Organizacja Narodów Zjednoczonych – jak zawsze, decydują silni i bogaci / Adam Gniewecki, „Kurier WNET” 83/2021

W praktyce ONZ nie jest niezależnym organem chroniącym prawa człowieka, które ONZ zresztą sformułowała, a obecnie sama nagina. Krok po kroku staje się narzędziem ideologicznej inżynierii społecznej.

Adam Gniewecki

ONZ – iluzje i rzeczywistość

W 1693 r. w dziele O obecnym i przyszłym pokoju w Europie William Penn zaproponował utworzenie Ligi Narodów, której podstawowymi zasadami miały być: suwerenna równość państw bez względu na ich rangę międzynarodową i potencjał oraz prawo państw członkowskich do wzajemnego kontrolowania stanu przestrzegania wolności i praw obywatelskich. Główne zadanie organizacji miało polegać pokojowym rozstrzyganiu sporów między suwerenami. Penn nie dopuszczał użycia przez Ligę siły.

Liga Narodów jako organizacja międzynarodowa powstała w 1920 r. i dotrwała roku 1946, a została utworzona z inicjatywy prezydenta Stanów Zjednoczonych Woodrowa Wilsona podczas paryskiej konferencji pokojowej, kończącej I wojnę światową. Założycielami jej były 32 państwa, członkowie dawnej koalicji wojennej (w tym Polska), i 5 dominiów oraz 13 państw zaproszonych. Z czasem liczba państw członkowskich zwiększyła się do 57. USA nie były członkiem organizacji, chociaż ich delegat uczestniczył w obradach w charakterze obserwatora. Z pięciu mocarstw światowych w Lidze znalazły jedynie dwa: Francja i Wielka Brytania, a poza nią pozostawały dwa największe mocarstwa europejskie: Niemcy i Rosja Sowiecka. Najważniejszym w praktyce organem była, licząca 9 członków, Rada Ligi Narodów, w skład której wchodzili przedstawiciele ówczesnych mocarstw, określani jako „klub elitarny”, oraz reprezentanci innych państw. Polska musiała wywalczyć sobie miejsce w Radzie, ponieważ jej obecność mogła blokować, a przynajmniej utrudniać ewentualne wejście do niej Niemiec. Jednak po kilkumiesięcznych staraniach podpisano akt stanowiący o wejściu do Rady Polski, jako „godnej powagi Ligi Narodów”.

W Lidze mocarstwa zajmowały pozycję uprzywilejowaną, miały zatem większy wpływ na proces decyzyjny niż państwa słabsze, ponieważ w Radzie miały zapewnione miejsca stałe – analogicznie do Rady Bezpieczeństwa dzisiejszego ONZ.

W rezultacie marginalizowane małe i średnie państwa odnosiły się niechętnie do porządku powersalskiego, co przyczyniało się do nieskuteczności działań organizacji. Ligę Narodów powołano w przekonaniu, że światowa organizacja zrzeszająca narody może utrzymać pokój i zapobiec ponownej tragedii, jaką była I wojna światowa. Niestety nadzieje okazały się płonne. Ligę Narodów rozwiązano w 1946 r., a w czasie jej istnienia Europą wstrząsnęły dwie wojny – polsko-bolszewicka i wojna domowa w Hiszpanii, całą ludzkością zaś – II wojna światowa.

Następczynią Ligi Narodów jest Organizacja Narodów Zjednoczonych – ONZ, która powstała 24 października 1945 r. w wyniku wejścia w życie podpisanej 26 czerwca 1945 r. w San Francisco Karty Narodów Zjednoczonych. Obecnie członkami ONZ są 193 państwa, Watykan zaś jest jedynym w pełni suwerennym i powszechnie uznanym państwem, które nie należy do Narodów Zjednoczonych. Do ONZ nie należą też podmioty międzynarodowe, które mają status „państwa-obserwatora”.

ONZ stawia sobie za cel zapewnienie pokoju i bezpieczeństwa międzynarodowego, rozwój współpracy między narodami oraz popieranie przestrzegania praw człowieka.

Budżet operacyjny ONZ na lata 2018–19 wynosił 5,6 mld USD Największy płatnik to Stany Zjednoczone, których składka wynosi 22% całości. Misje pokojowe ONZ finansowane są z odrębnego źródła. Prezydent Donald Trump twierdził, że USA łożą niewspółmiernie wysoką sumę i domagał się reformy finansowania ONZ.

Organizacje wyspecjalizowane ONZ to organizacje międzynarodowe powiązane i blisko współpracujące z ONZ, a wszystko razem nazywa się „rodziną ONZ”. Organizacje wyspecjalizowane muszą spełnić następujące warunki: • być organizacjami międzyrządowymi, • mieć charakter powszechny, tj. otwarty dla wszystkich państw świata, • posiadać szerokie kompetencje choćby w jednej z dziedzin, o której mowa w art. 57 Karty Narodów Zjednoczonych, • być związane z ONZ umową międzynarodową. Organizacje wyspecjalizowane są autonomiczne i stanowią odrębne podmioty prawa międzynarodowego, mają swoich członków, odrębne organy i własne budżety, a z ONZ są połączone porozumieniami zawieranymi z Radą Gospodarczo-Społeczną ONZ, zatwierdzanymi przez Zgromadzenie Ogólne. Tym dwóm organom organizacje wyspecjalizowane przedkładają sprawozdania ze swej działalności. Do organizacji wyspecjalizowanych, których jest 15, należą sprawy o wymiarze międzynarodowym, związane z wyżywieniem i rolnictwem, zdrowiem, finansami, transportem, komunikacją, kulturą, nauką oraz oświatą. Status odmienny od pozostałych ma Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej.

Siły zbrojne ONZ, zgodnie z rozdziałem VII Karty Narodów Zjednoczonych, składają się z kontyngentów dostarczanych przez państwa członkowskie na podstawie specjalnych układów zawieranych z Radą Bezpieczeństwa (układy takie nie zostały dotychczas zawarte). Ich zadaniem ma być stosowanie sankcji zbrojnych w razie naruszenia pokoju oraz w przypadku aktów agresji.

ONZ podejmuje tylko operacje pokojowe z użyciem narodowych kontyngentów. Interwencja wymaga zgody państwa, na którego terytorium ma być prowadzona. Od czasu swego powstania ONZ przeprowadziła liczne wojskowe operacje pokojowe.

Do zakończonych powodzeniem można zaliczyć: 1950–1953, Korea – utrzymanie podziału Półwyspu Koreańskiego i zahamowanie ekspansji komunizmu; 1990–1991, Zatoka Perska – mandat ONZ dla sił brytyjsko-amerykańskich, które wyzwoliły Kuwejt po zajęciu państwa przez siły irackie (operacja Pustynna Burza); 1992–1993, Kambodża – największa operacja pokojowa ONZ, uwieńczona demokratyzacją kraju.

Niestety niektóre operacje pokojowych sił zbrojnych ONZ nie były udane, a nawet zakończyły się tragicznie. Do takich należały: 1960–1964, Kongo, gdzie interwencja doprowadziła do utrzymania niepodległości kraju i jego integralności terytorialnej, ale wyniosła do władzy prezydenta Mobutu Sese Seko, którego dyktatorskie rządy cechowały się korupcją i defraudacją funduszy oraz dóbr publicznych. Do końca jego rządów w dwóch następujących po sobie wojnach domowych zginęły lub padły ofiarami łamania praw człowieka, w tym morderstw i gwałtów, setki tysięcy osób; na Cyprze od 1964 roku stacjonują siły pokojowe, którym nie udało się zapobiec podziałowi wyspy po agresji tureckiej; 1992–1994, Somalia – zakończona porażką operacja Przywrócić Nadzieję, która miała skłonić do rozbrojenia walczące strony i zabezpieczyć dostawy z pomocą humanitarną, a skończyła się tragiczną operacją w Mogadiszu (głównie wojska USA); 1992–1995, była Jugosławia – siły ONZ UNPROFOR, które miały zaprowadzić pokój w dawnych republikach związkowych, poniosły fiasko i zostały zastąpione przez siły NATO – IFOR, gdy w chronionej przez siły ONZ Srebrenicy doszło do największej zbrodni ludobójstwa po II wojnie światowej, gdzie siły serbskie wymordowały co najmniej 8 tys. Bośniaków; 1993–1996, Rwanda – siły ONZ UNAMIR miały monitorować układ pokojowy między plemionami Hutu i Tutsi.

Uznawana za największą porażkę ONZ masakra ok. 800 tys. ludzi odbywała się na oczach żołnierzy sił pokojowych. Wydarzenia te zostały ukazane w filmie Hotel Ruanda.

Sekretarz generalny ONZ wybierany jest przez Zgromadzenie Ogólne na wniosek Rady Bezpieczeństwa. Obecnie, jako dziewiąty, stanowisko to piastuje przedstawiciel Portugalii António Guterres. Kompromitującą porażką Organizacji można nazwać dwukrotny wybór Austriaka Kurta Waldheima, czwartego Sekretarza Generalnego, w latach 1972–1981, czyli na dwie kadencje. Jego zabiegi o trzecią zawetowały Chiny. Krótko potem, w 1986 r., został on wybrany na prezydenta Austrii, choć wcześniej ujawniono fakt jego przynależności do NSDStB (Narodowosocjalistyczny Niemiecki Związek Studentów) i SA, a także służbę w oddziale niemieckiego Wehrmachtu, który dopuścił się zbrodni wojennych na Bałkanach. Sam polityk w swojej biografii fakty te ukrywał.

Według upublicznionych informacji oddział, którym dowodził, odpowiadał za śmierć 1200 greckich Żydów. Wskazywano, że Waldheim musiał wiedzieć o różnych zbrodniach wojennych, w tym deportacjach greckich Żydów czy masakrach w Jugosławii. Przypuszczano, że sam również mógł brać udział w zbrodniach wojennych. Jednak międzynarodowa komisja nie znalazła na to dowodów. Niemniej ujawnienie jego przeszłości spowodowało, że w większości państw był traktowany jako persona non grata. W rezultacie jako głowa państwa oficjalnie odwiedził tylko kraje arabskie oraz Watykan. Zmarł w 2007 r., a w liście opublikowanym pośmiertnie wyraził żal z powodu „tak późnego jednoznacznego odniesienia się do nazistowskich zbrodni wojennych”.

W okresie 1997–2006 pierwszym czarnym Afrykaninem na stanowisku Sekretarza Generalnego ONZ był Kofi Annan z Ghany, laureat Pokojowej Nagrody Nobla w 2001 r., który skupił uwagę Organizacji na prawach człowieka i rozwoju globalnym.

Wcześniej Annan pełnił funkcję Asystenta Sekretarza Generalnego ds. Operacji Pokojowych w okresie, gdy w Rwandzie i Jugosławii dopuszczano się ludobójstw przy biernej postawie sił pokojowych. Zarządzał także Organizacją w czasach korupcyjnego i politycznego skandalu związanego z programem Ropa za Żywność w Iraku.

PO 7 nieudanych próbach rozwiązania kryzysu krymskiego przez Radę Bezpieczeństwa ONZ, z których wszystkie blokowane były przez rosyjskie weto, 27 marca 2014 r. Zgromadzenie Ogólne przyjęło rezolucję dotyczącą integralności terytorialnej Ukrainy i aneksji Krymu przez Federację Rosyjską oraz uznającą referendum krymskie za nielegalne. Dokument wzywa Rosję „do natychmiastowego i bezwarunkowego wycofania swoich sił z Krymu”. Rezolucja mówi też o „dalszej destabilizacji Krymu w wyniku przenoszenia tam przez Rosję zaawansowanych systemów uzbrojenia, w tym samolotów i pocisków o zdolnościach jądrowych, broni, amunicji i personelu wojskowego na terytorium Ukrainy”. ONZ wezwała Moskwę do „niezwłocznego zaprzestania tych działań”. Na początku 2021 r., przedstawiciel Ukrainy przy ONZ wezwał do pozbawienia Rosji prawa weta w Radzie Bezpieczeństwa, ponieważ państwo to jest agresorem prowadzącym wojnę przeciw jego krajowi. Natomiast we wrześniu 2017 r. Rosja i Ukraina wystąpiły z propozycjami wprowadzenia sił pokojowych ONZ do Donbasu. Jednak różnice stanowisk między obydwoma państwami uniemożliwiły osiągnięcie porozumienia.

Rosja prowadzi otwartą wojnę z suwerennym sąsiadem, któremu zajęła część terytorium. ONZ „potępia” i „wzywa”. Rezolucje przeciw armatom. Bezradność słów i dokumentów wobec siły i arogancji.

Polska zwróciła się do Rady Bezpieczeństwa ONZ o omówienie traktowania Polaków na Białorusi. Nawet jeżeli omówią, to co praktycznie z tego wyniknie? Tak w ONZ, jak i w jej poprzedniczce – Radzie Ligi Narodów – decydował i decyduje interes silnych i bogatych, a weto służy jego zabezpieczeniu. Króluje polityka faktów dokonanych, a nieegzekwowane postanowienia całej reszty gremium świadczą o bezsilności, choć według Artykułu 4, Rozdział 2 Karty Narodów Zjednoczonych: „W poczet członków Organizacji Narodów Zjednoczonych może być przyjęte każde państwo miłujące pokój, które przyjmie zobowiązania zawarte w niniejszej Karcie i – zdaniem Organizacji – zdolne jest i pragnie zobowiązania te wykonywać”. Ideały sobie, a praktyka, jaka jest, każdy widzi. Oby nie skończyło się tak jak w pierwszej połowie XX w.

Czy ONZ, jak i cały świat polityki, kieruje się pragmatyzmem, czyli hipokryzją w imię tzw. zdrowego rozsądku? Właśnie – „zdrowego”, czyli leżącego w kompetencjach jednej z najważniejszych ONZ-owskich agencji wyspecjalizowanych, czyli Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), której nazwę od ponad roku odmienia się codziennie przez wszystkie przypadki. Jej dyrektor, wybrany w 2017 r. przy poparciu Pekinu, Tedros Adhanom Ghebreyesus, mimo, że alarmowany już 31 stycznia 2019 r. przez Tajwan, że w Wuhan wirus SARS-CoV-2 przenosi się z człowieka na człowieka, nie tylko nikogo o tym nie powiadomił, ale w połowie stycznia 2019 r. podał, że chińskie władze nie znalazły na to wyraźnych dowodów, choć wcześniej jego organizacja informowała o pierwszym przypadku choroby poza Chinami – w Tajlandii.

Tedros w pisemnym raporcie WHO chwalił „przejrzystość” i „sposób podejścia” Chin do sprawy COVID-19, jednocześnie krytykując ograniczenia podróży z i do Chin wprowadzone przez USA. Dopiero 11 marca WHO ogłosiło wybuch pandemii koronawirusa. Wcześniej przez ponad 2 miesiące wirusy podróżowały samolotami po całym świecie.

Trudno się dziwić, że Donald Trump wstrzymał finansowanie WHO, uzasadniając to m.in. uległością organizacji wobec Chin, szerzeniem dezinformacji i błędami, które doprowadziły do rozprzestrzenienia się COVID-19 na świecie.

Dla WHO był to poważny uszczerbek finansowy, ponieważ USA wpłacały wcześniej do Organizacji średnio ponad pół mld USD rocznie, co stanowiło ok. 7,5% jej budżetu, a w latach 2016–2017 aż 13%. Ten krok w specjalnym oświadczeniu skrytykował Sekretarz Generalny ONZ, a także miliarder, współtwórca Microsoftu Bill Gates, który corocznie za pośrednictwem swojej fundacji przelewał na rzecz WHO niewiele mniejsze sumy niż USA.

Joe Biden, następca prezydenta Trumpa, natychmiast po objęciu stanowiska finansowanie WHO przywrócił. Niezależnie USA wpłacały do WHO składki członkowskie proporcjonalne do swoich dochodów i liczby ludności. W budżecie na lata 2020–21 składki te wynoszą 116 mln USD. Dobrowolne wpłaty, w przeciwieństwie do składek członkowskich, pozwalają ofiarodawcom na wskazywanie projektów, na które środki mają być przeznaczone. Zarówno USA, jak i Fundacja Billa i Melindy Gatesów przeznaczyły znaczną część swoich dobrowolnych wpłat na programy skoncentrowane na globalnej eliminacji polio. Kolejnym priorytetem wskazanym przez Fundację Gatesa była poprawa dostępu do szczepionek i leków podstawowych.

Fundacja Gatesów inwestuje w firmy farmaceutyczne, przedsięwzięcia powodujące zanieczyszczenie środowiska, a nawet w dochodowe korporacje więzienne. Pojawia się usprawiedliwione pytanie, dlaczego Fundacja wspiera prywatnymi pieniędzmi dostatecznie już finansowaną przez liczne państwa organizację międzynarodową? Ponadto od dawna poważne osobistości wyrażają obawy co do wpływu fundacji – jednego z największych źródeł finansowania WHO – na globalne projekty Organizacji.

Trudno zaliczyć do bezpodstawnych opinie łączące koronawirusa, Billa Gatesa i WHO. Gates nie ukrywa, że podstawową misją jego fundacji jest zmniejszenie populacji świata o 10 do 15%, a nowoczesne szczepionki, aborcja i rozwój medycyny mogą się do tego przyczynić.

Tę opinię podzielają członkowie „Good Clubu” skupiającego „crème de la crème” światowych bogaczy, „odpowiednich” polityków i osób wpływowych. To WHO przeprowadziła w Nikaragui, Meksyku i na Filipinach szczepienia milionów kobiet w wieku rozrodczym. rzekomo przeciwko tężcowi. Niezależne badania próbek tych szczepionek wykazały, że specyfik zawierał naturalny hormon powodujący poronienia. Podobna akcja, finansowana przez WHO i UNICEF – Fundusz Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci – miała miejsce w Kenii w 2020 r. Ofiarami znowu stały się kobiety. To dla WHO Fundacja Rockefellera wraz z rockefellerowskim Population Council, Bankiem Światowym – w skład którego wchodzą trzy agencje wyspecjalizowane ONZ – oraz amerykańskimi Narodowymi Instytutami Zdrowia realizowały przez 20 lat projekt rozpoczęty w 1972 r. w celu opracowania ukrytej szczepionki aborcyjnej z nosicielem tężcowym.

W roku 2014 Christina Figures, Sekretarz Wykonawczy Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych, oświadczyła, że „ziemia jest przeludniona” i należy podjąć działania w celu zmniejszenia populacji planety, ponieważ „obecna sytuacja grozi zbyt dużą produkcją gazów cieplarnianych”. W wywiadzie dla agencji Bloomberg News, Figueres pochwaliła rząd chiński za stosowanie przymusowych aborcji i sterylizacji, ponieważ „Chiny emitują najwięcej gazów cieplarnianych”.

W roku 1992, ONZ podała w Nocie Oficjalnej, że „jest obecnie w trakcie określania celów zrównoważonego rozwoju jako części nowego programu, który zostanie zainaugurowany podczas Szczytu Zrównoważonego Rozwoju we wrześniu 2015 r.”. Jak zapowiedziano, w roku 2015 ONZ Notą Oficjalną przekształciła Agendę 2021 w plan zrównoważonego rozwoju. Zrównoważony rozwój – pojemne, uniwersalne i modne określenie działań, których nie chce się nazwać po imieniu, stał się motywem przewodnim Agendy 2030 – dokumentu przyjętego na tzw. Szczycie Ziemi podczas Konferencji Narodów Zjednoczonych „Środowisko i Rozwój” (UNCED), w Rio de Janeiro w czerwcu 1992 r., gdzie 178 rządów – w tym polski – głosowało za przyjęciem programu, który obejmuje kontrolę populacji jako kluczowy instrument. Ostateczny tekst powstał w wyniku konsultacji i negocjacji, które rozpoczęły się w 1989 r., i stanowi zbiór zaleceń i wytycznych dla działań dotyczących ochrony i kształtowania środowiska życia człowieka, które powinny być podejmowane na przełomie XX i XXI wieku w celu zapewnienia trwałego i zrównoważonego rozwoju. Sygnatariusze zobowiązali się m.in. do zapewnienia powszechnego dostępu do świadczeń w zakresie zdrowia seksualnego i prokreacyjnego, w tym planowania rodziny i rozpowszechniania informacji i edukacji w tym zakresie. 25 września 2015 r. Polska przyjęła Agendę, a wraz z nią 17 celów i 169 związanych z nimi zadań. Za realizację podjętych zobowiązań odpowiada Ministerstwo Rozwoju, uwzględniając je w planach na kolejne dekady.

Tekst dokumentu jest bardzo obszerny, a diabeł tkwi w interpretacji i sposobie realizacji nieprecyzyjnie i hasłowo określonych zadań. Wiele źródeł oskarża autorów Agendy o zamiar wyludnienia Ziemi, a przynajmniej zmniejszenia jej populacji o 10, 15, a nawet 95%, o czym dokument nie mówi wprost.

Czytając dotyczący publikacji wniosków Agendy 2030, Przewodnik dla Samorządów Regionalnego Samorządowego Centrum Edukacji Ekologicznej przy Sejmiku Samorządowym we Wrocławiu pt. Dynamika Demograficzna i Zrównoważony Rozwój, rozdział 5, dowiemy się, że: „ogólny i eufemistyczny charakter tego rozdziału świadczy o zdecydowanej kampanii Kościoła katolickiego, aby usunąć wyraźne odniesienia do antykoncepcji i kontroli urodzin”. Zwroty, które mogłyby świadczyć o aprobacie kontroli urodzin, są opatrzone frazą: „w zgodzie z wolnością, godnością i wartościami osobistymi mającymi związek z okolicznościami etycznymi i kulturowymi”. Dokument podaje, że w tym samym rozdziale, czyli dotyczącym demografii, Agenda mówi: „wzrost zaludnienia zwiększa napięcie środowiskowe, które obniża jakość życia”; „instytucje na wszystkich poziomach powinny dokładniej badać związki między zmianami demograficznymi, zróżnicowanymi poziomami rozwoju i wpływem na środowisko”; „polityka ludnościowa jest częścią polityki zrównoważonego rozwoju, a społeczności muszą uczestniczyć w konsultacjach na temat rozwoju polityki ludnościowej. Kobietom szczególnie należy umożliwić podejmowanie decyzji o liczebności rodziny i dostęp w tym celu do »właściwych środków«, zaś „wszechstronna prenatalna opieka medyczna powinna być dostępna dla wszystkich”.

Agenda 2030, opracowana w celu zrównoważenia rozwoju świata, zawiera m.in. punkty dotyczące: likwidacji ubóstwa we wszystkich jego formach, promowania zrównoważonego rolnictwa, w tym produktów GMO (!), wspierania zrównoważonego oraz zintegrowanego rozwoju gospodarczego (globalizm?!), podjęcia pilnych działań w celu zwalczania zmian klimatu i ich skutków (dekarbonizacja ze wszystkimi jej aspektami?!), ochrony i zrównoważonego korzystania z oceanów, mórz i zasobów morskich (morza i oceany miały być największą spiżarnią świata!), promowania pokojowego i integracyjnego społeczeństwa (wymuszone mieszanie narodów, ras i kultur, które się integrować nie chcą?!).

Chwalebne i chwytliwe idee. Któż nie chciałby zlikwidować ubóstwa? Jakie formy ludzkiej działalności mają zostać wykluczone, a jakie obowiązkowe? Co będzie wolno robić bez kontroli, a co tylko pod nadzorem? W końcu, jakie środki kontroli będą stosowane?

Agenda 2030 to m.in. zamysł ograniczenia populacji świata, która, gdy czytać między wierszami, jest za wysoka. Dla potwierdzenia tego wniosku można zapoznać się z opublikowanym w 2015 r. przez ONZ raportem zatytułowanym Trendy w stosowaniu antykoncepcji na świecie, w którym wskazano, że w owym czasie najpowszechniejszą z owych metod była… sterylizacja, zaś więcej niż jedna trzecia kobiet pozostających w związkach używała antykoncepcji długoterminowej. Raport akcentował, że co najmniej 10% kobiet na świecie nie miało zaspokojonych potrzeb dotyczących planowania rodziny i prognozował, że do roku 2030 osiemset milionów (!) kobiet na świecie będzie używało nowoczesnych metod antykoncepcji.

Klaus Schwab, urodzony w Ravensburgu/Niemcy w 1938 r., to były wiceprzewodniczący Komitetu ONZ ds. Planowania Rozwoju, były członek Komitetu Sterującego Grupy Bilderberg oraz założyciel i obecny Prezes Wykonawczy Światowego Forum Ekonomicznego w Davos, które stworzył w roku 1986 z założonego przez siebie w 1971 r. Europejskiego Forum Zarządzania. To globalista oraz zagorzały zwolennik Wielkiego Resetu, czyli skasowania dotychczasowego ładu i uformowania nowego człowieka – obywatela Nowego Wspaniałego Świata. Jest wyznawcą tzw. trasnhumanizmu odzwierciedlającego pragnienie ludzkości przekroczenia granic i poszerzenia tego, co znaczy być człowiekiem. Dla jednych to przyszłość, gdzie wszyscy są piękni, wiecznie młodzi i nieśmiertelni, a problemy głodu czy wojen nie istnieją. Dla innych to krajobraz po katastrofie, gdzie garstka technokratów, mając dostęp do zdobyczy postępu, zmusza resztę do wegetacji na resztkach tego, co pozostało z dawnej cywilizacji. Schwab nie ukrywa, że jego wymarzony cel można osiągnąć stosując 3 kroki:

„1. Ogłoś zamiar reformy wszystkich aspektów życia społeczeństw przez wprowadzenie globalnego zarządzania i przesłanie powtarzaj; 2. Jeśli to nie przekonuje, symuluj fałszywe scenariusze pandemii, które pokażą, dlaczego świat potrzebuje Wielkiego Resety; 3. Jeśli fałszywe scenariusze pandemii nie są wystarczająco przekonujące, poczekaj na prawdziwy globalny kryzys i powtórz krok pierwszy”. Po wybuchu pandemii „reformator” zauważył, że stanowi ona „rzadkie, ale wąskie okno okazji do refleksji, nowego wyobrażenia i zresetowania naszego świata, by stworzyć zdrowszą, bardziej sprawiedliwą i dostatnią przyszłość”.

Klaus Schwab i Thierry Malleret, założyciel Monthly Barometer, we wspólnej, opublikowanej latem 2020 r., książce pt. COVID-19: The Great Reset twierdzą, że: „Wielki Reset doprowadzi do połączenia naszej fizycznej, cyfrowej i biologicznej tożsamości” i zachwycają się sposobem, w jaki postęp techniki wkrótce pozwoli władzom „wtargnąć do dotychczas prywatnej przestrzeni naszych umysłów, czytać nasze myśli i wpływać na nasze zachowanie”. Według Schwaba i Mallereta Wielki Reset opiera się na wymianie obecnego systemu kapitalistycznego na scentralizowaną władzę technokratów, co ma obniżyć zakres swobód obywatelskich, standardy życia i konsumpcję paliw, ale przyspieszyć automatyzację pracy. Wielcy reformatorzy marzą, że: „czwarta rewolucja przemysłowa doprowadzi do połączenia naszej fizycznej, cyfrowej i biologicznej tożsamości”.

Dzięki mikroczipom wgląd w myśli ma stać się możliwy, a „wraz ze wzrostem możliwości w tym obszarze, pojawi się skłonność organów ścigania i sądów do określania prawdopodobieństwa popełnienia przestępstwa, oceny winy, a nawet odzyskiwania wspomnień bezpośrednio z ludzkich mózgów” i straszą, że: „przekroczeniu granicy będzie towarzyszyć skanowanie mózgu w celu oceny ryzyka dla porządku publicznego”.

Grożą rychłym pojawieniem się „wszczepianych nadajników umożliwiających przekazywanie niezwerbalizowanych myśli oraz odczytywanie znaczenia fal mózgowych”.

Wszystko to, jak bajki o żelaznym wilku, można by skwitować uśmiechem, gdyby nie fakt, że Klaus Schwab to niezwykle wpływowa postać, znajdująca się w centrum operacyjnym nadciągających wydarzeń. Trzeba wziąć pod uwagę koneksje, jakimi dysponuje dzięki pełnionym wcześniej funkcjom. Poza tym zasiadał w zarządach wielu firm, był profesorem Uniwersytetu Genewskiego, jest profesorem honorowym Uniwersytetu Ben-Guriona w Izraelu oraz Uniwersytetu Spraw Zagranicznych Chin, absolwentem John F. Kennedy School of Government na Harvard University, posiada doktorat z ekonomii Uniwersytetu we Fryburgu oraz doktorat z inżynierii Szwajcarskiego Federalnego Instytutu Technologii w Zurychu. To członek wąskiej elity, za którą stoją środowiska intelektualne oraz grupy będące u władzy politycznej czy finansowej. Podczas ubiegłorocznego Światowego Forum Ekonomicznego, w obecności obecnego sekretarza ONZ – António Guterresa i wielu bardzo ważnych osobistości, Klaus Schwab i brytyjski książę Karol zapowiedzieli rozpoczęcie Wielkiego Resetu.

W 2019 r. António Guterres ogłosił, że w ramach Dekady Działania na rzecz osiągnięcia celów zrównoważonego rozwoju do 2030 r., we wrześniu lub październiku 2021 r. zwoła szczyt Food Systems Summit (FSS, Szczyt ds. Systemów Żywnościowych). Już trwają spory o to, kto jest winny narastaniu plagi głodu i chorób oraz czy wydarzenie nie będzie promocją korporacyjnego, intensywnego i „technicznego” rolnictwa. Na przewodniczącą Szczytu Guterres mianował byłą minister rolnictwa Rwandy Agnes Kalibatę. Jest ona jednocześnie prezesem utworzonego w 2006 r. przez fundacje Gatesa i Rockefellera Sojuszu na rzecz Zielonej Rewolucji w Afryce – AGRA, mającego na celu wspieranie ekspansji na kontynencie afrykańskim intensywnego, zaawansowanego technicznie rolnictwa i wysokowydajnych odmian nasion – w tym opatentowanych nasion GMO i pestycydów.

Po prawie 15 latach oraz skonsumowaniu miliarda USD otrzymanych od Gatesa, Rockefellera i innych darczyńców, AGRA nie poprawiła losu rolników zmuszanych do kupowania nasion i nawozów od Monsanto oraz jego dostawców, a także innych firm wytwarzających komercyjnie nasiona GMO.

Kluczową osobą w AGRA jest Robert Horsch, były dyrektor wykonawczy Monsanto. Przejęte w 2016 r. przez koncern Bayera Monsanto to wiodący producent genetycznie zmodyfikowanych, opatentowanych nasion roślin uprawnych i jeden z pionierów tej branży. W roku 2010 Gates zainwestował w Monsanto 23 mln USD, kupując 500 tys. akcji firmy, która sprzedaje ok. 90% genetycznie zmodyfikowanych nasion używanych w USA oraz, dzięki swoim patentom, kontroluje ok. 95% wszystkich nasion soi i 80% całej kukurydzy uprawianej w USA. Monsanto zyskało rozgłos z powodu podawania nieprawdy i fałszowania danych na temat skutków zdrowotnych swoich wynalazków, jak np. PCB (polichlorowane bifenyle, powodujące ryzyko rozwoju chorób takich jak m.in. miażdżyca oraz nadciśnienie tętnicze u ludzi i wielu chorób u zwierząt), dawno skompromitowane DDT czy używany podczas wojny wietnamskiej, niszczący rośliny i ludzi, Agent Orange.

We wczesnych latach 80. firma Monsanto zaczęła opracowywać genetycznie zmodyfikowane nasiona odporne na – jej własnego autorstwa – rakotwórczy herbicyd RoundUp . Bayer, który po przejęciu Monsanto „odziedziczył” pozwy firmy, tylko w zeszłym roku wypłacił 10 mld USD odszkodowań ofiarom raka, najprawdopodobniej spowodowanego przez chwastobójcę RoundUp. Podejrzenia co do dominacji wielkiego biznesu w programie FSS wzrosły, gdy okazało się, że dokument koncepcyjny Szczytu mówi o rolnictwie „precyzyjnym”, gromadzeniu danych i inżynierii genetycznej jako ważnych dla rozwiązania problemu bezpieczeństwa żywnościowego inicjatywach, wspieranych przez duże firmy i filantropów. Za to nie wspomniano o rolnictwie ekologicznym ani o społeczeństwie obywatelskim.

Fakt kierowania szczytem ONZ przez prezesa AGRA wskazuje na powiązania między ONZ, fundacjami Gatesa i Rockefellera, Światowym Forum Ekonomicznym i siecią globalnych korporacji.

To nie przypadek, że Gates i Rockefeller poprzez AGRA znajdą się w centrum podczas Szczytu ONZ ds. Systemów żywnościowych w 2021 r., a WEF odgrywa główną rolę w światowym resetowaniu „systemów żywnościowych”. Także nie są przypadkiem ostatnie naciski na rząd Narendra Modiego, aby wdrożyć w Indiach taki sam „korporacyjny” program żywnościowy jak w Afryce.

Olivier De Schutter, były specjalny sprawozdawca ONZ ds. żywności, oraz Olivia Yambi, ekspert ds. żywienia i była pracownica UNICEF, popierają inicjatywy ekologiczne. Utrzymują, że do porządku obrad powinny zostać wprowadzone takie tematy, jak: potwierdzona przez naukowców i rolników agroekologia oraz społeczeństwo obywatelskie a suwerenność żywnościowa. Ten sam Olivier De Schutter jako specjalny sprawozdawca przedstawił 8 marca 2011 r. przed Radą Praw Człowieka ONZ raport Agroekologia i prawo do pożywienia, wykazując, że wystarczająco wspierana agroekologia może podwoić produkcję żywności w całych regionach w ciągu 10 lat, jednocześnie łagodząc zmiany klimatyczne i zmniejszając ubóstwo na obszarach wiejskich.

„Nie rozwiążemy problemu głodu i nie zatrzymamy globalnego ocieplenia za pomocą rolnictwa przemysłowego na wielkich plantacjach” – napisał w komunikacie prasowym i dodał: „Rozwiązanie leży we wspieraniu wiedzy i poszukiwań drobnych rolników, zwiększaniu ich dochodów, a tym samym przyczynianiu się do rozwoju obszarów wiejskich”.

W ramach protestu przeciw centralnej roli AGRA w FSS, Civil Society and Indigenous Peoples’ Mechanism (CSM) wspólnie z UN Committee on World Food Security (CFS) poinformowały, że 500 grup społeczeństwa obywatelskiego, liczących w sumie ponad 300 mln członków, zapowiedziało bojkot Szczytu i zorganizowanie równoległego spotkania. Niezależnie 148 grup z 28 krajów, tworzących Ludową Koalicję na rzecz Bezpieczeństwa Żywnościowego, wystosowało do ONZ list z wezwaniem do zerwania „strategicznego partnerstwa” ze Światowym Forum Ekonomicznym. „WEF wykorzysta szczyt do usprawnienia neoliberalnej globalizacji. Będzie to oznaczać, że globalne nierówności i monopol korporacyjny zostaną raczej odsunięte na boczny tor obrad niż skonfrontowane z tezą, iż są główną przyczyna głodu i skrajnego ubóstwa” – stwierdziła Koalicja. Tymczasem, Agroecology Research-Action Collective (ARC) zbiera podpisy pod apelem o bojkot Szczytu przez środowiska naukowe, z powodu wykluczenia wielu podmiotów zajmujących się systemami żywnościowymi i selektywnego traktowania źródeł wiedzy w tym zakresie.

Listów i apeli do ONZ w sprawie FSS można zacytować dużo więcej. Wpadają one w próżnię albo spotykają się z odpowiedzią w stylu ideologicznym, jak ta, jakiej na łamach „Guardiana” udzieliła Agnes Kalibata, przecząc istnieniu z góry przyjętej ideologii. I dodała:

„Rozpoczynając życie jako uchodźczyni i córka drobnego rolnika, nigdy nie straciłam zapału do pracy nad zapewnieniem sobie możliwości życiowych. Prawa człowieka i równość są podstawą wszystkiego, na co pracuję”. Do sprawy likwidacji głodu ma się to nijak, a ludziom wychowanym w krajach „demokracji ludowej” brzmi złowieszczo i znajomo.

W grudniu 1948 r. Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło Powszechną deklarację praw człowieka, stanowiącą: „Wszyscy ludzie rodzą się wolni i równi pod względem swej godności i praw”. Przez 62 lata ta słuszna zasada wystarczała, aż w roku 2011 Rada Praw Człowieka ONZ wyraziła „głębokie zaniepokojenie z powodu aktów przemocy i dyskryminacji na tle orientacji seksualnej i tożsamości płciowej”, nagle zauważając, że „na całym świecie lesbijki, geje, osoby biseksualne i transpłciowe – czyli osoby LGBT – nadal są ofiarami dyskryminacji i aktów brutalnej przemocy, tortur, porwań, a nawet morderstw. W 76 krajach stosunki seksualne między osobami tej samej płci są uważane za przestępstwo, co stanowi naruszenie podstawowych praw” oraz twardo stwierdziła: „Trzeba położyć kres tym naruszeniom”. Po serii posiedzeń, apeli i rezolucji w tej kluczowej dla cierpiącej z powodu chorób, głodu, prześladowań religijnych i etnicznych oraz wplątanej w niezliczone wojny ludzkości, 26 lipca 2013 r. ONZ rozpoczęła światową kampanię „Wolni i Równi” („Free & Equal”) w celu „uwrażliwiania na przemoc i dyskryminację związane z homofobią oraz uprzedzeniami transgenderowymi, a także położenia kresu nadużyciom wobec milionów nękanych osób LGBT…”. Po wymienieniu cierpień i krzywd osób, w których obronie staje, deklaracja kończy się pełnymi nadziei i znanymi z innych, złowieszczych wystąpień, słowami: „razem możemy stworzyć wolny i równy świat”. Ciarki po plecach i zimny pot na czole!

W roku 2015, stojąca wówczas na czele Rady Praw Człowieka ONZ Arabia Saudyjska sprawiła, że Organizacja musiała chwilowo zrezygnować z walki o supremację ideologii LGBT. Minister spraw zagranicznych tego kraju, Adel Al-Jubeir, oświadczył: „Sprawa płci dotyczy tylko kobiet i mężczyzn, i tylko te osoby mogą zakładać rodziny, a wszelkie dewiacje zachodniej cywilizacji są sprzeczne z prawem islamu”. I dodał: „Arabia Saudyjska nie ma zamiaru stosować się do zaleceń niezgodnych ze swoją wizją świata”.

Państwo Saudów sprzeciwiło się także jednemu z programów Agendy 2030, dotyczącemu sposobu zwalczania biedy na świecie, kontrolowania zachodzących zmian klimatycznych oraz walki o równość. Czy mamy do czynienia z postępem islamizacji, który może stanąć na przeszkodzie propagacji ideologii LGBT jako jednego z narzędzi w procesie tworzenia nowego człowieka dla Nowego Wspaniałego Świata? „Marsz przez instytucje” jednak trwa i w połowie 2016 r. Rada Praw Człowieka przy ONZ utworzyła stanowisko niezależnego eksperta ds. monitorowania „problemu dyskryminacji” ze względu na orientację seksualną i tożsamość płciową oraz implementacji międzynarodowych zapisów, dotyczących praw człowieka, ze szczególnym uwzględnieniem zwalczania przemocy i dyskryminacji.

Dokument Standardy edukacji seksualnej w Europie, opublikowany w 2012 r. przez WHO, czyli organizację wyspecjalizowaną ONZ, opracowało 19 ekspertów w zakresie medycyny, psychologii oraz nauk społecznych z 9 krajów Europy Zachodniej. W pracach brały udział instytucje rządowe, organizacje międzynarodowe i pozarządowe oraz środowiska akademickie. Opracowanie przedstawia zagadnienia do omówienia z dziećmi w ramach edukacji seksualnej według grup wiekowych:

  • 0–4 lat (Rozwijanie świadomości różnorodności w obszarach: ciała, związków, rodziny, stylów życia. Doświadczanie radości i przyjemności w poznawaniu własnego ciała, w tym przyzwolenie na dotykanie miejsc intymnych.),
  • 4–6 lat (Doświadczanie radości i przyjemności w poznawaniu własnego ciała, w tym przyzwolenie na dotykanie miejsc intymnych. Pokazywanie i rozwijanie szacunku w kontekście różnorodności norm związanych z seksualnością, świadomości posiadania wyborów, ale też ryzyka. Świadomość własnej tożsamości seksualnej. Informacje o różnych koncepcjach rodziny.),
  • 6–9 lat (Wybory dotyczące rodzicielstwa, ciąży, płodności i adopcji. Różne metody antykoncepcji. Wprowadzanie pojęć „akceptowalne współżycie za zgodą obu stron”. Seksualne prawa dzieci. Szacunek wobec różnych stylów życia, wartości i norm),
  • 9–12 lat (Informacje na temat przyjemności, masturbacji, orgazmu, różnych metod antykoncepcyjnych, ich stosowaniu i mitów dotyczących antykoncepcji. Doradztwo w zakresie antykoncepcji, skutecznego stosowania prezerwatyw i innych środków antykoncepcyjnych oraz nauka ich uzyskiwania. Tematy menstruacji, ejakulacji, cyklu owulacyjnego. Emocje moje i emocje innych, rozumienie konieczności postawienia granicy. Przyjaźń i miłość wobec osób tej samej płci.),
  • 12–15 lat (Nauka odmowy niechcianych zachowań seksualnych. Informacje na temat różnicy pomiędzy tożsamością płciową a płcią biologiczną. Pomoc w rozwijaniu szacunku wobec różnorodności seksualnej i orientacji seksualnych. Znajomość ciała, wizerunku i wpływ na zdrowie ludzi, również akceptowanie różnic ciała. Cykl menstruacyjny, ciąża, partnerstwo. Prawa seksualne własne i innych osób.),
  • powyżej 15 roku życia (Informacje na temat tożsamości płciowej i orientacji seksualnej. Zmiany psychologiczne w okresie dojrzewania. Komunikowanie się, negocjowanie i uczucia w związku. Krytyczne podejście do norm kulturowych i religijnych w odniesieniu do ciąży, rodzicielstwa itp. Przemoc seksualna – umiejętność reagowania przy znajomości praw seksualnych.)

Nie planowałem cytowania wszystkich tematów „lekcyjnych” proponowanych przez „pedagogów” z WHO-ONZ, ale by zilustrować wykorzystanie tu metody mieszania rzeczy słusznych i stosownych z bulwersującymi stopniem niestosowności, czy wręcz demoralizacji, zmieniłem zdanie. Na przykład, w wieku od 4 do 6 lat dzieci mają „mieć świadomość własnej tożsamości seksualnej” – przecież w tym wieku każde dziecko już wie, czy jest dziewczynką, czy chłopczykiem; ale też „doświadczać radości i przyjemności w poznawaniu własnego ciała” – dziecko samo widzi i czuje jakie jest; „w tym przyzwolenie na dotykanie miejsc intymnych” – przyzwolenie komu i w jakich okolicznościach?! Propedeutyka tolerancji, czyli tolerowania pedofila przez ofiarę?! Nie będę dalej komentował wartości tego szlachetnego kamienia milowego pedagogiki. Nie będę znęcał się nad czytelnikami i sobą, bo mi, jak mawia p. Jan Pietrzak, „żyła wychodzi”. Czytelnikom pewnie też.

W połowie lutego 2019 r. prezydent Warszawy R. Trzaskowski podpisał tzw. deklarację LGBT+, która w dziedzinie edukacji zapowiada m.in. wprowadzenie edukacji antydyskryminacyjnej i seksualnej w każdej szkole, z uwzględnieniem tożsamości psychoseksualnej i identyfikacji płciowej, zgodnie ze standardami WHO.

W tej sprawie Rzecznik Praw Dziecka, Mikołaj Pawlak, skierował do prezydenta stolicy pytanie: „Jakie korzyści i dobra ma nieść realizacja deklaracji LGBT+ w zakresie konstytucyjnego prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi poglądami?”.

Jednocześnie, ocenił, że standardy WHO-ONZ, do których odwołuje się deklaracja, „niosą ze sobą stwierdzenia, które są wątpliwe dla wielu rodziców”. Nie wiem, czy i jaką odpowiedź na swój list z warszawskiego ratusza otrzymał Rzecznik, ale nieraz słyszałem, jak w dyskusjach na ten temat używano argumentu, że to przecież wytyczne WHO, czyli ONZ-owskie! No to co? – że grzecznie zapytam. Czy chodzi o to samo WHO, które ze szkodą dla świata opóźniało ogłoszenie pandemii, albo współdziałało w „antykoncepcyjnych” szczepieniach na tężca w Afryce i Ameryce Południowej itd., a teraz chce nam demoralizować dzieci?

Wiążące, podstawowe dokumenty ONZ wśród praw człowieka nie wymieniają tych z kategorii LGBT+, lecz mówią wprost o ochronie rodziny. Formułuje to jednoznacznie Powszechna deklaracja praw człowieka oraz przyjęte 20 lat później Międzynarodowe pakty praw obywatelskich i politycznych, a także Międzynarodowy pakt praw gospodarczych, społecznych i kulturalnych. Przyjęta 20 listopada 1989 r. przez Zgromadzenie Ogólne ONZ Konwencja o prawach dziecka podkreśla znaczenie rodziny opartej na związku kobiety i mężczyzny dla rozwoju dziecka. Tyle oficjalne dokumenty i teoria. Praktykę widzimy sami.

Liga Narodów, poprzedniczka ONZ, nie zrealizowała celu, w którym powstała, czyli uratowania ówczesnego świata od wojen, choć sama przetrwała II wojnę światową i została rozwiązana dopiero w 1946 r., gdy jej następczyni, czyli ONZ, istniała już od roku.

Członkami ONZ są praktycznie wszystkie kraje naszego globu, a waga głosu każdego z nich, jak dawniej, zależy od siły i bogactwa. Rada Ligi Narodów był to tzw. klub elitarny mocarstw, które zasiadały w niej na stałe, co zapewniało im przewagę nad innymi, dobieranymi czasowo państwami. Tak jakby misja Ligi Narodów zakończyła się sukcesem, ONZ powtarza ten sam schemat. Rada Bezpieczeństwa składa się z 5 członków stałych – mocarstw, czyli: Chińskiej Republiki Ludowej, Francji, Rosji, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, z których każdemu przysługuje prawo weta, oraz 10 członków niestałych, wybieranych na 2 lata. Gdybym śmiał, zapytałbym: po co nam ten ONZ, jeśli powtarza się w nim schemat obowiązujący i bez niego – silni decydują, słabi wykonują. Elegancko, „prawem weta” nazwano zasadę, że najsilniejsi muszą być jednomyślni, bo jeden z nich, wkurzony, nawet sam może narobić bigosu. Nihil novi sub sole. Prawo silniejszego znaliśmy już wcześniej!

Od czasu powstania ONZ, czyli od 1946 r., przez świat przetoczyły się niezliczone wojny. Nawet ludobójstwa. Wiele wojen toczy się właśnie teraz, jak choćby ta żarząca się i mogąca w każdej chwili wybuchnąć płomieniem, w Donbasie. Krym od kilku lat okupują Rosjanie. Trudne do policzenia wojny na Bliskim Wschodzie, które pochłonęły już miliony ofiar i spowodowały wielomilionowe migracje, rozpalają się i przygasają.

Według art. 4 rozdz. 2 Karty Narodów Zjednoczonych, „W poczet członków Organizacji Narodów Zjednoczonych może być przyjęte każde państwo miłujące pokój…” Czy należy uznać, że według ONZ-u wszystkie strony wymienionych i wielu innych wojen „miłują pokój”? W grudniu 2019 r. Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło kolejną rezolucję wzywającą Rosję do wycofania sił zbrojnych z Krymu i zaprzestania okupacji terytorium Ukrainy. 63 kraje były za, 19 przeciw, a 66 wstrzymało się od głosu. Czyli 85 krajom „miłującym pokój” odpowiada albo nie przeszkadza rosyjski napad na sąsiada i okupacja części jego terytorium. Można by mnożyć przykłady krwawych konfliktów, którym ONZ nie zdołała zapobiec albo ich rozwiązać, nieudanych lub niezrealizowanych misji wojskowych czy bezsilnej retoryki rezolucji.

W praktyce Organizacja Narodów Zjednoczonych nie jest niezależnym organem chroniącym prawa człowieka, które to ona zresztą sformułowała, a obecnie sama nagina. Krok po kroku staje się narzędziem ideologicznej inżynierii społecznej. Jej organizacje wyspecjalizowane, jak m.in. Międzynarodowa Organizacja Zdrowia, Międzynarodowy Fundusz Rozwoju Rolnictwa, Organizacja do spraw Wyżywienia i Rolnictwa czy Bank Światowy, stały się instrumentami współgrającymi w dążeniach do realizacji utopijnej wizji Wielkiego Resetu i budowy Nowego Wspaniałego Świata. Wspaniałego dla 1 procenta populacji, który obecnie posiada 2 razy więcej niż cała reszta.

W październiku 2020 r. eksperci Międzyrządowej Platformy Naukowo-Politycznej ds. Różnorodności Biologicznej i Funkcji Ekosystemów (IPBES), działającej pod auspicjami ONZ, ogłosili, że „Ucieczka przed epoką pandemii jest możliwa, ale będzie to wymagało sejsmicznej zmiany w podejściu, od reakcji do zapobiegania” i ostrzegli, że bez takiej zmiany „kolejne pandemie będą nawiedzać świat częściej i rozprzestrzeniać się szybciej”. Czy to eksperci tej samej ONZ, której podlegająca WHO zlekceważyła początkową fazę rozwoju obecnej pandemii, a później, głosem swojej specjalnej komisji, spośród wszystkich możliwych powodów pojawienia się zarazy, wykluczyła tylko jeden. Ten o „wycieku” wirusa z laboratorium w chińskim Wuhan, stawiając tezę o przeniesieniu się koronawirusa na ludzi z nietoperzy za pośrednictwem innego zwierzęcia, np. kota. Sprawa przeprowadzenia drobiazgowego, bezstronnego i wolnego od nacisków śledztwa, aż do uzyskania pewności, powoli usycha.

Czy ONZ nie słyszy głosów świadków i specjalistów, którzy uparcie twierdzą, że wirus SARS-CoV-2 pochodzi z laboratorium w Wuhan i musiał podlegać działaniom ręki człowieka?

Protokół genewski to układ międzynarodowy z 1925 r., czyli z czasów Ligi Narodów. To główne, obowiązujące do dzisiaj międzynarodowe porozumienie zabraniające prowadzenia wojny chemicznej i bakteriologicznej. Na Protokół powołuje się w preambule Konwencja z 1972 r. o zakazie prowadzenia badań, produkcji i gromadzenia zapasów broni bakteriologicznej (biologicznej) i toksycznej oraz o ich zniszczeniu, sporządzona w Moskwie, Londynie i Waszyngtonie 10 kwietnia 1972 r. Czy dzisiejszej, „miłującej zdrowie” ONZ nie interesuje, kto, gdzie, jak, w jakim celu i w jakich warunkach prowadzi obosieczne prace nad śmiercionośnymi wirusami, „przerabiając” je – „gain of function” – na szczepionki lub bardziej zjadliwe odmiany? Wedle potrzeby i uznania. Według Konwencji, każde państwo-strona, które stwierdzi jej naruszenie przez inne państwo, może wnieść skargę do Rady Bezpieczeństwa ONZ. Skarga taka powinna zawierać wszystkie możliwe dowody potwierdzające jej zasadność… Który kraj, nawet mając niezbite dowody, wniesie skargę do organu, w którym zasiada 5 najmocniej „miłujących pokój i zdrowie” państw, z których każde ma prawo weta?

Traktat o zakazie broni jądrowej został uchwalony 7 lipca 2017 r. w przez Konferencję ONZ głosami 122 państw; 69 odmówiło udziału w Konferencji. Międzynarodowy Traktat uprawnia Agencję Energii Atomowej do nadzorowania wykonania jego postanowień. Pod egidą ONZ zawarto także: Układ o zakazie prób broni nuklearnej w atmosferze, w przestrzeni kosmicznej i pod wodą, Układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej, Traktat o przestrzeni kosmicznej i Traktat o całkowitym zakazie prób z bronią jądrową. Czy ONZ rozumie, że broń biologiczna może być groźniejsza od jądrowej i bardziej „kusząca”? Ten, kto jej użyje, wcześniej się przed nią zabezpieczy, a infrastruktura wroga pozostanie nietknięta.

Oprócz ostrzeżeń przed nadejściem „epoki pandemii”, nie słyszę wołań i apeli, i nie czytam rezolucji w sprawie zakazu prowadzenia badań nad wirusami, a przynajmniej ich ograniczenia i kontroli.

Czy można poważnie i z szacunkiem traktować organizację, na której Zgromadzeniu Ogólnym, otwierającym Szczyt Klimatyczny, 16-latka (Greta Thunberg), przemawiając, zauważa, że „nie powinna musieć zajmować się kryzysem” oraz zanosząc się płaczem, gromi przywódców świata, że „ukradli jej marzenia i dzieciństwo swoimi pustymi słowami”, a także ocenia: „To wszystko jest złe, nie powinnam być tutaj. Powinnam być w szkole, po drugiej stronie oceanu”. Dzieciak ma rację! Ale czy to ona wymyśliła tę hecę? To prymitywne, niesmaczne przedstawienie z młodocianą nawiedzoną „Pytią” w roli głównej jest niestety autorstwa dorosłych, mających wpływ na losy ludzkości.

ONZ to emanacja współczesnego świata. Z jego zaletami i wadami. Czy jest z niej jakiś pożytek? Myślę, że tak. Choćby fakt, że jest to światowe, permanentne forum rozmów, negocjacji i ustaleń. Trochę mało, ale zawsze można przystąpić do reform. A to ulubione zajęcie polityków.

Artykuł Adama Gnieweckiego pt. „ONZ – iluzje i rzeczywistość” znajduje się na s. 1, 10 i 11 majowego „Kuriera WNET” nr 83/2021.

 


  • Majowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Adama Gnieweckiego pt. „ONZ – iluzje i rzeczywistość” na s. 10–11 majowego „Kuriera WNET” nr 83/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego