Jak znajomość „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza znajduje zastosowanie na polskiej scenie politycznej

Będąc dzieckiem, zaśmiewałem się z prymitywnej, podwójnej etyki Kalego. Nie przyszło mi wtedy do głowy, że w życiu już późnodorosłym będę obserwował polityków posługujących się tą etyką.

Zbigniew Kopczyński

Na początek krótkie wprowadzenie dla nieznających sienkiewiczowskiego W pustyni i w puszczy, ongiś lektury szkolnej. Rzecz dzieje się w Afryce, konkretnie w Sudanie. Przebywający tam, z opisanych w książce powodów, główny bohater Staś Tarkowski usiłuje wprowadzić tubylca imieniem Kali w zasady wiary katolickiej. Gdy przyszło do sprawdzenia efektów nauczania, zapytał:

— Powiedz mi — zapytał Staś — co to jest zły uczynek?
— Jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy — odpowiedział po krótkim namyśle — to jest zły uczynek.
— Doskonale! — zawołał Staś — a dobry?
Tym razem odpowiedź przyszła bez namysłu:
— Dobry, to jak Kali zabrać komu krowy.

Będąc dzieckiem, zaśmiewałem się z prymitywnej, podwójnej etyki Kalego. Nie przyszło mi wtedy do głowy, że w życiu już późnodorosłym będę obserwował polityków udających poważnych, a posługujących się etyką Kalego. Jednym z nich jest Borys Budka.

W ostatnich wyborach do śląskiego Sejmiku PiS zdobył największą ilość głosów, jednak do samodzielnego rządzenia (o koalicji nie mogło być mowy) brakowało jednego mandatu. Zdobył go, wyłuskując na dzień przed inauguracyjną sesją wybranego z listy Koalicji Obywatelskiej Wojciecha Kałużę, który w zamian za dokonaną woltę został wicemarszałkiem województwa. Zaskoczenie było duże, a jeszcze większe oburzenie platformersko-lewicowej Polski. Krzyczano o kradzieży mandatu, korupcji politycznej, oszustwie i podobnych paskudnych rzeczach. W Żorach, mieście marszałka Kałuży, zorganizowano seans nienawiści z wygłaszaniem żądań oddania mandatu i wulgarnymi wyzwiskami rzucanymi z trybuny pod adresem renegata.

Jednym z liderów tej akcji był Borys Budka. Autorytatywnie stwierdził, że doszło do korupcji politycznej, przy czym otrzymana korzyść skorumpowanego miała postać pensji wicemarszałka. Nie poprzestał jednak na wygłaszaniu takiej opinii, lecz złożył formalne doniesienie do prokuratury w tej sprawie. Doniesienie to świadczy nie tyle o czynie Wojciecha Kałuży, co o prawniczych kompetencjach przewodniczącego Platformy Obywatelskiej.

Przejdźmy jednak do spraw bieżących. Kilka dni temu Borys Budka zwrócił się publiczne do Jarosława Gowina z propozycją zmiany koalicji. Stawkę podbił senator Borusewicz, mówiąc o rządzie koalicyjnym z Jarosławem Gowinem jako premierem.

Niby nic szczególnego, zmiana koalicjanta w demokracji parlamentarnej nikogo nie dziwi. Dziwi jednak publiczne nawoływanie przez Borysa Budkę do popełnienia tego, co sam nazywał przestępstwem.

A jak wiadomo, kodeks karny przewiduje kary nie tylko za popełnione przestępstwo, lecz również za usiłowanie jego popełnienia i podżeganie do niego, co właśnie miało miejsce.

Jeżeli Borys Budka ma jakieś pojęcie o cywilizowanej etyce i poczucie przyzwoitości, o której ciągle mówi, powinien odpowiedzieć sobie jednoznacznie na pytanie, czy zawarcie koalicji nie z tymi, z którymi startowało się do wyborów, jest przestępstwem, czy nie. Jeżeli odpowiedź będzie pozytywna, powinien w podskokach udać się do prokuratury i donieść na siebie i Bogdana Borusewicza. Jeśli odpowie negatywnie, powinien publicznie przeprosić Wojciecha Kałużę. Jestem jednak dziwnie spokojny, że żadnego z tych działań nie podejmie.

Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Kali Budka, czyli podwójne standardy Platformy Obywatelskiej” znajduje się na s. 18 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Kali Budka, czyli podwójne standardy Platformy Obywatelskiej” na s. 18 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Prof. Przemysław Czarnek o przyszłości Zjednoczonej Prawicy: Nie da się rządzić z kimś, kto głosuje przeciw konstytucji

Jeżeli 7 sierpnia nie będziemy mieli prezydenta, zaistnieją przesłanki do wprowadzenia stanu wyjątkowego. Mamy fatalną opozycję, która podpala Polskę – mówi poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Profesor Przemysław Czarnek relacjonuje posiedzenie Sejmu. Ocenia, że Władysław Kosiniak-Kamysz „stroi się na męża stanu”. Punktuje rozbieżność w głosach polityków Konfederacji, część z nich ocenia, że pandemii nie ma, a część żąda wprowadzenia stanu klęski żywiołowej.

Janusz Korwin-Mikke ciągle mówi, że nie ma żadnej pandemii, a Krzysztof Bosak chcą z jej powodu ogłaszać stan klęski żywiołowej.

Parlamentarzysta wyraża nadzieję, że posłowie Porozumienia nie zablokują wyborów w maju. Zapewnia, że te wybory będą spełniać wszystkie standardy demokratyczne. Gość „Popołudnia WNET” deklaruje, że Prawo i Sprawiedliwość jest przygotowane na opuszczenie przez partię Jarosława Gowina koalicji Zjednoczonej Prawicy:

Jeżeli Porozumienie opowie się za chaosem, miejsca w rządzie dla niego nie będzie.  Gdyby politycy tej partii zagłosowali przeciwko wyborom w konstytucyjnym terminie., przyłożyli by rękę do głębokiego kryzysu politycznego. Nie da się rządzić z kimś, kto głosuje przeciw konstytucji.

Jak dodaje poseł Czarnek:

Jeżeli 7 sierpnia nie będziemy mieli prezydenta, zaistnieją przesłanki do wprowadzenia stanu wyjątkowego. Opozycja podpala Polskę.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego podkreśla, że za chaos wyborczy odpowiada również część samorządów. Uniemożliwiły one Poczcie Polskiej wysłanie pakietów wyborczych, podczas gdy jest ona dobrze przygotowana do wyborów.

Opór samorządów spowodował, że pierwotny termin wyborów będzie bardzo trudny do utrzymania.

Prof. Czarnek mówi na koniec, że wybory najprawdopodobniej odbędą się 17 maja.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Sobolewski: Nie ma w tej chwili powodu do zmiany terminu wyborów. Wprowadzenie stanu wyjątkowego nie jest rozważane

Jak oceniać antykryzysowy plan Rady Ministrów? Czy odbędzie się przyszłotygodniowe posiedzenie Sejmu? Czy prezydent Duda powinien jeździć po kraju? Odpowiada poseł PiS Krzysztof Sobolewski

 

Krzysztof Sobolewski mówi o politycznych aspektach epidemii koronawirusa. Ocenia, że nie ma w tej chwili przesłanek do przełożenia wyborów prezydenckich:

Dzieją się rzeczy niepokojące, ale państwo reaguje dobrze i ma sytuację pod kontrolą. Jesteśmy cały czas w takiej sytuacji jak dwa dni temu, kiedy mówiliśmy, że zmiany terminu wyborów nie będzie.

Polityk podkreśla, że wprowadzenie stan wyjątkowego, konieczne do przełożenia wyborów, wiązałoby się z drastycznym ograniczeniem praw obywatelskich. Obecnie nie jest to konieczne. Rząd prowadzi działania wyprzedzające.

Jesteśmy europejskim prekursorem walki z koronawirusem. Liczę, że działania polskiego rządu doprowadzą do stopniowego wygaszenia epidemii.

Jak mówi poseł PiS, polskie społeczeństwo dobrze rozumie zagrożenie związane z epidemią i stosuje się do zaleceń rządu. Daje to podstawy do optymistycznego spojrzenia w przyszłość.

Zdaniem parlamentarzysty rządowy pakiet antykryzysowy, ogłoszony dzisiaj przez premiera Mateusza Morawieckiego wspólnie z prezesem Narodowego Banku Polskiego Adamem Glapińskim ma duże szanse powodzenia.

Jesteśmy świadomi, że gospodarcze skutki epidemii będą bardzo widoczne. Rząd jednak wie, co robić by je ograniczyć.

Na przyszły tydzień zaplanowane jest posiedzenie Sejmu. Na razie nie wiadomo, w jakiej formule miałoby się odbyć.

Przeprowadzane są różne symulacje i rozważania. Z moich informacji wynika, że posiedzenie Sejmu się odbędzie.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk-Gadowskiej oświadcza, że nie jest rozważane wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. Postulat taki zgłasza Koalicja Obywatelska:

Jesteśmy zaskoczeni, że KO proponuje rozwiązanie likwidujące czasowo znaczną część swobód obywatelskich. Już przy uchwalaniu specustawy oskarżali nas o to, że chcemy więcej władzy.

Poseł PiS tłumaczy również, że podróże po kraju prezydenta Dudy są konieczne, a zarzuty o wykorzystywanie epidemii w celach kampanijnych oraz  jest absurdalne.

Gdyby Andrzej Duda nie jeździł po kraju, słyszelibyśmy, że stchórzył. Pan prezydent wypełnia swoje konstytucyjne obowiązki, pokazuje Polakom że jest z nimi w tej trudnej sytuacji. Widzimy hipokryzję opozycji w pigułce.

Parlamentarzysta humorystycznie zwraca uwagę, że hashtag #DudazostańwPałacu jest kolejnym niefortunnym hasłem opozycji, które nadaje się bardziej na motto zwolenników głowy państwa, którzy życzą sobie, by Andrzej Duda pełnił najwyższy urząd w Rzeczpospolitej w kolejnej kadencji.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Marek Jurek: Kandydatura Szymona Hołowni jest kolejnym elementem operacji demontażu polskiego katolicyzmu

Były marszałek Sejmu przedstawia swoją ocenę sytuacji społeczno-politycznej w Polsce i Europie. Mówi o konieczności stanięcia w obronie suwerenności Polski oraz wartości chrześcijańskich.

 

 

Marek Jurek analizuje sytuację przed majowymi wyborami  prezydenta Polski. Ocenia, że prezydent Andrzej Duda nie ma realnego rywala w wyborach prezydenckich, ponieważ kampania jego kontrkandydatów toczy się dość niemrawo:

Najbardziej mnie uderza, że niemal wszyscy planują ataki na konkurentów,  polują na ich błędy. Nie mają dla Polaków przekazu, który wnosiłby wartość dodaną.

Były marszałek Sejmu poddaje krytyce postępowanie polityków opozycyjnych w obliczu zbliżającej się do Polski epidemii koronawirusa. Były marszałek dokonuje podziału polskiej sceny politycznej na „formacje, które chcą państwa i partie, które państwa się boją”. Podział ten funkcjonuje w Polsce nieprzerwanie od 15 lat. Jeden z obozów chce zachowania ładu moralnego w naszym kraju, suwerennego zwrotu w polityce zagranicznej i rozliczenia epoki PRL.

Pozytywnie ocenia politykę socjalną rządu Zjednoczonej Prawicy, zwłaszcza program Rodzina 500+. Niweluje on, zdaniem Marka Jurka, nadmierną fiskalizację społeczeństwa.

Według rozmówcy Łukasza Jankowskiego polski rząd unika jednak dyskusji na temat suwerenności Polski w ramach Unii Europejskiej. Przeciwnicy rządu chcą przenieść ogromną część kompetencji państwa na UE i inne organizacje międzynarodowe:

Na szczęście słaba opozycja nie jest zagrożeniem. Jeżeli jednak na prawicy nie nastąpi dywersyfikacja, Prawo i Sprawiedliwość uzna, że mnie musi przeprowadzać żadnych zmian ustrojowych, które by nas uchroniły przed ustrojem euroliberalnym. PiS prowadzi jedynie wojnę obronną w sprawie sądów. Programem zaś opozycji jest spełnianie każdego życzenia Brukseli.

Gość „Popołudnia WNET” wspomina sprawę wprowadzenia tzw. unijnego paktu fiskalnego, której rząd Donalda Tuska dokonał, jak ocenia, całkowicie bezprawnie.

Marek Jurek ubolewa nad faktem, że prezydent Andrzej Duda, identycznie jak pozostali kandydaci na prezydenta,  w dyskusji o związkach partnerskich nie stanął jasno w obronie małżeństwa i rodziny. Wzywa do zmontowania koalicji państw Unii Europejskiej, gotowych do powstrzymania niekorzystnych dla rodziny koncepcji politycznych:

Polska potrzebuje jasnej deklaracji, że zachowamy rodzinę jako wzór społeczny. Jeżeli nie będziemy odważnie bronić rodziny, bez przerwy będziemy musieli tłumaczyć, kim jesteśmy.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego wytyka Polskiemu Stronnictwu Ludowemu niekonsekwencję w sprawach światopoglądowych. Wyraża również niezrozumienie dla bierności Zjednoczonej Prawicy.

Marszałek Sejmu V kadencji odnosi się również do słów Szymona Hołowni o tabletce „dzień po”. Kandydat wywodzący się z TVN zadeklarował, że podpisze ustawę dopuszczającą ten środek do powszechnej sprzedaży:

Pan Hołownia promuje bezprawie. To oburzająca wypowiedź. Katolickie papiery wystawione przez „Krytykę Polityczną” są nic nie warte. Jego kandydatura to przebiegła próba demontażu polskiej opinii katolickiej. […] Rewitalizacja tzw. postępowego katolicyzmu jest warunkiem laicyzacji Polski.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Soboń: Liczę na mocne otwarcie kampanii wyborczej prezydenta Andrzeja Dudy

Wiceminister aktywów państwowych przedstawia koncepcję reorganizacji specjalnych stref ekonomicznych. Komentuje również incydent z udziałem posłanki Joanny Lichockiej.

 

 

Poseł PiS i wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń mówi o rządowym planie wspierania inwestycji. Zwraca uwagę, że potrzebne jest skoordynowanie działań wszystkich stref ekonomicznych.

Strefy powinny się zaadaptować do pobudzania krajowych inwestorów; małych i średnich przedsiębiorców. Inwestycje zagraniczne są już na odpowiednim poziomie.

Gość „Poranka WNET” odnosi się do sytuacji, która miała miejsce po wczorajszym sejmowym glosowaniu nad udzieleniem Telewizji Polskiej 2 mld zł dotacji. Ocenia,  że gest Joanny Lichockiej, czyli środkowy palec pokazany w czwartek na sali posiedzeń, był niepotrzebny i zdarzenie nie powinno mieć miejsca. Uważa jednak, że nie należy przywiązywać do niego zbyt wielkiej wagi.

Różnie można interpretować tego rodzaju sytuacje. Myślę, że dorobek pani poseł powoduje, że powinniśmy nad tym przejść do porządku dziennego.

Artur Soboń stwierdza, że nie ma żadnej symetrii między działaniami „totalnej opozycji”,  a wczorajszym incydentem w Sejmie.

Poruszony zostaje również temat inauguracji kampanii wyborczej prezydenta Andrzeja Dudy. Rada Polityczna Prawa i Sprawiedliwości jutro zadeklaruje poparcie dla urzędującej głowy państwa. Rozmówca Łukasza Jankowskiego liczy na 'mocne otwarcie” w wykonaniu Andrzeja Duda. Powinno ono, zdaniem parlamentarzysty, zawierać wyliczenie sukcesów kończącej się kadencji i propozycję nowych, prospołecznych rozwiązań.

Zdaniem naszego gościa prezydent Andrzej Duda powinien przedstawić Sejmowi projekt ustawy opodatkowującej tzw. umowy śmieciowe. Opowiada również o nowej strategii dotyczącej prawa holdingowego: „

Napiszemy takie prawo, aby tymi większymi i tymi mniejszymi grupami kapitałowymi można było zarządzać efektywniej.

Ponadto, gość „Poranka WNET” objaśnia, jaki sens jest fuzji PKN Orlen i Grupy LOTOS:

Chcemy wykorzystać efekt synergii dla rywalizacji nowych, śmiałych koncepcji inwestycyjnych.

Poseł Artur Soboń zapewnia, że konsolidacja spółek energetycznych odbędzie się w sposób chroniący ekonomiczne interesy obywateli.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Trzeba zmienić postkomunistyczną nadbudowę, zanim ona zmieni rząd/ Jan Martini, „Wielkopolski Kurier WNET” 66/2019

Kilkusettysięczna armia żołnierzy Broniarza, dywizje docentów marcowych, profesorów mniej lub bardziej habilitowanych, rzesza artystów, noblistów, celebrytów to siła dysponująca ogromną „siłą ognia”.

Remis ze wskazaniem

Jan Martini

Po wyborach parlamentarnych w 2015 roku red. T. Lis powiedział, że do władzy doszła mniejszość. Miał rację – wyborcy PiS stanowią mniejszość, a władzę zawdzięczają premii od pana D’Hondta – belgijskiego matematyka, twórcy metody dzielenia mandatów w wyborach parlamentarnych.

Opinia ta została potwierdzona także w ostatnich wyborach – na PiS zagłosowało 8 051 935 osób, a na opozycję różnego autoramentu ponad 2 mln więcej. Posłanka Pomaska stwierdziła, że „te wybory były do wygrania” i miała rację. Gdyby poparcie PiS-u było o jeden procent mniejsze, wieloprzymiotnikowa koalicja („europejska”, „demokratyczna”, „polska”) wróciłaby do władzy i spełniłyby się oczekiwania tych, co marzą, aby „było tak, jak było”. Taki obrót sprawy przyjęto by też z najwyższym zadowoleniem zarówno na bezkresnych obszarach dawnego Związku Radzieckiego, jak i w centrach decyzyjnych Unii Europejskiej.

Nie ma wątpliwości, że wzajemne zdolności koalicyjne „konserwatywnych liberałów”, „lewicowych demokratów” i „chrześcijańskich ludowców” wynikają z ich wspólnych korzeni i zbieżności celów.

Być może ojcowie czy dziadowie obecnych polityków w przeszłości razem walczyli o utrwalenie władzy ludowej, a nic tak nie łączy jak np. picie z jednej manierki podczas obławy na bandy leśne. Ale o tych zaszłościach mogą wiedzieć tylko najstarsi górale lub poeta, który pamięta…

Głosowanie nad wotum zaufania po orędziu premiera pokazało, że faktycznie w parlamencie są jedynie dwie partie – PiS i antypis. Oprócz wszystkich posłów Zjednoczonej Prawicy „za” głosowało tylko dwóch parlamentarzystów z KO. Przypominało to głosowanie z grudnia 2016 roku nad ustawą budżetową. Wówczas zdolny poseł Szczerba zorganizował pucz – zablokowano mównicę sejmową, zaprzyjaźniona stacja telewizyjna skrzykiwała ludzi na „majdan”, niejaki Diduszko brawurowo odegrał rolę trupa (zdjęcie „ofiary reżimu” obiegło cały świat), a we Wrocławiu w „blokach startowych” czekał Donald Tusk, by „ratować Ojczyznę”. Dzięki zimnej krwi marszałka Kuchcińskiego i pomocy DWÓCH (tylko!) posłów Kukiza budżet zdołano uchwalić (opozycja orzekła, że budżet jest nielegalny, a my cały 2017 rok przeżyliśmy z nielegalnym budżetem, czego nawet nie zauważyliśmy).

Mimo, że gniewni antysystemowcy od Kukiza głosowali zazwyczaj tak samo jak totalsi, uważaliśmy ich za „naszych”, bo w dyskusjach telewizyjnych potrafili przemówić ludzkim głosem (co dzisiaj już im się nie zdarza). Nigdy też nie traktowaliśmy ich jako fragmentu postkomuny i długo utrzymywały się nadzieje na koalicję z tym ugrupowaniem. Niestety kordon sanitarny wokół PiS (ZP) okazał się nie do pokonania. Nadzieje związane z Konfederacją jako koalicjantem rozwiały się znacznie szybciej i dziś już nie ma wątpliwości, że do antypisu dołączył czwarty element – czyli tzw. ideowa prawica (jak o sobie mówią konfederaci).

Na wezwanie aktorów ludzie przestali świrować i poszli na wybory, aby odsunąć PiS od władzy. W niektórych dzielnicach Poznania frekwencja sięgała 85% – nie głosowały jedynie matki w połogu i sparaliżowani starcy przykuci do łóżek.

Z pewnością sytuację w Polsce wnikliwie obserwują różne służby mniej lub bardziej zaprzyjaźnione. Wniosek dla wszystkich jest oczywisty – lewica wyczerpała już wszelkie rezerwy, a jedyną metodą odsunięcia od władzy dziś rządzących jest „dopompowanie” Konfederacji.

Ponieważ ugrupowanie to nie może liczyć na głosy ze środowisk postkomunistycznych, szansą są transfery rozczarowanych wyborców PiS, zarzucających rządzącym „wyprzedaż wartości na rzecz czystego, bezideowego technokratyzmu, jałowego trwania u władzy”.

Aby trwać u władzy, politycy PiS zrobili naprawdę dużo – udało im się pozyskać ok. 3 mln nowych wyborców, równocześnie tracąc na rzecz Konfederacji prawdopodobnie ok. miliona. Ideowi konserwatyści sądzą, że Konfederacja lepiej wypełni ich oczekiwania. Nie chcą oni 500+ ani trzynastej emerytury, ale chcą walki ideologicznej: „Bezwzględnie i stanowczo żądam wreszcie i natychmiast asertywności! Kompletny brak asertywności obecnej władzy jest oczywistym efektem przyjęcia taktyki umizgów do centrowego elektoratu (z natury pacyfistycznego, aideowego, technokratyczno-socjalnego i bardzo labilnego etycznie). Stąd to paniczne unikanie wszelkich konfliktów ideowych (…) Brak asertywności musi w końcu skutkować ostatecznym zniechęceniem najbardziej twardego i ideowego elektoratu! I wtedy PiS zostaje z niepewnym i labilnym mitycznym centrum, stając się jednocześnie jego aideowym zakładnikiem!”

Takie odczucia są często spotykane wśród ludzi zniechęconych do „dobrej zmiany”.

Atak z flanki

Mimo ogromnej sympatii, jaką cieszy się piękny Marsz Niepodległości organizowany przez Ruch Narodowy, konfederaci jako całość głoszą tak pomieszane i dziwaczne poglądy, że nie sposób traktować poważnie ich programu, czy raczej programów, bo liczni liderzy ugrupowania zdają się mieć swoje indywidualne programy. Co gorsza, są one nie tylko sprzeczne ze sobą, lecz wręcz wykluczające się. Na przykład – nie sposób pogodzić ortodoksyjnego katolicyzmu z zoologicznym (mówiąc Michnikiem) turboliberalizmem.

Przypadkowo poznałem idee, które zainspirowały charyzmatycznych ekonomistów Konfederacji. W zespole, którym kierowałem, miałem muzyka – członka amerykańskiej partii libertariańskiej. Od niego dostałem publikacje Instytutu Katona (Cato Institute), prace Ayn Rand i Ludwiga von Misesa – twórcy austriackiej szkoły ekonomicznej, który jest naczelnym guru libertarian. Ayn Rand (Alissa Rosenbaum, ur. 1905 w Petersburgu) w książce pt. The Virtue of Selfishness pochwala egoizm jako siłę wyzwalającą energię ludzką – to dzięki niemu wyszliśmy z jaskiń i polecieliśmy na Księżyc. Równocześnie piętnuje tłamszący inicjatywę i demoralizujący altruizm (nie wspominając już o „rozdawnictwie”). Prace ideologów libertarianizmu amerykańskiego przy „pierwszym czytaniu” wydają się być całkiem logiczne, spójne i bardzo przekonujące. Później następuje krytyczna refleksja i zaczyna się dostrzegać pewne mielizny. Np. wiadomo, że 2% mieszkańców planety jest w stanie wykarmić, ogrzać i napoić całą resztę. Tej reszty (zbędnej) nie można jednak poddać eutanazji, bo ci ludzie (98%) są potrzebni jako konsumenci. Ale co warci są konsumenci z zerową siłą nabywczą? Mogą oni co najwyżej zatańczyć, zagrać czy świadczyć usługi erotyczne producentom.

Mechanizmy, które proponują teoretycy austriackiej szkoły, prowadzą niechybnie do sytuacji, w której jeden człowiek może zostać właścicielem całego świata. Poniekąd tak właśnie się dzieje – już obecnie 1% ludzi posiada 50% dóbr światowych. Mój krajan (choć nie rodak) – Ludwig von Mises urodził się we Lwowie w 1881 roku, a jego pradziadek otrzymał patent szlachecki z rąk cesarza Franciszka Józefa I („von Mises” znaczy „od Mojżesza”).

Nietrudno zauważyć, że idee teoretyków skrajnego liberalizmu stoją w zasadniczej sprzeczności z katolicką nauką społeczną („jeden drugiego brzemiona noście” – św. Paweł).

Wspólne minimum programowe liderów Konfederacji można sprowadzić do kilku punktów – niechęć do płacenia podatków i rozbudowanego państwa socjalnego, zbędność biurokracji (urzędnicy przejadają nasze pieniądze), niezgoda na socjalizm, który rzekomo chce wprowadzić PiS, i szkodliwość sojuszu z USA, gdyż powinniśmy mieć własną silną armię (jak ją zbudować przy szczątkowych podatkach – nie wyjaśniono). Ponadto „wolnościowcom” nie podoba się „zmiana klęczników” z Berlina i Brukseli na Waszyngton. Ich zdaniem „egzotyczny” sojusz z „odległym państwem” nie daje gwarancji bezpieczeństwa (czego już doświadczaliśmy w historii). Należy szukać sojuszników bliżej. Powinniśmy zatem wystąpić z Unii Europejskiej i NATO, a zamiast „wisieć” na sojuszu z USA – prowadzić politykę wielowektorową – taką jak Węgry czy Turcja. Być może przywódcy „ideowej prawicy” nie zdają sobie sprawy, że żaden z tych krajów nie leży między Rosją a Niemcami (nawet nie graniczy z nimi!), a Turcja ma potężną armię.

Zdaniem polityków Konfederacji, Centralny Port Komunikacyjny jest potrzebny Amerykanom do sprowadzania „wojsk okupacyjnych”. Dlatego Janusz Korwin-Mikke uważa pomysł za głupotę (czy przekonał go Trzaskowski, że będziemy mieć piękne lotnisko w Berlinie?), a Grzegorz Braun obawia się, że przy okazji budowy CPK Izrael zbuduje sobie swoją infrastrukturę na terenie Polski. Reżyser chyba wykrakał, bo wkrótce po jego wypowiedzi ukazała się informacja w mediach, że Izrael będzie pomagał nam przy tej inwestycji. Jako monarchista Grzegorz Braun „chce być poddanym, a nie obywatelem”. Jednak podczas spotkania w Poznaniu nie był w stanie dać przekonującej odpowiedzi na moje pytania, „kto powinien być królem” i czy nie obawia się, że króla podstawi nam KGB.

Naczelny ideolog Konfederatów – Janusz Korwin-Mikke jest przeciwnikiem polityki socjalnej, wychodząc z założenia, że każdy jest kowalem własnego losu, a ludzie zdolni, energiczni i zaradni dadzą sobie radę w życiu (słabi i niezaradni powinni udać się „na drzewo”?).

Sam jest zaradny, bo znalazł sobie doskonały sposób na życie – jako lider niszowych partii prosperuje znakomicie, mając pracę lekką, ciepłą i czystą. W każdych wyborach na jego formację głosują młodzi, a partia uzyskuje 3% głosów. Po czterech latach ci, którzy głosowali na JKM, wyrastają i odchodzą, ale przychodzą nowe „koty”, i tak to się kręci od 30 lat.

Politycy Konfederacji widzą proste rozwiązania nawet najtrudniejszych problemów. Zdaniem Korwin-Mikkego receptą na uzdrowienie służby zdrowia jest pozbycie się urzędników z placówek medycznych („zaoszczędzone pieniądze dać lekarzom i pielęgniarkom”). Nie znajduje uznania u JKM praca recepcjonistek przyjmujących telefony i umawiających wizyty, nie mówiąc już o ludziach sprzątających, wymieniających żarówki, płacących za prąd itp.

Poseł Winnicki równie prosto widzi rozwiązanie problemu zakazu aborcji: „Mieli rząd, Sejm, Senat, prezydenta – wystarczyło tylko podpisać ustawę”. Pomijając już uliczne awantury i wycie światowych autorytetów nad „drastycznym ograniczeniem praw kobiet”, wejście na „pole minowe”, jakim jest tematyka aborcyjna, wiązałoby się z ryzykiem przegrania wyborów (według wewnętrznych sondaży, „ruszenie” tematu aborcji spowodowałoby znaczne „tąpnięcie” poparcia dla partii). Prezes był widziany, jak przystępował do komunii w jednym z kościołów, co zdaniem rygorystycznych katolików było świętokradztwem, gdyż ma on na sumieniu życie nienarodzonych. Ale gdyby Kaczyński dał sobie odebrać władzę, byłby to jego najstraszliwszy grzech, gorszy od „krwi niewiniątek na jego rękach”, bo chyba wszyscy sobie zdają sprawę, że utrzymanie władzy jest niezbędnym warunkiem naprawy państwa.

Pomimo „rozdawnictwa” i świetnych wyników gospodarczych, sondaże w zasadzie się nie zmieniają, a siły PiS-u i antypisu są mniej więcej równe.

Nasuwa to pewną refleksję. Niemal cały osiemnasty wiek dyplomacja carska pracowała nad rozkładem Rzeczpospolitej, utrzymując równowagę dwóch walczących ze sobą stronnictw. Stronnictwo słabnące otrzymywało szybką pomoc. Dobrze byłoby, żeby ludzie władzy i obojga opozycji (totalnej i nietotalnej) w walce politycznej nie przekraczali granicy, za którą zaczyna się szkodzenie państwu. W Wielkiej Brytanii siły zwolenników i przeciwników brexitu są dokładnie takie same. Stabilny, funkcjonujący wiele stuleci system polityczny uległ załamaniu. Kraj jest sparaliżowany i grozi mu secesja Szkocji. Podobnie sytuacja wygląda w Stanach Zjednoczonych. Tak się złożyło, że właśnie te kraje były najbardziej zdeterminowane w powstrzymywaniu komunizmu. Czyżby Rosjanie wciąż korzystali ze swoich osiemnastowiecznych doświadczeń?

Kłopoty z nadbudową

Zdaniem środowisk opiniotwórczych i licznych autorytetów, Polska „nie przepracowała Oświecenia”.

Mimo trwającej wiele dekad pracy Urbana i Michnika, w kraju wciąż kult katolicki jest żywy, co oczywiście jest naganne i wymaga naprawy. Być może potrzebna będzie pomoc zewnętrzna, bo zakres zmian powinien być duży – wręcz rewolucyjny.

Ponieważ zaś każda rewolucja zaczyna się od słowa, Polki i Polacy (a także wciąż nieliczni Polacy-obojnacy) są już świadkami rewolucji w obszarze języka. Te neologizmy i dziwolągi słowne związane z dowartościowaniem „dyskryminowanych” kobiet wciąż nas jeszcze rażą, ale wkrótce przywykniemy do zdań typu „weganki i weganie ryzykując, że staną się anorektyczkami i anorektykami, walczą o klimat i postęp, stając się kontynuatorkami i kontynuatorami sowietek i sowietów”.

Ideologiczna agresja, jaką siły postępu zamierzają przeorać nasz kraj, oczywiście nie ograniczy się do języka. Tej agresji trzeba się przeciwstawiać, ale wchodząc w ostry konflikt ideologiczny, ryzykuje się przegraną – nadbudowa to obszar, na którym „świat postępu” ma przewagę. Kilkusettysięczna armia żołnierzy Broniarza, dywizje docentów marcowych, profesorów mniej lub bardziej habilitowanych, rzesza artystów, noblistów, celebrytów – to siła dysponująca ogromną „siłą ognia”. To dzięki nim PiS przy znakomitych wynikach gospodarczych, zamiast 80% poparcia uzyskał tak mierny wynik. A ilu my mamy żołnierzy? Dlatego Kaczyński stara się unikać konfrontacji na polu, które usiłuje narzucić mu przeciwnik. W tej sytuacji postawienie na „michę” – wzrost zamożności – jest słuszne.

PiS skoncentrowany na bazie ma osiągnięcia bezsporne – Polacy żyją dostatniej, kraj się bogaci, a związek suwerenności z bogactwem kraju i zamożnością społeczeństwa nie ulega wątpliwości. Działania na rzecz rozwoju gospodarczego i likwidacji ubóstwa nie wywołują takich negatywnych emocji, jak próby ingerencji na obszarze nadbudowy. Konsekwentna, wieloletnia praca Jarosława Kaczyńskiego nad zwiększeniem podmiotowości Polski zaczyna przynosić efekty – dziś już nikt nie powie, że „Polska straciła szansę, żeby siedzieć cicho”.

Ponieważ jednak baza czerpie energię z nadbudowy, w dłuższej perspektywie nie da się uniknąć napięć społecznych wynikających z walki ideologicznej, którą trzeba będzie podjąć. Wiemy, że łatwo nie będzie, bo Krystyna Janda zapowiedziała – „nie oddamy wam kultury”.

Aktorzy – ulubieńcy tłumów – cieszą się estymą (chyba przecenioną) i uwierzyli, że mają coś istotnego do powiedzenia, ale najlepiej wychodzi im, gdy mówią nieswoje teksty. Niestety czasem artykułują swoje przemyślenia.

Oczywiście nie tylko aktorzy źle czują się w Polsce rządzonej przez „dyktaturę populistów – „inni artyści też mają powody do niezadowolenia, a już szczególnie cierpią twórcy pochodzenia żydowskiego. Agnieszka Holland skarżyła się, że gdy przyjeżdża ze świata do kraju, to czuje się, jakby „wchodziła do pokoju, w którym ktoś puścił bąka”.

Podobne odczucia ma jej ziomek – malarz Wilhelm Sasnal: „Problem polega na tym, że w Polsce jesteś w pokoju z paskudnym widokiem i jeszcze musisz znosić bekanie i pierdzenie rodaków, którzy w nim z tobą siedzą. (…) Żyjemy w kraju, w którym ciemnota zaserwowała sobie i nam dyktaturę ciemniaków”. Zdaniem malarza, sprawcą wszelkiego zła jest Kościół – „to instytucja, która psuje kraj bardziej niż cokolwiek innego”.

Chyba wszystkich jednak przebił muzyk Michał Urbaniak: „Sytuacja jest trudna i bardzo radykalna. Myślę sobie czasem, czy rozbiory nie były najlepszym rozwiązaniem wobec tego kraju i mówię to z całą odpowiedzialnością”. Do tych szokujących słów wybitnego muzyka podchodzę ze zrozumieniem, gdyż znam problemy saksofonistów. Pewien znajomy wirtuoz tego instrumentu powiedział mi, że podczas gry czuje, jak wskutek drgań mózg obija mu się o czaszkę (szczególnie przy niskich tonach) i potem trudno mu się skupić. Urbaniak wcześniej grał na skrzypcach, ale na nieobojętnym dla mózgu saksofonie gra już 50 lat.

Rząd Beaty Szydło podjął nieudaną próbę pozyskania przychylności środowiska artystycznego – przywrócono ulgę podatkową dla artystów na koszty uzysku. Chodzi o to, że twórcy, wynagradzani głównie w formie umowy o dzieło, aby uzyskać dochód, muszą najpierw ponieść koszty (kupić farbki, struny, kalafonię), które to wydatki można następnie odliczyć od podatku. Taka zasada funkcjonowała od czasów PRL aż do rządów ludzi Platformy Obywatelskiej, którzy szukając rezerw, słusznie założyli, że oskubani artyści się nie obrażą (pierwszą wpadką Małgorzaty Kidawy-Błońskiej była deklaracja, że rząd KO „przywróci ulgę podatkową na koszty uzysku dla artystów”, a ulga ta już była przywrócona przez rząd PiS).

Przyszli socjologowie będą badać dziwaczną niechęć, czy wręcz nienawiść środowisk artystycznych do rządów PiS. Czy jest to owczy pęd, obawa przed ostracyzmem środowiska, czy jakieś przekonania polityczne (w co trudno uwierzyć)?

Sądzę, że wynika to raczej z nadzwyczajnej zdolności wykrywania powiewów wiatru historii, bo artyści mają znakomite rozeznanie, gdzie są frukta – jak należy pisać, jak malować, jakie filmy tworzyć. Może twórcy zmienią nastawienie, gdy zorientują się, że rządów PiS nie da się przeczekać?

Ale lepiej będzie, jak środowisko niepodległościowe wytworzy własne kadry. Należy to zrobić możliwie szybko, bo proces ten wymaga lat, a czasu jest niewiele. Trzeba zmienić obecną postkomunistyczną nadbudowę, zanim ona zmieni rząd.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Remis ze wskazaniem” znajduje się na s. 5 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!

Artykuł Jana Martiniego pt. „Remis ze wskazaniem” na s. 5 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Saryusz-Wolski: Mamy potwierdzenie tego, że za Brexitem i za sytuacją w Katalonii stały wpływy rosyjskiego wywiadu

Czemu ludzie protestują w wielu miejscach na świecie? Gdzie zmierza Unia i w jaki sposób Rosja ją okrąża? Odpowiada Jacek Saryusz-Wolski.

Nie istnieją mechanizmy rozładowania problemów.

Jacek Saryusz-Wolski o protestach w różnych regionach świata, które są jego zdaniem efektem blokady instytucjonalnej w krajach, w których mają miejsce. Tak jest we Francji, gdzie jak stwierdza, „parlament jest niemalże ubezwłasnowolniony, nie może wykrzyczeć krytyki, ani zmienić kursu polityki rządu”. Winą za taki stan rzeczy obarcza wadliwą jego zdaniem konstrukcję konstytucyjną V Republiki. Dodaje, że nie widzi, aby Organizacja Narodów Zjednoczonych miała „sprawczy ogląd” na te kryzysowe sytuacje, co wynika m.in. z tego, że „najwięksi członkowie mają prawo weta”.

Szef sztabu armii brytyjskiej powiedział, że możliwa jest III wojna światowa wywołana przez Rosję.

Nasz gość przytacza słowa Sir Nicka Cartera o zagrożeniu dla pokoju ze strony Rosji. Zauważa przy tym, że mimo ich trwa 'business as usual’ z Rosją. Ta dzięki kruczkowi prawnemu wygrywa batalię o Nord Stream II.

Na tapecie mamy potwierdzenie tego, że za Brexitem stały wpływy rosyjskiego wywiadu, a także za sytuacją w Katalonii.

Rosja dzięki wzmacnianiu swych wpływów w Afryce Płn. i na Bliskim Wschodzie może „okrążać UE” i „przywrócić szantaż migracyjny”. Tymczasem relacje Unii ze Stanami tkwią w ślepym zaułku i ma się „wrażenie co najmniej braku kontroli sytuacji”.

Saryusz-Wolski mówi także słowach Ihora Kołomojskiego, który w wywiadzie dla „New York Timesa” sugeruje, iż Ukraina może rozpocząć z Rosją owocną współpracę.

Ważne jest to czy on [Kołomojski] ma czy nie ma przełożenie na prezydenta Zełenskiego.

Polityka dziwią słowa ukraińskiego oligarchy „stał po stronie suwerennej Ukrainy, a  teraz robi ukłony w stronę Rosji”. Postawa taka może doprowadzić do powstania na Ukrainie „nowego Naddniestrza”- formalnie ukraińskiego, ale faktycznie kontrolowanego przez Rosję Donbasu.

Komentuje on również słowa Macrona w wywiadzie dla brytyjskiego „The Economist”, gdzie prezydent Francji stwierdził, że mamy do czynienia ze „śmiercią mózgową NATO”. Słowa francuskiego prezydenta określa jako karygodne.

Europoseł mówi także o sytuacji w Parlamencie Europejskim, gdzie kolejni kandydaci na komisarzy unijnych są odrzucani. Stwierdza, że obecnie Unia ma własne poważne problemy na których powinna się skupić, zamiast „uczyć kraje członkowskie” demokracji.  Tymczasem „uprzedzenia wobec Polski są” dalej aktualne w PE, o czym świadczy „debata o nieistniejącej ustawie dotyczącej podobno zakazu edukacji seksualnej”. Politycy europejscy uwierzyli polskiej lewicy i liberałom, którym jak ironizuje, „należą się podziękowania” za ich rolę w donoszeniu na Polskę. Ma nadzieję, że zostaną za to „docenieni” przez Polaków, co da szansę na normalną opozycję, a nie na „coś co na miano opozycji w zasadzie nie zasługuje”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Wolne sądy, wolne wybory i wolna Polska oczami ulicznej opozycji totalnej, czyli jak osiągnąć granice absurdu

Mamy transparenty pisane solidarycą, śpiewa się o murach, co runą, a szczególnie gorąco fetowane jest pojawienie się na mityngach tzw. postaci legendarnych, których ostatnio chyba nawet przybywa.

Henryk Krzyżanowski

Uliczna opozycja totalna w swoim kolejnym wcieleniu (można się pogubić – KOD jeszcze działa, czy już zniknął?) sięga granic absurdu – oto w końcu listopada urządziła wiece pod potrójnym hasłem: wolne sądy, wolne wybory, wolna Polska.

Co do WOLNYCH SĄDÓW – jak wiemy, PiS próbuje teraz tak zmienić prawo, aby dało się choć trochę zdyscyplinować wierchuszkę sędziowskiej korporacji. Nam, klientom baaaardzo wolnych sądów, taka zmiana może wyjść tylko na dobre. Sami z siebie owi członkowie wyjątkowej kasty z pewnością się nie zreformują – za bardzo są zajęci polityczną walką z rządem. Nawiasem mówiąc, takie upolitycznienie sędziów to rzecz w demokracji dość osobliwa.

Co do WOLNYCH WYBORÓW – no, mamy takowe już od 27 lat. Ale dopiero po cudach nad urnami w 2014 roku suweren się wkurzył i zorganizował się w masowy Ruch Kontroli Wyborów. I co Państwo powiedzą? Zaraz wygrali nie ci, co mieli wygrać. Czy zatem totalna opozycja chciałaby, żeby Bruksela wskazywała przed wyborami, komu wolno je wygrać, a komu nie? Na to wygląda. W każdym razie, z tymi wolnymi wyborami to ostrożnie.

Zostaje WOLNA POLSKA – tutaj interpretacja jest prosta. Ma to być Polska wolna od rządów Jarosława Kaczyńskiego – ale co zrobić z wygranymi przez PiS wyborami? Cóż, trzeba je zdelegalizować, tak jak solidarnościowe podziemie nie uznawało wyborów w PRL. Że co? Że tamte wybory były fikcyjne, a te są prawdziwe? Nieważne, liczą się uczucia, nie rozum.

A skoro o sentymenty chodzi, to rozumiemy, czemu totalna opozycja uliczna z takim upodobaniem małpuje „Solidarność” i jej walkę na ulicach w latach osiemdziesiątych. Mamy transparenty pisane solidarycą, śpiewa się o murach, co runą, a szczególnie gorąco fetowane jest pojawienie się na mityngach tzw. postaci legendarnych, których ostatnio chyba nawet przybywa. Szczególny aplauz budzi delikatne przenoszenie owych legend z miejsca na miejsce przez uprzejmych młodych policjantów.

Ale ciekawe, że jednego z symboli tamtych lat nie ma – nikt z ulicznych bojowników totalnych nie śpiewa dziś „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!”. Chyba dlatego, że znaczna ich część to budżetowi inteligenci skołowani przez publicystów od kochania Europy i kochania inaczej. W efekcie bardzo wielu hołduje dziwacznemu poglądowi, że Polska jest dziś zaściankiem rządzonym przez Episkopat – więc jakoś głupio byłoby pchać się z tym „Boże, coś Polskę”.

Wychodzi więc na to, że najpierw trzeba się pozbyć kaczystów i ich elektoratu. Dopiero wtedy będzie można dać suwerenowi wolny wybór. Na razie muszą nam wystarczyć bardzo wolne sądy.

Artykuł Henryka Krzyżanowskiego pt. „Na razie bardzo wolne sądy” znajduje się na s. 2 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Henryka Krzyżanowskiego pt. „Na razie bardzo wolne sądy” na s. 2 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier Wnet” 38/2017: Skandaliczne chamstwo manifestujących przeciw reformie sądownictwa

Opozycja, która próbuje rozhuśtać nastroje społeczne i doprowadzić do ostrej konfrontacji na ulicach naszych miast, już dawno i wielokrotnie przekroczyła granice akceptowalnego zachowania.

Jolanta Hajdasz

Skandaliczne chamstwo – to jedyny możliwy komentarz do niezwykle przykrego widoku, jakim było zakrzykiwanie, trąbienie nad głową, a nawet oplucie dziennikarki TVP INFO, której manifestujący w Warszawie przeciwnicy zmian w sądownictwie uniemożliwili nadanie relacji – z ich protestu zresztą.

Taka sytuacja w żadnym kraju nie powinna mieć miejsca, bez względu na ocenę pracy poszczególnych Redakcji, bez względu na to, czy ich program, czy ich audycje i relacje nam się podobają, czy nie.

Różnorodność dziennikarskich przekazów to po prostu realizacja w praktyce zasady wolności słowa i swobody dostępu do informacji, niezbędnej dla prawidłowego funkcjonowania demokratycznego państwa. Elementem tego systemu jest jednak także swoboda działania dziennikarzy i bezpieczeństwo ich pracy. W Polsce, niestety, coraz częściej już tak nie jest.

Skandalicznym przykładem takiego stanu rzeczy był atak na reportera i publicystę TVP SA Michała Rachonia, który próbował relacjonować przebieg kontrmanifestacji smoleńskiej zorganizowanej przez organizację Obywatele RP podczas obchodów Miesięcznicy Smoleńskiej w Warszawie 10 lipca 2017 r. Dziennikarz został zaatakowany przez agresywnych mężczyzn, którzy go popychali i szturchali oraz prowokowali zaczepkami do odpowiedzenia przemocą na te ataki.

Nikt z uczestników manifestacji nie stanął w jego obronie. Opozycja, która próbuje rozhuśtać nastroje społeczne i doprowadzić do ostrej konfrontacji na ulicach naszych miast, już dawno i wielokrotnie przekroczyła granice akceptowalnego zachowania. Uznają takie obrazki, jak te opisane wyżej, za normę. A takie zachowanie normą nie jest i nie może być.

Agresja wobec dziennikarza wykonującego swoje obowiązki jest po prostu niedopuszczalna. Muszą o tym pamiętać wszyscy uczestnicy nawet najbardziej gorących, politycznych sporów. Bez tego pokazują jedynie, że nie szanują zasad demokratycznego państwa, o które tak głośno się upominają, a które całkowicie lekceważą.

Artykuł wstępny redaktor naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera Wnet Jolanty Hajdasz znajduje się na s. 1 sierpniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny redaktor naczelnej Jolanty Hajdasz na s. 1 sierpniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl