Zawody Balonów Wolnych i kradzież zegarka z kieszeni premiera. Lwów 1938/ Tadeusz Loster, „Śląski Kurier WNET” 74/2020

Wielkie Targi Wschodnie we Lwowie, brawurowa rywalizacja załogi kobiecej z polskimi mistrzami świata podczas międzynarodowych zawodów balonowych i równie brawurowa kradzież z zaskakującym finałem.

Tadeusz Loster

Zegarek premiera Sławoja Składkowskiego i zawody balonowe we Lwowie

O kradzieży zegarka premierowi II RP i zawodach balonowych we Lwowie słyszałem od mojego ojca. Może nie zostałoby to w mojej pamięci, gdyby nie fakt, że ówczesny premier Sławoj Składkowski przed udaną balonową imprezą śniadał w restauracji mojego ojca Rudolfa Lostera, mieszczącej się w Pałacu Sztuki na placu Powystawowym we Lwowie.

Plakat Krajowej Wystawy Lotniczej we Lwowie | Fot. archiwum Autora

Była to wielka impreza balonowa, jakiej Lwów jeszcze nigdy nie oglądał. Zawody tego typu – Zawody Balonów Wolnych – miały się odbyć podczas Krajowej Wystawy Lotniczej z okazji 20-lecia polskiego lotnictwa, 15-lecia Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej oraz 10-lecia sportu lotniczego w II RP. Wystawa odbywała się od 29 maja do 29 czerwca 1938 roku na placu Powystawowym we Lwowie, zajmując wszystkie pawilony Targów Wschodnich. Jej hitem była prezentacja słynnego balonu „Kościuszko”, który w 1932 roku lądował w dziewiczych puszczach Kanady, pilotowany przez Hynka i Burzyńskiego (mistrzów świata), zdobywając Puchar Gordona Benneta.

Zawody balonowe miały się odbyć 16 czerwca 1938 r. na terenach przyległych do placu Targów Wschodnich na boisku KS Pogoń Lwów. W imprezie miało wziąć udział 6 balonów, w tym balon „Katowice” pilotowany przez kapitana F. Hynka i pilota A. Bieniasza, oraz balon „Syrena”, pilotowany po raz pierwszy w Polsce przez załogę pań: Stefanię Wojtulanisównę i Zofię Szczecińską.

Szeroko reklamowana w Polsce impreza spowodowała, że na start balonów wolnych miało przybyć wiele wybitnych osobistości tak ze światka lotniczego, jak i ze sfer rządowych. Wizytę na stadionie Pogoni Lwów zapowiedział również premier II RP gen. Sławoj Składkowski.

Na miejsce posiłku premiera wraz z ekipą rządową zaproponowano restaurację mojego ojca, mieszczącą się w najpiękniejszym budynku Targów Wschodnich, w Pałacu Sztuki na placu Powystawowym we Lwowie. Jeszcze przed południem na umówiony posiłek o zatwierdzonym menu przybyła ekipa rządowa wraz z prezesem rady ministrów.

Po jedzeniu znamienici goście udali się na piłkarskie boisko Pogoni, aby obserwować start balonów.

Zapowiedziana impreza wywołała duże zainteresowanie nie tylko wśród mieszkańców Lwowa. Kilka dodatkowych pociągów wiozło olbrzymią ilość ciekawskich z Małopolski, a nawet z odległych terenów Polski. W miarę zbliżania się godzin startu zaczęły napływać coraz większe tłumy publiczności, aby oglądać nawet napełnianie rozłożonych powłok balonowych oraz zobaczyć dwukrotnego mistrza świata, kpt. Franciszka Hynka. Na wyznaczonych honorowych miejscach rozlokowała się ekipa rządowa. Do zgromadzonej na boisku ekipy zaczęli przeciskać się zacni obywatele Lwowa aby uścisnąć dłoń przybyłemu na imprezę premierowi.

Wszystkie balony wystartowały w dobrych warunkach i poleciały w kierunku na południowy wschód. Kiedy zniknęły z pola widzenia klaskającemu z zachwytu tłumowi publiczności, premier Składkowski sięgnął do kieszeni, aby sprawdzić godzinę. Niestety nie znalazł w niej swojej ulubionej „kieszonki”. Jego głośne „zdziwienie” i informację o kradzieży zegarka podchwycili zaraz dziennikarze, pragnąc opublikować wiadomość o zdarzeniu w miejscowych gazetach. Jednak natrafili na „ścianę cenzury”. Historia ta na tym się nie kończy.

Kilka dni po kradzieży została dostarczona premierowi paczka, w której znajdował się skradziony zegarek wraz z listem od „eleganckiego lwowskiego złodzieja”.

W liście kieszonkowiec wyjaśniał, że przeprasza za kradzież, która mu się nie opłacała, gdyż nie przypuszczał, że premier Polski ma tak przeciętny zegarek, a taki nie interesuje go jako wysokiej klasy fachowca.

„Szwajcar”, jakim marszałek Piłsudski obdarowywał zasłużonych jubilatów i żołnierzy | Zdjęcie i eksponat ze zbiorów Autora

Jaki to był zegarek? Określenie ‘zegarek szwajcarski’ łączy się z wysoką klasą drogich zegarków chodzących z dużą dokładnością, misternie wykonanych. Trudno dopasować taki opis do szwajcarskiego zegarka firmy ROSSKOPF & Cie Patent. Były to produkowane od końca XIX wieku specyficzne zegarki z tzw. wychwytem kołkowym, opatentowanym przez firmę Rosskopf. Posiadacz takiego zegarka nie musiał mieć sporo pieniędzy, aby nabyć taką „cebulę”, która cykała głośno, a chód jej porównywano do jeżdżącego traktora. Poza tym dokładnie odmierzał czas, był niezawodny i „szwajcar”, co przekonywało do niego wielu mniej zamożnych użytkowników.

Zegarek firmy Rosskopf był ulubionym zegarkiem Józefa Piłsudskiego. Marszałek jako pragmatyk uważał, że niedrogi, dobry zegarek jest wystarczający dla użytkownika, nawet wodza II RP (czego nie można powiedzieć o niektórych ministrach III RP). Nic dziwnego, że Piłsudski obdarowywał – jubilatów i zasłużonych żołnierzy – takimi „szwajcarami”. Aby upamiętnić takie zegarki-prezenty od marszałka Piłsudskiego, warszawska firma J.W. Wapiński zaczęła składać „Kunsztownie wykonane szwajcarskie zegarki z nieporównywalną podobizną PANA MARSZAŁKA” (jak głosiła reklama), wybitą na tylnym deklu za zezwoleniem M.S. Wojsk. z dnia 17. XI. 1927 roku. Zegarki te, zwane „nagrodowymi”, były wręczane „podczas dużych uroczystości” przez samego marszałka, generałów lub dowódców pułku swoim żołnierzom z nie byle jakiej okazji.

Takie zegarki nosili również oddani marszałkowi generałowie i urzędnicy II RP gdyż afrontem byłoby sprawdzać godzinę na zegarku innym niż nosił Józef Piłsudski. Takiego właśnie niezbyt drogiego „szwajcara” ukradł premierowi Sławojowi Składkowskiemu „elegancki lwowski złodziej” kieszonkowy na boisku Pogoni Lwów.

Ale wróćmy do zawodów balonowych.

Już następnego dnia korespondent „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” donosił z Zaleszczyk: „Balon »Katowice«, na którym startował o godz. 17.07 kpt. Hynek lądował we wsi Dobrowlany pod Zaleszczykami o godz. 22. W rozmowie z korespondentem IKC oświadczył kpt. Hynek, że lot był wspaniały. Mieliśmy — mówił kpt. Hynek — piękną pogodę, lecieliśmy z szybkością 36 klm na godzinę, przyczem maksymalna wysokość wynosiła 2.000 m. Lecieliśmy jednak przeważnie nisko do 50 m. ze względu na bliskość granicy rumuńskiej. Na terenie Żołczowa koło Rohatyna pozwoliłem balonowi celowo stuknąć o ziemię, chcąc oszczędzić na balaście. Orjentację mieliśmy przez cały czas dobrą, a lądowaliśmy na skraju lasu zupełnie prawidłowo, albowiem kosz stanął nad przepaścią kamieniołomu i balon ułożył się w dole”…

Przesyłka balonowa przewieziona balonem „Syrena” z damską załogą podczas I Lwowskich Zawodów Balonowych w 1938 roku.

Mimo skupienia uwagi prasy na balonie „Katowice” pilotowanym przez kpt. Hynka, mistrz świata zajął dopiero szóste miejsce. Pierwsze miejsce zajął balon „Sanok” z załogą: kpt. Bolesławem Kobylańskim i Władysławem Kubicą. Lądował on w okolicy Wołkowca i Dźwinogrodu, po pokonaniu odległości 216 km. Drugie miejsce zajął balon „Mościce” – 201 km, trzecie „Legionowo” – 191 km, a czwarte balon „Syrena” z damską załogą, po przebyciu 189 km. Panie pokonały o 6 km załogę balonu „Gryf” i o 9 km balon „Katowice”, który pilotował mistrz świata Franciszek Hynek i Adam Bieniasz.

Dodatkową atrakcją (dla filatelistów) Zawodów Balonów Wolnych była Poczta Balonowa. Zainteresowany nią filatelista mógł nadać przesyłkę listową na poczcie we Lwowie, zaznaczając, którym balonem ma lecieć wysłany przez niego list. Przesyłka kosztowała 75 groszy, a znaczek kasowany był stemplem-datownikiem w formie rysunku balonu o treści „ I Lwowskie Zawody Balonowe” oraz okolicznościowym stemplem „Krajowej Wystawy Lotniczej”. O tym, którym balonem list leciał, świadczył mały stempel z podobizną balonu i jego nazwą. Łącznie przewieziono 1750 listów. Załoga balonu po lądowaniu miała obowiązek dostarczyć list do najbliższej placówki pocztowej, gdzie przybijano stempel nadania i list wracał do adresata. Mojego ojca zafascynowała kobieca załoga balonu „Syrena” i ją wskazał na pamiątkowej dla niego przesyłce balonowej.

11 września 1938 roku w Liege w Belgii odbyły się 25 jubileuszowe zawody balonowe o Puchar Gordona Bennetta. Zwyciężyła polska załoga Antoni Janusz i Franciszek Janik, pilotująca balon SP-BCU LOPP i pokonując odległość 1692 km. Organizowanie 26. zawodów balonowych przypadło Polsce. Miały się one odbyć we Lwowie 3 września 1939 roku. Niestety wybuch wojny uniemożliwił ich przeprowadzenie.

Artykuł Tadeusza Lostera pt. „Zegarek Sławoja Składkowskiego i zawody balonowe we Lwowie” znajduje się na s. 12 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Tadeusza Lostera pt. „Zegarek Sławoja Składkowskiego i zawody balonowe we Lwowie” na s. 12 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego