Makowski: gdy przeniesiono ciężar odpowiedzialności za przekazanie MiG-ów na USA okazało się, że to zbyt ryzykowne

Jak należy rozmawiać z Ameryka? Redaktor portalu Interia o zdemaskowaniu Amerykanów, wzroście znaczenia Polski w rozgrywce międzynarodowej i zmianie podejścia Joego Bidena.

Marcin Makowski komentuje wizytę prezydent Kemali Harris w Polsce. Stwierdza, że słowa prezydenta Andrzeja Dudy na temat współpracy polsko-amerykańskiej są prawdą.

W szczegółach, jak widzieliśmy w przypadku, chociażby przekazania transferu MiG-ów jednak mamy nieco inne priorytety i nieco inną wizję uprawiania polityki międzynarodowej.

Nasz gość cieszy się, że Polska staje się graczem na arenie międzynarodowej, a nie jedynie przedmiotem gry.

Sam fakt jak wielu teraz głów państwa premierów szefów rządu przylatuje do Polski też tę pozycję potwierdza.

Ocenia, że Joe Biden zmienił optykę wobec Europy i NATO zaczynając prowadzić bardziej asertywną politykę wobec Rosji.

Redaktor portalu Interia wyjaśnia kto zawinił w przypadku MiG-ów dla Ukrainy. Ocenia, że szef unijnej dyplomacji Josep Borell wyszedł przed szereg.

Ukraina walczy o swoje życie więc oczywiście zaczęła się domagać wysyłania tych myśliwców […]. Polska musiała reagować.

Zauważa, że był to element rozgrywki między amerykańskim Departamentem Stanu a Departamentem Obrony.

Przeniesiono ten ciężar odpowiedzialności na Niemcy, na Stany Zjednoczone i nagle się okazało, że jest ona zbyt akcja zbyt ryzykowna.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Jeszcze o Grzegorzu Braunie, etnicznych Polakach i polskiej doktrynie wojennej / Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Nigdy nie poprę polityka ze zwielokrotnionym zezem. Bo pamiętam jeszcze rok 1993 i pociągi wywożące wojska rosyjskie z Polski, którą okupowały od roku 1700. Z małą przerwą na lata 1918–1939/45.

Z takim hejtem na FB pod moim adresem jeszcze się nie spotkałem. Nie będę przytaczał. I za co? Za bezinteresowną obronę Grzegorza Brauna, choć przecież nie jesteśmy z tego samego politycznego obozu. Co za brak zrozumienia i niewdzięczność ze strony jego „ślepych” wyznawców! W niczym to jednak nie zmieni mojego stanowiska. W dalszym ciągu będę bronił jego prawa do istnienia w polskiej przestrzeni politycznej. Teraz i wybiegając 25 lat w przyszłość (przed stryczkiem lub rozstrzelaniem 🙂 ) również.

Tak, nie tylko Grzegorz Braun ale i inni (…), nikogo nie obrażając, mają prawo do bytu i wypowiedzi w naszej wolnej i niepodległej, póki co, ojczyźnie. Nie powinno ich być jednak zbyt wielu. Tak jak margines nie może być zbyt szeroki.

A teraz, żeby uprzedzić jakiekolwiek zarzuty w stosunku do mojej osoby, sam się przyznam: nie jestem etnicznym Polakiem. Ale nie sam nim nie jestem. Nie jest nim/nią moja dobra znajoma i redaktor „Śląskiego Kuriera WNET”, Jadwiga Chmielowska. Nie jest nim nasz najwyższy redaktor, Krzysztof Skowroński. Nie jest nim w końcu sam Grzegorz Braun, a tym bardziej wypowiadający dziwaczne słowa o etnicznych Polakach Robert Winnicki. Bo w Polsce ani nigdzie na świecie nie ma etnicznych Polaków. Jesteśmy produktem, jaki powstał po wrzuceniu do kotła 1000 lat temu wielu plemion zamieszkujących dorzecza Odry, Warty i Wisły. A 500 lat później dorzucono do niego jeszcze Litwinów oraz Białych, Czarnych i Czerwonych Rusinów, i jeszcze garść Żydów. I pod tym kotłem zapalono wielki ogień. Tak powstała wielka I Rzeczpospolita – państwo jednej wielkiej idei.

To wielka idea, czyli chrześcijaństwo i wynikająca wprost z niego wolność obywatelska, stworzyła naród polski. Nic więcej i aż tyle. Dlatego polskiego narodu etnicznego nie było i nie będzie, choćby jak opętani wrzeszczeli najbardziej „prawi” wariaci. Mamy natomiast polski naród kulturalny i historyczny, i ideowy. I to jest o wiele, wiele więcej. Tego się trzymajmy i na tym budujmy.

A mamy obecnie najbardziej fantastyczną geopolityczną okazję, przewyższającą nawet rok 1918. Światowe Imperium Wolności na miarę naszego niedoskonałego świata doczesnego – Stany Zjednoczone Ameryki Północnej – przyjęło nas pod swój parasol obronny. Realizując swój światowy zamysł, a przy okazji nasz państwowy i narodowy. I tę fantastyczną sytuację powinniśmy do końca, we własnym interesie państwowym i narodowym wykorzystać.

To Stany Zjednoczone blokują obecnie wszelkie zakusy w stosunku do Polski ze strony naszych sąsiadów, zakusy, które mogłyby całkowicie uniemożliwić odbudowę polskiej gospodarki, polskiej armii i polskiej obywatelskiej wolności. Ktoś, kto tego nie widzi, bo wielowektorowe spojrzenie, czyli zwielokrotniony zez przekazuje do jego mózgu błędny odczyt rzeczywistości, nie powinien cieszyć się poparciem społecznym wykraczającym poza granicę błędu statystycznego. Niezależnie od tego, czy słowo ‘Bóg’ pada w każdej jego wypowiedzi, czy z zapałem rozsiewa swoje wolnościowe i genialne geny.

Ochrona naszego terytorium i prawa do swobodnego układania naszych spraw wewnętrznych, jaką nam zapewniają USA, jest największą wartością otrzymaną przez Polskę w przeciągu 100, a w zasadzie 300 ostatnich lat.

Co my, Polacy, z tym zrobimy i jak taką szansę zagospodarujemy? Nie wiem. Wiem tylko, że zależy to od nas samych. Od socjalistycznego Prawa i Sprawiedliwości zależy. I powinno zależeć od prawdziwej prawicowej i wolnorynkowej formacji, opozycyjnej w stosunku do PiS, do obecnego rządu.

Od wielu lat wykazuję, co nie podoba mi się w sposobie na państwo, jaki prezentuje PiS i cały obóz Zjednoczonej Prawicy. Od wielu lat piszę też o potrzebie powstania na polskiej scenie politycznej partii wolnorynkowej, prawicowej i patriotycznej. A najlepiej – antysystemowej siły, która zmiotłaby raz na zawsze gnój Magdalenki i praktykę bolszewickiego zniewolenia człowieka. Dlatego kibicowałem od samego początku Ruchowi Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, a potem Kukizowi. Ten ruch chwilowo przegrał, bo miał marnych przywódców i dziwnych sojuszników.

Na pewno jednak nigdy nie poprę polityka ze zwielokrotnionym zezem. Bo pamiętam jeszcze rok 1993 i pociągi wywożące wojska rosyjskie z Polski, którą okupowały od roku 1700. Z małą przerwą na lata 1918–1939/45. A z opowieści rodziców pamiętam także kulturalne niemieckie wojska, traktujące nas jak podludzi i pouczające, że powinniśmy pracować. Bo przecież praca czyni nas wolnymi.

Zatem mój kulturalny apel do wszystkich, którzy mają krótką pamięć bądź nie znają historii: odejdźcie ode mnie bardzo szybko, proszę J Gdyby ktoś był trochę mniej kulturalny, to niech to sobie przetłumaczy na jedno treściwe słówko: W-Y-P-…-D-A-L-A-Ć !

Jan A. Kowalski

Moje amerykańskie marzenie. Rzecz będzie o naszych i amerykańskich interesach/ Jan A. Kowalski, „Kurier WNET” nr 57/2019

To skandal większy niż Amber Gold, że przez 30 lat Polska nie rozwiązała problemu zadośćuczynienia/zwrotu mienia wywłaszczonym przez komunistów polskim właścicielom; także tym pochodzenia żydowskiego.

Jan A. Kowalski

Moje amerykańskie marzenie

Przedstawię je wbrew niemałej liczbie malkontentów, zwłaszcza w kontekście słynnej Ustawy 447 i jednak blamażu naszej dyplomacji na zakończenie warszawskiej Konferencji Bliskowschodniej. Uprzedzam też: jestem zdecydowanym orędownikiem współpracy ze Stanami Zjednoczonymi. I wcale nie chodzi o robienie Amerykanom „łaski” (wypowiadamy na sposób przedwojenny, jak Radek Sikorski, tak między l a ł). Rzecz będzie tylko i wyłącznie o naszych interesach. I o interesach amerykańskich również.

Pierwsza zaleta USA to odległość. Nie graniczymy ze Stanami, jak z Niemcami lub Rosją.

I w interesie amerykańskim w żadnej mierze nie leży zrobienie z Polski swojego 51. stanu, a nawet terytorium zależnego. Po negatywnym doświadczeniu z Portoryko, które ani nie chce stać się 51. stanem – bo przyjęłoby wspólne obowiązki – ani państwem niepodległym – bo straciłoby amerykańskie przywileje, Amerykanie bardzo sceptycznie myślą o powiększaniu swojego terytorium. Amerykanie też nie chcą nikomu robić „łaski”.

Druga zaleta USA – to status militarnego Imperium Wolności. Najsilniejsze państwo świata dla zapewnienia swojej światowej dominacji nawiązuje współpracę ze słabszymi państwami. A zwłaszcza z państwami o strategicznym dla Imperium położeniu na kuli ziemskiej. Za współpracę przy utrzymaniu Pax Americana oferuje pomoc militarną i zapewnia bezpieczeństwo terytorialne współpracującego państwa. Oczywiście nie rozwiąże żadnego wewnętrznego problemu danego państwa. W odróżnieniu od Niemiec, Rosji lub Unii Europejskiej. Zatem jeżeli chcemy być niepodległym państwem wolnych obywateli, wybór ścisłej współpracy z USA powinien być naszym priorytetem.

Niestety z drugiej zalety amerykańskiej wynika też pewna niedogodność. To obywatele amerykańscy (a nie my) wybierają swojego prezydenta. W dodatku dysponuje on dużą samodzielną władzą kreowania polityki. Dlatego amerykańska polityka podlega ustawicznym modyfikacjom. Półtora roku temu amerykański prezydent Donald Trump docenił nasze bohaterstwo i umiłowanie wolności w swoim przemówieniu w Warszawie. Od tego momentu stało się jasne, że Amerykanie chcą z nas zrobić swojego sojusznika w naszej części świata. I w oparciu o nas stworzyć sojusz Trójmorza. Po to, żeby szachować Niemcy i Rosję i żeby utrzymać swoją dominację nad światem.

Warszawska gwarancja bezpieczeństwa wygłoszona przez Donalda Trumpa spadła nam jak manna z nieba, w czasie ustawicznych brukselskich gróźb. Powinniśmy ją szybko pozbierać, żeby nie zamieniła się we wstrętne robaki.

Żeby tak się nie stało, nie możemy obrażać się na Marka Pompeo w wyimaginowanym poczuciu doznanej krzywdy. Bo przecież to skandal większy niż Amber Gold, że przez 30 lat Polska nie rozwiązała problemu zadośćuczynienia/zwrotu mienia wywłaszczonym przez komunistów polskim właścicielom; tym pochodzenia żydowskiego również. Bo przecież to skandal, że na wszystko znajdują się pieniądze (od kiedy władzę zdobył Obóz Dobrej Zmiany), ale na odszkodowania nie. Nie dziwi anty-reprywatyzacyjna rozgrywka Obozu Okrągłego Stołu, bo dzięki niej byli komuniści uwłaszczyli się na majątku narodowym, nie oddając niczego byłym właścicielom (z wyłączeniem mienia kościelnego; trochę skandal). To dzięki niej Henryk Stokłosa, właściciel 10 000 hektarów, przebił o 4000 hektarów największego posiadacza ziemskiego II Rzeczypospolitej, księcia Sapiehę.

Tak, brak przyjęcia ustawy reprywatyzacyjnej za czasów Obozu Dobrej Zmiany to powód do wstydu, którego nie sposób wytłumaczyć nawet socjalistycznymi ciągotkami Prawa i Sprawiedliwości. Bo zostaliśmy chyba ostatnim państwem byłego komunistycznego Obozu (poza Bułgarią?), który nie zadośćuczynił byłym właścicielom.

Co oczywiście nie oznacza, że mamy cokolwiek oddawać obywatelom innych państw, a tym bardziej wypasionym holokaustowym przedsiębiorstwom. Niemniej nie krzyczmy w amoku, jeżeli ktoś przypomina prawdę oczywistą, jak Mark Pompeo.

Tym, co powinniśmy zrobić dla naszego narodu, jest wykorzystanie tej amerykańskiej zmiany polityki w odniesieniu do Europy. Zmiany, oby nie chwilowo, tak korzystnej dla naszego państwa. Wykorzystać to możemy w sposób dwojaki, a w zasadzie jeden. Bo państwo, pomimo różnorakich sfer swojego funkcjonowania, jest spójną całością i nie da się zmienić jednego bez zmiany wszystkiego.

Po pierwsze, musimy zreformować polską armię. Ale nie w taki harcersko-biurokratyczny sposób, jak zaczął to robić Antoni Macierewicz z pomocą Bartka Misiewicza, a kontynuuje minister Błaszczak. W dzisiejszych czasach wojnę można prowadzić bez jej wypowiadania, co widzimy na Ukrainie. Można również, dysponując przewagą technologiczną, punktowo, precyzyjnie zniszczyć centra dowodzenia przeciwnika. O cyberprzestrzeni nie wspominając. A potem po prostu zająć dane terytorium, pozbawione dowodzenia i koordynacji obrony. Dlatego Polska, mając takie a nie inne położenie geograficzne i będąc technologicznie/militarnie słabsza od swoich sąsiadów, musi kompletnie zrewidować swoją doktrynę obronną. Amerykańskie wsparcie militarne i obecność amerykańskiego wojska wykorzystać do odbudowy powszechnej, obywatelskiej armii.

Wojskami obrony terytorialnej w obecnym kształcie nie zwiększymy naszego bezpieczeństwa. Musimy wzorem I Rzeczypospolitej, wzorem wykorzystanym we współczesnej Szwajcarii, z każdego sprawnego obywatela uczynić potencjalnego obrońcę ojczyzny. Prawie 50% obywateli (wszyscy mężczyźni) Szwajcarii posiada broń, którą umie się posługiwać po ukończonym obowiązkowym przeszkoleniu wojskowym. I taki system musimy zastosować w Polsce.

Sprawna i rzeczywista obrona terytorialna to uzbrojeni mieszkańcy danej wsi, gminy, doliny. Znający doskonale teren i nie potrzebujący specjalnych rozkazów wyższego dowództwa. Niech tylko wejdą zielone ludziki z jakiejkolwiek armii świata i spróbują przeżyć dłużej niż tydzień. Oczywiście taką ochotniczą armią nie da się podbić jakiegokolwiek państwa, nawet sąsiedzkiego. Ale chyba nie zamierzamy nikogo podbijać?

Po drugie, musimy zreformować polskie państwo. Państwo czyli struktury organizacyjne polskiego narodu. Odrzucić ze wstrętem tego potworka zmajstrowanego przy Okrągłym Stole, który hamuje rozwój polskiego narodu. Musimy wyeliminować wszystkie obecne patologie. Strukturalne patologie, które opanowały nasze życie społeczne w każdym jego przejawie. Bo gdzie nie poskrobać, to patologia. Niezależnie czy to szkoła, szpital czy armia. I zbudować silne państwo, tworzone i zarządzane przez wolnych obywateli – V Rzeczpospolitą, o której pięknie rozpisuję się od długiego czasu. Tylko takie państwo zapewni nam rozwój. Zachęci do powrotu miliony Polaków z zagranicy. Pozwoli nam wszystkim się bogacić, cieszyć wolnością dzieci bożych… a w razie czego obronić. Tylko taka, obywatelska organizacja naszego życia zbiorowego pozwoli nam przetrwać w bezwzględnym globalnym świecie sprzecznych interesów. Dokonajmy tego szybko, póki mamy amerykańskie poparcie.

Takie mam amerykańskie marzenie. Piękne, prawda?

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Moje amerykańskie marzenie” znajduje się na s. 4 marcowego „Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Moje amerykańskie marzenie” na s. 4 marcowego „Kuriera WNET”, nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego