano ponad tysiąc osób i zabezpieczono mnóstwo śladów biologicznych, fizykochemicznych, daktyloskopijnych i mechanoskopijnych. Część z nich będzie można znów poddać badaniom, m.in. DNA.

Tak w lipcu, jak podaje portal naszemiasto.pl,  mówił nadkom. Krzysztof Leszczyński, szef łódzkiego policyjnego Archiwum X, które zajęło się wyjaśnieniem zbrodni sprzed 25 lat, w której to sprawie  udało im się teraz dokonać przełomu.

Podejrzany w okresie, gdy popełniono zbrodnię,  miał 19 lat. Decyzją sądu na najbliższe trzy miesiące trafił do aresztu. Grozi mu dożywocie.

A.P.

CBA aresztuje kolejnych przedsiębiorców nacinających Skarb Państwa na lewe faktury

Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego w czwartek (28 marca) zatrzymali kolejnych pięć osób działających w zorganizowanej grupie przestępczej wystawiającej tzw. puste faktury.

Pięciu podkarpackich przedsiębiorców zostało zatrzymanych przez funkcjonariuszy rzeszowskiej delegatury Centralnego Biura Antykorupcyjnego. To kolejne osoby działające w ramach zorganizowanej grupy przestępczej zajmującej się przestępczością gospodarczą, w tym m.in. wyłudzeniami podatku VAT, wprowadzaniem do obrotu dokumentów księgowych poświadczających nieprawdę – tzw. „pustych faktur”. Zatrzymane przez CBA osoby w latach 2014-2018 wprowadziły do obrotu faktury VAT dokumentujące fikcyjny obrót towarów na kwotę niemal 5 mln zł.

Przestępczy proceder opierał się na przeświadczeniu jego uczestników o ich bezkarności związanej z powiązaniami organizatora obrotu „pustych faktur” z pracownikiem jednego z urzędów skarbowych na terenie Podkarpacia.

Zgromadzone materiały trafią teraz do prokuratury, gdzie przedsiębiorcy usłyszą zarzuty.

Zatrzymania są kolejnym etapem wielowątkowego śledztwa prowadzonego przez agentów CBA pod nadzorem Prokuratury Regionalnej w Lublinie.

Do tej pory w sprawie zarzuty usłyszało 11 osób, w tym właściciel przedsiębiorstwa, które wystawiało „puste faktury” oraz naczelnik urzędu skarbowego z Podkarpacia. Wobec pięciu osób sąd zastosował tymczasowy areszt.

Czynności rzeszowskiego CBA trwają, badane są kolejne wątki związane z działalnością przestępczą grupy.

Warto pamiętać, że PO, SLD, PSL, Nowoczesna i Wiosna zapowiadają likwidację Biura.

Centralne Biuro Antykorupcyjne likwiduje kolejną piramidę finansową. Za kraty trafia 11 osób, które zatrzymano 5 marca

Poznańskie CBA zatrzymało 11 osób, które w latach 2012-2017 stworzyły zorganizowaną grupę przestępczą działającą na terenie całego kraju. Prowadzili ogólnopolską piramidę finansową.

W toku śledztwa ustalono, że zatrzymani zarządzali czterema funduszami inwestycyjnymi zamkniętych aktywów niepublicznych. W wyniku działania grupy ponad 2000 osób straciło 600 milionów złotych. Natomiast szkody w mieniu funduszy oszacowano na co najmniej 90 milionów złotych.

Agenci prowadzący śledztwo ustalili, że zatrzymani wyłudzali od kolejnych osób pieniądze pod pozorem dalszego, wysokooprocentowanego inwestowania z gwarancją zwrotu środków.

Jak się okazało ewentualne wypłaty dla osób rezygnujących z inwestycji nie pochodziły z wypracowanego zysku, lecz z wpłat kolejnych naciągniętych osób. Minimalna kwota inwestycji wynosiła 40 tys. euro.

W toku postępowania ujawniono, że celem grupy było wyłudzenie od inwestorów znacznych środków pieniężnych, a następnie wycofanie działalności z ryku finansowego, ogłaszając upadłość. Działania takie noszą znamiona klasycznej piramidy finansowej.

Piramida finansowa to struktura finansowa, w której zysk konkretnego uczestnika jest bezpośrednio uzależniony od wpłat późniejszych uczestników, stojących niżej w tej strukturze. Od nazwiska twórcy pierwszej w historii piramidy finansowej Charlesa Ponziego struktura ta zwana jest także schematem Ponziego.

Mechanizm działania piramid finansowych polega na pozyskiwaniu przez ich założycieli jak największej liczby uczestników, którzy – zachęceni obiecywanymi zyskami – wpłacają im pieniądze. W praktyce rzadko są świadczone usługi finansowe. Organizatorzy namawiają zwykle uczestników piramidy finansowej do werbowania kolejnych osób. Z tego powodu piramidy finansowe są z góry skazane na upadek, bowiem system wymaga lawinowego dopływu nowych uczestników, a taka możliwość jest ograniczona. Hipotetyczna piramida, która wymagałaby zwerbowania przez każdego uczestnika sześciu kolejnych, już na dziesiątym jej poziomie musiałaby mieć liczbę uczestników większą o 60 proc. od liczby mieszkańców Polski, a na trzynastym poziomie liczbę uczestników znacznie większą od liczby mieszkańców świata.

Struktura piramidy finansowej istnieje dopóki suma wycofywanych przez uczestników pieniędzy jest niewielka w stosunku do napływających do systemu nowych środków. Zgodne z ustaleniami wypłaty środków pierwszym uczestnikom piramidy usypiają czujność kolejnych, liczących na rzekomo łatwe, pewne i wysokie zyski. Im bardziej organizatorom udaje się wydłużyć okres nowych wpłat i im więcej ma ona poziomów, tym więcej uczestników jest poszkodowanych w chwili jej upadku – często tracą oni większość lub nawet całość powierzonych środków.

CBA likwiduje piramidę finansową – funkcjonariusze mówią o ponad 18 mln zł strat i możliwych kolejnych aresztowaniach

Agenci Centralnego Biura Atykorupcyjnego zatrzymują w czwartek trzy osoby zajmujące się wyłudzeniami w sprawie tzw. piramidy finansowej oraz cztery osoby w innym wątku tego śledztwa. A to nie koniec

Funkcjonariusze rzeszowskiej delegatury CBA zatrzymali trzech rzeszowskich przedsiębiorców. Śledztwo dotyczy doprowadzenia szeregu osób do niekorzystnego rozporządzenia mieniem przez wprowadzanie ich w błąd co do zamiaru inwestowania przekazanych przez nich środków finansowych. Wartość szkód z tytułu przestępczej działalności szacowana jest na co najmniej 18 mln zł.

Mechanizm przestępstwa polegał na pozyskiwaniu od prywatnych osób środków pieniężnych na rzecz rożnych podmiotów. Gwarantowano im zwrot inwestycji na poziomie od 100 proc. do 200 proc.  w skali roku. Z ustaleń śledztwa wynika, że uzyskane w ten sposób środki były inwestowane niezgodnie z deklarowanym celem, tj. były transferowane na rachunki bankowe innych kontrolowanych przez nich podmiotów gospodarczych.

Agenci CBA ujawnili także wątek związany z powoływaniem się na wpływy w instytucjach samorządowych. W tym zakresie funkcjonariusze Biura zatrzymali w ramach operacji specjalnej cztery osoby. Wśród nich  znaleźli się trzej śląscy przedsiębiorcy prowadzący ,,pośrednictwo finansowe”, którzy powoływali się na wpływy w instytucji samorządowej. Zatrzymano także śląskiego adwokata, który w zamian za 100 tys. zł. podjął się załatwienia korzystnej decyzji w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego dotyczącego inwestycji wartej blisko 10 mln zł.

CBA mówi o możliwych kolejnych zatrzymaniach i zarzutach.

Kaleta: Prezydent Gronkiewicz-Waltz zaskarżała wszystkie decyzje komisji do sądu, nawet te korzystne dla miasta

O kulisach działań komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji, „współpracy” z prezydent Gronkiewicz-Waltz oraz o zagadce śmierci Jolanty Brzeskiej opowiada członek komisji, Sebastian Kaleta

Dzisiaj przed komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji miał zeznawać Robert N. adwokat oskarżony o udział w nielegalnej reprywatyzacji w stolicy. Jak poinformował przewodniczący komisji Patryk Jaki, Robert N. przesłał do komisji zwolnienie lekarskie.  Jak mówi jednak gość Poranka WNET Sebastian Kaleta, działalność adwokata wciąż będzie głównym tematem zebrania.

Kaleta skarży się na fatalne warunki współpracy z byłą prezydent Hanną Gronkiewicz-Waltz, która przez cały czas trwania komisji pozywała każdą decyzję komisji do sądu, „nawet jeśli była ona nad wyraz korzystna dla miasta”. Wyraża nadzieję, że  nowy  Ratusz będzie przejawiał więcej chęci do kooperacji. Kaleta liczy zwłaszcza na wiceprezydenta Rabieja, który zawsze opowiadał się po stronie lokatorów, zarówno podczas kampanii wyborczej, a także jako członek komisji weryfikacyjnej.

Kaleta opowiada także o skandalicznym, pozwalającym na zacieranie śladów sposobie prowadzenia śledztwa dotyczącego śmierci bohaterki ruchów lokatorskich, Jolanty Brzeskiej. Wyraża też nadzieję, że ponownie otwarte śledztwo w końcu wyjaśni zagadkę jej morderstwa.

mf

 

Byli urzędnicy KNF dziękują za wsparcie. Związek Banków Polskich krytykuje postępowanie organów śledczych wobec Komisji

Żaden z zatrzymanych w ub. tygodniu byłych pracowników KNF nie będzie tymczasowo aresztowany. Choć wobec pięciorga z nich zastosowano środki zapobiegawcze – w tym kaucję i dozór policyjny

Andrzej Jakubiak, były szef Komisji Nadzoru Finansowego oraz Wojciech Kwaśniak, były wiceprzewodniczący KNF zgadzają się na upublicznianie swoich nazwisk i wizerunków – w końcu przez wiele lat byli osobami publicznymi i, jak twierdzą, nie popełnili przestępstw, ani nie mają sobie nic do zarzucenia. Szczególnie w sprawie, w której zostali zatrzymani w związku z prowadzonym przez CBA śledztwem.

A chodzi o nieistniejący już SKOK Wołomin, w którym członkowie kasy stracili ponad 58 mln złotych, zaś Skarb Państwa 1,5 mld złotych. SKOK ów był zarządzany przez b. funkcjonariuszy WSI.

Zdaniem śledczych szkody, jakie ponieśli klienci-członkowie tej konkretnej SKOK oraz Skarb Państwa wynikały m.in. z niedopatrzeń i działań przeprowadzonych przez zarząd KNF oraz podległych im urzędników między październikiem 2013 a wrześniem 2014 roku.

Po czwartkowym zatrzymaniu Jakubiaka i sześciorga innych urzędników (w tym m.in. Wojciecha Kwaśniaka, Dariusza T., byłego dyrektora Departamentu Bankowości Spółdzielczej i Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych UKNF, Zbigniewa L., byłego zastępcy dyrektora, Haliny M., byłej zastępca dyrektora, Adama O., byłego naczelnika oraz Doroty Ch., również byłej naczelnik), wszystkich wypuszczono na wolność stosując wobec części z nich kaucję majątkową oraz dozory policyjne. Mają oni również zakaz kontaktowania się z innymi podejrzanymi.

Miniony weekend rozpoczął wymianę oświadczeń między instytucjami bankowymi i samymi podejrzanymi a służbami państwowymi. I tak, w obronie byłych pracowników KNF występuje Związek Banków Polskich.

„Jesteśmy wzburzeni metodami i działaniami podjętymi w stosunku do grupy wysokich urzędników Komisji Nadzoru Finansowego, w tym Andrzeja Jakubiaka byłego Przewodniczącego KNF i Wojciecha Kwaśniaka byłego Zastępcy Przewodniczącego KNF.” – pisze ZBP. – „Dokonywanie demonstracyjnych i wątpliwie uzasadnianych zatrzymań osób, które w przeszłości – także z narażeniem życia, jak w przypadku Pana Wojciecha Kwaśniaka – ujawniały poważne nieprawidłowości w funkcjonowaniu systemu Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych budzić musi najwyższe zaniepokojenie.

Takie działanie wobec byłego kierownictwa nadzoru finansowego uderza w wiarygodność tej instytucji, której reputacja tak dotkliwie została naruszona w ciągu ostatnich tygodni. Podważa też zaufanie do krajowego systemu finansowego.

Dokonano zatrzymań wysokich urzędników nadzoru, którzy stali na straży bezpieczeństwa sektora finansowego i domagali się objęcia systemu SKOK nadzorem państwowym.

Dlatego, Związek Banków Polskich w poczuciu sprawiedliwości oraz w przekonaniu co do uczciwości i zgodnego z prawem działania zatrzymanych osób deklaruje gotowość udzielenia poręczenia na warunkach określonych w przepisach prawa”.

Oświadczenie wygłasza również Wojciech Kwaśniak, który po opuszczeniu budynku prokuratury w Szczecinie, stwierdza, że „wierzy w skuteczny i niezawisły sąd, który skutecznie uchyli postawione mu zarzuty”.

– Wierzę, że zarówno ja, jak i osoby o wielkim doświadczeniu w restrukturyzacji podmiotów rynku finansowego, które przez szereg lat gwarantowały międzynarodowo szeroko znaną stabilność rynku finansowego, zostaną oczyszczone – mówi przed kamerami.

W odrębnym oświadczeniu dziękuje za wsparcie również Andrzej Jakubiak, który podobnie jak jego były zastępca, spodziewa się oczyszczenia z zarzutów.

To druga ujawniona w grudniu afera związana z Komisją Nadzoru Finansowego. Wcześniej aresztowano Marka Ch. pod zarzutem korupcyjnym.

Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze: Wstępny raport nie wskazuje na użycie przemocy wobec Magdaleny Ż.

Kluczowe dla śledztwa ma być przesłuchanie rezydenta polskiego biura podróży w Egipcie. Prokuratura złoży też wniosek do władz Egiptu o udział polskiego prokuratora w przesłuchaniach w tym kraju.

Wstępny raport nie wskazuje na użycie przemocy wobec Magdaleny Ż., ale dopiero wynik badań biologicznych pozwoli na wykluczenie udziału osób trzecich – poinformowała szefowa zespołu śledczych, Ewa Węglarowicz-Makowska z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.

Marek Gołębiowski, szef Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze przypomniał podczas wtorkowej konferencji prasowej, że śledztwo wszczęte przez tę prokuraturę ws. śmierci Magdaleny Ż. prowadzone jest w kierunku zabójstwa. Zastrzegł, że to wstępna kwalifikacja prawna sprawy.

– W toku postępowania zakładamy kilka wersji śledczych, w tym zabójstwo mające związek z handlem ludźmi i handlem narkotykami. Brane jest również pod uwagę możliwe załamanie nerwowe i śmierć samobójcza – powiedział prokurator Gołębiowski. Nie chciał przesądzać, która wersja jest najbardziej prawdopodobna.

Szefowa zespołu śledczych, prok. Ewa Węglarowicz-Makowska na wtorkowej konferencji prasowej poinformowała, że ze wstępnego raportu nie wynika, aby na ciele ofiary znaleziono ślady, które świadczyłyby o użyciu wobec niej przemocy, jednak dopiero wyniki badań, m.in. biologicznych, pozwolą na stuprocentowe wykluczenie udziału osób trzecich. Tak samo odpowiedziała na pytanie, czy Magdalena Ż. mogła paść ofiarą gwałtu.

Prokurator Gołębiowski oświadczył, że w ramach śledztwa badane są zarówno okoliczności sprzed wyjazdu kobiety do Egiptu, jak i w trakcie jej pobytu w tym kraju. Prokuratura sprawdza, z kim Magdalena Ż. się kontaktowała; przesłuchuje jej znajomych i osoby, które przebywały z nią w ośrodku w Egipcie i te, które były z nią w samolocie. Z relacji świadków wyłania się sprzeczny opis zachowania kobiety z pierwszego okresu wycieczki: jedni mówią, że w jej sposobie bycia nie było nic nadzwyczajnego, inni zaś oceniają go wręcz przeciwnie.

Prokurator dodał, że kluczowe dla losów śledztwa będzie przesłuchanie rezydenta polskiego biura turystycznego w Egipcie. Strona polska zwróci się z kolejnymi wnioskami do władz Egiptu o pomoc prawną. Chodzi o możliwość uczestnictwa polskiego prokuratora w przesłuchaniach świadków, w tym rezydenta polskiego biura podróży oraz personelu hotelu i szpitali, w których przebywała Magdalena Ż.

Podczas wtorkowej konferencji prasowej dziennikarze pytali też prokuratorów, czy partner kobiety może mieć coś wspólnego z jej śmiercią. – Nie ma żadnych okoliczności, które mogłyby wskazywać na jego udział w tym zdarzeniu – odparła prokurator Węglarowicz-Makowska.

Na pytanie o to, czy zabezpieczono dokumentację medyczną z polskich placówek medycznych, w których mogła się wcześniej leczyć Magdalena Ż., prokurator odpowiedziała, że wątek załamania psychicznego jest badany i prowadzący śledztwo wystąpili o zabezpieczenie odnośnej dokumentacji. Są to jednak dane wrażliwe i nie wolno ich podawać do wiadomości publicznej.

Prokurator Gołębiowski poinformował, że prokuratura nie ma jeszcze wyników badań laboratoryjnych z Egiptu. Badania będą ponowione po sprowadzeniu ciała do kraju; procedura w tej sprawie już się rozpoczęła; ciało Magdaleny Ż. zostanie sprowadzone do Polski w tym tygodniu. Zwłoki będą poddane kolejnej sekcji w Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Ostateczną przyczynę śmierci kobiety będzie można stwierdzić dopiero po uzyskaniu wyników badań biologicznych i histopatologicznych.[related id=”18553″]

Podejrzenie, iż Polka mogła paść ofiarą handlu ludźmi, powstało „w wyniku licznych informacji, które były przekazywane w momencie wszczynania śledztwa”, jak powiedział prokurator Gołębiowski. Chodzi o informacje medialne oraz dowody zgromadzone na pierwszym etapie śledztwa. Prokuratorzy zapowiedzieli przesłuchanie kolejnych osób, przebywających na tym samym wyjeździe do Egiptu, co Magdalena Ż.

Zastępca dolnośląskiego komendanta wojewódzkiego, insp. Piotr Leciejewski poinformował na wtorkowej konferencji, że w sprawie śmierci Magdaleny Ż. przesłuchano do tej pory kilkudziesięciu świadków, a 55 z nich wniosło do sprawy wiele okoliczności, które są obecnie weryfikowane. – Dokonaliśmy szeregu czynności związanych z zabezpieczeniem dowodów, zabezpieczeniem telefonów, nośników, jak również wszelkiego rodzaju nagrań zarówno z lotniska, jak z drogi dojazdów, powrotów – wyliczał inspektor.

27-letnia Magdalena Ż. 25 kwietnia poleciała na wycieczkę do egipskiego kurortu Marsa-Alam. Po dwóch dniach partnera kobiety, który miał z nią kontakt telefoniczny, zaniepokoiło jej zachowanie; zaplanował jej wcześniejszy powrót do kraju. Ze względu na pogarszający się stan zdrowia, kobieta trafiła do szpitala. W tym samym czasie do Egiptu przyjechał jej znajomy, aby zabrać ją do Polski. W szpitalu dowiedział się, że Magdalena Ż. nie żyje. Zmarła w wyniku obrażeń odniesionych wskutek upadku z pierwszego lub drugiego piętra szpitala w Marsa-Alam, gdzie przebywała.

PAP/LK