Prof. Jarosław Flis tłumaczy, dlaczego polska klasa polityczna jest przywiązana do starego systemu wyborczego:
W Szwecji wybory odbywają się jednego dnia – i samorządowe, i krajowe. Różnica u nas jest taka, że partie w Polsce traktują je jako próbę sił przed wyborami do parlamentu.
Opozycja obawia się, że ustawa wniesie dodatkowe zmiany, które mogą być groźne dla porządku demokratycznego i doprowadzi do „zawłaszczenia państwa” przez obóz rządzący. Jedną z przypuszczalnych zmian jest wprowadzenie 100 okręgów wyborczych. Co na to ekspert?
O stu okręgach mówi się od 5 lat. Trzeba być jednak pozbawionym wyobraźni, żeby myśleć, że taka zmiana uzdrowi system wyborczy. […] Ta zmiana doprowadzi do podziału dotychczasowych okręgów, a to będzie nie do przyjęcia dla posłów „z tylnych rzędów”.
– mówi prof. Flis.
Wśród opozycji mówi się również o powołaniu własnych obserwatorów („mężów zaufania”) w lokalach wyborczych. Wynika to z coraz większej nieufności co do uczciwości wyborów.
To echa tej nieszczęsnej „książeczki” w wyborach z 2018 r. Sprawa została wyjaśniona, głosy zostały przeliczone jeszcze raz. To raczej komunikat do twardego elektoratu, który lubi słuchać takich historii.
To wszystko i jeszcze więcej – w Popołudniu Wnet!
[ARP]
Posłuchaj:
Czytaj również:
Jacek Liziniewicz: jeżeli PiS przegra wybory, Mateusz Morawiecki podzieli los Mariana Krzaklewskiego