Przyszłość Białorusi jest zagrożona. Na gruncie prawa istnieje możliwość połączenia Rosji i Białorusi

Gospodarka Białorusi jest w bardzo złej sytuacji. Wystarczy, żeby Rosja wprowadziła cła na towary z Białorusi, to cała jej gospodarka padnie – podkreśla w Poranku WNET Aleksy Dzikawicki z BiełsatTV.


W ostatnich dniach ze strony najważniejszych polityków rosyjskich padają propozycje i plany połączenia Białorusi z Rosją. Zdaniem gościa Poranka WNET jest to realna groźba kierowana wobec Mińska: – Zawsze było zagrożenie połączenia Białorusi z Rosją. Łukaszenko w połowie lat 90 chciał połączenie z Rosją, licząc, że będąc popularnym politykiem w Rosji, to uda mu się zastąpić schorowanego Borysa Jelcyna i zasiąść na „rosyjskim tronie – mówi.

Międzynarodowe umowy państwowe podpisane przez prezydenta Łukaszenki, pozwalają na połączenie obydwu państw i objęcie przez Władimira Putina zajęcie stanowiska prezydenta Białorusi – podkreśla Aleksy Dzikawicki.

Zdaniem wicedyrektora BiełsatTV to sytuacja gospodarcza Białorusi ułatwia Rosji realizację planu inkorporacji Mińska. – Łukaszenko rozumie, że lepiej być prezydentem, może nie do końca niepodległego kraju, niż gubernatorem, jednej z guberni Rosji. Rosja posiada bardzo mocne argumenty w postaci cen na surowce oraz uzależnienie eksportu Białorusi od Rosji. Wystarczy, że Rosja wprowadzi cła, a cała gospodarka białoruska padnie – opowiada.

Gość Poranka WNET podkreśla, że po wojnie na Ukrainie władze w Mińsku zdają sobie sprawę, z zagrożenia jakie niesie za sobą obecności na Białorusi obecność wojsk rosyjskich. – A Mówimy tylko o jednej bazie rosyjskich wojsk na Białorusi – mówi. – Łukaszenko teraz świetnie sobie zdaje sprawę, że jeżeli kilkanaście tysięcy rosyjskich żołnierzy pojawi się na Białorusi, to ciężko będzie się ich następnie pozbyć.

Aleksy Dzikawicki w rozmowie podkreśla, że w przeprowadzonych badaniach opinii publicznej nawet na wschodzie Białorusi przeważają przeciwnicy połączenia z Rosją.

Wbrew retoryce Łukaszenki większość młodych Białorusinów ma silne poczucie, że to Białoruś jest ich domem, a nie Rosja. Sam prezydent po wojnie na wschodzie Ukrainy zaczął bardzo silnie wzmacniać tożsamość białoruską. To jednak pozostaje na poziomie propagandowym, ponieważ szkół z językiem białoruskim nie przybywa, a cały czas nie ma żadnego uniwersytetu na Białorusi, gdzie językiem wykładowym byłby białoruski.

ŁAJ

Możliwe scenariusze rozwoju Zapad 2017: Atak na Ukrainę, państwa bałtyckie, Białoruś czy Polskę?

Zajęcie korytarza suwalskiego połączyłoby Obwód Kaliningradzki z Białorusią i odłączyłoby kraje nadbałtyckie od Polski. O takim scenariuszu mówiono już w 1990 r., czyli w momencie rozpadu ZSRR.

[related id=37013]Mające się rozpocząć 14 września ćwiczenia wojskowe Zapad 2017  są przyczyną napięć w regionie.  Właściwie media na Ukrainie zajmują się przede wszystkim tym tematem, bo istnieją obawy, że ćwiczenia mogą ulec przekształceniu w regularną wojnę.

Według oficjalnych informacji ma w nich wziąć udział niecałe 14 tys. żołnierzy, z czego Rosjanie mają stanowić tylko 3 tysiące. Główną areną tych ćwiczeń będzie Białoruś, ale pewne elementy będą odbywać się w Rosji. Zarówno Ukraina , jak i państwa NATO kwestionują wiarygodność oficjalnych danych co do liczebności wojsk. Na Zachodzie mówi się o ponad 100 tys. żołnierzy, którzy mają ćwiczyć odparcie ataku prowadzonego przez trzy kraje sąsiednie.(Scenariusz manewrów -tutaj)

Głównodowodzący ukraińskimi siłami zbrojnymi gen. Wiktor Mużenko stwierdził, że faktycznie w manewrach może wziąć udział nawet 230-240 tys. żołnierzy, a ćwiczenia mogą stanowić zagrożenie zarówno dla państw NATO , jak i krajów obszaru postsowieckiego. Prawdziwy cel ćwiczeń, według ukraińskiego generała daleko wychodzi poza ramy oficjalnych deklaracji.

Jego zdaniem może dojść do wybuchu wojny ze względu na masowe prowokacje we wschodnich regionach Ukrainy lub któregoś z krajów nadbałtyckich. Mogą się one opierać na scenariuszu, który już znamy, o rzekomym zagrożeniu ludności rosyjskojęzycznej. Ukraińscy wojskowi realnie rozpatrują nawet możliwość ataku na Ukrainę.

Rozważane są również te biorące pod uwagę atak na tzw. korytarz suwalski od strony Obwodu Kaliningradzkiego, tego rosyjskiego „niezatapialnego lotniskowca”, który utrzymuje swój militarny charakter od czasu ZSRR. Zajęcie korytarza suwalskiego połączyłoby Obwód Kaliningradzki z Białorusią i odłączyłoby kraje nadbałtyckie od Polski. O takim scenariuszu mówiono już w 1990 r., czyli w momencie rozpadu ZSRR. W ostatnich dniach na masową skalę wręczano w Obwodzie Kaliningradzkim powołania do wojska. Analitycy zwracali uwagę, że może dojść do powołania rezerwistów na kilkutygodniowe ćwiczenia.

Ta najbardziej na zachód wysunięta część Rosji jest w stanie kontrolować basen Morza Bałtyckiego, praktycznie okrąża państwa bałtyckie i hipotetycznie jest w stanie dokonać ostrzału rakietowego nawet Warszawy.

Na Ukrainie rozważa się jeszcze inny scenariusz – że ćwiczenia są wymierzone głównie przeciwko białoruskiemu prezydentowi Łukaszence. Rosyjskie wojska, które wejdą na teren Białorusi, już jej po prostu nie opuszczą, co już się zdarzało w historii, a Łukaszenka jeszcze bardziej będzie podlegał woli Kremla. Poza tym Moskwa może chcieć kimś innym zastąpić białoruskiego dyktatora, który z perspektywy Moskwy prowadzi politykę zbyt niezależną.

[related id=8063]

W relacjach z Ukrainą białoruski prezydent wielokrotnie zapewniał, że Białoruś nie weźmie udziału w żadnym ataku na swojego sąsiada. Z kolei Rosja w pełni kontrolując Białoruś, praktycznie Ukrainę trzyma w szachu.

Według ukraińskich ekspertów ćwiczenia mało interesują białoruskie społeczeństwo, które żyjąc w rosyjskiej przestrzeni informacyjnej, nie ma świadomości możliwych niebezpieczeństw. Na Białorusi przeciwko rosyjskiej obecności protestują jedynie jednostki, a protesty te są bardzie znane na Ukrainie niż na samej Białorusi.

[related id=36073]Bez względu na to, jaki faktycznie scenariusz przewiduje Putin, nie ulega wątpliwości, że jeden efekt już uzyskał – czego dowodem jest ta korespondencja – zasiał nerwowość w regionie i stworzył atmosferę niestabilności. Ukraińskie media przypominają słowa amerykańskiego dowódcy wojsk lądowych USA Bena Hodgesa, że niepokoje byłyby rozwiane, gdyby Rosja zaprosiła na ćwiczenia również dziennikarzy, tak jak to się dzieje przy tego typu wydarzeniach w krajach zachodnich. Obserwatorów zaprosiła jedynie Białoruś, tak że nie mają oni możliwości obserwowania przygotowań  i na pewno nie będą widzieli całości ćwiczeń.

Na Ukrainie ćwiczenia Zapad 2017 wywołują również obawy w kontekście wcześniejszych praktyk Putina. Agresję na Gruzję poprzedziły ćwiczenia Kaukaz 2008, które zakończyły się 5 dni przed rosyjskim atakiem na ten kraj.

Również polskie władze dostrzegają niebezpieczeństwo ataku na Białoruś, potencjalnie wynikającego z rosyjsko-białoruskich ćwiczeń. Minister obrony Antoni Macierewicz nazwał je bardzo groźnymi i stwierdził, że po raz pierwszy mają tak agresywny charakter.

Paweł Bobołowicz z Ukrainy