Studio Dublin – 12. 02. 2021 – Gabriel Adam Grzelązka, Bogdan Feręc, Dominik Klimkowski, Kuba Grabiasz i Alex Sławiński

W piątkowy poranek tradycyjnie w Radiu WNET przenosimy się do Republiki Irlandii. W Studiu Dublin informacje, wywiady, analizy oraz korespondencje. Odwiedzimy także Londyn Mariana Hemara.

W gronie gości:

  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com,
  • Gabriel Adam Grzelązka – poeta, wydawca pisma literacko-artystycznego Bezkres,
  • Dominik Klimkowski – mistrz Polski fryzjerstwa, od 2007 roku mieszkający w Irlandii,
  • Jakub Grabiasz – redakcja sportowa Studia 37 Dublin,
  • Alex Sławiński – szef Studia Londyn Radia WNET, poeta i literat. 

Prowadzenie i scenariusz: Tomasz Wybranowski

Redaktor wydania: Tomasz Wybranowski

Współpraca: Katarzyna Sudak i Bogdan Feręc

Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek

Wydawca techniczny: Andrzej Karaś i Aleksander Popielarz

Realizatorzy: Mikołaj Poruszek (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)

 

 

Bogdan Feręc, portal Polska-IE – Radio WNET Irlandia

 

Jak zwykle, kiedy rozpoczyna się Studio Dublin, wtedy spod nieba Galway słyszą państwo głos Bogdana Feręca, szefa najpoczytniejszego portalu dla Polaków na Szmaragdowej Wyspie – Polska-IE.com.

Dzisiaj między innymi o tym, jak to irlandzki rząd zgodził się na podejście do rozpoczęcia prac nad nadrzędnymi ramami dobrobytu dla Irlandii.

Ramy dobrego samopoczucia to sposób na ustanowienie – jak twierdzá irlandzcy politycy – wszechstronnego, holistycznego spojrzenia na to, jak radzi sobie irlandzkie społeczeństwo, wraz z istniejącymi narzędziami pomiaru ekonomicznego.

 Ramy te będą wykorzystywane w całym rządzie, jako źródło informacji przy tworzeniu polityki, uzupełniając istniejące narzędzia analizy polityki.

Trochę brzmi to jak polityczna nowo – mowa, prawda? Opracowanie ram celtyckiego dobrobytu będzie wspierane przez konsultacje i zaangażowanie, aby zapewnić, że odzwierciedlają one priorytety irlandzkiego społeczeństwa i różnorodność doświadczeń ludzi. Krajowa Rada Ekonomiczno-Społeczna odegra ważną rolę jako narzędzie tych konsultacjach, dodał na koniec premier.

Minister zdrowia Stephen Donnelly odniósł się do doniesień prasowych, iż w niektórych placówkach opieki, organizuje się loterie pieniężne, aby zachęcić pracowników do szczepień.

Minister Donnelly stwierdził, że to dziwna praktyka, a rząd, w inny sposób przekonywać chce do szczepień. Szef resortu zdrowia podkreślił w swojej wypowiedzi, że gabinet, nie ma planów wprowadzenia obowiązkowych szczepień dla personelu medycznego, jednak tu właśnie zaczyna się, ale…

Według minister sprawiedliwości Helen McEntee, rząd rozważa możliwość wprowadzenia przepisu, który zabraniać będzie świadczenia pracy na pierwszej linii, o ile pielęgniarki, lekarze i opiekunowie, nie będą zaszczepieni.

Z takim przepisem mogą spotkać się wszyscy pracownicy służby zdrowia, wiec zarówno zatrudnieni w szpitalach, gabinetach lekarskich, jak i domach opieki, jeżeli minister McEntee, przeforsuje swój pomysł w rządzie.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Bogdanem Feręcem:

 

Gabriel Adam Grzelązka

 

Dzisiaj w Studiu 37 było bardzo poetycko, nie tylko z powodu kolejnej, bo 49. rocznicy odejścia Mariana Hemara.

Gościem Tomasza Wybranowskiego był Gabriel Adam Grzelązka, poeta, autor trzech tomików wierszy: „Krok po kroku” (2011, Miniatura), „Jesienią zakochani” (2017, Miniatura) oraz „Szepty wiatru” (2018, Miniatura).

Był wyróżniony w konkursie im. Jeana Genet’a (2009 r.) a od roku 2017  prowadzi projekt „Człowiek z sąsiedztwa – znany nieznany: wywiady poetyckie„, który podejmuje temat warsztatu pisarskiego poety.

Rozmowa dwóch ludzi pióra dotyczyła pisma literacko – artystycznego „Bezkres” i współpracy z poetami i literatami tworzącymi poza granicami Polski. Już wkrótce, bo marcową porą ukaże się kolejny niezwykły almanach opatrzony tytułem „Tu i Tam. Almanach emigracyjny”.

 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Gabrielem Adamem Grzelązką:

 

O tym jak wiedzie się znakomitym fryzjerom na Szmaragdowej Wyspie dowiemy się w rozmowie z Dominikiem Klimkowskim, który przybył do Irlandii w 2007 roku. 

Dominik Klimkowski, mistrz grzebienia i nożyczek.

Dominik Klimkowski to uczeń innego mistrza Aleksandra Stankiewicza (wieloletniego trenera kadry polski fryzjerów). Gość Tomasza Wybranowskiego to także mistrz Polski z 2001 i wicemistrz Europy z tego samego roku.

Od 2007 roku w Republice Irlandii Od 2009 zaś prowadzi z żoną Katarzyną prowadzi salon w Mayo w Irlandii.

Ale zanim to się stało pracował w Warszawie i Olsztynie, w renomowanych firmach fryzjerskich. Powtórzyć należy ten fakt, że wyszedł spod ręki jednego z najlepszych (jeśli nie najlepszego) polskiego fryzjera w historii – pana Aleksandra Stankiewicza (IV miejsce na Mistrzostwach Świata), obecnie „trenera” kadry polskich mistrzów grzebienia.

Później prowadził zakład fryzjerski w Działdowie. Jak twierdzi

Fryzjerstwo wymaga pokory i ciągłej nauki, bo trzeba zgłębiać wciąż to nowe trendy. Podobnie jak techniki i materiały.

Dominik Klimkowski opowiedział o trendach fryzjerskich na Szmaragdowej Wyspie, czasie pandemicznych obostrzeń w życiu rodzinnym i biznesie, oraz o magicznej górze św. Patryka.

 

Zakład fryzjerski „Dominik’s Hair Salon” w Kiltimagh, którego właścicielem jest pan Dominik Klikowski w małżonką.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z Dominikiem Klimkowskim:

 

 

W okienku sportowym nie mogło zabraknąć Jakuba Grabiasza relacjonującego rozgrywki rugby Six Nations Cup / Pucharu Sześciu Narodów. Irlandczyków czeka mecz o wszystko z reprezentacją Francji. W pierwszej rundzie ulegli Walii po bardziej niż nieciekawym spotkaniu

 

 

Dziennikarz Studia 37 wyjaśnia, za co Peter O’Mahony otrzymał czerwoną kartkę. Zauważa, że Szkoci i Walijczycy są na fali wznoszącej. W pierwszej rundzie Szkoci pokonali Anglików na ich terenie.

Jakub Grabiasz komentuje także rogrywki tenisa podczas pierwszego wielkoszlemowego turnieju w tym roku. W Australian Open bryluje Iga Świątek, która jest już w IV rundzie.

12 lutego pokonała w swóch setach z francuską Fioną Ferro. Naszą Igę czeka teraz przeprawa z Rumunką Simoną Haleb, którą rozgromiła podczas French Open. A potem może zmierzyć się z Sereną Williams.

Kuba Grabiasz stwierdza, że chciałby ten pojedynek zobaczyć.

Nie będzie to proste, bo Serena jest siedmiokrotną zwyciężczynią tego turnieju. – dodaje.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Jakubem Grabiaszem:

 

 

W Studiu Dublin także serwis informacyjny ze Studia 37 „Irlandia – Wyspy – Europa – Świat”.

Serwis do wysłuchania tutaj:

 

 

W finale Alex Sławiński i „Londyński WNETowy zwiad”. W nim opowieść o Marianie Hemarze i o roli, jaką poeta odgrywał w życiu londyńskiej Polonii.

Wiele osób tutaj go bardzo nie lubiło, ponieważ miał niezłomny charakter. Był to jaskrawy człowiek.

Aleksander Sławinski. Fot. archiwum A. Sławinskiego.

 

Alex Sławiński, ondyński korespondent Radia WNET wspomina, że grób Mariana Hemara odkrył zupełnie przypadkowo. Ocenia, że polska literatura szczyt swojej świetności osiągnęła w dwudziestoleciu międzywojennym.

Tomasz Wybranowski przypomniał, że Marian Hemar (którego 49. rocznicę śmieci obchodziliśmy 11 lutego) był autorem wierszy, piosenek, skeczy i sztuk dramatycznych. Był także reżyser, dyrektorem i współtwórcą obok Juliana Tuwima kultowego przed wojną, warszawskiego teatrzyku „Qui Pro Quo”.

W latach 1940-41 był żołnierzem Karpackiej Brygady w Palestynie i w Egipcie. Po wojnie nie wrócił do Polski. Przez 16 lat dla Radia Wolna Europa przygotowywał cotygodniowe kabarety.

Do wybuchu wojny napisał około 1200 piosenek. Poza krajem powstało ponad drugie tyle, bo na jego koncie [Mariana Hemara] jest ich przynajmniej 3 000. – uzupełnił Alex Sławiński.

Część twórców, którzy wtedy rozpoczynali swoje kariery, byli również popularni w okresie PRL, jeżeli zadeklarowali wierność socjalizmowi. Marian Hemar zdecydował się sprzeciwić powojennym porządkom w Polsce:

Takie osoby jak Marian Hemar zostały skazane na zapomnienie, tylko dlatego, że  nie szły łapka w łapkę z socjalistycznym światkiem. […] Hemar zawsze pokazywał, że wszystko, co dzieje się w PRL, to jedna wielka ściema.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Aleksem Sławińskim:

 

Opracowanie: Andrzej Karaś, Alekasander Popielarz i Tomasz Wybranowski

Współpraca: Katarzyna Sudak & Bogdan Feręc – Polska-IE.com

Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek


 

Partner Radia WNET

 

 

 

 

Partner Studia 37 Dublin

 

     Produkcja i realizacja: Studio 37 Dublin Radia WNET – LUTY 2021 (C)

 

Studio Dublin na antenie Radia WNET od 15 października 2010 roku (najpierw jako „Irlandzka Polska Tygodniówka”). Zawsze w piątki, zawsze po Poranku WNET zaczynamy ok. 9:10. Zapraszają: Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc, oraz Katarzyna Sudak, Agnieszka Białek, Alex Sławiński oraz Jakub Grabiasz.

Życie polityczne i społeczne na Wyspach przejęli nadgorliwi higieniści/ Andrzej Świdlicki, „Kurier WNET” 78/2020–79/2021

Większość krytycznych wobec rządu tekstów prasowych to pokorne petycje. Rząd odpowiada, że wie, co robi, radzi, by w Święta nie ściskać się z babcią i z obywatelską troską donosić na sąsiadów.

Andrzej Świdlicki

Konformiści, higieniści i gangsterzy

Korespondencja z Londynu

Jak oswoić koronowirusową nienormalność? Można udawać, że wirus nie taki straszny, póki sieć Waitrose sprzedaje łososia zarówno w hodowlanej odmianie szkockiej, jak i dzikiej, norweskiej. Do tego melon z Kenii lub Hiszpanii, kalifornijskie bądź australijskie wino.

Maseczki pojawiły się w sprzedaży jako akcesoria mody – kobiety mogą je dopasowywać do torebki, mężczyźni do krawata.

Ograniczenia liczbowe klientów pod gastronomicznym dachem wygenerowały popyt na przenośne butle z propanem – można wystawić je na zewnątrz dla zagospodarowania ogródka lub chodnika, w zgodzie z wymogami zachowania dystansu. Klasa średnia musiała wprawdzie zrezygnować w tym roku ze śródziemnomorskich wakacji, ale dostała w zamian możliwość pracy zdalnej. Zareagowali na to projektanci wnętrz, umieszczając w nich jednoosobowe biura, a także sprzedawcy nieruchomości na prowincji, bo po co mieszkać w zakorkowanych miastach, gdy zoom daje możliwość pracy z ogródka na wsi?

Wolne zawody przeliczyły kwarantannę na ulgi podatkowe, a zajęte samorealizacją w samoizolacji mogły nie zauważyć, że są tacy, co stracili źródła utrzymania, i że ich przybywa. Bez pracy są nie tylko kelnerzy i pokojówki, ale piloci linii lotniczych, spece od marketingu, artyści, muzycy. Tym ostatnim mój lokalny kościół organizuje występy raz w tygodniu. Niektórzy zgłaszają się do rozwożenia pizzy, konkurując z kolorowymi imigrantami.

Zaprzyjaźniony Włoch, zmuszony do zamknięcia lokalu wiosną, zdecydował się na ucieczkę do przodu, zagospodarowując piwnicę z myślą o organizowaniu występów muzyków, a gdy jesienią wydawało mu się, że wychodzi na prostą, rząd przyblokował go ponownie, zezwalając tylko na sprzedaż kanapek na wynos.

Nie tracę nadziei, że się odbije, bo lubię jego miejsce. Większe obawy mam o przyszłość Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego, sfinansowanego ze zbiórek emigracji politycznej. POSK stracił przychód z restauracji i imprez. Nie ma z czego utrzymać biblioteki zamkniętej od marca.

Londyńskie metro straszy pustkami nawet w godzinach szczytu, zamykają się sklepy w dzielnicach handlowych, o ile zawczasu nie przestawiły się na sprzedaż przez internet, co jest tak, jakby wymuszać powrót od filmu mówionego do niemego. Rynek nieruchomości komercyjnych pikuje w dół jak zestrzelony spitfire, przybywa klientów psychoterapeutom, a w londyńskim City atmosfera jak w raporcie z oblężonego miasta Zbigniewa Herberta:

wieczorem lubię wędrować po rubieżach Miasta
wzdłuż granic naszej niepewnej wolności
patrzę z góry na mrowie wojsk ich światła
słucham hałasu bębnów barbarzyńskich wrzasków
doprawdy niepojęte, że Miasto jeszcze się broni.

Życie polityczne i społeczne przejęli nadgorliwi higieniści przeszkoleni na wieczorowych kursach oceny ryzyka, instruujący ludzi, jak mijać się na ulicach, gdzie, jak i kiedy myć ręce, jak oddychać. Nie znając się ani na wirusach, ani epidemiach, chcą uchodzić za ekspertów od zdrowia publicznego, bezdusznie forsując lekarstwo gorsze od choroby.

Umieralność na złowróżbnego covida, liczona w proporcji do zakażeń, z wyłączeniem chorób współtowarzyszących, wynosi 0,26 procent, a milionom młodych i zdrowych uniemożliwia się życie po swojemu. Czy jest ucieczka przed sanitarnym terrorem niszczącym gospodarkę i stosunki międzyludzkie?

Jak w pościgu z filmu Butch Cassidy and Sundance Kid, za każdym razem, gdy Robert Redford i Paul Newman łudzą się, że zmylili pościg, zdeterminowani stróże prawa wyłaniają się nie wiadomo skąd. Co to za ludzie? – pytają sami siebie uciekinierzy. Gdy nie mają dokąd uciekać, w ostatniej chwili ratują się skokiem do rwącej rzeki z urwistej skały. Na taki wyczyn zdobyli się gangsterzy uciekający przed stryczkiem, z czego jeden nieumiejący pływać, ale czy stać na niego zwykłych ludzi? Bo jeśli chcą ocalić wolność, pamięć, wiarę i tożsamość, a na taki skok się nie zdobędą, to przegrają. Nad banditos gringos mają tę przewagę, że wiedzą, kto ich ściga, a to już coś, bo obrona tylko wtedy jest skuteczna, jeśli wroga rozpracowało się na samym początku.

A zatem „kim są ścigający”? To ludzie twierdzący, że mają po swej stronie naukę i interes zdrowia publicznego, uzasadniając nimi drobiazgową kontrolę ludzkiego zachowania. Po części medycy, częściej z tytułami profesorskimi niż bez, menedżerowie publicznej służby zdrowia, eksperci od prognoz i statystycznych modeli, spece od bhp i zarządzania ryzykiem, miliarderzy-filantropi z globalistyczną agendą. Na ogół pośrednio lub bezpośrednio żyją z pieniędzy farmaceutycznych koncernów lub rządowych grantów. Są wśród nich oportuniści, karierowicze, szaleni bądź niedouczeni naukowcy, dla których życie tylko wówczas jest realne, kiedy potwierdza ich teorie. Niektórzy to hipokryci, często sami nie stosujący się do nakazów narzucanych innym.

Samozwańczy higieniści chcą przebudować innym nie tylko zachowanie, ale świadomość i język.

Ostatnio rzadziej słyszy się w Anglii o maseczkach. Przypuszczalnie w reakcji na wątpliwości, czy za ich noszeniem stoi jakakolwiek nauka, mówi się teraz: „nakrycia twarzy”. Maseczka nie przestała być maseczką, ale stała się nakryciem twarzy, tak jak czapka lub kapelusz są nakryciem głowy.

Nie jest to jedyną innowacją językową wprowadzoną pod płaszczykiem rzekomej pandemii. Zamiast „skutki uboczne” w odniesieniu do szczepionek mówi się „odpowiedź organizmu”, co sugeruje, że mamy do czynienia z czymś niewymiernym i subiektywnym, niemożliwym do wkalkulowania w ryzyko, a zatem zwalniającym koncerny farmaceutyczne od odpowiedzialności za niepożądane skutki.

Podmiana języka prowadzi do podmiany rzeczywistości. W nowej normalności ludzie będą pracować albo dla państwa, albo dla międzynarodowych korporacji. Czy za miskę ryżu od premiera Morawieckiego, którego wyniesienie potwierdza, że między sektorem finansowym a rządem są drzwi obrotowe. Będzie to rzeczywistość, w której o wiele trudniej będzie o spontaniczne stosunki międzyludzkie, ochrona indywidualnego zdrowia zostanie wyjęta nie tylko ze sfery prywatności, ale zdrowego rozsądku, a nauka będzie sprzyjać lewicowej agendzie politycznej, co zresztą dzieje się od pewnego czasu.

W mojej dzielnicy Putney widzę ludzi ze strachu, bezmyślności lub wrodzonej skłonności do konformizmu przecierających zdezynfekowaną szmatką rączki od metalowego koszyka w supermarketach, mimo że mają na ręku gumowe rękawiczki; przywdziewających maskę w samochodzie, mimo że jadą sami; niepodających ręki starym znajomym; w czynie społecznym strofujących innych.

To wyznawcy kultu świętego spokoju, wierzący, że powrót do normalności prowadzi przez posłuszeństwo nakazom, usprawiedliwiający stadny instynkt zbiorową ochroną zdrowia, niezastanawiający się, dlaczego policjanci klękają przed demonstrantami Black Lives Matter, a pałują przeciwników lockdownu. Lecz przecież widzą, że na ulicy przybywa sklepowych pustostanów i bezdomnych. Czy przychodzi im na myśl, że przełoży się to na trudniejszy start dla ich dzieci?

Bo jeśli to, co widać gołym okiem, nie daje im do myślenia, jeśli sądzą, że da się wrócić do normalności, która normalna nie była, jeśli nie zauważyli, że świat nigdy nie wyszedł z finansowego krachu z roku 2008, to gdzie im się wydaje, że żyją? W pancernej bańce wyimaginowanego komfortu, inercji zasilanej codzienną strawą nagłówków czytanych na smartfonie, świecie rzekomo słusznie i obiektywnie interpretowanym przez BBC? Wielu zajętych trudem zarabiania na życie takich pytań sobie nie zadaje, bo nie zna odpowiedzi, nie wie nawet, gdzie ich szukać i nie chce rozterek. O wielu z nich można powiedzieć, że przyswoili sobie hasło „głosuj na szaleństwo, bo ma sens”, rozpowszechniane przez Monster Raving Looney Party, czyli Wyjątkowo Zwariowaną Partię Pomyleńców.

Partia ta – protest przeciwko skostniałemu, dwupartyjnemu systemowi wyborczemu – nigdy nie miała reprezentacji parlamentarnej, ale jej pomysły, zwariowane w chwili wysunięcia, jak paszporty dla krów, zostały wprowadzone w życie, a nawet przebite w przypadku obniżenia wieku wyborczego z 21 lat do 18, bo w Szkocji rozważa się dalszy upust do 16 roku życia.

Nie ma zresztą powodów, by prawa wyborczego nie rozszerzyć jeszcze bardziej, przyznając je umarłym, tym bardziej, że w ostatnich wyborach prezydenckich w USA licznie zagłosowali oni na demokratów. Na realizację czekają niektóre inne pomysły MRLP, np. zbudowania bieżni, po której biegaliby entuzjaści fitnessu, napędzając przy okazji generatory energii, albo umieszczenia parlamentu na kółkach, by objeżdżał kraj jak wędrowny cyrk i był przez to bliżej wyborców. Nie jest to śmieszne, jeśli wziąć pod uwagę, że są ludzie już teraz mówiący o polityce torysów Borysa Johnsona, że jest looney.

Looney – przymiotnik od lunacy – oznacza wariacki lub szaleńczy w szerszym znaczeniu niż medyczne. To drugie jest coraz wyraźniejsze, jeśli sądzić po rządowych pomysłach spędzania Świąt. Nadzieją są ludzie myślący niezależnie, a Anglia ma długą tradycję intelektualnych ekscentryków. Ostatnio sędzia sądu najwyższego Lord Sumption skrytykował „jakobinów z rządowej grupy doradczej ds. stanów wyjątkowych (SAGE) i maniakalnych zwolenników kontroli wszystkich i wszystkiego z resortu zdrowia”. Uznał, że takiego podejścia „nie da się obronić na gruncie moralności i konstytucji w kraju, który nie jest totalitarny”. Wcześniej zauważył, że „społeczeństwa tracą wolność nie dlatego, że tyrani mu ją odbierają, lecz zwykle dlatego, że ludzie dobrowolnie rezygnują z niej dla ochrony przed rzeczywistym, ale wyolbrzymionym zagrożeniem z zewnątrz”. Wypowiedzi Lorda Sumptiona to nie to samo, co narzekania mało komu znanego blogera, cenzurowanego przez Wikipedię i YouTube za demaskowanie spiskowych praktyk. To sygnał, że prawniczy establishment daje rządowi do zrozumienia, że przeszarżował.

Oznaką nadziei są niezależnie myślący lekarze oddziałujący swym autorytetem na środowisko, a także to, że rząd zaczyna mieć gorszą prasę.

Choć krytyczne głosy Petera Hitchensa, Allison Pearson i Fredericka Forsytha są spychane na margines, a ich wpływ na opinię publiczną nie wydaje się duży, może się okazać, że to oznaka wzbierającej fali, która osiągnie masę krytyczną. „Obostrzenia narzucane w wielu częściach kraju byłyby trudne do zniesienia, gdyby można było oczekiwać po nich pożytku. Kłopot w tym, że nie ma nawet źdźbła dowodu, że pomogą w czymkolwiek” – napisał „Mail on Sunday”.

Jednak większość krytycznych pod adresem rządu tekstów prasowych utrzymana jest w duchu pokornych petycji kierowanych do cara Wszechrusi: rząd powinien wzruszyć się losem ludzi ponoszących koszty jego decyzji, przemyśleć celowość swoich działań, niekoniecznie słuchać doradców lub poszerzyć ich krąg, dopomóc, mieć na uwadze, działać proporcjonalnie do skali zagrożenia, konsultować się itd. itd. Rząd odpowiada, że wie, co robi, nad wszystkim panuje, radzi, by w Święta nie ściskać się z babcią i w poczuciu obywatelskiej troski donosić na sąsiadów.

Nieuchronnie zbliża się moment, gdy trzeba będzie wybierać między skokiem do rwącej rzeki z urwistej skały, co daje jakąś szansę przeżycia, a czekaniem, aż rząd nas z niej zepchnie bez nadziei na odratowanie.

Artykuł Andrzeja Świdlickiego pt. „Konformiści, higieniści i gangsterzy” znajduje się na s. 2 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021.

 


  • Świąteczny, grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Andrzeja Świdlickiego pt. „Konformiści, higieniści i gangsterzy” na s. 2 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego