Były radny Bogusław Owoc: Bez opcji zerowej, bez rozliczenia każdego sędziego wymiar sprawiedliwości się nie zmieni

Dzień 50. z 80 / Olsztyn / Poranek WNET – W Radiu WNET kolejny głos na temat wymiaru sprawiedliwości, przypomnienie o konieczności zmiany prawa wyborczego oraz zaproszenie na festiwal filmowy „Okno”.

W drugiej części Poranka WNET w Olsztynie Aleksander Wierzejski rozmawiał z Wiolettą Machniewską z tutejszego Klubu Gazety Polskiej oraz Bogusławem Owocem, który w latach 90. byłym radnym Olsztyna i wicewojewodą olsztyńskim.

Bogusław Owoc powiedział, że nie miała miejsca żadna reprywatyzacja, ale zwykłe złodziejstwo. W związku z tym, że jego zdaniem wymiar sprawiedliwości gwarantuje złodziejstwo, między innymi przez instytucję przedawnienia, nie ma sensu działalność, jaką uprawiał do końca lat 90., czyli na przykład działalność radnego.

Wymiar sprawiedliwości Bogusław Owoc poznał „dogłębnie, bo na sobie”. Jest to, uważa, „najlepsza szkoła”. Na podstawie swoich doświadczeń twierdzi, że bez zmian w wymiarze sprawiedliwości wszelka inicjatywa do niczego nie prowadzi.

Co zatem trzeba zmienić, żeby było dobrze – ludzi, system, procedury? Aktualną dyskusję na ten temat Bogusław Owoc porównuje do stawiania diagnozy pacjentowi bez zbadania go. Uważa, że systemu wymiaru sprawiedliwości nie należy zmieniać, a stworzyć nowy.

Gość Poranka sądzi, że pozytywnym efektem ostatnio podjętej próby reformy wymiaru sprawiedliwości było to, że ludzie wymiaru sprawiedliwości poczuli się zagrożeni. Forsowane zmiany jednak nie były zmianami systemowymi. Ustawy były kolejną grubą kreską, ponieważ nie wprowadzały ani rozliczenia tego, co było dotychczas, ani weryfikacji sędziów, takiej, jaką choćby uczyniono, „chociaż pozornie”, ze Służbą Bezpieczeństwa w 1990 roku. Wszelkie reformy są według niego ułudą. Bez opcji zerowej, bez rozliczenia każdego sędziego wymiar sprawiedliwości się nie zmieni.

Bogusław Owoc jesienią zamierza przedstawić projekt „opcji zerowej” w sądownictwie. Pokaże, jak to można zrobić. Sprawa „dyżurnego” sędziego Milewskiego jest w jego opinii „lajtowa” – sędziowie to struktura przestępcza.

Wioletta Machniewska działała w Ruchu Kontroli Wyborów. Ruch ten zaproponował projekt zmiany prawa wyborczego. Sprawa obecnie stoi jednak w miejscu. Cały czas obowiązują – jak mówi – przepisy umożliwiające fałszowanie wyborów. Jej zdaniem czas najwyższy zmienić przepisy kodeksu wyborczego.

Wioletta Machniewska opowiadała także o działalności Klubu Gazety Polskiej w Olsztynie i o Festiwalu Filmu Niezależnego „Okno”.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy w dzisiejszym Poranku WNET.

JS

Reforma polskiego wymiaru sprawiedliwości. Dzisiaj wchodzi w życie nowela Prawa o ustroju sądów powszechnych

Nowela prawa o ustroju sądów powszechnych to kolejny krok w reformie wymiaru sprawiedliwości służący m.in. obiektywizacji rozpatrywanych spraw i uniezależnieniu sędziów od nacisków przełożonych .

Projekt noweli posłowie PiS złożyli w kwietniu. Pierwsze czytanie odbyło się 25 maja, a drugie – 8 czerwca. Miały one burzliwy przebieg, tak jak i prace w komisji. Ostateczne głosowania były dwa razy zdejmowane z porządku obrad Izby. Sejm uchwalił nowelę 12 lipca. Zagłosowało za nią 229 posłów, a 3 było przeciw. Opozycja, mimo obecności na sali plenarnej, nie głosowała. 15 lipca Senat przyjął regulację bez poprawek.

Prezydent podpisał nowelę 24 lipca. Równocześnie zawetował dwa inne akty dotyczące sądownictwa – nową ustawę o Sądzie Najwyższym oraz nowelizację ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Zapowiedział, że w ciągu dwóch miesięcy zostaną przygotowane projekty ustaw o SN i KRS.

Spór z Komisją Europejską

Podpisanie Ustawy o sądach powszechnych uzasadnia uruchomienie procedury o naruszenie unijnych przepisów – oświadczył 26 lipca wiceszef KE Frans Timmermans. KE wezwała już Polskę do „usunięcia uchybienia”. Polska ma miesiąc na odpowiedź.

Główne zastrzeżenie KE dotyczy dyskryminacji ze względu na płeć. Chodzi o to, że nowela wprowadza odmienny wiek wcześniejszego przejścia na sędziowską emeryturę dla kobiet (60 lat) i mężczyzn (65 lat). KE ma też zastrzeżenia wobec uprawnienia ministra sprawiedliwości do odwoływania i powoływania prezesów sądów oraz prawa przedłużania przezeń służby sędziom, którzy osiągnęli wiek emerytalny. Według KE, podważy to niezależność polskich sądów.

Sprawy wymiaru sprawiedliwości mieszczą się w zakresie wewnętrznych uprawnień państwa – komentował stanowisko KE minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. „W tym zakresie będziemy z naszej kompetencji, naszego demokratycznego mandatu korzystać, nie ulegając jakiejkolwiek presji, naciskom, pogróżkom, czy groźbom” – dodał. Jak mówił zaś wiceszef MSZ Konrad Szymański, stanowisko KE jest nieuzasadnione, bo Ustawa o sądach powszechnych dostosowuje wiek stanu spoczynku sędziów do powszechnego wieku emerytalnego w Polsce, a prezesi sądów odgrywają rolę przede wszystkim administracyjną.

Nowela wchodzi w życie w sobotę z jednym wyjątkiem. 1 października 2017 r. wejdą w życie zapisy o tym, że sędzia przechodzi w stan spoczynku z dniem ukończenia 60. roku życia w przypadku kobiety i 65. roku – mężczyzny, chyba że oświadczy ministrowi wolę dalszego pełnienia służby i przedstawi zaświadczenie, że zdrowie mu na to pozwala. W razie zgody ministra sędzia mógłby pełnić urząd nie dłużej niż do 70. roku życia. Według KE, brak określenia ram czasowych na decyzję ministra daje mu „możliwość wywierania wpływu na sędziów przez cały czas pozostały do wygaśnięcia ich mandatu”.

Prezesi sądów powszechnych

Nowelizacja odstępuje od modelu powoływania prezesów sądów apelacyjnych i okręgowych przez ministra sprawiedliwości po uzyskaniu opinii zgromadzeń ogólnych sądów. Zakłada też – „dla wzmocnienia nadzoru zewnętrznego sprawowanego przez ministra” – odstąpienie od zasady powoływania prezesów sądów rejonowych przez prezesów sądów apelacyjnych z zastosowaniem procedury opiniowania kandydata – na rzecz powołania go przez ministra.

Resort uzasadniał, że „środowisko sędziowskie niejednokrotnie kierowało się sympatiami koleżeńskimi w opiniowaniu kandydatów na prezesów i wiceprezesów sądów, a względy merytoryczne i kompetencje nie miały znaczenia”. „W wielu sądach – o czym mówią sami sędziowie – doprowadziło to do stworzenia bizantyjskich systemów powiązań i folwarków prezesów, którzy sami, według własnych pozamerytorycznych opinii, decydowali o podziale funkcji czy awansów. Zmiana uniezależnia sędziów od takiego systemu i wprowadza zasadę, że decydujące będą kompetencje kandydata, a nie układy czy szczebel sądu, w którym orzeka” – dodano. Według MS, zmiany mają umożliwiać „szybkie działanie i zapobiegać bulwersującym społecznie sytuacjom, gdy prestiżowe funkcje pełnią osoby, które utraciły zaufanie, jak w przypadku afery związanej z podejrzeniem wyłudzenia co najmniej 10 mln zł z Sądu Apelacyjnego w Krakowie”.

Dotychczas prezesi sądów apelacyjnych i okręgowych mogli być odwołani przez ministra w przypadku: rażącego niewywiązywania się z obowiązków służbowych oraz gdy dalsze pełnienie funkcji nie da się pogodzić z dobrem wymiaru sprawiedliwości. Nowela wprowadza możliwość odwołania również w sytuacji „rażącego lub uporczywego niewywiązywania się z obowiązków służbowych” oraz szczególnie niskiej efektywności działań w zakresie pełnionego nadzoru administracyjnego lub organizacji pracy w sądzie lub sądach niższych.

Przy procedurze odwoływania prezesów opinia Krajowej Rady Sądownictwa byłaby wiążąca – jeśli byłaby podjęta większością 2/3 głosów.

Z kolei przepis przejściowy przewiduje, że prezesi i wiceprezesi sądów „mogą zostać odwołani przez ministra sprawiedliwości, w okresie nie dłuższym niż 6 miesięcy od dnia wejścia w życie niniejszej ustawy” – bez zachowania wymogów określonych w tych przepisach. Przez pół roku będzie też możliwość dokonania przez prezesów „przeglądu stanowisk funkcyjnych” w sądach, czyli m.in. przewodniczących wydziałów.

Zdaniem opozycji, doprowadzi to do usunięcia doświadczonych prezesów i spowolnienia prac sądów. „To będzie czystka” – oceniali podczas prac legislacyjnych posłowie PO i N. To, że jest potencjalnie kilkuset prezesów do zmiany, to nie znaczy, że wszyscy będą odwołani – zapewniał wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak.

Losowe i równe przydzielanie spraw

Według noweli, sprawy mają być przydzielane sędziom losowo, w ramach poszczególnych kategorii. Jak mówił Piebiak, „obywatel zyskuje gwarancję, że nikt nie wskaże palcem sędziego, który osądzi jego sprawę”. „Budujemy barierę – prezesi odpowiadają za administracje, a sędziowie za orzekanie” – dodał.

Przydział spraw sędziom ma być równy. Nowelizacja – jak podkreślało MS – zapewnia „równe i sprawiedliwe obciążenie pracą sędziów oraz zagwarantowanie bezstronności stronom postępowań”. „Specjalny elektroniczny system wzorowany na niemieckim zważy gatunkowo poszczególne sprawy i doprowadzi do sytuacji, że żaden z sędziów w Polsce nie będzie miał większego zakresu obowiązków niż jego kolega z wydziału czy sądu” – wskazał resort.

W razie przydzielenia sprawy wymagającej „nadzwyczajnego nakładu pracy”, sędzia-sprawozdawca będzie mógł wystąpić do prezesa sądu o wstrzymaniu mu na określony czas przydziału kolejnych spraw. Od decyzji prezesa przysługiwałoby odwołanie do kolegium sądu aby – jak podkreślało PiS – uniknąć „ewentualnych arbitralnych decyzji”.

Przeniesienie sędziego do innego wydziału wymagałoby jego zgody, poza sytuacjami, gdy następuje ono m.in. do wydziału, w którym rozpoznaje się sprawy z tego samego zakresu lub gdy żaden inny sędzia wydziału nie zgodził się na przeniesienie (wtedy bierze się pod uwagę staż pracy sędziów w wydziale).

Wprowadzono zasadę niezmienności składu orzekającego. „Raz wylosowany skład sądu nie powinien ulegać zmianie do zakończenia sprawy. Dziś w wielu sądach nowemu sędziemu w wydziale przydziela się sprawy już rozpoczęte przez innych sędziów, ze szkodą dla sprawności postępowania” – podkreślało MS.

Według Piebiaka, dzięki noweli „będzie więcej sędziów na linii”, bo ograniczone zostaną wizytacje planowe, zlikwidowane oceny okresowe i „zbędna biurokracja sądowa”. Wiceminister oceniał, że „obywatele zyskają też to, iż sędzia, który awansuje, albo przeniesie się do innej miejscowości będzie miał obowiązek sprawę dokończyć i nie zostawi sprawy rozgrzebanej”.

Sędzia sądu Apelacyjnego  

Zgodnie z nowelą, sędzią sądu apelacyjnego będzie mógł zostać sędzia sądu rejonowego lub prokurator – pod warunkiem 10 lat stażu pracy. Zapis ten krytykowała opozycja. Ministerstwo Sprawiedliwości replikowało, że już wcześniej sędzia rejonowy lub prokurator mogli trafiać do Sądu Najwyższego – co nie wywołuje kontrowersji.

Nowela wprowadza również jawność oświadczeń majątkowych sędziów za 2016 r., złożonych do 5 stycznia br., które na razie nie podlegały ujawnieniu. Jawne są już oświadczenia złożone po tej dacie. Ponadto rozszerzono zakres oświadczeń majątkowych sędziów. Obowiązkiem złożenia takich oświadczeń objęto także dyrektorów sądów.

Nadzwyczajne uprawnienia ministra sprawiedliwości

Nowe przepisy umożliwiają ministrowi sprawiedliwości wydanie decyzji o przyznaniu Skarbowi Państwa uprawnień wynikających z autorskich praw majątkowych do programu komputerowego obsługującego systemy informatyczne wymiaru sprawiedliwości. Będzie to możliwe w sytuacji zagrożenia dla „sprawności działania czy ciągłości funkcjonowania programu komputerowego albo systemu teleinformatycznego lub jeżeli zapewnienia ich sprawności czy ciągłości wymaga ważny interes państwa lub dobro wymiaru sprawiedliwości, a porozumienie z osobą, której przysługują prawa do programu, napotyka przeszkody”. Wysokość wynagrodzenia dla autora przejętych praw minister określi po zasięgnięciu opinii biegłego.

Nowością jest instytucja urlopu rehabilitacyjnego sędziego. Nowela wprowadza także możliwość delegowania sędziego do Kancelarii Prezydenta RP czy MSZ. W okręgach sądowych powołani będą koordynatorzy do współpracy międzynarodowej, prawa europejskiego i praw człowieka w sprawach cywilnych oraz karnych.

Zdaniem opozycji – która wnosiła o odrzucenie projektu – „wywraca to konstytucyjny porządek, oparty na klasycznym trójpodziale władzy”, bo daje za duże uprawnienia ministrowi sprawiedliwości. Zmiany uniezależniają sędziów od nacisków przełożonych, przywracając bezstronność i prawdziwą niezawisłość – podkreślał resort sprawiedliwości.

PAP/MoRo

Telewizja ZDF pyta ministra Ziobrę, czemu Unia Europejska krytykuję Polskę, a nie Niemcy. Czy to dowcip tygodnia?

Dzień 44. z 80 / Nowy Sącz / Poranek WNET – W korespondencji Jana Bogatki z Niemiec o wywiadzie ministra sprawiedliwości w niemieckiej telewizji oraz o reakcji Niemiec na kwestię reparacji wojennych.

– Dlaczego Unia Europejska krytykuje Polskę, a nie Niemcy? – spytał redaktor telewizji ZDF ministra Zbigniewa Ziobrę podczas przeprowadzanego z nim wczoraj wywiadu. Jan Bogatko przyznaje, że to bardzo dobre pytanie, ale czy dobrze jest zaadresowane?

Minister Ziobro „bił się dobrze”. Był w sposób elegancki atakowany od samego początku rozmowy. Starał się wyjaśnić niemieckim widzom, że reformy, które chce przeprowadzić, nie idą tak daleko, jak niemieckie przepisy, według których państwo ma znacznie większy wpływ na nominowanie sędziów wszystkich sądów, niż on proponuje w Polsce. Gdyby sprawa nie była tak poważna, zadane Ziobrze tytułowe pytanie, czemu Unia Europejska krytykuje Polskę, a nie Niemcy, mogłoby być, według Jana Bogatki, dowcipem tygodnia.

Z reformą wymiaru sprawiedliwości i „likwidacją” Puszczy Białowieskiej walczą też inne media. Mówią, że polska opozycja jest nimi bardzo zaniepokojona, a tą opozycją okazuje się być głównie Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej. [related id=34086]

Teraz PiS – według niemieckich mediów – zamierza wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej i to wbrew społeczeństwu, które murem stoi za Unią, gdyż dzięki niej może wyjeżdżać za granicę. Wprawdzie polski rząd nie wypowiedział się, że jest za wyjściem Polski z UE, ale… ciągle krytykuje rzekomą biurokrację unijną. Tymczasem nawet w lewicowej niemieckiej prasie każdego miesiąca można znaleźć tysiące żartów z unijnej biurokracji. Tym, co ma świadczyć o zamiarze opuszczenia przez Polskę Unii, jest też krytykowanie rzekomej – według prasy niemieckiej – ingerencji Komisji Europejskiej w sprawy wewnętrzne państw członkowskich. – Jak pogodzić ten zarzut z jednoczesnym nawoływaniem, żeby Unia wywierała presję na Polskę w sprawie reform sądownictwa i Puszczy Białowieskiej? – pyta retorycznie Jan Bogatko.

Na temat żądania wypłacenia Polsce reparacji wojennych przez Niemcy media niemieckie nie mówią wiele, gdyż nie chcą wywoływać dyskusji na ten temat. Sucho jedynie stwierdzają, że sprawa została już załatwiona, bo Polska zrzekła się odszkodowania, i że nawet polska opozycja jest przeciwna występowaniu o odszkodowania wojenne, gdyż tym sposobem – zdaniem Grzegorza Schetyny – Polska znów rozpoczęłaby wojnę z Niemcami. – Znowu, czyli atakiem na radiostację w Gliwicach? – pyta Jan Bogatko na koniec swojej relacji.

Zapraszamy do wysłuchania całej relacji z Niemiec w części trzeciej Poranka WNET.

JS

W sporze o nową ustawę nie chodzi tylko o to, że dotychczasowi sędziowie Sądu Najwyższego przechodzą w stan spoczynku

Co by szkodziło większości parlamentarnej, w ogniu krytyki mediów i opozycji, wyjaśnić, czemu Sąd Najwyższy staje się „de facto zupełnie nowym sądem, tak w charakterze ustrojowym, jak funkcjonalnym”?

Jakub Słoniowski

Działalność Sądu Najwyższego jest bardzo ważna dla całego wymiaru sprawiedliwości, z wyłączeniem kontroli legalności działalności organów administracji publicznej, bo tym zajmują się – jak wspomniałem – sądy administracyjne z NSA na czele.

Co zatem leży w tym zakresie? Sprawy, z którymi spotyka się lub może spotkać każdy Polak. Sprawy życia codziennego lub związane z działalnością gospodarczą, najczęściej cywilnoprawne, a więc o zapłatę rachunku czy faktury, o odszkodowanie, sprawy pracownicze, a także inne, jak sprawy spadkowe, rozwody itp. Co oprócz tego? Sprawy karne, czyli sprawy o przestępstwa i o wykroczenia. Zarówno bardzo poważne, np. o morderstwa, korupcję, jak i błahe, o wykroczenia, np. drogowe, jeśli nie przyjmie się mandatu. (…)

Rozstrzygnięcia Sądu Najwyższego nie mają mocy precedensowej w takim sensie, jaki znamy z USA albo systemu prawnego Unii Europejskiej. Jednakże ich wpływ na to, jak wyrokują sądy powszechne, od sądów rejonowych wzwyż, jest tak duży, że nieco upraszczając, mówi się, że w Polsce mamy do czynienia z precedensami nie de iure, ale de facto. (…)

Dlaczego o tym piszę? Otóż dlatego, że ustawa dotycząca Sądu Najwyższego, która ogniskuje uwagę opinii publicznej i wzbudza liczne protesty, nie jest ustawą wyłącznie zmieniającą przepisy w tym zakresie, o którym mówią media.

Ustawa ta nie dotyczy więc jedynie tego, że dotychczasowi sędziowie SN przechodzą w stan spoczynku (art. 87), a pozostają ci, których wskaże Prezydent (lub – jak było w pierwszym projekcie zgłoszonym do laski marszałkowskiej – Minister Sprawiedliwości), ale – przynajmniej według deklarowanych intencji popierających ją parlamentarzystów koalicji rządzącej – nadaje Sądowi Najwyższemu nowy ustrój. (…)

Nie zamierzam teraz wchodzić w spór co do słuszności i zgodności z konstytucją przeniesienia w stan spoczynku sędziów SN i innych kwestii z tym związanych (np. tego, kto ma decydować o tym, którzy spośród nich pozostaną). Nie chcę też prezentować samego ustroju Sądu Najwyższego proponowanego przez nową ustawę.

Pragnę natomiast zwrócić uwagę na to, że (1) albo uzasadnienie ustawy w tym aspekcie jest prawdziwe w tym sensie, że rzeczywiście następuje bardzo istotna zmiana i „Sąd Najwyższy stanie się de facto zupełnie nowym sądem, tak w charakterze ustrojowym, jak funkcjonalnym”, (2) albo też tak naprawdę uchwalenie całej ustawy jest jedynie pretekstem do dokonania zmian personalnych w Sądzie Najwyższym, a rozwiązania, które ustawa zawiera, w istocie niewiele zmieniają w działaniu tego sądu (np. nadane zostają nowe nazwy izbom SN i dodana nowa – dyscyplinarna). (…)

Ustawa o Sądzie Najwyższym została przyjęta przez parlament. Prezydent skorzystał jednak z prawa weta i zapowiedział, że przygotuje nowy projekt. Bez względu na to, czy sędziowie SN zostaną przeniesieni w stan spoczynku, i na to, kto będzie decydować o tym, którzy z nich pozostaną w stanie czynnym, wprowadzone zostaną nowe rozwiązania dotyczące organizacji Sądu Najwyższego. Jeśli będą obowiązywać przez dłuższy czas, będą znacząco wpływać na sprawy, którymi na co dzień zajmują się sądy, a więc sprawy zwykłych obywateli. Za jakiś czas być może nie będziemy pamiętać o sporze o zasadność zmian personalnych w Sądzie Najwyższym, a sądy, w sprawach zupełnie niemedialnych, będą nadal będą musiały zmagać się z wątpliwej jakości przepisami. Na to nawet stuprocentowa wymiana kadry sędziowskiej nie wpłynie. (…)

Przepisy często są nieprzemyślane, niespójne, źle zredagowane, nieprzeanalizowane pod kątem tego, czy są w ogóle potrzebne. W efekcie sędziowie, wyrokując, muszą w drodze wykładni odnajdywać w nich jakiś sens, często daleko wychodząc poza ich językowe brzmienie. Obywatel „podsądny” nie może potem zrozumieć, dlaczego przegrał sprawę. Nie może też zrozumieć zawartych w uzasadnieniu wyroku litanii cytatów z orzecznictwa Sądu Najwyższego lub ciągu ich sygnatur.

Oczywiście nie jest to jedyny problem wymiaru sprawiedliwości ani też wytłumaczenie wszystkich rozstrzygnięć sądowych, nieraz słusznie bulwersujących opinię publiczną, lub nielicujących z powagą urzędu wskazywanych przez media zachowań pewnych sędziów. Podam więc teraz jeszcze inne przyczyny, za które już raczej można winić samych sędziów (choć same przepisy też mają w tym udział).

Cały artykuł Jakuba Słoniowskiego pt. „Na marginesie sporu o nową ustawę o Sądzie Najwyższym” znajduje się na s. 1 i 13 sierpniowego „Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jakuba Słoniowskiego pt. „Na marginesie sporu o nową ustawę o Sądzie Najwyższym” na ss. 1 i 13 sierpniowego „Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl

 

Niemiecka prasa boi się, że Donald Tusk nie wróci do Polski i dlatego namaszcza Borysa Budkę i Kamilę Gasiuk-Pihowicz?

Dzień 37. z 80 / Sejny / Poranek WNET – W cotygodniowej korespondencji z Niemiec Jan Bogatko o sytuacji politycznej w Polsce widzianej tym razem oczami dziennikarza „Die Welt”.

W dzienniku „Die Welt” ukazał się artykuł Gerhada Gnaucka na temat tego, co aktualnie dzieje się w Polsce. Już nie „totalna”, a „zjednoczona opozycja” będzie protestować przeciwko reformie wymiaru sprawiedliwości, która dzieli Polaków. Połączyć ich może Donald Tusk, który dzisiaj przyjeżdża do Warszawy zeznawać na temat tego, co się wydarzyło po katastrofie smoleńskiej z jej ofiarami.

Sytuacja jest cały czas trudna, pomimo że dwie ustawy z trzech o wymiarze sprawiedliwości nie zostały podpisane przez prezydenta Andrzeja Dudę. Podpisana została trzecia. „Jak on mógł to podpisać!” W związku z tym Bruksela rozpoczęła postępowanie przeciwko Polsce. Za tym stoi Donald Tusk, jak go określił Jan Bogatko: niemiecki polityk, dawniej polityk polski.

Według „Die Welt” Donald Tusk ma potencjał, aby stać się mężem opatrznościowym Polaków. Czas jego rządów był okresem wspaniałej modernizacji kraju, solidnej polityki gospodarczej pomimo kryzysu na świecie. Rząd PO upadł jedynie dlatego, że była „jakaś” afera podsłuchowa, która nosi wyraźnie ślady rosyjskie. [related id=33271]

Mamy więc nową teorię spiskową – Rosja nie ma nic wspólnego z katastrofą smoleńską, ale z aferą podsłuchową, która ma „wyraźny podpis cyrylicą”, jak zażartował Jan Bogatko. Takie rzeczy wypisuje dziennikarz „Die Welt”, który „zna się na wszystkim”. Afera podsłuchowa miała według niego zdestabilizować Polskę przez odsuniecie od władzy „postępowej, wspaniałej, lubianej przez wszystkich” Platformy Obywatelskiej.

Dalej czytamy w „Die Welt”, że zwolennicy PO chcą, żeby Donald Tusk wrócił do Polski i odsunął od władzy autorytarnie rządzący PiS.

Dziennik tłumaczy też sprawę, w której były premier ma dzisiaj zeznawać. Otóż nie można było otwierać trumien zaraz po katastrofie, bo wywołałoby to rewolucję.

Czy Tusk w ogóle chce stanąć na ringu? – pyta z niepokojem dziennikarz „Die Welt”. Jedno jest jego zdaniem pewne – wielu Polaków, którzy teraz wychodzą na ulice, nie przepada za aktualnymi liderami PO i Nowoczesnej (Grzegorzem Schetyną i Ryszardem Petru), dlatego największe oklaski otrzymuje Borys Budka i Kamila Gasiuk-Pihowicz.

Zapraszamy do słuchania Poranka WNET z Sejn. Korespondencja Jana Bogatki w części trzeciej.

JS

 

 

Poseł Jacek Żalek: W sprawie weta prezydenta największą rolę odegrały ambicje i plany jego doradców

Dzień 36. z 80 / Augustów / Poranek WNET – W rozmowie z posłem PiS o tym, co zdecydowało, jego zdaniem, o wecie prezydenta, oraz o tym, jak może ono wpłynąć na wynik przyszłych wyborów prezydenckich.

Poseł Jacek Żalek uważa, że tym, czym dzisiaj żyją Polacy, nie jest zawetowanie przez prezydenta ustaw o Sądzie Najwyższym i o Krajowej Radzie Sądownictwa, ale poczucie satysfakcji i dumy ze zjednoczenia przy świętowaniu rocznicy powstania warszawskiego, czyli czasu, kiedy Polacy razem walczyli o wolność.

Jeśli chodzi o sprawę weta prezydenta, to poseł sądzi, że największą rolę odegrały w niej ambicje i plany doradców, a nie przekonanie o tym, że można coś zrobić lepiej. Weto oznacza zmianę strategii polegającą na tym, że prezydent wyjdzie na pierwszą linię frontu sporu politycznego. Nie jest to dobry pomysł, gdyż wybory prezydenckie mają charakter plebiscytowy. O zwycięstwie w nich decydują przede wszystkim głosy wyborców, którzy nie interesują się polityką.

Głosy ogółu wyborców poseł dzieli na trzy grupy: jedna trzecia to wyborcy obozu Okrągłego Stołu, jedna trzecia – obozu patriotycznego, pozostała cześć to ludzie bierni, których do oddania głosu przekonują raczej gesty i symbole. To o tę ostatnią grupę głównie zabiega się w wyborach prezydenckich. Aby być w tym skutecznym, trzeba stać raczej z boku politycznej walki. [related id=33090]

Same reformy wymiaru sprawiedliwości muszą być przeprowadzone, gdyż jest to ostatnia instytucja, która nie była reformowana od 1944 roku. Coraz częściej mówią o tym nawet przedstawiciele opozycji. Reformy te powinny być głębokie, więc muszą spotkać się z oporem zwłaszcza tej części środowiska sędziowskiego, która piastuje najważniejsze stanowiska w sądach i w Krajowej Radzie Sądownictwa. To oni tworzą koterię, która sprzeciwia się zmianom w sądownictwie. Jest to według posła skutek między innymi tego, że po wojnie do wymiaru sprawiedliwości trafiali ludzie po kilkumiesięcznych kursach, często niemal analfabeci.

Poseł zauważa jednak dobry efekt dyskusji o wymiarze sprawiedliwości. Wobec sędziów zaczyna się wyciągać konsekwencje dyscyplinarne. Okazuje się, że za czyny urągające powadze i godności stanowiska sędziego, jak kradzież 50 zł, można zostać ukaranym.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy z Jackiem Żalkiem w drugiej części Poranka WNET.

JS

 

 

 

Poseł Dariusz Piontkowski: Opadły już emocje po zapowiedzi weta, spokojnie czekamy na propozycje prezydenta

Dzień 34. z 80 / Supraśl / Poranek WNET – O emocjach w obozie PiS po podwójnym wecie oraz o odpowiedzialności, jaką wziął na siebie prezydent, zapowiadając przygotowanie nowych projektów ustaw.

W rozmowie prowadzonej w przez Wojciecha Jankowskiego w Poranku WNET w Supraślu podlaski poseł PiS Dariusz Piontkowski skomentował sytuację w partii Prawo i Sprawiedliwość i pośród jej wyborców, powstałą po zawetowaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę dwóch spośród trzech ustaw, za pomocą których koalicja rządząca zamierzała zreformować wymiar sprawiedliwości w Polsce.

Poseł powiedział, że po ogłoszeniu informacji o tym, że prezydent nie podpisze ustaw o Sądzie Najwyższym i o Krajowej Radzie Sądownictwa, emocje osiągnęły bardzo wysoki poziom. Wielu sympatyków rządu, polityków i wyborców PiS ta decyzja zaskoczyła, poczuli się oszukani, a nawet zdradzeni. Pojawiła się też niepewność, co będzie dalej z reformą sądownictwa.

Gość Poranka zaznaczył przy tym, że prezydent, zgodnie z konstytucją, oczywiście miał prawo do zawetowania ustaw. Wydawało się jednak, że nie ma znaczących różnic programowych między nim a resztą obozu rządzącego. Nie wiemy też przy tym, jakie były dokładnie powody weta i dlaczego jedną z trzech ustaw (ustawę o ustroju sądów powszechnych) prezydent zdecydował się podpisać.

Zdaniem Dariusza Piontkowskiego prezydent – biorąc na siebie ciężar przygotowania nowych projektów ustaw reformujących sądownictwo – wziął na siebie bardzo dużą odpowiedzialność z jednej strony wobec tych, którzy protestowali przeciwko planom PiS wobec wymiaru sprawiedliwości, z drugiej – wobec jego własnego elektoratu, który oczekuje realizacji programu wyborczego, a więc między innymi głębokiej reformy wymiaru sprawiedliwości. [related id=32622]

Wojciech Jankowski zauważył, że prawa strona, w tym sympatyzujący z nią komentatorzy i publicyści, podzieliła się w ocenach działania prezydenta. Przykładowo – z jednej strony Jerzy Targalski i Witold Gadowski decyzję prezydenta zdecydowanie krytykują, a Rafał Ziemkiewicz i Łukasz Warzecha ją popierają. Poseł odparł na to, że dziennikarze zawsze byli podzieleni, a ci dwaj to nie są „twardzi zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości” i zawsze byli mocno krytyczni wobec PiS.

Dariusz Piontkowski zwrócił uwagę na to, że Jarosław Kaczyński poprosił o stonowanie nastrojów i spokojne czekanie na propozycje prezydenta.

Gość uważa, że ostatnie wydarzenia nie spowodują straty poparcia Andrzeja Dudy w tzw. twardym elektoracie PiS. I tak będzie on głosować na niego, jednak trudniej będzie go zmobilizować w kampanii wyborczej.

W drugiej części rozmowy poseł wypowiedział się na temat decyzji Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który nakazał natychmiastowe wstrzymanie prowadzenia wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej (jest to tymczasowe rozstrzygnięcie do czasu wydania wyroku w tej sprawie). Jego zdaniem polityka dominuje w sporze o zasadność działań podejmowanych w Puszczy przez ministra Jana Szyszkę i podległe mu służby, a brakuje merytorycznej dyskusji na temat tego, czy są to właściwe działania.

Zapraszamy do wysłuchania całego Poranka WNET z Supraśla. Rozmowa z posłem Dariuszem Piontkowskim jest w części piątej.

JS

Jan Kowalski / Zanim napiszemy nową konstytucję (10): Czy PiS zapytał kogoś o zdanie w sprawie tych prawniczych ustaw?

Dla wielu Polaków, w tym dla mnie, mentalność obecnej władzy to mentalność bandy chcącej podporządkować wszystko i wszystkich. I tłumaczącej, że na tym właśnie polega patriotyzm i dobro Ojczyzny.

[related id=”31862″]Miałem w tym odcinku omówić trzecią kardynalną zasadę nowej konstytucji, czyli pomocniczość – filar Nauki Społecznej Kościoła i jeden z filarów potęgi przyszłej V Rzeczypospolitej. I przełożenie tej zasady na organizację życia państwowego, społecznego i gospodarczego. Ponieważ jednak rzeczywistość dramatycznie przyspieszyła, zajmijmy się nią teraz.

Ta rzeczywistość to oczywiście weto Prezydenta w stosunku do dwóch ustaw projektu Prawa i Sprawiedliwości dotyczących wymiaru sprawiedliwości (= niesprawiedliwości) w naszym obecnym, niedoskonałym państwie. Ponieważ wszyscy znawcy i nie-znawcy prawa już zdążyli się wypowiedzieć, a ja na prawie kompletnie się nie znam, nie zamierzam z nimi polemizować. Zajmę się tematem obocznym, ale jednak podstawowym dla dalszych losów naszej ojczyzny.

Żeby się z nim zmierzyć, musimy się cofnąć do lat 2005–07, czyli do wcześniejszego okresu rządów Prawa i Sprawiedliwości. Arogancja, buta i pycha – te trzy słowa najbardziej charakteryzują sposób okazywania własnej wydumanej władzy przez ówczesnych liderów PiS. Ludwik Dorn i pies Saba to symbole tamtego okresu. Woda sodowa uderzyła politykom tej partii po trzech miesiącach od minimalnie i „cudem” wygranych wyborów.

Jednak zdecydowanie najgłupszym pomysłem tej formacji była próba zawłaszczenia całej sceny politycznej, zwłaszcza kosztem własnych koalicjantów. To wtedy nastąpiła żałosna rozmowa Adama Lipińskiego – szarej eminencji PiS – z Renatą Beger z Samoobrony (która miała „kurwiki w oczach”), mająca na celu wyeliminowanie Andrzeja Leppera i przejęcie posłów Samoobrony. Wtedy także doszło do najgłupszego sojuszu politycznego III RP, sojuszu Ojca Rydzyka z Jarosławem Kaczyńskim. W jego wyniku z życia politycznego została wyeliminowana Liga Polskich Rodzin, sprawnie zarządzana przez Romana Giertycha. Prawo i Sprawiedliwość odniosło sukcesy, które kosztowały partię odsunięcie od władzy w wyniku wyborów roku 2007.

Trwale został utracony elektorat postpegieerowski (12%), głosujący na Samoobronę, i elektorat endecki (8%), głosujący na LPR. Jedynym chwilowym efektem było nawrócenie się trzeciego bliźniaka braci Kaczyńskich, Ludwika Dorn(baum)a, na chrześcijaństwo przy okazji ślubu z czwartą żoną. I stanowisko prezesa rządowej Agencji Rozwoju Przemysłu dla Pawła Brzezickiego – człowieka Rydzyka – dla ratowania Stoczni Gdańskiej (nie została uratowana).

Tak Prawo i Sprawiedliwość zmarnowało tamten czas. Udowodniło, że Andrzej Lepper prawdopodobnie nie jest najuczciwszym obywatelem III RP, a z Romana Giertycha uczyniło swojego największego wroga. I sromotnie przegrało.

Pozytywnym zaskoczeniem nowego rozdziału władzy Prawa i Sprawiedliwości, tym razem „cudownie” sprawującego samodzielne rządy od roku 2015, było odrobienie lekcji z historii. Bez Dorna, bez psa Saby, bez pychy i arogancji. I nareszcie bezpośrednie odwołanie się do elektoratu, co przyniosło wyborczy sukces i trwałe poparcie. To jednak nie wystarczy, żeby zmienić ustrój państwa i konstytucję, bo żeby zmienić ustrój państwa, należy wcześniej zmienić konstytucję. To nie masło maślane, tylko rzeczywistość, rzeczywistość, której Prawo i Sprawiedliwość znowu nie chce widzieć i rozumieć. 75% Polaków, powtarzam – 75% Polaków chce reformy państwa, bo nie chce dłużej żyć w tym syfie albo emigrować. Ale nie wszyscy z nich są zwolennikami sposobu zarządzania państwem preferowanego przez Prawo i Sprawiedliwość. Dla wielu Polaków, w tym dla mnie, Jana Kowalskiego, zwyczajnego i przeciętnego Jana Kowalskiego, mentalność obecnej władzy to mentalność bandy chcącej podporządkować wszystko i wszystkich. I tłumaczącej, że na tym właśnie polega patriotyzm i dobro Ojczyzny.

Czy Prawo i Sprawiedliwość zapytało mnie o zdanie w sprawie tych prawniczych ustaw? Jeśli nie mnie, to czy zapytało patriotyczny klub pn. Kukiz’15? Jak, mając jedynie przewagę 51% w Sejmie, wyobrażało sobie wybór sędziów Sądu Najwyższego, skoro potrzebna jest do tego kwalifikowana większość, nawet jeśli nie 2/3, to przynamniej 3/5? (Swoją drogą nie rozumiem, dlaczego tylko 60% posłów, a nie, jak to jest w naszej cywilizacji, 66%?)

Bardzo dobrze się stało, że prezydent Duda zawetował te dwie ustawy. Ich podpisanie niczego by nie wniosło poza chaosem i partyjnym kupczeniem stanowiskami (3/5). Do zmiany, do reformy Polski potrzebne jest uzyskanie poparcia jeśli nie 75% wszystkich obywateli, to przynajmniej 66% – kwalifikowanej większości. I tylko w ten sposób, a nie przez kuglarskie sztuczki, możemy zmienić Polskę. Czego jak najbardziej sobie życzy przeciętny i zwyczajny niżej podpisany…

Jan Kowalski

Dlaczego Angela Merkel milczy na temat „strasznej sytuacji” w Polsce?

Ma to być przemyślana strategia, której celem jest to, żeby najbliższe wybory w Polsce wygrał Donald Tusk – wyjaśnia postępowanie kanclerz Merkel „Die Welt”.

 

Korespondent Radia WNET relacjonuje słuchaczom, co wypisują niemieckie media na temat reformy sądownictwa przeprowadzanej przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Sezon ogórkowy w pełni?

„Die Welt” zdradziła swoim czytelnikom to, o czym od dawna mówiła polska prawica, a czemu niemieckie media zawsze zaprzeczały. Otóż Niemcy próbują w różny sposób oddziaływać na sytuację wewnętrzną w Polsce. Dziennik ten „wysmażył długi materiał”, w którym tłumaczy, dlaczego Angela Merkel milczy na temat Polski. Ma to być przemyślana strategia, której celem jest to, żeby najbliższe wybory w Polsce wygrał Donald Tusk. Bezpośrednie zabranie głosu przez kanclerz Merkel w sprawie – jak ją się określa – „strasznej sytuacji” w Polsce tylko wzmocniłoby pozycję Jarosława Kaczyńskiego, a przecież nie o to Niemcom chodzi. [related id=32215]

„Niemieckim specjalistom od polskiej konstytucji wszystko, ale to wszystko kompletnie się myli”. Dlatego można darować „Spieglowi”, podanie informacji, że prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o reformie Sądu Najwyższego. W ogóle informacje podawane w Niemczech na temat tego, co jest zgodne, a co nie, z polską konstytucją, są kompletnie niezrozumiałe dla tych, którzy się na tym cokolwiek znają.

Z kolei „Bild” zarzuca, że Polska staje się republiką bananową, przy czym opisując, co się według niego dzieje w Polsce, nieustannie myli Sąd Najwyższy z sądami powszechnymi.

Czy elementem strategii Niemiec jest ultimatum postawione Polsce przez Fransa Timmermansa, „ulubionego” polityka Jana Bogatki, nie reprezentującego obecnie nikogo, bo jego partia w Holandii ostatnio otrzymała zaledwie 7 procent głosów?

Zapraszamy do słuchania korespondencji Jana Bogatki w dzisiejszym Poranku WNET w jego trzeciej części.

JS

Jerzy Jachnik z Kukiz’15: Reforma wymiaru sprawiedliwości powinna polegać na jego uspołecznieniu [VIDEO]

Dzień 30. z 80 / Cieszyn / Poranek WNET – Na czym ma polegać owo uspołecznienie sądownictwa? Jak powinien przebiegać proces dyscyplinarny sędziów? Czy prokurator może być dobrym sędzią?

W Poranku WNET z Cieszyna Antoni Opaliński rozmawiał z posłem Jerzym Jachnikiem z klubu Kukiz’15. Głównym tematem była reforma wymiaru sprawiedliwości i sytuacja polityczna powstała po zawetowaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę dwóch z trzech ustaw, za pomocą których koalicja rządząca zamierzała przebudować system sądowniczy w Polsce.

Gość Radia WNET uważa, że w żadnym wypadku reforma wymiaru sprawiedliwości nie powinna zostać zaniechana. Klub Kukiz’15 liczy, że do zapowiedzianych przez prezydenta konsultacji przy tworzeniu nowych ustaw zaproszone zostaną różne organizacje społeczne.

Jerzy Jachnik zwrócił uwagę, że opozycja „totalna”, również zaproszona przez prezydenta do dyskusji nad zmianami w ustroju sądownictwa, przedstawiła projekty nie będące prawdziwą reformą. Propozycje Nowoczesnej prowadzą do przywrócenia tego, co już było – czyli tego, że sędziowie wybierali sami siebie. Tymczasem, jak to od dawna głosi środowisko Kukiz’15, potrzebne jest uspołecznienie wymiaru sprawiedliwości. W tymi kierunku nie szły jednak rozwiązania zawarte w zawetowanych ustawach. Poseł Jachnik podał przykład izby dyscyplinarnej, która miała powstać w zreformowanym Sądzie Najwyższym. W jej skład nie powinni wchodzić prokuratorzy, jak tego chciał minister Ziobro. Powinna być ława przysięgłych, w której skład wchodziliby losowani obywatele. Ława orzekałaby o winie, a wyrok wydawałby zawodowy sędzia.

W ogóle zdaniem Jerzego Jachnika nie jest dobrym pomysłem, aby prokuratorzy zostawali sędziami. W prokuraturze pracuje się w warunkach podporządkowania i wykonuje polecenia. To nie przygotowuje właściwie do dobrego wykonywania funkcji sędziego. Przykładem może być pani prokurator z Bielska, która została powołana niedawno na sędziego. Jako uzasadnienie tego, że jest dobrą kandydatką podawano, że w czasie pracy w prokuraturze wykonywała bez zarzutu polecenia przełożonych. Ostatecznie została sędzią i według posła Kukiz’15 zupełnie się nie sprawdza. [related id=”32215″]

Jeśli chodzi o wybór członków Krajowej Rady Sądownictwa, to Jerzy Jachnik twierdzi, że z konstytucyjnej zasady, mówiącej, że suwerenem jest naród wynika, że członków KRS mogą wybierani bezpośrednio przez naród albo pośrednio, np. przez Sejm. To drugie rozwiązanie przejściowo mogłoby być dobre. Lepszy jednak jest wybór bezpośredni.

Gość Poranka skrytykował też zbytnie skupienie władzy w rękach Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego. Osoba będąca Prokuratorem Generalnym nie powinna nadzorować sądów. Na uwagę Antoniego Opalińskiego, że rozdzielenie funkcji Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego nie sprawdziło się, poseł odparł, że owszem, ale dodał, iż nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Prokuratora Generalnego wybierać w wyborach bezpośrednich.

Warto też rozważyć wprowadzenie większej transparentności i wpływu obywateli na wybór na stanowiska sędziowskie. Mogłyby odbywać się konsultacje społeczne, w czasie których publikowane byłyby sporządzane przez daną osobę wyroki, skargi na jej prace itp.

Wymiar sprawiedliwości należy reformować. Jaka jest w nim sytuacja, wiadomo nawet z mediów nieprzychylnych rządowi, z programów takich, jak „Uwaga” czy „Państwo w państwie”. Trzeba jednak robić to spokojnie.

O tym, czy działania PiS doprowadzą do realnej zmiany w wymiarze sprawiedliwości, świadczy to, że nic się nie zmieniło w prokuraturze, nad którą panuje minister Ziobro od dwóch lat. Gdyby wyrzucono kilkudziesięciu prokuratorów, którzy odpowiadali za różne nieprawidłowości w latach poprzednich, od razu cały wymiar sprawiedliwości działałby lepiej.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w dzisiejszym Poranku WNET w jego piątej części.

JS