[PILNE] Szczegółowa relacja z konferencji premiera – wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego. Co zmieni Polski Ład?

15 maja o godzinie 10 rozpoczęła się konferencja premiera Mateusza Morawieckiego ws. nowego projektu Polski Ład. Z pośród polityków wypowiedział się m.in. wicepremier Jarosław Kaczyński.

W sobotę 15 maja o godz. 10 rozpoczęła się konferencja prezesa Rady Ministrów na temat Polskiego Ładu. Przemawiał m.in. wicepremier i prezes PiS, Jarosław Kaczyński, który tłumaczy skąd pomysł na nowy program rządu:

Polski Ład jest z dwóch powodów. Po pierwsze, dlatego, że Polacy są głęboko przekonani, że należy im się takie życie, jak w krajach na zachód i południe od naszych granic. I my chcemy te aspiracje zaspokoić. I w tej chwili jest na to szansa – mówił dziś Jarosław Kaczyński.

Jak dodaje prezes partii rządzącej, program w znacznej mierze oparty jest wartości takie jak tradycja czy solidarność społeczna:

Polski Ład jest oparty o polskie wartości. My zawsze prowadziliśmy naszą politykę w oparciu o nie. Polska oparta o tradycję, o solidarność, Polska sprawiedliwa, równych szans – to był nasz cel i to jest polski cel.

W trakcie swojego przemówienia wicepremier opowiada też o konkretnych działaniach, które rząd ma zamiar podjąć w ramach Polskiego Ładu. Wskazuje m.in. na inwestycje w rozwój polskiej służby zdrowia:

Musimy kształcić coraz więcej lekarzy, dotyczy to również pielęgniarek, ale i innych pracowników służby zdrowia. Przeprowadzimy wielkie procesy inwestycyjne i procesy naprawy, i będziemy mieć do tego wszelkie instrumenty – podkreśla Jarosław Kaczyński.

W swojej wypowiedzi prezes partii rządzącej przybliża szczegóły planowanych ulepszeń w służbie zdrowia. Jak podkreśla Jarosław Kaczyński – pojawią się też nowe instytucje:

Pojawią się nowe instytucje, które będą przeprowadzać modernizację, badania, które mają także porządkować sprawy w szpitalach i restrukturyzować – Fundusz Modernizacji Szpitali oraz Agencja Rozwoju Szpitali.

Zmianie mają ulec również dyżury w szpitalach. Według założeń Polskiego Ładu mają być bardziej osiągalne i dostępne przez całą dobę w każdym powiecie:

W każdym powiecie będą 24-godzinne dyżury, które będą udzielały pierwszej pomocy. Będzie reorganizacja w służby zdrowia tak, aby działała w nagłych wypadkach na trzech poziomach: teleporada, wizyta u lekarza oraz odpowiedni odział w szpitalu – zaznacza Jarosław Kaczyński.

Co więcej, jak przybliża wicepremier, w ramach programu stworzony ma zostać nowy mechanizm walki z najcięższymi chorobami, które dziś dotykają Polaków:

Stworzymy mechanizm koordynacji leczenia najcięższych chorób. Sieć onkologiczna, której pilotaż już ruszył, sieć kardiologiczna. Chodzi o to, aby leczyć w sposób skoordynowany, sprawny, żeby była pełna wiedza o tym, co się dzieje – mówi wiceprezes Rady Ministrów.

Jednak, jak wskazuje Jarosław Kaczyński, w Polskim Ładzie nie chodzi jedynie o poprawę jakości systemu zdrowotnego. Na konferencji w Warszawie wicepremier mówi również o tworzeniu nowych miejsc pracy:

Polska ma niskie bezrobocie – to jeden z naszych wielkich sukcesów. Ale nasze przedsięwzięcia w ramach dadzą co najmniej, w pierwszym rzucie, 500 tys. miejsc pracy – obiecuje Jarosław Kaczyński.

Prezes PiS opisuje także zmianę systemu podatkowego, jaką wprowadzić ma Polski Ład. Jarosław Kaczyński mówi m.in. o podwyższeniu kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł.:

Z jednej strony likwidujemy szkodliwy, niesprawiedliwy i degresywny system podatkowy, a z drugiej strony podnosimy kwotę wolną od podatku do 30 tys. zł. Czyli 65 proc. emerytur, a także najniższa płaca będzie bez podatku.

Jak podkreśla Jarosław Kaczyński Polski Ład ma także poprawić polską sytuację mieszkaniową:

Ilość wybudowanych mieszkań znacząco rośnie, ale to zdecydowanie za mało. Będzie możliwość uzyskania gwarancji bankowej na 100 tys. zł – to naprawdę duży krok do przodu – mówi prezes PiS.


Jak zaznacza Jarosław Kaczyński Polski Ład ma również doprowadzić do daleko idących i pozytywnych zmian na polskiej wsi:

Na pierwszym planie do rozwoju wsi będzie postawiona ustawa o rodzinnym gospodarstwie rolnym. Nowa definicja, załatwienie różnych spraw spadkowych i możliwość przekazania gospodarstwa bez zrzekania się go – wspomina wicepremier.

Co więcej, wraz z Polskim Ładem czekają nas także i zmiany w systemie edukacji. Chodzi m.in. o podział nauczania historii na lekcje dot. historii Polski i historii powszechnej:

W szkołach średnich wprowadzimy naukę historii dwoma nurtami tzn., historię powszechną i historię Polski. Dla każdego z tych nurtów będzie przeznaczone 2-3, może więcej godzin w ciągu tygodnia zajęć. Będzie to ogromna zmiana – mówi Jarosław Kaczyński.

Źródło: Twitter/media

N.N.

Od św. Józefa Jezus jako człowiek uczył się pełnienia woli Bożej / Sławomir Zatwardnicki, „Kurier WNET” nr 82/2021

Przemyślenie tego bezprecedensowego wydarzenia – Wcielenia – każe przyjąć, że ludzki rozwój Jeszuy domagał się naśladowania cnót podpatrzonych u ziemskiego, jeśli tak można rzec – adoptowanego ojca.

Sławomir Zatwardnicki

Jeszua uczy się zbawiać

Jeśli któryś z Czytelników potraktował tytuł mojego tekstu jako typowy przykład dzisiejszych nadużyć popełnianych w nagłówkach – w zasadzie miał rację. Naturalnie, że zbawiania nie można się nauczyć. A jednak nie byłoby zbawienia, gdyby nie pewne lekcje, które młody Jezus musiał pobrać od rodziców, którym, jak zanotował ewangelista, do pewnego czasu był poddany. W tym sensie tytuł daje się obronić.

Takie są prawidła Wcielenia potraktowanego poważnie. Mówimy nieco bezrefleksyjnie, że Słowo stało się człowiekiem. Przemyślenie tego bezprecedensowego wydarzenia każe przyjąć, że ludzki rozwój Jeszuy domagał się naśladowania pewnych cnót podpatrzonych u ziemskiego, jeśli tak można rzec – adoptowanego ojca. Ale chodzi przede wszystkim o coś znacznie większego.

Święty Józef reprezentował Boga Ojca w ludzkim życiu Wcielonego. Od stosunku opiekuna do podopiecznego zależał w jakiejś mierze stosunek Jezusa do Ojca niebieskiego.

Gdyby coś nie zagrało, gdyby pojawiła się jakaś dysfunkcja w Świętej Rodzinie, młody Jeszua wyszedłby ze wszystkimi typowymi dla takich sytuacji syndromami. To zaś oznaczałoby ni mniej, ni więcej, że Boży zamiar zbawienia nie mógłby się powieść.

Pięknie pisał o Józefie – cieniu Ojca w Patris corde papież Franciszek. Od świętego ojca uczył się Jezus „doświadczalnie”, jaki jest stosunek Jahwe do wybranego przez siebie ludu. Antropomorfizacji Boga, jakiej dopuścili się autorzy natchnieni, odpowiada zatem doświadczeniu miłości, jakie stało się udziałem młodego Jezusa branego na ramiona i przytulanego do brodatego policzka cieśli:

„A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima,
na swe ramiona ich brałem;
oni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich.
Pociągnąłem ich ludzkimi więzami,
a były to więzy miłości.
Byłem dla nich jak ten, co podnosi
do swego policzka niemowlę –
schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go” (Oz 11,3-4).

Zresztą nabożny stosunek do Pisma nabył młody Jezus – znów – od św. Józefa.

Świętość ziemskiego ojca, ale nie niepokalaność (ta tylko w przypadku Maryi), stanowiła być może również naukę dla Jezusa.

Można sobie wyobrazić, jak obserwował słabości Józefa, Jemu samemu obce, a przede wszystkim – jak ten mężczyzna sobie z nimi radził. Aprobował i nie aprobował zarazem. Józef nie akceptował swoich ułomności, ale z drugiej strony, gdy się pojawiły, nie tracił ufności w Boże miłosierdzie. Na zasadzie echa idącego z przyszłości, można by w tym dosłyszeć późniejszy stosunek Jezusa do grzeszników.

A może właśnie z postawy Józefa zapamiętał na całe życie, że Bóg realizuje swój plan nawet nie tyle pomimo, co wręcz w ludzkiej słabości. I Jezusowi przyjdzie przecież w końcu zakończyć karierę cudotwórcy i kaznodziei, by zbawić nas przez Krzyżową bezsilność. Z kolei całe wcześniejsze lata to harówka, bez weekendów i urlopów, a często dokonująca się również nocami, dla naszego zbawienia. Od kogo nauczył się tyrać od świtu do zmierzchu, jak nie od świętego cieśli? Przy czym nigdy nie była to „praca dla pracy”, lecz praca dla służby. Współczesny psycholog zapewne pomyliłby to totalne zaangażowanie Jezusa i dołączył do grona krytycznie nastawionej rodziny: „Potem przyszedł do domu, a tłum znów się zbierał, tak, że nawet posilić się nie mogli. Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: »Odszedł od zmysłów«” (Mk 3,20-21).

Bodaj najprościej dostrzec lekcję pt. „posłuszeństwo”.

Wzywany w litanii mianem „światło Patriarchów”, jest św. Józef rzeczywiście miarą posłusznego pełnienia woli Bożej. Jak Abraham stawiał się na wezwanie Boga („Oto jestem”), tak opiekun Jezusa bez wahania i pod prąd samego siebie i wszystkiego wokół – szedł za głosem Boga, ilekroć ten dawał mu się słyszeć.

Często zresztą we śnie – czy będzie nadużyciem wyobrażenie sobie Józefa tak spracowanego, że zasypiał na modlitwie? „Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański” (Mt 1,24). Potrafił też długo oczekiwać na Boże prowadzenie – jak to się stało np. w Egipcie, gdzie Józef wyczekiwał obiecanej nowiny o tym, że może już powrócić do ojczystego kraju.

Nie pocił się, co prawda, krwawym potem – przynajmniej ewangeliści o tym milczą – jednak nie kto inny jak Józef nauczył Jeszuę, że pełnienie Bożej woli kosztuje. Gdy będziemy towarzyszyli Jezusowi i – jak Józef oraz uczniowie Pańscy w Ogrójcu – zasypiali w czasie modlitwy, niech nam przyświeca ta myśl: nie byłoby tego decydującego momentu w dziejach ludzkości, kiedy Jezus decyduje się wypić kielich do dna, gdyby nie Józef. To od niego uczył się Jeszua dawać posłuch woli Bożej. Nie tylko Najświętsza Maryja Panna, ale wszyscy członkowie Świętej Rodziny wypowiedzieli swoje „fiat” dla naszego zbawienia.

Ojciec Święty zwrócił uwagę w swoim liście apostolskim na inne jeszcze – pozornie wykluczające się, a w rzeczywistości dopełniające – przymioty Oblubieńca Maryi. Józef potrafił z jednej strony przyjmować rzeczywistość taką, jaka ona była, ale z drugiej strony twórczo ją przemieniać.

Akceptacja tajemniczej i zwykle wrogiej, a zawsze niezrozumiałej rzeczywistości nie oznaczała w jego przypadku bierności czy rezygnacji. Nie ulegał typowej dla mężczyzn pokusie wycofania się w alkohol czy inne uśmierzacze bólu egzystencjalnego.

Nie dezerterował z pola walki, owszem, z darem męstwa w duszy walczył na pierwszej linii frontu dziejów zbawienia. Trochę w duchu „z różami na czołgi”, ale broniąc się skutecznie, a ostatecznie zwyciężając. Gdy Małżonce przyszło rodzić nie w szpitalu ginekologicznym, lecz w stajni – przystosował ją do tego celu; gdy Herod dyszał żądzą zabicia Dziecka, zorganizował bynajmniej nie turystyczną wycieczkę do Egiptu. Całkiem dosłownie trzeba by powiedzieć, że nie byłoby naszego zbawienia, gdyby Józef poddał się okolicznościom i wywiesił białą flagę.

Papież pisze, że „wiara, której nauczył nas Chrystus, jest raczej tą wiarą, którą widzimy u św. Józefa, nie szukającego dróg na skróty, ale stawiającego czoła »z otwartymi oczyma« temu, co się mu przytrafia, biorąc za to osobiście odpowiedzialność”. Czytelnika chciałbym zostawić z zadaniem domowym. Polegałoby ono na przeszukaniu Ewangelii w celu wydobycia tej twórczej odwagi również w życiu Jezusa w czasie Jego publicznej służby. Znamienne, że Ukrzyżowany rezygnuje nawet z tego drobnego znieczulacza mogącego uśmierzyć ból: „dali Mu pić wino zaprawione goryczą. Skosztował, ale nie chciał pić” (Mt 27,34). Może nie z otwartymi oczami, ale na trzeźwo dopełnił dzieła zbawienia.

Czy to Bóg Ojciec odsunął ziemskiego ojca Jezusa z Jego życia, czy to sam Józef usunął się w cień w którymś momencie? Znając posłuszeństwo opiekuna Jezusa – można założyć, że działali w porozumieniu.

W każdym razie w życiu Jezusa daje o sobie znać i to znamię świętego Józefa: wolność dawana innym osobom. Chodzi o taki rodzaj sprawowania ojcowskiego autorytetu, który szanuje tajemnicę wychowanka i służy jej, wyrzekłszy się roszczenia do „posiadania” dziecka. Do tego stopnia, że w którymś momencie uznaje się za bezużytecznego.

W życiu Jezusa zaprocentowało to z pewnością na sto procent. Nie znać w Jego zachowaniu ani cienia toksycznego przywiązywania innych do siebie, a wolność dana nam, ludziom, przez Syna Bożego, jest tak absolutna, że możemy wzgardzić nawet zbawieniem.

Artykuł Sławomira Zatwardnickiego pt. „Jeszua uczy się zbawiać” znajduje się na s. 2 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 82/2021.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Sławomira Zatwardnickiego pt. „Jeszua uczy się zbawiać” na s. 2 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 82/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Krzykwa: Trzeba zacząć od wyposażenia osoby z niepełnosprawnością intelektualną w niezbędne kompetencje społeczne

Jak pomóc osobie z niepełnosprawnością intelektualną znaleźć pracę? Grzegorz Krzykwa o działalności Fundacji im. Brata Alberta.

Grzegorz Krzykwa pozdrawia z wrocławskiej placówki Fundacji im. Brata Alberta, gdzie prowadzone są warsztaty terapii zajęciowej dla osób z niepełnosprawnością intelektualną.

Celem jest terapia społeczna i zawodowa, aż do osiągnięcia takiego poziomu funkcjonowania, że komuś uda się podjąć pracę zarobkową.

Pracownik Fundacji im. Brata Alberta przyznaje, że niewiele jest takich przypadków. Zanim jednak ustali się co kto lubi i potrafi robić

Trzeba zacząć od samego początku- od treningu samodzielności, wyposażenia tej osoby w niezbędne kompetencje społeczne – np. poruszania się po mieście.

Placówki przeznaczone są dla osób dorosłych. W wielu z nich zawieszone są obecnie zajęcia. Grzegorz Krzykwa zdradza, że zaangażował się w Fundację poprzez żonę. Podkreśla, że organizacja potrzebuje wolontariuszy.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Bezkarna swawola zyskała tytuł wolności. Rozważania o podważaniu etosu pracy i innych odwiecznych wartości

Od czasów biblijnych po nowożytne pojawiały się fantazje na temat totalnego próżniactwa. W Europie istniała tradycja mówiąca o Kukanii – krainie bogactwa, gdzie żyło się w dobrobycie i bez pracy.

Zdzisław Janeczek

W czasach niepewności, gdy skandale w wielkich korporacjach i małych firmach, kryzysy natury gospodarczej czy politycznej, zagrożenie terroryzmem czy katastrofą ekologiczną, intrygi i brak czytelnych relacji obniżyły poziom zaufania we wszystkich dziedzinach życia, naturalnym odruchem jest poszukiwanie czegoś stałego, pewnego, nie tylko dla indywidualnego komfortu, ale przede wszystkim dla pożytku społecznego. W czasach nam współczesnych zagrożona jest nie tylko oparta na naturalnym związku mężczyzny i kobiety rodzina oraz patriotyzm wyrażony w łacińskiej maksymie Patria mihi vita med multo est carior (Ojczyzna jest mi o wiele droższa niż życie), ale także tradycyjny etos pracy. Bezkarna swawola zyskała tytuł wolności.

Francuski intelektualista Paul Michel Foucault, znany z sympatii do marksizmu-leninizmu, „dyskursywizuje” seks, publikuje tomy pt. „Użytek z przyjemności” i „Troska o siebie”. W swojej „Historii seksualności” obnaża „zło” wskazując na jego źródła: wiarę, rodzinę, tradycję, patriotyzm, własność prywatną.

Jawi się jako Prometeusz wyzwalający spod dominacji chrześcijańskiej hydry, pokazując uciśnionym „gdzie wschodzą i kędy zachodzą gwiazdy”. (…)

[O]d czasów biblijnych po epokę nowożytną pojawiały się fantazje na temat „nicnierobienia” i totalnego próżniactwa. Źródeł takich zachowań można się dopatrywać w uwarunkowaniach związanych z rodzajem wykonywanej pracy. „Ludzie, którzy, by wyżyć, musieli się imać ciężkiego trudu fizycznego, tragarze, kamieniarze, wieśniacy mający tylko ręczne narzędzia do roboty, mogli być na pewno ludźmi szlachetnymi, wątpliwe jednak, czy błogosławili swój trud jako źródło duchowej nobilitacji”. W wielu europejskich krajach, takich jak Anglia, Francja, Hiszpania, Włochy i Niemcy istniała tradycja mówiąca o krainie dobrobytu i bogactwa, gdzie jedzenie można było otrzymać bez pracy i trosk. Według spadkobiercy historycznej szkoły „Annales”, mediewisty zainteresowanego życiem codziennym ludzi, Jacquesa Le Goffa, to mit będący ludowym odpowiednikiem obfitości na feudalnych zamkach, gdzie podczas uczt weselnych lub chrzcin można było za darmo, na koszt pana, najeść się do syta. Kraina ta jest znana jako Kukania czy Schlaraffenland w Niemczech, Szlarafia, Krzczelów, Kraj Jęczmienny w Polsce, Isla de Jauja w Hiszpanii lub Bengodi we Włoszech. Pochodzenie nazwy nie jest znane, chociaż przypisywano jej rodowód prowansalski lub łaciński. Uważano ją też za pochodną słowa cuisine, czyli kuchnia. Kukanię zrodziło średniowiecze, inspirowane biblijną krainą mlekiem i miodem płynącą (Księga Wyjścia 5,8) i historią rzymskiego retoryka i satyryka piszącego po grecku sofisty Lukiana z Samosaty (ok. 120–190), zawierającą opis Wysp Szczęśliwych, gdzie można było pić wino z bohaterami na Polach Elizejskich.

Staropolskie wartości

W 1567 roku artysta niderlandzki Peter Breugel Starszy, zwany też chłopskim, namalował obraz pt. Kukania, kraina szczęśliwości.

Jednak wiarygodność istnienia krainy pozbawionej gospodarki monetarnej, w której nie pracowano (nie obowiązywał etos pracy), tylko zażywano różnych przyjemności, podważało staropolskie porzekadło: „Życie to nie Szlarafia i pieczone gołąbki nie przyjdą same do gąbki”.

Zgodny z taką opinią jest przekaz nawiązujący do etosu pracy na roli: „Ziemia dla moich dziadków była świętością, praca na niej modlitwą, im gorliwszą, tym dającą lepszy plon. Z dużym szacunkiem używane były przedmioty własnoręcznie wykonane: tkane do późnych godzin nocnych prześcieradła, ręczniki, dywany. Niedziela poświęcona była Bogu, co było czuć już od rana: kuchnia kaflowa zasłonięta wykrochmaloną tkaniną, odświętne ubrania, pospieszne przygotowania przed wyjazdem do kościoła. Potem leniwe popołudnie i odwiedziny sąsiadów, rodziny”.

Odzwierciedleniem staropolskiego etosu pracy był także zapis Samuela Bogumiła Lindego (1771–1847), który w Słowniku języka polskiego (T. IV, Warszawa 1995, s. 432) odnotował: „Bez prace nie będą kołacze”; „Komu płaca słodka, praca też bez piołunu”; „Wspaniałym duszom praca jest zasileniem”, „Kto robi, ten się dorobi”, „Praca każda ma zapłatę, rozkosz sromotę, utratę”, „Praca, chleb najpewniejszy, kto się spuści na nię, i za żywota ma chleb, i po nim zostanie”, „Za pracą idzie sława”, „Im z większą co pracą przychodzi, tym też większe pociechy rodzi”.

Ojciec „nicnierobienia”

Propagatorem „nicnierobienia” w XIX w. był zięć Karola Marksa, filozof marksistowski Paul Lafarge (1842–1911), autor dzieła pt. Le Droit à la paresse (Prawo do lenistwa). Było ono odpowiedzią na spadek zainteresowania proletariatu zniesieniem własności prywatnej (przyczyny społecznego zła) i krwawą rewolucją w ujęciu marksowskim, której idee opisane w Manifeście komunistycznym (1848 r.) zdetronizowała rewolucja przemysłowa, dając dobrze płatne miejsca pracy wykwalifikowanym robotnikom. „Dziwaczne szaleństwo ogarnęło klasę robotniczą krajów o rozwiniętej cywilizacji kapitalistycznej. To szaleństwo – ubolewał Lafarge – pociąga za sobą osobiste i społeczne niedole, torturujące od dwóch wieków zmęczoną ludzkość. Tym szaleństwem jest miłość do pracy, wściekła namiętność pracy aż do wyczerpania sił witalnych osobnika i jego potomstwa”. (…)

[A]utor Le Droit à la paress, jako rewolucjonista, upowszechnił myśl, „że aby proletariat zdał sobie sprawę ze swojej siły, musi wyzbyć się przesądów chrześcijańskiej, ekonomicznej i wolnomyślnej moralności. Musi odzyskać swe naturalne instynkty, musi ogłosić, że Prawo do lenistwa jest tysiąckroć bardziej szlachetne i bardziej święte niż dotychczasowe Prawa człowieka, wymyślone przez metafizycznych adwokatów burżuazyjnej rewolucji.

Musi uprzeć się i nie pracować dłużej niż trzy godziny dziennie, a resztę dnia i nocy próżnować i hulać”. Znalazł on aż do dnia dzisiejszego wielu kontynuatorów. Etosowi pracy przeciwstawiono filozofię „nicnierobienia” i wolną miłość. (…)

[W]ykładający filozofię i estetykę na lwowskim Uniwersytecie im. Jana Kazimierza, ceniony za książki wszechstronne pod względem treści Wojciech Dzieduszycki, zasiadający w wiedeńskiej Radzie Państwa (1879–1885, 1895–1909), piastujący stanowisko ministra do spraw Galicji, rozważając kwestię etosu pracy, zauważał, iż „Ludzie nie są aniołami i ludzie normalni będą chyba przeciętnymi ludźmi, aniołami wcale nie będą. Jeśli ktoś pragnie, aby ludzkie, a nie anielskie społeczeństwo nie zmarniało wśród próżniactwa i nieuctwa, musi zachęcać do pracy nagrodą, karą od próżniactwa odstręczać”. Równocześnie jednak przestrzegał, iż kijem można „w kolektywistycznym społeczeństwie napędzać do pracy prostej, do roboty grubej, wykonywanej źle, jak za pańszczyznę (…) kij nikogo do pracy umysłowej ani do pracy nadzorującego nie przymusi”. Opinię taką podzielał także Leszek Kołakowski, czemu dał wyraz w Miniwykładzie o maxi sprawach, tj. O nicnierobieniu. Pisał on: „praca traktowana jako coś, do czego bicz nadzorcy nas przymusza, nie może być twórcza”. Równocześnie skłaniał się ku konkluzji, iż „Bóg chce nas zaprawiać do wysiłku, do wynalazczości, do rozwijania umysłowych naszych uzdolnień, do pracy zatem pojętej nie jako kara przykra, ale jako sposób samoulepszenia, samonaprawienia, postępu”.

L. Kołakowski odróżnia „zamiłowanie do próżniactwa totalnego” od „pomysłowego oszczędzania sobie wysiłku”. I w tym sensie uważa całą naszą cywilizację za „dzieło lenistwa”. Według L. Kołakowskiego „nie jesteśmy stworzeni do próżniactwa absolutnego, to znaczy do śmierci”.

Filozof jednak zauważa, iż nie lubimy „dyscypliny pracy” i „pracy, która polega na monotonnym powtarzaniu tej samej prostej czynności”. (…)

W polskiej myśli etycznej etos pracy zajmował szczególne miejsce w piśmiennictwie i nauczaniu społecznym prymasa Augusta Hlonda. (…) A. Hlond propagował w życiu społeczno-państwowym zasady etyki chrześcijańskiej. Według niej każdy człowiek ma przyrodzone prawa, których nikomu, nawet państwu, nie wolno naruszać. Do kanonu tych niezbywalnych praw ludzkich zaliczał prawo do życia, prawo do pracy, wolność sumienia, poszanowanie osobowości i godności ludzkiej oraz prawo do pomocy w potrzebach materialnych i kulturalnych. Korzystanie z tych praw było uwarunkowane obowiązkiem pracy. (…)

Hlond budował wspólnotę poprzez głoszenie etosu pracy i poprzez zmaganie się człowieka jako osoby z przeciwnościami. W miejsce mieszczańskiego formalizmu rytualnego proponował życie w twórczej wolności. „Szczęście nie leży w burżuazyjnym zaściankowym dobrobycie – pisał Hlond – leży w twórczości, w pracy, w odważnym łamaniu się z materią i przeciwnymi siłami, z wiarą w zwycięstwo dobra”. Aby zrealizować wieczną misję, pragnął nie dopuścić, „by wielkie miasta i zagłębia przemysłowe rozbijały rodziny. Musi tam być miejsce na dzieci i dla starców. Musi być ciepło rodzinne i rodzinna radość”.

Urodzony na obszarze przemysłowego Śląska, wiedział, iż „szeregi domów i ulic, bezduszne maszyny, cement i beton, kamień i asfalt – nie dadzą człowiekowi szczęścia, jeżeli przy ognisku domowym nie znajdzie się w atmosferze rodzinnej tchnienia ludzkiego. Technika i sport nie mogą likwidować domu i rodziny”.

Upatrywał zbawienia ludzkości w sprawiedliwości, miłości, braterstwie, pokoju, współpracy i wolności. Walkę klas uważał za zamach na ludzkość, za hasło „niepraktyczne i dzielące”. Wyrażał pogląd, iż w państwie chrześcijańskim „nie będzie panów i niewolników”, „nie będzie jęków głodnych i rozpusty bogatych, nie będzie tyranów i ciemiężonych”. Zakładał, iż „frazesem jest demokracja, o ile ponad nią rozumie się rządy pieniądza”, gdyż mamona – pieniądz „ujarzmił robotników, ludy, państwa, rozbił społeczeństwa, przyczynił się do poniżenia człowieka, robiąc z niego bydlę robocze, niemające nadziei wydostania się kiedykolwiek z niewolnictwa”. Jego wielkim pragnieniem było, aby te cierpienia, łzy i krew stały się chrztem mamony wyciskającym na niej piętno Boże, znak przebaczenia zapowiadający szczęście i postęp ludzkości. Wielki kryzys jawił się jako droga odkupienia, jako sąd Boży nad bałwochwalczym kultem złotego cielca.

Nie wyrażał aprobaty dla liberalizmu z czasem wyradzającego w libertarianizm, doktryny niszczącej zdolność dostrzegania wewnętrznego związku pomiędzy wolnością a kontrolą, prowadzącej do zatracenia świadomości ograniczeń wolności indywidualnej i poczucia odpowiedzialności jednostki wobec społeczeństwa.

Cały artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Rozważania o etosie pracy i nie tylko…” cz. I znajduje się na s. 6–7 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 76/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Rozważania o etosie pracy i nie tylko…” cz. I na s. 6–7 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 76/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dr Sadowski: W innych krajach UE vacatio legis dla zamknięcia danej branży to był okres wieloletni

Dr Andrzej Sadowski o traceniu czasu przez Polskę, reformach, jakie są naszemu krajowi potrzebne: pracy, podatkach, cyfryzacji oraz o zamykaniu branż.

Bezproduktywnie traciliśmy czas i dzisiaj musimy zacząć go nadrabiać. […] Należy wprowadzić mechanizmy, które zachęciłyby Polaków do wytężonej pracy

Dr Andrzej Sadowski mówi, że polski rząd powinien zachęcać obywateli do pracy, ażeby nasza gospodarka miała się w dobrej kondycji. Tymczasem obecnie swoją polityką zachęca ich do czegoś przeciwnego. Należy, jak mówi, ograniczyć opodatkowanie nadliczbowych godzin pracy. Wskazuje, co powinno się zmienić w administracji państwowej:

Potrzebna byłaby adopcja systemów cyfrowych.

Pod względem cyfrowym państwo zostało wsparte przez podmioty prywatne w sprawach takich jak dystrybucja środków do firm. Ekonomista wskazuje także na sektor energetyczny. Dzięki deklaracji Orlenu i PGE o zeroemisyjności udało się nam uniknąć zbyt dużych kar do Unii Europejskiej. Prezydent Centrum im. Adama Smitha odnosi się do nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Podkreśla, że

W innych krajach Unii Europejskiej vacatio legis dla zamknięcia tej, czy innej branży to był okres wieloletni.

Zauważa, że przyśpieszone wybory „być może dadzą Polakom szansę wypowiedzenia się o dotychczasowych rozwiązaniach”. Dodaje, że obecnie międzynarodowe korporacje finansowe nadal są uprzywilejowane względem krajowych pod względem CIT-u. Podkreśla, że zmiany powinny dotyczyć też akcyzy, która winna stać się uczciwa.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Zaprzysiężenie Prezydenta RP. Andrzej Duda: Jestem otwarty na współpracę. Wszyscy obywatele są sobie równi

Prezydent Andrzej Duda złożył przysięgę prezydencką na II kadencję. W swym przemówieniu przypomina on swój program prezydencki.

Wszelka władza społeczności ludzkiej początek swój bierze z woli narodu.

Od tych słów pochodzących z rozdziału V Konstytucji 3 Maja rozpoczyna swoje przemówienie nowozaprzysiężony na drugą kadencję prezydent Andrzej Duda. Podkreśla on, że mimo epidemii, zmiany kandydata wybory prezydenckie odbyły się w sposób sprawny i demokratyczny. Zwróca uwagę na wysoką frekwencję w tegorocznym wyborach:

5 lat temu zagłosowało o ponad 4 mln Polaków mniej. Naszym celem za 5 lat jest mieć frekwencję ponad 70-procentową.

Prezydent widzi w zwiększającej się frekwencji przykład demokratyzacji polskiej wspólnoty politycznej. Przypomina, że po wygranej wyciągnął rękę do swego kontrkandydata:

Jestem otwarty na współpracę.

Przypomina wspólne obchody setnej rocznicy niepodległości i powołania Rządu Obrony Narodowej Wincentego Witosa. Andrzej Duda mówi, że współpracy politycznej między różnymi środowiskami nauczył go jego poprzednik na urzędzie:

Tak rozumował mój mistrz Lech Kaczyński, szukał w polityce wspólnych mianowników, wspólnych spraw.

Prezydent przypomina swój program wyborczy, zapowiadając, na czym chce skupić się przez najbliższe pięć lat:

 Św. Jan Paweł II apelował wielokrotnie byśmy otoczyli rodzinę szczególną ochroną.

Pierwszą kwestią, na której chciałby się skupić jest rodzina. Prezydent RP przywołuje podpisaną przez siebie Kartę Rodziny. Kolejną istotną kwestią jest działania na rzecz wszystkich Polaków, niezależnie od ich miejsca zamieszkania:

Polska wieś potrzebuje szczególnej opieki ze strony państwa.

W trakcie drugiej kadencji Andrzeja Dudy będzie miała miejsce prezydencja Polski w OBWE. Jest to okazja, która powinna być wykorzystana, by zasadą w stosunkach międzynarodowych była „siła prawa, a nie prawo siły”. W tym kontekście istotne jest dążenie do „pełnej integralności terytorialnej dla Ukrainy”.

Głowa polskiego państwa wskazuje na wagę inwestycji infrastrukturalnych, takich jak przekop Mierzei Wiślanej, budowa CPK, ale też jak inwestycje lokalne. Swoje przemówienie prezydent kończy deklaracją wiary:

Wierzę w Boga, ale nie każdy musi w Niego wierzyć, by uznawać uniwersalne wartości, na których jest oparta Polska.

Przypomina, że Polska wraz z chrztem wpisała się w cywilizację europejską.

Boże błogosław Polskę!

A.P.

Mamy za sobą 30. lat zimy demograficznej. Dzisiejszy stan demograficzny to pokłosie transformacji i braku działań

Polki deklarują dzietność na poziomie zastępowalności pokoleniowej, jednak ze względu na otoczenie ekonomiczne i społeczne praktycznie rokrocznie spada liczba urodzin.


Barbara Socha, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej mówi o działaniach rządu w celu poprawy demografii oraz polityce demograficznej prowadzonej od lat 90.:

W całej Europie mamy problem z osiągnięciem dzietności na poziomie zastępowalności pokoleń, współczynnik ten powinien wynosić 2,1 […] W Polsce jest jednym z najniższych na świecie […]

Polityka demograficzna wspierająca wzrost dzietności powinna być kompleksowa, wpływając na wszystkie znaczące czynniki. Niestety od lat była ona w Polsce stosowana w ograniczonej formie:

Mamy za sobą już 30 lat zimy demograficznej, to jest bardzo długi i głęboki proces, który doprowadził do głębokiej zmiany struktury demograficznej w Polsce […] Lata 90 spowodowały gwałtowne załamanie się dzietności, mieliśmy potężne bezrobocie, inflacje […] polki zaczęły się bać o to czy stać je by mieć dzieci. Obawiały się utraty pracy i związanego z tym obniżenia poziomu życia.

Jak zaznacza Pełnomocnik rządu ds. polityki demograficznej, dzisiaj zbieramy plony transformacji oraz ostatnich 30 lat działań pozorowanych:

Niestety okazało się, że te ostatnie echa wyżów nie zostały wykorzystane. Kilka czy kilkanaście lat temu był ostatni moment na to, żeby zadziałać znacząco, aby zwiększyć bodźcre, które mogłyby zwiększyć dzietność, kiedy ostatnie roczniki były w okresie rozrodczym […] Powstało wiele programów, również za poprzednich rządów powstały dobre programy prorodzinne, tylko miały jedną wadę – nie wyszły w ogólę w fazę realizacji.

Rządowa rada ludnościowa bada zjawisko spadku dzietności oraz przebieg tych procesów, z kolei zadaniem pełnomocnika rządu ds. polityki demograficznej jest tworzenie konkretnej strategii demograficznej, która bardzo kompleksowo ma podejść do tego problemu:

Stosując bardzo kompleksową politykę, która będzie dotyczyła promocji rodziny w przestrzeni publicznej, wsparcia rodzin od strony ekonomicznej, czyli programów związanych z dochodami, polityką mieszkaniową czy godzeniem ról.

Program 500+ jak twierdzi gość „Poranek WNET” nie może spowodować kaskadowego przyrostu narodzin, który w najbliższym czasie nadal będzie pikować:

Coraz mniej kobiet może robić dzieci […] żaden program nie spowoduje, że 10 kobiet urodzi więcej dzieci niż 100 kobiet. […] Polki chcą rodzić dzieci, nasza deklarowana dzietność jest na poziomie zastępowalności pokoleń. Problem jest z odwlekaniem tych decyzji, spowodowanych, chociażby trudnością w uzyskaniu mieszkania dla młodych małżeństw.

A.M.K.

Mirkowski: Multiplaner to pewna metoda, żeby ogarnąć mnóstwo spraw naraz

Co mają ze sobą wspólnego pocięty zeszyt, kalendarz i wielość zadań? Rafał Mirkowski opowiada o opatentowanej przez siebie metodzie na organizację swego czasu.

Multiplaner to pewna metoda, żeby ogarnąć mnóstwo spraw naraz, możemy trzymać rzeczy w walizce, ale możemy mieć też inteligentną szafę.

Rafał Mirkowski opowiada o swoim wynalazku, którym jest metoda organizowanie własnego czasu i swoich zdań. Narodziła się ona, kiedy nasz gość pracował pod trzema szefami naraz. Szukał wtedy sposobu na pogodzeniu wielu swych obowiązków.

Sposób okazał się pociętym zeszytem.

Swój wynalazek, który opatentował w 2010 r., nazywa „szufladą zadań”. Jest to, jak mówi „metoda zorganizowania sobie spraw, uosobiona w papierowym, pociętym kalendarzu”. Zeszyt podzielony jest na części: pulpit na górze, gdzie „gdzie mamy foldery i podfoldery, poniżej część kalendarza, gdzie wpisujemy konkretne spotkania”. Jest to osobisty CRM. Ma on obecnie charakter analogowy, ale rozmówca Adriana Kowarzyka planuje stworzenie też wersji cyfrowej. Obecną wersję Multiplanera nazywa kalendarzem czwartej generacji. Pierwszą generacją był rzymski zwój, drugą kalendarz książkowy, a trzecią kalendarz książkowy opatentowany  w 1812 r. Planuje także stworzenie kalendarza piątej generacji, który wykorzystywałby technologię VR.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

750 tys. młodych Polaków nie uczy się i nie pracuje

Raport na temat nieaktywnych zawodowo, a przy tym nieuczących się Polaków w wieku od 15 do 29 lat przygotował Instytut Badań Strukturalnych. Polska nieznacznie przekracza średnią unijną.

NEET, od „Not in Education, Employment, or Training” to kategoria obejmująca osoby, które nie są uczniami/studentami, nie pracują ani nie są w trakcie praktyk zawodowych. W Polsce ponad 750 tys. osób, czyli 12% Polaków między 15 a 29 rokiem życia należy do tej kategorii. Jak podaje raport IBS, „70 proc. z nich to osoby bierne zawodowo, czyli takie, które nie poszukują zatrudnienia”. Więc niż 70 proc. nie jest zarejestrowana w urzędach pośrednictwa pracy.

Dwa razy więcej NEET-ów jest wśród młodych kobiet (16 proc.) niż wśród młodych mężczyzn. 80 proc. tych pierwszych nie stara się o zatrudnienie ze względu na „obowiązki rodzinne i opiekuńcze”.  W przypadku mężczyzn w 43 proc. NEET-ów nie szuka pracy ze względu na niepełnosprawność (u kobiet jest to 8 proc.). W celu ułatwienia wchodzenia tym ludziom na rynek pracy należałoby zdaniem twórców raportu podjąć takie działania jak:

Zwiększanie dostępności żłobków, przedszkoli … umożliwianie pracy w niepełnym wymiarze czasu, poprawa dostępności architektonicznej i transportu.

Dla porównania w 2016 r., jak podaje portal innpoland.pl, do kategorii NEET w 2016 r. zaliczał się co szósty człowiek w wieku 20-24 lata i co piąty w grupie 25-29. Także wtedy Polska była pod względem młodych NEET-ów nieco ponad średnią unijną.

A.P.

Koniec z nieuczciwością pracodawców w kwestii wynagrodzeń? KO zgłasza projekt zmian w Kodeksie pracy

Nowelizacja zakłada grzywny dla pracodawców, który nie podadzą w ogłoszeniu proponowanej pensji brutto. Politycy KO chcą ograniczyć dyskryminację płacową i zwiększyć wydajność procesów rekrutacyjnych.

Jak informuje dziennik „Rzeczpospolita”, do Sejmu trafił  projekt nowelizacji Kodeksu pracy, zgodnie z którą pracodawcy będa mieli obowiązek w ogłoszeniach o pracę podawać wysokość proponowanego wynagrodzenia brutto. Za niedopełnienie tego obowiązku grozić będzie, zgodnie z projektem, grzywna od 1000 zł do 30000 zł. Karane będzie rownież zatrudnianie pracowników z pensja niższą niż deklarowna w ogłoszeniu. W przypadku gdy pracodawca poda „widełki”, w których mieścić będzie się przyszłe wynagrodzenie, konieczna będzie wzmianka, że ostateczna wartość pensji podlega negocjacjom.

Autorami inicjatywy ustawodawczej są posłowie Koalicji Obywatelskiej.  Poseł Witold Zembaczyński, jeden z autorów projektu, mówi o haniebnych praktykach niektorych pracodawców, ktorych ukrócenie jest celem przedstawionego projektu ustawy:

Od jednej osoby, z którą konsultowałem ten projekt, usłyszałem, że została nawet zapytana wprost: Za ile najmniej byłaby pani w stanie pracować?
To jest niewiarygodne, ale tak często wyglądają realia rozmów rekrutacyjnych.

W uzasadnieniu projektu czytamy:

W odpowiedzi na oferty z podany wynagrodzeniem napływa więcej lepiej dopasowanych aplikacji, dzięki czemu ponosi się mniejsze koszty poszukiwania pracowników, a ostatecznie zrekrutowana osoba lepiej odpowiada potrzebom i możliwościom pracodawcy. Podawanie widełek wynagrodzenia poprawia także wizerunek pracodawcy i buduje jego markę wśród pracowników. Minimalizuje też ryzyko prowadzenia długich i złożonych procesów rekrutacyjnych, które ostatecznie kończą się niczym, ponieważ rekrutowana osoba rezygnuje z przyjęcia oferty po zapoznaniu się z propozycją wynagrodzenia.

W innym miejscu, autorzy projektu wskazują:

Rekruterzy i pracodawcy uznają często pytanie dotyczące wynagrodzenia, jednej z podstawowych dla poszukującej zatrudnienia osoby kwestii, za przejaw braku kultury, roszczeniowości albo arogancji.

Nowe prawo miałoby się przyczynić do uzdrowienia tej sytuacji.

Nie znamy oficjalnej opinii partii rządzącej na temat proponowanych zmian. Pochlebnie o projekcie wypowiedział się wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Stanisław Szwed:

Oficjalnego stanowiska rządu nie ma. Jeśli chodzi o nasze ministerstwo, jesteśmy pozytywnie nastawieni do projektu.

Nowe przepisy, w przypadku uchwalenia, miałyby wejść w życie 30 lipca 2020 r.

A.W.K.