Przyczynek do ciągle podgrzewanej sprawy przynależności państwowej Śląska – zwycięstwo w wyborach komunalnych 1919 r.

W 73,15% gmin wybrano 8432 radnych, z czego 6251 (74,12%) wystartowało z list polskich. Śląscy Polacy wygrali w 629 spośród 762 gmin objętych wyborami, w tym zdobyli 100% mandatów w 216 gminach.

Stanisław Orzeł

Dwa i pół miesiąca po krwawym stłumieniu I powstania śląskiego przez nacjonalistyczną soldateskę rządzącej po rewolucji 1918 r. tzw. republiką weimarską socjaldemokracji niemieckiej – na wniosek rządowego komisarza niemieckiego do spraw Śląska, prawicowego socjaldemokraty Otto Hőrsinga, przeprowadzono 9 listopada 1919 r. wybory gminne na obszarze rejencji opolskiej. W tym czasie większość uczestników powstania była aresztowana przez Niemców lub przebywała na emigracji, m.in. w obozach dla uchodźców ze Śląska na terenie Zagłębia Dąbrowskiego. (…)

W takich okolicznościach, mając do dyspozycji bojówki freikorpsów i grenzschutzu, socjaldemokratyczne władze Niemiec były pewne zwycięstwa w wyborach, które – wbrew postanowieniom traktatu wersalskiego – postanowiły przeprowadzić przed wkroczeniem na obszar plebiscytowy cywilnej i wojskowej administracji tzw. Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i Plebiscytowej dla Górnego Śląska.

Zawarta pod naciskiem Rady Najwyższej Konferencji Pokojowej w Paryżu 1 października 1919 r. polsko-niemiecka umowa amnestyjna po I powstaniu dopuściła do głosowania polskich uchodźców ze Śląska (około 20 tys. ludzi) i wypuszczanych z więzień powstańców, objęła również zwolenników niepodległości Górnego Śląska. Jednak ich sytuację skomplikował fakt, że dwa tygodnie później, 14 października, pruski Landtag przyjął ustawę o utworzeniu w miejsce dotychczasowej rejencji górnośląskiej osobnej prowincji w ramach Prus, odrębnej od prowincji Dolnego Śląska. We władzach nowej prowincji katolicka Centrum-Partei uzyskała przewagę: Joseph Leon Bitta został jej komisarycznym nadprezydentem, a niedawny komiwojażer niepodległości Śląska, Karl Ulitzka, wszedł do rady prowincjonalnej.

Polską kampanię wyborczą władze niemieckie utrudniały nie tylko różnymi manipulacjami prawnymi, np. cofaniem debitu, czyli zezwoleń pruskiego urzędu cenzury na rozpowszechnianie gazet czy ulotek, odmowami na zwoływanie polskich wieców wyborczych lub ich rozwiązywaniem decyzją policji, ale zwłaszcza terrorem niemieckich organizacji paramilitarnych, a także zastraszaniem wyborców przez bojówkarzy Kampforganisation Oberschlesiens (KOOS).

Ponadto polską kampanię wyborczą utrudniały wewnętrzne walki między partiami prawicowymi zwalczającymi PPS, działającą w porozumieniu z niektórymi lokalnymi radami ludowymi. Swoją rolę odgrywały również spory personalne na polskiej prawicy, przez co polscy Ślązacy w sporej liczbie gmin wystawiali listy wyborcze unikające określenia narodowego. I tak do wyborów po polskiej stronie stanęły tak dziwne listy partyjne, jak – przykładowo – partia obywatelska, partie robotników, gospodarzy czy chałupników, partia „ludzi małych” albo związek posiedzicieli domów i gruntów… Mimo to polskie listy wystawiono w 20 spośród 26 powiatów rejencji opolskiej, w tym 6 spośród 7 miejskich, które obejmowały 1028 gmin.

Wynik wyborów był szokiem dla Niemców: w 73,15% gmin wiejskich i miejskich, czyli w 762 spośród objętych wyborami, wybrano 8432 radnych, z czego 6251 (74,12%) wystartowało z list polskich. Śląscy Polacy wygrali w 629 spośród owych 762 gmin, w tym zdobyli 100% mandatów w 216 gminach. Tylko w 18 gminach doszło do równego podziału mandatów. Niemieckie listy wyborcze wygrały tylko w 109 gminach.

Największe zwycięstwa polscy Ślązacy odnieśli w powiatach: rybnickim – 1089 radnych, pszczyńskim – 917, toszecko-gliwickim – 695, strzeleckim – 628, opolskim – 623 i lublinieckim – 417 radnych. Kiedy uwzględniono głosy oddane na wspomniane „zakonspirowane” listy polskie, okazało się, że polscy Ślązacy w rejencji opolskiej zdobyli 6822 mandaty radnych spośród 11 255 możliwych…

Cały artykuł Stanisława Orła pt. „Zwycięstwo śląskich Polaków w wyborach komunalnych na Górnym Śląsku w 1919 r.” znajduje się na s. 9 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł Stanisława Orła pt. „Zwycięstwo śląskich Polaków w wyborach komunalnych na Górnym Śląsku w 1919 r.” na s. 9 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Instalacja „postępu” trwa. Ile trzeba czasu, zanim – jeśli w ogóle – nasza cywilizacja zachodnia znowu stanie na nogach?

Implantowany z Zachodu dyktat perfekcyjnej politycznej poprawności się rozrasta, upokarza rozum, niszczy język, degraduje maniery, oswaja i banalizuje kłamstwo. Słowem: dewastuje normalny świat.

Herbert Kopiec

Warto i trzeba czytać gazety. Dlaczego? Ano, gdybym nie zajrzał do „Gazety Warszawskiej” (nr 42/2020), mógłbym nie wiedzieć, że w Katowicach dyrektor Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego zaproponował, aby zmienić patrona tej placówki na Kazimierza Kutza.

Okazją do złożenia tej szokującej (dla tradycyjnego hanysa – sic!) propozycji była debata, jaka odbyła się 5 października br. w katowickim kinie Rialto, zatytułowana Kazimierz Kutz a Śląsk – co dalej?. „Może należałoby spojrzeć na Teatr Śląski i zmienić jego patrona? Zamienić Wyspiańskiego na Kutza? CZEMU NIE?” – powiedział dyrektor Teatru, Robert Talarczyk. Myślę sobie, że taki pomysł mógł się zrodzić tylko w głowie tęgiego liberała. Choć – póki co – nadzieje na jego realizację są niewielkie. W pełni podzielam pogląd, że mamy tu raczej do czynienia z sondowaniem, jak daleko można się posunąć w promowaniu ludzi, którzy pluli na Polskę. (…)

Przyjrzyjmy się zatem dziś bliżej owym dewastatorom. Zwłaszcza że z pychą obiecują (i rzekomo wiedzą), jak stworzyć raj na ziemi. Pod tym względem liberałowie jako żywo przypominają wykładowców marksizmu polskich uniwersytetów, o losach których ślad jakoś zaginął. Dziwne to – wszak nie jest tajemnicą, że na wszystkich uniwersytetach w PRL-u były katedry marksizmu. A jeśli tak, to gdzie się podziali marksiści? Ani chybi znajdziemy ich pośród współczesnych liberałów. Niczego dobrego to nie wróży, jeśli zważyć, że zawołaniem bojowym liberałów – jak słusznie zauważa francuski filozof Alain Finkielkraut – jest nonszalancko przecież brzmiące: czemu nie?!

„Pogardzać bogactwem przeszłości w imię tego, co dopiero nastąpi, w imię nowych tradycji i konwencji? Czemu nie? Wszyscy jak jeden mąż wychwalamy bezgraniczne i ciągłe zmiany, idąc za przykładem techniki i nauk społecznych. Nikogo i niczego nie mamy już zamiaru bronić. A jeżeli rodzina monogamiczna przy okazji przepadnie? Spróbujmy, co nam szkodzi… Czemu nie!”

(Wartość wspólnej pamięci, rozmowa z A. Finkielkrautem, „Życie”, 20.12.1999).

Z tego właśnie powodu Patrick J. Buchanan, autor światowego bestsellera Śmierć Zachodu (Wektory, Wrocław 2005) twierdzi, że Zachód umiera i ma na myśli cywilizację ukształtowaną przez chrześcijaństwo – tak prawosławne, jak katolickie oraz protestanckie – i kulturowe dziedzictwo greckie i łacińskie. Umiera dlatego, że milcząca większość Europejczyków w imię dobrobytu i spokoju socjalnego dała sobie narzucić światopogląd nie pasujący do tradycji kulturalnej, religijnej i obyczajowej kontynentu. Książka, reklamowana jako prekursorska i odkrywcza, wcale taka nie jest. Prawie sto lat temu Oswald Spengler opublikował Upadek Zachodu, treściowo analogiczny. Podobnie Samuel P. Huntington, w Zderzeniu cywilizacji rozpatrujący nieuchronność napięć między cywilizacjami, ma swego prekursora w Polaku Feliksie Konecznym, którego kilka prac (zwłaszcza O wielości cywilizacyj z roku 1935) głosiło podobną tezę.

Autor Śmierci Zachodu pisze o tym, co dzieje się, kiedy człowiek, a nie Bóg stał się miarą wszechrzeczy i kiedy nie warto o nic walczyć, niczego zdobywać i niczego bronić, bo można narazić się na nieprzyjemności, miast pławić się w luksusie, na co przecież z definicji rzekomo zasługuje. Stąd moda na „pluszowe chrześcijaństwo”, w ramach którego Ewangelia pozbawiona jest wymagań sprzecznych z tym, czego chce od człowieka współczesny, coraz bardziej zsekularyzowany i antykatolicki świat. Rozmaitej maści dziennikarze, artyści, eksperci od religii przekonują, że gdyby zrezygnować z nauczania biblijnej moralności, przestać nękać innych opiniami na temat zbrodniczości aborcji, straszyć piekłem czy potępiać akty homoseksualne, to od razu nasze świątynie napełniłyby się wiernymi.

Na taką drogę „upluszowienia chrześcijaństwa” weszło już wiele wyznań. I wbrew opiniom ekspertów od „koniecznych zmian w Kościele, bez których straci on wiernych”, w niczym nie polepszyło to ich sytuacji. Wszystkie one tracą bowiem wiernych, i to w tempie zastraszającym.

Póki co wielką karierę zaczyna robić powiedzenie, że „nikt nie musi być heroiczny”. W praktyce oznacza to, że nikt nie musi być przyzwoity, a nawet normalny w sensie tradycyjnym. I właśnie – pamiętamy – że w czasach kultu łatwości, przyjemności, użycia i „pluszowego chrześcijaństwa” Ojciec Święty Jan Paweł II zwracał uwagę, jak istotną rolę w rozwoju człowieka jako osoby ludzkiej ma do spełnienia trud, poświęcenie i cierpienie. Ludzie poważni nie uciekają przed cierpieniem, jeśli widzą, że jest ono ceną, jaką trzeba zapłacić za ocalenie zasad moralnych i religijnych. Wolą cierpieć, niż złamać zasady, które odsłaniają przed nimi sens życia i cel godnego życia. Okazuje się, że człowiek potrzebuje cierpienia, trudu, aby dojrzeć.

To nie przypadek, że do młodzieży (Westerplatte, 12.06.1987) Jan Paweł II mówił: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali. Wbrew wszystkim mirażom ułatwionego życia. Musicie od siebie wymagać”.

W podobnym duchu wypowiadał się o młodzieży kardynał J. Ratzinger: „Człowiek może dojrzeć i wydawać owoce właśnie dzięki temu, że podporządkuje się jakimś wymaganiom i pozwala przyciąć swe roszczenia. Młodzi ludzie mają poczucie, że zbyt mało się od nich żąda (…) Człowiek wie, gdzieś to w nim tkwi: Muszę się zmierzyć z wymaganiami, muszę formować swą osobowość wedle jakiejś wyższej miary, muszę się nauczyć dawać” („Gość Niedzielny”, 14.05.2006).

Właśnie z tego powodu, że chrześcijaństwo/katolicyzm jest wymagający i uciążliwy, bywa odrzucany jako nie do pogodzenia z wygodą życiową.

Cały artykuł Herberta Kopca pt. W kręgu zawołania bojowego liberałów: Czemu nie?!” znajduje się na s. 5 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.

 

Artykuł Herberta Kopca pt. W kręgu zawołania bojowego liberałów: Czemu nie?!” na s. 5 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Od 2007 r. trwają – bez powodzenia – starania o odbudowę przedwojennego Grobu Nieznanego Powstańca Śląskiego

Przytłaczająca większość mieszkańców Katowic chciałaby, aby 100 rocznicę powrotu Górnego Śląska do Polski uczcić odbudową Grobu Nieznanego Powstańca Śląskiego na placu Wolności w Katowicach.

Jadwiga Chmielowska

Przed wojną na placu Wolności w Katowicach stał Grób Nieznanego Powstańca Śląskiego, zbudowany z powstańczych składek. Niemcy zburzyli go na początku II wojny światowej. Po wieloletnich bojach środowisk niepodległościowych, głównie KPN, z tego miejsca usunięty został Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej, która na Górnym Śląsku ponuro wsławiła się mordami, gwałtami, kradzieżami, wywózką około 200. tys. górników do kopalń Związku Sowieckiego i organizacją łagrów z niemieckich obozów koncentracyjnych przekształconych w obozy NKWD i MBP!

Od 2007 r. trwają starania o odbudowę przedwojennego Grobu Nieznanego Powstańca Śląskiego. 26 sierpnia 2020 r. do Prezydenta Miasta Katowice zwrócili się z takim wnioskiem: Fundacja Polskie Dziedzictwo Śląska, Stowarzyszenie Represjonowani w Stanie Wojennym Reg. Śląsko-Dąbrowski, Pokolenie NZS, NZS 1980, Pokolenie, Henryk Sławik – Pamięć i Dzieło z poparciem Wojewódzkiej Rady Konsultacyjnej ds. Działaczy i Osób Represjonowanych z Powodów Politycznych. (…)

Otrzymali 14 września br. kuriozalną, moim zdaniem, odpowiedź, w której czytamy m.in: „zarówno epoka pruska, jak i polskie dwudziestolecie międzywojenne, okres II wojny światowej oraz czas PRL-u pozostawiły na Placu Wolności swój ślad. Każda z wymienionych epok i towarzyszący jej pomnik stały w opozycji do poprzednich. Obecnie na terenie miasta znajduje się wiele miejsc upamiętniających Powstania Śląskie. (…) Sądzimy zatem, że budowanie kolejnego monumentu nie jest konieczne.

Warto sobie uświadomić, że sytuacja dzisiejsza jest zgoła inna niż w 1923 r., kiedy na terenie Katowic nie było zupełnie takiego upamiętnienia. Automatyczne powracanie w tym względzie do rzeczywistości sprzed II wojny światowej nie wydaje się dobrym rozwiązaniem”. Zaiste pokrętne tłumaczenie.

Może warto sprawdzić, jaki był przedwojenny projekt i jednak przywrócić Grób Nieznanego Powstańca Śląskiego. To powstańcy bronili Katowic we Wrześniu. Hitler po zajęciu Katowic 4 września 1939 r. nakazał niszczenie polskości. Niemcy wysadzili Grób Nieznanego Powstańca Śląskiego oraz cały gmach Muzeum Śląskiego, najnowocześniejszego obiektu tego typu w Europie. W publicznych egzekucjach i w lasach panewnickich zamordowano przeszło tysiąc obrońców miasta. Nakazano żołnierzom wermachtu pisanie wspomnień o tym, jak wkraczali do Katowic. W zamian dostawali 2 tygodnie urlopu.

Po wyzwoleniu w iście sowieckim stylu, w 1945 r. mieszkańcy Katowic na fundamentach Grobu Nieznanego Powstańca Śląskiego składali kwiaty. Komuniści wysadzili pozostałości po przedwojennym pomniku i wybudowano na tym miejscu pomnik Armii Radzieckiej.

Warto, by Grób Nieznanego Powstańca Śląskiego był też symbolicznym grobem wszystkich Powstańców, także tych, którzy ginęli na nieludzkich ziemiach Niemiec i Rosji.

Powstańcy i ich synowie, wywożeni do obozów koncentracyjnych hitlerowskich Niemiec i sowieckiej Rosji, siłą kierowani do niewolniczej pracy w kopalniach Donbasu czy mordowani w obozach NKWD i MBP, zakładanych przez czerwonych okupantów Polski po 1945 r., często nie mają własnych grobów.

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Katowice czy Katowitz, a może Stalinogród?” znajduje się na s. 1 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Katowice czy Katowitz, a może Stalinogród?” na s. 1 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ksiądz Tomasz Reginek (1887–1974) – gorliwy kapłan i działacz na rzecz autonomii Górnego Śląska związanej z Polską

Przyszłe Państwo Górnośląskie miało pokojowo rozwiązać konflikt polsko-niemiecki o te ziemie. Miało równo traktować wszystkie grupy językowe w dziedzinie języka, kultury i spraw socjalnych.

Stanisław Orzeł

Urodził się 7 marca 1887 r. w Dobrzeniu Wielkim jako syn rolnika Jakuba i Magdaleny z d. Gabriel. (…) Tuż przed wybuchem I wojny światowej, 18 czerwca 1914 r., przyjął święcenia kapłańskie. (…)

Gdy na Górnym Śląsku w początkach listopada 1918 r. zaczęły masowo powstawać na wzór rewolucji rosyjskiej, ale pod kontrolą nacjonalistycznej SPD, rady robotnicze i żołnierskie, które mimo swej rewolucyjnej nazwy zajmowały się głównie najpilniejszym zaopatrzeniem ludzi w żywność, przeciwdziałaniem bezrobociu, brakowi mieszkań i pieniądza, a faktycznie były samoistnie powstającymi organami górnośląskiej administracji, w skład których wchodzili rodowici Górnoślązacy.

Na czele Rady Robotniczej i Żołnierskiej w Raciborzu stanął, nie będący bynajmniej komunistą, brat księdza T. Reginka – dr Jan Reginek. W ten sposób, poprzez związki rodzinne, które dla Ślązaków zawsze były najważniejsze, pod koniec wojny ksiądz zaangażował się w ruch na rzecz autonomii społeczno-gospodarczej Górnego Śląska.

Gdy po ogłoszeniu przez socjaldemokratyczny rząd „rewolucyjnych” Niemiec 13 listopada orędzia zapowiadającego rozdział Kościoła od państwa i laicyzację szkolnictwa katolicka Centrum-Partei podjęła na Śląsku akcję antyrządową, dążąc do skupienia wokół siebie wszystkich katolików bez względu na narodowość – ks. Reginek wraz z bratem oraz przewodniczącym Rady Robotniczej w Wodzisławiu Śląskim, adwokatem, notariuszem, burmistrzem i landratem komisarycznym Rybnika, dr. Ewaldem Lataczem, przystąpił w drugiej dekadzie listopada 1918 r. do realizacji planu usamodzielnienia Górnego Śląska. (…)

Przyszłe Państwo Górnośląskie, według wydanej przez Komitet Górnośląski anonimowej niemieckojęzycznej broszury zatytułowanej Górny Śląsk – niezależne wolne państwo, której autorstwo przypisuje się T. Reginkowi – miało pokojowo rozwiązać konflikt polsko-niemiecki o te ziemie.

Na wzór wielojęzycznej Szwajcarii czy też Belgii, miało równo traktować wszystkie grupy językowe właśnie w dziedzinie języka, kultury i spraw socjalnych. Eksploatowane przez Górnoślązaków bogactwa naturalne kraju miały być wykorzystane na wyraźną poprawę bytu mieszkańców, przy nienaruszalności własności prywatnej. Miał też nastąpić swobodny rozwój Kościoła katolickiego.

Jego utworzenie – jak pisał Piotr Dobrowolski – „miało przyczynić się do lepszego rozwoju krajów Europy środkowo-południowej i rozwiązania wielu problemów społeczno-ekonomicznych na Górnym Śląsku”. Broszura nie określiła ustroju przyszłego państwa. Ewald Latacz oraz bracia Reginkowie utrzymywali wówczas ścisłe kontakty z Józefem Kożdoniem, chcąc, by niepodległe Państwo Górnośląskie objęło również Śląsk Austriacki. (…)

W 1920 r. ksiądz Reginek jako wikary parafii pw. św. Jadwigi w Królewskiej Hucie napisał jeszcze broszurę Die oberschlesische Frage (Kwestia górnośląska), w której wyłożył swoje poglądy na problem autonomii górnośląskiej. Jednak nauczony doświadczeniem emigracyjnym nieufności do Niemców, podczas kampanii plebiscytowej związał się z PKPleb. w Bytomiu.

Oprócz wspomnianej broszury opublikował też Moralność a dobroczynność ludu górnośląskiego. Po plebiscycie podjęto w Związku Górnoślązaków próbę powrotu do haseł neutralizacji Górnego Śląska, ale podczas III powstania jego działalność zamarła. Jeszcze w latach 1922–1923 na czele Związku stał J. Musioł, ale później zaprzestał działalności, a organizacja zanikła.

22 lipca 1923 r. ks. T. Reginek przejął administrację parafialną kościoła pw. św. Antoniego Padewskiego w Rybniku. Do wybuchu II wojny światowej był proboszczem parafii Matki Boskiej Bolesnej w tym mieście, gdzie dał się poznać jako sprawny reformator i organizator życia parafialnego i społecznego (był członkiem rady miasta i rady powiatu). Od 24 lutego 1931 r. ks. Reginek objął funkcję dziekana dekanatu rybnickiego.

W czasie II wojny światowej został wikariuszem generalnym biskupa polowego ks. Józefa Gawliny dla Polskich Sił Zbrojnych na Bliskim Wschodzie i Afryce. Po wojnie nie wrócił na Śląsk. Zaangażował się w opiekę nad polskimi uchodźcami poza Europą. Zamieszkał w USA. Do kraju powrócił w 1973 r. i zamieszkał w Oleśnie, gdzie zmarł 21 stycznia 1974 r. Pochowany został na cmentarzu w Dobrzeniu Wielkim.

Cały artykuł Stanisława Orła pt. „Wspomnienie o ks. Tomaszu Reginku” znajduje się na s. 9 i 11 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł Stanisława Orła pt. „Wspomnienie o ks. Tomaszu Reginku” na s. 9 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Rok 1920 na Górnym Śląsku” – edukacyjny projekt wystawienniczy oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach

Wystawa IPN prezentuje w przystępny sposób sytuację polityczną na Górnym Śląsku po I wojnie światowej, która spowodowała, że Górnoślązacy nie znaleźli się w granicach odrodzonego państwa polskiego.

Renata Skoczek

Wśród licznych działań edukacyjnych prowadzonych przez Instytut Pamięci Narodowej w Katowicach w ciągu dwudziestu lat działalności, projekty wystawiennicze zajmują miejsce szczególne. W ramach popularyzacji wiedzy historycznej Oddziałowe Biuro Edukacji Narodowej organizuje wystawy skierowane do szerokiego grona odbiorców, przeznaczone do prezentacji zarówno w ogólnodostępnej przestrzeni na wolnym powietrzu, jak i wewnątrz szkół oraz instytucji kultury. Odbiorcy mają możliwość zapoznać się z najnowszymi ustaleniami historyków i ciekawymi materiałami źródłowym z zasobów wielu archiwów, muzeów i bibliotek. Ekspozycje przybliżają wydarzenia z najnowszej historii Polski oraz Górnego Śląska. (…)

Ostateczne włączenie części Górnego Śląska przyznanej Polsce nastąpiło w czerwcu 1922 roku.

Ten czas obfitował na Górnym Śląsku w wiele wydarzeń, które w podręcznikach historii są traktowane marginalnie. Uczniom trudno jest zrozumieć zawiłą sytuację polityczną i międzynarodową, a rola powstań śląskich w procesie kształtowania się granic II RP także dla wielu dorosłych mieszkańców Śląska pozostaje tematem nieznanym. Lukę w edukacji szkolnej próbuje wypełnić IPN, m.in. poprzez wspomniane wystawy.

(…)Wystawę rozpoczyna data 10 stycznia 1920 roku, kiedy wszedł w życie traktat wersalski. Zgodnie z postanowieniami tego traktatu pokojowego, wojska niemieckie opuściły obszar plebiscytowy, a na ich miejsce przybyły wojska francuskie i włoskie. Z kolejnych plansz wystawy dowiadujemy się, że rządy na Górnym Śląsku objęła Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa, której zadaniem było utrzymać ład publiczny oraz przygotować i przeprowadzić plebiscyt. Podlegały jej administracja państwowa, sądy, policja i wojsko. Następnie przedstawiona jest działalność Polskiego Komisariatu Plebiscytowego w Bytomiu z komisarzem Wojciechem Korfantym oraz jego powiatowych odpowiedników, którzy intensywnie działali na rzecz przyłączenia Górnego Śląska do Polski.

Dalej czytamy, że taką samą działalność na rzecz pozostawienia Górnego Śląska w Niemczech prowadził Niemiecki Komisariat Plebiscytowy z siedzibą w Katowicach, a napięte relacje między polską i niemiecką ludnością osiągnęły apogeum w sierpniu 1920 roku, kiedy wojsko polskie toczyło ciężkie walki z bolszewikami.

Niemcy, chcąc wykorzystać trudną sytuację Polski, podjęli zbrojną próbę przejęcia obszaru plebiscytowego. Jedna z plansz jest poświęcona dramatycznym wydarzeniom, które rozegrały się 17 i 18 sierpnia na ulicach Katowic i doprowadziły do śmierci znanego polskiego lekarza i działacza narodowego Andrzeja Mielęckiego, brutalnie zamordowanego przez bojówki niemieckie, oraz do zniszczenia redakcji polskich gazet i wielu lokali prowadzonych przez Polaków, w tym siedziby Polskiego Komitetu Plebiscytowego.

Wystawa w Przystanku Historia – Centrum Edukacyjnym IPN w Katowicach. Fot. OBEN IPN Katowice

Wystawa omawia przebieg II powstania śląskiego, które zakończyło się dla Polaków sukcesem w postaci rozwiązania znienawidzonej niemieckiej policji Sicherheitspolizei, zwanej Sipo, i utworzeniem polsko-niemieckiej Policji Plebiscytowej (Abstimmungspolizei, w skrócie Apo). Ekspozycja kończy się datą 30 grudnia 1920 roku, kiedy to Międzysojusznicza Komisja ogłosiła Regulamin plebiscytu na Górnym Śląsku, ale termin głosowania nadal pozostawał nieznany.

Na wystawie prezentowanych jest ponad trzydzieści fotografii, które ilustrują wspomniane wyżej wydarzenia. Niektóre ze zdjęć nigdy nie były publikowane i prezentowane są w Polsce po raz pierwszy. Zdjęcie kamienicy przy obecnej ul. Plebiscytowej 1 w Katowicach – wykonane przez reportera niemieckiej gazety „Süddeutsche Zeitung” po zdemolowaniu lokalu Polskiego Komitetu Plebiscytowego przez niemieckie bojówki w dniu 18 sierpnia 1920 roku – odnalezione zostało w zasobach jednej z brytyjskich agencji fotograficznych. Ciekawe są zdjęcia francuskich żołnierzy stacjonujących na Górnym Śląsku, pochodzące z zasobów Francuskiej Biblioteki Cyfrowej, oraz zdjęcia wykonane przez słynnego fotografa górnośląskiego Maxa Steckla, który udokumentował opuszczanie Górnego Śląska przez wojska niemieckie i wkroczenie wojsk francuskich do Katowic. Zdjęcia ze zbiorów Muzeum Czynu Powstańczego w Górze Św. Anny – Oddziału Muzeum Śląska Opolskiego ukazują polskie patriotyczne demonstracje, które masowo miały miejsce w kwietniu i maju 1920 roku.

Cały artykuł Renaty Skoczek pt. „Rok 1920 na Górnym Śląsku” znajduje się na s. 12 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł Renaty Skoczek pt. „Rok 1920 na Górnym Śląsku” na s. 12 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Życzliwym kibicom chińskiego postępu gospodarczego umykają chyba ogromne naruszenia prawa w Państwie Środka

Biorąc pod uwagę to, co KPCh czyniła przez dekady, stanowi ona dziś największe zagrożenie dla ludzkości. Obecne represje w Chinach są niepokojące, ale może jest to najczarniejsza godzina przed świtem.

Peter Zhang

Chiny są sygnatariuszem Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i stałym członkiem potężnej Rady Bezpieczeństwa ONZ. Z biegiem lat wydaje się, że ONZ i społeczność międzynarodowa przyzwyczaiły się do rozszalałego łamania praw człowieka przez komunistyczny reżim, a może wręcz na nie zobojętniały. W listopadzie 2018 r. Rada Praw Człowieka ONZ, z której członkostwa zrezygnowały Stany Zjednoczone, ponownie przyznała miejsce Chinom. Według artykułu opublikowanego w „The Guardian” Julie de Rivero z Human Rights Watch uważa wybranie Chin za „niepokojące z dwóch powodów. Jednym z nich są ich akta dotyczące praw człowieka w Chinach – członkowie rady mają spełniać w tym zakresie najwyższe standardy. Po drugie są oni całkowicie negatywnymi graczami wewnątrz rady, ponieważ odrzucają wszelkie inicjatywy, jakie wiązałyby się z odpowiedzialnością państw za łamanie praw człowieka”.

W dzisiejszych czasach rządy żelaznej ręki zaczynają panować w coraz większej liczbie kampusów uniwersyteckich w Chinach. Działacze studenccy, którzy ostatnio zabiegali o prawa pracownicze, otrzymali surową reprymendę, a niektórzy „zaginęli” za sprawą lokalnych służb bezpieczeństwa. Uniwersytetem Pekińskim, być może najbardziej znaną chińską uczelnią, kieruje były urzędnik państwowej bezpieki, który powołał nawet jednostki specjalne, aby wzmocnić zarówno nadzór dyscyplinarny, jak i kontrole, które zapewnią, że wszystkie aktywności w kampusie będą zgodne z linią partii. (…)

Ci, którzy sprzeciwiają się „czterem podstawowym zasadom” KPCh, mają rejestry kryminalne lub są moralnie skorumpowani, nie przejdą „weryfikacji z ideologii i moralności politycznej” – stwierdza „Chongqing Daily”.

Te „cztery podstawowe zasady” powstały w 1979 roku, kiedy Deng Xiaoping konsolidował swoją władzę polityczną. Brzmią one następująco: 1. Musimy trzymać się drogi socjalistycznej; 2. Musimy podtrzymywać dyktaturę proletariatu; 3. Musimy podtrzymywać przywództwo partii komunistycznej; 4. Musimy podtrzymywać myśl marksizmu-leninizmu-Mao Zedonga.

Dla ludzi z Zachodu wydaje się to czymś archaicznym i niedorzecznym, ale urzędnicy z KPCh wciąż mówią w ten sposób i próbują zmusić do tego następne pokolenie. (…)

Konieczne jest, aby ludzkość uświadomiła sobie, że obrona praw człowieka jest w istocie kwestią ochrony fundamentalnych zasad naszego człowieczeństwa. Biorąc pod uwagę to, co KPCh czyniła przez dekady, stanowi ona dziś największe zagrożenie dla ludzkości. Dzisiejsze rozszalałe represje w Chinach są rzeczywiście niepokojące, ale może jest to najczarniejsza godzina przed świtem. Podczas swojego ostatniego wystąpienia na Uniwersytecie Chińskim w Hongkongu powszechnie lubiany i znany ze swej szczerości Chan Kin-man, profesor nadzwyczajny w dziedzinie socjologii, od niedawna emeryt, zakończył wykład, mówiąc do wypełnionej sali wykładowej wypełnionej setkami studentów i zwolenników ruchu żółtych parasolek: „Tylko będąc otoczeni ciemnością, możemy zobaczyć gwiazdy”.

Cały artykuł Petera Zhanga pt. „Pekin: najczarniejsza godzina przed świtem” znajduje się na s. 12 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.

 



  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Przyczynek do zrozumienia przyczyn żałosnego stanu domeny akademickiej z wielką liczbą utytułowanych profesorów na czele

Tekst prof. Śliwerskiego reprezentuje publicystykę niezależną od prawdy, czym zwraca uwagę na niedoskonałości profesorów od doskonałości naukowej, selekcjonujących akademików do grona profesorskiego.

Józef Wieczorek

Przed kilku miesiącami pisałem w „Kurierze WNET” (nr 70 – kwiecień 2020 r.) o konieczności doskonalenia doskonałych, czyli areopagu polskich akademików skupionych w Radzie Doskonałości Naukowej, oceniających poziom doskonałości innych akademików na drodze do otrzymania tytułu profesora – głównego celu karier naukowych w Polsce. Niestety mój postulat jest bez szans na realizację w systemie zamkniętym, w którym to od dziesiątków lat bardzo niedoskonali decydowali i nadal decydują o poszerzaniu swojego grona tworzącego coś na kształt nadzwyczajnej kasty akademickiej.

Sporo światła na orientację intelektualną i moralną tego gremium rzuca, prowadzony z imponującą regularnością, blog członka Rady Doskonałości Naukowej, a do niedawna Centralnej Komisji do spraw Stopni i Tytułów – prof. dr. hab. Bogusława Śliwerskiego. (…)

Doskonały profesor rozprawia się bez pardonu z dr. Herbertem Kopcem, uczestnikiem X Zjazdu Pedagogicznego, który odbył się w Warszawie 18–20 września 2019 r., ale pozjazdowy tom, z referatami i podsumowaniami zjazdu, jeszcze się nie ukazał.

Profesor, uprzedzając pojawienie się tego tomu drukiem, już opiniuje jego treść związaną z dr. Herbertem Kopcem, który, jego zdaniem, „postanowił wysupłać z referatów plenarnych niezrozumiałe dla siebie zdania, by poddać krytyce pedagogikę. Każdy, kto je przeczyta w całości, dostrzeże manipulację typową dla propagandzisty z minionego ustroju”.

Rzecz w tym, że nikt jeszcze tego przeczytać nie może w całości, czy chociażby w części, aby ocenić, czy to jest manipulacja, czy święta prawda o pedagogice, którą podobno dr. Kopiec poddaje krytyce. A ponadto nie wiadomo dlaczego ta wypowiedź skłania prof. Śliwerskiego do obdarzenia go mianem „propagandzisty z minionego ustroju”. Czyżby się obawiał, że ktoś nieprzygotowany jego opinią do czytania tego tomu, kiedy się on ukaże, sam do takich konkluzji może nie dojść, a winien, bo tak uważa prof. Śliwerski?

Jako profesor od doskonałości naukowej tak charakteryzuje poddanego grillowaniu kolegę-pedagoga: „Emerytowany doktor, który z powodu braku osiągnięć naukowych został kilkanaście lat temu wyrotowany z Uniwersytetu Śląskiego, przyjechał na Zjazd jako komiwojażer prawicowej gazety. (…) Po co przyjechał? Nie po to, by wygłosić referat, bo od ponad czterdziestu lat nie zajmuje się nauką, a na zjeździe naukowców nikt nie potrzebuje wysłuchiwać publicystycznego żargonu”.

Czyli dyskwalifikacja!? Ale czy naprawdę dr. Kopca? Czy prof. Śliwerski nie zna choćby informacji łatwo dostępnych w internecie o działalności naukowej dr. H. Kopca? Pisał o nim chociażby red. Grzegorz Filip – MAM KŁOPOTY – Forum Akademickie, 2000/11-12, a z tekstu wynika, że o działalności naukowej dr. Kopca, i to nie przed 40, ale przed 20 laty wiedział obecny prof. Śliwerski i nawet sam wyrażał się pozytywnie o książce dr. Kopca, jak wielu innych profesorów.

Czytamy: „O książce wypowiedział się w opinii wydawniczej prof. Bogusław Śliwerski, specjalista teorii wychowania z Uniwersytetu Łódzkiego. Napisał m.in. tak: »Skoro wciąż obecni w akademickim życiu profesorowie nie mają odwagi, by zmierzyć się z etycznym wymiarem prawdy swoich czasów i własnej w nich działalności, ktoś musi to za nich zrobić. […] Ktoś musi oczyścić terminologię nauk o wychowaniu z nowomowy, by przywrócić jej fenomenom ich właściwy sens. Ktoś wreszcie musi zatrzymać się nad detalami tamtych czasów, by nie zamazywano więcej różnic między doktryną a nauką. Nie jest to łatwe studium, ale i niezwykle trudnego zadania podjął się jego autor«”.

Dlaczego zatem pisze nieprawdę, sam siebie dyskwalifikując swoimi opiniami? (…) Może prof. Śliwerski osiągnął poziom antypedagoga i sfrustrowany tym wypisuje takie manipulacje/dyrdymały, kompromitując się publicznie, choć trudno nad nim pochylać się z wyrozumiałością, jako że jest decydentem i tym, co wypisuje, szkodzi innym, co skłania do wysunięcia postulatu przeniesienia go w stan nieszkodliwości.

Póki co, jako nadal profesor, brnie konsekwentnie w grillowaniu dr. Kopca, pisząc: „Zatrudniał się w wyższych szkołach prywatnych. W jednej z nich ukarano go dyscyplinarnie, a następnie zwolniono, bo ponoć obrażał pracujących tam pracowników naukowych i ujawniał studentom artykuł prasowy, w świetle którego rektorem szkoły był tajny współpracownik poprzedniego reżimu”. Nijak ma się to do prawdy i faktów, na których jakoś nie chce opierać swoich insynuacji/manipulacji.

W internecie można znaleźć nagranie rozprawy sądowej: „28 marca 2014 r. Sąd Rejonowy w Gliwicach – przewodniczy pani sędzia Małgorzata Sąsiadek – rozpoznawał sprawę VI P 646/12 o przywrócenie do pracy doktora Herberta Kopca przeciw Gliwickiej Wyższej Szkole Przedsiębiorczości.

Dr Kopiec ośmielił się przeciwstawić destrukcji pedagogiki polskiej przez reprezentantów dominujących dziś tendencji neokomunistycznych i dlatego został zwolniony z pracy pod zmyślonym pretekstem. Sąd uwzględnił powództwo i niepokornego naukowca nakazał przywrócić do pracy”.

Nie wiadomo, dlaczego profesor uznał ujawnienie faktu o współpracy rektora z komunistyczną SB za obraźliwe. Nie podaje jednak żadnych faktów ani o kogo chodzi. Można jednak sądzić, że chodzi o b. Rektora Gliwickiej Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości, gdzie był zatrudniony dr Herbert Kopiec. O rektorze można przeczytać „Sąd Okręgowy w Gliwicach: Tadeusz Grabowiecki kłamcą lustracyjnym: „Tadeusz Grabowiecki w latach 1993–1998 był przewodniczącym Rady Miejskiej. Później sprawował funkcję radnego. Od ośmiu lat jest rektorem Gliwickiej Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości. W marcu tego roku Instytut Pamięci Narodowej oskarżył go o kłamstwo lustracyjne. Rektor miał zataić, że w latach 1976–1978 był zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie Jan”.

To IPN ujawnił taką niechlubną przeszłość rektora i sąd to potwierdził, a profesor od doskonalenia, na ślepo, z nienawiścią bije w dr. H. Kopca, trafiając kulą w płot, a właściwie samemu sobie w stopę, tracąc przy tym twarz. Wyszło na jaw, że jest do dnia dzisiejszego twardym obrońcą minionego systemu, nie dając zapomnieć o swym romansie z przewodnią siłą narodu.

Tekst prof. Śliwerskiego reprezentuje publicystykę niezależną od prawdy, czym zwraca uwagę na niedoskonałości profesorów od doskonałości naukowej, selekcjonujących akademików do grona profesorskiego.

Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „O konieczności przenoszenia »doskonałych« w stan nieszkodliwości” znajduje się na s. 4 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


 

  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł Józefa Wieczorka pt. „O konieczności przenoszenia »doskonałych« w stan nieszkodliwości” na s. 4 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Pamięci Stanisława Łaszczyka i innych działaczy opozycji niepodległościowej, którzy nie doczekali należnego uhonorowania

Zabrakło dekomunizacji i lustracji, by mówić o pełnej niepodległości, elementarnej sprawiedliwości i całkowitej demokracji. W nowej Polsce nie osądzono (choćby symbolicznie) komunistycznych satrapów.

Piotr Hlebowicz

Od tamtych wydarzeń, gdy należało mieć sporo odwagi, hartu ducha i szczęścia – minęło już prawie 40 lat. Ilu nas było – konspiratorów, drukarzy, „zadymiarzy”, łączników, kurierów, kolporterów? Trudno dziś dokładnie określić. Pewnie kilkanaście tysięcy w całym kraju (tych najbardziej aktywnych).

Stanisław Łaszczyk | Fot. z archiwum autora

Ilu zginęło z rąk komunistycznych oprawców, straciło zdrowie, pracę, szansę na karierę zawodową z powodu swego sprzeciwu względem czerwonego zła? Tego również nikt nie jest w stanie obliczyć. Po 1989 roku społeczeństwo przeszło z okresu komunizmu do problemów życia codziennego, zaczęła się nowa era w historii naszego kraju. Zabrakło – niestety – dekomunizacji i lustracji, by mówić o pełnej niepodległości, elementarnej sprawiedliwości i całkowitej demokracji.

W nowej Polsce nie osądzono (choćby symbolicznie) komunistycznych satrapów za haniebne czyny, które ze swą kamarylą popełnili w latach 1944–1989. Nomenklatura komunistyczna, która przed 1989 rokiem była u steru władzy, powróciła do rządów po roku 1992, dzięki nowym przyjaciołom z dawnej opozycji kontraktowej. Wiadomo – umów „okrągłego stołu” należało dochować za wszelką cenę, dla premiera Mazowieckiego była to sprawa „honoru”. Premier Jan Olszewski w czerwcu 1992 r. próbował naprawić te błędy, zarządzając lustrację polityków. Natknął się jednak na mur wrogości, zwłaszcza ze strony ówczesnego prezydenta RP Lecha Wałęsy, który doprowadził do odwołania gabinetu Rady Ministrów.

Przez długi czas w sprawach lustracyjnych zaległa grobowa cisza. A o cichych bohaterach niosących na swoich plecach przez długie 8 lat główny ciężar walki przeciwko komunie – zapomniano na ponad dwie dekady.

Starsi uczestnicy ruchu konspiracyjnego już dawno nie żyją, a w obecnie odchodzą następne pokolenia działaczy niepodległościowych. Większość z nich wegetowała na mizernych rentach i emeryturach, podczas gdy równolegle, przez ponad 25 lat, byli funkcjonariusze komunistycznych służb represyjnych i partyjni bonzowie otrzymywali nieprzyzwoicie wysokie świadczenia emerytalne. Należy przypomnieć, że w okresie swej „pracy” nie odprowadzili do ZUS ani jednej złotówki!

Jednym z takich poszkodowanych i zapomnianych był zmarły 1 października 2020 r. w Kwapince koło Gdowa Stanisław Łaszczyk, gorący patriota i uczestnik konspiracji w latach 1982–1989. Miałem przyjemność z nim współpracować w tych ciężkich czasach. (…)

Dostarczaliśmy Stanisławowi prasę, w większości wydrukowaną w naszej drukarni w Zagórzanach. Wśród nich były m.in. takie tytuły: „Solidarność Zwycięży”, „Solidarność Rolników”, „Żywią i Bronią”, „Kurierek B”, „Solidarność Walcząca” oraz wiele innych pozycji.

Stanisław był zamiłowanym koniarzem – „od zawsze” hodował parę koni rasy arabskiej. Co jakiś czas na ulubionej klaczce przyjeżdżał do nas skrótem przez pola (kilka kilometrów) i odbierał pakunki z prasą, plakatami i ulotkami. – Nawet gdybym został namierzony przez esbeków czy milicjantów – nie byliby w stanie mnie złapać, przecież gazikiem po ornych polach i przez potoki za mną nie pojadą – żartował.

Rozpoczynając pracę w podziemiu, musieliśmy się nauczyć zasad konspiracji i ściśle ich przestrzegać. Od tego zależało bezpieczeństwo nasze i naszych najbliższych, jak również efekty pracy podziemnej. Pomogły nam w tym dwie broszury, wydane poza cenzurą: „Mały Konspirator” oraz „Obywatel a służba bezpieczeństwa”. Zdobyłem je i dałem do przestudiowania ludziom z naszego środowiska. Stanisław był zaskoczony, iż w tym PRL-owskim bezprawiu mamy jednak sporo praw, o których nic nie wiemy! Więc z praw tych zaczęliśmy korzystać w czasie aresztowań, przesłuchań i rewizji. Te niewielkie książeczki nie raz wybawiły nas z różnych opresji i pułapek służby bezpieczeństwa.

Wspaniałymi nauczycielami w dziedzinie pracy konspiracyjnej byli również starzy żołnierze AK, którzy włączyli się do nowego nurtu podziemia solidarnościowego. Dla niektórych z nich była to już kolejna – druga lub trzecia – konspiracja.

(…) 8 lat pracy konspiracyjnej zaowocowało dla Stanisława bardzo lichą, wprost głodową emeryturą z KRUS. Dopiero niedawno Stanisław otrzymał status Działacza Opozycji Antykomunistycznej, co wiązało się z otrzymywaniem mizernego dodatku z tego tytułu. Nie doczekał ustawowego wyrównania swojej emerytury do 2400 zł brutto (ustawa została uchwalona przez Parlament w końcu sierpnia 2020 r.). Zmarł nagle 1 października tegoż roku. Odszedł patriota w starym stylu, dla którego Polska była najwyższym nakazem i dobrem nadrzędnym.

Cały artykuł Piotra Hlebowicza pt. „Pamięci Stanisława Łaszczyka oraz innych działaczy opozycji niepodległościowej” znajduje się na s. 2 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł Piotra Hlebowicza pt. „Pamięci Stanisława Łaszczyka oraz innych działaczy opozycji niepodległościowej” na s. 2 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Przedstawiciele strony rządowej wywierają presję na ogłoszenie planu likwidacji polskiego górnictwa węgla kamiennego

Polski węgiel jest obłożony tzw. haraczem emisyjnym, co sprawia, że jest droższy np. od węgla rosyjskiego, australijskiego czy kolumbijskiego. M.in. dlatego energetyka nie odbierała polskiego węgla.

Stanisław Florian, Dariusz Czech

Czym była spowodowana kapitulacyjna postawa central górniczych dominujących w Międzyzwiązkowym Komitecie Protestacyjno-Strajkowym podczas wrześniowych negocjacji z przedstawicielami strony rządowej?

Od kilku miesięcy jako strona społeczna sygnalizowaliśmy rządowi problemy w sektorze górnictwa węgla kamiennego, a w szczególności produkującego węgiel kamienny do energetyki zawodowej (PGG, Tauron Wydobycie). Sytuacja tego sektora pogarsza się drastycznie z dnia na dzień, co jest w jakimś stopniu spowodowane wyhamowaniem gospodarczym związanym z COVID-19. Wiąże się to z mniejszym zapotrzebowaniem na energię elektryczną. Od kilku lat w Polsce zmieniły się również warunki atmosferyczne – brak mroźnych zim, co wpływa na zmniejszenie zapotrzebowania na węgiel, czego konsekwencją jest fakt, że energetyka nie odebrała zakontraktowanego węgla. Ponadto polski węgiel jest obłożony tzw. haraczem emisyjnym, co sprawia, że jest droższy np. od węgla rosyjskiego, australijskiego czy kolumbijskiego. Poniekąd dlatego energetyka nie odbierała polskiego węgla, importując niby tańszy węgiel ze wspomnianych kierunków.

Jak kapitulacja związków górniczych w sprawie likwidacji górnictwa, czyli suwerenności energetycznej Polski, jest oceniana przez górników pracujących w kopalniach?

Brak wcześniejszych reakcji ze strony rządowej na sygnalizowane przez stronę społeczną, nawarstwiające się problemy widma upadłości największej firmy w Europie produkującej węgiel energetyczny, czyli Polskiej Grupy Górniczej, wpłynął na eskalację niezadowolenia społecznego, czego konsekwencją było reaktywowanie Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego. Fiaskiem zakończyły się kilkutygodniowe rozmowy prowadzone z wicepremierem i ministrem aktywów państwowych Jackiem Sasinem. W głównej mierze było to spowodowane prezentacją 10 września br. w Warszawie dwóch dokumentów. Mowa o Planie na rzecz energii i klimatu na lata 2021-2030 oraz o Polityce energetycznej Polski do 2040 r., w których zaprezentowano rozwiązania zmierzające do drastycznego odejścia od węgla, co skutkowałoby szybką likwidacją kopalń.

Po uzyskaniu tych informacji wyznaczyliśmy Panu Premierowi RP Mateuszowi Morawieckiemu ostateczny termin podjęcia rozmów z nami na temat polskiego górnictwa, w nieprzekraczalnym terminie do 21 września br. Niestety do podanego terminu nie uzyskaliśmy żadnej informacji o podjęciu chęci przeprowadzenia z nami rozmów. W momencie przekazania planów rządu załogom kopalń 21 września, część górników podjęła sama spontaniczną decyzję o pozostaniu na dole w ramach sprzeciwu wobec braku reakcji ze strony rządu. W związku z podjętymi 22 września br. działaniami górników dostaliśmy informację o przyjeździe delegacji, której przewodniczył wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń, będący jednocześnie pełnomocnikiem rządu ds. transformacji spółek energetycznych i górnictwa węglowego. W składzie delegacji znaleźli się także szef gabinetu politycznego Prezesa Rady Ministrów Krzysztof Kubów i wiceminister klimatu Piotr Dziadzio, którzy mieli pełnomocnictwa Premiera RP do podejmowania wszelkich decyzji odnośnie do górnictwa.

Czy po porażce związków zawodowych w obronie górnictwa nie ma kryzysu w strukturach związkowych? Czy ludzie na kopalniach nie odchodzą ze związków?

W trosce o bezpieczeństwo, zdrowie i życie załóg górniczych, które podjęły spontaniczną akcję protestacyjną pozostania na dole, 22 września rozpoczęliśmy rozmowy z przedstawicielami Premiera RP. Po kilku dniach i nocach intensywnych rozmów wypracowano projekt porozumienia, który w późniejszym czasie został podpisany. Jest on wstępem do stworzenia umowy społecznej do dnia 15 grudnia tego roku, w której trzy strony, czyli rząd, strona społeczna i samorządy ustalą działania zmierzające do tzw. modelu niemieckiego, czyli długofalowego odchodzenia od produkcji energii z węgla kamiennego z zachowaniem gwarancji dopracowania przez wszystkich zatrudnionych w górnictwie do emerytury lub też ewentualnego skorzystania z pakietu osłon, stworzenia równorzędnych miejsc pracy – czyli tzw. szerokiego programu transformacji dla Śląska i Małopolski Zachodniej.

Cały wywiad Stanisława Floriana z Dariuszem Czechem, Przewodniczącym Zarządu Regionu Śląskiego NSZZ Solidarność 80, pt. „Likwidacja górnictwa i covidowy kryzys związków zawodowych”, znajduje się na s. 1 i 2 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.

 

Wywiad Stanisława Floriana z Dariuszem Czechem, Przewodniczącym Zarządu Regionu Śląskiego NSZZ Solidarność 80, pt. „Likwidacja górnictwa i covidowy kryzys związków zawodowych”, na s. 1 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Robert Duliński: sztuki przetrwania uczą samodyscypliny, pokory i szacunku do innych. A to już dobry start w dorosłość

Zawsze wspieraliśmy młodych ludzi w odnalezieniu własnej drogi życia. Często tych pogubionych i mających zatargi z prawem. Uważam, że żaden młody człowiek nie jest zły. Trzeba tylko podać mu rękę.

Stanisław Florian, Robert Duliński

Co sprawiło, że zacząłeś uczyć dzieci i młodzież w Świętochłowicach surwiwalu – tak po-znałem cię na Górze Hugona – i sportów ASG m.in. w Dolinie Ajski?

Sam byłem wychowany od dzieciństwa jak Spartanin. Zawsze fascynował mnie świat przyrody. Od dziecka wspinałem się po drzewach, chciałem wiedzieć, jak to jest w lesie bez jedzenia i picia. Jak to jest w nocy, w deszczu, śniegu, w wodzie… Po powrocie z wojska i pobiciu wszelkich rekordów na zawodach dywizyjnych zorientowałem się, że starzy przyjaciele i koledzy w cywilu się rozleniwili, a młodzież klas mundurowych tak naprawdę nie ma prawie żadnych umiejętności praktycznych.

Niektórzy nigdy nie strzelali, nie mieli szkolenia ze wspinaczki, zjazdu na linie, nie potrafią się maskować, walczyć wręcz, przetrwać bez wody i jedzenia. A o szkoleniach ze sztuki przetrwania tylko słyszeli z fantastycznych opowieści. Trzeba było coś z tym zrobić. Skrzyknąłem paru znajomych. Zaprawionych specjalistów z różnych specjalności terenowych – i tak się to zaczęło ponad 30 lat temu.

Jak długo działasz w klubie TKKF „Tytan” i dlaczego TKKF?

Klub założyłem ze znajomymi 28 lat temu. Trzeba było się w tamtych burzliwych czasach zrzeszyć. Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej było organizacją bardzo silną, z umocowaniami na AWF-ach i w ministerstwie sportu. Z księgowością, opieką prawną, szkoleniowymi ośrodkami sportowymi oraz możliwością zdawania egzaminów państwowych na instruktorów i trenerów różnych specjalności.

Czy dla dzieci i młodzieży z Chropaczowa, Lipin czy Piaśnik zajęcia paramilitarne są formą przygody, przez którą poznają praktyczny smak patriotyzmu?

W założeniach i statucie klubu od samego początku mamy wpisane cele: wychowanie młodego pokolenia poprzez wartości patriotyczne i chrześcijańskie. Promujące postawy twórcze i zaangażowane, łączące talenty i umiejętności z ukierunkowaniem na wybór zawodu.

Jak do tej działalności ma się wspieranie rodzinnego domu dziecka, np. podczas ostatnich manewrów ASG, i inne akcje charytatywne?

Stowarzyszenie i klub zawsze były oparte na pracy i zaangażowaniu społecznym i wolontariacie. Od samego powstania pomagaliśmy dzieciom i młodzieży ze środowisk o niskim statusie materialnym, zgrupowanym w ochronkach przyparafialnych czy domach dziecka.

Zawsze wspieraliśmy młodych ludzi w odnalezieniu własnej drogi życia. Często tych pogubionych i mających zatargi z prawem. Dzisiaj wielu ma wyższe wykształcenie, swoje firmy, wielu jest w służbach mundurowych, strzegąc naszego bezpieczeństwa, ładu i porządku publicznego.

Uważam, że żadne dziecko czy młody człowiek nie jest zły. Wystarczy w odpowiednim momencie podać mu rękę i ukierunkować w życiu. Sport uczy samodyscypliny, pokory i szacunku do innych. A to już dobry start w dorosłość.

Jakie plany na najbliższy rok ma prezes „Tytana” i o czym marzy w dłuższej perspektywie?

Moje plany i marzenia zawsze były bardzo ambitne. Ale z czasem muszę je weryfikować ze względu na coraz mniejsze zaangażowanie i brak stabilności moich znajomych, instruktorów i oficerów, z którymi całe lata współpracuję. Na pewno będę chciał utrzymać wiele sztandarowych imprez, zawodów, turnieje, które od lat organizujemy. Oraz przynajmniej 2–3 stałe sekcje ćwiczebne: Świętochłowicką Akademię Sztuk i Sportów Walki, Team TYTAN Special Force ASG wraz z surwiwalem oraz sekcję rekreacyjną gier i zabaw. Sztandarowe imprezy to: 3. Śląskie Manewry ASG 1/2 maja 2021 Teren Ajska, 15. Spartakiada Sportów Wodnych – wiosna i jesień 2021 Aquaparki, 8. Międzypokoleniowe Zawody Strzeleckie z karabinu 12.11.2020 Strzelnica Flor-Amator, 5. Otwarty Turniej Strzelecki ASG 20.11.2020 Dom Sportu oraz 21. Rodzinny Turniej Sprawnościowy z okazji św. Mikołaja 11.12.2020 Dom Sportu.

Wywiad Stanisława Floriana z Robertem Dulińskim, prezesem Stowarzyszenia Klub Rekreacyjno-Sportowy Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej „TYTAN” Świętochłowice, pt. „Patrioci są wśród nas”, znajduje się na s. 2 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Wywiad Stanisława Floriana z Robertem Dulińskim, prezesem Stowarzyszenia Klub Rekreacyjno-Sportowy Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej „TYTAN” Świętochłowice, pt. „Patrioci są wśród nas”, na s. 11 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego