Legendarne Truso zostało odnalezione, ale pokolenia archeologów czeka jeszcze wiele odkryć na terenie dawnego emporium

Wiemy, że osada o nazwie Truso istniała. Król Alfred wysłał Wulfstana z misją opisania tego, co się dzieje po prawej stronie Bałtyku. Miał dopłynąć do Truso, a potem opisać kraj Estów, czyli Prusów.

Krzysztof Skowroński, Marek Jagodziński

Nazwę ‘Ilfing’, czyli Elbląg, która zachowała się w nazwie rzeki i miasta Elbląg, i ‘Truso’, która przetrwała w nazwie jeziora Drużno – zanotował Wulfstan – anglosaski podróżnik, który dotarł w te rejony pod koniec IX wieku. W Eddzie poetyckiej, najstarszym zabytku piśmiennictwa islandzkiego, Odyn jest pytany o to, czy wie, jak zwie się rzeka, która oddziela kraj bogów od kraju olbrzymów. „Ta rzeka zwie się Ilfing”, odpowiada Odyn. I nie wiemy, czy ta nazwa pojawiła się najpierw w literaturze, czy przeciwnie – na skutek odkryć podróżników trafiła do literatury. Z archeologiem dr. Markiem Franciszkiem Jagodzińskim, odkrywcą starodawnej osady Truso w Janowie koło Elbląga, na stanowisku archeologicznym w miejscu odnalezionej osady rozmawia Krzysztof Skowroński.

Kto i kiedy poszukiwał Truso? I skąd pochodziły informacje, że znajduje się ono na tych polach?

To, że na tych polach było Truso, stwierdziłem dopiero ja. Wcześniej było wiele koncepcji lokalizacji Truso, głównie na terenie Elbląga. Wskazywano też Tczew, a za pierwszą lokalizację uznawano Gdańsk. Taką koncepcję miał Richard Hakluyt, angielski geograf, który napisał wielkie dzieło, wydane w 1589 roku, Wyprawy morskie, podróże i odkrycia Anglików. Na pierwszej stronie zamieścił relację Wulfstana o podróży z Hedeby do Truso, a w komentarzu napisał – czytam dokładnie jak to jest, bo to jest taki język trochę niemiecki, trochę angielski: with is about Dancish.

I to była pierwsza próba lokalizacji Truso, pod koniec XVI wieku. Natomiast kiedy ta relacja została jakby powtórnie odkryta i zaczęto się nią zajmować, był już wiek dziewiętnasty. Pojawiły się nowe dziedziny nauki, w tym archeologia; wtedy Schliemann odkrył Troję… I w ramach tej trochę romantycznej archeologii zaczęto się zastanawiać, gdzie mogło leżeć to Truso.

A żeby jeszcze uściślić, skąd wiemy, że ta osada nazywała się Truso, trzeba powiedzieć, kim był Wulfstan, który je odwiedził. Otóż przyjmuje się, że był on ważną osobistością na dworze króla Wessexu Alfreda Wielkiego. Ówże Alfred, jak się przyjmuje, był bardzo uczonym królem. Uznaje się go wręcz za ojca literatury angielskiej. To on przetłumaczył z łaciny na język staroangielski wszystkie najważniejsze dzieła starożytne, między innymi Chorografię Paulusa Orozjusza – mnicha hiszpańskiego z V wieku – taki krótki geograficzny wstęp do historii. (…)

Jak to wyglądało w IX wieku? Kto tu mieszkał i ilu tych mieszkańców było?

Na razie trudno powiedzieć, ilu było mieszkańców, ponieważ jesteśmy na tropie cmentarzyska, jeszcze go nie przebadaliśmy. Dopiero wtedy można byłoby określić, jak duża populacja tutaj mieszkała. Sądząc po rozmiarach emporium tej osady, czy też, nazwijmy to, wczesnego miasta portowego, mogło tu mieszkać w granicach sześciuset, siedmiuset mieszkańców stałych, nie licząc przybyszów. Bo mam przesłanki sądzić, że przybywało tutaj bardzo dużo łodzi w celach handlowych.

To niewielka osada. W takim razie skąd te monety arabskie, odważniki, biżuteria? Skąd to bogactwo?

Rzeczywiście trudno porównywać Truso do miast hiszpańskich, ale jeżeli chodzi o tak zwane Barbaricum, to te siedemset osób to naprawdę jest duża liczba. Przyjmuje się, że Hedeby liczyło do tysiąca mieszkańców. Istniała jeszcze Birka. Chyba najbardziej liczny był Wolin. Żadne z tych miast nie było dużo gęściej zasiedlone. No, może Nowogród Wielki, ale to już w trochę późniejszych czasach, w XI–XII wieku.

Kim byli Wikingowie i skąd się tutaj wzięli?

W okresie wikińskim, który datujemy na koniec VIII do końca XI wieku, powstał szereg takich ośrodków, które nazywamy emporiami. Były to głównie porty, w których skupiała się i władza, i handel, i rzemiosło. Pełniły funkcje współczesnych miast. Były to: Hedeby u nasady Półwyspu Jutlandzkiego, Birka pod Sztokholmem, Truso, generalnie rzecz biorąc, u ujścia Wisły – bo Truso obsługiwało najdłuższą rzekę wpadającą do Bałtyku, czyli Wisłę. Był jeszcze Kaup-Wiskiauten na obszarze Sambii, Nowogród Wielki, Staraja Ładoga w północnej Rusi, a oczywiście trzeba wspomnieć również Wolin, który był miastem słowiańskim; i jeszcze na Wyspach Brytyjskich York, który odgrywał podobną rolę jak tutaj Truso. I dla tych wszystkich punktów charakterystyczny był wspólny, jednolity system handlowy. Wyspy Brytyjskie na zachodzie, Ruś na północnym wschodzie, tysiące kilometrów – i w krótkim czasie wprowadzono tam jeden system handlowy. Wszędzie stosowano arabskie monety, precyzyjne wagi szalkowe i znormalizowane zestawy odważników.

Dlaczego arabskie monety?

Dlatego, że był to kruszec, który napływał stamtąd w zamian za towary, którymi handlowano. W źródłach arabskich można przeczytać, że był to bursztyn, skórki zwierzęce – tutaj, na północy, były mrozy, więc skóry były znakomitej jakości. To była także broń, czyli miecze, no i najbardziej intratny – w cudzysłowie – towar: niewolnicy. Właśnie głównie za niewolników napływały tutaj olbrzymie ilości arabskiego srebra, które potem było rozdysponowywane po tych wszystkich emporiach i odpowiednio użytkowane. Na czym konkretnie polegał ten system handlowy? Na tym, że ustalano w srebrze, w tych arabskich dirhemach, cenę za jakiś towar.

Na przykład za prosiaka ktoś chciał pół dirhema. Cięto tego dirhema na połówkę, kładziono na szalkę, równoważono go odważnikiem. Ważenie było podwójne, bo drugi handlarz też miał swoją wagę i swoje odważniki. Jeśli nie doszli do porozumienia, szukano arbitra, ale jak już się dogadali, to wtedy płacono – ale odważnikiem. Czyli srebro służyło do uwiarygadniania odważników jako swego rodzaju pieniądza. (…)

Czy wszystko tu zostało archeologicznie przebadane? Może ta ziemia kryje jeszcze jakieś nieznane skarby Wikingów?

Tak naprawdę to zostało przebadane dopiero parę procent strefy portowej i strefy centralnej. A całe założenie liczy ponad dwadzieścia hektarów. Na pewno jeszcze parę pokoleń archeologów będzie badać tę osadę, ze względu na masowość znalezisk, na ich bardzo skomplikowany układ, który powstał między innymi w wyniku działalności człowieka. Na przykład wskutek odprowadzania wody z tych terenów uległy zniszczeniu wszystkie zabytki organiczne. Kiedy dokonano melioracji, obniżył się poziom wody i w warstwach, do których dostało się powietrze, nastąpił naturalny rozkład pozostałości organicznych, np. skór, drewna. To tysiąc lat, płytko pod ziemią –dwadzieścia, trzydzieści centymetrów pod ziemią.

A co do ukrytych jeszcze w ziemi skarbów… Po tych trzydziestu paru latach, chyba trzydziestu siedmiu, prowadzenia badań, nie tylko terenowych, ale i studiów nad tą osadą, doszedłem do wniosku, że już tyle nakopaliśmy, mimo niewielkiego zakresu naszych prac, że jeszcze przez przynajmniej parę lat będziemy to opracowywać i publikować.

Moim zdaniem – nie należy się śpieszyć. Metoda archeologiczna jest niestety metodą niszczącą. Jak ja przebadam jakiś wykop, to po stu, stu pięćdziesięciu latach, kiedy powstaną nowoczesne metody badawcze, już nikt tam nie wróci. Pozostanie tylko to, co ja udokumentowałem. A ja nie wiem, co przeoczyłem. Tak, że szukajmy, rozpoznawajmy, ale zostawmy też trochę dla przyszłych pokoleń.

Cały wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z Markiem Jagodzińskim pt. „Truso, emporium Wikingów” znajduje się na s. 9 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 63/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z z Markiem Jagodzińskim pt. „Truso, emporium Wikingów” na s. 9 wrześniowego „Kuriera WNET”, nr 63/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Biblioteka inna niż wszystkie. Do czego potrzebne są w bibliotece interaktywne roboty Photon i drukarka 3D?

O tym, jak zagórowska biblioteka przyciąga czytelników, mówią: kierowniczka biblioteki Katarzyna Nowicka oraz Katarzyna Połom – bibliotekarka, redaktor portalu „Zagórów. Miejsce z historią”.

Jaśmina Nowak

Czym jest drukarka 3D i w jaki sposób znalazła się w zagórowskiej bibliotece?

Drukarka 3D jest owocem projektu, który udało nam się zrealizować w ostatnim czasie. Idąc za głosem pasji Kasi, napisałyśmy wniosek na konkurs „Fajne Granty”, (…) udało się uzyskać pieniądze i zbudowaliśmy tę drukarkę u nas od podstaw. To nasza ulubiona „zabawka” w bibliotece, oprócz fantastycznych robotów, o których zaraz powiem więcej. Drukarka służy wszystkim chętnym, staramy się przybliżać technologie druku 3D. Szczególnie zależy nam na tym, by zaproponować coś ciekawego naszym najmłodszym użytkownikom. (…)

Dużą atrakcją jest to, że dzieciaki mogą przyjść i stworzyć własny projekt. Bardzo szybko się tego uczą. Ostatnio przed komuniami drukowanie takich drobiazgów cieszyło się ogromnym powodzeniem. Dzieciaki przychodziły do nas, by stworzyć pomysłowe, nietypowe prezenty komunijne. (…)

Fot. Jaśmina Nowak

Kolejna nowinka technologiczna w bibliotece w Zagórowie to są trzy urocze, białe Photony, czyli interaktywne roboty edukacyjne, które pozwalają dzieciom uczyć się programowania. Do Photonów dołączone są iPody z wgraną aplikacją mobilną, dzięki której dzieci mogą bawić się i eksperymentować z nowymi technologiami. W jaki sposób Photony znalazły się u Pań w bibliotece?

Photony również zostały pozyskane przy pomocy środków zewnętrznych. Biblioteka zakwalifikowała się do programu „Kodowanie w bibliotece” Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego w Polsce. Zamysłem całego przedsięwzięcia był walor edukacyjny oraz promocja biblioteki.

Z robotów przede wszystkim korzysta Lokalny Klub Kodowania. Jednym z elementów dołączonych do zestawu Photonów jest mapa edukacyjna. Jeżeli chcemy wprowadzić dziecko w świat programowania, to możemy ułożyć sobie taką mapę na kartce lub na iPodzie, następnie przy pomocy urządzenia sterujemy naszym robotem, tak aby mógł przemierzyć zaprojektowaną przez nas trasę.  Dzieci w Zagórowie uwielbiają do nas przychodzić i rozwijać swoje umiejętności. Do tego Photon działa w sposób interaktywny, reaguje na zachowanie człowieka. Jeżeli np. się go pogłaska, to zmienia kolor lub wydaje jakiś dźwięk.

Cały wywiad Jaśminy Nowak z pracownicami biblioteki w Zagórowie Katarzyną Nowicką i Katarzyną Połom, pt. „Biblioteka inna niż wszystkie”, znajduje się na s. 16 i 17 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Jaśminy Nowak z pracownicami biblioteki w Zagórowie Katarzyną Nowicką i Katarzyną Połom, pt. „Biblioteka inna niż wszystkie”, na stronie 16 i 17 wrześniowego „Kuriera WNET”, nr 51/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Prof. Andrzej Nowak towarzyszy Radiu WNET w podróży po Polsce.

  24 lipca, Gdynia Gdynia, jako osada rybacka, po raz pierwszy została wymieniona w źródłach historycznych w 1253 r. Pod koniec XIV w. podarowano ją zakonowi kartuzów, z którym była związana przez blisko 400 lat. W 1772 r. znalazła się we władaniu Królestwa Prus. Po konferencji pokojowej w Wersalu, na której Polska złośliwym wyrokiem brytyjskiego premiera Davida Lloyd Georga nie uzyskała Gdańska, oczywistym stało się, że państwo musi stworzyć własny port. W 1919 r. […]

 

24 lipca, Gdynia
Gdynia, jako osada rybacka, po raz pierwszy została wymieniona w źródłach historycznych w 1253 r. Pod koniec XIV w. podarowano ją zakonowi kartuzów, z którym była związana przez blisko 400 lat. W 1772 r. znalazła się we władaniu Królestwa Prus.
Po konferencji pokojowej w Wersalu, na której Polska złośliwym wyrokiem brytyjskiego premiera Davida Lloyd Georga nie uzyskała Gdańska, oczywistym stało się, że państwo musi stworzyć własny port. W 1919 r. rozpoczęto przygotowania – wybór miejsca, a następnie prace nad jego przekształceniem w nowoczesną przytań. Pracami kierował inżynier Tadeusz Wenda. W 1923 r. port tymczasowy w Gdyni zaczął przyjmować pierwsze pełnomorskie statki. Wraz z jego rozwojem rozrastało się również samo miasto – w 1921 r. liczbę mieszkańców szacowano na około 1000 osób, z kolei w 1939 r. Gdynię zamieszkiwało już 127 tys. ludzi.

 
21 lipca, Hel

 
Historia Helu sięga XIII-XIV w. W 1378 r. został on lokowany na prawie miejskim lubeckim. Przez wiele lat odgrywał rolę kluczowego punktu na drodze do Gdańska (m. in. w czasie wojny trzynastoletniej i w czasie wojen ze Szwecją w XVII w.).
Najbardziej doniosłe wydarzenia miały tu jednak miejsce na początku II wojny światowej. Wówczas Rejon Umocniony Hel był miejscem, które najdłużej i najbardziej konsekwentnie broniło się przed inwazją niemiecką – od 1 IX do 2 X 1939 r. Warto zwrócić uwagę na dysproporcję sił – przewaga Niemców była znacząca. Po stronie niemieckiej walczyło około 40 tys. żołnierzy, dysponowano ponad 300 armatami, 2 pancernikami, wieloma okrętami i samolotami. Z kolei po stronie polskiej rozporządzano kilkoma działami większego kalibru i kilkunastoma działami mniejszego kalibru. W obronie Helu pomagało skrócenie frontu do długości 800 m. Niełatwe jednak było wytrzymanie ciągłego ostrzału artyleryjskiego z morza i nalotów niemieckich. Akt kapitulacji podpisano 1 X 1939 r.
18 lipca, Pelplin
Pelplin od początku swoich dziejów był związny z zakonem cystersów – w 2. połowie XIII w. książę pomorski Mściwój II nadał im dobra w Pelplinie. Miasto rozwijało się przy klasztorze i dzieliło jego losy.
Powiązanie historii Pelplina z dziejami Kościoła na Pomorzu zyskało szczególnie ważne znaczenie w XIX i XX w. W 1823 r. przeniesiono tu stolicę biskupów chełmińskich, w 1829 r. otworzono seminarium duchowne, a następnie założono szkołę przykatedralną – Collegium Marianum.
Na początku II wojny światowej ofiarą szczególnej brutalności hitlerowców padło duchowieństwo pelplińskie oraz kościelne oblicze miasta. 20 X 1939 r. naziści urządzili w Pelplinie szyderczą procesję kanoników kapituły katedralnej oraz doprowadzili do egzekucji duchownych. W tym czasie zginęło ponad 20 księży katolickich z tego miasta.

 
17 lipca, Świecie

 
Świecie było wzmiankowane w źródłach w końcu XII w. Odgrywało ważną rolę jako miasto wiodące na Pomorze. W 1309 r. zostało zdobyte przez Krzyżaków, którzy wybudowali w Świeciu swój zamek, czyniąc je jednym z głównych centrów życia politycznego i administracyjnego Państwa Zakonnego. Po bitwie pod Grunwaldem zostało jedynie przejściowo zajęte przez rycerstwo polskie. Dopiero w czasie wojny trzynastoletniej (1454-1466 r.) przywrócono je Koronie Polskiej. Ważną rolę odegrało również w czasach potopu szwedzkiego (1655 r. – starcie Jana Kazimierza z gen. Hornem), wojny północnej (1709 r.) i wojen napoleońskich (1807 r. – Świecie zostało zdobyte przez oddziały gen. Dąbrowskiego).

 

 
15 lipca, Ciechocinek

 
Ciechocinek funkcjonował w cieniu kasztelańskiego grodu Słońsk, wymienianego już w XI-wiecznych dokumentach. Prawdziwy rozkwit miasta rozpoczął się w okresie rozbiorów. W czasie pierwszego rozbioru Wieliczka została oddana Austrii i przestała być głównym źródłem soli dla Polski centralnej. Zaczęto poszukiwać alternatywych źródeł tego surowca. W latach 20. XIX w. Skarb Królestwa wykupił Ciechocinek z rąk prywatnych i rozpoczął w mieście, staraniami Stanisława Staszica i ks. Druckiego-Lubeckiego, budowę warzelni soli. Wówczas w mieście pojawili się pierwsi kuracjusze. Od 1837 r. uzdrowisko stawało się coraz bardziej popularnym ośrodkiem. W 30 lat później – po uzyskaniu korzystnego połączenia kolejowego – przeobraziło się w jedno z najważniejszych miejsc spotkań towarzyskich.

 

 

11 lipca, Kruszwica

 
Z owego Gopła, spod Kruszwicy wypłynęła łódź dziejów naszych. (Karol Szajnocha, XIX-wieczny historyk)
Już najstarsze kroniki przedstawiają Kruszwicę jako kolebkę polskości. Popiel, po objęciu rządów w Polsce, przeniósł stolicę do tego miasta i prowadził tam gnuśne życie. Jego następca – Popiel II – odrzucił wizytę anielskich gości, którzy jednak zostali ugoszczeni w domu Piasta – skromnego rolnika osiadłego w tymże mieście.
Kruszwica, w świetle innych źródeł (m. in. dokumentowych), należała niewątpliwie do najważniejszych grodów północno-wschodniej części państwa piastowskiego. W połowie X wieku była niewątpliwie ważnym ośrodkiem. W XI wieku w jej okolicach rozgrywały się ważne wydarzenia polityczne. Zbigniew – syn Władysława Hermana – zbuntowawszy się przeciwko ojcu, uszedł w kierunku Kruszwicy ze swoimi zwolennikami i w 1096 roku toczył walki nad jeziorem Gopło z palatynem ojca i obrońcą jego rządów – Sieciechem. W 1149 roku w Kruszwicy odbył się wielki zjazd dyplomatyczny, podczas którego synowie Bolesława Krzywoustego przyjęli dostojników niemieckich z dynastii Wettynów oraz margrabiego Marchii Północnej. W późniejszych czasach Kruszwica przyżywała jednak upadek gospodarczy i polityczny.
W XVI wieku, wraz z pojawieniem się Kroniki Marcina Bielskiego, wizja popielowej Kruszwicy została upowszechniona w świadomości historycznej Polaków.

 
10 lipca, Wieluń

 
Wieluń jest dobrze znany od XIII wieku jako gród na styku Wielkopolski i Śląska. Był ważnym punktem na mapie politycznej i gospodarczej Polski późno-piastowskiego okresu, rywalizując przez pewien okres z Wrocławiem, który w końcu brutalnie doprowadził do obniżenia rangi wieluńskiego grodu.
Historia XX wieku uczyniła Wieluń miastem znanym, tragicznie doświadczonym. Miastem zapisanym w niezwykle ważny sposób w historii II Wojny Światowej. Bo właśnie od Wielunia II wojna się zaczęła. Wieluń wygrywa tą smutną rywalizację o kilka minut z Westerplatte bowiem jak przyjęli to już historycy, tak niemieccy, jak i polscy właśnie od nalotu na wielu, prawdopodobnie o godzinie 4:40 rozpoczęła się inwazja na Polskę. To miasto pierwsze padło ofiarą masowego bombardowania, w wyniku którego zginęło prawie tysiąc mieszkańców, dlatego często nazywa się Wieluń polską Guerniką.

 
9 lipca, Lubliniec

 
Pierwsze wzmianki pochodzą z XIII wieku, wiemy na pewno, że występuje już w akcie lokacyjnym z roku 1272 założone przez księcia Władysława Opolskiego. Od tego okresu rozpoczyna się rozbudowa miasta powstają ratusz, kościół, następuje lokacja na prawie magdeburskim. Miasto odgrywa swoją rolę właśnie na ważnym szlaku handlowym, aż do okresu smutnych zniszczeń w czasie Potopu Szwedzkiego.
Lubliniec odgrywa ważną rolę w polskim odrodzeniu narodowym na śląsku. W tym właśnie mieście Józef Lomba od 1874 wydawał swoje, tak ważne dla procesu powrotu polskości na Śląsk, czasopismo „Pielgrzym w Lubopolu”.
Szczególną historią, stanowiącą ponure memento, którą trzeba przypomnieć, jest wyjątkowo tragiczne wydarzenie zapisane na kartach tego miasta w związku z II Wojną Światową. Właśnie w Lublińcu władze niemieckie postanowiły dokonać aktu wyjątkowej zbrodni. Zgodnie z ideologią narodowego socjalizmu uznano, że chorzy psychicznie, powinny być eksterminowani. Tu właśnie członkowie NSDAP organizowali od września 1939 transporty dzieci niepełnosprawnych, które były z zimną krwią zabijane przez pracowników tego tzw. szpitala. W ten sposób zamordowano do końca wojny 194 osoby.

 
8 lipca, Bytom

 
Bytom górnośląski pojawia się na znakomitym tympanonie Jaksy z Kopanicy we Wrocławiu, gdzie przedstawiony jest fundator książę Bolesław Kędzierzawy, trzyma w rękach model kościół z nazwą Bytom. Miasto było znane z traktatów dyplomatycznych między Kazimierzem Jagiellończykiem a Janem z Podiebradu, wzrastało dzięki swoim skarbom podziemnym, dzięki kopalniom i hutom.
Kiedy Bytom został po wojnie przyłączony do Polski, stał się znany jako przytulisko dla najlepszych tradycji opery lwowskiej. Przeniesieni wspaniali artyści, ze Lwowa i z innych miast polskich po ruinie wojennej, w Bytoniu stworzyli właśnie nową kapitalną jakość zorganizowaną wokół wybitnego artysty Adama Didura. Tam miała miejsce pierwsza premiera po wojnie „Halki” Moniuszki, a także jej pierwsza transmisja radiowa. Do dzisiaj w sercach melomanów jest ciepłe wspomnienie o Bytoniu.

 
7 lipca, Wadowice

 
Spoglądając na Wadowice przed urodzeniem Karola Wojtyły możemy przeczytać w informatorze statystycznym, jak to na progu XX wieku zamieszkiwało to nieduże powiatowe miasteczko, mające zaledwie 5374 mieszkańców, wyglądało. Jak skrupulatnie wylicza statystyka znajdowało się wśród nich było 3182 umiejących czytać i pisać, 576 tylko czytać oraz 1616 nieumiejących czytań ni pisać.
To pokazuje jak różna była sytuacja edukacyjna w końcu XIX wieku, od tej którą opisuje w swoich wspomnieniach z gimnazjum, już z II RP, Karol Wojtyła. Jak ten wspaniały powrót do rozkwitu jaki kiedyś był udziałem Wadowic nastąpił. Przypomnijmy, że to wspaniałe miasto przeżywało już w XVII wieku swój pierwszy rozwój, kiedy proboszczem kościoła był wybitny teolog Marcin Wadowita.
To właśnie z niedużego, jakby się zdawało, prowincjonalnego miasta wychodzi największy Polak. Wychodzi ta wspaniała kultura, nie od razu, nie bez przygotowania, ale pracą wielu pokoleń, pracą kolejnych pokoleń nauczycieli, którzy podnieśli to miasto, jego abiturientów do tego światowego poziomu. Wiwat polska prowincja!