Stanisław Piotrowicz: Propozycja „jeden poseł – jeden głos” jest niejasna i będzie wymagać uszczegółowienia [VIDEO]

Zdaniem gościa Poranka Wnet propozycje prezydenta dotyczące reformy wymiaru sprawiedliwości dają głowie państwa większe uprawnienia niż projekty PiS dawały ministrowi sprawiedliwości.

Stanisław Piotrowicz, który gościł w Poranku WNET u Krzysztofa Skowrońskiego, powiedział, że decyzja prezydenta o zawetowaniu ustaw autorstwa Prawa i Sprawiedliwości o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa była ciosem dla koalicji i opierała się na błędnej ocenie istoty zachowania opozycji. – Poczułem wielki smutek z tego względu, że ta ciężka praca, przeprowadzana w bardzo trudnych warunkach, została zaprzepaszczona. Bo było jasne, że opozycji nie chodzi o żadne rozważanie kwestii prawnych, tylko o awanturę. O to, aby było tak, jak było – zaznaczył przewodniczący Sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka.

Kancelaria Prezydenta oraz sam Andrzej Duda będą musieli zmierzyć się z takimi atakami opozycji, jakie spadły na posłów koalicji. Teraz pan prezydent mógł się przekonać, że opozycja nie chce żadnych rozmów. To – jak stwierdził poseł PiS – pokazał fakt, że część opozycji totalnej nie przyszła na spotkanie z prezydentem, podczas gdy na zaproszenia z ambasad obcych państw jej przedstawiciele reagują błyskawicznie.

Przewodniczący Sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka krytycznie odniósł się do propozycji prezydenta wyboru sędziów na członków RKS. – Wątpliwości budzi sposób rozwiązania ewentualnego klinczu w Sejmie. Prezydent w dalszym ciągu opowiada się za tym, ażeby Sejm wybierał sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa większością 3/5 głosów. My już wcześniej mówiliśmy, że taki konsensus będzie trudny do osiągnięcia. Teraz prezydent po spotkaniu z klubami opozycyjnymi zdał sobie sprawę, że o porozumienie w Sejmie będzie ciężko i zaczął szukać innej możliwości wyboru, tak aby nie doszło do paraliżu działania KRS.

– Nie do końca rozumiem, jak ma funkcjonować mechanizm „jeden poseł – jeden głos”. Widać, że prezydent jest zainteresowany pluralizmem w KRS. A nawet gdyby Sejm wybrał członków sędziów KRS zwykłą większością głosów, to pluralizm, na którym tak mocno zależy panu prezydentowi, zostałby zachowany, ponieważ i tak są tam przedstawiciele Sądu Najwyższego, Naczelnego Sądu Administracyjnego, prezydenta oraz wszystkich klubów parlamentarnych – powiedział Stanisław Piotrowicz.

Jego zdaniem nigdy nie było zagrożenia dla zdominowania przez obecną większość parlamentarną składu KRS. Gdyby ustawy uchwalone przez Sejm w lipcu weszły w życie, to obecna większość dysponowałaby tylko przewagą jednego głosu. A i to nie jest pewne, bo sędziowie będący członkami KRS, tak samo jak w Trybunale Konstytucyjnym, są niezależni.

– Rola KRS jest niezmiernie istotna, bo przedstawia kandydatów na sędziów na wszystkich szczeblach wymiaru sprawiedliwości. Gdy prezydent odmówił zaprzysiężenia tylko dziesięciu sędziów nominowanych przez KRS, to podniosła się wrzawa, że to przekroczenie uprawnień przez głowę państwa – podkreślił poseł PiS, dodając, że KRS jest zdominowana przez sędziów z sądów wyższych instancji. – KRS ma największą władzę z tego typu ciał w Unii Europejskiej. W tej chwili na 17 sędziów jest tylko jeden przedstawiciel sędziów rejonowych, których jest przecież najwięcej z 10 tysięcy sędziów.

Stanisław Piotrowicz wskazał też zasadnicze różnice w podejściu do wymiany kadr w Sądzie Najwyższym między rządem i Prawem i Sprawiedliwością a Pałacem Prezydenckim. – Z panem prezydentem różnimy się w zakresie wymiany kadr w Sądzie Najwyższym. My chcemy większych ruchów kadrowych niż to proponuje pan prezydent. Teraz prezydent proponuje, żeby tylko on miał prawo zachowywania na stanowisku sędziów Sądu Najwyższego po osiągnięciu przez nich wieku 65 lat, bez opinii KRS i wpływu ministra sprawiedliwości.

Projekty prezydenta będą mogły prowadzić do ograniczenia wymiany kadr w wymiarze sądownictwa – podsumował gość Poranka WNET.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy części piątej Poranka WNET.

ŁAJ

Michał Karnowski: Prezydent stawia się w roli arbitra poza obozem dobrem zmiany. Niepotrzebnie przejął się Uchem Prezesa

Prezydent mówi twarde NIE dla wymiany SN. Każdy, kto miał do czynienia z wymiarem sprawiedliwości w Polsce, nie może uwierzyć, że da się dokonać radykalnej zmiany przy pozostawieniu tych samych kadr.

Ton ogólny wczorajszego wywiadu prezydenta Andrzeja Dudy w „Dzienniku Gazecie Prawnej” zadziwił redaktora Michała Karnowskiego, gościa Krzysztofa Skowrońskiego w Poranku Wnet, bowiem prezydent Duda przyjął po raz kolejny rolę „bardzo zewnętrznego recenzenta PiS”. Wywiad ten, mimo że przeszedł bez echa, zdaniem naszego gościa jest symboliczny, bo to jakby zapowiedź oddalania się reformy sądownictwa w Polsce – „obym się mylił”.

– Prezydent wyszedł z roli osoby, która wspiera dobrą zmianę, bo z dobrej zmiany wyszedł (…), stawiając się poza nią, w roli arbitra, i druga rzecz – brak chociażby jednego akcentu podkreślającego rolę Jarosława Kaczyńskiego czy PiS – powiedział Karnowski, którego „to uderzyło”, zresztą kwestie szczegółowe związane z przepisami prawnymi również „nie  wyglądają najlepiej” i „rozczarowują”.

– Prezydent mówi twarde „nie” dla wymiany Sądu Najwyższego. Każdy, kto miał do czynienia z wymiarem sprawiedliwości w Polsce, nie może uwierzyć, że da się dokonać radykalnej zmiany przy pozostawieniu tych samych kadr – ocenił. – To są tak sprytni gracze i doskonale się w tym orientujący, że ograją każdego, kto spróbuje z nimi zacząć reformy.

Karnowski odniósł się również do opublikowanego w tym tygodniu wywiadu z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim w tygodniku ”W Sieci” pod znamiennym tytułem „Czy prezydent jest z nami?”.

– Kaczyński chce wiedzieć, czy Andrzej Duda dalej jest z dobrą zmianą w tym znaczeniu, że uważa, że należy szybko i twardo reformować państwo polskie, i to nic osobistego – ocenił Karnowski, który uważa, że jeśli odpowiedź na to pytanie nie jest twierdząca, to obóz dobrej zmiany musi przyznać, że w tym układzie „doszliśmy do kresu możliwości, jeśli chodzi o zdecydowane systemowe reformy ”, i skupić się na wszystkim tym, co można zrobić poza zmianami systemowymi, „a też sporo można”.

Karnowski odniósł wrażenie, że wczorajszy wywiad w „Dzienniku Gazecie Prawnej” jest po trosze odpowiedzią na wywiad prezesa PiS „i jest to odpowiedź średnio dobra”. Przypomniał, że od czasu feralnych prezydenckich wet pojawiło się wiele apeli o jedność, tylko jego zdaniem – a chciałby się mylić – nie mają one już za bardzo sensu.

Najbardziej niepokojący w tym wszystkim jest dla niego ton prezydenta, który stawia się poza obozem dobrej zmiany.

– Przed wejściem prezydenta na tę ścieżkę, a tym momentem było ultimatum 3/5 w sprawie wyboru sędziów do KRS-u w trakcie lipcowych protestów – uważa Karnowski. W tamtym okresie zarówno notowania rządu, jak i prezydenta Andrzeja Dudy były bardzo wysokie, tak jak wskaźniki gospodarcze. – Jaki był powód wówczas wychodzenia z tej gry i mówienia „nie jadę z wami”, zaciągając hamulec? – pyta redaktor, który nie rozumie przesłanek, jakimi kierował się prezydent. – Prezydent ma prawo wpływać na proces legislacji i pilnować, aby się obóz nie wykoleił, ale może to robić na różne sposoby. Wiedza kuluarowa jest taka, że nie było ze strony prezydenta żadnej próby zwrócenia się do większości parlamentarnej z przekazem zakulisowo (…) w ramach jednego obozu. To były twarde weta, a więc bardzo manifestacyjne. Liczę na jakieś opamiętanie, chociaż nie widzę tu wojny na całego.

Zwrócił uwagę na czyste „chciejstwo” wielu ludzi związanych z obozem dobrej zmiany, którzy ignorują fakt, że prezydent z tego obozu „gdzieś się przesunął i to zarówno środowiskowo, politycznie, jak i w języku jakiego używa”.

– Presja, którą bardzo świadomie budowano przeciwko prezydentowi, okazała się wystarczająco silna – ocenił Karnowski, który jako przykład polityków opierających się tej presji wymienił Lecha Kaczyńskiego, Jarosława Kaczyńskiego i wielu polityków, którzy przeżyli dużo więcej. – Nie rozumiem, dlaczego prezydent przejmuje się „Uchem prezesa”, które moim zdaniem jest quasi-Urbanową operacją – ci, którzy zaśmiewają się z tego, nie głosowali na Andrzeja Dudę. Zachłystywanie się poparciem miękkim jest bardzo złudne, a wyborów prezydenckich nie wygrywa się zaufaniem, tylko realnym poparciem.

Zwrócił uwagę na szczególną niechęć prezydenta do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, który jest tytanem pracy.

– NIE dla przerwania kadencji Sądu Najwyższego, NIE dla wyboru KRS większością parlamentarną, tak jakby większość PiS-owska była gorsza, a przecież większość wyborów w Polsce dokonywano zwykłą większością głosów, a w przypadku PiS buduje się jakieś bezpieczniki, nie dopuszczające go  – nie rozumiem dlaczego – powiedział Karnowski, który uważa, że zdecydowana większość sędziów KRS jest związana duchowo z III RP.

– Jeśli przyjmiemy propozycje prezydenta, to okaże się, że PiS zapłaciło cenę polityczną za reformy i w oczach ludzi jej dokonało, a w KRS jest, jak było – przewiduje redaktor. – Nie można się dogadać z aligatorem i na tym polega dramat. Czytam wywiad z prezydentem i on uwierzył, że się może dogadać z panią Gersdorf na temat reformy sądownictwa albo że jego propozycje przekonają opozycję. Oni przecież żadnej reformy nie chcą. Przedstawiciele Nowoczesnej mówią wprost „jest super, o co chodzi?”.

Zdaniem Karnowskiego cena fałszywej reformy sądownictwa – jeśli do tego dojdzie – może być bardzo duża i wiele kosztować PiS, jeśli nie wyśle ono prostego przekazu do swoich wyborców, że nie jest w stanie jej dokonać ze względu na postawę prezydenta.

– Trzeba stać na gruncie prawdy, wszystkie tego typu kompromisy kończą się źle – radzi PiS Karnowski, który uważa, że kierowanie się względami wizerunkowymi jest głęboko niepoważne.

– Mówimy o sprawach śmiertelnie poważnych, bo ktoś, kto się zetknął z polskim systemem sądownictwa (…) musi odnieść wrażenie, że jest jakiś dramat i tak dalej być nie może. Polacy chcą tej reformy i tutaj nawet kosztów politycznych nie ma, bo jest nagroda w postaci uznania Polaków – ocenia Michał Karnowski, zwracając uwagę na fakt, że protestujący pod sądami to nikt inny jak aktyw PO i Nowoczesnej, ciągle te same 25 tysięcy ludzi, których utrata władzy mogła zaboleć osobiście.

Podkreślił, że aktualnie wszelkie apele o dokończenie reformy systemowej powinny być zgłaszane pod adresem prezydenta, który wysuwając negatywnie do PiS nastawioną Zofię Romaszewską jako swojego przedstawiciela w tej sprawie, również daje znak, że nie jest nastrojony do sprawy pojednawczo.

MoRo

Poranek WNET

Rozmowa z Michałem Karnowskim w części pierwszej Poranka WNET

Adam Słomka: Zmiany w wymiarze sprawiedliwości są konieczne; trzeba podejść do nich roztropnie i dobrze je przygotować

Dzień 69. z 80 / Wisła – W rozmowie w Poranku WNET o tym, czy weto prezydenta było dobrym posunięciem i czy zwiastuje dekompozycję obozu władzy, o reparacjach wojennych od Niemiec i o Międzymorzu.

Adam Słomka po raz drugi w czasie podróży Radia WNET „W 80 dni dookoła Polski” gościł w Poranku WNET. W dzisiejszej rozmowie w Wiśle skomentował sytuację polityczną po zawetowaniu przez prezydenta ustaw, które miały zreformować polski wymiar sprawiedliwości, a także wypowiedział się na temat głośnej ostatnio sprawy żądania przez Polskę reparacji wojennych od Niemiec oraz o sytuacji międzynarodowej, w której znajduje się Polska.

Zdaniem Adama Słomki widać teraz, że zawetowanie ustawy o SN i ustawy o KRS było bardzo dobrym posunięciem ze strony Andrzeja Dudy. W ten sposób rozładowały się protesty, a część klasy politycznej nabrała poczucia, że do zmian w wymiarze sprawiedliwości trzeba podejść roztropnie i dobrze je przygotować. W propozycjach ministra Ziobry było wiele błędów.

Nowe ustawy, przygotowywane przez prezydenta, piszą – jak mówi Adam Słomka – ludzie związani z Jarosławem Gowinem, czyli ludzie, którzy byli kiedyś w Platformie Obywatelskiej, a potem zaczęli sympatyzować z PiS-em. Projekty będą pewnie dosyć łagodne, ale parlament dokona poprawek. – Sądzę, że to będzie szło w dobrą stronę. Pytanie, czy będą konsultacje społeczne. [related id=32277]

Adam Słomka, jako osoba mająca częste kontakty z polskim sądownictwem, opowiedział także, co o nim sądzi.

– Nie spotykam się z wymiarem sprawiedliwości, bo go tam nie ma w ogóle. Spotykam się z wymiarem niesprawiedliwości. Siedzi tam szajka i to jest duży kłopot. Całe to środowisko jest niezdekomunizowane, bez żadnej kontroli. Władza, która nie jest kontrolowana, władza absolutna, demoralizuje się absolutnie. Mam nadzieję i widzę (…), że pod presją społeczną elity zauważyły, że potrzeba bardzo poważnych zmian.

Zdaniem Adama Słomki, gdyby przygotowane ustawy zostały przyjęte, to po pierwsze doszłoby do dalszego narastania protestów. Były one już bardzo duże, rozwinęły się w kilkuset miejscowościach w Polsce.

– Dano paliwo sprawie, która powinna być naszym orężem w zakresie zmian dekomunizacyjnych i wolnościowych. A tu się okazało, że cała ta komuna podniosła łeb i uzyskała jakieś poparcie na ulicy. To zupełnie niesamowite, żeby w tej sprawie mieć opór społeczny – powiedział Adam Słomka o atmosferze, w jakiej powstawały zawetowane przez prezydenta ustawy.

– Po drugie to był pomysł, przypominam, w którym minister sprawiedliwości chciał przy pomocy prokuratorów obsadzić Sąd Najwyższy. To jest coś karykaturalnego po prostu. W związku z tym uważam, że prezydent bardzo dobrze się zachował.

Adam Słomka podkreśla też, że dobrym skutkiem weta prezydenckiego może być to, że wreszcie dojdzie do dyskusji w Sejmie. Dotychczas miała ona miejsce jedynie w Senacie. Brakuje według Adama Słomki ludzi, którzy potrafiliby dokonywać krytyki, ale konstruktywnej. Tę rolę musi teraz pełnić prezydent.

Czy w związku z tym możemy mówić o dekompozycji obozu władzy?

Adamowi Słomce nie wydaje się, żeby prezydent teraz był „dojrzały”, by stworzyć oddzielny obóz polityczny – jeśli już, to w drugiej kadencji. Nie byłoby to dobre ze względu na szanse, które teraz stoją przed Polską, i na poparcie społeczne za tym, żeby dokonać przemian. Nie można tego marnować kolejną wojną na górze. Jak mówi: – Na szczęście prezydent jest zupełnie innego formatu człowiekiem niż wcześniejsi politycy typu Krzaklewskiego czy Wałęsy.

Tematem rozmowy była też kwestia domagania się przez Polskę reparacji wojennych od Niemiec oraz sytuacja międzynarodowa Polski.

Co do reparacji, to Adam Słomka uważa, że: – To jest przesądzone, oczywiście, że dostaniemy pieniądze. (…) Niemcy to wiedzą. (…) Powinniśmy konsekwentnie tę sprawę podnosić na arenie międzynarodowej, zacząć powoli, spokojnie liczyć te koszty, nie spieszyć się z tym, zwiększać presję na Niemcy, sprawę umiędzynarodowić, powołać klub wierzycieli.

Trzeba też się upomnieć o około 50 ton złota, które zostało zagrabione przez Niemców z polskich banków komercyjnych. O tym złocie wiadomo z relacji przedstawicieli banków amerykańskich.[related id=36651]

Stosunki z Niemcami nie są dla nas najważniejsze. Dla Polski najważniejsze są stosunki w ramach Międzymorza, w tym z Ukrainą.

– Gigantyczny błąd robi PiS, że się zabrał za niszczenie ukraińskiego pomnika na cmentarzu. Właśnie tam powinny być pomniki niemieckie, faszystowskie, komunistyczne, ukraińskie – na cmentarzach, tylko tam możemy je tolerować. Niszczenie ich jest oczywiście błędem i to nam bardzo zepsuło koncepcję Międzymorza i relacje z Ukrainą.

Druga rzecz to są relacje ze Stanami Zjednoczonymi. „Musimy je hołubić”. Widać, jak wielkim błędem było pozbawienie się prawa weta w Unii Europejskiej.

– Polska w tej chwili zdała się na dyktat Niemiec i Francji. My mamy bardzo poważny dylemat jako elity, o czym się nie mówi, co my mamy zrobić w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi w kontekście Unii Europejskiej, dlatego że Unia będzie nas co raz bardziej w głosowaniach dusić. Nie mamy już prawa weta. (…) To był wielki błąd naszych elit, chyba największy poza wsparciem Wałęsy.

W związku z tym trzeba postawić na Międzymorze i rozmowy ze Stanami Zjednoczonymi. Powinny to być bardzo poważne rozmowy geopolityczne.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w Poranku WNET w części szóstej.

JS

Sąd Najwyższy: Akt łaski został wydany z przekroczeniem normy kompetencyjnej i nie mieści się w normie konstytucyjnej

Prezydenckie prawo łaski może być stosowane wyłącznie wobec prawomocnie skazanych – uznało siedmioro sędziów Sądu Najwyższego ws. ułaskawienia przez prezydenta Andrzeja Dudę Mariusza Kamińskiego.

Według środowej uchwały Sądu Najwyższego tylko przy takim rozumieniu prawa łaski nie dochodzi do naruszenia zasad konstytucji, mówiących: o podziale i równowadze władz, o uznawaniu oskarżonego za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu, o prawie każdego do sądu, o działaniu organów władzy „na podstawie i w granicach prawa” oraz o tym, że wymiar sprawiedliwości sprawują sądy.

„Zastosowanie prawa łaski przed datą prawomocności wyroku nie wywołuje skutków procesowych” – stwierdza ponadto uchwała.

– Akt łaski został wydany z przekroczeniem normy kompetencyjnej, nie mieści się w normie konstytucyjnej – powiedział w obszernym uzasadnieniu uchwały sędzia SN Jarosław Matras. Podkreślił, że SN zastosował konstytucję wprost.

– W świetle uchwały aktu łaski nie ma – powiedział rzecznik SN sędzia Michał Laskowski. Jego zdaniem proces Mariusza Kamińskiego i innych wróci teraz do etapu odwoławczego od skazującego wyroku sądu I instancji – uchwała wiąże bowiem skład trzech sędziów SN, którzy badają kasację na niekorzyść ułaskawionych.

W marcu 2015 roku Sąd Rejonowy Warszawa Śródmieście skazał w I instancji Mariusza Kamińskiego (byłego szefa CBA, obecnie ministra koordynatora służb specjalnych) i Macieja Wąsika (zastępcę Kamińskiego w CBA, obecnie zastępcę ministra) na trzy lata więzienia m.in. za przekroczenie uprawnień i nielegalne działania operacyjne CBA. Na kary po dwa i pół roku skazano dwóch innych byłych członków kierownictwa CBA. Zanim Sąd Okręgowy w Warszawie zbadał ich apelacje, w listopadzie 2015 roku prezydent Duda ułaskawił całą czwórkę.

Był to precedens – nigdy wcześniej prezydent nie ułaskawił nikogo przed prawomocnym wyrokiem sądu. „Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski. Prawa łaski nie stosuje się do osób skazanych przez Trybunał Stanu” – głosi art. 139 konstytucji.

[related id=”20462″]

W marcu 2016 roku Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił wyrok Sądu Rejonowego i wobec aktu łaski prezydenta umorzył postępowanie. Od tego kasacje do SN złożyli oskarżyciele posiłkowi (m.in. oskarżony o łapówkę Piotr Ryba i rodzina Andrzeja Leppera). Część kasacji wnosiła o zwrot sprawy Sądowi Okręgowemu, argumentując w ten sposób, że „istotą prawa łaski jest całkowite lub częściowe uwolnienie skazanego od skutków karnych prawomocnego wyroku sądu”. Prokuratura wniosła o oddalenie kasacji jako „oczywiście bezzasadnych”, a adwokaci ułaskawionych – o pozostawienie ich bez rozpatrzenia.

W lutym br. rozpatrujący kasacje skład trzech sędziów SN zadał pytanie prawne, czy art. 139 konstytucji obejmuje też normę kompetencyjną do „abolicji indywidualnej” (odstąpienia od ścigania danej osoby), a w przypadku negatywnej odpowiedzi na to pytanie – jakie skutki wywołuje przekroczenie powyższego zakresu normowania dla dalszego toku postępowania karnego.

Po dokonaniu wykładni – językowej, historycznej, systemowej – art. 139 konstytucji, SN doszedł do wniosku, że prawo łaski może być zastosowane tylko po tym, jak zostanie wydany prawomocny wyrok przesądzający winę. Zarazem podkreślił, że prawo łaski to prerogatywa głowy państwa, którą może on stosować bez uzasadnienia. – To niezbywalne prawo; nie próbujemy tego kontestować – zaznaczył sędzia Matras.

SN uznał, że akt łaski wydany z przekroczeniem normy kompetencyjnej i to normy konstytucyjnej nie wywołuje żadnych skutków procesowych. Wydanie prawomocnego wyroku skazującego jest warunkiem sine qua non do tego, aby później był wydany akt łaski.

– Jeżeli nawet dopuścilibyśmy sytuację, że jest to akt łaski, który nie może w tej chwili wywołać żadnych skutków, do czasu wydania prawomocnego orzeczenia, to musielibyśmy się przy pewnej formule zgodzić na to, że ten akt łaski funkcjonuje pod warunkiem zawieszającym, tzn. że on jest, ale zaktualizuje się jego treść dopiero po prawomocnym wyroku. Na taką optykę nie możemy się zgodzić z powodu tego, jak wykładana jest norma artykułu 178 ust. 1 (konstytucji) w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego. W orzecznictwie TK przyjmuje się bowiem, że nie można nawet pośrednio wpływać na sądy na etapie, kiedy sprawa jest rozpoznawana – argumentował sędzia. Artykuł 178 ust. 1 konstytucji mówi, że sędziowie w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko konstytucji oraz ustawom.

– Jeżeli założylibyśmy hipotetycznie, że podpisany przez prezydenta akt łaski, który w istocie nie mieści się w zakresie kompetencji głowy państwa – w art. 139, bo przekracza jego zakres, będzie funkcjonował w zawieszeniu, aż się proces skończy, to oznaczałoby to, że akt łaski jest zależny od decyzji sądu. Jednak nie wiadomo, kiedy sąd proces skończy, może postępowanie karne zawiesić. To nie jest chyba coś, co by odpowiadało kształtowi ustrojowemu i zasadzie, że jest to akt łaski, który wywołuje skutek – tłumaczył sędzia.

Dodał, że „istnienie takiego aktu łaski to efekt mrożący dla sędziego, który będzie sądził proces, wiedząc, że i tak akt łaski będzie zastosowany i w gruncie rzeczy, czy wyda takie rozstrzygnięcie, czy inne, to nie ma to większego znaczenia”.

[related id=”10722″]

Stosowanie prezydenckiego prawa łaski przed prawomocnym orzeczeniem jest wkroczeniem w wymiar sprawiedliwości – uznał SN.

Podkreślił, że z wymiarem sprawiedliwości mamy do czynienia po „rozstrzygnięciu sprawy, czyli zamknięciu prawomocnym”. Przypomniał też, że skazanie oznacza wyrok prawomocny.

– Po prawomocnym wyroku zasada domniemania niewinności upada – przypomniał sędzia. Dodał, że po takim wyroku prezydent może stosować prawo łaski, polegającej np. na zawieszeniu wyroku czy złagodzeniu kary. – Wówczas prezydent nie ingeruje w wymiar sprawiedliwości, bo wymiar sprawiedliwości już nastąpił – powiedział sędzia.

„[…] absolutnie nie możemy się zgodzić, że prezydent w ramach własnych kompetencji z art. 139 konstytucji ma takie uprawnienia, że wkroczy w obszar wymiaru sprawiedliwości, bo przepisy konstytucji mu na to nie zezwalają” – mówił sędzia Matras. Stwierdził, że „dopóki nie ma innych zapisów konstytucji”, prezydent nie może wkroczyć w obszar wymiaru sprawiedliwości, bo „wtedy to już nie mamy wymiaru sprawiedliwości, to jest taka konsekwencja”.

Sędzia wskazał, że SN zastanawiał się, czy można wydać akt łaski wobec osoby, której prawo gwarantuje status osoby niewinnej. – Na czym ma polegać przebaczenie i puszczenie w niepamięć i czego – czynu, co do którego sprawca jest objęty domniemaniem niewinności? Nie ma pozytywnej odpowiedzi na takie pytanie – powiedział sędzia Matras.

SN uznał, że skoro art. 139 zakazuje prezydentowi ułaskawiania skazanych przez Trybunał Stanu, to należy to rozumieć, że cały art. 139 odnosi się do „innych osób skazanych”.

Sędzia Matras podkreślał też, że akt łaski przed prawomocnym skazaniem zamyka konstytucyjną drogę do sądu osobom pokrzywdzonym przestępstwem. – W tej sprawie droga ta została zamknięta – dodał.

Zdaniem SN, w określonych przypadkach jest możliwe wniesienie kasacji na niekorzyść oskarżonych, nawet jeśli zostało zastosowane prawo łaski.

[related id=”2063″]

Obrońcy Mariusza Kamińskiego i pozostałych osób opuścili SN bez wypowiedzi dla mediów.

Natomiast wiceszef Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha na środowej konferencji prasowej stwierdził, że uchwała Sądu Najwyższego nie ma podstawy prawnej i jest ingerencją w sferę ustrojową.

– Nie ma żadnych wątpliwości, że w zakresie prawa łaski mieści się także kompetencja pana prezydenta do dokonywania także prawa łaski poprzez akt abolicji indywidualnej. I wszystkie działania, które zostały podjęte ws. pana ministra Mariusza Kamińskiego, a także innych osób ułaskawionych, były podjęte na podstawie […] konstytucji, zgodnie z obowiązującym prawem, i ta sprawa nie budziła żadnych naszych wątpliwości – powiedział Mucha.

Minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński oświadczył natomiast w środę, że „żaden sąd, w tym Sąd Najwyższy, nie ma uprawnień do oceny konstytucyjnych prerogatyw prezydenta”. Jego zdaniem SN, wydając takie rozstrzygnięcie, „sam stawia się ponad prawem”.

 

 

K.T. / PAP

Ildar Dadin, rosyjski opozycjonista więziony za prowadzenie pokojowych demonstracji, został uwolniony z kolonii karnej

Pierwszy rosyjski opozycjonista skazany na karę łagru za wielokrotne naruszenie przepisów o zgromadzeniach publicznych, Ildar Dadin, wyszedł w niedzielę na wolność dzięki decyzji Sądu Najwyższego.

Dadin został wypuszczony po kilku dniach oczekiwania. Formalnie warunkiem jego zwolnienia było dostarczenie dokumentów z sądu do administracji kolonii karnej. Gdy w niedzielę rano do kolonii w Kraju Ałtajskim przyjechał samochód wiozący dokumenty, stało się jasne, że opozycjonista wyjdzie na wolność. W miejscowości Rubcowsk czekała na niego rodzina – żona Anastasija Zotowa i siostra, a także działacze opozycyjnej partii Jabłoko i grupa dziennikarzy.

Dadin powiedział po zwolnieniu, że „przeżył dzięki poparciu wszystkich uczciwych ludzi” i wyraził przekonanie, że w Rosji istnieje społeczeństwo obywatelskie. – Będę dalej walczył z kłamliwym reżimem, aby przestrzegane były prawa człowieka – zapowiedział.

Zotowa informowała wcześniej, że rozważa wyjazd z mężem z Rosji, ponieważ obawia się, że znów zostanie on aresztowany. Dadin powiedział w niedzielę, że oboje będą jeszcze o tym dyskutować. Zastrzegł, że na razie przez najbliższych kilka miesięcy chciałby odpocząć. Dodał jednak: – Jeśli nie będę dalej uczestniczył, nie będę szanował sam siebie.

– Jestem gotów oddać życie, aby w Rosji nie wróciły czasy represji Stalina – powiedział opozycjonista dziennikarzom.

Sąd Najwyższy w środę uchylił wydany wobec niego wyrok i uznał, że Dadin może ubiegać się o rehabilitację. Sąd przyznał również, że postępowanie karne wobec opozycjonisty nie powinno była być wszczynane, bo w czasie, gdy to nastąpiło, nie uprawomocnił się jeszcze wyrok wydany w ostatniej wytoczonej Dadinowi sprawie administracyjnej.

Gdy mimo decyzji Sądu Najwyższego zwolnienie Dadina przeciągało się przez kilka dni, jego adwokaci złożyli skargi do Federalnej Służby Więziennej (FSIN), Prokuratury Generalnej Rosji, a także Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPCz).

Dadin został aresztowany w grudniu 2015 roku. W październiku zeszłego roku został wysłany do kolonii karnej w Karelii. W listopadzie media opozycyjne opublikowały jego list skierowany do żony, w którym napisał, że w karelskiej kolonii był torturowany. Służby więzienne zaprzeczyły tym doniesieniom, jednak zadecydowano o przeniesieniu Dadina do innej kolonii karnej.

Następnie Sąd Konstytucyjny rozpatrzył skargę opozycjonisty na artykuł kodeksu karnego, na mocy którego został skazany. Sąd uznał, że artykuł ten jest zgodny z konstytucją, ale nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy Dadina i zajął się nią Sąd Najwyższy.

34-letni Dadin jest pierwszym opozycjonistą skazanym w Rosji za „wielokrotne naruszenie zasad zgromadzeń publicznych” po zmianie w 2014 roku przepisów o zgromadzeniach. Otrzymał wyrok trzech lat kolonii karnej, później wyrok zmniejszono do 2,5 roku. Oskarżenia wobec niego dotyczyły naruszenia zasad zgromadzeń w latach 2012–14. Chodziło między innymi o demonstracje organizowane w proteście przeciwko powrotowi Władimira Putina na Kreml w 2012 roku, przeciw ustawodawstwu dotyczącemu środowiska LGBT i wojnie na Ukrainie.

 

Pap/aa

Wójcik: Dzisiaj 40 procent sędziów nie orzeka. Kontrolują innych sędziów, wizytują, ale sami nie są sędziami liniowymi

– KRS stoi na straży niezależności i niezawisłości, ale jest instytucją, która mówiąc o demokracji, ma problem z demokracją wewnątrz – mówił wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik w Poranku Wnet.

Wiceminister stwierdził, że zmiany wprowadzane przez rząd są tymi, na które obywatele czekają: – Ostatni sondaż, który miałem okazję obejrzeć, pokazywał zaufanie do wymiaru sprawiedliwości na poziomie 28 proc. To sygnał, że zmiany są potrzebne.

System ma zostać przebudowany gruntownie: – Przedstawiliśmy dwa pierwsze projekty. Pierwszy o Krajowej Radzie Sądownictwa, drugi o Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. Przygotowujemy w tej chwili nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym. Trwa także dyskusja nad propozycją ministra Ziobry, aby wrócić do instytucji sędziów pokoju, którzy odciążyliby sędziów w drobniejszych sprawach – informował Michał Wójcik.

Zapytany, czy zmiana nie będzie upolitycznieniem KRS, odpowiedział: – Pamiętajmy, że Krajowa Rada Sądownictwa już dzisiaj w swoim składzie ma czterech posłów, dwóch senatorów, przedstawicieli polityków, przedstawiciela ministra sprawiedliwości.

Zaznaczył również, że w innych krajach minister sprawiedliwości ma bardzo silny wpływ na nominacje sędziowskie: – Dzisiaj 40 proc. sędziów nie orzeka. Kontrolują sędziów, wizytują, ale nie są sędziami liniowymi,  a pozostali są zawaleni pracą – wyjaśniał.

Jak ma wyglądać powoływanie sędziów? Dlaczego ma powstać ustawa metropolitarna na Śląsku?

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy

WJB

Szeremietiew: Komorowski nie dotrzymuje słowa, bo obiecał, że jeżeli będę niewinny, to wycofa się z życia politycznego

– Bronisław Komorowski stwierdził, że gdyby się okazało, że jestem niewinny, to on zakończy karierę polityczną – przypomniał Romuald Szeremietiew komentując wyrok w sprawie Zbigniewa Farmusa.

Kilka dni temu, wyrokiem sądu pierwszej instancji, zostało potwierdzone, że Zbigniew Farmus nie był „Kasjerem z MON”: – To niebywałe, że postępowanie trwało 16 lat – komentował dr hab. Szeremietiew przypominając też, jak wyglądało zatrzymanie jego współpracownika.

– Odsiedział dwa i pół roku w areszcie śledczym. Były dwa wyjazdy, najpierw funkcjonariuszy UOP-u, a później sędziego, prokuratora do RPA, żeby ustalić, że świadek, na którym się wszyscy opierali jest niewiarygodny – przypominał wykładowca ASW.

Ówczesny minister obrony narodowej Bronisław Komorowski odwołując Romualda Szeremietiewa stwierdził, że nie ma dowodów, ale ma wiedzę na temat winy wiceministra i jego współpracownika. [related id=”2936″]
Zapytany przez jednego z dziennikarzy co zrobi, jeżeli oskarżeni okażą się niewinni, stwierdził, że poda się do dymisji: – Bo jako człowiek honoru nie będzie mógł pełnić żadnych funkcji publicznych – wspominał Romuald Szeremietiew, przypominając również, że w trakcie jego procesu, okazało się, że sam Bronisław Komorowski był odpowiedzialny za naruszenie tajemnicy państwowej.

Afera zaczęła się od artykułu „Kasjer z Ministerstwa Obrony”. Tekst ukazał się 7 lipca 2001 r. na łamach „Rzeczpospolitej”. Tym kasjerem miał być współpracownik wiceministra Szeremietiewa Zbigniew Farmus. W podtytule artykułu było napisane: „Asystent Romualda Szeremietiewa żądał w imieniu wiceministra łapówek od koncernów zbrojeniowych. Szeremietiew w ciągu czterech lat kupił lancię, działkę i wybudował dom, wydając znacznie więcej pieniędzy, niż zarobił.”

Romuald Szeremietiew został uniewinniony pod koniec 2010 roku. W grudniu 2016 roku wygrał proces z byłymi dziennikarzami „Rzeczpospolitej”.

Co sądzi o budowie Obrony Terytorialnej oraz rosyjskiej agenturze działającej w Polsce?

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy

WJB

Adam Borowski: Wymiar sprawiedliwości nie ma być PiS-owski, ale sprawiedliwy, a dzisiaj zwyczajnie taki nie jest

– Zaczyna się główna batalia o rzeczywistą zmianę w naszej ojczyźnie, o wymiar sprawiedliwości. Bez tego nie zbudujemy naszej ojczyzny sprawiedliwej – stwierdził Adam Borowski w Poranku Wnet.

Adam Borowski komentował protesty „Obywateli RP”, grupy bardziej radykalnej niż KOD. Na początku były jedynie transparenty. – Potem przerodziło się to w zupełnie dziki scenariusz, byle zakłócać wszelkie wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego – powiedział.

– Zaczynamy prawdziwą batalię i oni mają tego świadomość. Zaczyna się główna batalia o rzeczywistą zmianę w naszej ojczyźnie, o wymiar sprawiedliwości. Bez tego nie zbudujemy naszej ojczyzny sprawiedliwej – kontynuował.

Zdaniem rozmówcy Aleksandra Wierzejskiego, wymiar sprawiedliwości należy zreformować, ponieważ nie nastąpiło to po 1989 roku: – To jest środowisko kompletnie niezdekomunizowane, nie podlegające żadnym przemianom. To jest de facto mafia, która utrzymuje postkomunistyczny status quo.

WJB

Zygmunt Miernik: Sędziowie powinni być z wyboru, z doświadczeniem, a nie z układów rodzinnych

– Rezerwuje miejsce dla tych, co powinni siedzieć: twórców Stanu Wojennego, zdeprawowanych sędziów i prokuratorów – powiedział Zygmunt Miernik, który obecnie znajduje się na przepustce z więzienia.

Odbywam karę w prawdziwym zakładzie karnym, niewymarzonym przez KOD, ale ja twierdzę, że rezerwuje tam miejsce dla tych, co powinni siedzieć: dla twórców Stanu Wojennego, dla zdeprawowanych sędziów i prokuratorów – mówił.

W kontekście rzucania tortem w sędziów zaznaczył, że przestępców powinno się stawiać przed sąd: – A co zrobić z sędzią? Skorumpowanym niekoniecznie pieniędzmi, politycznie. Jak ich ukarać? Przecież oni są nietykalni, a konstytucja mów wprost, że jesteśmy równi wobec prawa – i jak twierdzi, nie ma bardziej skorumpowanej grupy jak sędziowie, prokuratorzy i policjanci.

Zapytany, co rząd powinien zrobić, aby naprawić wymiar sprawiedliwości, stwierdził: – Rozwiązać i zacząć od nowa. Sędziowie powinni być z wyboru, z doświadczeniem, a nie z układów rodzinnych. Powinny być ławy przysięgłych – aby uniknąć stronniczości sędziów.

Zaznaczył równie, że nigdy mu nie udowodniono rzutu tortem, a sam się do tego nie przyznaje. Nie oczekuje prawa łaski.

Wyraził też wdzięczność dla osób, które protestują przed sądem: – Oni mają o wiele gorsze warunki niż my w więzieniu. To tam im wieje, pada deszcz. Ja w celi mam ciepło. Poświęcamy się dla lepszej Polski – mówił, podkreślając, że chce wznowienia procesu i pociągnięcia do odpowiedzialności osoby, które chroniły Czesława Kiszczaka.

Na zakończenie rozmowy złożył życzenia, aby Polska była lepsza i działająca we wspólnym mianowniku, dla dobra naszej ojczyzny.

Co myśli o obecnym rządzie i publicznych mediach? Jak chciałby spędzić święta, jeżeli dostanie przepustkę?

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy
WJB
Fot. Radio Wnet