Jerzy Engel w Radiu Wnet o losowaniu grup eliminacyjnych ME: los był dla nas łaskawy

Fot.: Kamil Kowalik, Radio Wnet

Były selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski z optymizmem patrzy na rywalizację Polaków w eliminacjach do Euro 2024. Naszymi rywalami będą: Czechy, Albania, Mołdawia i Wyspy Owcze.

Grzegorz Milko zapytał trenera o ocenę losowania, które odbyło się w niedzielne południe we Frankfurcie nad Menem.

Oczywiście, że los był dla nas łaskawy. Przede wszystkim chcieliśmy ominąć Francję i Anglię i nam się to udało. Następnie nie chcieliśmy trafić na Norwegię i Islandię – i też nam się to udało.

Jerzy Engel odniósł się także do pytania Kamila Kowalika o to, czy brak mocniejszej drużyny w eliminacjach nie wpłynie negatywnie na ewentualne starcie reprezentacji Polski z rywalem z wyższej półki, już podczas głównego turnieju mistrzostw Europy, które odbędą się za dwa lata w Niemczech.

To są dwie różne bajki, jeśli chodzi o grę w eliminacjach i głównym turnieju. Ja w ten sposób tego nie postrzegam.

Ta grupa daje możliwości pokazania, że jesteśmy w pierwszym koszyku, że to do nas były dolosowywane pozostałe drużyny. Trzeba to udowodnić, pokazać dobrą grę, a później dopiero martwić się tym, co będzie nas czekało w finałach.

Także na razie jesteśmy optymistycznie nastawieni do tych eliminacji.

Jerzy Engel mówi także m.in. o przygotowaniach polskiej kadry na nadchodzący mundial w Katarze – zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy!

K.K.

Czytaj także:

Max Verstappen zdobył swój drugi tytuł mistrza świata F1 i po raz drugi stało się to w dziwnych okolicznościach…

Porozmawiajmy o sporcie – Polska czwarta na EuroBaskecie, Zmarzlik mistrzem świata, „Lewy” w Barcelonie – 18.09.2022 r.

Foto: Petef Gryffic. Public Domain

Gośćmi Grzegorza Milko są: felietonista Tygodnika Żużlowego Adam Jaźwiecki, Kazimierz Romaniec – historyk footballu – oraz Kamil Kowalik z redakcji Radia Wnet.

Wysłuchaj całej audycji!

Zobacz także:

Porozmawiajmy o sporcie – wielki finał siatkarskiego mundialu, Iga Świątek tryumfuje w Nowym Jorku – 11.09.2022 r.

Porozmawiajmy o sporcie – Marek Koźmiński i Adam Jaźwiecki – 14.08.2022 r.

od lewej: Grzegorz Milko i Adam Jaźwiecki, fot.: Michał Tęsny, Radio Wnet

Tematy piłkarskie wyczerpuje Marek Koźmiński (były reprezentant Polski i działacz PZPN), a Adam Jaźwiecki – felietonista „Tygodnika Żużlowego” – opowiada o żużlu. Audycję prowadzi Grzegorz Milko.

Gadocha i Leon. Ryzykant Kazimierz i Asekurant Nikola… – tekst ks. Adama Zelgi

Wilfredo Leon; fot.: Lega Pallavolo Serie A (CC BY-SA 4.0)

Na igrzyskach w Monachium w 1972 r. Roberta Gadocha zdobył sześć bramek, choć jego wyjazd na olimpiadę nie był pewny. Z podobną sytuacją mamy do czynienia 50 lat później – tym razem w siatkówce.

1. Rok 1972.
W turnieju olimpijskim w Monachium w 1972 r. sześć bramek Roberta Gadochy walnie przyczyniło się do zdobycia złotego medalu przez biało-czerwonych, choć jego wyjazd na igrzyska nie był pewny.
Czytam w internecie wspomnienie: Cudem dostałem się na igrzyska, a po dwu meczach miałem już pięć goli. Przed turniejem zerwałem torebkę stawową. Wszyscy mnie skreślili, ale nie trener Górski, który mimo kontuzji powołał mnie na zgrupowanie i powtarzał, żebym się nie poddawał. Jestem mu bardzo wdzięczny.
W wywiadzie, który miałem zaszczyt przeprowadzić z Gadochą (11.2000 r.) tak o tym opowiadał:
– Czy były jakieś szczególne, przełomowe momenty w Pańskiej karierze?
– Tak. Wiąże się to z nazwiskiem Kazimierza Górskiego. Przed Olimpiadą w 1972 r. odniosłem poważną
kontuzję… Noga na 3 tygodnie trafiła do gipsu, ale ja, na własne ryzyko, już po 3 dniach zdjąłem gips i
rozpocząłem treningi z waterpolistami na basenie Legii. Pływałem po 8 godzin dziennie. Po tygodniu miałem już buty piłkarskie na nogach, ale nie byłem zdolny do gry, do wysiłku. Trener Górski jednak powołał mnie… Darzył mnie zaufaniem, choć niektórzy to negowali. Nawet śp. Jan Ciszewski krytykował, że bierze kontuzjowanego zawodnika… Pan Kazimierz odpowiadał, że „woli Roberta, nawet jeśli nie zagra on w pierwszych meczach, bo potem sam wygra następne”. Te słowa były dla mnie prawdziwym dopingiem. Zrobiłem wszystko, żeby wystąpić w pierwszym meczu…
– I zdobył pan w nim dwa gole…
– Tak. A w następnym trzy.
– Ludzie futbolu, których nosi pan w sercu to Kazimierz Górski i…
– I na tym bym poprzestał. Potem to była walka. Gentlemańska, ale walka. Nie było przejawów, że tak się
wyrażę, uczucia, że ktoś pomoże… Wychodząc na murawę, zdawałem sobie sprawę, że to, co wypracuję będzie moje. Nigdy nie liczyłem na kolegę. Że się poświęci, odda swoje… Z Kazimierzem Górskim zżyłem się bardzo. Pomagałem mu jako zawodnik, a potem on odwzajemnił mi się… Szczerze powiem, że inny trener na jego miejscu wtedy by mnie nie powołał. I nie otworzył tej pięknej kariery.
2. Rok 2022.
Analogiczna sytuacja wydarzyła się 50 lat później, choć dotyczy innej dziedziny sportu – męskiej siatkówki. Reprezentacja Polski przygotowuje się w Spale do zbliżających się Mistrzostw Świata (sierpień – wrzesień 2022), na których będzie bronić dwa razy z rzędu (2014, 2018) zdobytego tytułu. Dołączył do niej Wilfredo Leon, wracający do sił po kontuzji, licząc na powołanie…
Niestety, trener Grbić zadecydował inaczej, uzasadniając: Jeśli nie trenujesz i nie grasz w siatkówkę przez trzy miesiące, powrót do zespołu, który jest rozpędzony do 100 km/h, jest ekstremalnie trudny. Mógłby zmuszać się do robienia czegoś, co niesie ze sobą ryzyko kontuzji. Szczerze żałuję, że nie może być w składzie. Ostatecznie nie chciałem podejmować absolutnie żadnego ryzyka, które mogłoby się skończyć jego urazem…
Szkoleniowiec zauważył jednak pragnienie zawodnika, jego emocjonalny związek z nową Ojczyzną,
wyprzedzenie planów rehabilitacji. Dodał nadto, że kiedy (Leon) pojawia się na boisku, wszyscy oczekują, że zaserwuje piłkę z prędkością 120 km/h. I gdyby spudłował, wszyscy byliby rozczarowani…
Ot, taka siatkarska dyplomacja – w której okazuje się, trener, wybitny profesjonalista co do siatkówki, tu
błyskiem nie błyska… Ot, nie chciał zaryzykować, jak jego wybitny poprzednik przed 50 laty… Wolał, w tym wypadku, pozostać na asekuracyjnych pozycjach. Według mnie, szkoda. Jestem pewien, że Leon odwdzięczyłby się równie genialnie, jak Gadocha – Górskiemu…
I, być może, mielibyśmy najlepszego przyjmującego świata, nie tylko ze względu na profesjonalizm, ale także na motywację wdzięczności…
Tym bardziej, że najlepszy siatkarz świata w reprezentacji jeszcze niczego nie osiągnął.
Podobnie jak Robert Lewandowski w piłce nożnej…
Ks. Adam Zelga

Zobacz także:

Czesław Lang: do uprawiania kolarstwa potrzeba odrobinę ułańskiej fantazji

Gadocha i Leon. Ryzykant Kazimierz i Asekurant Nikola… – tekst ks. Adama Zelgi

Wilfredo Leon; fot.: Lega Pallavolo Serie A (CC BY-SA 4.0)

Na igrzyskach w Monachium w 1972 r. Roberta Gadocha zdobył sześć bramek, choć jego wyjazd na olimpiadę nie był pewny. Z podobną sytuacją mamy do czynienia 50 lat później – tym razem w siatkówce.

1. Rok 1972.
W turnieju olimpijskim w Monachium w 1972 r. sześć bramek Roberta Gadochy walnie przyczyniło się do zdobycia złotego medalu przez biało-czerwonych, choć jego wyjazd na igrzyska nie był pewny.
Czytam w internecie wspomnienie: Cudem dostałem się na igrzyska, a po dwu meczach miałem już pięć goli. Przed turniejem zerwałem torebkę stawową. Wszyscy mnie skreślili, ale nie trener Górski, który mimo kontuzji powołał mnie na zgrupowanie i powtarzał, żebym się nie poddawał. Jestem mu bardzo wdzięczny.
W wywiadzie, który miałem zaszczyt przeprowadzić z Gadochą (11.2000 r.) tak o tym opowiadał:
– Czy były jakieś szczególne, przełomowe momenty w Pańskiej karierze?
– Tak. Wiąże się to z nazwiskiem Kazimierza Górskiego. Przed Olimpiadą w 1972 r. odniosłem poważną
kontuzję… Noga na 3 tygodnie trafiła do gipsu, ale ja, na własne ryzyko, już po 3 dniach zdjąłem gips i
rozpocząłem treningi z waterpolistami na basenie Legii. Pływałem po 8 godzin dziennie. Po tygodniu miałem już buty piłkarskie na nogach, ale nie byłem zdolny do gry, do wysiłku. Trener Górski jednak powołał mnie… Darzył mnie zaufaniem, choć niektórzy to negowali. Nawet śp. Jan Ciszewski krytykował, że bierze kontuzjowanego zawodnika… Pan Kazimierz odpowiadał, że „woli Roberta, nawet jeśli nie zagra on w pierwszych meczach, bo potem sam wygra następne”. Te słowa były dla mnie prawdziwym dopingiem. Zrobiłem wszystko, żeby wystąpić w pierwszym meczu…
– I zdobył pan w nim dwa gole…
– Tak. A w następnym trzy.
– Ludzie futbolu, których nosi pan w sercu to Kazimierz Górski i…
– I na tym bym poprzestał. Potem to była walka. Gentlemańska, ale walka. Nie było przejawów, że tak się
wyrażę, uczucia, że ktoś pomoże… Wychodząc na murawę, zdawałem sobie sprawę, że to, co wypracuję będzie moje. Nigdy nie liczyłem na kolegę. Że się poświęci, odda swoje… Z Kazimierzem Górskim zżyłem się bardzo. Pomagałem mu jako zawodnik, a potem on odwzajemnił mi się… Szczerze powiem, że inny trener na jego miejscu wtedy by mnie nie powołał. I nie otworzył tej pięknej kariery.
2. Rok 2022.
Analogiczna sytuacja wydarzyła się 50 lat później, choć dotyczy innej dziedziny sportu – męskiej siatkówki. Reprezentacja Polski przygotowuje się w Spale do zbliżających się Mistrzostw Świata (sierpień – wrzesień 2022), na których będzie bronić dwa razy z rzędu (2014, 2018) zdobytego tytułu. Dołączył do niej Wilfredo Leon, wracający do sił po kontuzji, licząc na powołanie…
Niestety, trener Grbić zadecydował inaczej, uzasadniając: Jeśli nie trenujesz i nie grasz w siatkówkę przez trzy miesiące, powrót do zespołu, który jest rozpędzony do 100 km/h, jest ekstremalnie trudny. Mógłby zmuszać się do robienia czegoś, co niesie ze sobą ryzyko kontuzji. Szczerze żałuję, że nie może być w składzie. Ostatecznie nie chciałem podejmować absolutnie żadnego ryzyka, które mogłoby się skończyć jego urazem…
Szkoleniowiec zauważył jednak pragnienie zawodnika, jego emocjonalny związek z nową Ojczyzną,
wyprzedzenie planów rehabilitacji. Dodał nadto, że kiedy (Leon) pojawia się na boisku, wszyscy oczekują, że zaserwuje piłkę z prędkością 120 km/h. I gdyby spudłował, wszyscy byliby rozczarowani…
Ot, taka siatkarska dyplomacja – w której okazuje się, trener, wybitny profesjonalista co do siatkówki, tu
błyskiem nie błyska… Ot, nie chciał zaryzykować, jak jego wybitny poprzednik przed 50 laty… Wolał, w tym wypadku, pozostać na asekuracyjnych pozycjach. Według mnie, szkoda. Jestem pewien, że Leon odwdzięczyłby się równie genialnie, jak Gadocha – Górskiemu…
I, być może, mielibyśmy najlepszego przyjmującego świata, nie tylko ze względu na profesjonalizm, ale także na motywację wdzięczności…
Tym bardziej, że najlepszy siatkarz świata w reprezentacji jeszcze niczego nie osiągnął.
Podobnie jak Robert Lewandowski w piłce nożnej…
Ks. Adam Zelga

Zobacz także:

Czesław Lang: do uprawiania kolarstwa potrzeba odrobinę ułańskiej fantazji

Rozpędzeni jak tornado! Wisła Płock bezlitośnie nokautuje kolejnych rywali – czy może powalczyć o puchary?

Fot.: Kamil Kowalik, Radio Wnet

Wisła Płock pokonała Miedź Legnica 4:1. Jest to czwarte z rzędu zwycięstwo drużyny Pavola Staňo. Zespół z Mazowsza po 4 kolejkach Ekstraklasy pozostaje jedynym niepokonanym zespołem.

Chyba nie było eksperta, który przed startem sezonu widziałby Wisłę Płock na fotelu lidera. Oczywiście dopiero 4 spotkania za nami, więc nie ma sensu chłodzenie szampanów. Nie zmienia to jednak faktu, że płocczanie mogą być bardzo zadowoleni z postawy swojego zespołu. Każde z dotychczasowych zwycięstw zostało osiągnięte w imponującym stylu.

W 4 meczach Wisła zdobyła 14 goli, co daje niebywałą wręcz średnią: 3.5 gola na mecz. Sama straciła zaledwie 2 bramki. 

Trudno powiedzieć, czy jest to tylko chwilowa zwyżka formy, czy długotrwały trend. Z pewnością pozytywnie na jakość gry drużyny Pavola Staňo wpłynęły letnie transfery. Hiszpan Davo sieje spustoszenie w obronie przeciwnika – strzelił już 4 gole, dokładając do tego 2 asysty.

W niewiarygodnej formie jest nominalny obrońca Kristian Vallo. Poprzedni sezon może zaliczyć do udanych, ale jego obecnych osiągnięć nikt się nie spodziewał. Decyzja o przesunięciu go bliżej bramki rywali okazała się strzałem w dziesiątkę – strzela gole i obsługuje podaniami kolegów. Jego braki w defensywie są mniej widoczne, za to Słowak prezentuje ciekawy wachlarz zagrań z przodu.

„Myślę, że szanse na występ Wilfredo Leona na MŚ są coraz większe” – mówi Sara Kalisz, dziennikarka TVP Sport

Istotnym elementem ofensywy Wisły jest także wieloletni ligowiec Rafał Wolski. Po nieudanej przygodzie za granicą udowadnia, że dalej jest wyróżniającym się na tle Ekstraklasy zawodnikiem. Wolski dobrze uzupełnia się z innym byłym piłkarzem Legii Warszawa – Dominikiem Furmanem. Być może teraz będą święcić triumfy w innym klubie z Mazowsza.

Gra płockiego zespołu jest atrakcyjna dla oka. Dlatego niezależnie od tego czy uda im się utrzymać formę czy nie, warto włączyć czasem mecz Wisły Płock. Jest niewiele rzeczy, które bardziej relaksują niż mecz Ekstraklasy w ciepłe, sierpniowe popołudnie.

Co więcej za rozwojem sportowym klubu wreszcie zaczyna nadążać infrastruktura. Stary stadion w Płocku był już mocno wysłużony i nie przystawał do ekstraklasowej rzeczywistości. Nowy obiekt jest już w zaawansowanym stadium budowy i ma być oddany do użytku w tym sezonie. Pomieści on 15 tysięcy kibiców. Otwarcie będzie dużym wydarzeniem dla całego Płocka. Władze klubu podkreślają, że jest to zdecydowany krok na drodze rozwoju klubu.

S.O.

Czas pożegnać króla, czyli słów kilka o karierze Artura Boruca

fot.: Kamil Kowalik, Radio Wnet

Dziś o 18 na stadionie im. Marszałka Józefa Piłsudskiego odbędzie się mecz pożegnalny Artura Boruca. W tym tekście podsumowujemy barwną karierę polskiego bramkarza.

Artur Boruc pierwsze kroki w futbolu stawiał w rodzinnym mieście. Mając 9 lat udał się na trening Pogoni Siedlce. Na początku jego piłkarskiej drogi niewiele wskazywało, że zrobi aż tak dużą karierę.

Przez pierwsze lata nic nie wskazywało na to, że przejdzie do historii reprezentacji. Jest duża rotacja zawodników. Dużo dzieci przychodzi, ale też dużo się wykrusza, a on był chłopakiem na tyle luźnym, że jak nie wychodziło, to nie wychodziło, ale przychodził, żeby sobie pokopać

Wspomina na łamach Radia dla Ciebie ówczesny trener Pogoni Lech Poduch. Boruc robił jednak stałe postępy i w sezonie 1996/19997 zadebiutował w pierwszej drużynie zespołu z Siedlec. Miał wtedy 16 lat. Młody bramkarz radził sobie coraz lepiej. W 1998 udał się na testy do Legii Warszawa i zagrał sparing z drugą drużyną. Jego postawa spodobała się na tyle działaczom wojskowych, że zaproponowali mu udział w obozie przygotowawczym. Po nim podpisał kontrakt ze stołeczną drużyną.

Pierwszy pobyt w Legii

Boruc początkowo musiał przecierać się w drugiej drużynie Wojskowych. Powoli adoptował się do życia w stolicy. Nie dał się ponieść jednak zbyt imprezowemu stylowi życia, na co wpływ miała jego choroba.

Leczyłem toksoplazmozę. To choroba występująca u zwierząt, którą każdy z nas ma, ale nie u każdego się uaktywnia. Bakteria występuje najczęściej w odchodach psa czy kota. Być może coś dotknąłem, przetarłem oko i stało się – była to właśnie dolegliwość oka. Przez jakiś okres nikt ze specjalistów nie wiedział, na co mnie leczy (…). Dotknęło mnie to podwójnie, bo jedna z lekarek stwierdziła, że mogę zapomnieć nie tylko o wyczynowym uprawianiu sportu, ale w ogóle o większym ruchu. Poryczałem się.

Wspomina w wywiadzie udzielonym Mateuszowi Skwierawskiemu  bohater naszej opowieści. W szpitalach spędził około trzech miesięcy, lecz w końcu udało mu się pokonać chorobę. Teraz pozostało już tylko skupić się na sporcie i czekać na debiut w pierwszej drużynie. Sytuacja ku temu nadarzyła się 8 marca 2002 roku. Boruc zmienił wtedy Radostina Stanewa. W sezonie 2002/2003 był już podstawowym bramkarzem Legii. Z jego pobytu w Legii kibicom z pewnością w pamięć zapadł strzelony przez niego rzut karny. Miało to miejsce 8 czerwca 2004 roku, w meczu w którym Wojskowi wygrali aż 6:0. Tak samo wydarzenie we wspomnianym już wywiadzie wspomina sam Boruc.

Kibice zaczęli skandować moje nazwisko, Marek Saganowski odwrócił się i krzyknął do mnie: „No to dawaj”. Czasem ćwiczyłem karne w treningach, ale byłem spięty. Nerwy poniosły, wybrałem wariant łatwiejszy do wykonania, dlatego też uderzyłem „pasówką”. Piłka wpadła do bramki, a ja spontanicznie zacząłem wymachiwać chorągiewką.

Boruc stał się ulubieńcem trybun, ale Warszawa stawała się dla niego za ciasna. Przyszedł czas, by spróbować sił za granicą.

Bohater Celticu

Latem 2005 roku po Artura Boruca zgłosił się Celtic Glasgow. Bramkarz na początku miał udać się na wypożyczenie. Do transferu jednak mogło w ogóle nie dojść. Po lądowaniu w Glasgow okazało się, że piłkarz będzie zarabiał mniejszą pensję, niż tę na jaką zgodził się we wstępnych rozmowach z klubem. Boruc postanowił jednak zacisnąć zęby i udowodnić swoją wartość. Udało mu się. Już trzy miesiące poźniej podpisał nową umowę z The Bhoys, choć w między czasie namówić na grą u siebie polskiego bramkarza próbował Arsenal. Dlaczego Boruc odmówił Arsene Wengerowi?

Staram się być osobą lojalną. Staram się… Wydaje mi się, że jestem. Więc, jeśli komuś zaufałem i mieliśmy dobre relacje, to po prostu czasem wolałem stracić, niż zrezygnować z tego, co zbudowałem i w co wierzyłem. Wenger namiawał: – Słuchaj skończy się wypożyczenie z Legii do Celticu i przyjdziesz do nas. – Bardzo Pana przepraszam, ale jeśli dostanę ofertę kontraktu z Celticu, to zostanę. Zaraz mam mistrzostwa świata w Niemczech. Muszę grać, żeby powalczyć o numer jeden w kadrze.

Wspomina Boruc na łamach Przeglądu Sportowego. Król Artur (jak zaczęto go później nazywać) bardzo szybko zdobył serca kibiców nowego klubu. Po kilku tygodniach był już pierwszym bramkarzem. Walnie przyczynił się do wielkich sukcesów święconych przez The Bhoyz. Fani z pewnością długo będą pamiętać wieczór 21 listopada 2006 roku. Ich ukochana drużyna mierzyła się z Manchesterem United i potrzebowała trzech punktów, by zakwalifikować się do kolejnej fazy Ligi Mistrzów. Od 80 minuty Celtic prowadził 1:0. W ostatniej akcji meczy sędzia podyktował jednak rzut karny dla Czerwonych Diabłów. Do piłki podszedł Luis Sacha. Boruc obronił jednak jego strzał i po raz pierwszy wprowadził zespół z Glasgow do fazy pucharowej Ligi Mistrzów.

To wszystko działo się podczas jego drugiego sezonu w Glasgow i myśleliśmy wtedy, że mamy najlepszego bramkarza na świecie! Nigdy nie widziałem tak dobrego bramkarza Celtów, a moja pamięć sięga lat 70-tych.

mówi dla portalu Legia.Net Paul Brennan, dziennikarz sportowy, znawcy historii Celtiku.

Kadra zawodzi, Król Artur daje radę

O tym, że Artur Boruc jest wielkim bramkarzem przekonali się Niemcy na Mundialu w 2006 roku. Był to drugi mecz fazy grupowej. Polacy przegrali kilka dni wcześniej z Ekwadorem. Zwycięstwo zachodnich sąsiadów, oznaczało dla nas koniec gry na mistrzostwach świata. Boruc długo utrzymywał nas w grze, broniąc fenomenalnie strzały Miroslava Klose czy Lucasa Podolskiego. W końcu jednak i on skapitulował. W doliczonym czasie gry drugiej połowy naszego bramkarza pokonał Oliver Neuville i wysłał naszą drużynę do domu.

Kolejnym międzynarodowym turniejem Boruca było Euro 2008. Po raz kolejny nasza kadra nie zaczęła go najlepiej. Porażka na starcie z Niemcami mocno skomplikowała naszą sytuację. Kolejnym przeciwnikiem był współgospodarz turnieju Austria. Długo wydawało się, że tym razem szczęście się do nas uśmiechnie. W 30 minucie bramkę zdobył Roger Guerreiro, a cudów w bramce dokonywał nasz bramkarz. Niestety z pomocą Austriakom przyszedł Howard Webb dyktując w 93 minucie rzut karny. Boruc nie zdołał obronić strzału Ivicy Vasticia i tak oto musieliśmy zadowolić się podziałem punktów…

Włoska przygoda i angielskie wojaże

Rok 2008 to szczyt popularności Artura Boruca. Dobre występy zawodnika w klubie i w kadrze sprawiły, że jego życiem zaczęły coraz bardziej interesować się media. Dla bohatera naszej opowieści nastały ciężkie czasy. Popularność i związany z nią brak życia prywatnego zaczęły go męczyć. Jak sam wspomina na łamach Przeglądu Sportowego:

Byłem zmęczony sobą i tym, kim tam jestem. Siedziałem na strychu, oglądałem filmy i popijałem whisky. Z jednej strony fajne, bo to luźne i sympatyczne chwile, ale chciałem jeszcze pograć w piłkę na dobrym poziomie zrobić coś fajnego.

Piłkarz postanowił zmienić otoczenie. Choć spekulowało się o Milanie, to ostatecznie trafił w 2010 roku do Fiorentiny. Spędził tam dwa sezony, po których postanowił wrócić na Wyspy. Tak oto podpisał kontrakt z Southampton prowadzonym przez Mauricio Pochettino. Początkowo pełnił rolę pierwszego bramkarza. Z czasem jednak w klubie zmienił się trener i Boruc poszedł w odstawkę. W 2014 roku postanowił udać się na wypożyczenie do Bournemouth, grającego wtedy na zapleczu Premier League. Wielu zaczęło mówić wtedy o końcu Boruca. On jednak znów pokazał klasę. Awansował ze swoją drużyną do angielskiej elity. W najwyższej angielskiej lidze pograł jeszcze kilka sezonów. W końcu trzeba było jednak pomyśleć o końcu kariery, a w takim przypadku kierunek mógł być tylko jeden.

Czas wracać do domu

1 sierpnia 2020 roku. Kibice Legi nie mogą uwierzyć w to co widzą. Król Artur wraca do Warszawy. Starsi fani uderzają w sentymentalne tony, młodsi powątpiewają w formę sportową nowego/starego bramkarza. Pojawiają się głosy, że jest za gruby, że nie ma już szybkości ani skoczności. Boruc ma w Legii do spełnienia jedną misję, pomóc wywarzyć bramy europejskich pucharów, zamknięte przed stołecznym klubem od 2017 roku. Pierwsza próba awansu do Ligi Europy okazuje się nieskuteczna. Legia przegrywa w słabym stylu z Karabachem Agdam. Boruc zachowuje się jak prawdziwy lider. Postanawia zostać na kolejny rok w klubie. Jest to dobra decyzja. Legia pod wodzą Czesława Michniewicza dociera do IV rundy eliminacji LE. Na jej drodze staje Slavia Praga, klub bogatszy i posiadający lepszą kadrę. W Pradze obie drużyny strzelają dwie bramki. wszystko ma więc rozstrzygnąć się w Warszawie. Niestety Legia jako pierwsza traci bramkę i sytuacja staje się dla niej bardzo trudna. Wtedy znów swoją klasę pokazuje Boruc. W 53 minucie oko w oko staje z nim napastnik Slavii Stanislav Tecl. Nasz bramkarz wygrywa ten pojedynek i daje tlen kolegom z drużyny. Podbudowana Legia rusza do ataku. Emreli zdobywa dwie bramki i wprowadza klub do upragnionej Ligi Europy.

Dobre zakończenie?

Mógłbym w tym tekście pisać też o ciemnych kartach kariery Boruca. Część osób będzie uważać, że prowadził zbyt imprezowy styl życia, inni wypomną mu aferę alkoholową z 2010 roku po której na półtora roku został usunięty z kadry narodowej. Fani Legii będą pewnie winić swojego bramkarza za to, jak wyglądały jego ostatnie miesiące w klubie. Artur Boruc zrobił jednak dla polskiej na tyle dobrych rzeczy, że w dniu jego święta warto skupić się na pozytywach jego kariery i zgotować mu godne pożegnanie, na które z pewnością zasłużył.

K.B.

Źródło: Przegląd Sportowy, Wirtualna Polska, Legia. Net

Na trybunach stadionów Kolumbii / En las tribunas de los estadios de Colombia

Estadio El Campín; foto: Stowarzyszenie Kibiców Mundo Millos; zgoda autora na publikację zdjęcia

Dla wielu Latynosów futbol jest niemal religią. W tym tygodniu w República Latina wybierzemy się na stadiony Kolumbii, aby przedstawić świat kibiców kolumbijskiej piłki nożnej.

Piłka nożna w Ameryce Łacińskiej jest nie tylko zwykłym sportem. Dla wielu Latynosów jest ona wręcz szaleństwem, bez którego nie wyobrażają oni sobie życia. Co więcej, jest to szaleństwo egaltarne łączące ludzi ze wszystkich warstw społecznych. Futbolowy fenomen nie powinien jednak nikogo dziwić: drużyny krajów Ameryki Łacińskiej należą do najlepszych w świecie. Zaś drużyny takich krajów, jak Brazylia, Argentyna, czy Urugwaj to wielokrotni mistrzowie świata.

Jednak nie tylko rozgrywki międzynarodowe na poziomie federacji budzą wiele emocji wśród Latynosów. Wierni kibice odwiedzają stadiony swoich ulubionych klubów piłkarskich kiedy tylko mogą, zaś niemal każda niedziela jest prawdziwym futbolowym świętem. Świętem, w którym często biorą udział całe rodziny.

I to właśnie na trybuny stadionów przeniesiemy się w República Latina. Zaś na pierwszy ogień pójdzie Kolumbia, której drużyna narodowa niemal regularnie gra w Mistrzostwach Świata, zaś drużyny ligowe są regularnym uczestnikiem Copa Libertadores. Naszym przewodnikiem po kolumbijskich trybunach będzie Daniel Vela, zagorzały kibic klubów z Kolumbii i Polski. Razem z naszym gościem opowiemy o kolumbijskiej piłce nożnej zarówno z poziomu narodowego, jak i ligowego. Przedstawimy najciekawsze drużyny Categoría Primera A – kolumbijskiej ligi i ich dokonania.

Przede wszystkim jednak opowiemy, jak wygląda kolumbijska piła nożna z punktu widzenia kibica. Kto jest kibicem piłkarskim i jak wygląda oprawa meczów z trybun. Czy w Kolumbii istnieje podział na „pikników” i „ultrasów”? Czy istnieją „kosy”, „zgody” i „układy” wśród kibiców kolumbijskiego futbolu? Czy są oni powiązani ze światem przestępczym? Czy na stadionach odbywają się zadymy, czy raczej czy panuje rodzinna atmsfera? Jak można dostać się na jeden ze stadionów kolumbijskiej ligi?

Na rozmowę o kolumbijskim futbolu i jego najwierniejszych kibicach zapraszamy już dziś o godz. 22H00. Będziemy rozmawiać po polsku i hiszpańsku!

Resumen en castellano:

El fútbol en América Latina no es un deporte normal. Para muchos latinoamericanos, dignifica una locura sin la que no pueden imaginar la vida. Además, es una locura igualitaria que une a personas de todos los estratos sociales. Pero el fenómeno del fútbol no debe sorprender: los equipos de los países latinoamericanos están entre los mejores del mundo. Los equipos de países como Brasil, Argentina y Uruguay son múltiples campeones del mundo.

Sin embargo, no sólo los juegos internacionales a nivel de federación generan mucha emoción entre los latinoamericanos. Los fieles seguidores visitan los estadios de sus clubes de fútbol favoritos siempre que pueden, y casi todos los domingos son una auténtica fiesta del fútbol. Una fiesta en la que suelen participar familias enteras.

En República Latina nos movemos a las canchas y tribunas de los estadios latinoamericanos. Comenzamos con Colombia, cuya selección nacional participa casi regularmente en la Copa del Mundo, mientras que los equipos de la liga son participantes habituales en la Copa Libertadores. Nuestro guía por las tribunas colombianas será Daniel Vela, ferviente seguidor de los clubes de Colombia y Polonia. Junto con nuestro invitado, hablaremos del fútbol colombiano tanto a nivel de la selección, como de la liga. Presentamos los equipos más interesantes de la Categoría Primera A -la liga colombiana- y sus logros.

Pero, sobre todo, contaremos cómo es el fútbol colombiano desde el punto de vista de un hincha. Quién es aficionado al fútbol y cómo son los tifos de los partidos hechas por las hinchadas. Existe una división entre los „picnics” y los „ultras” en Colombia? Existen „conflictos”, „consensos” y „acuerdos” entre los aficionados al fútbol colombiano? Están vinculados al mundo criminal? Hay disturbios en los estadios o hay un ambiente familiar? Cómo se entra en uno de los estadios de la liga colombiana?

Les invitamos a una conversación sobre el fútbol colombiano y sus aficionados más fieles esta noche a las 10PM UTC+2. Vamos a hablar polaco y español.

Biały dym nad Barceloną. Lewandowski piłkarzem Dumy Katalonii!

Robert Lewandowski/Fot.: Sven Mandel - CC BY-SA 4.0, creativecommons.org

Saga z transferem Roberta Lewandowskiego do FC Barcelony dobiega końca. Kapitan polskiej reprezentacji ma jutro podpisać kontrakt z Blaugraną.

Przeciąganie liny między Robertem Lewandowskim a władzami Bayernu trwało od dłuższego czasu. Niezadowolenie naszego kapitana, wynikające z braku odpowiedniej propozycji przedłużenia kontraktu, narastało. Sytuację skrzętnie wykorzystała Barcelona, która już w lutym porozumiała się z naszym kapitanem w sprawie warunków indywidualnego kontraktu. Teraz pozostało już tylko przekonać Bawarczyków do sprzedaży swojego najlepszego gracza.

Czytaj także:

FIA traci swój autorytet? Środowisko F1 wylicza błędy Międzynarodowej Federacji Samochodowej

Otwarta Wojna

Lewandowski postanowił pójść na wojnę z klubem z Monachium. W czerwcu na konferencji prasowej przed meczem Polaków z Belgami stwierdził, że jego przygoda z Bayernem dobiegła końca. Te słowa wywołały prawdziwą burzę w Niemczech. Zaczęto zastanawiać się, jak zachowają się Oliver Kahn (prezes klubu) i Hasan Salihamidzić (dyrektor sportowy). Czy uprą się i nie zgodzą się na transfer napastnika (który mógłby też nie wkładać 100% serca w grę dla Bayernu), tracąc możliwość zarobku? Ostatecznie zarząd klubu zgodził się na transfer, postanowił jednak lekko musztrować piłkarza. Lewandowski musiał więc pojawić się na pierwszym treningu drużyny przed nowym sezonem, mimo że już wtedy musiało być wiadome, że jego odejście to kwestia kilku godzin.

Szczęśliwy Finał

Po tym jak Bayern zgodził się na transfer, musiał już tylko porozumieć się z Barceloną, co do wysokości odstępnego. Negocjacje trwały długo, ale zakończyły się szczęśliwie dla Polaka i Katalończyków. Wliczając wszystkie możliwe bonusy Bawarczycy zarobią na transferze Roberta Lewandowskiego 50 mln. euro. Będzie on zatem najdrożej sprzedanym piłkarzem Bayernu Monachium w całej historii istnienia klubu.

K.B.

Źródło: Twitter

Dwie godziny po ogłoszeniu turnieju mieliśmy już komplet zespołów – Artur Kaźmierczak o Mistrzostwach Świata w Dublinie

Właściciel Young Talent Football Academy Dublin mówi o zbliżających się Mini Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej.

Artur Kaźmierczak mówi o Mini Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej, które 18 września wystartują w Dublinie. Weźmie w nich udział 26 zespołów z różnych krajów (niestety nie pojawi się żadna drużyna z Polski, zagrają jedynie zespoły polonijne). W mistrzostwach będą rywalizować dzieci z w przedziale wiekowym 9 – 11 lat.

Pojawią się liczni goście z Polski. Udało się nam zaprosić Marcina Kikuta, będzie też Bartosz Ślusarski. Możliwe, że pojawią się też Bartosz Bosacki i Grzegorz Gabor Jędrzejewski.

K.B.