Prezes NIK Marian Banaś przedstawia swoje stanowisko ws. ataków medialnych i kontroli CBA

– Materiał TVN-u o mnie jest bardzo nierzetelny. To manipulacja osób, którym nie podoba się to, że udało mi się uszczelnić system podatkowy, z którego finansowane są programy PiS – mówi Marian Banaś.


Marian Banaś, prezes Najwyższej Izby Kontroli, odnosi się do wyemitowanego w sobotę w ramach programu „Superwizjer” stacji TVN reportażu „Pancerny Marian i pokoje na godziny”. Jego autor pokazuje w nim, że głowa NIK jest właścicielem jednej z kamienic w Krakowie, w której mieści się pensjonat wynajmujący pokoje na godziny.

[related id=86079]Gość Poranka jest zdania, że za wspomnianą produkcję odpowiedzialne są osoby, którym nie odpowiada uszczelnienie przez niego systemu podatkowego. Marian Banaś był bowiem głównym założycielem Krajowej Administracji Skarbowej, która dzięki zwiększonej ściągalności świadczeń wypracowała znaczne środki na sfinansowanie programów Prawa i Sprawiedliwości.

Trzeba powiedzieć, że ten materiał był bardzo nierzetelny. Znamy tego pana redaktora, to jest pan Kittel, który również robił program przeciwko ministrowi Szeremietiewowi, robił program przeciwko środowiskom narodowym z faszystami. Oczywiście to też była manipulacja. Procesy, które mu wytoczono, przegrał. Krótko mówiąc, mamy do czynienia z wielką prowokacją, z wielkim atakiem na moją osobę jako jedną z tych, która przyczyniła się do uszczelnienia systemu podatkowego.

Prezes Najwyższej Izby Kontroli wskazuje na część przekłamań, których dopuszczono się w reportażu. Jednym z nich jest fakt, że Banaś zawarł umowę przedwstępną najmu kamienicy w Krakowie z synem, a nie z ojcem.

Zawarłem umowę z synem, nie z ojcem, z ogłoszenia. Przyszedł człowiek, wobec niego nie było żadnych podejrzeń ani zarzutów. Jak każdy inny normalnie prowadził tę działalność. Później zawarliśmy umowę przedwstępną, żeby tę kamienicę kupić, kredytu nie dostał. Rzeczywiście, może i tutaj jakichś większych starań trzeba było dołożyć, ale (…) ja prawie cały czas przebywałem w Warszawie, tam byłem bardzo rzadko. (…) Zresztą nie miałem żadnych skarg od sąsiadów, od ludzi, że coś się złego dzieje, więc absolutnie nie miałem żadnych podejrzeń.

Oświadczenie Fundacji im. Zygmunta Starego w sprawie Mariana Banasia

 

Odpis z księgi wieczystej dotyczący kamienicy Mariana Banasia w Krakowie

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Komentarz Michała Karnowskiego w Poranku WNET odnośnie profilu na Facebooku „Sok z buraka” i działań Mariana Banasia

Dziennikarz tygodnika „Sieci” komentuje aktywność profilu „Sok z buraka” na portalu Facebook oraz działania prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia.

 

 

Michał Karnowski, dziennikarz tygodnika „Sieci”, opowiada o znaczeniu okładkowego artykułu najnowszego numeru wspomnianego czasopisma. Porusza on temat profilu „Sok z buraka” na portalu Facebook. Na profilu tym zamieszczane są prześmiewcze memy wymierzone w Prawo i Sprawiedliwość oraz jej poszczególnych członków.

Myślę, że śledztwo rozwiązało jedną z bardziej mrocznych tajemnic polskiej polityki, bo to była duża zagadka – kto finansuje, kto organizuje, kto stoi za tym profilem internetowym o nazwie Sok z buraka. (…) Dla kogoś, kto w tym świecie internetowym nie jest zanurzony, to może wydawać się błaha sprawa, ale to nie jest błaha sprawa, bo mówimy o potężnym zasięgu w internecie – 800 tysięcy ludzi to obserwuje, ale co jeszcze ważniejsze, ten profil jest ciągle karmiony nowymi treściami (…). To jest taka duża fabryka treści, fabryka contentu [z ang. treści – przyp. red.]. (…) Pytanie – jakiego contentu? To są po prostu kłamstwa, to są rzeczy podłe (…), to jest pełna wulgarność, wszystko w interesie (…) opozycji.

Gość Poranka odnosi się również do wyemitowanego w sobotę w ramach programu „Superwizjer” stacji TVN reportażu „Pancerny Marian i pokoje na godziny”. Jego autorzy pokazują w nim, że prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś jest właścicielem jednej z kamienic w Krakowie, w której mieści się pensjonat wynajmujący pokoje na godziny. Polityk ma odnieść się do tego materiału dzisiaj w wieczornym wydaniu wiadomości jednej ze stacji telewizyjnych.

(…) Czekam na te wyjaśnienia. Myślę, że tym się różni trochę ta strona propolska od tej totalnej opozycji, że ona zakłada, że wszyscy ludzie mogą być grzeszni czy popełniać błędy i nie ma chyba takiej kastowej reakcji, że nie można o czymś rozmawiać. (…) Sam materiał TVN-u zrobił na mnie wrażenie takiej surówki (…). Tam rzeczywiście pokazanych było ileś wątpliwości, jakichś wątków, ileś jakichś powiązań, ale one wszystkie bardzo wątpliwe, bardzo takie miękkie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Hajdasz: Wierzę, że IPN w końcu przyzna, że abp Baraniak był prześladowany przez ubecję. Pokazuję, że są na to dowody

– Od blisko 10 lat wspieram świadków prześladowań abp. Antoniego Baraniaka. Mam nadzieję, że m.in. dzięki filmowi „Powrót” IPN przyzna, że był on prześladowany przez komunistów – mówi Joanna Hajdasz.

 

 

Joanna Hajdasz, redaktor naczelna wielkopolskiego wydania „Kuriera WNET”, opowiada o XXXIV Międzynarodowym Katolickim Festiwalu Filmów i Multimediów „KSF Niepokalana 2019”. Do konkursu nadesłano 64 tytuły z 12 krajów, m.in. z USA, Szwecji, Wenezueli czy Hong Kongu. Hajdasz przedstawiła na nim film pt. „Powrót”. Opis produkcji z katalogu wydarzenia: „O biskupie Antonim Baraniaku i jego gehennie w ubeckim więzieniu oraz niezłomności. Według słów kardynała Karola Wojtyły Kościół w naszym kraju nie może nigdy zapomnieć o tym, co abp Antoni Baraniak uczynił dla Kościoła w najtrudniejszym dla niego czasie. Pośmiertnie został odznaczony Orderem Orła Białego”. Film redaktorki naczelnej wielkopolskiego wydania „Kuriera WNET” został na festiwalu nagrodzony drugą nagrodą w kategorii dokumentu historycznego.

Gość Poranka wyjaśnia, co zmotywowało ją do nakręcenia „Powrotu”.

„Powrót” to film o arcybiskupie Antonim Baraniaku, pokazujący kolejnych świadków jego prześladowania. Ja ich wspieram po prostu od blisko 10 lat, bo wierzę, że w końcu zakończy się prowadzone po wznowieniu śledztwo prokuratorów IPN-u i będzie przyznane czarno na białym, że jest to człowiek, który był prześladowany zarówno psychicznie, jak i fizycznie przez system komunistyczny. Przy umorzeniu tego procesu po prostu stwierdzono, że brak dowodów na to i czekam, żeby ktoś się podpisał pod tym, że te dowody jednak są.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Stefanik: Dzień Dziedzictwa Narodowego we Francji w ogniu protestów. Zagrożeni zarówno paryżanie, jak i turyści

– Żółte kamizelki, ekolodzy, anarchiści. To tylko początek listy protestujących we Francji w sobotę. Paryżanie i turyści muszą mieć się na baczności – mówi Zbigniew Stefanik.

 

 

Zbigniew Stefanik, korespondent Radia WNET we Francji, opowiada o zapowiadanych na sobotę w 45. manifestacjach ruchu żółtych kamizelek. Jego członkowie już niemal rok protestują przeciwko rosnącym kosztom życia i zwiększaniu obciążeń podatkowych na obywateli. Tym razem ruch przygotował około 100 postulatów społecznych, politycznych i gospodarczych. Wśród nich znalazł się apel o wprowadzenie obywatelskiego referendum czy zwolnienie z podatku VAT produktów pierwszej potrzeby.

„Żółte kamizelki” nie będą jednak jedynymi osobami, które jutro na ulicach Paryża wyrażą swoje niezadowolenie. Na ten sam dzień protest zaplanowali również protest ekolodzy, demonstrujący przeciwko zmianom klimatu.

Warto mieć na uwadze, iż te wszystkie protesty odbędą się (…), gdy we Francji będzie jutro trwał Dzień Dziedzictwa Narodowego (…), gdzie (…) każdy może wejść do (…) muzeum i bezpłatnie je zwiedzić. Inne obiekty turystyczne również będą otwarte dla turystów i zwiedzających, tak więc dzień wysokiego ryzyka nad Sekwaną, gdzie wiadomo, iż część protestujących będzie związana z organizacją black blocks [chodzi o francuskich anarchistów sympatyzujących z ruchem żółtych kamizelek – przyp.red.]. Można spodziewać się ekscesów, jeśli wziąć pod uwagę to, co działo się w Nantes w zeszłą sobotę, kiedy faktycznie działacze organizacji black blocks starli się z policją i siłami porządkowymi, czyniąc niemałe straty i degradację w centrum miasta.

Gość Kuriera w samo południe komentuje również spotkanie premiera Włoch Giuseppe Conte z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem. Podczas środowych rozmów w Rzymie obaj politycy opowiedzieli się za „poważnym karaniem” państw Unii Europejskich, które odmawiają udziału w mechanizmie dystrybucji migrantów.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Budzisz: Bardzo możliwe, że to jednak Iran zaatakował saudyjskie rafinerie i chce dzięki temu renegocjować sankcje z USA

– Poprzez eskalację konfliktu Irańczycy doprowadzili już raz administrację Obamy do kompromisu w sprawie swojego programu nuklearnego. Czy Trump też się przed nimi ugnie? – pyta Marek Budzisz.

Marek Budzisz, ekspert od spraw wschodnich, odnosi się do słów, które podczas konferencji prasowej wypowiedział rzecznik ministerstwa obrony Arabii Saudyjskiej Turki al-Malki. W trakcie dzisiejszego briefingu stwierdził on, że za atakiem na dwie rafinerie w Arabii Saudyjskiej z soboty stoi Iran. Na dowód zaprezentował kawałki dronów i pocisków oraz zdjęcia. Przekazał ponadto, że 18 dronów i siedem pocisków manewrujących zostało wystrzelonych z kierunku wykluczającego Jemen. Fakty te mogą wykluczyć z grona potencjalnych odpowiedzialnych za wywołanie pożaru sprzymierzonych z Iranem jemeńskich rebeliantów Huti.

Gość Kuriera w samo południe jest zdania, że w najbliższym czasie konflikt może jeszcze bardziej zyskać na intensywności. Dzisiejszej nocy bowiem saudyjskie lotnictwo zbombardowało miasteczko zbrojne utworzone przez Iran na terytorium Iraku. Przeprowadzenie ataku motywowano podejrzeniami, że miejsce to może służyć do przemytu broni na teren Libanu.

Należy zakładać, że były zaangażowane w to regularne jednostki wojskowe irańskie, tym bardziej że dowódca wojsk rakietowych irańskich zaraz po tym ataku sformułował publicznie deklarację, że amerykańskie cele w postaci baz – chodzi o bazę w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i bazę w Katarze – też są na celowniku irańskich rakiet (…). To jest pewna eskalacja napięcia, żeby wymusić jakiś nowy kompromis [dotyczący sankcji gospodarczych za wycofałanie się Iranu w 2018 r. z porozumienia nuklearnego – przyp. red.]. To jest ten lepszy scenariusz (…). Irańczycy już raz w ten sposób (…) doprowadzili administrację Obamy do kompromisu w zakresie ich programu nuklearnego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Rakowski: Bliski Wschód chce, by po wyborach Netanjahu był premierem. Odpowiada mu, że ten polityk dużo gada i mało robi

– Bliski Wschód głowi się, jakim premierem byłby lider Niebiesko-Białych. To człowiek niedoświadczony politycznie, więc region ten woli, by szefem rządu pozostał Netanjahu – mówi Paweł Rakowski.

 

 

Paweł Rakowski, ekspert bliskowschodni, odnosi się do wyników wyborów parlamentarnych w Izraelu, które przeprowadzone zostały 17 września. Liczenie głosów jeszcze się nie skończyło – obecnie analizie poddano preferencje 95% okręgów wyborczych. Od wczoraj wynik głosowania nie zmienił się – partia Niebiesko-Białych pod wodzą Beniego Ganca może liczyć na 33 mandaty w 120-osobowym Knesecie, natomiast Likud premiera Benjamina Netanjahu ma zapewnione 32 miejsca. By uzyskać wymaganą większość 61 miejsc, któreś z ugrupowań będzie musiało utworzyć koalicję. Obecna głowa rządu nawołuje, by z negocjacji w tej sprawie wykluczyć partie arabskie, które w wyborach uzyskały 12 mandatów. Gość Poranka stwierdza, że wezwanie to świadczy o dalszym agresywnym kursie polityki Izraela.

Wszyscy zastanawiają się, kim może być Beni Ganc na fotelu premiera. Jest to człowiek niedoświadczony politycznie, były generał, szef sztabu armii izraelskiej, więc Bliski Wschód generalnie oczekuje, że Benjamin Netanjahu w jakiś tam sposób pozostanie na swoim stanowisku. (…) Jest to człowiek sprawdzony, przez prawie 10 lat swojego urzędowania nie wywołał żadnej (…) większej wojny, dużo gada, mało robi, co jest niezwykle istotne.

Gość Poranka opowiada również o najnowszych działaniach podjętych w sprawie sobotniego ataku pochodzących z Jemenu Huti na rafinerie w Arabii Saudyjskiej. Wczoraj bowiem saudyjskie ministerstwo obrony przedstawiło pozostałości po rakietach i dronach, za pomocą których doprowadzono do pożaru dwóch instalacji.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Jurkiewicz: Radni KO blokują wszelkie rozmowy o „Czajce”. Tak wygląda dla nich demokracja i konstytucja [VIDEO]

– Najważniejszym punktem sesji nadzwyczajnej zwołanej na wniosek radnych PiS miała być kwestia „Czajki”. Jednak radni KO zamknęli dyskusję w tej sprawie – mówi Cezary Jurkiewicz.

Cezary Jurkiewicz, członek zarządu Polskiej Fundacji Narodowej i przewodniczący Klubu Radnych Prawa i Sprawiedliwości w m.st. Warszawy, odnosi się do artykułu zamieszczonego na portalu Onet.pl, którego autor zarzuca PFN niegospodarność. Piszący o fundacji Andrzej Stankiewicz zarzuca jej m.in. płacenie coraz większych sum na promocję Polski za granicą pochodzącej ze Stanów Zjednoczonych firmie PR-owskiej White House Writers Group oraz utajnianie ustaleń i rozliczeń z Amerykanami.

Gość Poranka stwierdza, że przyzwyczaił się już do sceptycyzmu wobec projektów PFN. Mówi ponadto, że wszystkie informacje dotyczące współpracy z White House Writers Group zostaną zawarte w sprawozdaniu rocznym. Onet.pl skorzystał natomiast z już gotowych i powszechnie dostępnych raportów amerykańskich.

Ja bym powiedział krótko – zadziwiające jest, że 17 września rano Onet decyduje się o 5:55 na uruchomienie tego artykułu. To zostawiam bez komentarza, natomiast przypominam, że oprócz tego, co robiliśmy, w Stanach Zjednoczonych prowadzimy też proces reparacji.

Jurkiewicz opowiada również o przebiegu XVIII sesji Rady m.st. Warszawy, na której miał być dyskutowany m.in. problem awarii kolektorów w Oczyszczalni Ścieków „Czajka”, do której doszło w dniach 27 i 28 sierpnia.

Rada Warszawy najpierw postanowiła odwołać tę sesję (…), potem na wniosek radnych Prawa i Sprawiedliwości odbyła się sesja nadzwyczajna. Najważniejszym z (…) punktów była (…) kwestia “Czajki” i tej awarii kolektora, i Rada Warszawy głosami radnych Koalicji Obywatelskiej zamknęła dyskusję w tym punkcie. (…) Tak wygląda demokracja i konstytucja stosowana przez Koalicję Obywatelską w Warszawie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

 

Dr Bryc: Wynik wyborów w Izraelu z wtorku nadal pozostaje niewiadomą. Przesądzi o nim… rosyjskojęzyczny Żyd z Mołdawii

– O wyniku wyborów w Izraelu przesądzi szef partii Nasz Dom Izrael. To właśnie ona doprowadziła w maju do rozwiązania Knesetu i rozpisania wtorkowego głosowania – mówi Agnieszka Bryc.

 


Agnieszka Bryc, wykładowczyni na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, komentuje wyniki wyborów parlamentarnych w Izraelu. Przeprowadzone zostały one we wtorek i obecnie udało się zliczyć głosy z 90% okręgów wyborczych. Sympatie głosujących kształtują się następująco: prawicowa partia Likud premiera Benjamina Netanjahu i centrolewicowa koalicja Niebiesko-Białych pod wodzą byłego szefa sztabu generalnego Benny’ego Gantza zdobyły identyczne poparcie. Przełożyło się ono na 32 mandaty dla każdego z tych ugrupowań w Knesecie.

Gość Poranka zaznacza, że uzyskanie wyników z każdego okręgu wyborczego nie rozwiąże wszystkich niepewności dotyczących wyników głosowania. Premierem Izraela zostanie bowiem ten, komu uda się stworzyć koalicję zapewniającą 61 miejsc w 120-osobowym ciele ustawodawczym. W obliczu wspomnianego remisu trudno przewidzieć, która partia obsadzi stanowisko szefa rządu.

Okazuje się, że jest jedna partia (…) – ta, która doprowadziła do rozwiązania Knesetu w maju tego roku, doprowadziła do drugich wyborów, czyli partia Nasz Dom Izrael Awigdora Liebermana, tego rosyjskojęzycznego Żyda z Mołdawii. To on będzie języczkiem u wagi. To on zdecyduje (…) swoją ilością miejsc w Knesecie, kto najprawdopodobniej stworzy koalicję (…). Zobaczymy, jak to będzie wyglądało, bo naprawdę nie wiemy. Wszystko teraz jest w rękach z jednej strony Liebermana, a z drugiej strony także prezydenta Riwlina, który będzie musiał wskazać tego kandydata, który w jego ocenie będzie miał większe szanse na stworzenie koalicji.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

 

Bobołowicz, Pokora: Agentura ZSRR w II RP była dobrze rozwinięta. W 1939 r. Sowieci dobrze wiedzieli, kogo zatrzymywać

– Wydarzenia po 17 września 1939 r. pokazują, że agentura ZSRR w II RP była dobrze rozwinięta. Sowieci wkraczali z gotowymi listami osób do zatrzymania – mówią Paweł Bobołowicz i Wojciech Pokora.

 

Paweł Bobołowicz, korespondent Radia WNET na Ukrainie, oraz Wojciech Pokora, szef Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w Lublinie, opowiadają o swojej pracy w archiwum Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Panowie od kilku lat analizują informacje znajdujące się w wydzielonym archiwum KGB. Składa się na nie m.in. zbiór meldunków, które otrzymywał gen. mjr Iwan Sierow, kontrolujący w 1939 r. działalność wojsk granicznych NKWD. Wojskowemu raportowano nie tylko to, jak wyglądała sytuacja na granicy sowiecko-polskiej, lecz również jak kształtują się w II Rzeczypospolitej nastroje społeczne.

Bobołowicz mówi m.in. o tym, kto odpowiedzialny był za przygotowania do powitania Sowietów w 1939 r.

To były najczęściej osoby związane przed wojną z Komunistyczną Partią Polski (…) i osoby, które zakładały (…) możliwość kolaboracji z okupantem. Tu nie ma co się doszukiwać jakiejś próby wybierania lepszego (…) czy gorszego okupanta. To po prostu byli agenci przygotowywani przez długi czas. Niestety, w II Rzeczypospolitej agentura sowiecka była silnie rozwinięta i właściwie te wydarzenia po 17 września dokładnie to pokazują. Sowieci przecież wkraczali tutaj z gotowymi listami, kogo należy zatrzymać, kogo należy aresztować.

Pokora zaznacza natomiast, że wejście Sowietów do Polski 17 września 1939 r. planowane było już dużo wcześniej.

To, co się dokonywało w ‘39 r. to była (…) kontynuacja tego, co było przygotowane na 1920 r. Kiedy trwała wojna polsko-bolszewicka i bolszewicy wchodzili na teren nowo powstałego bytu państwowego Polski, już próbowano zakładać komitety rewolucyjne. Wtedy to jeszcze się nie udawało (…). W ‘39 r., przez 20 lat trwania Państwa Polskiego, poprzez Komunistyczną Partię Polski m.in., ale i też przez Bund budowano struktury, które w 1939 r. wyszły na ulice i witały tych Sowietów.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Repetowicz: To USA wygrały na ataku Hutich na rafinerie. Interwencja nie jest w ich interesie, zwłaszcza przed wyborami

– Po ataku Hutich z soboty na rafinerie w Arabii Saudyjskiej cena ropy wzrosła o 20%. Najwięcej ugrały więc na nim USA – największy eksporter tego surowca – mówi Witold Repetowicz.

 

 

Witold Repetowicz, dziennikarz zajmujący się tematyką Bliskiego Wschodu, odnosi się do ataku szyickiego ruchu Huti na rafinerie w Arabii Saudyjskiej. Doszło do niego w sobotę rano, kiedy to dwa drony wywołały pożar dwóch instalacji koncernu Aramco. Jedna z nich znajdowała się w Abqaiq, natomiast druga w Khurais. Sprawa jest niebagatelna – Aramco określa pierwszą ze wspomnianych rafinerii jako największą instalację do przerobu ropy na świecie. Szacuje się, że produkuje się tu dziennie do 7 milionów baryłek tego surowca.

Atak pochodzących z Jemenu Huti wyłączył 5% światowego przerobu ropy naftowej oraz podniósł cenę tego surowca o 20%. Tak gwałtowny skok wartości ropy niewidzialny był od początku lat 70., kiedy to miał miejsce kryzys naftowy. Był on efektem sankcji państw członkowskich Organizacji Arabskich Krajów Eksportujących Ropę Naftową nałożonych na Stany Zjednoczone po wybuchu wojny izraelsko-arabskiej w październiku 1973 roku.

Sam ruch Huti wspierany jest przez Iran, a pragnący zachować anonimowość wysoki rangą urzędnik amerykański uważa wręcz, że ataku dokonano z terytorium tego kraju, a nie z Jemenu. Gość Poranka wyjaśnia, co motywuje Iran do wspierania jemeńskich szyitów.

Iran został mocno uderzony ekonomicznie sankcjami nałożonymi, które doprowadziły do ograniczenia możliwości sprzedaży ropy przez Iran (…). Iran tutaj pokazuje, że jest w stanie odpowiedzieć na to (…), więc również nie pozwoli innym sprzedawać ropę. (…) W pewnym sensie jest to ostrzeżenie ze strony Iranu, ponieważ Iran zdecydowanie ma możliwości znacznie większego ograniczenia sprzedaży ropy z Bliskiego Wschodu. (…) Jeżeli będzie ta atmosfera konfrontacji narastać (…), a póki co niewiele wskazuje (…), żeby strony chciały zrobić krok w tył, no to znacznie więcej procent ropy może zostać wyłączonych z rynku.

Repetowicz zaznacza jednak, że na ataku najwięcej zyskał nie Iran, a Stany Zjednoczone. Jako największy eksporter ropy naftowej nie widzą zatem interesu w interwencji w konflikcie, szczególnie przed wyborami prezydenckimi w 2020 r.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.