Dr Kuźmiuk: Dając KE możliwość zaciągania długu na rynku rezygnujemy z części kompetencji państwa członkowskiego

Dr Zbigniew Kuźmiuk o budżecie unijnym na następne siedem lat, tym, kto na nim najbardziej zyskał oraz o dochodach własnych KE i zadłużaniu się przez Komisję.

Mam nadzieję że przy pomocy tych dużych pieniędzy gospodarki wszystkich krajów wrócą na ścieżkę wzrostu.

Dr Zbigniew Kuźmiuk komentuje uchwalenie budżetu Unii Europejskiej na kolejne siedem lat. Zauważa, że w wielu krajach, zwłaszcza na Południu, PKB spadnie o ponad 20% w II kwartale.

To jest pożyczanie jednorazowe określonej kwoty.

– wyjaśnia mówiąc o tym, czy możliwość emitowania papierów dłużnych przez Komisję Europejską nie stanowi zagrożenia. Europoseł opowiada o ustanowieniu opłaty na towary sprowadzane spoza Unii Europejskiej od tzw. śladu węglowego. Podkreśla, że bez niej gospodarka unijna będzie niekonkurencyjna przy założeniach dekarbonizacji. Musi być ona jeszcze uzgodniona ze Światową Organizacją Handlu. Zaznacza, że dochody własne Komisji Europejskiej będą pod kontrolą państw członkowskich. Przyznaje przy tym, że

Jeżeli dajemy komisji możliwość zaciągania długu na rynku albo wprowadzania jakiegoś instrumentu o charakterze podatkowym to rezygnujemy z części kompetencji państwa członkowskiego.

Nasz gość odnosi się do kwestii powiązania budżetu z praworządnością. W dokumencie zostało jak na razie jedynie powiedziane, że Komisja Europejska zajmie się tą sprawą. Sprawa rozbija się o kwantyfikację praworządności. Premierzy Polski i Węgier nalegali by najpierw została ona określona, jeśli ma być rozpatrywana. Dr Kuźmiuk ocenia, że szczyt unijny był dla nich sukcesem.

Nie ulega wątpliwości że to duży sukces Mateusza Morawieckiego i polskiego rządu. Kwota nie niebagatelna, aż do siedmiuset miliardów złotych.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Kowalczuk: Pięć gmin koło Neapolu otoczonych jest kordonem sanitarnym. Południe jest biedne i zaniedbane

Piotr Kowalczuk o tragicznej sytuacji we Włoszech, jej przyczynach, tym, czego Włosi się nauczyli i jakie czarne scenariusze się nie sprawdziły i czym grozi przeniesienie choroby na Południe.

Nie selekcjonuje się pacjentów. Tak przewidywano i tak się przewiduje.

Piotr Kowalczuk uspokaja, że wbrew obawom wyrażanym przez komentatorów, nie nastąpił najgorszy scenariusz polegający na wybieraniu, którym pacjentom pomóc, a którym nie. Jednak codziennie umierają setki osób, a nowych zachorowań  są tysiące. Wczoraj były to 368 ofiar śmiertelnych i 2800 zarażeń, co jak stwierdza, można porównać do strat „niezłego wojennego konfliktu”. Są to konsekwencje natury Włochów opuszczających bezprawnie obszar kwarantanny i braku zdecydowanych działań rządu w tej sprawie, aż do niedawna. W rezultacie pięć gmin koło Neapolu zarażonych jest przyniesionym z Północy koronawirusem. Obecnie odseparowane są one kordonem sanitarnym. Dziennikarz tygodnika „Do Rzeczy” przypomina, że Południe jest biedne i pozbawione infrastruktury na tym poziomie, co bogata Lombardia. Epidemia na tym obszarze miałaby więc jeszcze gorsze skutki. Tymczasem postępowanie ludzi się zmienia:

W tej chwili panuje tutaj niewłoska dyscyplina. Okazuje się, że można ustawić Włochów w kolejkę.

Produkty spożywcze są dostępne, w przeciwieństwie do maseczek sanitarnych. Te ostatnie dostępne mają być w maju. Sytuacja na ulicach wygląda, jak mówi dziennikarz, surrealistycznie. Nikt nie wysiada przy muzeach watykańskich, a rzymskie pociągi jeżdzą puste.

Staramy się siedzieć w domu i się nawzajem pocieszać.

Kowalczuk zauważa, że ludzie wychodzą na swoje balkony by razem śpiewać i spędzać wspólnie czas. Choć, jak stwierdza, wygląda to dziecinnie, pomaga to im przetrwać ten trudny okres.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.