Słynny językoznawca Jan Baudouin de Courtenay o kaszubszczyźnie napisał, że „jest bardziej polska niż polszczyzna sama”

Tymczasem Kaszëbskô Jednota, którą współ-założył b. prezes ZK-P po tym, jak nie uzyskał kolejnej reelekcji, głosi, że nie tylko kaszubszczyzna to odrębny język, ale Kaszubi to jakoby oddzielny naród.

Konrad Turzyński

Kiedy „Stary Fryc” w XVIII wieku odbił bratniemu państwu niemieckiemu (tzn. Austrii) ten kawał polskiej ziemi, miał świadomość, że tam żyją Polacy, a nie jakiś „naród śląski”, „ślązakowski” albo jeszcze jak ktoś chciałby go nazwać. Król nakazał (bo to jeszcze nie był etap forsownej germanizacji!) publikować dekrety dla tych ziem po polsku, a nie po śląsku (czytałem stosowny akt prawny króla prus[ac]kiego w książce Dzieje porozbiorowe Polski w aktach i dokumentach Henryka Mościckiego z 1923 r.). (…)[related id=69086]

Śląskie i pomorskie dialekty mają wiele archaicznych polskich cech językowych. Prof. Tadeusz Kotarbiński właśnie ze śląszczyzny wziął wyraz ‘spolegliwy’. A wcześniej słynny językoznawca prof. Jan Baudouin de Courtenay (1845–1929) o kaszubszczyźnie napisał, że „jest bardziej polska niż polszczyzna sama”. To widać np. w polskiej rocie przysięgi, składanej przez szlachtę (zachodnio)pomorską w 1601 r. księciu Barnimowi X z dynastii Gryfitów (już zniemczonej wtedy), bo tam większość szlachciców (poza trzema) jeszcze nie znała niemieckiego.

Także pod tym względem miał rację Roman Dmowski, a przed nim Jan Ludwik Popławski, że bez Pomorza i Śląska nie ma sensu mówić o Polsce.

Kaszubi i Kociewiacy oraz inni rodowici Pomorzanie za wierność Polsce ogromne ceny płacili, zwłaszcza pod Hitlerem. Piaśnica (po kaszubsku: Piôsznica) bywa nazywana małym Katyniem, a przecież to Katyń jest małą Piaśnicą (w samym Katyniu zamordowano tylko 20% ogólnej liczby ofiar zbrodni katyńskiej, w Piaśnicy zaś naziści zamordowali trzykroć więcej ludzi niż bolszewicy w Katyniu).

Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie utrzymuje partnerskie relacje ze Związkiem Podhalan, obie organizacje na gruncie polskim, jako patrioci jednego narodu polskiego. Tymczasem wśród Kaszubów powstał odpowiednik RAŚ. To jest Kaszëbskô Jednota – organizacja, którą współ-założył b. prezes ZK-P po tym, jak nie uzyskał kolejnej reelekcji. Oni głoszą, że nie tylko kaszubszczyzna to odrębny język (tu zdania filologów są podzielone: „certant philologi”), ale Kaszubi to jakoby (według KJ) jest oddzielny naród, nie będący częścią narodu polskiego. (…)

Co prawda, dotychczas KJ nie głosi separatyzmu państwowego, a tylko narodowy, ale ze strony jednego z członków KJ spotkałem się z poglądem, że polscy księża robili pranie mózgów Kaszubom (i tym na Pomorzu w Polsce, i tym w kanadyjskiej prowincji Ontario, osiadłym tam od 1858 r.), wmawiając im polskość. W każdym razie Kaszëbskô Jednota nie utrzymuje kontaktów ze Związkiem Podhalan, lecz z Ruchem Autonomii Śląska.

Cały artykuł Konrada Turzyńskiego pt. „Jeszcze o separatystach” znajduje się na s. 15 lutowego „Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Konrada Turzyńskiego pt. „Jeszcze o separatystach” na s. 15 lutowego „Kuriera WNET”, nr 56/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Gadowski: Rosyjska agentura jest na terenie całej Polski. Działają bez przeszkód. Poprzez nas wpływają na UE [VIDEO]

Witold Gadowski na antenie Radia WNET opowiada o swoim procesie z niemieckim koncernem medialnym oraz o wątpliwościach, jakie ma wobec katastrofy Smoleńskiej.


Witold Gadowski po rozmowie ze świadkami katastrofy smoleńskiej, uważa, że nie była ona zwykłym wypadkiem, a przyczyną nie były warunki pogodowe. Poddał w wątpliwość, czy Prawu i Sprawiedliwości naprawdę zależy na ujawnieniu prawdy:

– Być może ta prawda będzie niewygodna, może nie będzie spełniała zamówień politycznych. Może to co zdarzyło się w Smoleńsku to wypadkowa wielu różnych zaniedbań. Odpowiedź na to, dlaczego nie wiemy jeszcze o Smoleńsku nic pewnego, jest odpowiedzią na uwarunkowania polityczne – czy życzą sobie tego Amerykanie, Rosjanie, czy Niemcy. To wszystko razem składa się na wypadkową nacisków, jakim podlegają obecnie rządzący, a oni też mają swoje interesy.

Redaktor Gadowski opowiada też o tym jak rozwija się jego proces z koncernem medialnym Ringier Axel Springer, który wytoczył mu proces za zniesławienie.

 

MF/WJB

Gadowski: Naliczyłem się co najmniej trzech byłych esesmanów, którzy po wojnie pracowali dla Ringier Axel Springer

Gościem Poranka WNET jest Witold Gadowski. Dziennikarz śledczy opowiada o swoim procesie z Ringier Axel Springer Polska, który został odroczony na ostatnim posiedzeniu sądu.


Nasz gość opowiada o swojej walce z koncernem medialnym Ringier Axel Springer. Niemiecka firma wytoczyła proces redaktorowi, gdyż powiedział on, iż w RAS niegdyś pracowali byli esesmani, którzy tworzyli z Żydów mydło w obozach koncentracyjnych.

Niemiecki koncern pragnie, aby Gadowski wpłacił mu 50 tysięcy złotych w ramach rekompensaty oraz przeprosił ich, za to, że powiedział on, że w Ringier Axel Springer pracowali byli esesmani, „którzy tworzyli z Żydów mydło w obozach koncentracyjnych”. Przeprosiny, jak mówi gość Poranka WNET , byłyby dla niego upokarzające, tym bardziej, że w RAS rzeczywiście byli esesmani pracowali.

Sąd postanowił, że Witold Gadowski i RASP będą mediować w tej sprawie.

– Te mediacje potraktuje jako wykłady z historii. Naliczyłem co najmniej trzech byłych esesmanów, którzy po drugiej wojnie światowej pracowali dla Ringier Axel Springer – mówi Gadowski.

Dziennikarz dodaje też, że drugą żoną Axela Springera była córka jednego z wysoko postawionych nazistów. Druga, gdyż pierwsza, z którą rozwiódł się w 1938 miała żydowskie korzenie.

Gadowski opowiada również o swojej najnowszej książce „Szlag trafił”, która porusza tematu katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem.

 

Komisja Europejska była zajęta losem kornika w Polsce i nie dostrzegała policji bijącej ludzi na ulicach w Hiszpanii

Jedni twierdzą, że Katalończycy nie mają prawa do niepodległości, bo są lewakami, inni, że jak Katalonia będzie niepodległa, to Śląsk się odłączy, jakby działalność RAŚ-u była zależna od Katalonii.

Jerzy Targalski

Katalończycy oczywiście są narodem, mają tysiącletnią tradycję, mają własny język. Ten język jest bardzo podobny do tego, jakim mówiono kiedyś na południu Francji – do oksytańskiego. Ma swoją własną literaturę i tradycję.

Przede wszystkim trzeba pamiętać o tym, że Hiszpania została w VIII wieku podbita przez Arabów, a ponieważ rekonkwista trwała tak naprawdę ponad 500 lat, to nie było jednego państwa na tym terenie, a co za tym idzie – zachowały się lokalne, regionalne odrębności. (…)

Zawsze było tak, że lewica popierała dążenia narodowościowe Katalończyków. Stąd Katalończycy są, jak to się mówi, lewicowcami – bo w Katalonii partie lewicowe mają pewną przewagę, ale to nie znaczy, że wszyscy tam głosują na partie lewicowe. Zresztą w sprawie praw do niepodległości to nie ma żadnego znaczenia; stosunek do dążenia do niepodległości nie jest zależny od tego, czy ktoś głosuje na partię z prawicy, czy z lewicy.

Katalończycy otrzymali autonomię po raz pierwszy za czasów republiki, po raz drugi po śmierci Franco i tę autonomię znacznie rozszerzyli. W tej chwili językiem obowiązującym jest tam kataloński, mają własny budżet, własny parlament i rząd regionalny.

Tak naprawdę punktem sporu są dwie kwestie: po pierwsze uznanie Katalończyków za naród, jakim są niewątpliwie, a po drugie – jak zawsze – budżet. Chodzi o to, że Katalonia jest stosunkowo bogatym krajem i daje duży wkład do budżetu Hiszpanii. Katalończycy chcą mieć większą autonomię, taką, jak Baskowie, czyli więcej pieniędzy na swoje wydatki, a mniej do skarbu centralnego. A Hiszpania potrzebuje pieniędzy. I tak naprawdę ograniczenie autonomii katalońskiej dałoby większe dochody do budżetu centralnego.

Przed referendum sondaże wskazywały, że większość Katalończyków jednak popiera unię z Hiszpanią. Po zastosowaniu takich metod, jakie widzieliśmy w Barcelonie: biciu ludzi, terroryzowaniu, co jest niedopuszczalne w naszych czasach, oczywiście większość, gdyby doszło do głosowania, opowiedziałaby się prawdopodobnie za zerwaniem z Hiszpanią. Teraz już tylko chodzi o to, na jakich warunkach dojdzie do kompromisu. Takie jest moim zdaniem tło ostatnich wydarzeń w Hiszpanii. (…)

Należy przypomnieć premierowi Hiszpanii, że oto jego partia, ustami swojego eurodeputowanego Estebana Gonzaleza Ponsa, w parlamencie europejskim, kiedy w grudniu Niemcy szykowały zamach stanu w Polsce, strasznie się martwiła autorytaryzmem w naszym kraju. Bo, jak powiedział Pons, autorytaryzm u nas rośnie, a to jest wynikiem sytuacji wewnętrznej. Tymczasem Polacy chcą jeszcze zlikwidować niezależność sądów.

I ten Pons strasznie płakał nad losem demokracji w Polsce tudzież tych zdegenerowanych, zdemoralizowanych sędziów. Więc ja bym premierowi Rajoyowi przypomniał, na czym polega autorytaryzm i kto tutaj narusza demokrację. Czy Polacy ustawami potępianymi przez jego eurodeputowanego Ponsa, czy on, wyprowadzając masowo na ulice policję, która biła ludzi? (…)

To jest pierwsza sprawa, a druga bardzo ważna, to postępowanie Komisji Europejskiej. Już profesor Legutko zabrał głos na ten temat, ale profesor Legutko jest – jak by to powiedzieć – tak kulturalny i delikatny, że ja nie wiem, czy ci posłowie tam, w Strasburgu, w ogóle zrozumieli aluzję.

Trzeba jasno oskarżyć o sytuację Hiszpanii Komisję Europejską, która tak była zajęta losem kornika drukarza w Polsce, że nie dostrzegała policji bijącej ludzi na ulicach w Hiszpanii. Po prostu należy sprawę Katalonii wykorzystać instrumentalnie – do kontrataku na Komisję Europejską, żeby jej się odechciało wtrącać w polskie sprawy wewnętrzne i do przypomnienia Hiszpanii, że bezkarnie Polski atakować nie można.

Cały artykuł Jerzego Targalskiego pt. „Katalonia a sprawa Polska” znajduje się na s. 7 listopadowego „Kuriera WNET” nr 41/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jerzego Targalskiego pt. „Katalonia a sprawa Polska” na s. 7 listopadowego „Kuriera WNET” nr 41/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Trzeba skończyć cyrk z RAŚ. Mamy jeszcze czas, aby nie narażać się na sytuację z Hiszpanii, ale zegar tyka!

Związek Wypędzonych majaczy o rzekomych krzywdach Niemców poniesionych w efekcie ostatniej wojny światowej, a Ruch Jerzego Gorzelika promuje „polski obóz” w Świętochłowicach! Jaka piękna koalicja…

Adam Słomka

Prezydent Andrzej Duda, zapytany niedawno w rozmowie z „Do Rzeczy” o ostatnie wydarzenia w Hiszpanii i o RAŚ, stwierdził: „Jako prezydent zawsze będę stać na straży integralności państwa i jego terytorium zgodnie z art. 126 konstytucji. Chociaż jakiegoś specjalnego zagrożenia dla integralności terytorium w chwili obecnej absolutnie nie widzę (…) Śląsk i jego mieszkańcy zasługują na szczególną uwagę ze strony rządzących. Zasługują na to ze względu na pamięć o walkach Ślązaków o Polskę i polskość w powstaniach śląskich, a także ciężką pracę dla Polski i ofiarę górników kopalni Wujek”.

Trudno nie zgodzić się z tezami Prezydenta RP – chociaż działalność śląskich separatystów stanie się być może problemem nie w perspektywie kilku lat, a w ciągu 20–30 lat. Tak będzie, gdy zostanie popełniony błąd Hiszpanii w Katalonii, tj. odda się kulturę i nauczanie młodych Polaków na Śląsku w ręce RAŚ-istów!

10 października były przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, komentując sytuację w Katalonii stwierdził: „Ja mam wystarczająco dużo empatii w sobie, też jako przedstawiciel mniejszości etnicznej, jako Kaszuba, z moimi doświadczeniami polskimi. Wiem, co znaczy takie dążenie do niepodległości, ale równocześnie też wiem, co ważne jest i dla Hiszpanii, i dla Europy, i utrzymanie jedności wydaje się tutaj priorytetem”.

Taka publiczna deklaracja „kaszubskości”, jedynie dotkniętej „doświadczeniami polskimi”, wyartykułowana przez mentora totalnej opozycji z Platformy Obywatelskiej czy Nowoczesnej, wraz z rozpoznawanym przez sąd wnioskiem o rejestrację „Śląskiej Partii Regionalnej”, powinna jednak budzić pewne obawy w polskim obozie patriotycznym. Próba rejestracji takiej partii jest bowiem w istocie obejściem dotychczasowej odmowy prawnego usankcjonowania istnienia „narodu śląskiego” i wprost działaniem proniemieckim. (…)

Trudna sytuacja gospodarcza Hiszpanii oraz spore bezrobocie, szczególnie wśród osób między 18 a 35 rokiem życia, oraz opanowanie przez katalońskich lewicowych nacjonalistów instytucji kultury i dużej części wpływów w szkolnictwie spowodowało wychowanie całego pokolenia Katalończyków uznających Hiszpanię za agresora. Po prawdzie, można rozumieć dramat Hiszpanii, czyli rozdarcie w latach 30. XX wieku i testowanie przez nazizm oraz komunizm walki między zbrodniczymi systemami, ale jednak nacjonalizm lewicowy w Katalonii ma właśnie swoje podłoże we wrażeniu, że rząd republikański, przegrany w wojnie domowej, był wspierany przez ZSRR, a gen. Franco przez III Rzeszę. Tymczasem przywódca katalońskiej lewicy dziś stoi przed wyborem podobnym jak działacz socjalistyczny Benito Mussolini. (…)

Zatem w historii pojawiają się momenty, gdy działacze socjalistyczni pod wpływem trudnej sytuacji gospodarczej tworzą formacje, które są zakazane np. w Polsce – o zabarwieniu narodowosocjalistycznym. Dzisiejsza sytuacja w Katalonii i spór z Madrytem wraz z fatalną sytuacją gospodarczą tworzą moment podobny do czasu decyzji Mussoliniego o rozstaniu z socjalistami. Zatem tworzy się „niebezpieczna mieszanka”, dla której niedawny plebiscyt w Katalonii jest niewątpliwie momentem konsolidacji i przełomu. (…)

RAŚ Jerzego Gorzelika – atakując polskich patriotów, np. marszałka Józefa Piłsudskiego czy wojewodę Michała Grażyńskiego – rozpoczyna drogę lewicowych nacjonalistów z Katalonii. Od lat radny Gorzelik promuje swoisty śląski separatyzm czy jakiś plebiscyt, którego elementem jest umożliwienie w czasie rządów koalicji PO-PSL deklarowania w spisie powszechnym „narodowości śląskiej”. Sam Ruch Autonomii Śląska korzysta ze wsparcia polskojęzycznych mediów z koncernu Verlagsgruppe Passau z Bawarii, co samo w sobie rodzi obawy o prawdziwe motywy działalności ugrupowania Gorzelika.

Mamy jeszcze czas, aby nie narażać się na sytuację z Hiszpanii. Po co mamy kiedyś jeść tę żabę? (…)

Warto dodać, że w II RP pozwolono funkcjonować Partii Młodoniemieckiej i w efekcie w 1939 roku połowa osób wcielonych do Freikorpsu należała do tej organizacji. Celem Freikorpsu przed atakiem na Polskę było gromadzenie broni i prowadzenie szkolenia wojskowego oraz sabotaż i organizowanie akcji prowokacyjnych.

W trakcie wojny Freikorps miał za zadanie zabezpieczać przed zniszczeniem ważne obiekty przemysłowe, drogi i mosty oraz prowadzić partyzantkę wymierzoną w Wojsko Polskie. Po decyzji, która zapadła między 8 a 10 września 1939 roku w Berlinie, o utworzeniu z członków mniejszości niemieckiej w Polsce paramilitarnej organizacji Volksdeutscher Selbstschutz, freikorpsy weszły w jej skład.

Dziś nie ma dla Polski zagrożenia militarnego ze strony Niemiec, ale zmieniły się też metody działań na rzecz osłabienia Polski – głównie politycznego i gospodarczego. Niedawno z inicjatywy szefa Związku Wypędzonych Bernda Fabritiusa Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy przyjęło rezolucję w sprawie praworządności w Polsce. Zatem śląscy separatyści z RAŚ czy „Śląskiej Partii Regionalnej” staną się już niedługo doskonałym narzędziem dla dalszego podkopywania pozycji Polski.

Cały artykuł Adama Słomki pt. „Śląscy separatyści w natarciu? Czas skończyć ich cyrk!” znajduje się na s. 9 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 41/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Adama Słomki pt. „Śląscy separatyści w natarciu? Czas skończyć ich cyrk!” na s. 9 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 41/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Profesor Andrzej Nowak: Sprawa Katalonii to śmiertelne zagrożenie także dla spoistości Rzeczypospolitej

Ruch Autonomii Śląska to jest sprawa zapalna, która, jak w przypadku Katalonii, może zostać rozdmuchana do rozmiarów zagrażających stabilności państwa – powiedział w Poranku Wnet prof. Andrzej Nowak.


O tym, jakie znaczenie mają dla Polski tendencje separatystyczne w Europie, rozmawialiśmy w Poranku WNET z profesorem Andrzejem Nowakiem, historykiem, wykładowcą UJ i autorem wielu publikacji z dziejów Polski, Rosji i Europy Środkowo-Wschodniej. Profesor Andrzej Nowak uczestniczy  w pracach Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie Rzeczypospolitej.

Zdaniem gościa Poranka Wnet przykład secesjonizmu katalońskiego może być niebezpieczny również dla Polski. – Jeden z wpływowych niemieckich tygodników wydrukował listę kolejnych regionów autonomicznych, na której znajduje się Górny Śląsk. Zdaniem rozmówcy Poranka z tej perspektywy powinniśmy patrzeć na sprawę Katalonii. Każda zmiana terytorialnego status quo jest dla Polski śmiertelnym zagrożeniem.

Profesor Andrzej Nowak podkreślił, że brak silnej reakcji państwa wobec nielojalności ruchów autonomicznych na Śląsku może prowadzić do eskalacji żądań secesjonistów, podobnie jak to miało miejsce w Hiszpanii. – Kilku przedstawicieli RAŚ wysłało list do ambasady Rosji w Polsce z prośbą, żeby rosyjskie rakiety nie były wymierzone w Śląsk, bo to zupełnie co innego niż Polska, i że Śląsk popiera Rosję. W tym wypadku doszło do zdrady państwa. Za to powinno się pójść do więzienia, a nic tym ludziom się nie stało. Nie niepokoję się skalą działań RAŚ, bo ona jest niewielka, ale jest to ognisko zapalne.

– Możemy pokazywać realne sukcesy gospodarcze i polityczne. Musimy pokazywać, że dobrze jest być obywatelem Rzeczpospolitej. To jest najlepsza droga do rozładowania dążeń separatystycznych – powiedział prof. Nowak w Poranku Wnet.

Gość Poranka podkreślił, że nasz region Europy, a szczególnie Polska, stał się ostoją racjonalnej analizy sytuacji politycznej i społecznej na Starym Kontynencie. – Społeczeństwo polskie dało w ostatnich latach wyraźne dowody zdrowego rozsądku, nie ulegając szantażom politycznej poprawności, które zakłamują rzeczywistość. Jak długo nie zakłamujemy rzeczywistości, a staramy się ją naprawiać, tak długo będziemy relatywnie bezpieczniejsi.

Profesor Andrzej Nowak wskazywał, że również na Zachodzie dojdzie do politycznego przewartościowania w odbiorze rzeczywistej kondycji cywilizacji europejskiej. – Polska musi szukać koalicji zdrowego rozsądku nie tylko w naszym regionie, ale także na Zachodzie. Myślę, że w Niemczech również może następować pobudzenie w kierunku zdrowego rozsądku. Niektórzy zwolennicy nawiązania do rzeczywistości mogą ulec jeszcze jednemu złudzeniu, że oparciem przeciwko szaleństwu politycznej poprawności jest Rosja. To jest kolejne zagrożenie, z którym musimy się zmierzyć.

W trakcie rozmowy poruszona została też kwestia sytuacji wewnętrznej w obozie prawicy i relacji prezydenta z kierownictwem PiS.

– Potrzeba porozumienia prezydenta i władz PiS. To musi działać w obie strony, nie według zasady, że prezydent ma się podporządkować prezesowi PiS, bo to jest absurdalna konstrukcja. Tylko tak może powstać silny przyczółek zdrowego rozsądku – podkreślił prof. Andrzej Nowak w rozmowie z Antonim Opalińskim.

ŁAJ

„Kurier WNET” 40/2017, Paweł Czyż: RAŚ za niemieckie pieniądze opluwa polskich bohaterów walk o polskość Górnego Śląska

Bez decyzji niemieckiego koncernu prasowego RAŚ i dr Gorzelik, który „nie ma sentymentu do Polski”, nie byliby lansowani nigdzie poza satyrycznymi pisemkami czy „parówkowymi” portalami internetowymi.

Paweł Czyż

RAŚ opluwa polskich bohaterów walki o polskość Górnego Śląska!

Ruch Autonomii Śląska najwyraźniej poza promowaniem oczywistej nieprawdy historycznej o „polskim obozie koncentracyjnym” w Świętochłowicach postanowił zaatakować Polaków zasłużonych dla Śląska.

W połowie lat 90. XX wieku obecny szef RAŚ wręczył ówczesnemu liderowi katowickiego SLD Zbyszkowi Zaborowskiemu symbolicznego „buraka”. Po „występach” przed gmachem Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego w replice munduru piechoty Wehrmachtu i z repliką niemieckiego Karabinier 98k, Jerzy Gorzelik wziął w obronę komunistycznego dygnitarza, byłego wojewodę katowickiego gen. LWP Jerzego Ziętka, równocześnie szkalując przedwojennego wojewodę śląskiego Michała Grażyńskiego oraz marszałka Józefa Piłsudskiego. – Jeśli takie wystąpienie ze strony Jerzego Gorzelika miało miejsce, to czas przerwać stan bezczynności struktur państwa wobec fałszowania historii przez RAŚ. Zastanawia mnie, dlaczego ugrupowanie wspierane przez medialny niemiecki koncern z Pasawy, który właściwie monopolizuje rynek mediów regionalnych w Polsce, nie jest przedmiotem oceny konstytucyjności i możliwości legalnego funkcjonowania – komentuje lider KPN-NIEZŁOMNI Adam Słomka. – Przypominam, że Polska jest konstytucyjnie państwem unitarnym, a wiele działań RAŚ wprost to podważa. Myślę, iż działalność RAŚ powinna zostać ponownie oceniona przez sąd i jako sprzeczna z wartościami konstytucyjnymi stać się powodem do likwidacji tej organizacji – kwituje Słomka.

Niedawno kontrowersyjne poglądy Gorzelika na temat Ziętka, Grażyńskiego i Piłsudskiego opublikował serwis Silesion.pl.

– (…) Pamięć o Ziętku zasadza się na micie Wallenroda – nie był komunistą, wszedł w struktury władzy po to, żeby pomagać ludziom. To jest ten mit „swojego komunisty”, który wyróżniał się na korzyść na tle tych „złych”, w większości z Zagłębia. (…) To nie z Warszawy narzucono nam patronów ulic w latach 90. w miejsce komunistów. Przypomnę, że mamy w Katowicach ulicę Michała Grażyńskiego. Ten sam wojewoda, który chce się rozprawić z Ziętkiem, jednocześnie odsłania tablicę poświęconą Grażyńskiemu, a więc postaci wyjątkowo paskudnej, reprezentującej autorytarny reżim. (…) Mamy w Katowicach np. pomnik Józefa Piłsudskiego, człowieka, który dokonał zamachu stanu, jest odpowiedzialny za śmierć kilkuset osób i który wsadzał przeciwników do Twierdzy Brzeskiej. Uczciwie trzeba debatować o całej historii, nie tylko o Jerzym Ziętku i okresie Polski Ludowej. A wydaje mi się, że mamy do czynienia z wybiórczym skupieniem się tylko na niektórych symbolach. Trzeba pracować nad tym, aby ta pamięć zbiorowa była wolna od gloryfikacji systemów, które przyniosły ludziom nieszczęścia, i tych, którzy te systemy wspomagali – ogłosił w debacie Silesion.pl radny Sejmiku Województwa Śląskiego dr Jerzy Gorzelik.

Grażyński symbolem walki i rozwoju

Kim był Józef Piłsudski, którego szef RAŚ oskarża o odpowiedzialność za śmierć setek osób, wie 99,9 procent społeczeństwa i nie ma powodu skupiać się nad tym polskim mężem stanu. Ale kim był Michał Grażyński, tak znienawidzony przez radnego Gorzelika?

Michał Grażyński urodził się w roku 1890 w Gdowie na terenie ówczesnych Austro-Węgier jako siódme dziecko Michała Kurzydły i Marianny z domu Zastawniak. Jego ojciec był kierownikiem czteroklasowej szkoły ludowej. Matka zmarła trzy lata po urodzeniu Michała. W momencie urodzin nosił rodzinne nazwisko Kurzydło, które, gdy miał sześć lat, zmieniono pod naciskiem drugiej żony jego ojca Antoniny z domu Broniowskiej na Grażyński (od tytułu ulubionego przez jego starszą siostrę Marię poematu Adama Mickiewicza Grażyna). Studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim, otrzymując w roku 1913 doktorat z filozofii za rozprawę na temat historii systemu monetarnego w Polsce Jagiellonów. W 1913 roku rozpoczął pracę jako nauczyciel w gimnazjum w Stanisławowie, został jednak wkrótce po wybuchu I wojny światowej zmobilizowany do cesarskiej i królewskiej armii jako podporucznik rezerwy.

W roku 1915 został ciężko ranny w walkach na froncie rosyjskim i resztę wojny spędził w służbie garnizonowej w Krakowie. W ostatnim roku wojny wstąpił do Wojska Polskiego i służył w Oddziale II Sztabu Generalnego, w pionie propagandy. 25 listopada 1920 roku został zatwierdzony w stopniu porucznika piechoty z dniem 1 kwietnia 1920 roku, w „grupie byłej armii austro-węgierskiej”.

Był zaangażowany w przygotowania do plebiscytu na Spiszu i Orawie, a następnie na Górnym Śląsku, jako członek Komendy Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska. Uczestniczył jako zastępca szefa sztabu Dowództwa Ochrony Plebiscytu w II powstaniu śląskim i na stanowisku szefa sztabu grupy „Wschód” w III powstaniu śląskim. W trakcie akcji plebiscytowej i III powstania używał pseudonimu „Borelowski”. Był jednym z przywódców najbardziej nieprzejednanego kręgu przywódców powstania, dążącego od początku do rozstrzygnięć militarnych i walki do ostatecznego zwycięstwa.

Po przewrocie majowym został z poparcia Piłsudskiego wojewodą śląskim. Pełniąc tę funkcję, szczególną wagę przykładał do rozwoju szkolnictwa, będąc jednocześnie kuratorem szkolnym nadzorującym Wydział Oświecenia Publicznego. W związku z tym popierał budowę nowych gmachów szkolnych, których powstało w tym czasie ok. 100. Bez powodzenia starał się doprowadzić do utworzenia na Górnym Śląsku uczelni wyższej o profilu technicznym. Udało mu się jednak wpłynąć na utworzenie w województwie: Instytutu Pedagogicznego (w zamyśle zalążka przyszłego uniwersytetu) z wykładowcami w większości pracownikami UJ, a także Śląskich Technicznych Zakładów Naukowych (ponadśredniej uczelni technicznej) oraz Wyższego Studium Nauk Społeczno-Gospodarczych.

Prowadził politykę etatystyczną, dążył do ograniczenia wpływów mniejszości niemieckiej w województwie. Pod różnymi pretekstami starał się doprowadzić do przejmowania niemieckich zakładów, aby wprowadzić tam polskie zarządy. Wobec władz samorządowych, w których nadal często znajdowały się osoby mówiące po niemiecku, stosowano ustawy pozwalające na ich rozwiązanie i komisaryczne zastąpienie bardziej polskimi (tak było m.in. w Katowicach). Po wyborach samorządowych w 1926 roku, kiedy to Niemcy zdobyli 40% głosów w województwie i większość w wielu miastach, Grażyński jeszcze bardziej zaostrzył walkę z tą mniejszością.

Poparł inicjatywę utworzenia Muzeum Śląskiego, które dzięki jego zaangażowaniu rozpoczęło działalność naukową i propagandową pół roku od wydania decyzji o powołaniu (zajęło V piętro Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach). Przy jego kluczowym udziale doprowadzono prawie do końca budowę najnowocześniejszego gmachu muzealnego w Europie, w którym Muzeum Śląskie miało mieć swoją siedzibę (gmach zburzyli Niemcy w latach 1941–1944). Jako wojewoda wspierał też m.in. Teatr Polski, teatry ludowe, Towarzystwo Przyjaciół Nauk na Śląsku, Polskie Radio (w nowej siedzibie od 1937 roku). Przyczynił się także do powstania Archiwum Akt Dawnych Województwa Śląskiego. Był mecenasem artystów, m.in. wspierał twórczość Stanisława Szukalskiego, który ozdobił płaskorzeźbami, m.in. Ślązaków, gmach Muzeum Śląskiego oraz niektóre budynki w stolicy województwa.

Gdy Grażyński był wojewodą, powstała w Katowicach nowa dzielnica, zabudowana nowoczesnymi budynkami w stylu modernistycznym, jak np. wieżowiec przy ul. Żwirki i Wigury, zabudowa ulic PCK, Skłodowskiej, kościół garnizonowy oraz osiedle w Katowicach-Ligocie. Ponieważ związał się na dłużej ze Śląskiem i przepracował na nim ponad 14 lat, pisał o sobie, że jest szczerze oddanym synem ziemi śląskiej, bo wspólnie przelana tu krew jest ważniejsza niż urodzenie.

Był prezesem Śląskiego Okręgu Wojewódzkiego Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, a także przewodniczącym Oddziału Śląskiego ZHP; działaczem, ale nie instruktorem harcerskim. Inicjował i wspierał zakładanie harcerskich ośrodków na Buczu i w Górkach Wielkich. W latach 1931–1939 był przewodniczącym ZHP, a w latach 1934–1936 przewodniczącym Biura Skautów Słowiańskich.

W roku 1940, z powodu swojej działalności sanacyjnej, został przez nowy rząd RP pozbawiony funkcji przewodniczącego ZHP i zesłany do Rothesay, na tzw. Wyspę Węży u brzegów Szkocji, gdzie przetrzymywano przeciwników rządu bez prawa opuszczania wyspy. Grażyński w latach 1943–1945 ponownie pełnił służbę w Wojsku Polskim i po zakończeniu wojny został awansowany na podpułkownika. Po wojnie mieszkał w Wielkiej Brytanii. Był jednym z założycieli i działaczem powstałej w 1944 roku Ligi Niepodległości Polski. W latach 1946–1960 był przewodniczącym ZHP poza granicami kraju. Zmarł tragicznie w Londynie 10 grudnia 1965 roku, potrącony przez samochód. Został pochowany w Londynie na Putney Vale Cemetery (kw. 12) obok żony Heleny z Gepnerów Grażyńskiej – zasłużonej instruktorki harcerskiej, byłej wiceprzewodniczącej ZHP.

RAŚ-iści?

Rodzina Jerzego Gorzelika w czasach aktywności wojewody Grażyńskiego bynajmniej nie zamieszkiwała na Górnym Śląsku. Niektórzy jego przodkowie walczyli w wojnie polsko-sowieckiej. Główny ideolog separatystów od lat szuka swojej tożsamości. W maju 2011 roku w dodatku do „Rzeczpospolitej” w rozmowie z Robertem Mazurkiem podkreślał, że nie ma sentymentu do Polski:. (…) Nie odczuwam, bo żywię go do mojej nacji. Można mówić o związku z różnymi aspektami polskości czy niemieckości. W warstwie językowej z pewnością bliżej mi do Polaków. Jeśli chodzi o inne elementy kultury, bliżej mi do kultury niemieckiej, ale też czeskiej (…) Patriotyzm to umiłowanie ojczyzny. A moją ojczyzną nie jest Polska, tylko Górny Śląsk.

Zwolennicy RAŚ czy nowej „śląskiej partii regionalnej” twierdzą przy jawnym wsparciu mediów należących do grupy Polskapresse – związanej z Verlagsgruppe Passau – że istnieje odrębny „naród śląski”. Tymczasem teoretycznie większe prawa do uznania się za odrębny naród (względnie do deklarowania pochodzenia narodowego zgodnego ze związkiem emocjonalnym kulturowym i rodzinnym) mają mieszkańcy np. Wilamowic koło Bielska-Białej.

Mieszkańcy Wilamowic są potomkami osadników z Fryzji i Flandrii, którzy osiedlili się na tych terenach w XIII wieku. Stworzyli wyizolowaną kulturowo społeczność, odrębną również językowo. W 1808 roku wykupili się z poddaństwa, a w 1818 – wykupili prawa miejskie dla Wilamowic. Język wilamowski (nazwa własna: wymysiöeryś), którym posługują się mieszkańcy tej miejscowości, to etnolekt z grupy zachodniej języków germańskich. Na początku XXI wieku niemal wymarły, obecnie jako językiem ojczystym posługuje się nim prawdopodobnie około 25 osób. Języka tego uczy się na dzień dzisiejszy ok. 60 młodych osób, głównie uczniów tamtejszej szkoły; są także prowadzone intensywnie akcje rewitalizacyjne. Biblioteka Kongresu USA, nadająca językom skróty literowe, 18 lipca 2007 roku nadała językowi wilamowskiemu skrót „wym”. Wilamowice mają wytyczony realny obszar gminy 56,72 km2; radny Gorzelik zawalczy może zatem i o taką „narodowość” i ogłosi „Wielkie Państwo Śląsko-Wilamowickie” ze sobą jako regentem?

Na jednym z pochodów Ruchu Autonomii Śląska dr Jerzy Gorzelik przedstawił też koncepcję RAŚ w dążeniu do osłabienia Polski: regionalizację. Skąd bierze się hasło RAŚ: „Śląsk jak Bawaria”? Może z medialnego wsparcia dla separatystów płynącego od bawarskiego giganta medialnego Verlagsgruppe Passau!

Wspomniany wyżej międzynarodowy koncern medialny jest obecny za pośrednictwem Polskapresse w wielu największych regionach Polski (Dolny Śląsk Pomorze, Lublin, Łódzkie, Małopolska, Mazowsze, Wielkopolska, Śląsk i Zagłębie), gdzie wydaje co najmniej 10 dzienników regionalnych, w tym 8 połączonych wspólną marką „Polska” („Dziennik Bałtycki”, „Dziennik Łódzki”, „Dziennik Zachodni”, „Gazeta Krakowska”, „Gazeta Wrocławska”, „Głos Wielkopolski”, „Kurier Lubelski”), „Express Ilustrowany”, „Dziennik Polski”, a także 90 tygodników lokalnych oraz bezpłatną gazetę miejską „Nasze Miasto”. Średnia dzienna sprzedaż wszystkich tych dzienników to prawie 320 tys. egz. Serwisy grupy Polskapresse zajmują 13 miejsce w polskim internecie z 6 mln użytkowników i zasięgiem 31% (PBI/Gemius, październik 2012). W portfolio Polskapresse są serwisy informacyjne: m.in. portal społeczności lokalnych Naszemiasto.pl, serwis dziennikarstwa obywatelskiego Wiadomości24.pl czy Polskatimes.pl.

Twórcą potęgi niemieckiego koncernu z Bawarii był Hans Kapfinger, który otrzymał już w 1946 roku amerykańską zgodę na stworzenie konserwatywnej gazety „Passau Neue Presse”. Kapfinger był zwolennikiem Unii Chrześcijańsko-Społecznej działającej wyłącznie w Bawarii i założonej również w 1946 roku. CSU od początku ściśle współpracuje z bliźniaczą krajową partią CDU (Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna). Założyciel „Passau Neue Presse” był represjonowany w czasach III Rzeszy, jednakże nie mógł nie wiedzieć o związkach działaczy Związku Wypędzonych z niemieckim totalitaryzmem z lat 1933–45.

Okazuje się, że pierwszym prezesem kontrowersyjnego dla Czechów i Polaków Związku Wypędzonych był polityk CSU Georg Manteuffel-Szoege. Tygodnik „Der Spiegel”, w artykule z 14 sierpnia 2006 roku pt. Dafür fehlen uns die Mittel (pol. Na to brakuje nam środków) podał, iż na 200 byłych członków kierownictwa Związku Wypędzonych ponad 1/3 była członkami NSDAP. Zaliczało się do nich również trzech byłych sekretarzy generalnych Związku i kilku jego wiceprzewodniczących. Drugi prezydent Związku, Hans Krüger, był aktywnym działaczem NSDAP uczestniczącym w puczu monachijskim, a następnie szefem okręgowej organizacji NSDAP (NSDAP-Ortsgruppenleiter) i sędzią wydającym wyroki śmierci w okupowanej Polsce (w składzie tzw. sądów specjalnych, niem. Sondergerichte). Większość z 13 pierwotnych założycieli Związku w 1958 r. była powiązana z reżimem narodowosocjalistycznym III Rzeszy — wśród nich Alfred Gille, Erich Schellhaus (Wehrmacht), Heinz Langguth, Rudolf Wollner (SS).

Forsowany przez RAŚ „regionalizm” i „separatyzm” są ewidentnie na rękę Republice Federalnej Niemiec. Zaatakowany przez Gorzelika wojewoda Grażyński bronił polskiego interesu i polskości Śląska. Brednie szefa RAŚ o systemie autorytarnym Piłsudskiego i „wyjątkowo paskudnym” Michale Grażyńskim czy „krwi na rękach” samego Marszałka mają na celu „robienie dobrze” Verlagsgruppe Passau i bawarskiej CSU.

Bez decyzji tego koncernu prasowego RAŚ i Jerzy Gorzelik nie byliby lansowani nigdzie poza satyrycznymi pisemkami czy „parówkowymi” portalami internetowymi. Herr „Jorg 2.0” Gorzelik milczy o zbrodniach niemieckich zatem „całkiem przypadkowo”?

Nie ma żadnego porównania między Michałem Grażyńskim a liderem Ruchu Autonomii Śląska. Pierwszy Śląsk umacniał, drugi go osłabia. Pytanie nasuwa się samo: w czyim interesie pan działa, panie Gorzelik?…

Autor jest dziennikarzem „Niezależnej Gazety Obywatelskiej” w Bielsku-Białej.

Cały artykuł Pawła Czyża pt. „RAŚ opluwa polskich bohaterów walki o polskość Górnego Śląska!” znajduje się na s. 14 październikowego „Kuriera Wnet” nr 40/2017, wnet.webbook.pl.

______

„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Pawła Czyża pt. „RAŚ opluwa polskich bohaterów walki o polskość Górnego Śląska!” na s. 1 październikowego „Kuriera Wnet” nr 40/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dzień 24 z 80./Poranek Wnet/ Bolesław Bezeg: Dopiero pod panowaniem pruskim rozpoczęła się polityka wynaradawiania

Do pewnego momentu grupa repatriantów uważała, że wkrótce będzie wracać do swoich siedzib gdzieś na Ukrainie, na Kresach i nawet do końca się nie rozpakowywała – powiedział gość Radia WNET.

Dzisiaj Poranek Wnet nadawany był z opolskiego amfiteatru, z którego widać średniowieczną basztę – symbol księstwa opolskiego.

– Opole obchodzi w tym roku 800-lecie powstania. W 1217 roku książę Kazimierz I Opolski dokonał lokacji miasta na prawym brzegu Odry, ale zanim miasto zostało przeniesione na prawy brzeg, to właśnie na wyspie Pasieka, na której się znajdujemy, było grodzisko – powiedział Bolesław Bezeg, goszczący w Poranku WNET historyk, radiowiec i dziennikarz. Grodzisko to wymieniane było już przez Geografa Bawarskiego w połowie IX wieku jako jeden z grodów plemienia Opolan. Słynny amfiteatr w Opolu został zbudowany częściowo na wałach tego wczesnośredniowiecznego grodu.

– Kazimierz Opolski, który wcześniej lokował miasto, postanowił na Pasiece wybudować nowoczesny zamek w miejscu starego grodziszcza. Nowoczesny w XIII wieku – to znaczy gotycki.

Wkrótce po lokowaniu miasta Kazimierz wziął udział w V wyprawie krzyżowej, która dotarła aż do Egiptu. Wracając, poznał bułgarską księżniczkę Violę, „którą przywiózł do Opola i dla której wybudował nowoczesny zamek”. W latach 30. ubiegłego wieku władze niemieckie rozebrały zamek, ale po protestach mniejszości polskiej udało się ocalić wieżę.

Od 1327 roku Opole z całym Śląskiem stało się częścią korony czeskiej i dopiero w 1745 roku zostało włączone do Prus.

– Dopiero gdy ziemia opolska znalazła się pod panowaniem pruskim, rozpoczęła się polityka wynaradawiania i presja na to, aby zmienić narodowość na niemiecką.

Podczas dwustuletniego panowania Niemców na Opolszczyźnie polskość została zachowana przede wszystkim na wsi.

– Opolszczyzna to taki region, gdzie historia nas określa i wiele determinuje – stwierdził gość Poranka Wnet. Śląsk jest jednym z najbardziej zróżnicowanych etnicznie miejsc na mapie Polski, bo poza ludnością autochtoniczną – Ślązakami czy Niemcami – jest wielu repatriantów: z Kresów Wschodnich – ziem utraconych w wyniku II wojny światowej, z Francji (Polaków, którzy wyjechali w XIX wieku i wracali po 1945 r.), reemigrantów ze Stanów Zjednoczonych. Wśród mieszkańców Śląska są również górale z Żywiecczyzny, przesiedlani w ramach akcji „Wisła” całymi wioskami Łemkowie, są duże kolonie Romów. Mieszkają tu także potomkowie komunistów greckich przybyli po upadku rewolucji w Grecji. [related id=”31450″]

Zapytany o konflikt z mniejszością niemiecką, Bolesław Bezeg powiedział, że na pewno są osoby, zwłaszcza ze starszego pokolenia, które mają poczucie zagrożenia. – Świadomość, że jest jakiś żywioł, który uważa, że Śląsk nie powinien być w Polsce, utrudnia życie. Do pewnego momentu grupa repatriantów uważała, że wkrótce będzie wracać do swoich siedzib gdzieś na Ukrainie, na Kresach i nawet do końca się nie rozpakowywała.

Odnosząc się do postulatów autonomii Śląska, podnoszonych aktualnie przez Ruch Autonomii Śląska, który w ostatnią sobotę zorganizował marsz ulicami Katowic, gość Poranka przypomniał, że pomysł autonomii dla Śląska pojawił się po I wojnie światowej. Argumentacja była taka, że Śląsk nie powinien przynależeć ani do Polski, ani do Niemiec. Ówcześni pomysłodawcy byli związani z Niemcami. Gdy okazało się, że Ślązacy autonomii nie chcą, pomysł upadł.

MoRo

Całego Poranka możesz posłuchać tutaj.

Chmielowska: Rosja próbuje rozłożyć dane społeczeństwo, żeby nie było w nim woli walki, a później próbuje je opanować

– Trzeba wiedzieć, że Rosjanie są świetnymi specjalistami w przygotowaniu tak zwanych zasadzek, które mają się przerodzić w konflikty narodowościowe – stwierdziła w Południu Wnet Jadwiga Chmielowska.

Jadwiga Chmielowska na początku rozmowy wspomniała zmarłą Olgę Johann: – To była bardzo mądra, ciepła, życzliwa kobieta. Wielka, wielka strata. Pamiętam, jak bardzo była aktywna jeszcze kilka miesięcy temu.

Przechodząc do komentarza politycznego, redaktor Chmielowska nawiązała do publikacji dr. Rafała Brzeskiego z najnowszego „Śląskiego Kuriera Wnet”. Artykuł ten dotyczy suwerenności informacyjnej: – Rosja prowadzi wojnę w ten sposób, że najpierw próbuje rozłożyć dane społeczeństwo, żeby nie było w nim woli walki, a później próbuje je opanować.

Suwerenność informacyjna to właśnie kwestia, jak dalece obywatele danego państwa mogą się swobodnie komunikować i w jakim stopniu informacje podawane przez media są wiarygodne, a jak bardzo są zmanipulowane przez inne siły – wyjaśniała.

Mówiąc o potrzebie polonizacji mediów, zaznaczyła, że w innych państwach nie do wyobrażenia jest sytuacja taka, jak w Polsce: – Beztrosko sprzedawano prasę lokalną. Potem się okazało, że od Gdańska do Katowic mamy wszystkie media regionalne w rękach niemieckich.

Redaktor naczelna „Śląskiego Kuriera Wnet”, nawiązując do zamachu na polski konsulat w Łucku, stwierdziła: – Wszelkie manipulacje opinią publiczną w Polsce płyną z moskiewskiej centrali. Rozumiem, że z przeszłością trzeba się rozliczyć. Mordy na Wołyniu i w innych województwach były. Należałoby też prześledzić, skąd się wzięły i jacy szatani byli tam czynni. Należy to wyjaśnić – aby to była przestroga zarówno dla Polaków, jak i dla Ukraińców.

Trzeba też wiedzieć, że Rosjanie są superspecjalistami w przygotowaniu tak zwanych zasadzek, które mają się przerodzić w konflikty narodowościowe. W 1990 roku badałam, jak powstał komitet w Karabaski, skąd się wzięła masakra w Dolinie Fergany, jak doszło do pogromu Ormian w Baku – i też dlatego bardzo się interesuję ruchami separatystycznymi na Śląsku – kontynuowała.

Jej zdaniem, budowanie konfliktu na tle narodowościowym ma również miejsce w obecnej Polsce: – Ruch Autonomii Śląska zaprosił przedstawicieli różnych narodów z Europy, które nie mają swojego państwa. Właśnie mają debatować na Śląsku, jak walczyć o język, jak walczyć o terytorium, o autonomię. O tym pisze w kwietniowym „Śląskim Kurierze Wnet” Piotr Spyra, były wojewoda śląski.

Zapytana o tworzenie języka śląskiego, skomentowała: – Sami Ślązacy mówią, że powstaje język, którego oni będą musieli się uczyć od podstaw. Osoby starsze raczej go nie opanują.
WJB