Niemcy dopuszczali się świadomego ludobójstwa w zachodniej części Polski w pierwszych miesiącach II wojny światowej

Nieprzypadkowo ludobójstwo to, zakrojone na znacznie szerszą skalę, nazywano „Intelligenzaktion”. Była to zemsta za międzywojenną polonizację tych ziem przede wszystkim przez polską inteligencję.

Dariusz Brożyniak

Ludzi zwyczajnych Niemcy uznawali, co najwyżej, za ewentualne źródło taniej siły roboczej dla Rzeszy. Ważniejsze jednak było, wobec konieczności ponownego zniemczenia zdobytego terenu , pozbycie się szerzej rozumianej elity, a więc w ogóle warstwy posiadającej zdolności przywódcze, organizacyjne czy kierownicze. Używano więc określenia „polska warstwa przywódcza”, zdając sobie sprawę z jej możliwości tworzenia ruchu oporu i podtrzymywania ducha i świadomości narodowej. Mordowano zatem głównie księży katolickich, dalej kadrę profesorską, studentów, harcerzy, uczniów, społeczników i przedstawicieli wszelkich zawodów społecznego zaufania, jak lekarzy, prawników, nauczycieli, oficerów, urzędników, dziennikarzy, pisarzy, artystów, kupców.

Mordowano bestialsko, nad dołami śmierci, strzałem w tył głowy lub z broni maszynowej, a także gazowano po drodze w transportowych samochodach. Wytworzono w tym pierwszym okresie wojny jakby doświadczalny poligon sposobów zadawania śmierci, których schemat zaczął się powtarzać w kolejnych miejscach, najczęściej w sporych lasach.

Doświadczenie z późniejszym ludobójstwem sowieckim stało się inspiracją do coraz częstszego nazywania obecnie tych aktów bestialstwa kolejnymi „Katyniami”. Mamy więc „Katyń pomorski” w Lasach Piaśnickich, gdzie ocenia się ilość ofiar jednostek SS i Selbstschutzu do 14 tysięcy, czy „Katyń Zachodu” w wielkopolskich Lasach Palędzko-Zakrzewskich, gdzie dopuszcza się liczbę porównywalną, tj. około 13 tysięcy.

W jednym się jednak niemiecki agresor nie mylił: w ocenie zdolności organizacyjnych polskiego narodu do stawiania nawet biernego oporu, nawet w sytuacji beznadziejnej i nawet jedynie dla przechowania świadectwa. I tak ludność miejscowa liczyła skrupulatnie transportowe samochody, co w Poznańskiem zaznaczano potajemnie nawet w książeczkach do nabożeństwa, liczono strzały, przypadkowi świadkowie potrafili wypatrzyć pod plandekami ciężarówek zmaltretowanych torturami ludzi z rękami powiązanymi drutem kolczastym.

Ci sami Niemcy potrafili za parę lat, w 1943 roku, poruszając światową opinię publiczną i Międzynarodowy Czerwony Krzyż, odkryć z przerażeniem… ten właściwy, sowiecki Katyń. 22 tys. ludzi też powiązanych drutem kolczastym, też z otworami po kuli w potylicach… i też kwiat polskiej elity.

Dzięki zaangażowaniu miejscowych władz samorządowych, a przede wszystkim Stowarzyszenia Miłośników Dopiewca „Sami Swoi”, gminy leżącej w obszarze Lasów Palędzkich, udało się ustalić, ciągle bez zaangażowania badawczego IPN i udziału Państwa, niektóre miejsca kaźni i utworzyć miejsca pamięci: Pomnik Studentów, Kwaterę Siedmiu Grobów, Mogiłę Duchownych i Mogiłę – Miejsce Zapomniane. Własnymi siłami społeczników utwardzono leśne drogi i wykonano oznaczenia kierunków dotarcia na obszarze dojazdowym z sześciu aż miejscowości, ustawiając dodatkowo informacyjne tablice. W 1944 roku Niemcy tu jeszcze zdążyli zatrzeć ślady swej zbrodni na więźniach, także wielkopolskich powstańcach, dowożonych ciężarówkami z poznańskiego Fortu VII – od dwóch do pięciu ciężarówek dziennie, po 35 osób w każdej. Dokonali ekshumacji, ułożyli stosy i palili ciała, a popioły rozsypywali w lesie. Nowoczesna aparatura geofizyczna, pośpiech Niemców, ujednolicony system rejestracji więźniów HOLLERITH (przenoszący dane ze znormalizowanej Karty Więźnia na karty perforowane – przejęty później przez IBM), a współcześnie wysokiej klasy specjaliści z IPN – to daje ciągle nadzieję na kolejne identyfikacje ofiar i godną pamięć. Po październikowym, rocznicowym, uroczystym Marszu Pamięci z Zakrzewa do Kwatery Siedmiu Grobów usunięto jednak natychmiast wszystkie kwiaty i znicze!!!

Mija 80 lat od tego „prapoczątku” niemiecko-austriackiej zbrodni, bo niezłomny polski duch doprowadził zbrodnię „Intelligenzaktion” do rozmiaru wymagającego wybudowania specjalnego obozu śmierci w Mauthausen o kilkudziesięciu podobozach, w których to, przed ostateczną zagładą, wykorzystano głównie polskie siły twórcze w rozlokowanej w ten sposób ogromnej fabryce zbrojeniowej. Tak powstał i „Drugi Katyń” – z najstraszniejszym alpejskim Ebensee i największym St. Georgen-Gusen, a wszystko w jakże przecież małej Austrii.

W ostatnich dniach w tejże Austrii trwają nagłe rozmowy rządowe z Mauthausen Memorial wobec prawdopodobnego odkrycia kolejnego, tym razem podziemnego obozu koncentracyjnego, o którym była mowa w części I artykułu („Wielkopolski Kurier WNET”, 65/2019). Polska zupełnie nie jest na to przygotowana, skoro poprawa technicznego błędu, odwrócenie kolorów polskiej flagi w folderze wydawanym przez MSZ, trwała rok z okładem. Do tej pory nie skorzystano z możliwości dostępu do wspomnianych już także archiwów miasta Linz oraz huty Voestalpine. W warszawskich Palmirach odbyło się jednak seminarium na szczeblu rządowo-ministerialno-międzynarodowym, gdzie podejmowano strategiczne decyzje właśnie w kwestiach austriackich upamiętnień. Czy wzięły w nim udział osoby dysponujące szczegółową wiedzą – dochodzą informacje budzące uzasadnione wątpliwości.

Polskie ofiary ciągle wołają o odkrycie, godny pochówek i upamiętnienie, w jakże licznych jeszcze miejscach i po dziesięcioleciach zaniedbań.

„Polskie Katynie” wołają przynajmniej o wspomnienie podczas oficjalnych Apeli Poległych. A trzeba się spieszyć, bo mamy przecież do czynienia z ostrą kampanią postprawdy i celowego odwracania koła dziejów. Na naszych oczach w Europie Zachodniej, ale i w Stanach Zjednoczonych następuje zmiana narracji o II wojnie światowej.

Nieodwołalnie odchodzi pokolenie bezpośrednich świadków, a ci, którym prawdę przekazywano z pierwszej ręki, też już są w swej jesieni życia.

Cały artykuł Dariusza Brożyniaka pt. „Ofiar wołanie” cz. II znajduje się na s. 3 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, a tekst tegoż autora pt. „Polska polityka upamiętnień kuleje” na s. 1 „Śląskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!

Artykuł Dariusza Brożyniaka pt. „Ofiar wołanie” cz. II na s. 3 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego