„Często czekamy na lepszy czas, podczas gdy jest on tu i teraz”. Natalia Świerczyńska w Radiu WNET

Pisząc teksty piosenek do tej płyty, czułam, że jestem do babci bardzo podobna – mówi wokalistka.

Jak często powtarza Natalia Świerczyńska, muzyka i dźwięki wypełniają jej cały świat. Po udanym muzycznym romansie z ikoną piosenki i jazzującej synkopy – Frankiem Sinatrą, teraz NARESZCIE Natalia doczekała się premiery jej solowego albumu „O północy”. Przyznam się, że z utęsknieniem czekałem na zestaw tych piosenek. 

Tomasz Wybranowski

Tutaj do wysłuchania cała audycja z udziałem Natalii Świerczyńskiej:

Klisze rozmów z jej babcią, trwoga, strach i afirmacja życia ponad wszystko , gdzieś na naszych Kresach Wschodnich II Rzeczpospolitej podczas zawieruchy II Wojny Światowej – przeniknęły do jej najgłębszych i najbardziej osobistych załomów serca i duszy. I jeszcze opowieść niezwykła o Hannie Krall i wielkiej i dzielnej babci Natalii.

6 sierpnia 2020 roku  na antenie Radia WNET miała miejsce premiera jej drugiego singla „O północy”. A tuż po premierze albumu Natalia Świerczyńska była moim wspaniałym gościem w Muzycznej Polskiej Tygodniówce. Opowiadała z pasją, barwnie, czasami z przejęciem o sześciu nagraniach z albumu.

Te piosenki opowiadają nie tylko o marzeniach, czy tęsknotach, ale przede wszystkim o pragnieniu wolności i chęci życia młodej dziewczyny, której przyszło żyć na Kresach Wschodnich w czasach II Wojny Światowej. To absolutnie przewartościowało w tamtych tragicznych czasach jej świat – zapowiadała swój album latem Natalia Świerczyńska.

Dzisiaj mówi, że:

Po premierze czuję ulgę, że to się udało.

Natalia Świerczyńska opowiada o swojej świeżo wydanej płycie „O północy”:

„Na  świętego Jana” to piękne wspomnienie nocy świętojańskiej. Moja babcia przekazała mi wiele takich wspomnień. Niestety, spokojne czasy, w których żyła, zostały przerwane przez wojnę.

Z tego wynika, że:

Często czekamy na lepszy czas, podczas gdy jest on tu i teraz.

 

Natalia Świerczyńska mówi o zadziwiającej zbieżności tematyki jej najnowszej płyty z sytuacją społeczną, na którą cień rzuca pandemia koronawirusa:

Sama nie przypuszczałabym, że te utwory będą tak bardzo aktualne.

Piosenkarka wspomina swoje spotkanie z Hanną Krall, która przed laty spisała opowieści jej babci:

Czekałam bardzo długo w kolejce do spotkania z pisarką. Okazało się, że Hanna Krall doskonale pamiętała babcię. Obie bardzo się wzruszyliśmy.

Natalia Świerczyńska opowiada słuchaczom o najważniejszych piosenkach niedawno wydanego albumu:

„Przepaść” to najcięższy utwór z całej płyty „O północy”. Jako jedyna wprost opowiada o wojnie, dokładnie o tym, jak NKWD ścigało moją babcię. Ona wielokrotnie myślała podczas ucieczki, że to już koniec.

Pisząc  teksty piosenek do tej płyty, czułam, że jestem do babci bardzo podobna – wyznaje Natalia Świerzyńska.

Kolejnym zapowiedzianym przez Natalię Świerzyńską piosenką jest „Kołysanka”:

„Kołysanka” to scena, w której mama usypia swoje dziecka i przed snem stworzyć mu najpiękniejszy świat.

Natalia Świerczyńska szerszej publiczności zaprezentował się w szóstej edycji programu „The Voice of Poland”. Wcześniej studiowała m.in. wokalistykę jazzową na Akademii Muzycznej w Poznaniu.

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Natalią Świerczyńską:

 

 

Ostatni taki muzyczny romantyk i cień lorda Byrona. Dave Kowalski i jego debiut „Pocztówka z izolacji”. WNET premiery.

Dave Kowalski, mimo młodego wieku, jest świetnym wokalistą. Jego mocą, potęgą jest nietuzinkowy i pełen emocjonalnej wbracji, mocny głos. EPka „Pocztówka z izolacji” była albumem tygodnia Radia WNET.

Na Dawida Dave’a Kowalskiego zwróciłem uwagę, kiedy wertowałem nowych i obiecujących twórców związanych z działalnością muzycznej wytwórni Kayax i projektu „My Name Is New”.  Na WNETowych antenach zagościł jego singel “Perfect Sin”. Pomyślałem sobie, że to bardzo obiecujące nagranie i … zacząłem czekać na jego debiut fonograficzny. Oczekiwanie opłaciło się z nawiązką!

Młody gdańszczanin, absolwent jednego z uniwersytetów w Southampton, gdzie studiował niełatwy przedmiot muzyczny marketing, zaskoczył pozytywnie na każdym artystycznym froncie wydając sześcionagraniową EPKę „Pocztówka z izolacji”. Nie razi absolutnie „domowa” produkcja wydawnictwa.

tutaj do wsyłuchania rozmowa z Dawidem Dave’m Kowalskim:

 

Swoje dojrzałe teksty, zważywszy na młody wiek, Dawid Kowalski osadził w ulubionym przeze mnie anturażu wieczornego, niezależnego i bardziej niż chłodnego gitarowo – elektronicznego grania. Nie każdemu twórcy, zwłaszcza młodemu, w garniturze sztuki kompozytorskiej i piosenkowej poezji jest wygodnie i do twarzy.

Okładka EPki „Pocztówka z izolacji” Dave’a Kowalskiego.

 

O charakterystycznym, mocnym i intrygującym głowie napisałem już we wstępie. Głos Dave’a Kowalskiego znakomicie sprawdziłby się i w stylistyce zimnej fali, i psychodeliczno – folkowej amerykańskiej drugiej fali, jak i mrocznym i nowo – romantycznym klimacie. Po prostu na dar od Boga, którego nie marnuje.

W warstwie metafor te sześć nagrań kryształowo – melancholijnych dotyka tematu samotności. Ale nie tylko, bowiem „Pocztówka z izolacji” to także próba zdefiniowania po współczesnej zarazie i siebie, i świata na nowo. Próba moim zdaniem udana, szczera i pozbawiona kunktatorstwa, czy podrabiania innych.

Mało jest na współczesnym polskim parnasie muzycznym takich nagrań jak „Chory świat”, gdzie z młodzieńczym idealizmem, ale i pogłębionym zmysłem obserwacji rozprawia się ze sposobem uprawiania polityki w Polsce. Mocne, w punkt i oddające ducha polskiego czasu podziałów i okopów społeczno – politycznych.

To wyspiarska płyta, gdzie mnóstwo chłodu, dżdżu i mgieł, w otoczeniu których porusza i roztkliwia piosenka „Kawa”. Ale jest i nagranie „Mała samotność”, który posiada wszelkie cechy przeboju, z tym „eighty’sowym” electro – synthpopowym sznytem i barwą instrumentów klawiszowych.

David Kowalski. Fot. Silk Music Media.

Wierzę, że magnetyczny debiut Dawida Kowalskiego to dopiero początek jego twórczej drogi. „Pocztówki z izolacji” to zbiór nagrań, które zasługują na poważne potraktowanie nie tylko ze strony słuchaczy (a tych Dawid już ma spore grono), ale także mediów i muzycznych dziennikarzy. Cieszę się, że EPka była jednym z albumów tygodnia na antenie sieci Radia WNET. Dave! Czekam na więcej!

Tomasz Wybranowski

 

 

Legendarny Sztywny Pal Azji z nowym singlem. Jarosław Kisiński o szaleńcach i wodzirejach prowadzących ludzi na manowce

W Studiu Dublin miała miejsce premiera najnowszego singla legendarnej grupy Sztywny Pal Azji „Wodzirej”. Ta piosenka jest zapowiedzią najnowszego albumu Sztywnego Pala Azji.

Nowa płyta legendarnego Szpala ukaże się między wiosną a latem przyszłego roku. Długograj „Korowód” będzie następczynią znakomitej „Szarej” (2017), z singlową „Luxtorpedą” i przebojem Radia WNET „Iluminacje”.

Muzykę do „Wodzireja” skomponował i słowa napisał Jarosław Kisiński, który był gościem Tomasza Wybranowskiego w programie „Muzyczna Polska Tygodniówka”.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Jarosławem Kisińskim, liderem Sztywnego Pala Azji:

Śpiewam o miłości, bo tylko ona, poza wolnością, jest w dla czymś największym. XX. rocznica śmierci Bogdan Łyszkiewicz

Chłopcy z Placu Broni wznowili działalność pięć lat temu, w 15. rocznicę śmierci lidera Bogdana Łyszkiewicza. Nie chcą dać zapomnieć o swoim przyjacielu, który odszedł za wcześnie 20 lat temu.

Powracamy z inicjatywy dobrego serca i pozytywnych wibracji jakie niosą utwory nieżyjącego lidera grupy . Chcąc jak najdłużej zatrzymać w pamięci te wspaniałe piosenki o miłości, pokoju, wolności i przyjaźni postanowiliśmy reaktywować zespół wykonując jego największe przeboje: O Ela, Kocham Cię, Aeroplan , Jezioro Szczęścia , Kocham Wolność i wiele innych piosenek . Do zobaczenia na koncertach. – mówią zgodnie Franz Dreadhunter i Wojtek Namaczyński (członkowie zespołu Chłopcy z Placu Broni 1987 – 2000).

Bywało tak, że cierpiałem na rozdwojenie jaźni, musiałem bowiem wiele razy zmierzyć się z mitem Beatlesów, odnajdując w sobie bądź co bądź cztery odmienne osobowości. Samotny jak Lennon, sumienny jak McCartney, brzydki jak Ringo Starr i uduchowiony jak George Harrison – śniłem o sławie.” – taki wpis widnieje w osobistym pamiętniku Bogdana Łyszkiewicza po tym, kiedy usłyszał po raz pierwszy słynne „Yellow Submarine”.

Bogdan Łyszkiewicz w roku 1987 roku założył grupę rockową Chłopcy z Placu Broni. W zgodnej opinii krytyków, dziennikarzy muzycznych i samej publiczności ten band był jednym z najoryginalniejszych na polskim rynku muzycznym w latach 80. i 90. XX wieku.

Bogdan Łyszkiewicz z zespołem tworzyli piosenki, które na zawsze weszły w krwiobieg historii polskiego rocka i rodzimej muzyki rozrywkowej. Te songi pamiętają do dzisiaj Polki i Polacy a młodsze coraz pokolenia odkrywają metafory i przesłanie miłości Bogdana Łyszkiewicz. Jego charakterystyczne okulary „lennonki” i spojrzenie poety pozostały z nami na zawsze. Odszedł tragicznie i przedwcześnie w wypadku samochodowym, pod niebem Płońska 23 czerwca 2000 roku.

„Kocham cię”, „Kocham wolność”, jeden z pierwszych „Aeroplan” i ten „absolutnie żart muzyczny” – jak mawiał o nagraniu „O Ela” sam Bogdan – zawojowały serca milionów Polaków. Mimo upływu prawie 30. lat, te pełne optymizmu i przesłania przykazania miłości songi wciąż posiadają wielki emocjonalny wydźwięk.

Najchętniej śpiewam o miłości, bo tylko ona, poza wolnością, jest w dla każdego człowieka wartością największą. – powiedział w jednym z wywiadów Bogdan Łyszkiewicz.

 

 

Chłopcy z Placu Broni byli i są (po reaktywacji w 2015 roku) związani z Nową Hutą i Nowohuckim Centrum Kultury od samego początku istnienia grupy, to jest od 1987 roku. 

Na antenie Radia WNET Dumnie pozujący na fotografii na tle plakatu formacji Franz Dreadhunter (Piort Dariusz Adamczyk, legendarny muzyk takich formacji jak m.in. Düpą, Püdelsi, Deuter, Tilt, Chłopcy i Placu Broni, Homo Twist) opowiadał o przyjaźni z Bogdanem Łyszkiewiczem, którego wspominamy w XX. rocznicę Jego odejścia. Stało się to 23 czerwca 2000 roku.

Franz Dreadhunter mówił także o kulisach przygotowań do nadzwyczajnego koncertu, który przyniósł przecudowny i pełen emocji oraz wspomnień album „Chłopcy z Placu Broni Live”, którego prapremiera miała miejsce na antenie Radia WNET.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Franzem Dreadhunterem:

 

Ten przejmujący, tkliwy i poruszający album z oklaskami – „Chłopcy z Placu Broni Live” został zarejestrowany  jesienną porą 2019 roku, w sali Nowohuckiego Centrum Kultury w 70-lecie powstania Nowej Huty. Ale ten koncert miał jeszcze dodatkowego bohatera – Bogdana Łyszkiewicza.

Zespół Chłopcy z Placu Broni pod wodzą Franza Dreadhuntera wraz z chórem God’s Property, oraz kwartetem Altra Volta (ze skrzypkami Jackiem Dzwonowskim i Leszkie Sojką, altowiolistką Aleksandrą Marko-Lech oraz wiolonczelistą Michałem Lechem) wykonali 18 utworów, które skomponował Bogdan Łyszkiewicz, tragicznie zmarły dokładnie 20. lat temu (23 czerwca 2020 roku) lider, poeta, głos i serca zespołu.

Światowa prapremiera albumu, który ukaże się za kilka tygodni miała miejsce na antenie Radia WNET. Od samego rana 23 czerwca 2020 roku na antenie Radia WNET przypominano sylwetkę i muzykę, którą stworzył Bogdan Łyszkiewicz. Albumem tygodnia, oprócz krążka „Chłopcy z Placu Broni Live”, była także płyta „Krzyż” z 1991 roku. W gronie gości pojawili się na antenie, wspominająć tragicznie zmarłego przyjaciela, Jarosław Kisiński (Sztywny Pal Azji) i wspominany już wielokrotnie Franz Dreadhunter.

Tomasz Wybranowski

Supergrupa Korbowód powróciła ze znakomitym albumem. Rzecz o „Lived Like Kings” – Leszek Mitman gościem Studia 37 WNET

Korbowód uzależnia muzycznie od roku 1991. To niespotykany miks electro-dub ambientu, niezależnego rocka ze szczyptą transowych jazzowych harmonii. „Lived Like Kings” to album, który trzeba znać!

Korbowód pochodzi z Mysłowic, miejsca niezwykłego na mapie Polski, który wydał na świat nie tylko Myslovitz, ale i band Milcz Serce (ich singlowy „Kato” to jeden z naszych WNETowych częstograjów) czy Generał Stilwell z Markiem Jałowickim w składzie. 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Leszkiem Mitmanem, który był gościem „Studia 37”:

 

Rdzeniem Korbowodu są Leszek Mitman i Michał Koterba. Skład uzupełniają niezwykły saksofonista Michał Sosna (znany m.in. z grupy Akurat i legendarnego brytyjskiego bandu Hawkwind), Spacepierre (perkusista i klawiszowiec udzielający się w formacji Beltaine ), oraz Mateusz Parzymięso (instrumenty klawiszowe, który w innym wcieleniu muzycznym jest wokalistą i gitarzystą Myslovitz).

Wokalistą i poetą Korbowodu jest David O’Sullivan, z krwi i kości Irlandczyk. Dave mieszka obecnie w hrabstwie Sligo i oprócz udzielania się w Korbowodzie ma ma własny rockowy zespół Vera Violent. W nagraniu piątego albumu wzięl także udział Aga Mali (chórki), Dawid Broszczakowski  i Grzegorz Bimczok (klawisze).

Dopełnieniem piątego wydawnictwa „Lived Like Kings” jest osobliwa artystka – Marta Kosek. To ona, znając dobrze członków zespołu, po przesłuchaniu całego nateriału wyczarowała niezwykłą i bardziej niż symboliczną (zważając na obecne czasy) okładkę płyty.   

W muzyce grupy Korbowód słychać nawiązania i pewne interpretacje związane z mitologiczną już stajnią muzyczną Ivo Watts – Russella 4 AD.

 

Płyta „Lived Like Kings” zawiera dziesięć nagrań. Korbowód wciąż, bez ustanku tłoczy w mechanizmy dzwięki utkane w melodie psychodelicznego rocka, który nieco złagodniał i melodycznie wyszlachetniał a singlowy „Who” jest tego znakomitym przykładem.

Śpiew Davida O’Sullivana jest z pogranicza Petera Murphy i maniery Davida Bowie. Zgrabna melodia przeistacza się jazz – noir, nocną opowieść (trochę filmową jk u Lyncha) tkaną saksofonem Michała Sosny i mocnym tętnem basu Leszka Mitmana. Robi się zmierzchowo i nieco chłodno, ale miło w tej klimatycznej aurze pozostać. To był bardzo dobry wybór na singel.

Jestem pewny, żę po usłyszenia „Who” osoby, które nigdy nie słyszały muzyki super grupy z Mysłowic (plus gentlemana z irlandzkiego Slogo) stwierdziły: Dobre? Sprawdzamy!

Twoja dusza jest duszą w ogniu
Tak wiele razy widzieliśmy twój płomień
Byłeś w rozdźwieku oddalony od innych
Twój ogień powstrzymuje innych ludzi
Zauważam, że biegniesz donikąd.
Modlitewne zakłopotane …

„Who” – słowa Davida O’Sullivana

 

Cały album jest do rozsmakowania, ale (przepraszam za oksymoron) też do słuchania od razu w całości. Bujający, z senną, marzycielską gitarą „Exhume Yourself”, który przenosi nas w rejony Smithowskiego „Bloodflowers”. Natomiast „Giving Back” to popis saksofonisty Michała Sosny, który co chwila do rozbudowanego dialogu zaprasza elektroniczne ażury i cyfrowe sample. Znakomity utwór!

Moim faworytem jest zdecydowanie najbardziej przewrotny muzyczny i z połamanym nieco metrum i rytmem (brawa dla Spacepierre’a)  „Gotta Dump”. Klimat zdecydowanie nu – electro – jazzowy z domieszką psychodelicznego rocka. Słuchając tego nagrania twierdzę w sposób zarozumiały, że w niczym Korbowód nie ustępuje The Comet Is Coming i królowi Shabaka! Nie wierzycie? Proszę posłuchać:

 

 

 

Całość „Lived Like Kings” oceniam na +5/6. Korbowód wyczarowuje i miesza swoje dźwięki w zmierzchowym, oryginalnym, totalnie własnym stylu i personalnej, świadomej tylko mysłowiczaniom energii i klimacie. Czy to zaczyn własnego stylu? Nie, to już dojrzały styl i brzmienie – korwobodyzm. Warto odkrywać takie albumy. A dla takich albumów wciąż warto być dziennikarzem radiowym i muzycznym. 

Tomasz Wybranowski

Wszystkie albumy grupy Korbowód znajdziecie tutaj: korbowod.bandcamp.com

Obok „Lived Like Kings”  grupa z Mysłowic ma na swoim koncie jeszcze cztery płyty. W kolejności: „Back To The Funny Farm” (1997), „Home” (2000), „Stronę C” (2005), oraz „My Six Is Your Nine” (2013). 

 

Korbowód: „Lived Like Kings” (wydawnictwo Heliolux 2020).

1. „Who”
2. „Exhume Yourself”
3. „Giving Back”
4. „Clean Out”
5. „Beat Me”
6. „Lived Like Kings”
7. „Shellman”
8. „Gotta Dump”
9. „Anxiety”
10. „A Binding Contract”.

 

 

Premiera najnowszego albumu Boba Dylana „Rough and Rowdy Ways” – Tomasz Wybranowski zaprasza do Muzycznego Studia 37

Po ośmiu latach Bob Dylan, „ojciec Ameryki” – jak mawia o nim Bruce Springsteen – powrócił z nowym autorskim albumem. Następcą krążka „Tempest”, wydanego w 2012 roku, jest „Rough and Rowdy Ways”.

Premiera albumu miała miejsce dzisiaj – 19 czerwca 2020 roku. Oto wrażenia z pierwszych przesłuchań płyty Mistrza Dylana.

 

Album „Rough and Rowdy Ways” ma dla mnie tkliwość i chłód zmierzchu „Shadows in the Night”, kielich z naparu poczucia winy, goryczy i wspomnień wrzeźbionych w złość metafor z albumu „Blood On The Tracks” i mroczny klimat rozczarowania ludźmi, całym światem z nutą rezygnacji płyty „Time Out Of Mind”.

Okładka albumu „Rough and Rowdy Ways”. Na niej fotogram z Wielkiej Brytanii (1964 rok), z podziemnego klubu głównie dla czarnych w Cable Street we wschodnim Londynie.

Oto Bob Dylan powrócił nie tyle jako kaznodzieja czy moralizator, ale człowiek, który opowiada o dziesięciu obrazkach ze swojego życia. Dla mnie owe opowiadania jawią się jako testament artysty, który sugeruje nam jak chciałby by go zapamiętać:

 

Chciwy stary wilku, pokażę ci moje serce                                                                                                               

Ale nie całe, tylko tę część nienawistną                                                                                                             

Spławię cię w dół rzeki, ustalę cenę za twoją głowę                                                                                       

Cóż jeszcze mogę ci powiedzieć?                                                                                                                         

 Śpię z życiem i ze śmiercią w tym samym łóżku                                                                                             

Upodlij się, madame, wstań z kolana!                                                                                                               

Nie zbliżaj się do mnie                                                                                                                                             

Zachowam otwartą ścieżkę, przełęcz w mojej głowie                                                                               

Dopilnuję by nie pozostała po mnie miłość                                                                                                         

Będę grał sonaty Beethovena i preludia Chopina                                                                                             

Niosę w sobie tłumy – Niosę w sobie wielość                                                                                                                                                                                             

I Contain Multitudes (fragment)

                                                                             

                                                                                                 I Contain Multitudes (fragment)

„I Contain Multitudes”, nagranie otwierające ten album, jest dla mnie kluczem do zrozumienia i podążania za mistrzem jego traktem. Każda z piosenek i ballad pachnie i brzmi inną dekadą (z ośmiu) z życia Dylana – człowieka, Dylana – świadka (przejmujący „Murder Most Foul”, z zabójstwem prezydenta Kennedy’ego jako kanwą rozmyślań i refleksji, czy „My Own Version of You”) i (sześciu dekad) Dylana – artysty, Dylana – kreatora („I’ve Made Up My Mind to Give Myself to You”, niezwykłego bluesa „Crossing the Rubicon”, czy braterstwem ars poetica Kerouaca i Ginsberga „Key West (Philosopher Pirate)” ).

The Neverending Tour”. Bob Dylan i jego band 6 maja 2009 roku w „The O2 Arena” w Dublinie. Fot. Tomasz Wybranowski.

 

Na albumie „Rough and Rowdy Ways” Bod Dylan stworzył przeźroczysty jednoczas, gdzie przeszłość przegląda się w zwierciadle dziś, zaś tu i teraz nie osacza i nie okrywa szczelnie wczoraj. Jedno jest pewne, wszechŚwiat Boba Dylana rozszerza się o nowe mity. A my, małe ich satelity staramy się znaleźć właściwą orbitę.

Czasami zastanawiam się, dlaczego muzyka i liryka Boba Dylana (ale i Bruce’a Springsteena) nie przebiły się do zbiorowej świadomości Polaków, natomiast są ważne i obecne w umysłach i sercach Persów, Macedończyków, Hindusów czy Tajwańczyków… A może będzie tak jak z przypowieścią Pitagorasa o dźwięczących muzyką i śpiewających gwiazdach… 

Tomasz Wybranowski

Tutaj do przeczytania opowieść o koncercie Boba Dylana z 2009 roku: http://slawek-orwat.blogspot.com/2017/04/tomasz-wybranowski-koncert-spenionych.html

 

Muzyczne premiery tygodnia: Kamila Dauksz – Boruch „Miłość” i Partycypanci Korzyści Globalizmu „W obliczu końca świata”.

Piosenka „Miłość” to pierwszy singiel, który zapowiada nadchodzący album Kamili Dauksz – Boruch. Nowa płyta „Opowieści” ukaże się już pod koniec kwietnia 2020 roku. Radio WNET jest patronem medialnym.

Na antenie Radia WNET często goszczą nagrania z debiutu Kamili „Taka Tumba”. Singlowy „Dream” to jedna z najczęściej odtwarzanych piosenek na antenie od czasu wydania małej płytki. Z piosenką „A ja leżę”, pochodzącej z debiutanckiej płyty „Taka Tumba”, wzięła udział w Opolskich Eliminacjach do Debiutów podczas 53. KFPP w Opolu, gdzie w głosowaniu publiczności zajęła III miejsce. 

Rozmowy z Kamilą Dauksz – Boruch i Tomaszem Boruchem, oraz Andrzejem Kulbińskim, wokalistą Partycypantów Korzyści Globalizmu możecie wysłuchać tutaj:

 

Kamila Dauksz to nie tylko wokalistka, kompozytorka i autorka tekstów, ale również utalentowana wiolonczelistka. Jak mawiam często, jej wiolonczela to kopalnia soczystych riffów, których nie powstydziliby się mistrzowie szlachetnego hard i heavy.

Kamila jest absolwentką Akademii Muzycznej w Katowicach na wydziale Kompozycji, Interpretacji, Edukacji i Jazzu – kierunek wokalistyka jazzowa. Współpracowała m.in. z: Krystyną Prońko, Ewą Bem, Zbigniewem Wodeckim, Kayah, Mietkiem Szcześniakiem, SMOLIK&KEV FOX, Marylą Rodowicz, Ewą Urygą, Włodkiem Pawlikiem, Grzegorzem Skawińskim czy Bakshish.

Singel „Miłość”, który anonsuje nowe wydawnictwo Kamili i data premiery 4 kwietnia 2020 nie była przypadkowa. Tego dnia bowiem dokładnie minęło pół roku temu odkąd Kamila i jej mąż Tomek Boruch powiedzieli sobie sakramentalne tak.

Z tej okazji postanowiliśmy podzielić się ze światem piosenką o wymownym tytule „Miłość”. Treść utworu to przede wszystkim luźne przemyślenia na temat znaczenia tytułowego słowa, a w połączeniu z gitarowymi i wiolonczelowymi dźwiękami mamy nadzieję, że stworzyły wyjątkowy klimat.

 

 

                            Partycypanci Korzyści Globalizmu, choć w kokonach to tworzą!!!

Partycypanci Korzyści Globalizmu to projekt muzyczny Piotra Skrzypczyka (Half Light i Endorphine) i Andrzeja Kulbińskiego. Jak zgodnie twierdzą

W projekcie gra w duecie idzie o to, aby obaj muzycy mieli swobodę i dobrą zabawę przy tworzeniu muzyki przez i pisaniu tekstów i ogólnie zamknięciu całości w płytę. Poważne tematy podane w niepoważny sposób, teksty z potrójnym dnem i ukrytym przekazem okraszone wspaniałą muzyką.


Ich album „Utwory Żebrane”, z otwierającymi „Walcarzem” i „Kostkiem” podbiły serca słuchaczek i słuchaczy Radia WNET. W Wielkim Tygodniu (6 – 10 kwietnia 2020) obok albumu Igora Herbuta „Chrust” w „Polskiej Płycie Tygodnia WNET” przypomnę krążek Partycypantów „Wełniany Gniew”.

Andrzej Kulbiński mawia, że przygoda muzyczna zaczęła się niewinnie i układa się wspaniale:

I oby tak dalej, bez napinki, bez terminów. luz blus w niebie same dziury… – dodaje.

2 kwietnia 2020 roku, na antenie Radia WNET miała miejsce światowa premiera nagrania „W obliczu końca świata”. Patrząc na to, co dzieje się wokół nas tytuł nie nastraja optymistycznie. Ale jego przesłaniem nie jest pogodzenie się z czasem zarazy, kapitulacja i czarnowidztwo, ale odnalezienie w sobie dobra, ciepła i siły by po wszystkim…

Zacząć życie na nowo wiedząc już, co tak naprawdę jest ważne – mówi Andrzej Kulbiński, głos i twórca tekstów Partycypantów Korzyści Globalizmu.

opr. /WyT/