Co jest prawdą? „Nie prowdy sukoj, ale kolegów”, czy „Platon przyjacielem, lecz większą przyjaciółką prawda”?

Przestałby istnieć dom, gdyby ktoś w nim wyważył drzwi i okna i pozwolił, żeby wszyscy tam wchodzili. Słowem: do Kościoła może wejść każdy, kto ma dobre intencje, ale przed wrogami trzeba się bronić.

Herbert Kopiec

„Kiedy kapłan jest święty, powierzeni jego opiece wierni są prawdziwie pobożni; kiedy kapłan jest tylko pobożny, wierni stają się letni; kiedy kapłan staje się letni, wierni stają się zepsuci”– mawiał św. Jan Maria Vianney (1786–1859), francuski ksiądz, święty katolicki, patron proboszczów i kapłanów.

Przywołuję to spostrzeżenie w związku z bulwersującą informacją o związkach księdza profesora Józefa Tischnera (1931–2000) ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. Przed rokiem na łamach „Gazety Wyborczej” ukazał się tekst poświęcony tej zasmucającej i przykrej sprawie (Kac na Podhalu po IPN, „Magazyn Świąteczny”, 29–30 VI 2019). Sławomir Cenckiewicz – członek Kolegium IPN, na początku czerwca 2019 r. na Twitterze zamieścił krótki wpis: „Przykra ta rejestracja ks. Józefa Tischnera w kategorii KO (kontakt operacyjny) i konsultanta Departamentu IV MSW. Szkoda”. Dołączył do tego skan z poświęconym podhalańskiemu kapłanowi fragmentem wydanej właśnie przez IPN książki Kryptonim Klan. Służba Bezpieczeństwa wobec NSZZ Solidarność w Gdańsku: „27 lipca 1983 roku zarejestrowany pod nr 81208 przez Departament IV MSW w kategorii kandydat, następnie KO. Od 13 października 1988 r. konsultant. Został wyrejestrowany w 1990 roku”.

„Gazeta Wyborcza” tak skomentowała informację Sławomira Cenckiewicza: „Podhale prawie stanęło w ogniu”. Określiła ją jako chwyt niegodziwy i szkalowanie księdza profesora przez prawicowego historyka. „Oburzenie górali jest tym większe – argumentował dziennikarz – gdyż wielu z nich poparło obecne rządy w Polsce. Górale wiele wybaczą rządzącej prawicy, ale nie atak na Tischnera”.

Pikanterii sprawie nadaje fakt, iż w obronę księdza profesora zaangażował się nawet ubek, który rozpracowywał środowisko podhalańskich księży.

„Poznałem księdza Tischnera. Z punktu widzenia operacyjnego był bezużyteczny. Ale choć niczego się od niego nie dowiedzieliśmy na temat opozycji, to rozmowy zawsze były mocnym przeżyciem. Od niego biła jakaś taka siła i mądrość”. Charyzmie księdza profesora najwyraźniej uległ także autor artykułu, a świadczyć o tym może efektowna puenta tekstu, w której wykorzystał najbardziej znaną postmodernistycznie pojętą „mądrość” księdza Tischnera: „Są trzy prawdy: święta prawda, tys prawda i gówno prawda”. Czytelnik „Gazety Wyborczej” dowie się, że wpis odnoszący się do agenturalnej przeszłości postępowego księdza Tischnera to ta trzecia prawda. (…)

Na łamach kobiecego pisma „Viva” ksiądz profesor sam zapewniał: „Gdybym nie został księdzem, byłbym marksistą” (Szatan w Europie – krótka historia zła, „Opcja na prawo” 12/2005). Poznańska redakcja, z którą był zaprzyjaźniony, tak relacjonuje jego wizytę: „Sypał dowcipami, o poważnych sprawach mówił z ironią. – Jak to jest z wiarą wśród duchownych? – spytaliśmy w pewnym momencie. Ksiądz Tischner się zadumał, szeroko uśmiechnął i rzucił: „Nie badałem tego dogłębnie, ale z tego, co wiem, wśród księży też zdarzają się osoby wierzące”. Na pytanie, co sądzi o celibacie, odpowiedział natomiast: „Gdy jestem piekielnie zmęczony i zasypiam kamiennym snem, na drzwiach wieszam kartkę: Budzić tylko w wypadku wojny albo zniesienia celibatu”.

Zobaczmy też, co ksiądz Tischner mówi o sobie: „Wybrałem, aby być ciasnym i tępym filozofem Sarmatów. Staram się im wymyślać i dobrze im radzić. Na szczęście niezbyt mnie słuchają, więc i wina moja nie będzie zbyt wielka. Czasami się śmieję, że najpierw jestem człowiekiem, potem filozofem, potem długo, długo nic, a dopiero potem księdzem”. (…)

W „Historii filozofii po góralsku” pisał np.: „Kie jedyn i drugi chce dójść prowdy, to z tego ino bitki powstojom. Nie prowdy sukoj, ale kolegów”.

‘Słabe myślenie’, ‘słabe chrześcijaństwo’ – to myślenie bez konieczności, bez słuszności, bez prawdy, która by się miała narzucać. W oparciu o słabe myślenie powstaje słaba ontologia, mająca zająć miejsce dotychczasowej metafizyki. Słabe myślenie godzi się na zachwianie fundamentów klasycznej filozofii (jasności i wyrazistości), a właściwie na całkowity brak tychże. Myślenie to jest otwarte, dopuszcza wielość rozwiązań, stroni od konieczności i jedynej słuszności.

Wygląda na to, że kapłan J. Tischner jako filozof przestaje więc poszukiwać adekwatności z rzeczywistością; zamiast tego skupia się na interpretowaniu, a jak pisał Nietzsche: „Nie ma tekstów, są tylko interpretacje”– ponieważ tradycyjne metafizyczne pojęcia podmiotu i przedmiotu tracą ważność. „Myśliciele słabi”, celebrując swą niechęć i niezdolność do poszukiwania podstaw dla swych najkonieczniejszych moralnych i politycznych wyborów w życiu, otwarcie pysznią się „słabością” swojego myślenia. Mimo tej pychy odnajdujemy ich po stronie tych, którzy mocno schlebiają wszystkiemu, co służy tryumfowi pewności, iż człowiek żyje tu i teraz. Nieprzypadkowo przykazaniem numer jeden „społeczeństwa otwartego”, nowej utopii, która zastąpiła komunizm jako wizja powszechnej harmonii i szczęśliwości, jest dogmat, że nie ma dogmatów ani prawd bezwzględnych.

Umberto Eco twierdzi, że „jedyna prawda to uczyć się, jak uwolnić się od chorej namiętności do prawdy”.

Namiętność do prawdy może być (i jest) dzisiaj uznana za stygmat fundamentalizmu. Przypominają o tym zwłaszcza niewierzący i obłudnie zatroskani o Kościół katolicki.

Wykładnią polityki owego zatroskania są słowa Jana Turnaua, „Jonasza” z „Gazety Wyborczej”: „Atakujemy Kościół, aby go bronić!”. Jonasz – odpowiednik naszego zakrystiana – podgryzał wieloryba od środka. Natomiast na gruncie „słabego myślenia” zagrożenie fundamentalizmem znika. Można bowiem być zarazem katolikiem, ewangelikiem, maoistą, socjalistą, postmodernistą i chrześcijaninem. Sekularyzacja i upadek wpływów Kościoła stają się czymś pozytywnym. Bunt i sprzeciw wobec pogardy dla chrześcijaństwa traktowany jest jako „mowa nienawiści”, a lekceważenie tych nihilistycznych dogmatów jako znak choroby umysłowej. Tak oto powstaje świat chaosu i pomieszanych znaczeń.

„Słabe myślenie” w zachowaniach kapłana Tischnera oznacza rozstanie się ze wszystkim, co wyraźne, co zmusza do samookreślenia, do przyjęcia na siebie odpowiedzialności za określone poglądy. Żaden wszak pogląd nie jest przecież prawdziwy, a drogowskazem nie są prawdy absolutne, lecz hedonizm i prywatny interes. Każda pewność to rzekomo przesąd, który pachnie przymusem i grozi bijatyką, przed którą ostrzega kapłan Tischner.

Cały artykuł Herberta Kopca pt. „Marksizm kulturowy w zakrystii” (cz. III) znajduje się na s. 5 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Herberta Kopca pt. „Marksizm kulturowy w zakrystii” (cz. III) na s. 5 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego