Pacjenci i lekarze muszą dorosnąć… Długi marsz w kierunku V Rzeczypospolitej (7) / Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Gdyby z perspektywy najbardziej ludzkiej, ale wpisanej w kontekst Bożego Sądu – zbawienia lub potępienia na wieki – tworzyć jakikolwiek system, to mam pewność, że byłby najdoskonalszy z możliwych.

Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy. (Łk 12)

W środę 16.01 w Akademiku Praskim w Warszawie odbyła się debata „Kim jest pacjent”. Byli biskupi, ministrowie, lekarze, pielęgniarki, pacjenci i ja – Wasz nieoficjalny wysłannik. No i wszyscy lekarscy święci – dla wierzących sprawa oczywista. Najważniejszym problemem, z którym próbowali się zmierzyć uczestnicy debaty, był system. Jaki być powinien, żeby z kłopotliwego dla lekarzy petenta, kosztu czy problemu chory stał się pacjentem. A nawet bliźnim w potrzebie.

Oczywiście aktualny minister zdrowia Łukasz Szumowski zapewniał, że system już jest dobry… tylko ludzie, pacjenci i lekarze, muszą trochę dorosnąć (skąd my to znamy?). Naprawdę był bardzo przekonujący 🙂

Oprócz wzniosłych deklaracji i trosk, a nawet deklamowanej poezji, były też próby całościowego podejścia do problemu. Nowatorskie, cybernetyczne spojrzenie przedstawił Dominik Dudek. A sposób prosty, logiczny i matematyczny dla stworzenia najkorzystniejszego dla pacjentów i lekarzy systemu zaproponował dr Krzysztof Kozak (i to pomimo dwunastogodzinnej podróży ze Szczecina [!]).

Jednak przed rozpoczęciem debaty krótką modlitwą pożegnaliśmy zabitego w niedzielę prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza. Nie dlatego, że był naszym przyjacielem, z którym moglibyśmy konie kraść. Wręcz przeciwnie, większość z nas jeszcze żywy Paweł Adamowicz określiłby mianem swoich nieprzyjaciół. I to w sposób na tyle barwny, żeby wzbudzić entuzjazm swoich zwolenników. Ale śmierć zmieniła wszystko – brutalnie zamordowany został nasz bliźni. Dlatego pomodliliśmy się o to, żeby miłosierny Bóg wybaczył mu wszystkie jego grzechy i przyjął go do swojego królestwa.

A zaraz po modlitwie wystąpił biskup warszawsko-praski Romuald Kamiński, gospodarz debaty, i zaproponował stare, ale w dzisiejszych czasach niemalże nowatorskie, bo chrześcijańskie podejście. Przywołaną przeze mnie w tytule nieuchronność śmierci jako punkt wyjścia do budowy dobrego systemu lecznictwa. I według mnie to było najbardziej konstruktywne zdanie, na którym powinniśmy oprzeć wszelkie próby zmiany systemu na lepszy. I wszelkie pomysły na to. I nie tylko na to.

Bo nieuchronność śmierci powinna być podstawą naprawy nie tylko systemu lecznictwa w Polsce. Powinna być również podstawą do naprawy systemu funkcjonowania naszego państwa, którego system ochrony zdrowia jest ważną częścią. I według mojego rozeznania nie da się zmienić jednego bez zmiany drugiego. Bo każdy, cząstkowy nawet system, jak jest w przypadku lecznictwa, podlega systemowi ogólnemu, państwowemu. A ten ogólnopaństwowy system w Polsce, system uczenia się, zarabiania pieniędzy, oszczędzania na starość, wreszcie leczenia, jest zbudowany w sposób biurokratyczny. I podporządkowany partiom i partyjkom politycznym. To dlatego jest tak nieudolnie zbudowany i zarządzany, bo przez swoich – wicie, rozumicie – obsadzany. W ramach zapłaty za partyjną wierność.

Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy. Co zabierzesz ze sobą? Wszystkie dystynkcje, insygnia, odznaczenia, mieszkania, samochody i pełny spichlerz pozostawisz tu na ziemi. Do życia wiecznego pójdzie jedynie twoja dusza. A gdzie pójdzie? Czy tylko do nieba, bo piekła nie ma, jak zapewniają ateiści wszelkich wyznań?

Na tym polega Boża sprawiedliwość: niezależnie od pozycji na tym świecie, bogactwa lub biedy, każdy z nas umrze i będzie musiał przed Bożym Sądem zdać relację ze swoich uczynków. I zostanie sprawiedliwie osądzony. Ja, Ty i Paweł Adamowicz, i wszyscy jego zacietrzewieni zwolennicy, i przeciwnicy również. Gdyby z tej perspektywy, najbardziej ludzkiej, ale wpisanej w kontekst Bożego Sądu – zbawienia lub potępienia na wieki – tworzyć jakikolwiek system, to mam pewność, że byłby najdoskonalszy z możliwych. Jakakolwiek próba układania dobrego życia dla siebie i dla naszych bliźnich (jak dla siebie samego) musi się opierać na tej jednej prawdzie.

W odróżnieniu od naszych medycznych wszystkich świętych, nie każdy lekarz, sędzia lub polityk będzie kandydatem na ołtarze. Ale ewangeliczne prawdy i społeczne przykazania z II tablicy Dekalogu są dla ludzi grzesznych, dla nas. Są nam pomocą. Ułatwiają, a nie utrudniają życie. I większość ludzi, z wyłączeniem dewiantów, ma tę świadomość. Ma ją w życiu prywatnym. Gdy jednak zaczyna działalność publiczną, zostawia Boga w domu i zaczyna mówić i robić jakby biblijne prawdy już nie obowiązywały. Bo w działalności publicznej obowiązują zobowiązania towarzyskie i partyjne, wskaźniki, procedury, uwarunkowania i sondaże.

Może jednak, skoro chcemy naprawiać wszystko złe, co się wokół nas dzieje, czas wrócić do starej chrześcijańskiej prawdy przypomnianej przez biskupa Kamińskiego. I na niej oprzeć budowę bardziej sprawiedliwego świata. Doczesności niekończącej się z chwilą obumarcia naszego fizycznego ciała. Ryzyko jest przecież niewielkie. Bo nie powinniśmy się chyba bać lepszego życia, lepszej śmierci, a w końcu lepszej wieczności.

Jan A. Kowalski

Czy doszłoby do morderstwa, gdyby Stefan W. był sprawdzony przez policję?

Dlaczego policja nie zrobiła nic z informacjami, które miała na temat Stefana W., mordercy Pawła Adamowicza, prezydenta Gdańska? Od jego wyjścia z więzienia minęło wystarczająco dużo czasu…

Policja miała dużo czasu, żeby przygotować się, że może popełnić przestępstwo. Zapowiadał je – o czym, jak przyznają, wiedzieli.

Dzisiaj nie jest trudno porozmawiać ze znajomymi, czy też raczej byłymi znajomymi Stefana W. Zwykle chcą zaistnieć w mediach – dla satysfakcji, bo przecież żaden z nich się nie przedstawia. Chętnie mówią jaki był przed więzieniem. I co się stało z nim już kiedy wyszedł.  O tym, co działo się z nim w więzieniu też można się dowiedzieć. I pozostaje tylko pytanie, skoro dziennikarzom tak łatwo sprawdzić dossier mordercy – czy równie łatwo było dowiedzieć się tego wszystkiego policji?

Stefana W. policjanci znali przecież doskonale – był awanturnikiem, lubił bójki i rozboje. Ślizgał się po paragrafach, aż w końcu zaczął okradać SKOK-i i banki. Za to właśnie trafił do więzienia, z którego wyszedł, żeby popełnić najgłośniejsze morderstwo w Polsce XXI wieku. Morderstwo, które duża część opinii publicznej okrzyknęła mordem politycznym, choć tak naprawdę było wyłącznie morderstwem na polityku. Być może nie do końca świadomym aktem choroby psychicznej – tego z pewnością będzie próbowała dowieść obrona Stefana W.

Przeciętny więzień. Nie chciał się resocjalizować

Bo wiadomo już, że cierpi na schizofrenię paranoidalną. Tę wiedzę zawdzięczamy właśnie ponad pięciu latom spędzonym w więzieniu. Wcześniej Stefana W. nie badali psychiatrzy. W jego środowisku byłoby to społecznym samobójstwem. Diagnoza i leczenie to efekt pozbawienia wolności i – jakkolwiek by to nie zabrzmiało – troski państwa za kratami. Dopiero tu wyszło na jaw, że coś ze Stefanem jest nie tak. Słyszy głosy, gada do siebie. Bywa, że żyje w innym świecie. Kryzys przychodzi na przełomie 2015 i 2016 roku – wtedy głosy mówią do niego najgłośniej. Natychmiastowa konsultacja psychiatryczna kończy się pobytem w szpitalu. I obowiązkowym leczeniem farmakologicznym, które trwa do ostatniego dnia pobytu w więzieniu. Do grudnia 2017 roku psychiatrzy badają go jeszcze 12 razy.

W celi, ani na więziennym oddziale nie nawiązuje przyjaźni. – Nie grypsował, nie miał przyjaciół w grupach nieformalnych – dowiaduję się, kiedy badam fakty dotyczące mordercy. I dalej: – Nie korzystał z siłowni, od czasu do czasu czytał „Dziennik Bałtycki”, chyba go lubił. Kilka razy poszedł na mszę do kaplicy więziennej. Ale religia raczej do niego nie trafiła, bo z Bogiem się nie zaprzyjaźnił. Schudł.

Dla klawiszy to przeciętniak. Siedział, jak większość – raczej bezproblemowy. Trzy raz w ciągu pięciu lat ukarany za drobne przewinienia porządkowe.

Z informacji od kilku dni udzielanych przez Służbę Więzienną wszystkim bez wyjątku mediom dowiaduję się, że nie stosowano wobec niego siły. Nie był pobity, ani nie stosowano wobec niego środków przymusu bezpośredniego. Nie miał również dostępu do sterydów, ani do środków psychotropowych – to zresztą byłoby wykryte.

Więzienie go nie rozpieszcza – nie chce się resocjalizować, więc trzykrotnie jego wniosek o przedterminowe zwolnienie jest odrzucony przez sąd. Odwiedzają go matka i bracia – w sumie 126 razy, przy czym najczęściej przychodzi matka. To ona zresztą ma powiedzieć policji, że jej syn planuje kolejne przestępstwo. Z zemsty za – jak uważa od pierwszego dnia odsiadki – zbyt wysoki wyrok.

Policja zresztą wie więcej. Niespełna miesiąc przed wyjściem na biurko policjantów z Gdańska trafia informacja, że Stefanowi W. kończy się wyrok. Trzy tygodnie później kolejne pismo. Oraz informacja, że W. chce po wyjściu jeździć po Polsce, na pewno wyjechać z Gdańska, w którym mieszkał i popełniał przestępstwa. Może będzie bezdomnym, nie wie jeszcze.

Kolegom w celi mówi więcej – tak, być może „zrobi coś wielkiego”. Ale w celi rozmawia się inaczej – czasem po prostu trzeba się chwalić.

Lekcja na przyszłość

Co dzieje się w policji z tą informacją?

Kiedy próbuję rozmawiać z rzecznikiem policji okazuje się, że jest na urlopie. Mogę oczywiście wysłać pytana mailem, lub na piśmie, ale nie wiadomo, jak szybko dostanę odpowiedź. A skoro – co już wielokrotnie przebrzmiało w mediach – policja nie zrobiła z tą wiedzą nic, to chcę zapytać dlaczego?

Choć policji zdarza się pilnować wychodzących więźniów, kontrolować ich – tak, żeby wiedzieli że cały czas ktoś patrzy im na ręce. Pokazywać się im. Tym razem sprawę odłożyli ad acta.

Czy gdyby Stefan W. wiedział, że jest obserwowany zdecydowałby się na popełnienie zbrodni na oczach tłumu? A może mając wątpliwość, czy częste kontakty z policją są faktem, czy może wytworem chorej wyobraźni, nie odstawiłby leków? Tego już nie sprawdzimy. Choć bezspornie może być dla policji lekcją na przyszłość. Szczególnie przed zbliżającymi się wyborami, kiedy osoby publiczne będą wystawione na szczególne ryzyko.

 

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Ogłoszenie żałoby narodowej po śmierci prezydenta Pawła Adamowicza jest co najmniej dziwne

Ks. Paweł Bortkiewicz, fot. Luiza Komorowska, Radio WNET

Mord polityczny? Pierwsze słowa, które mi się cisną na język w związku z budowaniem takiej retoryki, to absurd albo zła wola – mówi w Poranku WNET ks. prof. Paweł Bortkiewicz.


Ksiądz profesor Bortkiewicz krytycznie odnosi się w Poranku WNET do ogłoszonej przez prezydenta żałoby narodowej oraz do gloryfikacji śp. prezydenta Adamowicza. Szczególnie, że Paweł Adamowicz nigdy nie aspirował do roli większej niż polityk lokalny. Krytykuje wielu polityków i dziennikarzy, którzy uważają, iż zabójstwo prezydenta Gdańska było mordem politycznym.

– Pierwsze słowa, które mi się cisną na język w związku z budowaniem takiej retoryki to absurd albo zła wola – mówi ks. Bortkiewicz. Co więcej – nie sądzi, aby teraz rzeczą słuszną było fałszowanie tudzież przemilczanie przeszłych czynów prezydenta Gdańska, które mogły być nadużyciem bądź złamaniem prawa. Krytyczny jest wobec tendencji do gloryfikacji zamordowanego prezydenta, przypomina, że był – dyplomatycznie mówiąc – „dość kontrowersyjnym politykiem”.

– Dlatego uważam, że ubieranie w rytuał żałoby narodowej śmierci Pawła Adamowicza jest rzeczą co najmniej dziwną – mówi.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy!

 

mf

 

Lisicki: Będziemy mieli w 2019 roku jeszcze brutalniejszy język debaty publicznej [VIDEO]

Paweł Lisicki nie ma złudzeń, że morderstwo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza cokolwiek zmieni w polskiej debacie publicznej, a jeśli już to na gorsze.


Paweł Lisicki wspomina zamordowanego prezydenta Pawła Adamowicza. Redaktor naczelny „Do Rzeczy” nie ma złudzeń, że cokolwiek zmieni się w debacie publicznej po śmierci Adamowicza, a jeśli już, to na gorsze. Krytykuje liberalno-lewicową stronę, która wspiera się rzekomą „mową nienawiści” partii konserwatywnych w kontekście zbrodni na prezydencie Gdańska w politycznej walce. Twierdzi, że wyjątkowo obrzydliwe jest interpretowanie tego wydarzenia jako mord polityczny.

Redaktor naczelny mówi także o swym wywiadzie rzece z kard. Gerhardem Müllerem, byłym prefektem Kongregacji Nauki i Wiary. Dziennikarz opowiada kim jest jego rozmówca, komentuje też obecny stan kościoła.

Więcej w Poranku WNET

mf

Dr Ozdyk: Do ochrony WOŚP w Gdańsku zatrudniono amatorów. Nagrania pokazują, że nie potrafili nikogo ochronić [VIDEO]

Na filmach widać, że ochrona nie potrafiła nawet podnieść ugodzonego prezydenta Gdańska do góry. Zatrudniono zupełnych amatorów – mówi dr Sławomir Ozdyk, ekspert ds. bezpieczeństwa

– Na materiałach dokumentujących zabójstwo widać, że do ochrony sceny zatrudniono kompletnych amatorów. Świadczą o tym nagrania pokazujące, że zamachowiec poruszał się w sposób nieskrępowany, a ugodzony polityk został przytrzymany przez pracownika technicznego, a nie przez ochronę. Pojawiła się ona dopiero po chwili, nie będąc w stanie nawet podnieść prezydenta do góry – tak gość Poranka WNET, dr Sławomir Ozdyk, ekspert ds. bezpieczeństwa, komentuje zachowanie ochrony podczas zamachu na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza w trakcie 27. Finału WOŚP.

Ozdyk zaznacza, że dużym błędem było niezałożenie przez Adamowicza kamizelki ochronnej. Zwraca również uwagę na to, że obecnie dużą rolę w kształtowaniu postaw radykalnych odgrywa internet.

Ekspert ds. bezpieczeństwa porusza także temat bezpieczeństwa w niemieckiej przestrzeni publicznej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Bronisław Wildstein: W walce z mową nienawiści nie chodzi o łagodzenie obyczajów, tylko o narzucenie twardej ideologii

Walka z mową nienawiści to koncept wymyślony przez liberalne elity, który nie ma łagodzić obyczajów, tylko cenzurowanie części wypowiedzi o prawicowym charakterze – podkreśla gość Poranka Wnet.

Gościem Poranka Wnet jest Bronisław Wildstein, pisarz i dziennikarz, który odnosi się do wczorajszego głosowania w brytyjskim parlamencie nad „umową brexitową” i samego procesu wychodzenia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.

Takie polityczne rozwody zawsze są trudne, zwłaszcza kiedy jedna ze stron, a chodzi tutaj o unijnych urzędników, podkreśla, że jeżeli ktoś wychodzi ze wspólnoty, to musi za to słono zapłacić. Wydaje się również, że Anglia, podejmując decyzję o wyjściu z UE, nie była przygotowana na wszystkie konsekwencje. (…) Słowa o tym, że Wielka Brytania musi zostać ukarana, że wszyscy, którzy będą nieposłuszni, to będą musieli ponieść karę, w końcu obrócą się przeciwko samej wspólności.

Zdaniem Bronisława Wildsteina obecne wydarzenia polityczne we Francji oraz wzrost poparcia dla ugrupowań kontestujących obecną sytuację w Europie, są istotnym moment przesilenia politycznego.

– Mamy do czynienia z buntem narodów, które były ubezwłasnowolnione przez oligarchię europejską, a teraz zaczynają dopominać się o swoje prawa. Przejawem takiego buntu jest ruch „żółtych kamizelek”. We Francji ostatnie sondaże poparcia dla partii politycznych pokazują, że Zgromadzanie Narodowe Marie Le Pen zdecydowanie wyprzedza partię prezydenta Macrona. W siłę rosną partie protestu, a słabą siły establishmentu. To jest długotrwały proces załamywania się porządku europejskiego, który miał być spełnieniem historii. (…) Okazało się, że świat stworzony przez unijne elity nie jest najszczęśliwszym, a historia się nie skończyła – mówi.

Gość Poranka Wnet podkreśla, że protesty we Francji oraz niepokoje w innych krajach Europy, mają swoje źródło w wadach obecnego systemu demokracji liberalnej, w której właściwie nie ma możliwości wyboru. — Te protesty to wołane o demokracje, bo oligarchia to przeciwieństwo demokracji. (…) ale odzyskanie demokracji na zachodzie nie będzie takie łatwa, a w naszej części Europy przetrwały tradycyjne partie konserwatywne jak PiS czy Fides, które są przeciwwagą dla partii lewicowych, podczas gdy na zachodzie partie prawicowe zostały skolonizowane przez lewą stronę polityczną – uważa.

Sprawa walki z mową nienawiści jest bardzo ryzykowna, to jest koncept wymyślony przez liberalne elity, który nie ma łagodzić obyczajów, tylko cenzurowanie części wypowiedzi. Walka z mową nienawiści to jest narzucanie twardej ideologii – podkreśla Wildstein.

W kontekście debaty nad stanem debaty publicznej w Polsce po zamordowaniu prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, Bronisław Wildstein podkreślił, że nie można walczyć z nienawiścią kosztem wolności słowa. — Nowe media społeczności dały wszystkim prawo uczestnictwa w życiu publicznym, ale nie stworzyło to nowej agory dyskusji o dobru wspólnym, tylko podzieliło nas na walczące plemiona. W internecie nie ma miejsca na argumentowanie swoich poglądów, bo w przekazie składającym się z kilkunastu znaków nie ma na to miejsca, ale jest na to, żeby komuś przykopać – przekonuje.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy!

ŁAJ

Mariusz Ciarka: Stefan W. był nam znany. Wszystko wskazuje, że jest chory

Rzecznik Komendanta Głównego Policji Mariusz Ciarka opowiada na antenie Radia WNET jak będzie wyglądał proces sądzenia Stefana W., mordercy prezydenta Adamowicza

Rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Ciarka opowiada o tym, jak będzie przebiegał proces sądzenia Stefana W., zabójcy prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Zabójca nie przyznaje się do przestępstwa mimo dowodów i nagrań z imprezy. Zgromadzone dowody sugerują, że Stefan W. zmaga się z chorobą psychiczną.

Inspektor Ciarka mówi także o tym, jak wyglądała ochrona podczas koncertu WOŚP i dlaczego niedzielna impreza zbiorowa w Gdańsku nie miała statusu imprezy zbiorowej.

Więcej w porannym wydaniu wydaniu Radia WNET

mf

Janusz Śniadek: Mamy do czynienia z aktem zbrodni zaplanowanej. Myślę, że burzy to poczucie bezpieczeństwa Polaków

Nie sądzę, że po tej tragedii kurcząca się bariera pomiędzy politykami a obywatelami, zmieni się z obawy o kolejne takie zbrodnie – mówi Janusz Śniadek, gdańszczanin, poseł PiS z Trójmiasta.

– Skoro nawet taki wstrząs jak katastrofa Smoleńska nie zakończył wojny polsko-polskiej, to trudno sobie wyobrazić, żeby ta tragedia coś zmieniła – tak poseł Janusz Śniadek, gdańszczanin komentuje w Poranku WNET śmierć Pawła Adamowicza, prezydenta Gdańska po brutalnym ataku nożownika podczas niedzielnego koncertu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Trójmieście.

Janusz Śniadek wspomina współpracę z prezydentem Gdańska, zarówno  kiedy działali razem w samorządzie, jak i z czasów gdy byli konkurentami politycznymi. Opowiada o tym, jak przeżył wiadomość i o ataku na prezydenta Gdańska, i później – o jego śmierci.

– Nie sądzę, że po tej tragedii kurcząca się bariera pomiędzy politykami a obywatelami zmieni się teraz z obawy o kolejne takie zbrodnie – mówi Śniadek. – Mam jednak nadzieję, że Polacy będą bardziej zjednoczeni po tym wydarzeniu.

Cytuje również słowa wdowy po Adamowiczu, która apeluje, żeby nie wykorzystywać tej tragedii do celów politycznych.

Więcej w Poranku WNET. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy!

mf

Nie żyje Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska. Został zaatakowany przez nożownika podczas finału WOŚP

27. finał WOŚP jak co roku miał być radosną imprezą. Tak się jednak nie stało. O 14:39 lekarze poinformowali o śmierci prezydenta pomorskiej stolicy.

Do ataku na Pawła Adamowicza doszło w niedzielę, 13 stycznia, około godz. 19.50, podczas 27. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku. Napastnikiem był 27-letni Stefan W., który wtargnął na scenę zaraz po rozpoczęciu „Światełka do nieba” i zadał prezydentowi Gdańska szereg ciosów nożem – każdy z nich mógł być śmiertelny.

Prezydent Adamowicz został przewieziony do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, gdzie przeszedł poważną, pięciogodzinną operację. Lekarze poinformowali, że miał poważne rany serca, przepony i narządów wewnątrz jamy brzusznej. Jego stan był krytyczny. Mimo wysiłków lekarzy, zmarł w szpitalu w poniedziałek po godz. 14. Miał 53 lata. Osierocił dwie córki.

Paweł Adamowicz był z wykształcenia prawnikiem. W latach 1990-1993 sprawował funkcję prorektora ds. studenckich na Uniwersytecie Gdańskim. W latach 1994-1998 był przewodniczącym rady miasta Gdańska, a od 1998 r. prezydentem tego miasta wybieranym na to stanowisko w kolejnych sześciu wyborach pod rząd.

Stefan W. ma przeszłość kryminalną – niedawno skończył odsiadywanie wyroku 5,5 roku więzienia za rozboje i napady na bank oraz placówki SKOK. Od lata zmagał się z problemami psychicznymi, a za swe niepowodzenia obwiniał właśnie prezydenta Adamowicza.

W związku z wydarzeniami w Gdańsku po wdowę po Pawle Adamowiczu, która przebywała w dniu ataku w Londynie, wysłano rządowy samolot.

Niedługo po ogłoszeniu oficjalnej informacji o śmierci prezydenta Gdańska, Jerzy Owsiak zrezygnował z funkcji prezesa fundacji Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy.

 

mf

Grzegorz Strzelczyk, wiceprezes zarządu LOTOS Petrobaltic SA: Realna dywersyfikacja LOTOS – to najnowsze technologie

Po ruszeniu EFRA zakład będzie miał możliwość przerobu każdego rodzaju ropy i to jest realna dywersyfikacja – powiedział wiceprezes LOTOS Petrobaltic SA. W rozmowie również o prezydencie Gdańska.

Według gościa Poranka Wnet z Gdańska trzy czynniki decydują o realnej dywersyfikacji. Po pierwsze warunki logistyczne, to, aby można było do zakładu przetwórczego, jakim jest rafineria gdańska, dostarczyć dowolny gatunek ropy, która zostanie poddana procesowi przerobu. Drugi czynnik to przesłanki ekonomiczne. Każdy producent kupuje taką ropę do przerobu, która daje mu najlepsze efekty ekonomiczne. Trzeci czynnik to możliwości technologiczne rafinerii.

Rafineria gdańska jest bardzo nowoczesnym zakładem, który po zakończeniu pracy nad EFRA będzie jeszcze bardziej innowacyjny. EFRA to inaczej efektywna rafinacja, co oznacza więcej produktów z każdej baryłki ropy. Projekt EFRA to realizowana przez LOTOS inwestycja w instalację opóźnionego koksowania, umożliwiająca bardziej zaawansowany, głębszy przerób ropy naftowej. Dzięki instalacji EFRA ciężkie pozostałości procesu rafinacji będą mogły być przerobione na wysoko marżowe produkty, takie jak olej napędowy i paliwo lotnicze, a jednocześnie ograniczone zostanie wytwarzanie produktów charakteryzujących się niskimi marżami, takich jak asfalty oraz ciężkie oleje opałowe.

– Po ruszeniu EFRA zakład będzie miał możliwość przerobu każdego rodzaju ropy i to jest realna dywersyfikacja – powiedział Grzegorz Strzelczyk. Zwrócił uwagę, że rafineria gdańska LOTOS ma bardzo dobre uwarunkowania logistyczne ze względu na bliskość naftoportu, a z drugiej strony rurociągu Przyjaźń.

Największą część przerobu rafinerii w Gdańsku stanowi ropa repco, tj. ropa z Rosji, ale przerabiała ona też zarówno ropę irańska, saudyjską, jak i ropy Morza Północnego.

– My, jako Petrobaltic, mamy rurociąg ze złoża B3 na Morzu Bałtyckim i aktualnie zagospodarowujemy złoża B8, które są złożami własnymi LOTOSU – powiedział Strzelczyk. Złoże B3 połączone jest rurociągiem z Władysławowem, gdzie grupa LOTOS ma elektrociepłownię. Również ze złoża B8 będzie przesyłany gaz i kondensat do Władysławowa.

Wiceprezes przypomniał, że aktualnie na świecie odchodzi się od wytwarzania energii z surowców kopalnych. Zwrócił uwagę, że zapoczątkowała to konwencja z Kioto, a niejako kontynuacją tych ustaleń były Porozumienia Paryskie. Nie ma on jednak wątpliwości, że najbliższe dziesięciolecia nadal upłyną pod znakiem energii pozyskiwanej z kopalin.

LOTOS, jako grupa kapitałowa, nie ogranicza się tylko do polskiego rynku, ma również swoją spółkę Geonafta na Litwie, gdzie eksploatuje złoża.

– W tym tygodniu upływa termin składania ofert na koncesję na wydobycie na szelfie łotewskim, liczymy, że do 11 października nastąpi rozstrzygnięcie – powiedział Grzegorz Strzelczyk. Ma nadzieję na przychylne dla LOTOSU rozstrzygnięcie. – Kraje Pribałtyki w ostatnich latach, a zwłaszcza po napaści przez Rosję na Ukrainę, zrozumiały, że bezpieczeństwo powinny budować w sojuszu ze wspólnotą europejską i Polską.

Jego zdaniem zwłaszcza spektakularna zmiana zaszła w przypadku rafinerii Możejki na Litwie. Wreszcie partnerzy litewscy rozpoczęli realną współpracę. Wyjaśnił, że sprawa Nord Stream 2 pokazuje, na czym tak naprawdę polega tak zwana solidarność europejska. Jego zdaniem nie ma ona nic wspólnego z solidarnością, chociażby w kwestii bezpieczeństwa energetycznego wszystkich państw UE.

Radny miasta Gdańska

Grzegorz Strzelczyk to również radny Gdańska, miasta, którego prezydenta mieliśmy okazję widzieć na „występach” przed komisją śledczą ds. Amber Gold.

– Problemem samorządu trójmiejskiego, a zwłaszcza gdańskiego jest to, że od roku 90. w zasadzie władzę sprawuje ten sam układ towarzyski, podkreślam – nie partyjny, bo koledzy, prezydenci Gdańska i Sopotu, w różnych partiach byli – powiedział Strzelczyk. Jego zdaniem przez te wszystkie lata „stworzono pewien rodzaj oligopolu, żeby nie powiedzieć monopolu”, a „dzieckiem tego układu jest prezydent Adamowicz”, który ma różne kłopoty z prawem. Grzegorz Strzelczyk przypomniał, że ostatnio był on przesłuchiwany w sprawie afery Amber Gold i opinia publiczna mogła się wreszcie dowiedzieć o „innych polach aktywności pana prezydenta”.

Z doniesień prasy lokalnej wynikało, że miał on siedem mieszkań, ale aktualnie nie ma ani jednego, bo „wszystkie poprzepisywał na członków rodziny”.  Jak przypomniał gość Poranka, Paweł Adamowicz złożył nieprawdziwe oświadczenie majątkowe, w którym nie uwzględnił owych feralnych mieszkań.

[related id=39481]Strzelczyk przewiduje, że mimo toczącego się procesu w sprawie składania niezgodnych z prawdą oświadczeń majątkowych Paweł Adamowicz znów będzie się ubiegał o kolejną, szóstą reelekcję na fotel prezydenta Gdańska.

– Od okresu przejęcia władzy przez PiS prezydent Adamowicz kreuje się na ofiarę polityczną i prowadzi działania, które nie mają nic wspólnego z ustawą o samorządzie – powiedział Strzelczyk. Jego zdaniem jest to linia obrony, jaką obrał wobec wielu problemów, jakie ma z prawem. – Nawet gdańszczanie dostrzegają, że to hipokryzja prezydenta i forma obrony przed zarzutami, które mu się stawia.

Wywiad z Grzegorzem Strzelczykiem, wiceprezesem Zarządu LOTOS Petrobaltic SA, radnym miasta Gdańska w części pierwszej Poranka WNET

MoRo