Co do tego, że pandemia jest wykorzystywana do ograniczenia wolności przez rządy światowe, nie mam wątpliwości. To trend antycywilizacyjny, w którym rządy są narzędziem gigantycznych korporacji.
Fatalizm jest nieroztropny
W Poranku WNET 24 marca Krzysztof Skowroński rozmawia profesorem Andrzejem Nowakiem o demokracji, pandemii i obronie przed demagogią. Wywiadu można posłuchać na portalu wnet.fm.
Krzysztof Skowroński: Czego znakiem jest aresztowanie Andżeliki Borys?
Prof. Andrzej Nowak: Znakiem kłopotów osoby, która jest aresztowana, ale także w oczywisty sposób znakiem kłopotów osoby, a raczej sytemu politycznego, dokonującego tego aresztowania.
Szef organizacji, którą możemy nazwać państwem białoruskim, niewątpliwie przeżywa trudne chwile. Stara się zyskać kontrolę nad swoimi poddanymi, kontrolę nad tymi, którzy już poddanymi się nie czują, ale chcą czuć się obywatelami.
Z drugiej strony ten rosnący nacisk Rosji, a konkretnie Władimira Putina, na jednoznaczne podporządkowanie Łukaszenki Moskwie sprawia, że próbuje on pokazać metodami, które znamy z setek lub nawet tysięcy innych przypadków, że trzyma mocno cugle władzy w swoim kraju i nie da się zepchnąć ze sceny.
Nie po raz pierwszy wykorzystuje do tego retorykę antypolską. Sam fakt, że chce ustanowić 17 września świętem państwowym, pokazuje, że Łukaszenka wykorzystuje stary sowiecki sposób budowania ideologicznej pozycji w państwie. Widocznie jest on jeszcze skuteczny wobec jakiejś części społeczeństwa białoruskiego, choć już na pewno nie jest to większość, co pokazały ostatnie protesty. Łukaszenka nie odwołuje się do zasad demokratycznych, tylko do grupy, która będzie mogła poprzeć go w kolejnych trudnych dla jego władzy miesiącach.
Propaganda Aleksandra Łukaszenki mówi, że Polska to hiena Europy. To czarny PR, ale nasz kraj podlega także naciskom ze strony Unii Europejskiej, gdzie mamy do czynienia z podobnym zjawiskiem. Czemu to zawdzięczamy?
Polska pod obecnymi rządami stoi w poprzek planom ideologicznym grupy posiadającej władzę w Parlamencie Europejskim. Trzeba powiedzieć, że sposób trzymania tej władzy przez ową grupę, czyli działających ręka w rękę frakcji, które mają około ¾ głosów w PE, jest sprzeczny z zasadami, które jednocześnie głosi.
To grupa, w której główną rolę odgrywa frakcja nazywająca się chrześcijańsko-demokratyczną, na czele z byłym premierem Polski Donaldem Tuskiem. Są tam też socjaliści i liberałowie. Powołuje się ona na prawa mniejszości, na wysłuchiwanie głosu słabszych, a w istocie całkowicie pozbawia tego głosu mniejszości w PE. Odbywa się to hasłem pod znanym z bolszewickiej interpretacji Oświecenia, jaką nadał tamtej epoce Wolter: „Nie ma wolności dla wrogów wolności”. Jeżeli ktoś myśli inaczej, niż chce tego ta ideologiczna rewolucja w Brukseli, ten nie ma prawa głosu.
Unia Europejska przeżywa kłopoty w pewnym sensie podobne do kłopotów prezydenta Białorusi, czyli ma bardzo słabą legitymację demokratyczną dla tej rewolucji. Niewątpliwie sprawa walki o prawa dla 56, czy 57 płci nie plasuje się na szczycie listy potrzeb i zagadnień, którymi żyją społeczeństwa europejskie, a więc nie jest to program wynikający z woli tych społeczeństw. To próba odgórnej rewolucji ideologicznej wbrew fundamentalnym zasadom, które powołały UE do życia. Łamane jest prawo, łamana jest zasada demokracji, łamane są zasady zdrowego rozsądku, który jest potrzebny w ideologicznym szaleństwie wylewającym się z tego centrum rewolucji, jakim jest Parlament Europejski.
Wezwanie Komisji Europejskiej, by natychmiast wprowadzić sprzeczny z prawem element warunkowania wypłaty funduszy europejskich ideologiczną poprawnością, jest przejawem rewolucyjnej furii.
Powód tego posunięcia został nawet oficjalnie podany. Polska odwołała się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, by orzekł, czy owo żądanie wiązania z ideologią pomocy gospodarczej w UE jest prawne czy bezprawne. To powoduje, że rewolucja przyspiesza, bo okazuje się, że król demokracji jest obrzydliwe nagi.
Kilka lat temu rozmawialiśmy na temat polskiej racji stanu. Wtedy powiedział Pan, że ważne jest reformowanie Unii Europejskiej w duchu Europy Ojczyzn i że Polska powinna się rozwijać w ramach UE. Czy podtrzymuje Pan swoje zdanie?
Położenie geopolityczne Polski się nie zmieniło w ciągu tych lat i w ciągu najbliższych lat też prawdopodobnie się nie zmieni, choć scena światowa jest tak dynamiczna, jak nie była od ponad stu lat. Nadal mamy na wschodzie sąsiada, którego polityczną twarzą jest Władimir Putin, a na zachodzie – sąsiada, którego twarzą od dawna jest bardzo wpływowe lobby przemysłowe, które chce traktować Polskę jak kraj zapasowy, w którym realizuje się pewne niemieckie interesy. Jest to niestety nadal fakt historyczny, że duża część elit niemieckich – zarówno gospodarczych, jak i politycznych – nie może sobie wyobrazić Polski suwerennej w swoich decyzjach gospodarczych, związanych z realizowaniem właśnie polskiej racji stanu.
Unia Europejska do pewnego stopnia daje jednak możliwości powściągania imperialnych ambicji krajów, które chcą traktować Europę jako swój folwark. Myślę, że trzeba przypominać te zasady, które nadal jeszcze są w UE i nie należy przyjmować założenia, że rewolucja ideologiczna, o jakiej mówiliśmy, jest nie do zatrzymania.
Taki fatalizm wydaje się nieroztropny, bo zakłada, że nie zatrzymamy tej rewolucji w Europie i będzie to możliwe jedynie, gdy z niej wystąpimy. To nierealistyczne, bo Polska nie może stanąć poza Europą, znajdując się między Niemcami i Rosją i będąc w tym miejscu rozwoju gospodarczego, kiedy jest połączona z Europą tyloma więziami. Wydaje mi się, że scenariusz Polski poza Europą jest więc nierealistyczny.
Scenariusz zmiany Europy ze stanowczym głosem Polski, wetującym i organizującym mniejszość blokującą, budującym sojusze, jest bardziej realistyczny, choć też niepewny i obarczony pewnym ryzykiem. Widzimy jednak, że trwają rozmowy na temat budowania silniejszej frakcji w PE z udziałem wyrzuconych przez Donalda Tuska z Europejskiej Partii Ludowej Węgrów i z udziałem stosunkowo silnej frakcji włoskich eurorealistów. Takie przesunięcia mogą się dokonywać i im bardziej szaleństwa rewolucji ideologicznej staną się jawne, tym większa szansa, że będą partnerzy do współpracy na rzecz ich zatrzymania.
Co Pan sądzi o lockdownie? Kto na tym zyskuje, a kto traci? W jakim miejscu znalazła się cywilizacja zachodnia?
Nadal spotyka się głosy, że pandemia jest fikcją, że jej nie ma. Brzmią one niewiarygodnie. Każdy ma w kręgu swoich znajomych, czasem przyjaciół czy rodziny, osoby, które stały się ofiarami pandemii, niestety także śmiertelnymi. To jest w kręgu naszego osobistego doświadczenia. Mówienie, że mamy do czynienia z sezonową grypą, która jest wykorzystywana przez rządy do zabrania nam wolności, w jednej części jest na pewno nieprawdziwe – nie jest to zwykła grypa.
Działania, które ograniczają skutki rozprzestrzeniania się tego wirusa, są konieczne. Można krytykować poszczególne rozwiązania czy kalendarz ich wprowadzania, ale wszystko się we mnie burzy, gdy widzę, ile jest demagogii w tych, którzy porównują Polskę ze Szwecją, wskazując, że tam ograniczenia nie są tak stanowcze, a liczba zmarłych jest mniejsza niż w Polsce.
Na czym polega ta demagogia? Na wyjmowaniu kawałka rzeczywistości z kontekstu i przedstawianiu go jako retorycznego cepa do uderzenia w tych, którzy tę rzeczywistość obserwują. Trzeba porównać Szwecję z Danią, Norwegią czy Finlandią i wtedy widzimy, jaka przepaść dzieli te kraje o podobnej dyscyplinie społecznej i podobnej gęstości zaludnienia. Wtedy widzimy, jak słabo Szwecja lokuje się w tym rankingu krajów skandynawskich, bo nie przyjęła dostatecznie silnych środków zapobiegawczych.
Nie odczuwam w takim stopniu skutków pandemii, jak prywatni przedsiębiorcy, dlatego nie mogę powiedzieć, że rozumiem w pełni ich irytację. Mogę tylko wyrazić przekonanie, że ta dolegliwość dla przedstawicieli poszczególnych branż, które cierpią najbardziej na ograniczeniach związanych z pandemią, to bardzo poważna sprawa i rząd powinien zrobić, ile może, by pomagać tym niszczonym przez pandemię sektorom. Wydaje mi się, że niemało już w tym zakresie zrobił.
Opozycja w Polsce bije rekordy w nieuczciwości, nierzetelności i histerii. Wykorzystuje z wyjątkową demagogią obecny stan pandemii, by niezależnie od tego co rząd robi, przedstawić to jako fundamentalny błąd. Ubolewam nad tym, że część moich współobywateli daje się temu uwieść.
Myślę, że proces szczepień, który Polska realizuje stosunkowo szybko na tle innych krajów europejskich, może pomóc wyjść z tego stanu częściowego paraliżu naszego życia i naszej gospodarki i w drugiej połowie tego roku będziemy mogli ocenić, gdzie Polska plasuje się wśród innych krajów w odniesieniu do szkód wywołanych przez pandemię.
A co do tego, że pandemia jest wykorzystywana do ograniczenia wolności przez rządy światowe – nie mam wątpliwości, że tak jest. To szerszy trend antycywilizacyjny, w którym już nie rządy odgrywają główną rolę, ale stają się one narzędziem gigantycznych korporacji, które pokazały swoją siłę, wyłączając wtedy urzędującego jeszcze prezydenta USA ze świata wirtualnego, nad który panują. Chcą one, by świat wirtualny zastąpił rzeczywisty. To chyba najważniejszy front współczesnej walki.
Musimy bronić rzeczywistości przed nierzeczywistością. Pandemia jest wykorzystywana do tego, żebyśmy pozostali w świecie nierzeczywistym. Częścią tego jest obraz, któremu ulegają antyszczepionkowcy.
Niezależnie od tego, że spiski są i tendencja walki z ludzką wolnością się nasila, musimy najpierw wyjść z pandemii, używając takich środków, jakie mamy, i zająć się odbudową gospodarki i demokracji, która na pewno nie w Polsce jest najbardziej zagrożona. Ten problem dzielimy z całym światem.
Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z prof. Andrzejem Nowakiem pt. „Fatalizm jest nieroztropny” znajduje się na s. 7 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 82/2021.
Kwietniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Współcześni siewcy nienawiści idą drogą Hitlera i Stalina. W 1980 roku chodziliśmy dumnie, na złość komunistom, ze znaczkami „element antysocjalistyczny”. Może teraz czas na znaczek „patriota”?
Jadwiga Chmielowska
Kwiecień plecień wciąż przeplata trochę zimy, trochę lata. Przyroda budzi się ze snu. Czy my przebudzimy się po pandemii? Nie po tej covidowej, atakującej ciało, ale tej gorszej, niszczącej nasze mózgi i serca. Odkąd kłamstwo jako postprawda i zło w postaci relatywizmu zaczęły zagłuszać prawdę i dobro – my, ludzie, zaczynamy, błądząc po manowcach, gubić swoje człowieczeństwo.
Prof. Andrzej Nowak przypomina o odwiecznym dylemacie w historii myśli politycznej. Już Platon rozważał: „na czym ma polegać sprawiedliwość w polityce. (…)
Machiavelli zaś zostawia następnym pokoleniom następującą »receptę«: trzeba przemocą realizować swoje interesy, ale jednocześnie tak oprawiać w piękne słowa tę ich bezwzględną siłę i brutalność, żeby powstawało wrażenie działania w imię dobra wspólnego.
Połączenie siły i udawania, siły i manipulowania, siły i propagandy – to jest istota polityki według Machiavellego, który porzuca całkowicie odniesienia moralne dla świata polityki”.
Przyszło nam żyć w świecie makiawelizmu: wszystko dozwolone, zmiany pojęć i języka mają pozwolić na sterowanie społeczeństwami.
Już Francuzi po rewolucji w XVIII wieku zmienili nazwy miesięcy, a Hitler w wieku XX nakazał tropić nazwy żydowskie w języku niemieckim i eliminować je. I tak na przykład nie wolno było używać nazwy jednostki częstotliwości Herz – bo pochodziła od nazwiska Żyda. Zrobił się taki bałagan, że po kilku latach wrócono do normalności.
Teraz rewolucjoniści kulturowi znów chcą wykasować wiele pojęć i zastąpić je nowymi. Skończy się to wariactwo tak samo, jak poprzednie. Współcześni siewcy nienawiści idą drogą Hitlera i Stalina. Etykiety „Żyda”, „wroga ludu”, „kontrrewolucjonisty” zostały zastąpione przez „klerykała”, „antysemitę” i „faszystę”. Obecnie „antysemitą” może być nawet Żyd, a twórcom „nowego ładu” to nie przeszkadza. W 1980 roku chodziliśmy dumnie, na złość komunistom, ze znaczkami „element antysocjalistyczny”. Może teraz czas na znaczek „patriota”?
Dzieci autora książki o żołnierzu wyklętym, zatytułowanej Chrystus za nas, my za Chrystusa, są piętnowane w przedszkolu jako „dzieci faszysty”. Siewcom nienawiści wydaje się, że wszystko mogą. Nieprzypadkowy jest atak środowisk oszalałych z nienawiści na IPN, SDP i Daniela Obajtka za polonizację mediów. Borys Budka otwarcie zapowiedział likwidację na uniwersytetach kierunków historii i teologii. „Nowy człowiek”, w pełni zniewolony, nie ma czerpać wiedzy z doświadczenia, tradycji i wiary przodków.
Profesor Andrzej Nowak przestrzega: „III RP jest przecież silniejsza niż okrojona Polska po drugim rozbiorze, także militarnie, i choć nie jesteśmy potęgą, to deklarując samodzielność, niezależność, budzimy niepokój i złość w imperialnych stolicach”.
„Pobudzona została furia – dziś postępowych – kolonizatorów, którzy chętnie nazywają siebie emancypatorami. Zatem próbuje się nas spacyfikować, stosując kamuflaż ideologiczny znany już w starożytności i zalecany przez Machiavellego”. Ratunek prof. Nowak widzi w idei Międzymorza.
Ksiądz Franciszek Blachnicki, którego setną rocznicę urodzin obchodzimy, wskazał Kościołowi nową drogę do serc młodzieży. Może hierarchowie skorzystaliby z tej sprawdzonej metody?
„Bóg jest miłością, a miłość poznaje się, oddając za siebie nawzajem życie, tak jak Jezus oddał swoje życie za nas” (z homilii księdza Madan Sual Singha z archidiecezji Cuttack-Bhubaneswar w Indiach). Jezus nauczał:
„Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?”.
Nie lękajmy się, zło przeminie jak covid. Chrystusowego Kościoła bramy piekielne nie przemogą. Jezus pokonał śmierć. Zmartwychwstał.
Artykuł Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 82/2021.
Kwietniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Prof. Andrzej Nowak o antypolskiej retoryce białoruskich władz, ideologicznym zacietrzewieniu polityków unijnych oraz o demagogicznej krytyce lockdownu.
Prof. Andrzej Nowak komentuje aresztowanie Andżeliki Borys, prezes Związku Polaków na Białorusi, do którego dozło we wtorek w Grodnie. Stwierdza, że Alaksandr Łukaszenka próbuje odzyskać kontrolę nad Białorusinami, którzy chcą być obywatelami, a nie poddanymi.
Wykorzystuje do tego retorykę antypolską.
Wskazuje na plany ogłoszenia przez Mińsk 17 września świętem państwowym. Historyk odnosi się też do położenia naszego kraju w Unii Europejskiej. Zaznacza, że obecny rząd przeciwstawia się dyktatowi politycznej poprawności.
Polskie państwo stoi w poprzek planom ideologicznym, które ma grupa trzymająca władzę w Parlamencie Europejskim.
Główną rolę w tej grupie odgrywają, obok socjalistów i liberałów, politycy nazywający siebie chrześcijańskimi demokratami. W imię obrony mniejszości chce się sterroryzować inaczej myślących.
Unia także przeżywa kłopoty w pewnym sensie podobne do tych prezydenta Białorusi, tzn. ma bardzo słabą legitymację demokratyczną dla tej rewolucji.
Europejczyków jednak nie interesuje walka o prawa 56 płci. Program ideologiczny narzuca się wbrew obywatelom UE i zasadom, na których Wspólnoty Europejskie zostały zbudowane.
Łamane jest tutaj prawo, łamane zasady demokracji i zdrowego rozsądku.
Prof. Nowak zauważa, że Polska odwołała się do Trybunału Sprawiedliwości UE ws. mechanizmu powiązania funduszy z praworządnością. Odwołanie się do prawa tylko prowokuje ideologów do przyśpieszenia rewolucji, gdyż zdają sobie oni sprawę z bezprawności swych działań.
Gość Poranka Wnet ocenia obecne położenie Polski na mapie politycznej. Scenariusz wyjścia z Unii Europejskiej jest nierealistyczny. Pewniejszym jest próba zreformowania organizacji na modłę polskiej myśli politycznej.
Słyszymy o budowaniu nowej, silniejszej frakcji w Parlamencie Europejskim z udziałem wyrzuconych przez Donalda Tuska z Europejskiej Partii Ludowej […] Węgrów i z udziałem także stosunkowo silnej w Parlamencie Europejskim frakcji włoskich eurorealistów.
Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego odnosi się także do krytyki reżimu sanitarnego. Uważa, że przywoływanie przykładu Szwecji jest demagogiczne, gdyż należy ją porównywać z innymi krajami skandynawskimi: Danią, Finlandią i Norwegią. W krajach tych, jak mówi, sytuacja epidemiczna jest lepsza niż w Szwecji dzięki lockdownowi. Prof. Nowak deklaruje przy tym, że rozumienie rozgoryczenie przedsiębiorców. Zaznacza, iż
Rząd powinien robić tyle ile może, ażeby pomagać tym zniszczonym przez pandemię branżom.
Prof. Andrzej Nowak komentuje przebieg 2020 roku twierdząc, że koronawirus powinien być dla nas nauczycielem pokory.
Sądze, że koronawirus uczy niektórych z nas pokory, ponieważ wszystkie plany i przewidywania, łatwo mogą nie dojść do skutku. Historia toczy się inaczej niż to sobie planujemy – mówi gość Krzysztofa Skowrońskiego.
Jak dodaje: Musimy odwoływać się do sił większych od naszych, robiąc co w naszej mocy, aby życie układało się dobrze, jednak szaleństwo politycznej poprawności oraz agresywne manifestacje, doprowadziły do masowych zakażeń w wielu krajach.
Prof. Nowak uważa, że system bez wolności potrafi wykorzystać kryzys w celu osłabienia i przygotowania niewoli w świecie zachodnim. Ten, kto ma wielkie możliwości i pieniądze utwierdza się w fakcie, że może kierować i manipulować innymi. Dzisiaj poprzez nowoczesne technologie to niebezpieczeństwo staje się większe niż kiedykolwiek wcześniej.
Rzeczywistość 2020 roku pokazuje jak łatwo jest obracać świat do góry nogami, siać chaos, pobudzać nienawiść i niszczyć wszelki porządek – zaznacza.
Prof. Andrzej Nowak komentuje również przebieg roku Jana Pawła II oraz amosferę panującą w polskiej polityce twierdząc, że mamy do czynienia z paradoksem politycznym.
Prof. Andrzej Nowak o ideologii emancypacyjnej, skali problemu aborcji oraz o tym, jak dotrzeć do młodych, odpowiedzialności i szkolnictwie wyższym.
Prof. Andrzej Nowak stwierdza, że obecne protesty wpisują się w ideologię głoszącą wyzwolenie człowieka od wszelkich ograniczeń, tak by mógł spełniać wszystkie swe zachcianki. Przypomina słowa polityka będącego zwolennikiem tej ideologii, który stwierdził, że pokolenie wyborców PiS wymiera. Ludzie, którzy nie są w stanie wygrać demokratycznych wyborów
Odwołują się do młodzieży, zwłaszcza do młodych kobiet, tworząc wrażenie, że potrzebny jest protest w związku ze straszliwym uciskiem rządu.
Historyk podkreśla, że wyrok wydał Trybunał Konstytucyjny, nie rząd. Ten ostatni, jak twierdzi, nie miał nawet czasu jeszcze, jak zareagować. Przyznaje, iż możliwe jest, że TK mógł konsultować tę decyzję z władzami.
Nawet jeżeli władza wykonawcza przygotowała obecnie jakąś tą decyzję, to nie można na drugi dzień przedstawić pakietu rozporządzeń, który by niejako wyjaśniał wdrożenie tej decyzji w życie.
Nasz gość stwierdza, że w 2019 r. wykonano się 173 legalne aborcje z uchylonej przez Trybunał przesłanki. [Właściwie to zgodnie z informacjami MZ, 1074 z 1110 wszystkich legalnie przeprowadzonych w ubiegłym roku- przyp. red.] Skala więc, jak zauważa, nie jest duża.
Nie jest to odpowiedź na zagrożenie tysięcy kobiet, tylko prowokacja.
Celem protestujących jest walka z rządem. Młodzi są wykorzystywani w niej jako mięso armatnie- zaznacza. Wielu z nich jest jeszcze na utrzymaniu rodziców. Nie doceniają więc pomocy takiej, jaką rodzinom daje rząd w postaci 500+. Historyk sądzi, że obecnych manifestujących nie można przekonać niczym innym, jak memami.
Trzeba odpowiadać memami na memy- dla kogo ci młodzi wychodzą na ulice. Dla starszego pana Donalda Tuska, dla starszego pana Romana Giertycha.
Ocenia, że nie da się przelicytować ideologii emancypacyjnej. Stwierdza, że wchodzenie w dorosłość wiąże się z odpowiedzialnością. Podkreśla, że nie chodzi o to, by „PiS stał się fajny”.
Jeśli PiS stanie się „fajny” przestanie mieć jakikolwiek sens jakoodpowiedzialna partia- odpowiedzialna za życie i zdrowie milionów Polaków.
Prof. Nowak krytykuje system boloński na uniwersytetach, jako kawałkujący nauczanie wyższe. W jego wyniku studenci nie są w stanie przeczytać i zrozumieć całej książki.
Michał Karnowski o relacjach pomiędzy Prawem i Sprawiedliwością, a Solidarną Polską oraz o tym, czym zajmowałby się prezes PiS, gdyby wszedł do rządu i jakie miałoby to skutki dla jego funkcjonowania.
Michał Karnowski wskazuje, że Jarosław Kaczyński zmusił polityków Solidarnej Polski do zaakceptowania swojej pozycji politycznej. Zbigniewowi Zbiobrze udało się utrzymać spoistość swojego obozu w przeciwieństwie do innego z koalicjantów Zjednoczonej Prawicy.
Jarosław Gowin nie utrzymał spoistości swoich współpracowników.
Według dziennikarza dwóch koalicjantów doszło do porozumienia i możemy oczekiwać ponownego zjednoczenia. Wedle informacji Michała Karnowskiego Jarosław Kaczyński mógłby wejść do rządu jako wicepremier:
Ta propozycja leży na stole […] To zwiększyłoby rangę rządu […] To już nie Nowogrodzka będzie wydawała decyzję, ale rząd.
Karnowski podkreśla, że z chaosu, który dziś panuje w polskiej polityce, może wyłonić się nowa lepsza skuteczniejsza wizja rządów PiS. Wedle spekulacji Kaczyński miałby być szefem komitetu bezpieczeństwa nadzorował by pracę trzech resortów: Ministerstwa Sprawiedliwości, MON-u i MSWiA. Podniosłoby to, jak podkreśla dziennikarz, rangę rządu, a także pozwoliłoby na błyskawiczne rozstrzyganie sporów.
Ponadto według naszego gościa Jadwiga Emilewicz, członek Porozumienia, mogłaby być dalej wicepremierem w nowym zrekonstruowanym rządzie. Ocenia, że jest ona sprawnym politykiem. Wskazuje, że w czasie kryzysu wokół wyborów prezydenckich miałaby zastosowanie koncepcja stworzenia alternatywnej partii dla członków Porozumienia. Obecnie jednak nie ma takiej koncepcji.
Prof. Andrzej Nowak o wygranej Andrzej Dudy, otoczce medialnej w jakiej tkwią wyborcy Rafała Trzaskowskiego oraz o tym, czy niedoszły Prezydent RP będzie liderem anty-PiS-u.
Wygrała rzeczywistość z nierzeczywistością.
Prof. Andrzej Nowak odnosi się do swoich przewidywań przedwyborczych, które w świetle częściowych wyników wyborów podanych przez PKW okazują się bliskie prawdy. Cieszy się, że wygrał Andrzej Duda z przewagą większą o sto tysięcy głosów niż przewidywał. Żałuje, że przewaga ta nie jest jeszcze większa. Nasz gość odnosi się do słów Agaty Kornhauser-Dudy z wiecu w Rzeszowie. Zgadza się z tym, że
Uczciwość, dobroć i patriotyzm to trzy cechy, które są głęboko wpisane w charakter Andrzeja Dudy.
Tymczasem ośrodki tworzenia ideologicznej nierzeczywistości” chcą zastąpić, jak mówi, naszą rzeczywistość ich nierzeczywistością, którą uosabia Rafał Trzaskowski. Wyjaśnia, że wyborcy tego ostatniego tkwią w kokonie medialnym poprzez który postrzegają otaczającą ich rzeczywistość polityczną. Oznacza to, jak ocenia, że
Niemiecka dominacja medialna nie jest powodem tylko do szyderstwa do ironii jaką wyrażał wielokrotnie pan Rafał Trzaskowski, ale jest jakimś problemem.
Historyk przypomina wypowiedź Grzegorza Schetyny, który zapowiadał, że rządu PiS-u będą oznaczać katastrofę gospodarczą dla naszego kraju. Sądzi, że media krytykujące Zjednoczoną Prawicę nie są w stanie przyznać się do swych błędnych ocen. Gdyby to zrobiły mogłoby to bowiem zasiać w ich odbiorach ziarno wątpliwości co do wiarygodności mediów, z jakich czerpią informację.
Po prostu nie ma takiego Andrzeja Dudy dla drugiej strony, który wyciąga rękę. Telewizja TVN tego nie pokaże.
Prof. Nowak zauważa, że TVN przerwał transmisję ze sztabu Andrzeja Dudy, gdy ten zaczął mówić o zaproszeniu swego kontrkandydata do pałacu prezydenckiego. Mówi, iż zwolennicy obecnej władzy są bardziej otwarci na śledzenie także tych mediów, które prezentują przeciwny im punkt widzenia. Sądzi, że wyborcy Rafała Trzaskowskiego są zachęcani przez media, by „wstąpili do sekty”. Nie wszyscy z nich są jednak oderwani od rzeczywistości. O samym kandydacie Platformy nasz gość mówi:
Będzie musiał wrócić do tych obowiązków, których on na pewno nie lubi. Widać, że nie lubi obowiązków gospodarza nie uniwersum, nie światowego postępu, ale gospodarza konkretnego miasta, w którym plują rury kanalizacyjne, w którym […] trzeba po prostu borykać się z codziennymi trudnościami wielkiego powiedziałbym organizmu społeczno-gospodarczego nowoczesnego miasta.
Nie sądzi, żeby w takiej sytuacji prezydent stolicy mógł „potwierdzać swoją rolę jako mesjasza anty-PiS-u”. Dodaje, że szokujące było dla niego to, że prezydent Warszawy zrezygnował z biało-czerwonych flag w swoim sztabie.
Beneficjent zbiorowego samobójstwa ludzkości nie należy do naszego gatunku. Trzeba bronić zdrowego rozsądku, prawdy i połączenia prawdy z jej fundamentem, który leży w chrześcijaństwie, w Bogu.
Ludzkość dąży do samobójstwa
11 listopada prof. Andrzej Nowak został odznaczony przez prezydenta RP Andrzeja Dudę Orderem Orła Białego „w uznaniu zasług w upowszechnianiu wiedzy historycznej i propagowaniu wartości patriotycznych, za osiągnięcia w dziedzinie nauk humanistyczno-społecznych oraz popularyzowaniu polskiej myśli naukowej na świecie”. Z tej okazji, a także w związku z ukazaniem się w październiku kolejnego, 4 tomu Dziejów Polski autorstwa prof. Andrzeja Nowaka – Trudny złoty wiek – z Kawalerem Orderu rozmawia Krzysztof Skowroński.
Został Pan odznaczony najwyższym polskim odznaczeniem – Orderem Orła Białego. Serdecznie gratulacje.
Życzliwość Radia WNET odczuwam od bardzo dawna, chyba od początku istnienia tego radia. Bardzo, bardzo dziękuję.
Jak się Pan czuł w momencie, kiedy Order Orła Białego znalazł się na Pana piersi?
Wzruszony – to chyba pierwsze uczucie. Drugie – zażenowany. Trzecie – zobowiązany.
To zobowiązanie wypełnia Pan w stu procentach. Czwarty tom „Dziejów Polski” już możemy czytać. Dużo trudu kosztowało jego zamknięcie?
To akurat była kwestia, nie chcę powiedzieć natchnienia, bo to bardzo górnolotnie zabrzmi, ale jakiejś dobrej chwili, że wpadłem na pomysł zamknięcia tych dziejów taką kulturalną klamrą – polonezem. Ale oczywiście, zanim mogłem zacząć pisać i kiedy pisałem, musiałem dużo czytać i to był wysiłek, ale zarazem ogromna przyjemność. Bo poznawanie tego okresu dziejów, kiedy tyle wspaniałych, niezwykłych rzeczy w Polsce się udało, było bardzo budujące.
To ten moment dziejów, kiedy Rzeczpospolita była w prawdziwym rozkwicie.
Rzeczywiście. Chociaż przeżywała – co sygnalizuję w podtytule tego tomu – „Trudny złoty wiek”. Przeżywała także trudne momenty związane z wielkimi przesunięciami, powiedziałbym, geopolitycznych płyt tektonicznych dookoła Rzeczpospolitej… Mam na myśli pojawienie się dwóch, największych chyba, potęg całego ówczesnego świata, czyli Imperium Osmańskiego Sulejmana Wspaniałego od południa, a od południowego zachodu – imperium Habsburgów, które urosło wtedy do rozmiarów sięgających od La Plata w Nowym Świecie, w Ameryce, do Brukseli, Holandii, Burgundii, Włoch i oczywiście Hiszpanii z Portugalią. To było wyzwanie, którego trzeci element stanowiło powstanie imperium moskiewskiego po podboju Nowogrodu. I o tym kontekście też oczywiście piszę, o błędach polskiej, a raczej jagiellońskiej polityki, które doprowadziły do tego, że Moskwa w ogóle powstała jako jednoczycielka całego obszaru wschodniej Słowiańszczyzny.
Ale przede wszystkim piszę o wspaniałych sukcesach naszej polityki wewnętrznej, kultury politycznej sejmiku, sejmu, wolności, debaty, sporu na słowa, a nie na miecze – jak w całej Europie, podzielonej wtedy, czyli w XVI wieku, przez reformację i wdającej się wojny domowe. U nas tego udało się uniknąć. U nas spór przebiegał na argumenty, wyrażane coraz dojrzalej, coraz piękniej, coraz bardziej fenomenalną polszczyzną, którą w tamtej epoce wieńczy język Jana Kochanowskiego.
Który z królów Polski jest Pana ulubionym władcą?
Chyba jednak wciąż Władysław Łokietek, Kazimierz Odnowiciel – ci z dynastii jeszcze piastowskiej. Ale niezwykle szanuję cały ciąg monarchów jagiellońskich, od samego Jagiełły, który należy do tych kilku moich najbardziej ulubionych, ze względu na swoją mądrość życiową, wielką zdolność budowania kompromisu. I tę samą zdolność posiadał w wielkim stopniu Zygmunt Stary, a jego syn – Zygmunt August – nauczył się tej sztuki budowania kompromisu i budowania dobrych rzeczy ze społeczeństwem, a nie przeciw społeczeństwu, wbrew temu, co w XX wieku mówił pewien Litwin: „nic z Polakami, coś można zrobić tylko dla Polaków”. Otóż… bez Polaków nie da się zrobić dla nich nic trwałego, jeżeli się nie próbuje budować z nimi. I coś takiego trwałego zbudował właśnie Zygmunt August w ostatnich dziesięciu latach panowania.
Nie wiem, czy Pan się zgodzi z twierdzeniem, że w każdym organizmie mieszka wirus, który w którymś momencie zapoczątkowuje rozkład. Kiedy ujawnił się on w I Rzeczpospolitej?
Nie jestem lekarzem i moja wiedza przyrodnicza jest niestety bardzo uboga, więc o wirusach nie chcę się wypowiadać. W tym tomie raczej przeciwstawiam się sugestiom, jakoby już w wieku XVI wszystko zostało zdecydowane – że Rzeczpospolita upadnie, że Polska wejdzie w fazę kryzysu i destrukcji, bo po prostu tak nie było. Tak nie działa historia, a w każdym razie wydaje mi się, że takie jej opisywanie jest bezsensowne. Jeśli za pięćset lat ktoś spróbuje opisać nasze działania z perspektywy sytuacji, jaka będzie za pięćset lat, to oczywiście wypaczy nasze motywacje, wypaczy naszą zdolność ogarnięcia racjonalnymi decyzjami horyzontu, w którym żyjemy. Na przykład kluczowy rozdział tego tomu dotyczy folwarku. Folwark był najlepszą inicjatywą ekonomiczną, jaką Polska mogła odpowiedzieć na wyzwania i koniunktury gospodarcze XVI wieku. I jak pokazuję, czas folwarku nie był czasem złym. Nie tylko dla szlachty, która budowała owe folwarki, ale także dla chłopów, którzy w ogromnej większości mieli się lepiej niż chłopi w Europie Zachodniej. To nie jest moim wymysłem, moim ideologicznym konceptem, ale rzetelnym sprawozdaniem z wyników badań dwóch największych historyków, którzy zajmowali się gospodarczo-społeczną historią XVI wieku w Polsce, czyli Andrzeja Wyczańskiego i Jerzego Topolskiego.
Przeskoczmy teraz na chwilę do 22 tomu „Dziejów Polski”, który kiedyś będzie napisany przez Pana Profesora, a może Pana następców, bo przecież nie jesteśmy ostatnim pokoleniem, które chodzi po tej ziemi.
Nie wiemy, co będzie za chwilę. Tym bardziej, co będzie za kilka pokoleń. Czy one będą… Da Bóg – będą. Bo jeśli mamy dzieci, wnuki, to oczywiście bardzo chcemy, żeby historia trwała.
Sądzę, że o to przede wszystkim chodzi w opowiadaniu historii – żebyśmy odnaleźli wdzięczność w sobie wobec pokoleń, które pozwoliły nam myśleć, pozwoliły nam żyć, oddychać pewną kulturą, językiem, tym, co dziedziczymy po nich.
I jednocześnie odnaleźli w sobie zobowiązanie wobec tych, którzy będą po nas. Jeśli żyjemy tylko chwilą bieżącą, odwracamy się od przeszłości, nie czujemy żadnego zobowiązania wobec tego, co było, uważamy, że przed nami było tylko jakieś polskie piekło… to nie chcemy, żeby to zło się przedłużało i właściwie usprawiedliwiamy w ten sposób życie tylko dla siebie, tylko tu i teraz, bez perspektywy następnych pokoleń. Taki właśnie jest skutek porzucenia historii, zerwania owego zobowiązania. Skutek, który kończy się kulturą narcyzmu, tak bym powiedział. To świetnie przedstawia książka amerykańskiego socjologa Christophera Lascha. Kultura narcystyczna to jest kultura końca XX i początku XXI wieku. Pamięć historyczna pomaga z nią walczyć.
Teraz poproszę, żeby stał się Pan źródłem dla przyszłych historyków i ocenił to, co się dzieje dziś w Rzeczpospolitej, w Europie i na świecie. Zacznijmy od znamiennego wyroku Sądu Najwyższego. Co powinno o nim zostać zapisane w tej historii za pięćdziesiąt lat?
Oczywiście nie wiem, jakie będą konsekwencje tego wyroku, który z dzisiejszej perspektywy niewątpliwie grozi absolutną anarchią prawną. To jest przykład – skoro użył Pan tego porównania – wirusa sobiepaństwa, jakoś wpisanego w naszą historię, może jeszcze nie tak silnie w wieku XVI, ale na pewno objawiającego się w wieku XVII. „Ja będę decydował o sobie, wbrew temu, co mówi system Rzeczpospolitej. Byle tylko moje było na wierzchu”. Prawda? Tego rodzaju postawa bardzo osłabia państwo.
Ale od razu dodam: nie tylko jedna strona jest winna. Jeżeli forsuje się kandydaturę pana posła Piotrowicza do Trybunału Konstytucyjnego, jeżeli wykonuje się tego rodzaju gesty, to daje się pretekst do uzasadnienia działań, które podważają budowanie, nazwijmy to, nowego kadrowo wymiaru sprawiedliwości. Bo to nie jest dobry symbol tej nowości.
Ale przyszły historyk musi zrozumieć… Dlaczego taki wyrok zapadł?
Myślę, że będzie mógł odkrywać jego znaczenie w perspektywie właśnie długoczasowej, takiej, w której szukamy owych wirusów czy korzeni. Owej sobiepańskiej, anarchicznej postawy w naszej głębszej historii. Ale może po prostu przeanalizować sytuację aktualną. Tego ostrego i szkodliwego w swoim natężeniu sporu wewnętrznego w Polsce, który nie pozwala nam robić właśnie tego, co potrafili Polacy w wieku XVI, też podzieleni – w dodatku przez sprawę najważniejszą, bo dotyczącą zbawienia – na nurt reformacyjny i kontrreformacyjny. Dzisiaj, nie mogąc się ze sobą porozumieć, niektórzy z nas, wbrew wyrokowi demokratycznemu, obywatelskiemu, który wskazuje na pewne oczywiste prerogatywy tej grupy, która osiągnęła zwycięstwo w wyborach – prerogatywy ustawodawcze – neguje całkowicie trójpodział władz.
Bo to właśnie robią dzisiaj sędziowie – negują trójpodział władz i arogują, przypisują sobie prawo wchodzenia w rolę ustawodawcy, przeczenia temu, co robi ustawodawca. To jest oczywiście fundamentalne naruszenie porządku trójpodziału władzy, jaki opisał mniej więcej dwieście siedemdziesiąt lat temu Monteskiusz.
Jeżeli uda się zatrzymać tę niszczącą ekspansję prawników w sferę demokracji, ekspansję, która przejawia się nie tylko w Polsce, ale jest częścią zjawiska ogarniającego i Stany Zjednoczone, i kraje Europy Zachodniej… jeśli uda się zatrzymać ten proces, to myślę, że kiedyś zostanie on opisany jako patologia.
Ostatni kontekst, w którym można ten problem analizować, to jest oczywiście dążenie do osłabienia, do destrukcji wewnętrznej państwa polskiego przez tych jego sąsiadów, którym zależy na tym, żeby Polska pozostała słaba, skłócona wewnętrznie. To zagadnienie też ma swoją długą historię. I być może w tej chwili piszemy jego – a raczej inni piszą – kolejny rozdział.
Powstaje kolejny rozdział Kresów I Rzeczpospolitej… i znów będzie napisany na Kremlu, bo najprawdopodobniej dojdzie do zjednoczenia Rosji i Białorusi. Jakie to będzie miało konsekwencje?
Oczywiście duże. Ale nie widzę w tym żadnej wielkiej niespodzianki ani wielkiej możliwości przeciwdziałania. Bo przecież faktycznie graniczymy z systemem obronnym, a raczej agresywnym, ofensywnym – militarnej struktury Rosji. Białoruś jest jej częścią nie od dziś ani nie od jutra nią będzie. Ale martwi mnie coś innego: zbliżające się kolejne obrady w tzw. formacie normandzkim, a więc z udziałem Francji i Niemiec jako głównych partnerów Rosji w dyskusji nad przyszłością Ukrainy. I tutaj wyraźnie się rysuje perspektywa appeasementu, przed którą pozwoliłem sobie ostrzegać kilka lat temu… a więc zaspokajania agresywnego, silniejszego mocarstwa przez państwa zachodnie kosztem słabszego państwa, które jest okrawane ze swojego terytorium.
To, o czym mówi ostatnio prezydent Macron z taką butą, charakterystyczną dla ludzi słabych, sugeruje wyraźnie, że prezydent Francji jest gotów na kompromis. Tak to nazywa, prawda? Z Rosją. Kosztem najpierw Ukrainy… Oczywiście chodzi o Donbas i o Krym… a potem całej Europy Wschodniej. Bo ta Europa Wschodnia powinna być zarządzana przez energicznego przywódcę Rosji, skoro nie daje się podporządkować, kierować właściwie, młodemu, energicznemu przywódcy z Paryża. I to mnie bardziej martwi, bo tylko we współpracy właśnie z partnerami z formatu normandzkiego, czyli zwłaszcza z Francją – Niemcy odgrywają taką fatalną rolę; w tej chwili akurat nieco mniej.
Ale z tymi partnerami Rosja może być dla nas niebezpieczna. Sama w sobie, jak długo jesteśmy w NATO, wydaje mi się, że niebezpieczna nie jest. Natomiast we współpracy z Macronem, we współpracy ewentualnie z niemieckimi kołami przemysłowymi, Rosja może być dla nas śmiertelnie niebezpieczna.
W Londynie miała miejsce manifestacja jedności NATO. Czy myśli Pan, że NATO po Londynie jest rzeczywiście bardziej zjednoczone i solidarne, czy może ta manifestacja była tylko dla publiczności?
Nie wiem, co działo się za kulisami. Ale patrząc z zewnątrz, wydaje mi się, że rzeczywiście udało się na tym szczycie osiągnąć coś dobrego dla Polski: skłonić bardzo ważnego, chociaż kłopotliwego i trudnego członka NATO, jakim jest Turcja, do ograniczenia protestu wobec wzmocnienia północno-wschodniej flanki naszego sojuszu, czyli tej, która nas interesuje, a która obejmuje kraje bałtyckie i Polskę jako szczególnie ważny w tym rejonie kraj. I tu zobowiązania wobec Polski najsilniejszego i oczywiście kluczowego kraju Paktu Północnoatlantyckiego, czyli Stanów Zjednoczonych, w tej chwili, w perspektywie kilku najbliższych lat wydają się całkowicie stabilne. I cieszmy się z tego. A perspektywa dłuższa? Co będzie za parę lat? Tego nikt nie wie. Wiadomo tylko, że jeśli świat będzie istniał w kształcie, w jakim znamy go obecnie, to na pewno główną jego osią będzie konflikt amerykańsko-chiński. Z tej perspektywy na pewno znaczenie naszej flanki będzie stopniowo spadało.
Powiedział Pan: „nikt nie wie”. Wiedzą eksperci. „Rzeczpospolita” zamieściła na pierwszej stronie artykuł o tym, ile będziemy zarabiać za lat pięćdziesiąt. Czyli ktoś ma głęboką wiedzę na temat tego, jaki jest los świata. Skaczemy trochę z tematu na temat, ale w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” prof. Krasnodębski powiedział, że w Europie pojawiają się postulaty wprowadzenia stanu wyjątkowego – chyba w związku z alarmem klimatycznym. Mówi się też o konieczności zmiany modelu rodziny. Normalności, o której mówi premier Morawiecki, trzeba bronić jak Okopów Świętej Trójcy. Czy Pan zgadza się z takim zdaniem?
Nie czytałem wywiadu, więc nie znam całego kontekstu tego zdania. Ale zgadzam się na pewno z opinią, że racjonalizm w działaniu ludzkim, po prostu zdrowy rozsądek jest zagrożony dzisiaj na bardzo wielu bardzo żywotnie nas obchodzących odcinkach. Ja wskażę jeden, może nie najważniejszy, ale jednak istotny – inwazję bełkotu ideologicznego i wypieranie elementarnego zdrowego rozsądku ze środowisk uniwersyteckich, z wydziałów humanistycznych. Ideologia gender i rozmaite agresywne formy kulturowego marksizmu zdominowały największe i najbardziej prestiżowe na rozmaitych listach rankingowych uniwersytety zachodnie i ten system przez reformę premiera Gowina staje się dla nas absolutnym wzorem, do którego musimy równać. No i będziemy równać – z fatalnymi skutkami.
A kwestie, które są wzmiankowane w przytoczonym przez Pana cytacie, czyli druga dzisiaj obok gender swoista religia, odbierająca całkowicie rozum, czyli ideologia, której „świętą niepokalaną” jest Greta Thunberg – ma w swoich, już jasno przedstawionych konsekwencjach, po prostu samobójstwo ludzkości. To jest sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, a nawet z instynktem zachowania naszego gatunku, jeśli by nas sprowadzić tylko do instynktu. Otóż prostą konsekwencją tej ideologii jest ogłoszenie, że człowiek powinien jak najprędzej zniknąć z planety Ziemia jako jej niszczyciel, jako ten, który tworzy ów straszliwy, węglowy ślad, zabójczy dla naszej planety. I stąd powtarzające się coraz częściej manifestacje kobiet, które ogłaszają, że nie będą mieć dzieci, nawet nie dlatego, że jest im to wygodne, bo to je jakoś upokarza czy narzuca im pewną rolę sprzeczną z ideologią gender, która pozwala tę rolę swobodnie wybierać… tylko dlatego, że chcą chronić matkę Ziemię przed kolejnymi ludźmi. Prawda? I dlatego dzieci mieć nie będą.
I tu wracamy do tego, o czym mówiliśmy wcześniej.
Jeśli odwracamy się od historii, od tradycji, od tego rozumu, który dziedziczymy przez niejako skumulowane doświadczenie pokoleń, i wybieramy tylko siebie, swój partykularny obłęd – bo o tym mówię, mając na myśli ideologię dzisiejszą klimatyzmu – to kończy się właśnie propozycją zbiorowego samobójstwa. Ludzkości.
Nie pojedynczego człowieka, nie nawet grupy społecznej, jak miały miejsce zbiorowe samobójstwa w sektach jeszcze dwadzieścia czy trzydzieści parę lat temu. Ale chodzi o całą ludzkość. I dlatego rzeczywiście trzeba bardzo, bardzo intensywnie bronić zdrowego rozsądku, prawdy i połączenia prawdy z jej fundamentem, który znajduje się w chrześcijaństwie, w Bogu.
Nieczęsto, a przynajmniej publicznie nie sięga Pan do spiskowych teorii dziejów. Ale czy istnieje beneficjent tej wielkiej manipulacji?
Beneficjentem zbiorowego samobójstwa całej ludzkości nie może być ktoś, kto należy do naszego gatunku.
Oczywiście ci, którzy zastanawiają się nad ideologią, o której przed chwilą mówiłem, nie traktują poważnie tej ostatecznej jej konsekwencji, tylko chcą budować na tym swoje korzyści. Na przykład ci, którzy próbują nas przekonać, że za pomocą sprowadzanych z Niemiec urządzeń dostarczających energię odnawialną, z wiatru na przykład, możemy wyrugować w ciągu pięciu czy dziesięciu lat nasze górnictwo węglowe, na pewno na tym zarobią. Prawda? Jakiś profit tutaj będzie. Ja rozumiem, że trzeba ograniczać emisję szkodliwych pyłów, ale próba forsowania tego w sposób przynoszący oczywistą korzyść tym, którzy mogą na tym zarobić, wydaje mi się prostym kluczem do odpowiedzi na pytanie, kto zyskuje na histerii klimatycznej w takim drobnym, konkretnym, wycinkowym miejscu, jakim jest na przykład Polska.
Powiedział Pan, co dzieje się na uniwersytetach zachodnich już od dawna, polskich – od niedawna, ale za to bardzo, bardzo konsekwentnie. Ta myśl, ta cała ideologia – czy to klimatyczna, czy gender – wyrosła z akademii greckiej. To jest konsekwencja myślenia. Dzień po dniu filozofowie w Europie myśleli, myśleli… aż doszli do takich konkluzji. Czy tak przebiegała ewolucja ludzkiej myśli, która doprowadziła do tej pasji samobójczej?
Nie, nie wydaje mi się. Tutaj oczywiście nie jest miejsce ani czas, żeby rozwodzić się nad tym fundamentalnym pytaniem. Każdego zainteresowanego refleksją mądrzejszą niż ta, którą ja jestem w stanie tutaj przedstawić, odsyłam do fenomenalnej książki – cienkiej, można ją przeczytać w półtorej godziny – Benedykta XVI Poznanie prawdy. Wykłady papieskie. Papież emeryt mówi w niej właśnie o drodze uniwersytetów, o drodze akademii od czasów greckich aż do dnia dzisiejszego i pokazuje, jak te rozmaite wyzwania czasu w ciągu ostatnich dwóch i pół tysiąca lat powodują swoiste falowanie, wzajemne zbliżanie i oddalanie się wiedzy i prawdy. Bo to nie jest to samo.
Wróćmy do prozy życia politycznego. Mieszka Pan w Krakowie. Z Krakowa też pochodzi pan Marian Banaś. Co Pan myśli o sprawie Mariana Banasia?
Nie przedstawiono do tej pory w sferze publicznej żadnego argumentu, który przekonałby mnie do tezy, że Marian Banaś powinien ustąpić ze swojego stanowiska. A zatem, albo są jakieś tajne wiadomości, które jednak, żeby przekonać demokratyczne społeczeństwo do tak wyraźnych nacisków na jego ustąpienie, powinny zostać ujawnione, albo nie ma tych tajnych wiadomości i w takim razie całkowitą rację ma Marian Banaś. Takie jest moje zdanie w tej sprawie.
Czyli jeżeli nie pojawią się konkretne argumenty na rzecz ustąpienia Mariana Banasia, to może on nadal być prezesem Najwyższej Izby Kontroli.
Tak. W tym drugim przypadku oczywiście pan Marian Banaś powinien zostać przeproszony, bo tego wymaga elementarna przyzwoitość w życiu publicznym. Natomiast jeśli popełnił jakieś wykroczenia czy przestępstwa, powinien zostać zdjęty ze stanowiska. Trzeciego wyjścia nie widzę. Trwanie takiego stanu jak obecnie wydaje mi się skrajnie szkodliwe i całkowicie nie rozumiem polityki Prawa i Sprawiedliwości w tej kwestii.
Czyli domagania się dymisji.
Bez podania argumentów. Te, które padły do tej pory, są – powiedziałbym – argumentami czwartorzędnego dziennikarstwa – przepraszam, nie chcę obrażać pierwszorzędnych dziennikarzy – dziennikarstwa prowokacyjnego, z jakiego słynie zresztą autor artykułu, który właśnie w tym celu go napisał. Przypomnę jego wcześniejsze prowokacje, które powinny go wykluczyć po prostu z zawodu dziennikarza.
Od jakiego zdania zaczyna się czwarty tom „Dziejów Polski”?
Jest to chyba cytat z przemówienia przed papieżem, sławiącego wielkość Rzeczpospolitej i wyrażającego jednocześnie jakby lekki kompleks, że nas na Zachodzie nie doceniają. Myślę, że powinniśmy ten kompleks w sobie zwalczać.
Szczególnie patrząc na to, co dzieje się we Francji – na protesty, strajki – na to wszystko, co jest nad Sekwaną i nie tylko nad Sekwaną.
Rzeczywiście to nieszczęście dla Europy, ten biedny, zakompleksiony prezydent Francji, nie dysponujący żadną siłą ani żadnymi podstawami do tego, żeby odgrywać rolę lidera, ale tak bardzo marzący o roli Napoleona. Na każdym kroku kompromituje go jego słabość wewnętrzna.
I to oczywiście nie jest dobre ani dla Francji, ani dla Europy, w tym dla Polski, że pojawił się tego rodzaju przywódca – przez bardzo małe „p”. W obliczu poważnych wyzwań, wobec których stoi jego własny kraj, usiłuje grać rolę Napoleona… nie wiem – V, VI, VII… W każdym razie numeracja tutaj jest odwrotnie proporcjonalna do znaczenia.
Skusił mnie Pan do kolejnego pytania. A jak Pan ocenia Donalda Trumpa?
Donald Trump rzuca wyzwanie najpotężniejszym siłom dzisiejszego świata. Wspominanym przez nas ideologiom, nie wspomnianej przez nas, ale obejmującej je obie technice niszczenia swobody myśli, nazywanej poprawnością polityczną. I potężnym lobby – powiedziałbym – całego świata, silniejszym od bardzo wielu rządów i państw. Chyba tylko prezydent Stanów Zjednoczonych może takie wyzwanie rzucić.
Trump robi to w sposób bardzo, powiedziałbym, brutalny, z wdziękiem słonia w składzie porcelany. Nierzadko trudno zaakceptować jego niewątpliwy narcyzm i jego język, ale skutki są takie, że poszerza się dzięki jego zachowaniu – takiemu właśnie, o jakim przed chwilą powiedziałem – przestrzeń wolności jeszcze istniejącej w życiu publicznym i w życiu międzynarodowym. To nie jest kolejna emanacja ideologii politycznej poprawności, która tak często zasiedla salony polityczne współczesnego świata. I z tego się cieszę, niezależnie od rozmaitych krytycznych uwag, jakie do wielu wystąpień prezydenta Trumpa można mieć i które ja w części podzielam.
Cieszę się, że jest taki prezydent, a nie prezydent, który jest kreacją „New York Timesa”, „Guardiana”, TVN-u czy jakiejś innej, nadającej dokładnie ten sam komunikat na całym świecie, stacji medialnej.
Myślę, że gdyby te słowa zacytowała w depeszy pani Mosbacher, prezydent Trump bardzo by się z tej recenzji ucieszył. Bardzo dziękuję za rozmowę.
Dziękuję serdecznie.
Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z prof. Andrzejem Nowakiem pt. „Ludzkość dąży do samobójstwa” znajduje się na s. 1 i 5 grudniowego „Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!
Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z prof. Andrzejem Nowakiem pt. „Ludzkość dąży do samobójstwa” na s. 5 grudniowego „Kuriera WNET”, nr 66/2019, gumroad.com
Film „Zdarzyło się w Polsce” napotkał na bariery nie do przebycia w momencie odmówienia zgody na poddanie się pasożytniczym układom pozostawionym w branży filmowej przez poprzedni system.
(…) Paradoksalnie, w nowej rzeczywistości politycznej, po zwycięstwie w wyborach prezydenckich i parlamentarnych w 2015 roku „dobrej zmiany”, niosącej na swych sztandarach przywrócenie elementarnych zasad sprawiedliwości społecznej, ale i realizację polityki historycznej przywracającej honor bohaterom walki o Wolną Polskę, gdy profesor Szwagrzyk z Instytutu Pamięci Narodowej odkopuje z anonimowych dołów śmierci szczątki zamordowanych żołnierzy powojennego podziemia niepodległościowego, niezwykle ważny film o powojennej walce drugiej konspiracji i jej zbrodniczym wymordowaniu przez komunistów zostaje zablokowany mimo wcześniejszych deklaracji i zobowiązań ze strony premiera, jego kancelarii i resortu kultury.
Czy piętrzące się przed twórczością Jerzego Zalewskiego problemy mają charakter trwały, niezależnie od zachodzących zmian w życiu politycznym kraju?
Czy raczej zachodzące zmiany polityczne mają wciąż charakter powierzchowny i napotykają na mur utrwalonych i nienaruszalnych od 30 lat, po niesławnej pamięci umowie okrągłego stołu, zakonserwowanych układów polityczno-biznesowych i personalnych, które zagwarantowała „gruba kreska” i jej skutki w postaci braku lustracji i dekomunizacji we wszystkich kluczowych instytucjach państwa, ale również na wyższych uczelniach, w obszarze edukacji i szeroko pojętej kultury, gdzie, wprost, spadkobiercy komunistycznego systemu stali się z dnia na dzień zarządcami, właścicielami pokomunistycznego majątku oraz właścicielami III RP. (…)
[Film] „Zdarzyło się w Polsce” napotkał na bariery nie do przebycia w momencie odmówienia zgody na poddanie się pasożytniczym układom pozostawionym w branży filmowej przez poprzedni system, który systematycznie sprzeniewierza przeznaczone na kulturę społeczne pieniądze, przepuszczane tymi samymi skorumpowanymi kanałami.
Jedną z czołowych pozycji w opisanej i, niestety akceptowanej przez obecny aparat władzy, strukturze zajmuje Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, której niezniszczalnym dyrektorem związanym zawodowo i pełniącym w niej od 1970 roku kierownicze funkcje jest niejaki Włodzimierz Niderhaus (…), który legitymuje się pokaźnym dorobkiem i zasługami w branży filmowej oraz, za przyzwoleniem i w pełnej komitywie z resortem kultury, jest finansowym dysponentem środków publicznych, został w roku 1983 zarejestrowany przez III Wydział SB jako tajny współpracownik służby bezpieczeństwa o pseudonimie „Włodzimierz”. (…)
[C]złowiek ten przez kolejne dekady, bez jakiejkolwiek lustracji, kontroli ze strony nowo mianowanych organów państwa, pozostaje współpracownikiem resortu kultury kierowanego przez wicepremiera Piotra Glińskiego, który zdecydował się poświęcić film Jerzego Zalewskiego na rzecz hołdowania postkomunistycznym reliktom w polskiej kinematografii. Mimo pełnej wiedzy o poniesionych nakładach i wysiłku ludzi zaangażowanych w przedsięwzięcie, nie bacząc na straty finansowe, a zwłaszcza moralne, wolał zachować dotychczasowe relacje z agentem komunistycznych służb specjalnych.
(…) Domagamy się dlatego podjęcia przez obecne władze, deklarujące dziś naprawę państwa, stanowczych kroków w celu zapobieżenia podobnym sytuacjom w przyszłości i wyciągnięcia konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za zaistniały stan rzeczy, w tym usunięcia ze stanowiska szefa resortu kultury ministra Piotra Glińskiego, który nie gwarantuje naszym zdaniem oczekiwanych zmian.
„Kłopotliwy reżyser, kłopotliwe filmy” – oświadczenie twórców filmu i opinia prof. Andrzeja Nowaka o filmie Jerzego Zalewskiego „Zdarzyło się w Polsce” znajdują się na s. 2 grudniowego „Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!
„Kłopotliwy reżyser, kłopotliwe filmy” – oświadczenie twórców filmu i opinia prof. Andrzeja Nowaka o filmie Jerzego Zalewskiego „Zdarzyło się w Polsce” na s. 2 grudniowego „Kuriera WNET”, nr 66/2019, gumroad.com
Prof. Andrzej Nowak o sprawie Mariana Banasia, szaleństwie ideologicznym nowej lewicy, jagiellońskiej Polsce i tym, co ma wspólnego staropolski sobiepan z sędziami Sądu Najwyższego i o Ukrainie.
Nie przedstawiono do tej pory w sferze publicznej żadnego argumentu, który by mnie przekonał, że Marian Banaś powinien ustąpić ze stanowiska. Zatem albo są jakieś tajne wiadomości […] które powinny zostać ujawnione albo nie ma i całkowitą rację ma Marian Banaś.
Prof. Andrzej Nowak stwierdza, że „w tym drugim przypadku powinien zostać przeproszony, a jeśli faktycznie popełnił jakieś przestępstwa to powinien być zdjęty ze stanowiska”.
Historyk opowiada o czwartym tomie swojego monumentalnego dzieła „Dzieje Polski. Trudny złoty wiek”. Ten tom obejmuje historię Polski z lat 1468-1572.
Przeciwstawiam się sugestiom jakoby już w wieku XVI było już wszystko zdecydowane […] bo tak historia nie działa.
Opisuje w niej wyzwania przez jakimi stawała Jagiellońska Polska w obliczu powstania imperium Habsuburgów „od La Plata do Brukseli” i omawia „błędy Jagiellonów, które doprowadziły do powstania Moskwy jako jednoczycielki ziem ruskich”. Podkreśla przy tym mądrość takich władców jak Władysław Jagiełło, Zygmunt Stary i Zygmunt August, który postanowił rządzić „ze społeczeństwem, a nie wbrew społeczeństwu”.
Folwark był najlepszą inicjatywą ekonomiczną jaką Polska mogła dopowiedzieć na wyzwania i koniunkturę gospodarczą tego czasu. chłopi mieli się lepiej niż w Europie.
Prof. Nowak przestrzega przed anachronicznymi ocenami i kalkami historiograficznymi. W polskich dziejach znajduje analogię do sytuacji obecnej. Przypomina on „wirus sobiepaństwa, widoczny w wieku XVII”, opierający się na maksymie „będę decydował o sobie wbrew temu, co mówi Rzeczpospolita”. Taką postawę widzi dzisiaj u protestujących sędziów.
Nie jest tak, że tylko jedna strona jest winna.
Dodaje, że PiS poprzez powołanie Stanisława Piotrowicza na członka KRS dał opozycji pretekst do kwestionowania wartości reformy. Piotrowicz bowiem „to nie jest dobry symbol tej nowości”, jaką ma przynieść reforma. Zauważa, że także w czasach o których pisze w swojej książce między Polakami dochodziło do poważnych podziałów.
Polacy byli podzieleni w sprawie najważniejszej, czyli w sprawie zbawienia.
Spory między Polakami od wieków wykorzystują „sąsiedzi, którym zależy, by Polska była słaba i wewnętrznie skłócona”. Ponadto prof. Nowak komentuje zbliżające się obrady w formacie normandzkim, które będą dotyczyć przyszłości Ukrainy. Obawia się, że nie pierwszy raz w historii Europy dojdzie do „zaspokajania agresywnego państwa kosztem słabszego przez państwa silniejsze”. Mówi również o inwazji bełkotu ideologicznego na uniwersytetach. Wydziały humanistyczne opanowują idee gender i marksizmu kulturowego.
Ten system przez reformę premiera Gowina staje się dla nas absolutnym wzorem do którego musimy równać i do którego będziemy równać z fatalnymi tego skutkami.
Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego komentuje także działania ludzi, którzy w imię klimatu proponują de facto zagładę ludzkości. Jak stwierdza: „ideologia Grety Thunberg ma na celu samobójstwo ludzkości”.
Jeśli odwracamy się od rozumu, który dziedziczymy i wybieramy tylko swój partykularny obłęd (a chodzi mi tu o ideologię klimatyzmu), to kończy się to propozycją zbiorowego samobójstwa ludzkości. […] Trzeba bardzo intensywnie bronić zdrowego rozsądku i prawdy, która zawarta jest w chrześcijaństwie, w Bogu.
Gość „Poranka WNET” podkreśla, że głoszone idee maja na celu wyrugować nasze górnictwo węglowe, na czym zyskają niemieckie turbiny wiatrowe. Przypomina książkę papieża-emeryta „Poznanie prawdy. Wyznania papieskie”, w której Benedykt XVI mówi o drodze uniwersytetów i zbliżeniu i oddalaniu się między wiedzą a prawdą, które jak podkreśla profesor, nie są tym samym.
Posłuchaj całej rozmowy już teraz!
K.T./A.P.
Kontynuując przeglądanie strony zgadzasz się na użycie plików cookies. więcej
The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.