Odchodzą ostatni z pokolenia Niezłomnych. Kpt. Tadeusz Jurkowski, 10.10.1926 – 27.12.2020, żołnierz AK i WiN

Bo góry mogą się poruszyć i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie i nie zachwieje się moje przymierze pokoju, mówi Pan, który ma litość nad tobą (Iz 54,10)

W Uroczystość Świętej Rodziny 27 grudnia br. odszedł do Pana śp. Tadeusz Jurkowski.

Patriota, człowiek prawy, pracowity, wierny, dzielny, o bardzo szerokich zainteresowaniach i wszechstronnej wiedzy.

Od roku 1955 do 2005 mąż śp. Heleny (1031-2005). Ojciec czworga dzieci, dziadek 15 wnuków, pradziadek 21 prawnuków. Inżynier mechanik, projektant wielu budów i instalacji przemysłowych w Polsce i za granicą.

W dniu 90 urodzin | Fot. archiwum prywatne

Członek Armii Krajowej i Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Wiceprezes Ogólnopolskiego Środowiska Żołnierzy AK korpusu „Jodła”, kapitan Wojska Polskiego. Odznaczony Krzyżem AK, Krzyżem Zrzeszenia WiN, Krzyżem Partyzanckim, Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Okręgu Radomsko-Kieleckiego AK, Medalem Pro Memoria, Medalem Pro Patria, Odznaką Akcji „Burza”, Odznaką Weterana Walk o Niepodległość i in. Po wojnie aż do lat siedemdziesiątych nękany przez służby bezpieczeństwa PRL.

Msza św. pogrzebowa śp. Tadeusza Jurkowskiego odbędzie się 4 stycznia (poniedziałek) o godz. 10.30 w kościele pw. św. Andrzeja Boboli w Warszawie, przy ul. Rakowieckiej 61. O godzinie 12.00 nastąpią obrzędy pogrzebowe na Cmentarzu Wolskim, kwatera 111, rz. 2, miejsce nr 9.

Niech aniołowie zaniosą go do raju i z Chrystusem Zmartwychwstałym ma radość wieczną!

Modlimy się i prosimy o pamięć i modlitwę za Zmarłego Tadeusza i za wszystkich, dla których Bóg, Honor i Ojczyzna były i są ważne.

Córki i synowie z rodzinami

Odchodzi pokolenie pamiętające II wojnę światową, żołnierzy AK, podziemia antykomunistycznego i niepodległościowego

Doczekali się wolnej Polski, ale nie uhonorowania, na jakie zasłużyli. III RP, w przeciwieństwie do II RP, nie zadbała o ich spokojny byt. Bardzo często nieznani byli nawet w najbliższym otoczeniu.

Jadwiga Chmielowska

W środę 11 kwietnia 2018 r. zmarł Włodzimierz Kapczyński. Urodził się 22 stycznia 1929 r. w Sosnowcu. Choć notka biograficzna Encyklopedii Solidarności o tym nie wspomina, wiem, że jako kilkunastoletni chłopak był żołnierzem AK. Wiele godzin spędzaliśmy w Zarządzie Regionu Solidarności, gdzie opowiadał o początkach konspiracji na Śląsku. Najpierw powstała organizacja Orzeł Biały, potem Związek Walki Zbrojnej (ZWZ) i AK. Warto wspomnieć, że w Sosnowcu bardzo silna była od początku Gwardia Ludowa Polskiej Partii Socjalistycznej. Potem, gdy komuniści ukradli nazwę i stworzyli swoją Gwardię Ludową, ta z PPS zmieniła nazwę na Gwardia Ludowa WRN. Konia z rzędem temu, kto się w tym połapał, więc polscy patrioci z PPS przyłączyli się do AK.

Po wojnie w 1956 r. Włodzimierz Kapczyński skończył elitarne Technikum Energetyczne w Sosnowcu.

W 1947 r. zorganizował grupę: Związek Walki z Komunizmem. Takich grup młodzieżowych w obecnym województwie śląskim było bardzo dużo. Rodzice siedzieli w powojennych komunistycznych łagrach bądź byli wywiezieni na roboty do Związku Sowieckiego.

Liczy się, że około 150 tys. górników znalazło się w Donbasie i innych kopalniach ZSRR.W 1948 r. Włodzimierz Kapczyński został aresztowany. Wojskowy Sąd Rejonowy w Katowicach skazał go na 7 lat. Rozpoczęła się jego tułaczka po więzieniach w Sosnowcu-Radosze, Wronkach, Potulicach, Raciborzu, a w końcu trafił do Obozu Pracy Więźniów w Jelczu. Na mocy amnestii wyszedł na wolność w 1953 r. (…)

Włodzimierz Kapczyński. Fot. z archiwum rodzinnego

We wrześniu 1980 r. zaangażował się w budowę struktur NSZZ Solidarność. Warto tutaj wspomnieć, że zakłady związane z Hutą Katowice jako pierwsze organizowały niezależne samorządne związki zawodowe, a niektóre z nich prowadziły nawet strajki, wspierając Hutę Katowice, która strajkowała już od 28 sierpnia. Włodzimierz Kapczyński był Przewodniczącym Komisji Zakładowej Solidarności w Przedsiębiorstwie Budownictwa Przemysłowego Budostal-4, działającej na terenie Huty Katowice w Dąbrowie Górniczej.

Komisja ta wchodziła w skład MKZ Katowice, jednego z najbardziej niepokornych, antykomunistycznych i niepodległościowych regionów w Polsce. Przewodniczącym Zarządu Regionu był Andrzej Rozpłochowski, a wiceprzewodniczącym Jacek Jagiełka, były współpracownik Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO). W. Kapczyński był delegatem na I i II Walne Zebranie Delegatów Solidarności Województwa Katowickiego, członkiem Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ Solidarność, delegatem na I Krajowy Zjazd Delegatów związku.

Jako członek Zarządu Regionu sprawował nadzór nad poligrafią. Pracował bowiem w pionie informacji, którym kierował wiceprzewodniczący Andrzej Gorczyca. W 1981 r. zaangażował się w działalność Związku Solidarności Polskich Kombatantów. Współtworzył też Związek Więźniów Politycznych PRL. To właśnie w czasach Pierwszej Solidarności zaprzyjaźniliśmy się. Byliśmy oboje członkami Zarządu Regionu i pracowaliśmy w tym samym pionie informacji – on zajmował się drukiem, a ja kolportażem i łącznością.

W stanie wojennym został internowany. Po wyjściu na wolność zaangażował się w działalność podziemnych struktur śląsko-dąbrowskiej Solidarności. Był m.in. członkiem Regionalnej Komisji Wykonawczej Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ Solidarność (RKW) i organizował podziemną poligrafię. W warunkach konspiracji nasze drogi się nieco rozeszły. Ja kierowałam powstałą wcześniej strukturą Regionalnej Komisji Koordynacyjnej Regionu. Śląsko-Dąbrowskiego. Byłam jedynym członkiem Zarządu Regionu, który nie dał się internować i był poszukiwany listem gończym. Nie chcieliśmy też komunizmu z ludzką twarzą. Byliśmy, jak cała niepodległościówka, przeciwni obradom w Magdalence i przy okrągłym stole. Struktura RKK kierowana przez Jerzego Buzka nas ledwie tolerowała. (…)

Z dokumentów IPN wynika, że UB rozpracowywał go jeszcze jako ucznia technikum. Od 26 X 1953 do 16 II 1955 rozpracowywał go MUBP Sosnowiec. SB zajmowała się Kapczyńskim w latach 1984–1989 w V-1 MUSW w Dąbrowie Górniczej w ramach SOR krypt. Jędrek.

W 2007 r. Włodzimierz Kapczyński otrzymał z rąk Prezydenta RP prof. Lecha Kaczyńskigo Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, a Prezydent Andrzej Duda w 2016 r. przyznał Mu Krzyż Wolności i Solidarności.

Jego pogrzeb odbył się 16 kwietnia 2018 r. w kaplicy cmentarnej parafii pod wezwaniem św. Tomasza w Będzinie. Spoczął na cmentarzu parafialnym na wzgórzu zamku w Będzinie.

Całe wspomnienie Jadwigi Chmielowskiej o Włodzimierzu Kapczyńskim znajduje się na s. 2 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 47/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wspomnienie Jadwigi Chmielowskiej o Włodzimierzu Kapczyńskim na s. 2 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 47/2018, wnet.webbook.pl

 

15 I 2018 r. w Warszawie zmarła profesor Barbara Otwinowska. Uroczystości pogrzebowe odbędą się w piątek, 26 stycznia

Żołnierz Armii Krajowej o ps. Witek Błękitny, wieloktotnie odznaczona. Uczestniczka powstania warszawskiego. Polonistka i romanistka, kierowniczka Pracowni Historii Literatury Renesansu i Baroku PAN.

Barbara Otwinowska, córka Stefana Otwinowskiego i Zofii z d. Górskiej urodziła się 11 czerwca 1924 r. w Toruniu, w rodzinie ziemiańskiej o tradycjach patriotycznych. Pierwsze sześć lat życia spędziła w Toruniu, po czym wraz z matką przeprowadziła się do należącego do jej wuja dworu ziemiańskiego w Koroszczynie, położonego na terenach nadbużańskich koło Terespola nad Bugiem.

Do 1937 r. uczyła się w Koroszczynie pod nadzorem matki. Od tego roku do wybuchu wojny uczęszczała do Gimnazjum Sióstr Urszulanek we Lwowie.

Barbara Otwinowska podczas powstania warszawskiego | Fot. IPN

W 1943 r. wstąpiła do Armii Krajowej, przyjmując pseudonim „Witek Błękitny”. Uczestniczyła w powstaniu warszawskim jako łączniczka, sanitariuszka i wartowniczka w 100. kompanii sztabowej (Wojskowa Służba Ochrony Powstania). Była m.in. członkiem grupy ratunkowej dla osób uwięzionych w zbombardowanym domu przy ul. Pańskiej.

Po kapitulacji została wywieziona na roboty do Zagłębia Ruhry w Niemczech. Wiosną 1945 r. powróciła do Warszawy i od kwietnia 1945 r. do stycznia 1946 r. pracowała jako urzędniczka w Starostwie Grodzkim Śródmiejsko-Warszawskim. Jesienią 1945 r. rozpoczęła studia romanistyczne i polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim.

28 maja 1947 r. została zatrzymana przez UB w związku ze śledztwem i procesem rtm. Witolda Pileckiego i jego współpracowników pod zarzutem udzielania pomocy S. Kuczyńskiemu. Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał ją na trzy lata więzienia. Od maja 1949 r. była więziona w Zakładzie Karnym w Fordonie k. Bydgoszczy. Z więzienia została zwolniona 7 czerwca 1950 roku.

Fot. IPN

Miesiąc później, 17 lipca, złożyła podanie o możliwość kontynuowania przerwanej aresztowaniem nauki na Uniwersytecie Warszawskim. Zakwalifikowano ją na III rok studiów. W 1952 r. obroniła pracę magisterską pt. „Formacje utworzone sufiksem -ISKO w języku polskim”. Promotorem był wybitny językoznawca prof. dr hab. Witold Doroszewski.

W 1951 r. rozpoczęła pracę w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. W 1977 r. otrzymała tytuł docenta, a w 1986 r. profesora nadzwyczajnego. W latach 1981–1993 sprawowała funkcję kierownika Pracowni Historii Literatury Renesansu i Baroku. W 1994 r. przeszła na emeryturę.

Pełniła funkcję sekretarza zespołu redakcyjnego edycji „Dzieł wszystkich” Jana Kochanowskiego. Od 1985 r. zasiadała w Radzie Naukowej IBL PAN.

W 1995 r. została uhonorowana nagrodą im. Jana Górskiego, przyznawaną przez Towarzystwo Miłośników Historii, a w 2005 r. tytułem Kustosz Pamięci Narodowej, nadawanym przez Instytut Pamięci Narodowej za wybitny wkład w upamiętnianie historii narodu polskiego w latach 1939–1989.

Odznaczona m.in. Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (2007), Brązowym Krzyżem Zasługi z Mieczami (za udział w powstaniu warszawskim), Medalem za Warszawę 1939–1945 (1964), Krzyżem Armii Krajowej (Londyn, 1985), Warszawskim Krzyżem Powstańczym (1987), Krzyżem Więźnia Politycznego 1939–1989 (1996), Medalem Wojska (dwukrotnie).

Rodzina Zmarłej i Instytut Pamięci Narodowej zawiadamiają, że pogrzeb śp. prof. Barbary Otwinowskiej odbędzie się w najbliższy piątek 26 stycznia. Uroczystości rozpoczną się Mszą Świętą w warszawskiej Katedrze Polowej Wojska Polskiego (ul. Długa 13/15) o godz. 11:00. Złożenie trumny do grobu rodzinnego będzie miało miejsce o godz. 13:30 na nowym Cmentarzu Komunalnym w Umiastowie koło Ożarowa Mazowieckiego (przy ul. Umiastowskiej).

https://ipn.gov.pl/pl/aktualnosci/45618,Uroczystosci-pogrzebowe-prof-Barbary-Otwinowskiej.html

Adam Przegaliński
Rzecznik Prasowy Instytutu Pamięci Narodowej

Nigdy nie myślałem, że jestem niezłomny. Postanawiałem wytrzymać teraz. Wytrzymywałem. Wielu ludzi postępowało tak samo

Dopóki myśl działa analitycznie, nic o mnie nie wiedzą, nic, nikogo nie wydałem, czułem, że jestem wolnym człowiekiem. Pod tym względem, że wszystko co cenne, co bym mógł wydać – zatrzymuję w sobie.

Krzysztof Skowroński
Marian Markiewicz

Marian Markiewicz – wilnianin, żołnierz AK, więzień gestapo w czasie wojny, władzy ludowej po wojnie, założyciel Solidarności w Głubczycach – opowiada o tym, na czym polega wolność i jak to się stało, że zachował ją we wszystkich przeciwnościach długiego życia. Wysłuchał Krzysztof Skowroński.

(…) nie mogli ze mnie nic wydobyć, wrzucili do piwnicy. Nie wiem, ile tam byłem dni i nocy. Dostałem gangreny, lało się ze mnie wszystko, traciłem przytomność, odzyskiwałem i cały czas myślałem, co teraz może mnie uratować.[related id=34812]

A postanowiłem żyć. Pomyślałem sobie: przecież słyszę samochody, gdzieś jeżdżą. I zacząłem krzyczeć. Jak samochody jeżdżą, to i ludzie przechodzą chodnikami. No i krzyczałem. Zdarłem sobie gardło. Odzyskiwałem świadomość i znowu krzyczałem. Dawali mi tylko śledzia solonego i wody nic, do picia nic. I pomyślałem: aha, rzucili mnie – albo umrę, albo przyznam się na stracenie. No i właśnie te krzyki spowodowały, że kiedyś otwieram oczy, a stoją jakieś dwie postacie nade mną i jedna do drugiej mówi: – I wy dziwicie się, że on krzyczy? On umiera. A ten ktoś mówi: – To leczcie. A ten odpowiada: – W tych warunkach nie ma żadnego leczenia.

Dopiero wzięli na szpitalkę taką ubowską, pilnowany tam byłem, zaczęto leczyć. Goić się zaczęło wszystko, wszystko zgniłe mi powycinali. Pokazywali mi, każdy pytał: – Czy to bolało? A mnie nic prawie nie bolało, bo to wszystko było zgnite. A zgnite to już nie boli. I przeżyłem, ale dostałem 15 lat więzienia. Prokurator żądał kary śmierci.

W wyszedłem po siedmiu i pół latach. Siedem i pół lat siedziałem na bloku izolacyjnym, gdzie ani ołówka, ani niczego, cztery ściany i nic. Wyszedłem jako półanalfabeta.

Jak szliśmy na spacer, to jak na takim stołku między kratami siedział strażnik i otwierał te kraty, a śniadanie było zawinięte w gazetę, to się zwijało to śniadanie i później ten zatłuszczony papier gazetowy szedł od celi do celi. Stukało się Morsem, że mamy wiadomości. I tam ktoś wyciągał rękę, a myśmy mieli kamuszek ze spaceru, przywiązywaliśmy do nitki z siennika, no i wyrzucaliśmy, oni łapali i od celi do celi ten kawałek zatłuszczony szedł, żeby czytać, co się dzieje. Byliśmy odcięci od świata. (…)

Nie ma ludzi, którzy się nie boją. Po prostu trzeba myśleć. Ja starałem się zawsze myśleć i myśleć analitycznie. To znaczy: co o mnie wiedzą, co mówić, jak się zachowywać. I po prostu i nigdy nie myślałem, że ja jestem niezłomny. Postanawiałem wytrzymać teraz. Wytrzymywałem. Następnym razem znowu. Bo jak pomyśli się, że to może pół roku tak trwać – to jak ja wytrzymam? A ja za każdym razem analizowałem siebie i stwierdzałem, że jeszcze mogę wytrzymać. I zawsze wytrzymywałem. (…)

Życie jest piękne, a ja byłem już skłonny popełnić samobójstwo podczas ujęcia mnie. Kilka razy tyraliery po mnie przechodziły i nie widziały mnie. Ja miałem pistolet przystawiony do głowy, odbezpieczony, do oporu cisnąłem. Ale tyraliera przechodziła. Zabezpieczałem. Następna, trzecia, czwarta tyraliera szła, już się ściemniało. Ja wtedy, jakieś 15 minut wcześniej, pomyślałem: ciemno się robi, nie znaleźli mnie, to znaczy, że mam żyć. To niebo zadecydowało; mam bezwzględnie żyć, co będzie, to będzie.

I spojrzałem na zegarek, a zegarek cyferblat miał fosforyzowany. No i teraz ciemno się robi, idzie jeszcze jedna tyraliera, a ja nie zasłoniłem zegarka. I ostatniemu żołnierzowi, który szedł, to błysnęło. I od razu strzelił. No i teraz tak: cegły, brud, to wszystko. A to rykoszetem poszło, tak to że tu przybiło, tu przybiło, a to wszystko było brudne: kawałki cegły, brud. Dokumenty zakopane miałem, bo jak miałem samobójstwo popełnić, to zakopałem, żeby nie doszli, kim jestem. No i od razu mnie stamtąd wyciągnęli. Najpierw opatrunki, potem do Szczecina przywieźli, no i właśnie wrzucili do tej piwnicy. Jeszcze chciałem skoczyć z mostu, jak przejeżdżali przez Odrę. Później mnie przywieźli do Szczecina i mówią: – Chciałeś skoczyć. Ja na to: – Tak, chciałem, ale zdecydowałem, że będę, że trzeba żyć. (…)

Włączałem się we wszystkie zrywy. Jak zaczęły się te na Wybrzeżu, kiedy powstawała Solidarność w ‘80 roku, byłem akurat u rodziców we Wrzeszczu, przy ulicy Dworcowej. Właśnie był strajk w stoczni. Chodziłem, chleb nosiłem, nie mogłem się włączyć, bo mnie nikt nie znał. I wiedziałem, że mnie nie wolno się włączać. Bo ja mam tę przeszłość, że podałem się za bandytę; więc nie chciałem do nich nawet wchodzić, ale byłem.

Zaraz później, jak tam utworzyła się Solidarność, rozdawali materiały do założenia Solidarności. Ja wziąłem ten cały plik, jak zakładać – gotowe formularze, wszystko. Przywiozłem tutaj. I zaraz zacząłem zakładać. I namawiałem lekarzy, żeby przewodniczyli komisji zakładowej Solidarności w służbie zdrowia. Nikt nie chciał. Nikt nie chciał.

I ja widząc, że nikt nie chce, zacząłem myśleć, czy ja mogę. I doszedłem do wniosku, że muszę. Bo przecież chodzi o liczbę, chodzi o to, żeby ściągnąć miliony. Trzeba. Więc zakładałem (…)

Tak samo z Frasyniukiem. Ktoś się dzisiaj dziwi. A Frasyniuk, jak wszędzie czytałem, słuchałem – nieuchwytny, nieuchwytny; oni głosili, że Frasyniuk jest nieuchwytny. Polują na niego wszędzie, a on jest nieuchwytny. Zastanawiałem się, czemu go tak windują. I pojechałem do Wrocławia syna odwiedzić, studiował na politechnice. Przyjechałem do Wrocławia, wysiadłem na dworcu i wsiadam do tramwaju. A oni ogłaszali nawet, że on prawdopodobnie za kobietę się przebiera. I patrzę, jakiś rudzielec wsiada. Przyglądam mu się – przecież to mężczyzna, i do tego źle ucharakteryzowany. Patrzę – milicjanci stoją, patrzą na niego, i nic. Myślę sobie: to ich człowiek. To ich człowiek. Jak potem mówiłem o tym swoim, nikt mi nie wierzył.

Teraz – pierwsze wybory ‘89 roku przy kościele, nie wiem w tej chwili, jaki to kościół w Opolu. Jestem na tych pierwszych wyborach i przychodzi Frasyniuk. Ja siedzę przy oknie, stół prezydialny ode mnie o gdzieś 2 metry, a ja przy oknie, a on tam siedzi. Patrzę: Frasyniuk. I myślę sobie: będę się w niego wpatrywał, zaniepokoję go. I tak patrzę ostro na niego; teraz ja już nie mam takiego wzroku, ale wtedy miałem ostry wzrok. I nie odrywam od niego oczu. A on popatrzył tak na mnie raz, drugi raz i widzę – zaniepokoił się. Myślę sobie: no, masz czego się niepokoić, bo wiem, kim ty byłeś. Ale przecież ja nie mam żadnych dowodów, to tylko moje wyczucie. Moje wyczucie i nikt nie powie, żeby on po tamtej stronie był. A on był po tamtej stronie. Tak samo jak i Wałęsa. Tak to jest. (…)

Dlaczego ja w więzieniu czułem się wolny przez te siedem i pół roku? A dlatego, że zachowałem wszystkie tajemnice w sobie. Wy nic nie wiecie o tym, tylko ja wiem. Poza tym miałem ze sobą złoty pierścionek. Ten złoty pierścionek przechowywałem w paście od zębów. Między innymi, bo czasem w innych miejscach. Tak jak jest tubka, to tam na końcu tej tubki był pierścionek.

Czasem wydobywałem, jako rzecz, o której nikt nie wie, nawet współwięźniowie. W nocy brałem ten pierścionek, popatrzyłem: jestem człowiekiem wolnym, mimo że jestem na bloku izolacyjnym. Tylu was, tyle krat, tyle wszystkiego, ale ja jestem wolny. Tęsknię do moich rodziców, do wszystkich moich bliskich, do moich kolegów, ale jestem wolny i wytrzymam. I tak było, tak było.

W wigilię Bożego Narodzenia wrzucono mnie do karca. Do karca w zimie – przecież zimno! Ja całą noc biegłem. A dlaczego biegłem? Biegłem, żeby zachować ciepło, żeby nie położyć się, żeby nerek nie uszkodzić. Całą noc biegłem i wytrzymałem. (…)

Cały wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z Marianem Markiewiczem pt. „Nawet w więzieniu byłem wolny” znajduje się na ss. 10-11 sierpniowego „Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z Marianem Markiewiczem pt. „Nawet w więzieniu byłem wolny” na ss. 10-11 sierpniowego „Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl