Wszystko jasne: pisowscy siepacze porwali Wojciecha Kałużę, a następnie zmusili go do przyjęcia funkcji wicemarszałka

Demokracja polega również na tym, że raz ma się władzę, a innym razem nie. Rozstanie z ukochaną zabawką wymaga pewnej dojrzałości. Dzieciom przychodzi to trudniej i często wywołuje agresję.

Zbigniew Kopczyński

Warty upowszechnienia wydaje się wywiad, jakiego Radiu Piekary, w osobie redaktora Marcina Zasady, udzielił były już marszałek województwa śląskiego Wojciech Saługa. Warto zapoznać się z tym wywiadem, gdyż oddaje on stan umysłu regionalnych liderów Platformy Obywatelskiej.

Marszałek zaczął klasycznie od zdrady i oszustwa, ale gdy przeszedł do korupcji, red. Zasada zapytał o dowody. Tu polityk musiał przyznać, że ich nie ma, lecz dodał „jeszcze”, bowiem znany tropiciel pisozbrodni Borys Budka przygotowuje doniesienie do prokuratury, więc tajemnice umowy PiS–Kałuża zostaną ujawnione.

Komentując przytoczone przez Marcina Zasadę przykłady zmiany frontu przez innych polityków, marszałek przywołał nieznaną wcześniej zasadę – nazwijmy ją Lex Saługa – zgodnie z którą przejścia polityków dopuszczalne są jedynie w „okienkach transferowych” przed wyborami, a po wyborach już nie.

Wynika z tego, że to, czy polityk oszukuje wyborców, zależy – według Wojciecha Saługi – od tego, kiedy to czyni. (…) Miast zamierzonej grozy, los Wojciecha Kałuży przedstawiony przez marszałka wzbudza jedynie rozbawienie. „W momencie głosowania nie był człowiekiem wolnym. (…) W trakcie głosowania została zabrana wolność panu Kałuży. Radny Kałuża zniknął przed sesją, nie wiemy, gdzie był, co robił. Nie odbierał telefonów”.

Wszystko jasne: pisowscy siepacze porwali Wojciecha Kałużę, a następnie zmusili go do przyjęcia funkcji wicemarszałka. Na sesji radni PiS-u otaczali tego zniewolonego człowieka, nie dopuszczając do nawiązania jakichkolwiek relacji ze zdążającymi na ratunek radnymi Koalicji Obywatelskiej. W opisie brakuje jedynie kajdan i kuli u nóg.

Po uświadomieniu słuchaczom tragicznego losu Wojciecha Kałuży, marszałek wyjawił swój stan psychiczny: „Czuję się, jakby mi ktoś ukradł auto. Wiem kto, a ten, kto ukradł, jeździł tym kradzionym samochodem i z tego się cieszył, i śmiał nam się w twarz”.

Uwagę redaktora Zasady: „To nie był wasz samochód. Chcieliście go kupić, tak jak PiS”, puścił mimo uszu i perorował dalej o „przejęciu władzy, zabraniu władzy, wrogim przejęciu” itp. Ten właśnie fragment wywiadu oddaje najlepiej mentalność liderów śląskiej i chyba nie tylko śląskiej Platformy. Oni naprawdę byli przekonani, że władza należy im się jak psu kiełbasa. (…)

Można tutaj zapytać, czy marszałek wie, co mówi? Nie chodzi tu jednak o to, co marszałek mówi ani co wie, lecz o sposób myślenia jego i jego otoczenia. Zachowują się jak dzieci, którym ktoś zabrał zabawki, bo nie rozumieją, że demokracja polega również na tym, że raz ma się władzę, a innym razem nie. Rozstanie z ukochaną zabawką wymaga pewnej dojrzałości. Dzieciom przychodzi to trudniej i często wywołuje agresję.

Cały felieton Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Kto rządził województwem śląskim?” znajduje się na s. 11 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Kto rządził województwem śląskim?” na s. 11 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego