Może miałam ich posłać Niemcom na żer? / Świadectwo warszawianki złożone w 1946 r. wobec Żydowskiej Komisji Historycznej

„Naraziłam życie mojego męża, swoje, i dwojga chłopców moich. Jedyna moja obrona były częste chodzenie do kościoła modlić się, by te niewinne dusze ocalały”. Zeznanie spisane z oryginalnych akt.

Helena Burchacka

Na prośbę z p. Hist. Kom. piszę ot te swoje przeżycie za czasów okupanta niemieckiego, od 1942 r. do chwili powstania 3 października 1942 r. Dowiedzieliśmy się, że ghetto Radzymińskie zostało zlikwidowane. Prędko mój mąż pojechał do Radzymina dowiedzieć się co się stało z jego przyjacielem, Jerzykiem Klejnberdem. Tam na miejscu dowiedział się, że niedaleko miasta, w odległości jakieś 7 klm. znajduje się jeszcze placówka Żydów pracujących. Była to farbiarnia im. „Izabelin”. Nie zważając na ulewny deszcz mąż poleciał szukać. Deszcz, ciemnica, błądził mój mąż, bo tam lasy były i nareszcie zmoknięty, niewyspany, dostał się do tej placówki. Znalazł swojego przyjaciela. Zabrał ze sobą zaraz p. Jerzyka i jeszcze dwie siostry, panienki Rózia i Sabina Wajnsztejn. Ta trójka była u mnie kilka tygodni. Dla Jerzyka wystaraliśmy się pracy w zakładzie fryzjerskim na Pradze a te panienki poszły do znajomych do Warszawy. Od tej chwili moje mieszkanie zaczyna być miejscem tranzitowem dla wielu Żydów. Stale u mnie nie można było być, bo mieszkał u mnie sublokator niejakiś pan Pazura, pijanica wielka i stale mi groził. Nie dość, że zaprzestał mi płacić komornego musiałam mu stale dopłacić t. zw. dać na wódkę. Jerzyk Klajnberd pracował na Pradze do chwili powstania, a był u mnie bardzo częstym gościem na noc. Następnie był u mnie Adaś Kerler przez dwa tygodnie. Częstym gościem była Różka Kosower.

Od 1945 do chwili powstania stale i ciągle przychodzili do mnie Rachela Jonisz i Iczek Goldman i wszystkie interesa handlowe u mnie załatwiali. Od października 1943 do stycznia 1944 był u mnie Leon Wajnsztejn. Nie tylko nie płacił mieszkania, ale nawet na moim życiu był. A gdy później dałam inną metę za 1500 zł miesięcznie, pierwszy miesiąc ja opłaciłam, a później dostawał 1000 zł z jakiegoś komitetu resztę ja mu dopłaciłam ze swojej kieszeni. Bywała u mnie Różka Szafran. Przez 4 tygodnie byli u mnie też Iczek Goldman z żoną i dzieckiem 1-roczne. Mieszkali w Radości i meta im się spaliła, w dodatku bez pieniędzy zostali i nie mieli gdzie wejść. Więc cóż miałam robić, może na żer Niemcom ich posłać, gdy przyszli do mnie prosić na dzień i zostali 4 tygodnie. I Wanda Elster przyniosła mi raz dwoje dzieci, na kilka dni. Jedna dziewczynka to jej bratanica była. Dziecko wtenczas chore było, a nawet parę buciczków jeszcze temu dziecku podarowałam. Czyż może sądzicie że to wszystko tak gładko było, jak się w tej chwili to piszę. Chyba rozumiecie, że nie. Ile strachu ile nerwów za każdym pukaniem. Skrytki u mnie żadnej nie było. Tu łapanka na ulicy, a ja z frontu mieszkam, to ulicę obstawili i diabli wiedzą, gdzie oni zajdą. Naraziłam życie mojego męża, swoje, i dwojga chłopców moich. Jedyna moja obrona były częste chodzenie do kościoła modlić się, by te niewinne dusze ocalały. Pogróżki mojego sublokatora i częste wizyty gości polskich Radzyminiaków, to o mało mnie do szału nie doprowadziło, bo i wszyscy Żydzi, co u mnie prócz dzieci Wandy są z Radzymina. I jedni drugich znali. A najgorzej trzeba było się bać tych znajomych, bo najwięcej oni Żydów szantażowali. O ile jak mi wiadomo dużo z naszych znajomych t.j. aryjczyków pobrali za to nawet niemałe sumy.

Ja zaś wszystkich trzymałam bezinteresownie, niektórych nawet dając swojego życia. Nie sądźcie moi państwo, że byłem bogaczką. Mąż mój ciężko pracował i mało zarabiał, dopiero później zaczęłam bimber pędzić i trochę lepiej mi się powiodło o tem mogą świadczyć ci co byli i do dziś dnia przychodzą do mnie.

Kreślę się z poważaniem

Helena Burchacka, W-wa, dnia 8.11. 1946 r.

Świadczymy zgodność tego pisma: Rachela Jonisz i Goldman Sura
Dla Żydowskiej Komisji Historycznej Warszawa Praga, Targowa 44

Zeznanie Heleny Burchackiej spisane przez nią dla Żydowskiej Komisji Historycznej znajduje się na s. 20 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Zeznania Heleny Burchackiej spisane przez nią dla Żydowskiej Komisji Historycznej na s. 20 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl