Kłamstwa na temat powstania warszawskiego powtarza się w mediach do dzisiaj/ Sławomir Matusz, „Kurier WNET” 76/2020

Łatwo w fałszywym świetle przedstawić każdą prawdę lub wydarzenie, w oderwaniu od faktów i logiki. W oskarżaniu przywódców powstania nie ma logiki, są sposoby opisane przez Schopenhauera w „Erystyce”.

Sławomir Matusz

W obronie przywódców powstania warszawskiego

Po II wojnie światowej Polakami targają dwie sprzeczności związane z powstaniem warszawskim. Z jednej strony jest to podziw dla odwagi powstańców, a z drugiej – kwestionowanie jego sensu połączone z próbą potępienia przywódców i obwinianiem ich za zniszczenia i wielkie straty wśród ludności cywilnej, szacowane na 200 tys. osób. Zarzuca się im, że dla ambicji politycznych narazili stolicę i jej mieszkańców.

Podziw powstańcom się należy, ale nie doszukujmy się u nich szaleństwa czy straceńczej wręcz odwagi. Ta odwaga i poświęcenie miały sens, którym było właśnie ocalenie Warszawy i jej mieszkańców.

Co nie jest sprzeczne z celami politycznymi, jakimi było wyzwolenie własnymi siłami i doprowadzenie do uznania naszej niezależności politycznej od ZSRR przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię.

Powstanie miało jeszcze inny sens, praktyczny. Było próbą ocalenia miasta i ludności przed zniszczeniem i kompletną zagładą. W lipcu 1944 roku Niemcy zaczęli ewakuować z miasta fabryki i zakłady, wywozić co cenniejsze urządzenia. W połowie miesiąca stolicę zaczęła opuszczać cywilna administracja niemiecka. Około 20 lipca wyjechali z miasta niemiecki starosta warszawski Ludwig Leist, a kilka dni później gubernator Ludwig Fischer. 29 lipca Niemcy wezwali 100 tys. mieszkańców do budowy wałów i umocnień, gdyż chcieli ogłosić Warszawę w twierdzą. Oznaczało to „brankę”, długotrwałe walki, ciągnące się przez wiele tygodni lub nawet miesięcy. Być może nawet walkę z polską armią Zygmunta Berlinga i Armią Czerwoną. Skutkiem tych walk o stolicę byłoby zniszczenie miasta i duże straty ludności cywilnej. Powstanie było koniecznością, by uniknąć bratobójczych walk Polaków z Polakami, z Armią Czerwoną, dla ratowania miasta, fabryk, ocalenia ludzi.

Powstanie miało również duże militarne, taktyczne znaczenie dla armii Zygmunta Berlinga, gdyby tylko chciał z tego skorzystać.

Cały obszar lewobrzeżnej Warszawy, objęty powstaniem, był jednym wielkim przyczółkiem. Powstańcy nie tylko byli realnym militarnym wsparciem dla 1. Armii WP, ale znali świetnie miasto: uliczki, zaułki, przejścia, kanały. Wiedzieli, gdzie są oddziały niemieckie i stanowiska ogniowe – co było dużym ułatwieniem dla regularnych wojsk, bo pozwalało uniknąć pułapek, dużych strat i ciężkich walk w mieście. Nie trzeba było walczyć o przyczółki, wystarczyło tylko przeprawić polskie wojsko pod osłoną powstańców. Żołnierze chcieli iść na pomoc powstaniu. Było kilkaset przypadków dezercji z armii Berlinga – żołnierze na własną rękę przeprawiali się przez Wisłę i przyłączali się do powstania. Jednak Berling i Popławski – dowodzący 1. Armią WP – nie tylko nie skorzystali z okazji szybkiego zajęcia miasta, jaką stworzyło powstanie, lecz czekali, aż powstanie upadnie i przez prawie 4 miesiące przyglądali się zagładzie miasta, wyburzaniu i paleniu, egzekucjom na mieszkańcach.

To nie generałów Tadeusza Bora-Komorowskiego i Leopolda Okulickiego należy obwiniać o tak duże ofiary wśród ludności cywilnej i zniszczenia w Warszawie, ale Zygmunta Berlinga i Popławskiego. Był to oczywisty, niebudzący wątpliwości akt ich zdrady.

Obowiązek udzielenia pomocy miastu i mieszkańcom wynikał ze złożonej przysięgi i z wojskowego punktu widzenia, niezależnie od decyzji Stalina. Zobowiązywały ich do tego honor, racja stanu, ludzkie odruchy – których generałowie Berling i Popławski nie okazali.

Nie ma potrzeby przerzucać odpowiedzialności na Stalina za to, że nie pomógł powstaniu. Jednoznacznie można stwierdzić, że w równym stopniu, co Niemcy, tragedii miasta winni są generałowie w polskich mundurach, dowódcy 1. Armii WP. Oni świadomie i cynicznie pozwolili na to Niemcom.

1. Armia WP zajęła prawobrzeżną część Warszawy już w połowie września 1944 roku. 18 września powołano na prezydenta gen. Mariana Spychalskiego. Berling i Popławski mieli pod bronią 91 tys. żołnierzy. W skład 1. Armii WP wchodziły: brygada pancerna i pułk czołgów ciężkich, 6 brygad artylerii i haubic, brygada pontonowo-mostowa.

Żołnierze mieli sprzęt, jakiego powstańcy nie mogli mieć, a byli biernymi świadkami tragedii miasta. Dlatego wielu z nich samowolnie przechodziło Wisłę, by pomóc powstańcom.

Honor i patriotyzm zobowiązywały ich do udzielenia pomocy. To nie była kwestia politycznych decyzji Stalina, ale ich własnego wyboru i żołnierskiego honoru.

Można się zastanawiać, jakie konsekwencje ponieśliby dowódcy 1. Armii WP, gdyby złamali rozkazy Stalina i pospieszyli na pomoc powstaniu, ratowali miasto i mieszkańców. Być może Stalin by ich odwołał ze stanowisk, być może zdegradował na niższe stopnie. Ale możliwe, że wcale tak by się nie stało, gdyż groziło to otwartą wojną z Polską i poważnym konfliktem z aliantami. Żołnierze nie pozwoliliby na aresztowanie bohaterów, jakimi niewątpliwie ich dowódcy by się stali. Sądzę, że Armia Czerwona nie odważyłaby się wejść do Warszawy zajętej przez Polaków. Jak by się dalej potoczyła wojna? Nie wiemy.

Jednak Berling, Popławski i Spychalski tylko się przyglądali, czekając, aż tragedia Warszawy dobiegnie końca. Grali w polityczną grę kosztem własnego narodu. Trzeba jeszcze przypomnieć, że wszystkie polskie ośrodki związane z Moskwą wzywały do powstania, licząc, że powstańcy opowiedzą się po stronie komunistów. Radiostacja Kościuszko 29 lipca wzywała mieszkańców takimi słowami: „Ludu Warszawy! Do broni! Niech ludność cała stanie murem wokół Krajowej Rady Narodowej, wokół warszawskiej Armii Podziemnej. Uderzcie na Niemców, udaremnijcie ich plany zburzenia budowli publicznych. Pomóżcie Armii Czerwonej w przeprawie przez Wisłę. Milion mieszkańców Warszawy niechaj się stanie milionem żołnierzy, którzy wypędzą niemieckich najeźdźców i zdobędą wolność” (Andrzej Albert: Najnowsza historia Polski 1914–1993. T. I. Londyn: Wydawnictwo Puls, 1994). Wymienienie Armii Podziemnej warszawiacy mogli rozumieć jako obietnicę pomocy i współpracy z Armią Krajową. I o to komunistom chodziło – by mieszkańcy w to uwierzyli. Było to świadome oszustwo.

Wcześniej jeszcze, bo 13 sierpnia, gen. Michał Rola-Żymierski wydał rozkaz nr 6, w którym obiecywał pomoc Wojska Polskiego i Armii Czerwonej dla powstania w Warszawie. Czym w takim razie było późniejsze czekanie gen. Berlinga na zagładę miasta, jak nie zdradą, za którą powinien stanąć po wojnie przed sądem i ponieść najsurowszą karę?

Berling 17 stycznia 1944 roku nie wyzwolił Warszawy. Berling wszedł do ruin, których mieszkańców Niemcy wymordowali lub wzięli do niewoli. Zygmunt Berling zdradził Warszawę i powstanie! Berling, Popławski, Żymierski, Spychalski – są to nazwiska generałów na zawsze w oczach Polaków zhańbionych jako żołnierze i jako Polacy.

Trzeba przywrócić dobre imię przywódcom powstania warszawskiego: gen. Tadeuszowi Borowi-Komorowskiemu, gen. Antoniemu Chruścielowi, gen. Tadeuszowi Pełczyńskiemu i gen. Leopoldowi Okulickiemu – prawdziwym obrońcom Warszawy. Los generała Okulickiego, który zmarł 24 grudnia w więzieniu w Moskwie, w trakcie słynnego Procesu Szesnastu – przywódców polskiego państwa podziemnego, podstępnie zwabionych na rozmowy, porwanych i wywiezionych – jest swoistym dopełnieniem historii powstania warszawskiego. Zrobiono to „rękami” NKWD. Ale generał Okulicki był w Warszawie niewygodnym świadkiem hańby gen. Berlinga, żywą legendą – dlatego musiał zginąć. Generałowie Bór-Komorowski, Pełczyński i Chruściel przeżyli, bo trafili do niewoli, zostali wywiezieni w głąb Niemiec i wyzwolili ich Amerykanie.

Te kłamstwa o powstaniu warszawskim i jego przywódcach pokazują, jak łatwo w fałszywym świetle przedstawić każdą prawdę lub wydarzenie, w oderwaniu nie tylko od faktów, ale i logiki.

Bo w oskarżaniu przywódców powstania nie ma żadnej logiki, są tylko sposoby opisane przez Schopenhauera w Erystyce – sposób 16 argumenta ad hominem; zmienić przedmiot dyskusji – sposób 18 albo bezczelnie powtarzać kłamstwo jako dowiedzione – sposób 14, fallacia non cause ut causasae. Te proste sposoby przez dziesięciolecia wystarczyły by oszukiwać intelektualistów, historyków, polityków – tak zwanych użytecznych idiotów – a dzięki nim Polaków. Niestety, te kłamstwa na temat powstania próbuje się powtarzać w mediach do dzisiaj. Jedni dlatego, że są użytecznymi idiotami, inni robią to celowo.

Powstanie Warszawskie

jak powstać kiedy
nogi ugrzęzły w ciepłej
bryi w ciemnej studzience

uwięzione pod
gorącym gruzem
spalonej ściany domu

we krwi zmieszanej
z kałem z rozerwanego
odłamkiem brzucha

a zdrajcy czekają
za Wisłą aż Niemce
zrównają miasto z ziemią

gęste dymy połykają
światło dnia a płomienie
nocą czynią dzień

płonie teatr wielki jakby
to był spektakl – za Wisła błyskają
soczewki lornetek

przyjaciele poniosą
nas do niewoli – nogi
już niepotrzebne zostaną

(na nich
stanie miasto)

Artykuł Sławomira Matusza pt. „W obronie przywódców powstania warszawskiego” znajduje się na s. 1 i 2 październikowego „Kuriera WNET” nr 76/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Sławomira Matusza pt. „W obronie przywódców powstania warszawskiego” na s. 1 październikowego „Kuriera WNET” nr 76/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Łatwo oceniać przeszłość, mając o niej dzisiejszą wiedzę. Powstanie warszawskie / Mariusz Patey, „Kurier WNET” 75/2020

Stalin zajmował Polskę, instalując swój kolaboracyjny rząd nie dlatego, iż AK nie dość mężnie się biła, ale dlatego, że miał siły i środki, by przesunąć granice wpływów Kremla aż do Łaby.

Mariusz Patey

Moje refleksje dotyczące powstania warszawskiego

Dziś łatwo oceniać decyzje dowódców AK, mając współczesną wiedzę o procesach, jakie zachodziły w Europie w 1944 r.

Jak z punktu widzenia mieszkańców wyglądała sytuacja Warszawy 1944 r.?

Cały czas sowieckie rozgłośnie radiowe (np. radio Kościuszko) nadawały wezwania do powstania w Warszawie. Działała propaganda komunistyczna i agentury w różnych podziemnych grupach i grupkach o nieustalonej proweniencji. Podważano przy tym legitymację Polskiego Państwa Podziemnego jako reprezentanta „klasy obszarniczo- burżuazyjnej”. AK oskarżano jeśli nie o kolaborację z Niemcami, to o unikanie walki i stanie z bronią u nogi. Czy to miało wpływ na społeczeństwo? Niestety tak. Informacje o zbrodniach sowieckich były przez wiele osób, nie mających doświadczenia z NKWD, przyjmowane jako, jeśli nie nieuprawnione, to przesadzone.

Ludność Warszawy miała dość Niemców, dość poniżeń i zniewag, dość działań zbrodniczego aparatu przemocy. Chęć odpłacenia Niemcom za lata okupacji była powszechna. I nie u wszystkich rozsądek przeważał. Widziano cofających się Niemców i to skłaniało do działania. Zapewnienia Sowietów o pomocy, nadawane w audycjach radia Kościuszko, przez część młodzieży były brane, niestety, poważnie. Niosło to oczywiście ryzyko spontanicznych wystąpień, które mogłyby być inspirowane, a następnie przejęte przez komunistyczne struktury konspiracyjne w Warszawie.

Podobny scenariusz komuniści próbowali zrealizować 5–8 maja 1945 roku podczas powstania w Pradze. Tam właśnie doszło do spontanicznych wystąpień i w praktyce przejęcia przez komunistów ośrodka władz powstańczych.

Walki dobrze uzbrojonych wyszkolonych jednostek SS ze źle uzbrojonymi, nieprzygotowanymi pod względem wojskowym powstańcami doprowadziłyby niechybnie do masakry patriotycznej młodzieży czeskiej, gdyby nie pomoc stacjonujących opodal oddziałów ROA.

Jak kształtowała się sytuacja w KG AK?

Zdawano sobie sprawę z nastrojów społecznych. Nie mając dobrego rozeznania co do możliwości komunistów, obawiano się poważnie wystąpień i przejęcia władzy przez agenturalne grupy powiązane z Sowietami. W kierownictwie AK były osoby podatne na wpływ sowieckiej manipulacji. Popularna była teza o tzw. ekonomii krwi, wychodząca naprzeciw sowieckim oczekiwaniom.

Część oficerów podejmowała działania, które w efekcie okazały się wręcz samobójcze, że wspomnę choćby operację „Wachlarz” czy potem akcję „Burza”. Poświęcenie i wysiłek żołnierzy AK nie miały wpływu na zmianę propagandy sowieckiej, bo nie kierowała się ona prawdą, a interesem politycznym ZSRR.

Część oficerów AK, zwłaszcza związanych z komórką BIP-u ANTYK, skłaniała się ku poglądowi, iż należy rozpocząć przygotowania do kolejnej okupacji, tym razem sowieckiej.

Bór-Komorowski otrzymywał sprzeczne i często nieprawdziwe informacje – na przykład dotyczące sytuacji na froncie, a docierające od komórek wywiadu AK. Tu niepoślednią rolę odegrał Antoni Chruściel „Monter”, przynosząc wątpliwej wartości raporty o porażkach Niemców i stwarzając złudzenie bliskiej ewakuacji wojsk niemieckich z Warszawy. Po latach pisał on: „Gdybym był wiedział, że w Londynie nic nie przygotowano zawczasu, moja postawa wobec perspektywy walki w stolicy byłaby na pewno negatywna”.

Chciano powtórzyć scenariusz z 1918 r., rozbroić zdemoralizowanych Niemców i zmienić ustalenia „wielkiej trójki” z Teheranu, ustanawiając w Warszawie silną administrację Polskiego Państwa Podziemnego i struktury wojskowe przed Sowietami. Panowało przekonanie, iż to, co wydarzyło się zdarzyć we Lwowie, w Wilnie czy Lublinie (rozbrajanie, aresztowanie ujawniających się oddziałów AK) nie będzie możliwe w stolicy, bo alianci w końcu przejrzą na oczy i powstrzymają Stalina przed wyniszczaniem swojej wiernej sojuszniczki – Polski. Z dzisiejszej perspektywy można uznać i te rachuby za mało realistyczne.

Podsumowując, oficerowie KG AK, w tym gen. Leopold Okulicki „Niedźwiadek”, dość naiwnie myśleli, iż demonstracją zbrojną przeciw Niemcom można przekonać Stalina do odbudowy Polski wolnej i niezawisłej. Stalin zajmował Polskę, instalując swój kolaboracyjny rząd nie dlatego, iż AK nie dość mężnie się biła, ale dlatego, że miał siły i środki, by przesunąć granice wpływów Kremla daleko na zachód, aż do Łaby.

Byli jednak tacy polscy politycy i dyplomaci, którzy – przeczuwając hekatombę – próbowali jej zapobiec. Do przeciwników powstania warszawskiego należy zaliczyć Naczelnego Wodza WP gen. Kazimierza Sosnkowskiego, a także tajemniczego polskiego dyplomatę, hr. Adama Ronikiera. Prowadził on rozmowy z Niemcami, by namówić ich do opuszczenia Warszawy bez walki w przypadku przełamania frontu wschodniego przez Armię Czerwoną. Równolegle próbował on odwieść oficerów KG AK od pomysłu wzniecenia powstania. Jak wiemy, to się nie udało. Ronikier zresztą, chory w wyniku prawdopodobnego otrucia, został na dwa tygodnie przed wybuchem powstania wyłączony z bieżącej polityki.

Kanały komunikacji między Naczelnym Wodzem, rządem emigracyjnym a KG AK kontrolowali oficerowie tacy, jak gen. Stanisław Tatar – zwolennicy współpracy ze Stalinem (czyli de facto podporządkowania się władzom sowieckim w nadziei na ich wielkoduszność).Tak więc KG AK była poddana wielopoziomowym naciskom – z zewnątrz i od wewnątrz popychającym do powstania.

Drugą po AK pod względem liczebności organizacją były Narodowe Siły Zbrojne, w 1944 roku podzielone na zwolenników scalenia z AK i przeciwników łączenia tych struktur. Przywódcy tej organizacji byli zdecydowanie przeciwni wybuchowi powstania w Warszawie i uważali, że wobec nieuchronnej porażki Niemców trzeba, nie oglądając się na relacje aliantów ze Stalinem, przygotowywać się na drugą okupację, osłabiając przy tym organizacje komunistyczne i agenturę sowiecką na ziemiach polskich. Uważano, iż przyjdzie czas, kiedy Stalin uderzy na Zachód, a wtedy polskie podziemie będzie znów potrzebne aliantom. Musi zatem przetrwać okupację niemiecką możliwie silne. NSZ już po wybuchu powstania wzięły udział w walkach w zgrupowaniach Warszawianka i Chrobry II.

AL i PPR realizowały agendę polityczną Kremla, omówię zatem stosunek ZSRR do Polski, Rządu Londyńskiego, Państwa Podziemnego i AK.

Interes polityczny Kremla był jasny: przejąć kontrolę nad ziemiami polskimi. Przypomnijmy, że w Teheranie alianci zachodni milcząco oddali Europę Środkowo-Wschodnią Stalinowi w zamian za „wkład w zwycięstwo nad Hitlerem”. Zaangażowanie Sowietów pozwoliło na oszczędzenie wielu żołnierzy alianckich. Nie wiadomo, czy Franklin Delano Roosevelt i premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill zdawali sobie sprawę z ludobójczego charakteru reżimu stalinowskiego, czy rzeczywiście wierzyli w zapewnienia Stalina o jego woli przeprowadzenia wolnych wyborów w „wyzwolonych krajach”, czy też ich zgoda na przejęcie przez Sowiety odpowiedzialności za kraje takie jak Polska była efektem kalkulacji i niechęci do kolejnej wojny o Polskę.

Kreml zamierzał obszar Europy Środkowo-Wschodniej w sposób możliwie bezproblemowy i niskim kosztem zintegrować w ramach „bloku państw socjalistycznych”, czyli zarządzać tymi terenami, które zajął z pomocą lokalnych kolaborantów.

Powstanie w Warszawie było mu na rękę. Wywołanie chaosu na tyłach armii niemieckiej ułatwiało przygotowanie ofensywy przełamującej obronę Niemców na Wiśle. Kreml osiągał także korzyści polityczne: rękami Niemców pozbywał się gigantycznego problemu, a mianowicie rozbudowanych struktur Polskiego Państwa Podziemnego, które na pewno po wojnie stanęłoby do walki o Polskę wolną i niezawisłą. A stosunki z aliantami były niepewne. Stalin nie dowierzał nikomu.

Stalin lubił też stwarzać pozory „postępowca”, któremu zależy tylko i wyłącznie na dobru ludu pracującego, dlatego chętnie wykorzystywał Niemców do realizacji swoich koncepcji i eliminacji potencjalnych wrogów, ale kiedy trzeba było, znajdował preteksty, by samodzielnie dokonywać rozprawy z rzeczywistymi i domniemanymi wrogami. Tak było z Mińskiem. To miasto, zarządzane przez antykomunistycznych aktywistów zorganizowanych wokół Białoruskiej Centralnej Rady, Stalin postanowił srogo ukarać za kolaborację. Otoczono Mińsk, zamykając w kotle jednostki niemieckie, po czym przez dwa tygodnie ostrzeliwano miasto, niszcząc 80% tkanki miejskiej i dokonując masakry ludności cywilnej. Przeżyło około 20% dawnych mieszkańców miasta. Alianci podeszli do tego ze zrozumieniem, bo przecież walka z Niemcami wymagała ofiar. Stalin podobno nie zgodził się na proponowany przez Niemców korytarz humanitarny dla ewakuacji cywilów. Nowy Mińsk zasiedlony nowymi mieszkańcami miał być sercem sowieckiego narodu Białorusi. Czy to był możliwy scenariusz i dla Warszawy w przypadku pasywnej postawy AK? Być może.

Jak wiemy, Stalin przyjął wybuch powstania jako szansę wzmocnienia swojej pozycji w Polsce. Markując pomoc, zlikwidował „niepewnych” żołnierzy tzw. armii Berlinga, pozwalając ochotnikom iść z pomocą Warszawie. Większość zginęła, walcząc bez odpowiedniego wsparcia artylerii

Długo nie zgadzał się na międzylądowania samolotów alianckich, dokonujących zrzutów ze wsparciem dla walczącej Warszawy. Kiedy jednak powstanie weszło w fazę krytyczną, cynicznie przedłużał nadzieje powstańców na pomoc, chcąc prawdopodobnie, by Niemcy wymordowali jak najwięcej żołnierzy Polski Podziemnej.

Co jednak z Niemcami?

Niemcom w 1944 roku paliła się ziemia pod nogami i starali się utrzymać front wschodni choćby na linii Wisły. Ścierały się w tej sprawie dwie grupy nazistów: fundamentaliści (z Adolfem Hitlerem na czele, którzy mimo ewidentnych symptomów klęski, dalej roili o niemieckiej rasie panów) prowadzili zimną wojnę z „liberałami” (skupionymi wokół szefa Abwehry Wilhelma Canarisa). W 1944 roku starcie to przeszło w fazę otwartego konfliktu.

Fundamentaliści z satysfakcją czytali raporty o możliwości wybuchu powstania, odbierając to jako pretekst do ostatecznego zniszczenia stolicy znienawidzonego narodu. Polaków uważali oni za jedną z przeszkód do realizacji nazistowskiej wizji poszerzenia niemieckiej przestrzeni na wschodzie.

Druga grupa, bardziej pragmatyczna, szukała możliwości zatrzymania pochodu Armii Czerwonej. Jej przedstawiciele podjęli nawet rozmowy z hr. Adamem Ronikierem o warunkach wycofania się Niemców bez walki z Warszawy w przypadku załamania się frontu wschodniego. Propozycja ta była jednak z niemieckiego punktu widzenia ryzykowna, Warszawa stanowiła bowiem ważny węzeł komunikacyjny i przejęcie jej przez Sowietów przyspieszyłoby przerwanie linii obrony Niemców.

Ewentualne korzyści dla Niemiec wynikające ze spodziewanego konfliktu między Polskim Państwem Podziemnym a Sowietami w Warszawie były problematyczne także wobec stanowiska aliantów, bezwarunkowo wspierających Stalina. Poza tym wiemy, że Hitler zlikwidował większość tzw. liberałów do końca lipca 1944 r. Canaris, najpierw zdymisjonowany, został ostatecznie aresztowany 23 lipca 1944 r. Frakcja mniej zideologizowanych nazistów straciła wpływ na bieg wydarzeń.

Hitler na wieść o wybuchu powstania wydał rozkaz wymordowania mieszkańców i zniszczenia miasta tak, by nikt w okupowanej jeszcze Europie nie miał wątpliwości, co może czekać niepokornych. W pierwszych dniach powstania doszło do straszliwych mordów na cywilnych mieszkańcach Woli. Potem Niemcy, bojąc się reakcji aliantów, zmniejszyli ilość mordów, a powstańcom przyznano prawa jeńców wojennych.

Bilans powstania był potworny: śmierć poniosło 150 do 200 tysięcy Polaków, w tym 16 tysięcy żołnierzy; cała struktura Polskiego Państwa Podziemnego została zniszczona, członkowie podziemia rozproszeni, miasto w 90% obrócono w perzynę. Komuniści zasiedlali stolicę mieszkańcami wsi, z powodu wykorzenienia łatwiejszymi do wciągnięcia w orbitę ideologii komunistycznej. Do dziś się z tym borykamy przy kolejnych wyborach.

Jednocześnie pamięć powstania jest silnym spoiwem dla polskiej tożsamości narodowej, łączącym dzisiejszych Polaków. Ta pamięć wpływa także na nowych mieszkańców Warszawy. Komunistom nie udał się plan przeprogramowania świadomości Polaków – właśnie dzięki poświęceniu Powstańców.

Artykuł Mariusza Pateya pt. „Moje refleksje dotyczące powstania warszawskiego” znajduje się na s. 2 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 75/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Mariusza Pateya pt. „Moje refleksje dotyczące powstania warszawskiego” na s. 2 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 75/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
;

O ile alianci chcieli, ale nie mogli pomóc powstańcom warszawskim, o tyle Sowieci i nie chcieli im pomóc, i nie mogli

Co doprowadziło do nagłej zmiany planów operacyjnych dowództwa radzieckiego, które siłami LWP podjęło próbę zdobycia Warszawy we wrześniu ʼ44 r. i udzieliło pomocy materiałowej powstańcom warszawskim?

Maciej Szczepańczyk

Czy Stalin mógł uratować powstanie warszawskie?

Co doprowadziło do nagłej zmiany planów operacyjnych dowództwa radzieckiego, które siłami oddziałów Ludowego Wojska Polskiego podjęło próbę zdobycia Warszawy we wrześniu 1944 roku i udzieliło pomocy materiałowej powstańcom warszawskim?

Usiłując odpowiedzieć na to pytanie, w dużym stopniu trzeba polegać na dedukcji, źródła bowiem, które mogłyby wyjaśnić ten zwrot, są utajnione w aktach wywiadu brytyjskiego i organów ZSRR.

27 lipca 1944 roku wojska radzieckie zainstalowały w Chełmie samozwańczy Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, który zyskał uznanie ze strony ZSRR. W obliczu faktów dokonanych stawiało to rząd londyński na przegranej pozycji, gdyż z powodu zerwania z nim stosunków dyplomatycznych przez ZSRR w kwietniu 1943 roku, władze polskie uznawane były przez organa radzieckie za nielegalne. Stalinowi zależało jednak na włączeniu części środowisk związanych z legalnymi władzami polskimi do systemu władzy budowanego pod osłoną wojsk radzieckich w Polsce; dlatego PKWN formalnie nie był rządem.

Już rozmowy sondażowe z ambasadorem radzieckim w Londynie Lebiediewem w czerwcu 1944 roku wykazały, że ZSRR był gotów przywrócić stosunki dyplomatyczne z rządem londyńskim za cenę ustąpienia m.in. prezydenta Raczkiewicza oraz wodza naczelnego, gen. Kazimierza Sosnkowskiego.

Negocjacje władz RP na uchodźstwie rozpoczął premier Stanisław Mikołajczyk 30 lipca w Moskwie pod wyraźnym naciskiem dyplomacji Wielkiej Brytanii i USA. Państwa te chciały zmusić Polaków do zaakceptowania wszystkich radzieckich żądań terytorialnych, organizacyjnych i personalnych, co spowodowałoby w istocie likwidację polskich władz na uchodźstwie. Nalegały nawet na uznanie za prawdziwą radzieckiej wersji mordu dokonanego na oficerach polskich w Katyniu.

Churchill w liście do Stalina przekonywał, że „byłoby bardzo pożałowania godne, a nawet byłoby nieszczęściem, gdyby zachodnie demokracje uznały jeden organ władzy Polaków, a Wy uznalibyście inny”. Sam Mikołajczyk gotów był po wyzwoleniu Warszawy przez AK dokonać tam rekonstrukcji rządu, uzupełniając go o przedstawicieli PPR.

Dlatego rozpoczęte 1 sierpnia 1944 roku powstanie warszawskie miało przede wszystkim znaczenie polityczne. Chodziło o ujawnienie z chwilą wejścia do stolicy wojsk radzieckich przedstawicieli legalnych władz polskich, podległych rządowi londyńskiemu.

3 sierpnia prezydent RP Władysław Raczkiewicz zwrócił się do Churchilla z prośbą o dokonanie natychmiastowych zrzutów broni i amunicji w Warszawie. Z podobnym apelem do brytyjskich władz wojskowych wystąpili generałowie Kukiel i Kopański. Trzy dni później Jan Ciechanowski, ambasador RP w Waszyngtonie, przedłożył amerykańskiemu Kolegium Połączonych Szefów Sztabów formalną prośbę polskiego rządu o zorganizowanie pomocy dla powstania. Akcja dyplomatyczna, mająca na celu zorganizowanie efektywnego wsparcia dla powstańców była odtąd intensywnie prowadzona przez wszystkie agendy rządu RP na uchodźstwie.

Stalin na początku konsekwentnie ignorował zryw AK i opierał się prośbom aliantów zachodnich o udostępnienie lotnisk radzieckich dla ich samolotów wykonujących zrzuty nad Warszawą. Prawdopodobnie jeszcze wówczas liczył na szybkie zdobycie miasta. Jednak pancerne kontruderzenie niemieckie pod Radzyminem i Wołominem (25 lipca–5 sierpnia 1944 roku) zakończyło się klęską wojsk radzieckich i przerwało operację brzesko-lubelską, uniemożliwiając tym samym zajęcie przez Rosjan z marszu prawobrzeżnej części Warszawy. Oddziały polskie i radzieckie musiały wkrótce stawić czoła niemieckiej próbie likwidacji przyczółka warecko-magnuszewskiego po lewej stronie Wisły w zwycięskiej bitwie pod Studziankami (9–16 sierpnia). Jednak utrata inicjatywy strategicznej na głównym polskim kierunku radzieckiego natarcia operacji „Bagration” spowodowała, że 20 sierpnia Stalin podjął decyzję o rozpoczęciu operacji jassko-kiszyniowskiej, mającej na celu opanowanie Rumunii, a 8 września Armia Czerwona rozpoczęła operację wschodniokarpacką, której celem było przebicie się na Nizinę Węgierską. 29 sierpnia wszystkie trzy Fronty Białoruskie oraz 1. i 4. Fronty Ukraińskie otrzymały polecenie przejścia do obrony. Ten rozkaz Stawki można uznać za zakończenie operacji „Bagration”.

O zaciętości walk na kierunku warszawskim świadczą straty poniesione przez obie strony: wojska 1. Frontu Białoruskiego utraciły 166 808 żołnierzy (poległych i rannych), a armie niemieckie 91 595 (poległych, rannych i zaginionych). Tym samym musi upaść hipoteza, że Stalin celowo, z przyczyn politycznych wstrzymał ofensywę w kierunku Warszawy, w której wybuchło powstanie. Można jednak zaryzykować stwierdzenie, że o ile alianci zachodni chcieli, ale nie byli w stanie udzielić pomocy powstańcom warszawskim w sierpniu 1944 roku, o tyle ZSRR nie chciał, a nawet nie był w stanie tego zrobić.

Alianci zachodni nie zrezygnowali jednak z wywierania wpływu na ZSRR, by pomógł powstańcom. 20 sierpnia Churchill i Roosevelt wysłali wspólny list do Stalina, w którym znalazły się słowa: „zastanawiamy się, jaka będzie reakcja światowej opinii publicznej, jeśli antyfaszyści w Warszawie zostaną rzeczywiście opuszczeni. Uważamy, że my wszyscy trzej powinniśmy uczynić wszystko, co tylko możemy, aby ocalić możliwie najwięcej znajdujących się tam patriotów”.

Po niezwykle brutalnej odpowiedzi Stalina (22 sierpnia) Roosevelt przyjął wyraźny kurs na unikanie konfrontacji. 29 sierpnia w Izbie Gmin minister Eden odczytał deklarację uznającą żołnierzy AK za stronę, której przysługują takie same prawa jak żołnierzom regularnych armii przestrzegających konwencji międzynarodowych. USA uczyniły to samo 30 sierpnia.

Tymczasem miał miejsce głęboki kryzys władz RP na uchodźstwie. Premier Mikołajczyk podjął zagadnienie rekonstrukcji rządu w kontekście stosunków polsko-radzieckich. Zgodnie z jego propozycją, przedstawioną 18 sierpnia na posiedzeniu Rady Ministrów, miał on się udać do Warszawy natychmiast po uwolnieniu jej od Niemców, aby tam dokonać przebudowy rządu w porozumieniu z Radą Jedności Narodowej i kierowaną przez komunistów KRN. W skład rządu, obok przedstawicieli czterech stronnictw (SN, SL, SP i PPS), weszliby także reprezentanci komunistów (PPR). Zasadniczym zadaniem nowego rządu byłoby przygotowanie wyborów do sejmu, który miał uchwalić nową konstytucję i wybrać prezydenta. 29 sierpnia w depeszy do Naczelnego Wodza plan Mikołajczyka bardzo ostro skrytykował dowódca AK, gen. Tadeusz Bór-Komorowski, określając go jako całkowicie kapitulacyjny, uznał, że jest to „zejście z platformy niepodległościowej” oraz wezwał rząd do bezkompromisowej postawy wobec Sowietów.

30 sierpnia gen. Kazimierz Sosnkowski, od początku przeciwny wybuchowi powstania, próbował wywołać bunt II Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa, stacjonującego we Włoszech. Jego stanowisko przekazał emisariusz płk dypl. Józef Smoleński: „Naczelny Wódz powiedział mi, że w sytuacji obecnej, tak ciężkiej dla Polski, zdecydowany jest wypowiedzieć na ręce ministra wojska posłuszeństwo Rządowi, który idzie na kapitulację wobec Rosji i doprowadza do utraty niepodległości Polski. Wychodząc z założenia historycznego, politycznego i moralnego, Naczelny Wódz i Wojsko nie mogą dopuścić do tej kapitulacji, na którą Polska nie zasłużyła jako Państwo współwalczące z Niemcami i jako Naród pełen wartości państwowotwórczych. Polska nie może wyjść z tej wojny okrojona, i w dodatku utracić niepodległości na rzecz Rosji, której osławiony komitet Osóbki-Morawskiego jest tylko agenturą”.

Ostatecznie gen. Kazimierz Sosnkowski zdecydował się na publiczną demonstrację swojego stanowiska. 1 września 1944 roku, miesiąc po wybuchu powstania w Warszawie i w 5 rocznicę kampanii wrześniowej, w „Dzienniku Żołnierza” został opublikowany rozkaz nr 19 Naczelnego Wodza, skierowany do żołnierzy Armii Krajowej, odwołujący się do sumienia aliantów:

„Pięć lat minęło od dnia, gdy Polska wysłuchawszy zachęty rządu brytyjskiego i otrzymawszy jego gwarancje, stanęła do samotnej walki z potęgą niemiecką. Kampania wrześniowa dała Sprzymierzonym osiem miesięcy bezcennego czasu […]. Od miesiąca bojownicy Armii Krajowej pospołu z ludem Warszawy krwawią się samotnie na barykadach ulicznych w nieubłaganych zapasach z olbrzymią przewagą przeciwnika. […] Lud Warszawy, pozostawiony sam sobie i opuszczony na froncie wspólnego boju z Niemcami, oto tragiczna i potworna zagadka, której my Polacy odszyfrować nie umiemy na tle technicznej potęgi Sprzymierzonych u schyłku piątego roku wojny. […]

Brak pomocy materialnej dla Warszawy tłumaczyć nam pragną rzeczoznawcy racjami natury technicznej. Wysuwane są argumenty strat i zysków. Skoro jednak obliczać trzeba, to przypomnieć musimy, że lotnicy polscy w bitwie powietrznej o Londyn ponieśli ponad 40% strat, 15% samolotów i załóg zginęło podczas prób dopomożenia Warszawie. Strata dwudziestu siedmiu maszyn nad Warszawą, poniesiona w ciągu miesiąca, jest niczym dla dowództwa Sprzymierzonych, które posiada obecnie kilkadziesiąt tysięcy samolotów wszelkiego rodzaju i typów. […]

Warszawa czeka. […] Czeka na broń i amunicję. Nie prosi ona niby ubogi krewny o okruchy ze stołu pańskiego, lecz żąda środków walki, znając zobowiązania i umowy sojusznicze. […] Bohaterskiego waszego dowódcę oskarża się o to, że nie przewidział nagłego zatrzymania ofensywy sowieckiej u bram Warszawy. Nie żadne trybunały, jeno trybunał historii osądzi tę sprawę. O wyrok jesteśmy spokojni. Zarzuca się Polakom brak koordynacji ich zrywu z całokształtem planów operacyjnych na wschodzie Europy. Gdy trzeba będzie, udowodnimy, ile naszych prób osiągnięcia tej koordynacji spełzło na niczym. Od lat pięciu zarzuca się systematycznie Armii Krajowej bierność i pozorowanie walki z Niemcami. Dzisiaj oskarża się ją o to, że bije się za wiele i za dobrze”.

Rozkaz ten stał się dla przeciwników gen. Sosnkowskiego znakomitym pretekstem do podjęcia intensywnych działań, które miały doprowadzić do usunięcia go ze stanowiska Naczelnego Wodza. 7 września gen. Anders w liście przesłanym przełożonemu poddał ostrej krytyce treść rozkazu, jakoby uderzającą w stosunki sojusznicze z Wielką Brytanią. 12 września Mikołajczyk zażądał od prezydenta Raczkiewicza usunięcia gen. Sosnkowskiego ze stanowiska Naczelnego Wodza, co prezydent uczynił 30 września. Tym samym od kierowania Polskimi Siłami Zbrojnymi został odsunięty jeden z najzagorzalszych przeciwników Stalina.

Stalinowi udało się zatem podzielić władze RP na uchodźstwie, nie wiemy jednak, na ile jego nagły zwrot wrześniowy podyktowany był naciskami mocarstw anglosaskich, a na ile wynikał z jego własnej kalkulacji.

9 września Stalin wyraził wreszcie zgodę na wahadłowe loty amerykańskich samolotów do Warszawy. Było to z jego strony wyraźnie ustępstwo, gdyż zgodnie z porozumieniem w Teheranie z 1943 roku, ziemie polskie miały się znaleźć w wyłącznej strefie operacyjnej Armii Czerwonej. 18 września wystartowało 110 bombowców strategicznych B-17, chronionych przez 157 samolotów myśliwskich typu Mustang P-51 i 1 typu Mosquito. Lądowały później w bazie radzieckiej w Połtawie, co propaganda radziecka uznała za „jedno z największych lądowań w dziejach Rosji”. Loty wahadłowe do Warszawy planowano jeszcze na 28 września i 2 października, ale ZSRR ponownie odmówił zgody na lądowanie samolotów amerykańskich na swoim terenie.

Regularną jednostką Polskich Sił Zbrojnych przeznaczoną do udziału w powstaniu powszechnym w kraju, a w której przygotowanie włożono najwięcej wysiłku, była 1. Samodzielna Brygada Spadochronowa gen. Stanisława Sosabowskiego. 27 lipca 1944 r. ambasador RP w Londynie Edward Raczyński spotkał się z ministrem spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, Anthonym Edenem, którego poinformował wstępnie o planach powstania w Warszawie. Jednocześnie w imieniu polskiego rządu poprosił Brytyjczyków o: 1) skierowanie do stolicy polskiej 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej, 2) oddanie do dyspozycji AK czterech polskich dywizjonów lotniczych w Wielkiej Brytanii, 3) zbombardowanie niemieckich lotnisk koło Warszawy, 4) uznanie praw kombatanckich żołnierzy AK. Już jednak następnego dnia Foreign Office oficjalnie poinformowało Raczyńskiego, że spełnienie polskich postulatów jest niemożliwe.

12 września 1944 roku odbyła się odprawa 1. Brytyjskiej Dywizji Powietrznodesantowej, gdzie podano zadanie dla brygady Sosabowskiego: zamiast zrzutu na pomoc powstaniu warszawskiemu, miała wziąć udział w operacji powietrzno-desantowej Market-Garden w Holandii. Spowodowało to ostry kryzy w jednostce. Żołnierze polscy odmówili na znak protestu zjedzenia śniadania.

Niemal jednocześnie zmieniło się położenie operacyjne wojsk radzieckich i LWP. 15 września została zajęta prawobrzeżna część Warszawy. Rano 15 września marszałek Rokossowski rozkazał dowódcy 1. Armii WP, gen. Berlingowi, wyjść do końca dnia na wschodni brzeg Wisły na odcinku Pragi i przeprowadzić rozpoznanie brzegu Wisły w celu uchwycenia przyczółków na jej zachodnim brzegu.

Nie możemy wykluczyć, że za decyzją Stalina opanowania przyczółków lewobrzeżnej Warszawy poza naciskami mocarstw anglosaskich stała groźba zrzutu brygady gen. Sosabowskiego do walczącej stolicy, co skomplikowałoby sytuację polityczną ZSRR.

Zrzuty radzieckie dla powstania warszawskiego, zapoczątkowane 13/14 września 1944 roku, kontynuowane były przez następne noce do 18 września, a po przerwie 18–21 września trwały nadal do nocy 28/29 września. Oddziały powstańcze podjęły 5 ckm i 10 tys. sztuk amunicji do nich, 700 pm z 60 tys. amunicji, 143 kbppanc z 4290 szt. amunicji, 48 granatników i 1729 granatów, 160 kb z 10 tys. amunicji, ok. 4000 granatów ręcznych. Sowieci zrzucili też powstańcom inne zaopatrzenie o wadze 50–55 ton, w tym 15 ton żywności. W dniach 17–19 września 1944 lotnictwo radzieckie bombardowało Cytadelę Warszawską, z której Niemcy przypuszczali zmasowane ataki na okoliczne ulice opanowane przez powstańców.

Walki o przyczółki warszawskie były z punktu widzenia taktycznego klęską. Za cenę poległych 2834 żołnierzy LWP i kilkuset powstańców zyskano jedynie chwilowe powodzenie na tym odcinku. Jednak w świetle tego, że brygada Sosabowskiego została zrzucona w Holandii dopiero 17 września, ten ruch Stalina może nie wydawać się tak nielogiczny. ZSRR potrzebował jakiegoś gestu, by poprawić swój wizerunek w opinii międzynarodowej jako aktywny członek koalicji antyhitlerowskiej.

PKWN przyjął jawnie wrogą postawę wobec powstania. Na posiedzeniu Komitetu, które odbyło się w Lublinie 15 września 1944 r. z udziałem Bolesława Bieruta, Romana Zambrowskiego, Jakuba Bermana, Michała Roli-Żymierskiego i Stanisława Radkiewicza, zdecydowano o stworzeniu wojsk wewnętrznych, które w przypadku klęski Niemców miały wkroczyć do Warszawy i rozbić zwycięską Armię Krajową.

Jak widzimy, obie strony traktowały wybuch powstania warszawskiego jako element walki politycznej o władzę w powojennej Polsce. Mocarstwa zachodnie, związane z ZSRR ustaleniami konferencji teherańskiej 1943 roku, miały już bardzo nikłą swobodę manewru w sprawie polskiej. Niewątpliwym sukcesem ZSRR było natomiast zrównanie na pozycji negocjacyjnej powołanych przez niego bytów samozwańczych PKWN i KRN z legalnymi władzami RP na uchodźstwie. Do symbolu urasta fakt, że premier Mikołajczyk, jeden z głównych zwolenników wybuchu powstania warszawskiego, dowiedział się o tych ustaleniach w czasie konferencji moskiewskiej w październiku 1944 roku.

Artykuł Macieja Szczepańczyka „Czy Stalin mógł uratować powstanie warszawskie?” znajduje się na s. 1 i 4 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 74/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Macieja Szczepańczyka „Czy Stalin mógł uratować powstanie warszawskie?” na s. 1 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 74/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Nie podzielam zadowolenia rządu RP z rozmów w Brukseli / Jadwiga Chmielowska, „Śląski Kurier WNET” 74/2020

Niemcy bez żenady współpracują z Moskwą i Pekinem, i przystąpiły do całkowitej deindustrializacji Polski. Ideologia klimatyczna i poprawność polityczna będą podstawą do oceny naszej „praworządności”.

Jadwiga Chmielowska

W sierpniu kombajny, czyli nowoczesne sierpy, idą w ruch. Kończą się żniwa i wakacje. To miesiąc, w którym pamiętamy o powstańcach – tych z Warszawy i śląskich. II powstanie śląskie wybuchło, gdy 100 lat temu w końcu sierpnia 1920 r. Niemcy w Katowicach zaatakowali wojska rozjemcze – Francuzów. Polacy ruszyli na pomoc garnizonowi francuskiemu.

W tym roku obchodzimy też 100 rocznicę odparcia bolszewików spod Warszawy. 15 sierpnia uratowaliśmy przed sowiecką komunistyczną zarazą – my, Polacy – nie tylko naszą świeżo odzyskaną po 123 latach niepodległość, ale i całą Europę. Warto pamiętać o sojusznikach, którzy pomogli nam w tym trudnym czasie – o Ukraińcach pod wodzą Semena Petlury, Białorusinach z gen. Józefem Bułak-Bałachowiczem na czele, Węgrach, którzy posłali nam amunicję, i amerykańskich lotnikach. Przestrogą powinno być zachowanie Niemiec i Czechosłowacji, które nie przepuściły do Polski wsparcia wojskowego, oraz strajk angielskich dokerów-komunistów, odmawiających załadunku statków z pomocą dla walczącej Polski.

W świetle dokumentów ujawnionych przez francuskiego historyka Stephane’a Courtois okazuje się, że powstanie warszawskie w sierpniu 1944 r. przeszkodziło w przygotowanej i szczegółowo zaplanowanej operacji Armii Czerwonej, która w „pościgu za Niemcami” miała ruszyć przez Europę, aby dokonać podboju Francji we współpracy z tamtejszymi komunistami. Już Lenin planował po pokonaniu Polski w 1920 r. marsz na Lizbonę.

Niestety marksistowski marsz przez instytucje nauki i kultury w świecie zachodnim powiódł się. Już w latach 20. i 30. XX w. Moskwa wspierała finansowo i ideologicznie agenturę w USA i ruchy pacyfistyczne w Zachodniej Europie. Otoczony szczelnie przez moskiewską agenturę F.D. Roosevelt mówił: „Naszym celem nie jest ratowanie czegokolwiek w Europie przed Sowietami. Najlepiej byłoby, gdyby Stalin zajął Europę do kanału La Manche, to wtedy będzie tam nareszcie spokój”.

Do dziś USA zmagają się u siebie z czerwoną zarazą. Rozruchy w amerykańskich miastach nie są przypadkowe. Niektóre tropy wskazują, że przywódczynie Black Lives Matter odbyły szkolenie w komunistycznej Wenezueli. Aktywna na ulicach amerykańskich miast Antifa od wielu lat działa w Niemczech, wspierana z Moskwy. Kilka lat temu jej aktywiści zasłynęli z organizacji burd ulicznych w Warszawie.

Motłoch niszczy pomniki, zrywa tabliczki z nazwami ulic – dostało się nawet Wiktorowi Hugo. Trwa kolejna faza wojny, jaką komunistyczny świat wydał zachodniej cywilizacji.

Ostatnio do USA trafiły niezamawiane paczki nasion z Chin. Nieznane nasiona mogą być inwazyjnymi gatunkami roślin i powodować choroby lokalnych siedlisk i zwierząt gospodarskich. Chiny już bezprawnie zniszczyły autonomię Hongkongu i grożą Tajwanowi. Kradną na potęgę technologie.

Nie przeszkadza to Niemcom, które współpracują nie tylko z Moskwą, ale i Pekinem, i przystąpiły do całkowitej deindustrializacji Polski. Ideologia klimatyczna i genderowa poprawność polityczna będą podstawą do oceny „praworządności” nad Wisłą. Nie podzielam zadowolenia rządu RP z rozmów w Brukseli. Utylizacja zużytych wiatraków i paneli fotowoltaicznych jest bardzo szkodliwa dla środowiska i kosztowna. Odchodzenie w energetyce od paliw kopalnych, tzn. nie tylko od węgla, ale też gazu i ropy, sprawi, że będziemy kupować większość energii elektrycznej z Niemiec, które właśnie rozbudowują energetykę opartą na kopalniach węgla brunatnego. Elektrownie atomowe też będą nieekologiczne?! Mam nadzieję, że górnicy uzmysłowią władzom, że brak długofalowej polityki energetycznej to samobójstwo dla państwa.

Naszą szansą jest Międzymorze i ścisła współpraca z USA. Wlk. Brytania już się ewakuowała spod dyktatu IV Rzeszy! My także powinniśmy twardo stawiać swoje warunki współpracy.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 74/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, na s. 1 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Bosak: Amerykanie celowo nie publikowali raportu do ustawy 447, aby prezydent Duda miał większe szanse w wyborach

Krzysztof Bosak mówi o uchwale upamiętniającej Rzeź Woli, wstrzymywaniu przez Amerykanów publikacji raportu 447 ze względu na polskie wybory i narzuconej przez UE polityce energetycznej.

Poseł Konfederacji, Krzysztof Bosak mówi o inicjatywie swojej partii, jaką jest zaproponowana uchwała upamiętniająca Rzeź Woli w 1944 roku w trakcie Powstania Warszawskiego.

Uważamy, że Sejm powinien upamiętnić ofiary i wytyczyć pewien kierunek państwowej polityki, tzn. nazywania tego ludobójstwem i domagania się od Niemiec należytego uznawania tej zbrodni. Również symbolicznego potępienia sprawców.

Rozmówca Adriana Kowarzyka uważa, że raport do ustawy 447 został celowo nieopublikowany w trakcie kampanii wyborczej, aby zwiększyć szansę Andrzeja Dudy na reelekcje.

Ten raport był bardzo długo wstrzymywany. Trudno nie odnieść wrażenia, że Amerykanie wstrzymywali publikacje tego raportu, aż w Polsce zakończy się sezon wyborczy i rozstrzygnięte zostaną wybory na korzyść kandydata wygodnego dla Amerykanów, czyli prezydenta Dudy.

W kwestii kondycji polskiego górnictwa, poseł Konfederacji stwierdza, że rząd PiS nie opiera polityki transformacji energetycznej na ekonomicznych przesłankach, ale na wytycznych Unii Europejskiej.

Naszą polityką nie rządzą inżynierowie i ekonomiści, ale zagraniczni politycy i ideolodzy, a polski rząd ustawił się w roli wykonawcy narzucanych nam reguł.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

76. rocznica powstania warszawskiego. Oficjalne obchody

W piątkowych obchodach w stolicy brać będą udział prezydent Andrzej Duda, premier Mateusz Morawiecki, wicepremierzy oraz prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.

Bardziej kameralne i transmitowane online – takie są tegoroczne obchody rocznicy warszawskiego zrywu. 24 godziny przed jego dokładną rocznicą kwiaty pod pomnikiem Powstańców Warszawy  złoży Zarząd Środowiska Batalionu AK „Kiliński”. Godzinę później zostanie odprawiona msza św. w Katedrze Polowej Wojska Polskiego z udziałem Prezydenta RP Andrzeja Dudy.

W dniu samej rocznicy oficjalne obchody rozpoczną się o 8.30 od złożenia kwiatów przy tablicy upamiętniającej podpisanie przez płk. Antoniego Chruściela „Montera” przez przedstawicieli władz miejskich i państwowych. Dowódca sił powstańczych zostanie także ponownie uhonorowany o godz. 16, gdy na jego grobie wieńce złożą przedstawiciele władz państwowych.

O godz. 9 i 10 uhonorowani zostaną powstańcy Mokotowa upamiętnieni w pomnikach w Parku im. gen. Gustawa Orlicz-Dreszera i przy ul. Dworkowej. Na 12 planowane jest złożenie kwiatów pod pomnikiem gen. Zbigniewa Ścibora-Rylskiego „Motyla” (Park im. marsz. Edwarda Rydza-Śmigłego), a o 12:45 – pod pomnikiem gen. Stefana Roweckiego „Grota” (róg ul. Chopina i Al. Ujazdowskich). O godz. 13.30 rozpoczną się uroczystości pod pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej.

W godzinę „W” jak co roku Warszawę wypełni dźwięk syren alarmowych i  i rozpocznie się główna uroczystość z udziałem przedstawicieli władz państwowych przed pomnikiem Gloria Victis na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, gdzie spoczywa ok. 4-4,5 tys. uczestników walk.

Na 20.30 planowane jest wspólne śpiewanie powstańczych piosenek z udziałem orkiestry i chóru pod kierownictwem Jana Stokłosy w Parku Wolności przy Muzeum Powstania Warszawskiego. By uczestniczyć  w akcji „Warszawiacy śpiewają (nie)zakazane piosenki” należy się zarejestrować na stronie: www.rejestracja.1944.pl.

A.P.

Kornaś: Na Zachodzie historia mitów o Powstaniu Warszawskim pochodzi z artykułu Michnika i Cichego

Jarosław Kornaś opowiada o swojej książce „Mity Powstania Warszawskiego”, stosunkach polsko-żydowskich, Żołnierzach Wyklętych i dzisiejszej premierze książki o godz. 17 w Warszawie na ul. Tenisowej 8.


W przededniu 76. rocznicy Powstania Warszawskiego, Jarosław Kornaś prezentuje swoją książkę pt. „Mity Powstania Warszawskiego. Propaganda i polityka” i wskazuje, że powstała ona spontanicznie wraz ze współautorami, którzy udzielili wywiadów, na podstawie których powstała powyższa pozycja. Wśród autorów znalazł się Przemysław Czyżewski, z którym:

Staraliśmy się zburzyć ten mit, że Narodowe Siły Zbrojne nie brały udziału w Powstaniu Warszawskim. Przez lata komuny albo o NSZ w ogóle się nie mówiło, albo mówiło się w kontekście takim, że była to organizacja bandycka, kolaborująca z Niemcami, donosząca na Polaków do Gestapo.

W książce poruszono także temat stosunku Żydów do Powstania Warszawskiego, który zawarto w rozdziale napisanym przez Ireneusza Lisiaka, a także w rozmowie z Jackiem Stykowskim, którego ojcem był Wacław Stykowski ps. „Hal”, oskarżony o mordy na ludności cywilnej, w tym także Żydów.

Najgorsze jest w tej całej sytuacji, że po 1989 roku nie ma historyków, którzy mogliby się tym zająć (…) Odkłamywaniem tej historii musiał się zająć syn poszkodowanego.

Rozmówca Jaśminy Nowak uważa, że moda na Żołnierzy Wyklętych nie została właściwie spożytkowana, a młodzież nie jest dogłębnie zainteresowana historią, co wynika z braku interesujących produkcji opowiadających historię, takich jaką był program „Sensacje XX wieku”.

Sposób sprzedania tej historii obecnie jest dość słaby. Brakuje nam czegoś takiego co by sprawiło, że młodzi ludzie siadaliby przed komputerami, telewizorami i oglądali, a te programy sprawiałyby, że czekaliby oni na kolejne i kolejne. Tego nie ma.

Premiera książki odbędzie się dzisiaj tj. 31 sierpnia w siedzibie wydawnictwa Capital w Warszawie na ul. Tenisowej 8 (Górnym Mokotów) o godzinie 17:00.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

Wicedyrektor Muzeum Getta Warszawskiego: Jest duża bliskość między powstaniem w getcie a powstaniem warszawskim

Hanna Węgrzynek o powstaniu w getcie warszawskim, źródłach do niego, jego upamiętnieniu i muzeum mu poświęconemu.

 

Większość działań przeniosła się do internetu, natomiast zadbaliśmy, o to żeby przed Pomnikiem Bohaterów Getta płonęły znicze.

Hanna Węgrzynek tłumaczyła jak wyglądała 77. rocznica początku powstania w getcie warszawskim. Podkreśla wagę wspomnianego monumentu w podtrzymywaniu pamięci o pierwszym w okupowanej przez nazistów Europie miejskim powstaniu.

Gdyby nie ten pomnik nie byłoby pamięci o powstaniu w getcie warszawskim.

Powstały niedługo po wojnie przypominał o przeszłości miasta, które jeszcze kilka lat wcześniej w 1/3 zamieszkane było przez Żydów.

Praktycznie nie ma dokumentów z czasów powstania w getcie warszawskim.

Wicedyrektor Muzeum Getta Warszawskiego zauważa, że podstawowym źródłem do zrywu mieszkańców żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej jest raport Jürgena Stroopa opisujący jego stłumienie. Jest to spojrzenie na zagładę getta oczami jego kata. Ten ostatni chciał z pacyfikacji powstania zrobić prezent Hitlerowi, który 20 kwietnia obchodził urodziny.

Nasza rozmówczyni wyjaśnia, że nowe muzeum, którego otwarcie planowane jest na kwiecień 2023 r., znajdować się będzie w budynku, gdzie  w latach 1872–1942 mieścił się Szpital Dziecięcy im. Bersonów i Baumanów. Ze szpitalem tym związani byli m.in. Janusz Korczak i Marek Edelman. Historyk zwraca uwagę na paralele między powstaniem w getcie a powstaniem warszawskim:

Jest taka bardzo duża bliskość pomiędzy powstaniem w getcie warszawskim a powstaniem warszawskim 1944 roku. Byli ludzie bardzo młodzi, którzy chcieli walczyć i ’43 i w ’44 nie mieli broni.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Warszawskie Zakłady Sprzętu Ortopedycznego S.A. to najstarsza firma w Polsce. Wchodzimy w nowe technologie

Józef Piłsudski, powstanie warszawskie i Chiny. Błażej Laska o dziejach zakładów sprzętu ortopedycznego, tym, jak dobrze można biec mając protezę z włókna węglowego i wchodzeniu na rynek niemiecki.

Błażej Laska opowiada o działaniu Warszawskich Zakładach Sprzętu Ortopedycznego S.A. Opowiada o długoletniej historii przedsiębiorstwa.

Jest najstarszą firmą w Polsce 1919 r. Mówi się, że na zlecenie Marszałka Piłsudskiego, bo trzeba było wyposażyć żołnierzy.

Po powstaniu warszawskim zostało tylko kilku pracowników. Działalność na hurtową skalę zakład rozwinął w latach 70.

Chińska konkurencja nas wykończyła w latach 90.

Po transformacji do kraju zaczęły być sprowadzane sprzęty z zagranicy, przez co firma przekwalifikowała się na  produkcję protez na zamówienie. Początkowo sprowadzali oni większość części z Zachodu, ale postanowili zacząć produkować własne półprodukty.

Najważniejszym elementem stopa protezowa z włókna węglowego.

W stulecie istnienia zakładów jeden z jej klientów brał udział w Biegu Ordona używając wykonanej w nich protezy. Nie mając nogi poniżej kolana zajął on środkowe miejsce w biegu, którego nie ukończyło wielu zdrowych uczestników. Nasz gość dodaje, że jego firma planuje rozwinąć sprzedaż swych półproduktów do Niemiec.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Powstanie było nie tylko kumulacją działań Armii Krajowej, było też ostatnią bitwą o niepodległość w II wojnie światowej

Walczyliśmy z Niemcami militarnie, z Sowietami politycznie. Bitwa ta pokazała też, jaki jest prawdziwy stosunek do nas aliantów zachodnich. Niestety taki, jak w 1939 r. – cyniczny. Nie pomogli nam.

Zdzisław Życieński

W 1939 r. najechali nas, zgodnie z tradycją, barbarzyńcy z Zachodu – Niemcy i barbarzyńcy ze Wschodu – Sowieci. Wobec niedotrzymania umów sojuszniczych Francji i Wielkiej Brytanii, walka trwała krótko i była krwawa. Ulegliśmy, ale nie zrezygnowaliśmy z dalszej walki. Powstała Polska Podziemna z Rządem na emigracji. Kulminacją wszystkich bitew była bitwa o niepodległość zwana Powstaniem Warszawskim.

Miejsce i czas podyktowała ofensywa armii sowieckiej i odwrót armii niemieckiej. Spotkały się one w sierpniu 1944 r. pod Warszawą. Spotkanie to trwało tyle czasu, ile było potrzebne naszym wrogom do tego, by powstanie upadło, a miasto zostało zniszczone. (…)

Bitwa

Decyzja o Bitwie-Powstaniu mogła zapaść tylko w Kraju. O tym dobrze wiedział gen. Kazimierz Sosnkowski. Wypowiedział się on rozkazem Naczelnego Wodza nr 19 w dn. 1 września 1944 r. Kosztowało go to utratę stanowiska Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych w uległym Anglikom rządzie w Londynie. Pod koniec powstania mianowanie gen. Tadeusza Komorowskiego „Bora” Naczelnym Wodzem znacznie podniosło rangę powstania, a nam – powstańcom – zapewniło prawa kombatanckie.

Przebieg bitwy był wielokrotnie opisywany i jest dobrze znany. Ogólnie można powiedzieć, że przemieszanie zdobytych przez nas terenów z opanowanymi przez Niemców ochroniło nas przed masowymi bombardowaniami. Niemcy początkowo mieli takie zamiary, a potem od nich odstąpili. Taktyka walk musiała się dostosować do terenu.

Ze względu na brak odpowiedniego uzbrojenia (i częściowo wyszkolenia), przegrywaliśmy walkę w otwartym terenie, a odnosiliśmy sukcesy w zwartej zabudowie.

Walka trwała 63 dni – było to maksimum tego, co można było osiągnąć. Przewaga przeciwnika była ogromna: czołgi, artyleria, lotnictwo. Jedyną naszą przewagą było to, że walczyliśmy o wolność.

Gen. Tadeusz Komorowski „Bór” stanął przed dylematem podobnym do tego, jaki miał w 1939 r. gen. Fr. Kleeberg, kiedy był zmuszony wybrać niewolę niemiecką czy sowiecką. Wybrał niemiecką i ocalił życie swoim żołnierzom. Inni generałowie (w 1939) wybrali wówczas sowiecką i skończyło się to, jak wiadomo, tragicznie. (…)

Jakie popełniono błędy?

Dziś, z perspektywy 75 lat, może łatwiej jest określić, jakie popełniono błędy.

Przed powstaniem niewątpliwym błędem było pozbycie się broni. Wynikło to z dwóch przyczyn: chaosu decyzyjnego w sztabie, związanego z akcją „Burza”, i nacisków z Londynu.

Myślę, że wyżsi dowódcy wiedzieli, jaką broń przygotować. Już w 1928 r. płk. Stefan Rowecki „Grot” w swojej książce pt. Walki uliczne zalecił jako najbardziej przydatną broń – pistolety maszynowe i małe miotacze ognia. Rzeczywiście to się sprawdziło!

Błędem też było nieściągnięcie do Warszawy (konspiracyjnie) oddziałów dywersyjnych z pobliskich terenów, np. z Kampinosu. Zwykle były one dobrze uzbrojone i wyszkolone do walki w otwartym terenie, np. na Żoliborzu, Mokotowie… Popełniono też błąd pod koniec powstania, kiedy zapadła decyzja o kapitulacji. Pójściem do niewoli niemieckiej (ja to nazywam „transferem” na Zachód) nie objęto osób potencjalnie zagrożonych przez NKWD i później przez UB (np. członków władz cywilnych, takich jak Emilia Malessa, co potem doprowadziło do tragedii!!!) Przecież nawet komunistom wydawano legitymacje AK. Znana była już przed powstaniem sytuacja na Kresach tych, którzy się ujawnili – śmierć lub łagry.

Konkluzja

Warszawa – jako miasto i węzeł komunikacyjny –nie miała dużego znaczenia zarówno dla Niemców, jak i dla Sowietów, przy ich miażdżącej przewadze. Miała natomiast znaczenie polityczne dla nich i dla nas.

W niektórych publikacjach polskich i rosyjskich znajdują się opinie, że powstanie spowodowało wstrzymanie ofensywy sowieckiej na 5 miesięcy. Jest też taka informacja, że w 1944 r. oddział do Wydzielonych Zleceń Abwehry w Krakowie wystosował do wyższego dowództwa sugestie, żeby odstąpić od likwidacji powstania, o ile będzie pewne, że Sowieci nie pomogą powstańcom.

Wybór przez sztab AK Warszawy jako miejsca kulminacji działań AK był właściwy. Walczyliśmy z Niemcami militarnie, z Sowietami politycznie. Bitwa ta pokazała też, jaki jest prawdziwy stosunek do nas aliantów zachodnich. Niestety taki, jaki był w 1939 r. – cyniczny. Nie pomogli nam. Oczywiście nie mam na myśli bohaterskich lotników alianckich dokonujących zrzutów dla walczącej Warszawy.

Pamięć

Na koniec zacytuję wypowiedź George’a Santayany: „Ci, którzy nie pamiętają przeszłości, skazani są na jej powtórzenie”.

 

Zdzisław Życieński, ur. w 1923 r., podchorąży NSZ, w Powstaniu w AK, w PSZ na Zachodzie, po wojnie architekt.

Cały artykuł Zdzisława Życieńskiego pt. „Bitwa o niepodległość” znajduje się na s. 17 grudniowego „Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!

Artykuł Zdzisława Życieńskiego pt. „Bitwa o niepodległość” na s. 17 grudniowego „Kuriera WNET”, nr 66/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego