„Moje życie nie poszło na marne”. Doktor Ignacy Nowak (1887–1966) / Renata Skoczek, „Śląski Kurier WNET” nr 86/2021

Pracując w Poznaniu, latem 1920 roku otrzymał krótki list od kolegi z czasów studiów, dr. Romana Konkiewicza, o treści: „Potrzebny jesteś w Bytomiu w pracy plebiscytowej. Przybywaj jak najprędzej”.

Renata Skoczek

Dr Ignacy Nowak (1887–1966). Niezwykły życiorys polskiego patrioty

Jako lekarz Ignacy Nowak niemal całe życie zawodowe związał z Chorzowem, gdzie mieszkał od 1922 do 1957 roku (z przerwą na czas II wojny światowej), pracując w szpitalu na stanowisku ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego.

Pomimo wieloletniej pracy z pacjentkami, niezwykłej aktywności społecznej i politycznej oraz wielkich zasług dla sprawy narodowej, co zyskało mu autorytet i szacunek lokalnej społeczności, pozostaje postacią mało znaną zarówno w wymiarze regionalnym, jak i ogólnopolskim.

We wspomnieniach opracowanych na kilka lat przed śmiercią, a obecnie przechowywanych w Bibliotece Śląskiej, dr Ignacy Nowak napisał:

„Gdy dzisiaj, u schyłku życia, przebiegam myślą te wszystkie zdarzenia, jakich byłem świadkiem na Górnym Śląsku, chciałbym raz jeszcze stwierdzić, że nie żałuję swej decyzji przyjścia na Górny Śląsk… Chociaż nie starczyło mi czasu na pracę naukową, nie wydaje mi się, aby życie moje na Śląsku poszło na marne”.

Urodził się 11 lipca 1887 roku w miejscowości Mądre koło Środy Wielkopolskiej, w rodzinie o tradycjach patriotycznych, jako syn właściciela 30-hektarowego gospodarstwa rolnego. Kiedy zdawał maturę w gimnazjum w Śremie w 1908 roku, marzył o studiach w Krakowie – polskiej kolebce kultury i sztuki. Na przeszkodzie stanęła jednak śmierć ojca, która znacznie pogorszyła sytuację materialną rodziny. Dzięki stypendium poznańskiego Towarzystwa Pomocy Naukowej im. dr. Karola Marcinkowskiego został studentem medycyny Uniwersytetu w Lipsku, a po dwóch latach przeniósł się do Monachium.

Studia ukończył w 1913 roku złożeniem egzaminu lekarskiego, a pracując w klinice dla kobiet w Dreźnie, obronił doktorat z zakresu ginekologii. Po wybuchu I wojny światowej pracował w szpitalu miejskim w Wiesbaden w oddziale chirurgicznym, z powodu braku chirurgów powołanych do służby wojskowej. Pod koniec wojny został wcielony do wojska niemieckiego, ale jako lekarz miał możliwość wybrać szpital wojskowy i trafił do Poznania.

Mając doświadczenie wojskowe i będąc polskim patriotą, wziął udział w powstaniu wielkopolskim, pełniąc funkcję naczelnego chirurga frontu północnego. Następnie został wysłany na kresy wschodnie odrodzonego państwa polskiego, aby pomagać rannym obrońcom Lwowa. Po powrocie do Poznania postanowił osiedlić się na stałe w Wielkopolsce i podjął pracę w Krajowej Klinice dla Kobiet.

Latem 1920 roku otrzymał krótki list od kolegi z czasów studiów, dr. Romana Konkiewicza, o treści: „Potrzebny jesteś w Bytomiu w pracy plebiscytowej. Przybywaj jak najprędzej”.

Gdy wkrótce znalazł się na Górnym Śląsku, aby organizować przygotowania do plebiscytu, który zgodnie z decyzją traktatu wersalskiego miał rozstrzygnąć o przynależności państwowej tego regionu, miał 33 lata, doktorat z nauk medycznych, doświadczenie jako lekarz wojskowy i świetnie zapowiadającą się karierę naukową. Jego ponad 40-letni pobyt na górnośląskiej ziemi (choć z założenia miał być krótki) zaowocował udziałem w wydarzeniach, które w stulecie III powstania śląskiego warto przypomnieć.

Na Górnym Śląsku bardzo brakowało polskiej inteligencji i wielu lekarzy z Wielkopolski, którzy doskonale znali język niemiecki, przybyło wspomagać pracę Wojciecha Korfantego. Dr Nowak, który w lipcu 1920 roku przyjechał do Bytomia, obejmując funkcję kierownika prawie dwustuosobowego Wydziału Kulturalnego w Polskim Komisariacie Plebiscytowym, był jednym z nich.

Kiedy w sierpniu 1920 roku wybuchło II powstanie śląskie, objeżdżał cały front, dostarczając materiały sanitarne dla oddziałów powstańczych.

Po zakończeniu działań zbrojnych zajmował się popularyzowaniem polskiej kultury poprzez teatr, muzykę i śpiew. Sprowadzał na Górny Śląsk najlepszych solistów opery warszawskiej i lwowskiej oraz wybitnych solistów skrzypcowych. Po latach wspominał: „Wysokiej klasy koncerty skrzypcowe Ireny Dubiskiej i prof. Barcewicza urządzane w Bytomiu, Katowicach, Gliwicach, Zabrzu i Królewskiej Hucie ściągały nie tylko publiczność polską i niemiecką, lecz także sporą ilość wojskowych sfer alianckich”. Nadzorował polski teatr amatorski i koordynował pracę chórów na całym obszarze, na którym miało się odbyć głosowanie, organizując kursy teatralne i kursy dla dyrygentów.

Często objeżdżał powiatowe Komitety Plebiscytowe, które prowadziły intensywną pracę propagandową, aby przekonać niezdecydowanych Górnoślązaków do głosowania za Polską. Kiedy wybuchło III powstanie śląskie, natychmiast włączył się aktywnie w organizowanie służby medycznej. Najpierw urządził punkt opatrunkowy dla powstańców w Kochłowicach (obecnie Ruda Śląska), a następnie w szpitalu w Sławięcicach leczył rannych po ataku wojsk powstańczych na Kędzierzyn. Szybko awansował na lekarza 1. Dywizji Górnośląskiej, a następnie na szefa sanitarnego grupy operacyjnej „Środek”. W tym czasie prowadził punkt opatrunkowy w Leśnicy, pomagając rannym po ataku na Górę św. Anny.

Kiedy stało się jasne, że o podziale Górnego Śląska zadecydują przedstawiciele wielkich mocarstw i walki powstańcze zakończyły się ewakuacją wojsk poza granicę obszaru plebiscytowego, uznał swój patriotyczny obowiązek za zakończony i powrócił do Poznania. Otrzymał prestiżową posadę w klinice uniwersyteckiej i zajął się między innymi pisaniem w języku polskim podręczników z ginekologii i położnictwa dla studentów medycyny.

Latem 1922 roku dr Nowak otrzymał nieoczekiwanie zaskakującą propozycję zorganizowania oddziału ginekologiczno-położniczego szpitala w Królewskiej Hucie (obecnie Chorzów). Stanął wówczas przed dylematem, czy kontynuować dobrze zapowiadającą się karierę naukową, czy pomóc organizować służbę zdrowia w polskiej części Górnego Śląska, która borykała się z brakiem wykwalifikowanych lekarzy specjalistów.

Z pobudek patriotycznych zdecydował się na przyjazd na Górnym Śląsk. Dla Ignacego Nowaka najważniejszym argumentem, który go przekonał do porzucenia pracy w poznańskim szpitalu, była informacja, że jeśli nie przyjmie tej oferty, w polskiej lecznicy zostanie zatrudniony niemiecki lekarz.

Już w listopadzie 1922 roku w chorzowskim szpitalu przy obecnej ul. Strzelców Bytomskich otworzył oddział ginekologiczno-położniczy na 60 łóżek. Kilka lat później przy szpitalu utworzył Szkołę Pielęgniarek, która kształciła w cyklu dwuletnim wykwalifikowane kadry medyczne.

W okresie międzywojennym dr Nowak aktywnie zaangażował się w tworzenie polskich instytucji ochrony zdrowia, sprawując funkcję prezesa Towarzystwa Lekarzy Polaków. Przewodniczył także Związkowi Gospodarczemu Lekarzy Polaków na Śląsku, a także Śląskiej Izbie Lekarskiej. Równie aktywny był na polu społecznym, działając w Związku Powstańców Śląskich, Związku Obrony Kresów Zachodnich, Związku Oficerów Rezerwy. W 1930 roku podjął decyzję o rozpoczęciu kariery politycznej. Wystartował z powodzeniem w wyborach parlamentarnych z listy sanacji i został posłem do Sejmu RP III kadencji.

Mandat sprawował krótko, bo zrzekł się go w sierpniu następnego roku w ramach protestu w związku rozpowszechnianymi przez prasę informacjami o złym traktowaniu polityków opozycji uwięzionych w twierdzy brzeskiej. Po rezygnacji z pracy poselskiej włączył się w prace samorządu jako członek Rady Miasta Królewska Huta, a od 1934 roku został jej przewodniczącym. W 1935 roku wystartował w kolejnych wyborach do parlamentu i został posłem do Sejmu IV kadencji, pracując w komisji zdrowia.

Po wybuchu II wojny światowej Ignacy Nowak został zmobilizowany i przydzielony do pracy w szpitalu w Tarnopolu. Kiedy Rosjanie wkroczyli na ziemie polskie, przedostał się do Rumunii, a następnie dotarł do Paryża, gdzie wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Po upadku Francji wraz z polskim wojskiem znalazł się w Anglii, a następnie w Szkocji, gdzie prawie do końca wojny leczył polskich żołnierzy. Na początku 1945 roku został przeniesiony na kontynent, pracując jako starszy oficer w Głównej Kwaterze Sprzymierzonych Sił Europejskich. Zajmował się wówczas osobami opuszczającymi obozy jenieckie, a później organizował dla Polaków w Akwizgranie i w Kassel transporty repatriacyjne.

Do Polski, gdzie czekała na niego żona i dwudziestoletni syn, powrócił w maju 1946 roku. Jako były oficer Wojska Polskiego, były poseł blisko związany z sanacją i były żołnierz Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, nie cieszył się zaufaniem władz komunistycznych, ale z braku wykwalifikowanych lekarzy specjalistów objął funkcję ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego w Szpitalu nr 3 w Chorzowie.

W tym czasie dr Nowak nie angażował się w żadne działania społeczne, skupiając się wyłącznie na pracy zawodowej. Nie uchroniło go to od inwigilacji prowadzonej przez Urząd Bezpieczeństwa jako „podejrzanego o wrogi stosunek do władz Polski”. Na początku lat 50. XX wieku komuniści, chcąc pozbyć się niewygodnego lekarza z funkcji ordynatora, obiecali mu posadę lekarza w Ustroniu. Po złożeniu wypowiedzenia z chorzowskiego szpitala okazało się, że dr Nowak tej pracy nie dostanie, a do szpitala nie może wrócić. Ostatecznie został lekarzem w przyzakładowej przychodni huty „Kościuszko” w Chorzowie.

Władze komunistyczne, chcąc zmusić dr. Nowaka do zakończenia pracy zawodowej, nakazały sędziwemu i doświadczonemu lekarzowi z tytułem doktora nauk medycznych zdać egzamin specjalizacyjny II stopnia w zakresie ginekologii i położnictwa.

W 1957 roku definitywnie zakończył praktykę lekarską i zamieszkał z żoną w Wiśle-Jaworniku, gdzie napisał wspomnienia o znamiennym tytule Nie żałuję. W 1962 roku przeprowadził się do Poznania. Tam zmarł cztery lata później i został pochowany na miejscowym cmentarzu.

Przed śmiercią złożył swoje pamiątki z okresu powstań i plebiscytu w chorzowskim muzeum oraz w Bibliotece Śląskiej. Za zasługi został odznaczony drugim pod względem starszeństwa odznaczeniem państwowym (po Orderze Orła Białego) – Orderem Odrodzenia Polski, dwukrotnie nadanym, a ponadto Medalem Niepodległości, Krzyżem Walecznych oraz Śląskim Krzyżem Powstańczym.

Artykuł Renaty Skoczek pt. „Niezwykły życiorys polskiego patrioty. Dr Ignacy Nowak (1887–1966)” znajduje się na s. 8 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 86/2021.

 


  • Sierpniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Renaty Skoczek pt. „Niezwykły życiorys polskiego patrioty. Dr Ignacy Nowak (1887–1966)” na s. 8 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 86/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Plebiscyt z 1921 r. stanowiący o przynależności Górnego Śląska – propaganda, nastroje w prasie i społeczeństwie

„Zbliża się wielka chwila dziejowa, przez wszystkich Górnoślązaków upragniona i niecierpliwie oczekiwana… Dziś jeden cel przyświeca dążeniom naszym, a to jest zwycięskie przeprowadzenie plebiscytu”.

Renata Skoczek

Sto lat temu na Górnym Śląsku prasa donosiła: „Noc noworoczna minęła na ogół bez wybryków”. Kawiarnie i restauracje były czynne jedynie do godziny 22, a z uderzeniem zegara o godzinie 24 część ludności wyległa na ulice, aby Nowy Rok powitać niekulturalnymi krzykami i rykami. W Bytomiu około godziny 2 po północy „jakiś głupiec” rzucił na Rynku koło synagogi bombę w puszce od konserw, której huk przestraszył okolicznych mieszkańców, wybijając wiele szyb w pobliskich domach.

W Katowicach podczas nocy sylwestrowej ulicami przeciągały liczne grupy Niemów, śpiewając niemieckie pieśni. W końcu zeszli się wszyscy na placu Wilhelma, gdzie zgromadzili się przed cokołem niedawnego pomnika cesarza Wilhelma II. Stojąc przed strzaskanym cokołem z odkrytymi głowami, we wzniosłym nastroju odśpiewali niemiecką pieśń patriotyczną, co polska prasa uznała za głupotę.

W pierwszy dzień Nowego Roku 1921, który przypadał w sobotę, mieszkańcy Górnego Śląska nie zajmowali się polityką, choć Towarzystwo Polek z Załęża (Katowice) o godzinie 3 po południu zorganizowało zebranie dla swoich członkiń. Następnego dnia Polski Komitet Plebiscytowy w Miejskiej Dąbrowie (Bytom) urządził wielki wiec plebiscytowy, na którym przemawiali pozamiejscowi prelegenci. W poniedziałek 3 stycznia gruchnęła wiadomość, że sprawująca od lutego władzę na tym obszarze Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa dzień przed sylwestrem 1920 roku podpisała przygotowywane od miesięcy „przepisy dla głosowania ludowego”.

Początek 1921 roku przyniósł na Górnym Śląsku publikację niezwykle ważnego dla wszystkich mieszkańców regionu dokumentu. Z racji tego, że ostatni dzień roku przypadał w piątek, przepisy zostały urzędowo ogłoszone dopiero 5 stycznia. Większość polskich gazet górnośląskich opublikowała tę informacje następnego dnia, a treść obszernego dokumentu zatytułowanego Regulamin Plebiscytu na Górnym Śląsku jako dodatek wydrukował popularny „Katolik” oraz „Kurier Śląski”.

Oryginalny dokument został przygotowany w trzech językach: francuskim, polskim i niemieckim. Składał się łącznie z 52 artykułów podzielonych na sześć rozdziałów. W pierwszym rozdziale, zatytułowanym „przepisy ogólne”, znalazły się artykuły dotyczące prawa do głosowania, które otrzymała każda osoba posiadająca w dniu 1 stycznia 1921 roku ukończone 20 lat, urodziła się na Górnym Śląsku i zamieszkiwała teren plebiscytowy (kategoria A), urodziła się na Górnym Śląsku, ale nie zamieszkiwała na tym terenie (kategoria B) lub na stałe zamieszkiwała ten region od 1 stycznia 1904 roku (kategoria C) oraz zamieszkiwała ten region, ale została przez władze niemieckie wysiedlona przed 1920 rokiem (kategoria D). Wykluczone z głosowania były osoby pozbawione praw z powodu choroby umysłowej. Każda osoba uprawniona głosować miała w gminie, w której zamieszkiwała w dniu 1 października 1920 roku, jeśli nie posiadała stałego miejsca pobytu w gminie, w której się urodziła. (…)

W dniu 9 stycznia niemiecka gazeta „Deutsche Allgemeine Zeitung” podała informację, że rząd niemiecki zaprotestował przeciwko Regulaminowi Plebiscytu ogłoszonemu przez Międzysojuszniczą Komisję. Kontrowersje wzbudził zapis, że głosowania pozbawione są osoby nie urodzone na Górnym Śląsku, jeśli nie zamieszkują na tym terenie nieprzerwanie od 1 stycznia 1904 roku. Tym samym prawa głosu może zostać pozbawionych 80% urzędników, 35% pracowników prywatnych i 15% robotników.

Kilka dni później paryski dziennik opublikował wiadomość, że nota rządu niemieckiego w sprawie regulaminu plebiscytu nie może liczyć na powodzenie, bo Międzysojusznicza Komisja jest zdania, że jej postanowienia są słuszne i spełniają warunki traktatu wersalskiego.

Jeszcze przed wejściem w życie Regulaminu Plebiscytu, co stało się 10 stycznia, Polski Komisariat Plebiscytowy w osobie Komisarza Wojciecha Korfantego wydał odezwę, w której czytamy: „Rodacy! Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa ogłasza regulamin plebiscytowy i ustanawia warunki, w których ma obyć się niebawem głosowanie ludowe przewidziane traktatem wersalskim, które rozstrzygnąć ma nareszcie o przyszłości politycznej Górnego Śląska i jego mieszkańców. Zbliża się wielka chwila dziejowa, tak dawno przez wszystkich Górnoślązaków upragniona i niecierpliwie oczekiwana, w której przed całym światem złożymy dowód naszego przywiązania i naszej miłości do ziemi rodzinnej… Dziś jeden jedyny cel przyświeca dążeniom naszym, a to jest zwycięskie przeprowadzenie plebiscytu”.

Cały artykuł Renaty Skoczek pt. „Sprawa plebiscytu na Górnym Śląsku w styczniu 1921 roku” znajduje się na s. 9 grudniowo-styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021.

 


  • Świąteczny, grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Renaty Skoczek pt. „Sprawa plebiscytu na Górnym Śląsku w styczniu 1921 roku” na s. 9 grudniowo-styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Rok 1920 na Górnym Śląsku” – edukacyjny projekt wystawienniczy oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach

Wystawa IPN prezentuje w przystępny sposób sytuację polityczną na Górnym Śląsku po I wojnie światowej, która spowodowała, że Górnoślązacy nie znaleźli się w granicach odrodzonego państwa polskiego.

Renata Skoczek

Wśród licznych działań edukacyjnych prowadzonych przez Instytut Pamięci Narodowej w Katowicach w ciągu dwudziestu lat działalności, projekty wystawiennicze zajmują miejsce szczególne. W ramach popularyzacji wiedzy historycznej Oddziałowe Biuro Edukacji Narodowej organizuje wystawy skierowane do szerokiego grona odbiorców, przeznaczone do prezentacji zarówno w ogólnodostępnej przestrzeni na wolnym powietrzu, jak i wewnątrz szkół oraz instytucji kultury. Odbiorcy mają możliwość zapoznać się z najnowszymi ustaleniami historyków i ciekawymi materiałami źródłowym z zasobów wielu archiwów, muzeów i bibliotek. Ekspozycje przybliżają wydarzenia z najnowszej historii Polski oraz Górnego Śląska. (…)

Ostateczne włączenie części Górnego Śląska przyznanej Polsce nastąpiło w czerwcu 1922 roku.

Ten czas obfitował na Górnym Śląsku w wiele wydarzeń, które w podręcznikach historii są traktowane marginalnie. Uczniom trudno jest zrozumieć zawiłą sytuację polityczną i międzynarodową, a rola powstań śląskich w procesie kształtowania się granic II RP także dla wielu dorosłych mieszkańców Śląska pozostaje tematem nieznanym. Lukę w edukacji szkolnej próbuje wypełnić IPN, m.in. poprzez wspomniane wystawy.

(…)Wystawę rozpoczyna data 10 stycznia 1920 roku, kiedy wszedł w życie traktat wersalski. Zgodnie z postanowieniami tego traktatu pokojowego, wojska niemieckie opuściły obszar plebiscytowy, a na ich miejsce przybyły wojska francuskie i włoskie. Z kolejnych plansz wystawy dowiadujemy się, że rządy na Górnym Śląsku objęła Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa, której zadaniem było utrzymać ład publiczny oraz przygotować i przeprowadzić plebiscyt. Podlegały jej administracja państwowa, sądy, policja i wojsko. Następnie przedstawiona jest działalność Polskiego Komisariatu Plebiscytowego w Bytomiu z komisarzem Wojciechem Korfantym oraz jego powiatowych odpowiedników, którzy intensywnie działali na rzecz przyłączenia Górnego Śląska do Polski.

Dalej czytamy, że taką samą działalność na rzecz pozostawienia Górnego Śląska w Niemczech prowadził Niemiecki Komisariat Plebiscytowy z siedzibą w Katowicach, a napięte relacje między polską i niemiecką ludnością osiągnęły apogeum w sierpniu 1920 roku, kiedy wojsko polskie toczyło ciężkie walki z bolszewikami.

Niemcy, chcąc wykorzystać trudną sytuację Polski, podjęli zbrojną próbę przejęcia obszaru plebiscytowego. Jedna z plansz jest poświęcona dramatycznym wydarzeniom, które rozegrały się 17 i 18 sierpnia na ulicach Katowic i doprowadziły do śmierci znanego polskiego lekarza i działacza narodowego Andrzeja Mielęckiego, brutalnie zamordowanego przez bojówki niemieckie, oraz do zniszczenia redakcji polskich gazet i wielu lokali prowadzonych przez Polaków, w tym siedziby Polskiego Komitetu Plebiscytowego.

Wystawa w Przystanku Historia – Centrum Edukacyjnym IPN w Katowicach. Fot. OBEN IPN Katowice

Wystawa omawia przebieg II powstania śląskiego, które zakończyło się dla Polaków sukcesem w postaci rozwiązania znienawidzonej niemieckiej policji Sicherheitspolizei, zwanej Sipo, i utworzeniem polsko-niemieckiej Policji Plebiscytowej (Abstimmungspolizei, w skrócie Apo). Ekspozycja kończy się datą 30 grudnia 1920 roku, kiedy to Międzysojusznicza Komisja ogłosiła Regulamin plebiscytu na Górnym Śląsku, ale termin głosowania nadal pozostawał nieznany.

Na wystawie prezentowanych jest ponad trzydzieści fotografii, które ilustrują wspomniane wyżej wydarzenia. Niektóre ze zdjęć nigdy nie były publikowane i prezentowane są w Polsce po raz pierwszy. Zdjęcie kamienicy przy obecnej ul. Plebiscytowej 1 w Katowicach – wykonane przez reportera niemieckiej gazety „Süddeutsche Zeitung” po zdemolowaniu lokalu Polskiego Komitetu Plebiscytowego przez niemieckie bojówki w dniu 18 sierpnia 1920 roku – odnalezione zostało w zasobach jednej z brytyjskich agencji fotograficznych. Ciekawe są zdjęcia francuskich żołnierzy stacjonujących na Górnym Śląsku, pochodzące z zasobów Francuskiej Biblioteki Cyfrowej, oraz zdjęcia wykonane przez słynnego fotografa górnośląskiego Maxa Steckla, który udokumentował opuszczanie Górnego Śląska przez wojska niemieckie i wkroczenie wojsk francuskich do Katowic. Zdjęcia ze zbiorów Muzeum Czynu Powstańczego w Górze Św. Anny – Oddziału Muzeum Śląska Opolskiego ukazują polskie patriotyczne demonstracje, które masowo miały miejsce w kwietniu i maju 1920 roku.

Cały artykuł Renaty Skoczek pt. „Rok 1920 na Górnym Śląsku” znajduje się na s. 12 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł Renaty Skoczek pt. „Rok 1920 na Górnym Śląsku” na s. 12 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wciąż zbyt mało wiadomo na temat patriotycznego zaangażowania kobiet na rzecz przyłączenia Górnego Śląska do Polski

W 1920 r. na Górnym Śląsku działało ponad 50 Towarzystw Polek, które skupiały od kilkudziesięciu do kilkuset członkiń. Działalność statutowa była prowadzona według wartości „Bóg, Rodzina i Ojczyzna”.

Renata Skoczek

Ulotka z okresu plebiscytu | Fot. ze zbiorów Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach

Aktywność Górnoślązaczek rozpoczęła się w 1900 roku utworzeniem Towarzystwa Kobiet w Bytomiu. W następnych latach na wzór bytomskiej organizacji działalność zainicjowały towarzystwa kobiece między innymi z Katowic, Królewskiej Huty (obecnie Chorzów), Zabrza i Szopienic. Tuż przed wybuchem I wojny światowej poszczególne towarzystwa połączyły się w Związek Towarzystw Kobiet pod przewodnictwem Janiny Omańkowskiej, redaktorki poczytnej gazety „Katolik”.

Działania wojenne zahamowały działalność wszystkich polskich organizacji i dopiero po ich zakończeniu praca społeczna zaczęła się powoli odradzać. Na zjeździe w Bytomiu w listopadzie 1918 roku delegatki przyjęły nową nazwę dla organizacji – Związek Towarzystw Polek.

W następnym roku Zarząd przygotował nowy statut, w którym w stosunku do wcześniejszych przepisów został obniżony wiek członkiń z 17 na 16 lat. Najważniejszą zmianą był jednak zapis, że celem towarzystwa jest pouczanie się także w sprawach politycznych, co w praktyce oznaczało włączenie się w kampanię plebiscytową do walki o głosy za Polską.

Na początku 1920 roku na Górnym Śląsku aktywnie działało ponad 50 Towarzystw Polek, które skupiały w zależności od miejscowości od kilkudziesięciu do kilkuset członkiń. Działalność statutowa była prowadzona według wartości „Bóg, Rodzina i Ojczyzna”. 30 stycznia 1920 roku odbył się zjazd wszystkich Towarzystw Polek na Górnym Śląsku. Do Bytomia zjechały delegatki z ponad 50 miejscowości. (…) Obrady zakończyła przewodnicząca wskazaniem na prace i obowiązki, jakie czekają organizacje w najbliższym czasie, następującymi słowami: „jest tylko jeden program dla nas wszystkich: praca nad plebiscytem”.

W gorącym okresie plebiscytowym wszystkie organizacje kobiece aktywnie realizowały wytyczne bytomskiego Zarządu w sprawie pracy propagandowej. Na regularnie organizowanych zebraniach, na które zapraszano także rodziny członkiń, przewodnicząca lub inna osoba z zarządu wygłaszała patriotyczne przemówienie o miłości do ojczyzny albo przedstawiała sylwetki polskich bohaterek narodowych. Na zebraniach często gościli zamiejscowi prelegenci, którzy wygłaszali referaty o pracy kobiety polskiej w walce plebiscytowej. Niejednokrotnie zdarzało się, że prelegentem bywał miejscowy ksiądz proboszcz, który wygłaszał mowę o obowiązkach polskich matek.

Najbardziej aktywne organizacje przygotowywały patriotyczne wieczornice. W Bytomiu Towarzystwo Polek ku uczczeniu pamięci polskiego króla wystawiło jednoaktówkę S. Wyspiańskiego Królowa Jadwiga, połączoną z odczytem o „zasługach jednej z największych niewiast polskich”.

W Raciborzu miejscowe Polki przygotowały odegrane przez dzieci przedstawienie zatytułowane Zaczarowane jabłuszko. Wzbudziło ogromne zainteresowanie, bo jak donosiła prasa, „na jeden wieczór oderwie serca i umysły od nie zawsze wesołej rzeczywistości… i stanie się dowodem, iż praca nasza zbożna nie idzie śladem brukowej propagandy naszych przeciwników”.

(…) Towarzystwa Polek podejmowały wiele innych działań o charakterze narodowym. W Nowych Hajdukach (obecnie dzielnica Chorzowa) wraz z innymi polskimi organizacjami zarząd Towarzystwa uchwalił rezolucję skierowaną do miejscowych władz, aby niemiecką nazwę gminy zamienić na polską, a ponadto zażądał zmiany nazw ulic na polskie i usunięcia nauczyciela, który zajmował się w szkole aktywną agitacją na rzecz Niemiec. Towarzystwo Polek z kolonii Doroty przy parafii św. Anny (obecnie dzielnica Zabrza) zaprotestowało wraz z innymi polskimi organizacjami przeciwko atakom Niemców na ks. Stefana Szwajnocha, który prężnie pracował na rzecz Polski.

Cały artykuł Renaty Skoczek pt. „»Bóg, Rodzina i Ojczyzna«. Towarzystwa Polek na Górnym Śląsku w 1920 roku” znajduje się na s. 10 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 75/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Renaty Skoczek pt. „»Bóg, Rodzina i Ojczyzna«. Towarzystwa Polek na Górnym Śląsku w 1920 roku” na s. 10 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 75/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

W setną rocznicę męczeńskiej śmierci Andrzeja Mielęckiego – lekarza, patrioty, działacza na rzecz polskości Śląska

Andrzej Mielęcki udzielał pomocy rannym Niemcom. Inni Niemcy, rozpoznając w nim radnego miejskiego oraz aktywnego działacza Polskiego Komitetu Plebiscytowego, zakatowali bezbronnego lekarza na śmierć.

Renata Skoczek

dr. Andrzej Mielęcki (1864-1920) | Fot. Wikipedia

17 sierpnia [1920 r.] Niemcy, próbując wykorzystać wojnę polsko-bolszewicką do zbrojnego przejęcia obszaru plebiscytowego, zorganizowali w regionie strajk generalny, w wyniku którego przerwano dostawy prądu, wody, zamilkły telefony i stanęły tramwaje. Tego dnia w południe odbyła się na katowickim Rynku – pomimo zakazu wydanego przez Międzysojuszniczą Komisję – polityczna demonstracja ludności niemieckiej, która dała początek tragicznym wydarzeniom.

Pod wpływem antypolskich i antyfrancuskich przemówień, uzbrojony w broń palną tłum ruszył pod siedzibę powiatowego kontrolera Międzysojuszniczej Komisji, którego siedziba znajdowała się przy obecnej ul. Warszawskiej 7. Niemcy zdjęli flagi koalicyjne i obrzucili gmach kamieniami. Padły strzały, w wyniku których zginęło 2 żołnierzy francuskich. Wojsko koalicyjne, chcąc rozproszyć demonstrantów, strzeliło do wzburzonego tłumu. Od kul zginęło 10 osób, a ponad dwadzieścia zostało rannych.

Andrzej Mielęcki – polski lekarz i znany działacz narodowy – ze swojego mieszkania znajdującego się naprzeciwko atakowanego budynku zobaczył rannych i zszedł, aby udzielić im pomocy. Niemcy, rozpoznając w nim radnego miejskiego oraz aktywnego działacza Polskiego Komitetu Plebiscytowego w Katowicach, zaatakowali bezbronnego lekarza, katując go na śmierć. Ciało doktora zawleczono nad pobliską Rawę i wrzucono do rzeki, skąd później zostało wyłowione.

Wiadomość o zamordowaniu znanego i cenionego lekarza odbiła się szerokim echem we wszystkich gazetach ukazujących się na Górnym Śląsku, które zamieściły opisy tych wydarzeń. W popularnym „Katoliku”, który ukazał się 21 sierpnia, czytamy:

„Dr Mielęcki opatrywał na ulicy rannych. Gdy mu zabrakło opatrunków, pobiegł do swojego mieszkania po nowe bandaże. Wtem wybuchł przed domem dr. Mielęckiego granat ręczny; padło również kilka strzałów rewolwerowych. Ktoś z tłumu, widząc pędzącego dr. Mielęckiego do swojego mieszkania, krzyknął, że dr Mielęcki strzelił, co było hasłem dla demonstrantów, że się rzucili na mieszkanie, dr. Mielęckiego wywlekli i na ulicy w okrutny sposób uśmiercili”.

Pogrzeb doktora Mielęckiego stał się wielką patriotyczną manifestacją, w której uczestniczyło ponad 15 tysięcy Polaków. Z obawy przed zamieszkami Międzysojusznicza Komisja nie zezwoliła na uroczystości pogrzebowe w Katowicach. Wydała jedynie pozwolenie na wywiezienie zwłok bardzo wczesnym rankiem 25 sierpnia do Sosnowca, który znajdował się w granicach Polski.

Sierociniec im. A. Mielęckiego w Katowicach | Fot. NAC

(…) We wrześniu 1920 roku dla uczczenia pamięci dr Mielęckiego powołano społeczny komitet fundacji jego imienia, który zajmował się zbieraniem funduszy na otwarcie domu dla sierot polskich z całego Górnego Śląska oraz szpitala dziecięcego. (…) Pieniądze były zbierane przez następny rok. Z czasem komitet katowicki przekształcił się w komitet centralny, a akcja zbierania funduszy ogarnęła całą Polskę. Sierociniec Polski im. Doktora Andrzeja Mielęckiego został otwarty w Katowicach kilka lat po przejęciu miasta przez władze polskie.

Cały artykuł Renaty Skoczek pt. „W setną rocznicę śmierci Andrzeja Mielęckiego” znajduje się na s. 2 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020.

 

  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Renaty Skoczek pt. „W setną rocznicę śmierci Andrzeja Mielęckiego” na s. 2 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Niezwykła katastrofa górnicza w Świętochłowicach w 1884 roku / Renata Skoczek, „Śląski Kurier WNET” 72/2020

Ks. Michalskiemu udało się nakłonić dyrekcję kopalni do przedłużenia akcji ratunkowej o dwadzieścia cztery godziny. Kiedy kończył się czas poszukiwań, ratownicy natrafili na ślady zasypanych górników.

Renata Skoczek

Katastrofa górnicza na szybie „Zimnol”

W czerwcu 1884 roku Świętochłowice trafiły na pierwsze strony gazet. Wydarzeniem, które spowodowało, że mała osada przemysłowa na Górnym Śląsku, licząca niespełna siedem tysięcy mieszkańców, stała się tematem licznych doniesień prasowych, była niezwykła katastrofa górnicza na szybie „Zimnol” w kopalni „Deutschland”. Górnośląska prasa informowała czytelników, że „Świętochłowice stały się sławne przez nieszczęście w kopalni i gazety całego świata o nich piszą”.

Szyb wydobywczy „Zimnol”, nazwany tak od dawnego właściciela gruntu Szymona Zimnola, wchodził w skład kopalni węgla kamiennego „Deutschland” i znajdował się na terenie dzisiejszego centrum miasta w okolicach Plant i ulicy Bytomskiej. Wyrobisko o głębokości około 70 metrów było na tyle płytkie, że górnicy schodzili pod ziemię i wychodzili na powierzchnię po drabinach. Czerwiec 1884 roku na Górnym Śląsku był zimny i deszczowy. Pomiędzy 18 a 20 dniem tego miesiąca padało niemal bez przerwy. Na skutek opadów deszczu poziom wody w rzece Rawie oraz znajdującym się nieopodal stawie, do którego spływała woda wypompowywana z kopalni, znacznie się podniósł.

W piątek 20 czerwca o godzinie 15.30, kiedy górnicy kończyli dniówkę i zaczęli przygotowywać się do wyjścia na powierzchnię, ziemia znajdująca się pod ogromnym rozlewiskiem wodnym osunęła się. Woda zmieszana z piaskiem i ziemią – tak zwana kurzawka – przedarła się w głąb ziemi, powodując zawalenie się chodników kopalnianych i ich zamulenie grubą warstwą szlamu.

W pierwszych godzinach po zawale nie była znana dokładna liczba zasypanych górników. Wkrótce ustalono, że pod ziemią zostało 43 mężczyzn. Czternastu z nich pochodziło ze Świętochłowic, pozostali mieszkali w osadach z terenu dzisiejszej Rudy Śląskiej. Wieść o katastrofie szybko obiegła okolicę i na miejscu tragedii zebrał się tłum, a w nim rodziny i bliscy zasypanych górników. Następnego dnia do Świętochłowic zjechał właściciel kopalni hrabia Guido Henckel von Donnersmarck oraz przedstawiciele władz państwowych i urzędów górniczych, którzy rozpoczęli prace nad planem akcji ratunkowej. Prawdopodobieństwo uratowania zasypanych górników było niewielkie. Rozmiary zniszczeń na kopalni pozwalały przypuszczać, że jeśli nie zginęli podczas zawału, to grozi im śmierć głodowa lub z braku powietrza, zanim kolumna ratunkowa zdoła usunąć wodę i oczyści korytarze. Ostatecznie pod wpływem proboszcza z parafii św. Augustyna w Lipinach, ks. Józefa Michalskiego, oraz tłumu błagającego o ratunek, zdecydowano o podjęciu próby dotarcia do zasypanych ludzi, żywych lub umarłych.

Na miejsce katastrofy przyjechały jednostki straży pożarnej z pobliskiej Królewskiej Huty i Bytomia, z Mikulczyc sprowadzona została specjalna pompa wodna, która dniem i nocą pompowała z szybu wodę. Rządowe kopalnie i huty z najbliższej okolicy dostarczyły sikawek, węży, maszyn do wpuszczania powietrza i innego sprzętu. Po trzech dniach wytężonej i nieprzerwanej pracy szyb „Zimnol” został osuszony. Drogę do zasypanych górników odgradzały jednak ogromne masy ziemi i mułu.

Po pięciu dniach żmudnej i ciężkiej akcji ratowniczej dyrekcja kopalni – z uwagi na wysokie koszty – wydała decyzję o wstrzymaniu dalszych prac, pomimo błagań ze strony rodzin. Urzędnicy byli przekonani, że nie ma szans na odnalezienie żywych górników.

Ks. Michalski osobiście podjął się negocjacji z władzami górniczymi i udało mu się nakłonić dyrekcję kopalni do przedłużenia akcji ratunkowej o dwadzieścia cztery godziny.

Kościół wotywny pw. Świętych Piotra i Pawła w Świętochłowicach | Fot. ze zbiorów Grzegorza Wysockiego

Kiedy zbliżała się ostateczna godzina zakończenia poszukiwań, pięciu ratowników natrafiło na ślady zasypanych górników. Po przeszukaniu chodnika i głośnych nawoływaniach usłyszeli głosy żyjących kolegów. 26 czerwca około godziny 13 odnaleziono ośmiu wyczerpanych, ale żyjących górników, którzy spędzili pod ziemią sześć dni i siedem godzin. Dzięki informacjom uzyskanym od jednego z uratowanych ratownicy dowiedzieli się, że pozostali mężczyźni uniknęli śmierci i czekają na pomoc. Akcja ratownicza ruszyła ze zdwojoną siłą i w piątek około godziny 7 rano odnaleziono pozostałych 35 robotników. Uratowanych ludzi wydobyto na powierzchnię w obecności kilkutysięcznego tłumu. Wyczerpanym górnikom tuż po dotarciu do nich podano czerwone wino, a na powierzchni otrzymali gorący posiłek – zupę z mięsem i jajkami. Radca górniczy z Wrocławia wygłosił mowę, a tłum odmawiał modlitwy dziękczynne i śpiewał pieśni po polsku i niemiecku. Górnicy zostali odwiezieni do domu sypialnego, gdzie zbadał ich lekarz. Następnego dnia przewieziono ich do szpitala w Królewskiej Hucie, gdzie zostali poddani szczegółowym badaniom. Uratowani nie mieli obrażeń zewnętrznych, lecz byli bardzo osłabieni, a jeden z nich chorował na tyfus.

W niedzielę 30 czerwca w kościele św. Barbary w Królewskiej Hucie zostało odprawione nabożeństwo dziękczynne za szczęśliwe uratowanie górników. Takie samo odbyło się tydzień później w kościele parafialnym w Lipinach. Uczestnicy akcji ratunkowej, oprócz podziękowań od cesarza Wilhelma I, otrzymali odznaczenia, a właściciel kopalni przeznaczył dla ratowników niebagatelną kwotę 1000 marek jako nagrodę. Rekonwalescenci przebywający w szpitalu stali się sławni na całym świecie, a gazety informowały szczegółowo o stanie ich zdrowia. 10 i 11 lipca wszyscy mężczyźni opuścili szpital i przemaszerowali w odświętnych mundurach górniczych do miejscowego zakładu fotograficznego, gdzie fotograf Julius Tschentscher wykonał każdemu z nich zdjęcie portretowe. Dwa tygodnie później miejscowa gazeta informowała, że atelier opuściło okazałe tableau z wizerunkami 43 górników oraz ich ratowników, które miało upamiętniać zakończoną sukcesem akcję ratunkową. 19 lipca górnicy zostali razem sfotografowani na zdjęciu wykonanym przez innego fotografa, który pracował na zlecenie cesarzowej Augusty.

Żona cesarza Wilhelma I opłaciła zdjęcia dla każdego z ocalałych górników, aby otrzymali je jako pamiątkę tragicznych wydarzeń i cudownego ocalenia. W sierpniu wszyscy górnicy powrócili do pracy w kopalni, a miejscowa gazeta rozpoczęła drukowanie w odcinkach obszernej relacji po tytułem „Dzieje górników zasnutych w kopalni przez nich samych spisane”.

Tuż po katastrofie na nowo odżyły starania mieszkańców Świętochłowic o wybudowanie własnej świątyni, bo do tej pory uczęszczali do oddalonego o 3 km kościoła pw. św. Barbary w Królewskiej Hucie. Pomysł narodził się kilka lat wcześniej, ale dopiero cudowne ocalenie 43 górników pozwoliło zintensyfikować działania. 29 czerwca 1884 roku w święto Piotra i Pawła na posiedzeniu zarządu kościelnego parafii królewskohuckiej zapadła decyzja, że zostanie postawiony kościół wotywny pod wezwaniem tychże świętych. Po kilku latach i wielu trudnościach związanych ze zgromadzeniem niezbędnych funduszy, udało się rozpocząć budowę świątyni, a 29 września 1891 roku odbyło się poświęcenie kościoła, którego dokonał ks. Józef Michalski z parafii w Lipinach. Dziesięć lat po katastrofie na szybie „Zimnol” w 1894 roku kardynał Kopp utworzył dla gminy Świętochłowice samodzielną parafię pod wezwaniem Apostołów Piotra i Pawła z wszystkimi prawami i przywilejami.

Artykuł Renaty Skoczek pt. „Katastrofa górnicza na szybie »Zimnol«” znajduje się na s. 2 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Renaty Skoczek pt. „Katastrofa górnicza na szybie »Zimnol«” na s. 2 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Rocznicę Konstytucji 1791 r. ustanawia się w całej Rzeczypospolitej Polskiej jako uroczyste święto po wieczne czasy”

Polacy z Górnego Śląska w oczekiwaniu na plebiscyt manifestowali publicznie swoje uczucia patriotyczne. We wszystkich miejscowościach pochody zgromadziły od kilku do kilkudziesięciu tysięcy osób.

Renata Skoczek

Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku dzień 3 maja został ustanowiony przez Sejm Ustawodawczy jako święto państwowe uchwałą z dnia 29 kwietnia 1919 r. w której czytamy „Dzień trzeci maja jako rocznicę Konstytucji 1791 r. ustanawia się w całej Rzeczypospolitej Polskiej jako uroczyste święto po wieczne czasy”.

W tym czasie na Górnym Śląsku kwestia przynależności państwowej była nierozstrzygnięta. O losach mieszkańców tego regionu miały zdecydować rokowania pokojowe, które trwały w Paryżu. Władze niemieckie wszelkimi sposobami zwalczały działalność polskich organizacji i stowarzyszeń, chcąc przekonać opinię międzynarodową, że miejscowa ludność pragnie przynależności do Niemiec. Ponieważ na całym obszarze Górnego Śląska obowiązywał stan oblężenia, Polacy wykorzystali wolny od pracy dzień 1 maja 1919 roku na uroczyste obchody święta narodowego. W Katowicach odbyła się dwugodzinna manifestacja, która zgromadziła od 50 do 70 tysięcy Polaków przybyłych z Mysłowic, Królewskiej Huty i okolicznych wsi.

W Bytomiu zebrała się ludności polska z pobliskich gmin, domagając się przyłączenie Górnego Śląska do Polski. Przy akompaniamencie siedmiu orkiestr przemaszerowało około 40 tysięcy osób z czterdziestoma sztandarami, niosąc prawie sto tablic z hasłami politycznymi.

W wielu innych miejscowościach odbyły się podobne wiece i pochody, w których łącznie wzięło udział około 250 tysięcy osób.

Rok później Polacy z Górnego Śląska w oczekiwaniu na plebiscyt, który miał rozstrzygnąć o przyłączeniu tej ziemi do Polski lub Niemiec, manifestowali publicznie swoje uczucia patriotyczne. (…)

We wszystkich miejscowościach Górnego Śląska odbyły się pochody, które zgromadziły od kilku do kilkudziesięciu tysięcy osób. Najliczniejsze manifestacje odbyły się w Katowicach i Bytomiu, zgromadziły po 80 tysięcy Polaków. W Katowicach pochód trwał dwie i pół godziny przy akompaniamencie 26 orkiestr. Naliczono 500 chorągwi, w tym sztandary różnych polskich organizacji oraz flagi narodowe. W Bytomiu gospodarze i członkowie Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” otwierali konno pochód, w którym uczestniczyło wiele kobiet ubranych w stroje ludowe. Liczny był udział uczestników pierwszego powstania śląskiego.

W Zabrzu ogromny pochód sformowało prawie 70 tysięcy ludzi ze 120 sztandarami. Do tłumów przemawiało 5 mówców, wskazując na wiekopomne znaczenie Ustawy Trzeciego Maja.

W Rybniku manifestowało 48 tysięcy mieszkańców powiatu rybnickiego z udziałem aż 36 orkiestr i 250 sztandarów. Pochodom przyglądali się obecni w miastach żołnierze wojsk sprzymierzonych, a Polacy nieśli obok polskich chorągwi również flagi narodowe francuskie, włoskie i brytyjskie. Łącznie w uroczystościach wzięło udział prawie 500 tysięcy polskiej ludności, a prasa relacjonowała: „Jak Górny Śląsk daleki i szeroki, wszędzie zebrały się wielkie rzesze rodaków i rodaczek naszych, aby przed całym światem dać dowód naszej polskości. Zgromadzili się starzy i młodzi, aby dać dowód swej polskości, wszyscy przejęci jedną myślą: uczcić godnie Konstytucję 3 maja równie z braćmi innych ziem polskich”.

W 1921 roku sprawująca władzę na obszarze plebiscytowym Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa wydała rozporządzenie zabraniające wszelkich pochodów i manifestacji. Wojciech Korfanty jako polski komisarz plebiscytowy skierował do ludności polskiej odezwę, w której zapewniał, że rozporządzeniu Komisji Międzysojuszniczej „chętnie się poddajemy, bo stoimy u wrót wolności, już tylko nieliczne dni dzielą nas od świętej chwili, kiedy będziemy wolni i zjednoczeni z Macierzą Polską”.

W nocy z 2 na 3 maja wybuchło III powstanie śląskie, w wyniku którego w czerwcu 1922 roku część Górnego Śląska została przyłączona do Polski.

Cały artykuł Renaty Skoczek pt. „Święto narodowe 3 Maja na Górnym Śląsku” znajduje się na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Renaty Skoczek pt. „Święto narodowe 3 Maja na Górnym Śląsku” na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

W Królewskiej Hucie (dziś Chorzowie) w 2. połowie XIX w., mimo utrudnień, tętniło polskie życie narodowe i kulturalne

Policja często zakazywała spektakli wystawianych przez polskie organizacje na kilka minut przed rozpoczęciem. Sztuki musiały być tłumaczone przez zaprzysiężonego tłumacza, a treść korygowała policja.

Renata Skoczek

W pierwszej połowie XIX w. ośrodkiem ruchu narodowego, który doprowadził do zjednoczenia Włoch, był Piemont. To sprawiło, że ten północno-zachodni włoski region stał się symbolem odrodzenia narodowego. „Polskim Piemontem” chętnie określano Galicję z Krakowem, w którym w drugiej połowie XIX wieku koncentrowało się polskie życie narodowe i kulturalne. W tym czasie także na Górnym Śląsku budziła się polska świadomość narodowa, a Królewska Huta (obecnie Chorzów) stała się na tyle ważnym ośrodkiem działalności polskich organizacji, że zyskała miano „śląskiego Piemontu”.

Karol Miarka | Fot. Wikipedia

Głównym filarem polszczyzny na Górnym Śląsku był Karol Miarka, który otworzył księgarnię przy obecnej ul. 3 Maja w Chorzowie, naprzeciwko kościoła św. Barbary. To on był inicjatorem założonej 6 czerwca 1869 r. najstarszej na Górnym Śląsku polskiej organizacji o charakterze kulturalno-oświatowym, nazwanej Kasynem Polskim. W tym samym roku Miarka rozpoczął wydawanie „Katolika” pierwszego pisma polskiego poświęconego walce o prawa narodowe ludu śląskiego. (…) Był z zawodu kowalem hutniczym, który publikował w gazetach wiersze, artykuły i opowiadania, dając w nich świadectwo umiłowania mowy ojczystej i zachęcając do szerzenia oświaty. Ligoń włączył się aktywnie do pracy w Kółku Towarzyskim, pełniąc funkcję sekretarza, wiceprezesa oraz bibliotekarza. Wspierał swoim piórem amatorski teatr jako autor sztuk teatralnych, adaptował sztuki innych dramatopisarzy i komponował pieśni na potrzeby przedstawień.

Jako aktywny członek Kółka Towarzyskiego Juliusz Ligoń konsekwentnie głosił w swojej pracy pisarskiej i działalności politycznej pogląd o jedności historycznej i narodowej Śląska z Polską. Dzięki jego aktywności po roku działalności Kółko liczyło 250 członków i zorganizowało pierwszą patriotyczną wycieczkę do Krakowa, która co roku była powtarzana w Zielone Świątki.

Popiersie Juliusza Ligonia na jego grobie | Fot. Wikipedia

(…) Drugą polską organizacją o charakterze społeczno-kulturalnym było Katolicko Polskie Towarzystwo pod opieką św. Józefa, które powstało w 1894 r., zrzeszając 120 Polaków z Klimzowca (dzielnica Chorzowa). Działalność Towarzystwa skupiała się na pielęgnowaniu języka polskiego, wygłaszaniu odczytów i urządzaniu amatorskich przedstawień teatralnych. W 1898 r. założono towarzystwo kulturalne Polsko Katolickie Kasyno, które skupiało się na organizowaniu wycieczek i wieczorków familijnych. W 1901 r. powstało Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”, w którym ówczesne władze niemieckie widziały przyszłe wojsko polskie. (…) Niedługo po „Sokole” powstało pierwsze polskie Towarzystwo Śpiewu „Lutnia”, założone latem 1908 r. Śpiewacy z „Lutni” byli drugim najstarszym polskim chórem mieszanym na Górnym Śląsku. Wkrótce potem rozpoczęło działalność Towarzystwo Kobiet. (…)

Karol Miarka jako wydawca polskiej gazety był nękany i prześladowany przez władze niemieckie. (…) wyprowadził się w 1875 r. do Mikołowa, aby wydawać „Katolika” we własnej drukarni. Tam również był nękany przez władze niemieckie i skazany na pobyt w więzieniu, gdzie w sumie spędził ponad trzy lata. Zmarł przedwcześnie w 1882 r. w wieku 57 lat, bo więzienia poważnie nadszarpnęły jego zdrowie.

Juliusz Ligoń był śledzony przez władze niemieckie z powodu działalności oświatowej i politycznej. Prześladowany za propagowanie języka polskiego, został zwolniony z pracy w hucie „Królewskiej”, a policja przeprowadzała w jego mieszkaniu rewizje, konfiskując książki i materiały literackie. Ligoń, nękany walką i trudnościami, podupadł na zdrowiu i zmarł w 1889 r. w wieku 66 lat.

Cały artykuł Renaty Skoczek pt. „Śląski Piemont” znajduje się na s. 12 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


Od 4 kwietnia aż do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, 70 numer „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, pod adresem gumroad.com, w cenie 4,5 zł.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie naszego radia wnet.fm.

Artykuł Renaty Skoczek pt. „Śląski Piemont” na s. 12 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jak po raz pierwszy oficjalnie, w 1937 roku, Święto Niepodległości 11 listopada było celebrowane w Chorzowie?

11 listopada stał się świętem państwowym jako Święto Niepodległości na mocy ustawy sejmowej z 23 kwietnia 1937 roku, podpisanej przez Prezydenta RP Ignacego Mościckiego i cały skład Rady Ministrów.

Renata Skoczek

W Chorzowie święto wypadło nad wyraz okazale, pomimo że dzień był pochmurny i dżdżysty, a temperatura wynosiła około 5 stopni Celsjusza. Afisze z programem uroczystości zostały rozmieszczone na słupach ogłoszeniowych w całym mieście. Obywatele Chorzowa przeczytali na nich, że „dzień 11 listopada jest świętem państwowym, bo wywiódł on Polskę z niewoli i wprowadził ją do rzędu państw niepodległych”.

Chorzów: budynek poczty, pomnik Powstańca Śląskiego i widok w głąb ul Wolności z flagami narodowymi | Pocztówka ze zbiorów dr. inż. Jacka Nowaka

Oficjalne uroczystości rozpoczęły się w środę 10 listopada o godz. 18 zbiórką na placu Marszałka Józefa Piłsudskiego (obecnie Rynek). Pół godziny później Komendant miejscowego garnizonu odebrał raport i nastąpił przegląd oddziałów, a kwadrans później wyruszyły ulicami Chorzowa dwa pochody. Jeden, urządzony przez wojsko i pokrewne organizacje, przeszedł obecnymi ulicami: Wolności, Hajducką, Dąbrowskiego, Chopina i Katowicką do Rynku. Drugi pochód, który tworzyły: Związek Powstańców Śląskich, Związek Podoficerów Rezerwy i Młodzież Powstańcza, przeszedł ulicami: Katowicką, Krzyżową, św. Pawła, J. Słowackiego, św. Piotra, Karola Miarki, 3 Maja i Katowicką do Rynku.

Następnego dnia rano o godzinie 7 mieszkańców Chorzowa obudziła orkiestra wojskowa 75. Pułku Piechoty. Przed godziną 9 nastąpiła zbiórka oddziałów wojskowych i licznych organizacji, po czym na placu Marszałka Józefa Piłsudskiego odbyło się nabożeństwo polowe, po którym ustawiły się w pochodzie związki i stowarzyszenia. (…) Pochód, który przeszedł od Rynku ulicą Katowicką, Moniuszki do ulicy Wolności, zamykali cykliści, motocykliści i policja konna. Defilada odbyła się na ulicy Wolności naprzeciwko Hotelu Polskiego, a jej rozwiązanie nastąpiło na skrzyżowaniu z ulicą Zjednoczenia. Po rozwiązaniu pochodu przy Płycie Nieznanego Żołnierza nastąpiło wręczenie proporczyka dla najlepszego hufca Przysposobienia Wojskowego oraz przekazanie ciężkiego karabinu maszynowego ufundowanego dla wojska przez byłych żołnierzy 1. Pułku Strzelców Bytomskich zatrudnionych w Hucie „Pokój” w Nowym Bytomiu (obecnie dzielnica Rudy Śląskiej).

W godzinach popołudniowych w Domu Ludowym przy ulicy H. Sienkiewicza 3 odbyła się akademia dla wojska, a wieczorem o godzinie 19 gala dla szerszej publiczności. Wszystkie zakłady pracy, szkoły i przedsiębiorstwa handlowe były w tym dniu nieczynne.

Dzielnica III, czyli dawna gmina Chorzów, zorganizowała własne uroczystości w dniu 10 listopada, natomiast w dniu następnym dołączyła do defilady organizowanej w centrum miasta. Z okazji święta państwowego miejscowe organizacje przygotowały akademie. Organizacja Młodzieży Powstańczej z Chorzowa Starego w sobotę 13 listopada urządziła uroczystą wieczornicę z zabawą taneczną dla wszystkich członków i sympatyków.

Cały artykuł Renaty Skoczek pt. „Święto Niepodległości w Chorzowie” można przeczytać na s. 1 i 2 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 65/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 19 grudnia.

Artykuł Renaty Skoczek pt. „Święto Niepodległości w Chorzowie” na s. 1 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 65/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Augustyn Pytloch – powstaniec śląski, żołnierz-ochotnik 1. Pułku Strzelców Bytomskich i wieloletni kustosz jego pamięci

Historia tej formacji wojskowej to piękny i nieco zapomniany przykład udziału Ślązaków w tworzeniu niepodległego państwa polskiego. Przez Pułk Bytomski przewinęło się ponad dwa tysiące Górnoślązaków.

Renata Skoczek

Augustyn Pytloch jako żołnierz 1. Pułku Strzelców Bytomskich, 1919. Fot. ze zbiorów Muzeum w Chorzowie

W lutym 1919 roku rozpoczęło się formowanie 1. Pułku Strzelców Bytomskich – pierwszej górnośląskiej jednostki Wojska Polskiego, o której milczano przez ponad pół wieku w czasach PRL, bo wsławiła się w bojach w wojnie polsko-bolszewickiej. Historia tej formacji wojskowej to piękny i nieco zapomniany przykład udziału Ślązaków w tworzeniu niepodległego państwa polskiego. Przez Pułk Bytomski przewinęło się ponad dwa tysiące Górnoślązaków, z czego najwięcej, bo ponad jedną czwartą, stanowili żołnierze pochodzący z Bytomia. (…)

Augustyn Pytloch miał zaledwie 23 lata, kiedy wybuchło I powstanie śląskie. Wychowany w polskiej i patriotycznej rodzinie górnika z Miejskiej Dąbrowy (obecnie dzielnica Bytomia), jak na owe czasy i robotnicze pochodzenie był wykształcony, bo nie poprzestał na edukacji podstawowej, ale ukończył 3-letnią szkołę kupiecką. Ponadto posiadał umiejętność maszynopisania i stenografii. Od 1912 roku pracował w redakcji bytomskiej gazety „Katolik”, gdzie opanował biegle język polski w mowie i piśmie. Na wieść o wybuchu powstania w sierpniu 1919 roku bez wahania zaciągnął się do wojska, podobnie jak jego starszy brat Paweł, a po zakończeniu walk, jak większość powstańców, musiał uchodzić ze Śląska i znalazł się w obozie powstańczym w Grodźcu koło Będzina. Stamtąd we wrześniu 1919 roku ochotniczo trafił do 1 Pułku Strzelców Bytomskich, który stacjonował w Olkuszu. (…)

Po zakończeniu II wojny światowej, którą przeżył na robotach przymusowych w Rzeszy, powrócił do Chorzowa, gdzie znalazł zatrudnienie w Chorzowskim Zjednoczeniu Przemysłu Węglowego z siedzibą w tym samym budynku co przedwojenny „Skarboferm”. W księdze pamiątkowej 1. Pułku Strzelców Bytomskich pisał: „75 Pułk Strzelców Bytomskich przeciwstawiał się w ramach Armii Polskiej dzielnie najazdowi olbrzymiej przewadze hitlerowskiej, okupując swój opór krwią »Bytomiaków«. Obozy jeńców – oflagi i stalagi – obozy koncentracyjne, obozy robocze, więzienia zapełniły się naszymi druhami. Trudno ustalić nazwiska wszystkich ofiar. Nadeszła jednak ostateczna chwila zwycięstwa. Staropolskie miasto Bytom, o które walczyli Bytomiacy, wróciło do Polski, a nadto cały Śląsk do Odry i Nysy. Sprawiedliwości dziejowej stało się zadość. Ofiara 75. Pułku Strzelców Bytomskich nie poszła na marne. Ci zaś, którzy przeżyli te straszne czasy, ślubują, że kontynuować będą szlachetne tradycje Bytomiaków”.

Dla Pytlocha oznaczało to gromadzenie informacji o wojennych losach Bytomiaków, zbieranie różnego rodzaju pamiątek związanych z pułkiem oraz organizowanie spotkań byłych żołnierzy, którzy przeżyli wojnę. Prowadził regularną korespondencję z Bytomiakami zamieszkałymi w różnych częściach świata i zbierał ich adresy, dzięki czemu udało mu się sporządzić wykaz poległych żołnierzy. Spisał dzieje archiwum chorzowskiego Koła byłych żołnierzy 1. Pułku Strzelców Bytomskich, które znajdowało się w siedzibie sekretariatu przy ul. Konopnickiej 22a, bo dotarł do żyjących świadków tragicznych wojennych wydarzeń i zebrał pisemne relacje od tych osób. (…)

Spotykał się z żyjącymi Bytomiakami i nakłaniał ich do przekazywania fotografii i dokumentów osobistych, spisywał ich wspomnienia. Efektem tej pracy i wielu kwerend było przygotowanie w 1958 roku opracowania pt. 1. Pułk Strzelców Bytomskich. Jako autor widnieje ostatni prezes Koła byłych żołnierzy 1 Pułku Strzelców Bytomskich, dr Edwarda Hanke, lekarz III Batalionu w stopniu podporucznika, ale bez żmudnej, mrówczej pracy sekretarza Pytlocha to dzieło nie mogłoby powstać. Rękopis nie został wówczas opublikowany i dopiero po śmierci Pytlocha w 1968 roku ukazał się drukiem w wersji ocenzurowanej.

Cały artykuł Renaty Skoczek pt. „Augustyn Pytloch – kustosz pamięci 1. Pułku Strzelców Bytomskich” znajduje się na s. 10 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Renaty Skoczek pt. „Augustyn Pytloch – kustosz pamięci 1. Pułku Strzelców Bytomskich” na s. 10 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego