Jacek Bartosiak: Manewry Zapad 2017 to test na potęgę NATO i USA. Byt państw bałtyckich zależy od woli Polski

Państwa bałtyckie przyjmowane u szczytu potęgi do NATO jako jego wschodnie rubieże stały się przedmiotem w rozgrywkach testującej potęgę Stanów Rosji. Czy jest powód do obaw przed agresją rosyjską?

 

[related id=38645]Manewry Zapad 2017 aktualnie przeszły w tak zwaną fazę aktywną ćwiczeń i odbywają się w całej zachodniej części Rosji i na Białorusi. Według oficjalnych komunikatów ta faza trwa od niedzieli do dzisiaj.

– To jest najciekawsza część ćwiczeń. Pewnie też pokaz zdolności, gotowości wojsk Federacji Rosyjskiej i Białorusi – powiedział Jacek Bartosiak, ekspert ds. geopolityki. Gość Poranka nie ma wątpliwości, że manewry są skierowane przeciwko państwom NATO, w tym Polsce. Jego zdaniem trudno oszacować liczbę wojsk biorących udział w ćwiczeniach, bowiem zostały one podzielone i rozlokowane na kilku poligonach, częściowo na terenie Białorusi, a częściowo – zachodniej Rosji. Według różnych szacunków mówi się o liczbie od 70 do 100 tysięcy.

Jego zdaniem manewry Zapad 2017 są rozgrywane bardzo blisko państw bałtyckich, które stanowią wysuniętą flankę NATO, i to ich polityczna przyszłość jest zagrożona ewentualną akcją rosyjską. Bartosiak uważa, że przedłużenie Zapad 2017 o jakąś akcję wojskową mogłoby dotyczyć któregoś z państw bałtyckich. Zauważył, że kierunek białoruski tych manewrów faktycznie odcina te państwa od reszty NATO i okrąża. Z punktu widzenia geostrategicznego jest to położenie bardzo niekorzystne.

– Możliwość obrony państw bałtyckich sprowadza się do udziału Polski w ewentualnej wojnie i pomocy sprowadzanej tą drogą  – powiedział Bartosiak. – Z punktu widzenia wojskowości przyszłość państw bałtyckich i ich istnienie zależy od woli politycznej Polski.

[related id=38779]Również analitycy amerykańscy dostrzegają problem państw bałtyckich, które połączone są z NATO jedynie wąskim przesmykiem suwalskim i ich los zależny jest od Rzeczpospolitej. Bartosiak zwrócił uwagę, że kluczowe są jednak kwestie polityczne, ponieważ państwa te były przyjmowane do NATO w szczycie potęgi Stanów Zjednoczonych i w szczycie rozwoju świata konstruktywistycznego, z dominującą rolą Zachodu.

Aktualnie mamy recesję tej potęgi i ta siła na wysuniętych rubieżach – a takimi są państwa bałtyckie – jest właśnie kwestionowana i testowana.

MoRo

Cały poranek WNET

Wywiad z Jackiem Bartosiakiem w części pierwszej Poranka WNET

 

Wiceminister obrony narodowej o manewrach Zapad 2017 na terenie Białorusi: To musi budzić zaniepokojenie

W Poranku WNET z Tallina Antoni Opaliński rozmawiał z wiceministrem obrony narodowej Michałem Dworczykiem o nietransparentności ćwiczeń Zapad 2017 oraz o nieporozumieniach między prezydentem a MON.

Zapad 2017

Minister zapewnił, że Ministerstwo Obrony Narodowej i odpowiednie służby monitorują przebieg odbywających się na Białorusi manewrów Zapad 2017. Podobnie NATO i inne kraje Sojuszu. Ich przedstawiciele zwracają uwagę na przynajmniej dwie kwestie.

Ćwiczenia te odbywają się w sposób nietransparentny. Nie wiadomo, ilu żołnierzy w nich uczestniczy. Na pewno jest ich więcej niż oficjalnie deklarowane 12,5 tysiąca. Prawdopodobnie jest ich ok. 100 tysięcy. Drugą rzeczą jest to, że rzekomo ćwiczony jest scenariusz obronny. Jednak wiele wskazuje na to, że ćwiczenia mają charakter ofensywny, gdyż trenowane są przerzuty oddziałów na duże odległości, wykorzystywane są wojska powietrzno-desantowe. „To musi budzić zaniepokojenie” – stwierdził minister. [related id=38779]

Rola państw bałtyckich

Jak powiedział Michał Dworczyk, cała flanka wschodnia NATO zainteresowana jest tym, by Sojusz poważnie traktował zagrożenia płynące ze Wschodu. Rosja jest bowiem krajem nieprzewidywalnym, co pokazała w ostatnich latach w Gruzji i na Ukrainie. Odpowiedzią NATO jest rozmieszczenie jego wojsk w Polsce i krajach bałtyckich. Sytuacja jest jednak daleka od ideału – trzeba zacieśniać współpracę w ramach NATO oraz między Polską a krajami bałtyckimi.

Nieporozumienia między obozem prezydenckim a MON?

Michał Dworczyk oświadczył, że jest ostrożny w formułowaniu opinii o nieporozumieniach na linii prezydent – MON dotyczących modelu dowodzenia armią. Jest pewna różnica zdań. Minister zachęca przy tym do roztropności. Poglądy o nieporozumieniach głoszą bowiem przede wszystkim opozycja i media nieprzychylne rządowi.

Normalne jest, że w różnych ośrodkach są wypracowywane różne stanowiska, które trzeba „dotrzeć”. Jednak problemy i diagnozy dotyczące polskiej obronności są definiowane tak samo przez prezydenta i przez MON.

Wizyta Antoniego Macierewicza we Francji

Minister uważa, że ta wizyta zadaje kłam twierdzeniom, jakoby Polska była izolowana na arenie międzynarodowej i że Francja się na Polskę obraziła za rezygnację z zakupu caracali.

Rolą rządu jest, by siłom zbrojnym dostarczać jak najlepszego sprzętu po dobrej cenie. Francuskie koncerny zbrojeniowe nadal biorą udział w przetargach organizowanych przez MON. Chcą sprzedać Polsce okręty podwodne. MON musi wybrać najlepszą ofertę.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w części czwartej Poranka WNET.

JS

 

 

 

Litewski politolog z Centrum Studiów Europy Wschodniej Linas Kojala: możliwość prowokacji podczas ćwiczeń Zapad-2017

Możliwość prowokacji podczas rosyjsko-białoruskich ćwiczeń Zapad-2017 i brak przejrzystości w przygotowaniach do tych manewrów wzbudzają niepokój na Litwie – powiedział dyrektor CSEW Linas Kojala.

[related id=31554]

Ćwiczenia Zapad-2017 mają odbyć się w dniach 14-20 września. Politolog zaznaczył jednak, że Litwa jak nigdy dotąd czuje się bezpieczna, a w społeczeństwie nie odczuwa się napięcia.

Kojala przypomniał, że od kilku lat w regionie trwa proces wzmacniania bezpieczeństwa dzięki staraniom poszczególnych państw. W tym kontekście zwrócił też uwagę na zwiększenie obecności NATO. Dowództwo Sojuszu Północnoatlantyckiego niejednokrotnie podkreślało, że Litwa, Łotwa, Estonia, a także Polska są pełnoprawnymi członkami NATO, a Sojusz będzie bacznie przyglądał się sytuacji.

„Prowokacje i możliwość demonstracji siły poprzez wtargnięcie na teren państw bałtyckich podczas tych ćwiczeń wzbudzają niepokój. Niepokoi też brak informacji na przykład jeśli chodzi o liczbę żołnierzy biorących udział w tych ćwiczeniach: 13 tysięcy, czy 100 tysięcy” – oświadczył Kojala.

„Zrobiono naprawdę wiele i dzisiaj możemy czuć się znaczniej bezpieczniej aniżeli przed wybuchem konfliktu na Ukrainie” – uważa politolog.

Ostatnie sondaże opinii wskazują, że Litwini największe zagrożenie dla bezpieczeństwa swego kraju widzą w wysokim poziomie emigracji i bezrobociu. Zagrożenie rosyjską inwazją wojskową dostrzega tylko 21 proc.

„Taki wynik zawdzięczamy właśnie poczynionym staraniom w ostatnich latach w celu wzmocnienia siły obronnej” – powiedział Kojala. Przypomniał, że w 2014 roku, tuż po aneksji ukraińskiego Krymu, 80 proc. respondentów na Litwie obawiało się rosyjskiej inwazji.

PAP/MoRo

Szeremietiew o Cudzie na Wisłą i święcie Wojska Polskiego: Niech żyje polski żołnierz – nasza największa wartość!

Nie pokazujemy światu i Europie, że wtedy Polacy uratowali przed bolszewizmem Zachód, który nie zdaje sobie sprawy, jakie to było wielkie i ważne dla jego przyszłości zwycięstwo.

fot. Radio Wnet

– W 1920 roku wygraliśmy najważniejszą wojnę XX wieku, w której pokonaliśmy Rosję – powiedział Romuald Szeremietiew. – Gdybyśmy przegrali, nie wiadomo, co by się stało z Europą, a być może nawet ze światem. Niestety tej świadomości w ogóle nie ma.

Przypomniał, że świętując zwycięstwo 1920 roku, powinniśmy również pamiętać o drugiej bitwie, która de facto przesądziła o tamtym zwycięstwie, a jest praktycznie pomijana milczeniem: bitwie nad Niemnem (20-26 września 1920 r.). Trzeba bowiem pamiętać, że zwycięstwo wojsk polskich w Bitwie Warszawskiej w sierpniu 1920 r. zadało strategiczny cios Armii Czerwonej i pozwoliło przejąć inicjatywę stronie polskiej, ale nie zakończyło wojny ani nie przesądziło o jej wyniku.

Marszałek Piłsudski pogonił rosyjskiego bolszewika nad Niemnem

– Po Bitwie Warszawskiej Tuchaczewski wcale nie sądził, że został pokonany, i zaczął odbudowywać siły. Lenin zresztą skierował nowe jednostki na front polski. W okolicach Grodna odtwarzała się duża sowiecka armia i dopiero jej rozbicie przez Piłsudskiego sprawiło, że odtąd Sowieci mogli już tylko uciekać – zwrócił uwagę Szeremietiew. Była to właśnie bitwa nad Niemnem, która zakończyła kontrofensywę wojsk sowieckich, a o której mało kto dziś pamięta.

– Co najgorsze, nie ma w Warszawie śladu upamiętnienia tego wielkiego zwycięstwa – podkreślił Szeremietiew. – Nie pokazujemy światu i Europie,  że wtedy Polacy uratowali przed bolszewizmem Zachód, który nie zdaje sobie sprawy, jakie to było wielkie i ważne dla jego przyszłości zwycięstwo.

Przypomniał, że zwycięstwo w 1920 roku odnieśliśmy nad nie lada przeciwnikiem. Była to duża armia pod dowództwem oficerów wykształconych jeszcze w szkołach carskich, które stały na bardzo wysokim poziomie, w odróżnieniu od armii polskiej, gdzie mieliśmy do czynienia ze zlepkiem najróżniejszych formacji, z których każda miała swoje uzbrojenie, do tego stopnia, że nawet rodzajów karabinów było kilkanaście (u Rosjan jeden), a oficerowie byli kształceni zarówno w szkołach zaborców, jak i na zachodzie Europy, w dodatku, z oczywistych powodów, nie mieli doświadczenia dowódczego.

– Generał Brusiłow, a więc naczelny wódz armii carskiej, podczas I wojny światowej zaapelował do oficerów byłej armii carskiej, by wstępowali do armii bolszewickiej, ponieważ wojna z Polską to jest wojna rosyjsko-polska – powiedział Szeremietiew. – 40 tysięcy carskich oficerów, w tym tysiąc generałów, tego apelu posłuchało i poszło do bolszewików. A więc mieliśmy naprawdę poważnego przeciwnika pod Warszawą i nad Niemnem.

fot. PAP/Radek Pietruszka 15.08.2017 Defilada w Warszawie

Problem również stanowiło zaopatrzenie, bo w Polsce ówczesnej nie było żadnych wytwórni produkujących uzbrojenie. Dostarczali nam je w znikomych ilościach Francuzi i Brytyjczycy, ale w pewnym momencie nie było nawet tego, ze względu na blokadę Niemiec i Czech, które nie przepuszczały transportów z amunicją do Polski.

– Gdyby pod Warszawą nie zjawił się duży transport z amunicją, którą przekazali nam Węgrzy, to nasi żołnierze nie mieliby w tej bitwie czym strzelać  – przypomniał Romuald Szeremietiew. Jego zdaniem polskie dowództwo z naczelnikiem Piłsudskim na czele genialnie poprowadziło te bitwy. Odniósł się również do kontrowersji w związku z dowodzeniem Bitwą Warszawską, które przypisują zwycięstwo generałowi Tadeuszowi Rozwadowskiemu. Podkreślił, że jeśli chodzi o bitwę nad Niemnem, „to tu już nie ma żadnych wątpliwości, że główna zasługa należy się marszałkowi Piłsudskiemu i bardzo zasłużonemu w niej generałowi Edwardowi Rydzowi-Śmigłemu”.

Polska szkoła matematyczna w służbie konrtwywiadu

Jak podkreślił prof. Szeremietiew, rzeczą jeszcze ważniejszą było złamanie przez polski kontrwywiad szyfrów sowieckich, w związku z czym „nasze dowództwo wiedziało, jakie rozkazy wydaje strona przeciwna”.

– Nad tym wszystkim górował jeszcze patriotyzm, wola walki polskiego żołnierza, który nawet boso szedł do ataku, bo nie było zaopatrzenia – powiedział poseł, podkreślając, że dopiero te wszystkie elementy razem sprawiły, że zwycięstwo było po naszej stronie.

– Trzeba koniecznie pokazać Europie, co wtedy się stało, i nie tylko ograniczyć się do tego, że powiemy o Bitwie Warszawskiej jako o 18. bitwie decydującej o losach świata – zaapelował Szeremietiew. Jak mówił, zwycięstwo ’20 roku „złamało już wtedy możliwości zbudowania sowieckiego supermocarstwa”. Jego zdaniem, gdyby Sowieci opanowali Niemcy i połączyli swoje potencjały, to „powstałoby supermocarstwo, które byłoby w stanie opanować świat”.

– Jeżeli jesteśmy zjednoczeni i potrafimy nasz potencjał właściwie zorganizować i wykorzystać, to jesteśmy w stanie odnieść zwycięstwo z najtrudniejszym nawet przeciwnikiem, no bo Rosja jest takim przeciwnikiem – ocenił prof. Szeremietiew.

Znaczenie dla Europy Środkowej i Wschodniej

– Bitwy Niemeńska i Warszawska zadecydowały nie tylko o odzyskaniu niepodległości i utrzymaniu państwowości przez Polskę, ale również sprawiły, że narody Europy Środkowej odbudowały swoje państwowości. Jedne reaktywując państwa, inne je budując, jak chociażby narody nadbałtyckie.

[related id=34445]Zdaniem Romualda Szeremietiewa trzeba wciąż przypominać naszym sąsiadom o roli Polski w budowaniu ich państwowości. Jest to również wspaniały argument historyczny, jakim mógłby się posłużyć zaangażowany w budowę Trójmorza prezydent Andrzej Duda. Dowodnie pokazał to przykład II wojny światowej i okresu powojennego – w jak dużym stopniu niepodległość państw bałtyckich czy środkowej Europy zależy od istnienia niepodległej Polski.

Prof. Szeremietiew przypomniał, że w 1920 roku Polska podpisała sojusz z przedstawicielstwem niepodległej Republiki Ludowej Ukrainy, na czele której stał wówczas ataman Petlura. Wówczas po stronie polskiej walczyły bardzo dzielnie również jednostki ukraińskie. Słynną defiladę w Kijowie przyjmowali wspólnie Petlura i Śmigły-Rydz. Jego zdaniem wspaniałym nawiązaniem do tej idei jest dzisiejszy  udział reprezentacji wojsk Ukrainy w defiladzie z okazji święta Wojska Polskiego, a jest to tradycja warta kultywowania i pokazywania zwłaszcza na Ukrainie, gdzie częste są odniesienia do zbrodniczej UPA, a o tak wspaniałym przykładzie współpracy polsko-ukraińskiej zapomina się.

– Aktualnie toczy się wielka gra imperialna prowadzona przez Rosję i istotnym jej elementem jest Ukraina, która ma stać się częścią imperium. Żeby osiągnąć ten cel, Rosja robi wszystko. Czasami zastanawiam się, gdy dochodzi po stronie ukraińskiej do działań odbieranych w Polsce jako wrogie nam, czy nie stoi za tym Rosja.

Szeremietiew uważa, że w rosyjskim interesie leży, aby między Polską i Ukrainą narastała wrogość i żebyśmy nie byli w stanie podjąć współpracy, bo w takiej sytuacji wygra Rosja. Przypomniał, że niebawem odbędą się manewry Zapad 2017, które „nie wiadomo do końca, jak tym razem będą wyglądały i przebiegały i „co się wydarzyć może” (Z informacji estońskiego wywiadu wynika, że w tym roku obsługa transportowa ćwiczeń jest kilkakrotnie większa niż zazwyczaj i dotyczy w znakomitej większości tylko dowiezienia na dane terytorium zaopatrzenia wojskowego – przyp. red. Więcej na ten temat, kliknij tutaj).

[related id= 34564]Zdaniem posła tylko od Polski zależy, czy zdołamy przeciwdziałać destrukcyjnej sile Rosji na region środkowej Europy, bo tylko my dysponujemy w miarę dużym potencjałem, aby się jej przeciwstawić. Nie przeceniałby jednak roli sojuszników w kwestii obronności Polski, bowiem pod tym względem w XX wieku odebraliśmy już nader bolesną lekcję.

– To, co zawsze ma wartość dla nas, to polski żołnierz, który nawet marnie uzbrojony – jak było w ’20 roku – jest patriotą, kocha ojczyznę i wie, że warto o nią walczyć, i potrafi zwyciężać – powiedział Szeremietiew. – Niech żyje polski żołnierz, nasza największa wartość, jeśli idzie o polski system militarny!

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj

Premier Szydło w poniedziałek weźmie udział w szczycie szefów państw bałtyckich nt. współpracy infrastrukturalnej

W stolicy Estonii szefowa polskiego rządu odbędzie także dwustronne rozmowy z premierem Litwy Sauliusem Skvernelisem oraz prezydent Estonii Kersti Kaljulaid i premierem tego kraju, Juriem Ratasem.

Premier Beata Szydło w poniedziałek w Tallinie weźmie udział w szczycie premierów państw bałtyckich, który będzie poświęcony pogłębianiu współpracy m.in. w dziedzinie infrastrukturalnej – powiedział PAP rzecznik rządu Rafał Bochenek.

Jak powiedział PAP Bochenek, spotkanie odbędzie się w Estonii, która w 2017 r. koordynuje współpracę bałtycką, a wkrótce obejmie również prezydencję w Radzie UE. Według niego uczestnictwo Polski w spotkaniu państw bałtyckich jest następstwem kuluarowych rozmów premier Szydło z premierem Estonii Ratasem podczas unijnego szczytu na Malcie w lutym br.

Spotkanie będzie doskonałą okazją do omówienia spraw bieżących dotyczących współpracy zarówno w ramach UE, jak również w ramach NATO i szeroko rozumianej polityki bezpieczeństwa – oświadczył Bochenek. Jak podkreślił, szczyt państw bałtyckich i Polski jest potwierdzeniem tego, iż istnieje widoczna chęć państw regionu do jeszcze bardziej zintensyfikowanej współpracy w obszarze projektów infrastrukturalnych, takich jak Rail Baltica czy Via Baltica, oraz inicjatyw energetycznych.
[related id=”15339″ side=”left”]

„Szczyt i udział w nim Polski wpisuje się w prowadzoną od ponad roku przez polski rząd politykę umacniania i rozwijania współpracy regionalnej w całej Europie Środkowo-Wschodniej” – dodał rzecznik rządu.

Wizyta premier w Estonii rozpocznie się od przywitania przez prezydent Estonii, z którą następnie polska premier odbędzie rozmowę. Potem Beata Szydło weźmie udział w spotkaniu z szefem estońskiego rządu Juriem Ratasem. Następnie będzie miał miejsce szczyt z udziałem szefów rządów państw bałtyckich. Będą na nim obecni także premierzy: Litwy Saulius Skvernelis i Łotwy Maris Kucinskis.

Na koniec swojej wizyty premier Polski będzie rozmawiać z liderem litewskiego rządu. Wśród tematów, które mają zostać poruszone, znajdzie się sytuacja Polaków na Litwie.

PAP/LK

Poznań: Pożegnano polskich lotników, którzy od 1 maja do końca sierpnia br. będą patrolować niebo nad krajami bałtyckimi

W skład Polskiego Kontyngentu Wojskowego wejdą cztery samoloty F-16, ok. 135 żołnierzy i pracowników wojska. Jego trzon będzie stanowił Orlik 7 z 31. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Krzesinach.

W 31. Bazie Lotnictwa Taktycznego w poznańskich Krzesinach pożegnano w środę polskich lotników, którzy 1 maja rozpoczną dyżur bojowy w ramach natowskiej misji nadzoru nad przestrzenią powietrzną państw bałtyckich.

Misja Baltic Air Policing polega na patrolowaniu przestrzeni powietrznej nad Litwą, Łotwą i Estonią, które nie mają własnego lotnictwa myśliwskiego. Trwa ona od wejścia tych państw do NATO. Sojusznicy wysyłają swoje samoloty na czteromiesięczne zmiany. Polska weźmie udział w misji po raz siódmy, po raz pierwszy wyśle wielozadaniowe samoloty F-16, a nie myśliwce MiG-29.

W skład kontyngentu wejdą cztery samoloty F-16 oraz ok. 135 żołnierzy i pracowników wojska. Trzon Polskiego Kontyngentu Wojskowego Orlik 7 wystawi 31. Baza Lotnictwa Taktycznego z poznańskich Krzesin, gdzie żołnierzy odlatujących na Litwę żegnały ich rodziny, samorządowcy oraz przedstawiciele głównych dowództw.

[related id=”13923″]- Jest to misja niezwykle ważna, bo jest to zapewnienie bezpieczeństwa państwom bałtyckim. Jest to także misja historyczna, gdyż po raz pierwszy będziemy ją realizować w tym rejonie na samolotach F-16. Wierzę, że komponent, któremu powierzono to zadanie, będzie powodem do dumy nie tylko dla Dowództwa Generalnego, ale dla całej Rzeczypospolitej – powiedział dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych gen. dyw. Jarosław Mika.

Dowodzenie nad kontyngentem przejął gen. bryg. Andrzej Tuz z Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych. – Dzisiaj zaczynamy pisać kolejne karty udziału sił zbrojnych Rzeczypospolitej w utrzymywaniu pokoju w Europie i na świecie. Głównym zadaniem PKW Orlik 7 jest nadzorowanie przestrzeni powietrznej w rejonie państw bałtyckich. Nasza obecność w tych krajach jednocześnie wpisuje się w postanowienia podjęte podczas szczytu NATO w Warszawie, tj. wzmocnienie flanki wschodniej sojuszu. Istotne jest to, że za dwa miesiące wysyłamy kolejny kontyngent – kompanię czołgów na Łotwę. I to między innymi od PKW Orlik 7 będzie zależeć ich bezpieczeństwo – podkreślił Tuz.

Nasi koledzy na samolotach F-16 wykonują misję na Bliskim Wschodzie. Realizują te zadania bardzo dobrze i mam nadzieję, że wy będziecie wykonywać je na takim samym, a może nawet wyższym poziomie. Wierzę, że biało-czerwona szachownica na waszych skrzydłach dalej będzie wskazywała patos i dobre imię polskiego żołnierza. Rodzinom życzę wytrwałości i spokoju w oczekiwaniu na powrót swoich najbliższych. Wiem, ile to kosztowało moją rodzinę, gdy sam dwukrotnie byłem na misjach – dodał.

Żołnierze na Litwę polecą w czwartek. Misja kontyngentu rozpocznie się 1 maja i potrwa do 31 sierpnia.

Polacy, podobnie jak poprzednie kontyngenty Orlik, będą stacjonowali w bazie w litewskich Szawlach (lit. Šiauliai). Zastąpią tam lotników z Holandii. Do Ämari w Estonii, gdzie od stycznia dyżurują Niemcy, przyleci kontyngent z Hiszpanii z pięcioma samolotami F-18 i ok. 130 żołnierzami.

W najbliższej misji Polska będzie państwem wiodącym, co oznacza, że polscy lotnicy będą pełnili dyżury bojowe przez 24 godziny na dobę przez cały okres misji. W 2016 r., gdy Polska poprzednio uczestniczyła w Baltic Air Policing, miała status państwa wspierającego – po tygodniowym dyżurze następował tydzień szkolenia na przemian z innym państwem wspierającym.

Koszty użycia PKW zaplanowano na 8 mln zł. Dowódcą kontyngentu jest ppłk pil. Piotr Ostrouch, starszy inspektor bezpieczeństwa lotów w bazie na poznańskich Krzesinach. Tam na początku kwietnia odbyło się ćwiczenie Orlik-17, a kontyngent przeszedł certyfikację. „Celem certyfikacji było sprawdzenie gotowości kontyngentu do realizacji zadań mandatowych w rejonie misji. Sprawdzane były siły i środki wydzielone do PKW Orlik 7 w obszarach operacyjnym, logistycznym i ochrony wojsk” – poinformowało Dowództwo Operacyjne RSZ.[related id=”14591″ side=”left”]

Postanowienie o użyciu kontyngentu prezydent Andrzej Duda, na wniosek rządu i z kontrasygnatą premier Beaty Szydło, podpisał 13 kwietnia. Określa ono maksymalną liczebność kontyngentu na 140 żołnierzy i pracowników wojska, a okres użycia wojska – na 18 kwietnia-15 września (daty różnią się od faktycznego okresu dyżuru ze względu na konieczność przebazowania żołnierzy przed i po misji).

Rotacyjną misję Baltic Air Policing (BAP) sojusz rozpoczął w 2004 r. W 2012 r. przedłużono ją bezterminowo. Polacy pełnili dyżury w latach 2006, 2008, 2010, 2012, 2014 i 2016.

Główny cel BAP to patrolowanie i niedopuszczenie do naruszenia przestrzeni powietrznej Estonii, Litwy i Łotwy oraz udzielanie pomocy samolotom wojskowym i cywilnym w sytuacjach awaryjnych występujących podczas lotu.

Rutynowo zmiany składały się z czterech myśliwców z jednego państwa NATO. Wobec konfliktu rosyjsko-ukraińskiego dyżurujący na początku 2014 r. Amerykanie zwiększyli swój kontyngent. Do końca sierpnia 2015 r. jednorazowo w misji uczestniczyły cztery państwa NATO (w tym jedno stacjonujące rotacyjnie w Malborku). Od września 2015 r. równocześnie w państwach bałtyckich stacjonują kontyngenty z dwóch państw NATO. Do tej pory dyżury w misji BAP pełniło 17 państw.

Kontyngent, który będzie dyżurował w Szawlach, to druga misja zagraniczna polskich F-16. W lipcu 2016 r., tuż przed szczytem NATO, kontyngent z czterema wielozadaniowymi myśliwcami odleciał do bazy w Kuwejcie. Stamtąd Polacy prowadzą rozpoznanie lotnicze nad terytorium Iraku, wspierając operację Inherent Resolve (OIR) przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu.

Źródło: PAP

lk

Polscy lotnicy przejmą czteromiesięczny nadzór nad przestrzenią powietrzną państw bałtyckich w ramach NATO

Misja Baltic Air Policing polega na patrolowaniu przestrzeni powietrznej nad Litwą, Łotwą i Estonią, które nie mają własnego lotnictwa myśliwskiego. Misja trwa od wejścia tych państw do NATO.

Za tydzień polscy lotnicy i samoloty F-16 rozpoczną czteromiesięczny dyżur bojowy w ramach NATO-wskiej misji nadzoru przestrzeni powietrznej państw bałtyckich; w środę w bazie Poznań-Krzesiny kontyngent zostanie uroczyście pożegnany.

Członkowie NATO wysyłają swoje samoloty na czteromiesięczne zmiany. Polska weźmie udział w misji po raz siódmy, po raz pierwszy wyśle wielozadaniowe samoloty F-16, a nie myśliwce MiG-29.

Jak poinformowało w poniedziałek PAP Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych, któremu podlegają polskie kontyngenty wojskowe, dyżur polskich lotników rozpocznie się 1 maja i potrwa do 31 sierpnia.

W skład kontyngentu wejdą cztery samoloty F-16 i ok. 135 żołnierzy i pracowników wojska. Trzon Polskiego Kontyngentu Wojskowego Orlik 7 wystawi 31. Baza Lotnictwa Taktycznego z poznańskich Krzesin. To tam w środę odbędzie się oficjalne pożegnanie lotników udających się na misję. Ponadto do państw bałtyckich wyjadą żołnierze z Centrum Operacji Powietrznych-Dowództwa Komponentu Powietrznego w Warszawie oraz Żandarmerii Wojskowej.[related id=”14357″ side=”left”]

Polacy, podobnie jak w przypadku poprzednich PKW Orlik, będą stacjonowali w bazie w litewskich Szawlach (lit. Šiauliai). Zastąpią tam lotników z Holandii. Z kolei do Amari w Estonii, gdzie od stycznia dyżurują Niemcy, przyleci kontyngent z Hiszpanii z pięcioma samolotami F-18 i ok. 130 żołnierzami – poinformowano PAP w Naczelnym Dowództwie Sojuszniczych Sił w Europie (SHAPE) w belgijskim Mons.

Jak podało polskie dowództwo operacyjne, podczas najbliższej misji Polska będzie miała status państwa wiodącego (ang. lead nation), co oznacza, że polscy lotnicy będą pełnili dyżury bojowe w systemie 24 godzin na dobę przez cały okres misji. W 2016 r., kiedy ostatni raz Polska wzięła udział w Baltic Air Policing, miała status państwa wspierającego (ang. support nation), co oznaczało, że po tygodniowym dyżurze następował tydzień szkolenia na przemian z innym państwem wspierającym.

Koszty użycia PKW zaplanowano na 8 mln zł. Dowódcą kontyngentu będzie ppłk pil. Piotr Ostrouch, obecnie starszy inspektor bezpieczeństwa lotów w bazie w Krzesinach. Tam na początku kwietnia odbyło się ćwiczenie Orlik-17, podczas którego kontyngent przeszedł certyfikację. „Celem certyfikacji było sprawdzenie gotowości kontyngentu do realizacji zadań mandatowych w rejonie misji. Sprawdzane były siły i środki wydzielone do PKW Orlik 7 w obszarach operacyjnym, logistycznym i ochrony wojsk” – poinformowało dowództwo operacyjne.

Aby polscy lotnicy mogli być wziąć udział w misji, konieczne było postanowienie prezydenta o użyciu kontyngentu w misji wojskowej. Prezydent Andrzej Duda, na wniosek rządu i z kontrasygnatą premier Beaty Szydło, podpisał je 13 kwietnia. Określa ono maksymalną liczebność kontyngentu na 140 żołnierzy i pracowników wojska, a okres użycia wojska – na 18 kwietnia-15 września (daty różnią się od faktycznego okresu dyżuru ze względu na konieczność przebazowania żołnierzy przed i po misji).

Rotacyjną misję Baltic Air Policing NATO rozpoczęło w 2004 r. W 2012 r. przedłużono ją bezterminowo. Polacy pełnili dyżury w latach 2006, 2008, 2010, 2012, 2014 i 2016.

Główny cel misji to patrolowanie i niedopuszczenie do naruszenia przestrzeni powietrznej Estonii, Litwy i Łotwy oraz udzielanie pomocy samolotom wojskowym i cywilnym w sytuacjach awaryjnych występujących podczas lotu.[related id=”12943″]

Rutynowo zmiany składały się z czterech myśliwców z jednego państwa NATO. Wobec konfliktu rosyjsko-ukraińskiego dyżurujący na początku 2014 r. Amerykanie zwiększyli swój kontyngent. Do końca sierpnia 2015 r. jednorazowo w misji uczestniczyły cztery państwa NATO (w tym jedno stacjonujące rotacyjnie w Malborku). Od września 2015 r. równocześnie w państwach bałtyckich stacjonują dwa państwa Sojuszu. Do tej pory dyżury w misji Baltic Air Policing pełniło 17 państw NATO.

Kontyngent, który będzie dyżurował w Szawlach, to druga misja zagraniczna polskich F-16. W lipcu 2016 r., tuż przed szczytem NATO, do bazy w Kuwejcie wyleciał kontyngent czterech samolotów. Stamtąd Polacy prowadzą rozpoznanie lotnicze nad terytorium Iraku na potrzeby wsparcia operacji Inherent Resolve (ang. OIR) przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu. Polacy nie angażują się bezpośrednio w działania bojowe.

W lutym dowódca operacyjny gen. dyw. Sławomir Wojciechowski podkreślił w wywiadzie dla PAP, że istotne jest, że w państwach bałtyckich piloci i personel naziemny będą wykonywali misje faktycznie bojowe. – To już nie ćwiczenia, przemieszczenia, przeloty długodystansowe. F-16 będą prowadziły zadania z zakresu obrony powietrznej, może to być ciekawe doświadczenie – powiedział generał.

Źródło: PAP

lk