Tyszka: PiS nie prowadzi podmiotowej polityki zagranicznej. O ustawie 447 mówi jedynie ze strachu przed Kukiz’15 [VIDEO]

– Jestem przekonany, że istnieją naciski rządu USA i prawdopodobnie Izraela na rząd polski. To są bardzo mocne naciski i prawdopodobnie polski rząd jest szantażowany – mówi Stanisław Tyszka.


Stanisław Tyszka, wicemarszałek Sejmu, opowiada o wniesionym we wtorek przez posła Tomasza Rzymkowskiego projekcie ustawy o ochronie własności Rzeczypospolitej przed roszczeniami do mienia bezdziedzicznego. Dokument ten jest reakcją na amerykańską ustawę 447, która nakłada na 46 państw, w tym na Polskę, obowiązek restytucji mienia żydowskiego. Projekt zakłada wprowadzenie zakazu wypłaty wspomnianych odszkodowań, ochronę prawną wobec osób, wobec których wystosowano by tego rodzaju roszczenia oraz sankcje karne dla polityków łamiących postanowienia ustawy. Kolejnym powodem, dla którego Kukiz’15 zdecydował się na uchwalenie tego aktu prawnego, są zarzuty ugrupowania, że rząd Prawa i Sprawiedliwości jest zbyt uległy wobec Izraela i Stanów Zjednoczonych.

„Ja jestem przekonany, że są naciski rządu USA i prawdopodobnie Izraela na rząd polski. To są bardzo mocne naciski i prawdopodobnie polski rząd jest szantażowany. I prawdopodobnie ulega temu szantażowi”.

Wicemarszałek Sejmu przypomina, że w przeszłości Polska wypłaciła już duże odszkodowania międzynarodowym organizacjom żydowskim.

„Ja bym przy okazji przypomniał o takiej sprawie, o której mało kto wie. Mianowicie na gruncie ustawy o relacjach między Państwem Polskim a gminami wyznaniowymi żydowskimi z ’97 roku przekazano już olbrzymie mienie i odszkodowania, tj. około 80 milionów złotych odszkodowań organizacjom żydowskim”.

Tyszka mówi ponadto o działaniach Kukiz’15 związanych z majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Cejrowski: Pomysł prezydenta na wpisanie obecności Polski w UE do Konstytucji przypomina mi dawny zapis o sojuszu z ZSRR

– Konstytucja reguluje sprawy wewnętrzne państwa, pomyślanego jako byt wieczny. Sojusze z kolei są tymczasowe. Pomysł wpisania do Konstytucji członkostwa Polski w UE to błąd – mówi Wojciech Cejrowski.

W poniedziałkowej audycji „Studio Dziki Zachód” Wojciech Cejrowski krytykuje dzisiejszą atmosferę i klimat Warszawy. Stwierdza, że część jej dzielnic wygląda sztucznie, a cała stolica powinna być odbudowana tak, jak wyglądała ona przed II wojną światową. W związku z tym należałoby zlikwidować także Pałac Kultury i Nauki.

Podróżnik zaznacza, że wspomniana restauracja nie stoi w sprzeczności z budową obiektów podyktowanych postępem technicznym. Zdaniem gospodarza audycji nie powinny to być jednak wieżowce. Sądzi, że Warszawa nie powinna konkurować z resztą świata poprzez tego rodzaju budowle. Po pierwsze, za późno rozpoczęła ona ich konstruowanie, a po drugie w porównaniu do Dubaju czy Hong Kongu nie ma wystarczającego zaplecza finansowego. Nie bez znaczenia pozostaje również fakt, że polska stolica, w przeciwieństwie do m.in. Manhattanu, ma wystarczająco dużo przestrzeni do zagospodarowania, więc nie musi piąć się w górę.

Cejrowski odnosi się ponadto do przedstawionej 3 maja propozycji prezydenta Andrzeja Dudy, by członkostwo Polski w Unii Europejskiej zapisane zostało w Konstytucji. Podróżnik oświadcza, że pomysł ten przypomina mu gwarantowany w ustawie zasadniczej od 1976 r. sojusz Polski ze Związkiem Radzieckim. Zwraca także uwagę na fakt, że najważniejszy państwowy dokument reguluje sprawy wewnętrzne kraju, pomyślanego jako byt wieczny. Sojusze natomiast zawsze są tymczasowe.

Gospodarz „Studio Dziki Zachód” ubolewa również nad brakiem postępów w śledztwie dotyczącym zamachu z 13 stycznia bieżącego roku na prezydencie Gdańska Pawle Adamowiczu.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

A.K.

Jasiński: Kampania Koalicji Europejskiej jest częścią wojny cywilizacyjnej, mającej na celu rozbicie wszystkich tradycji

– Ataki KE na Kościół są częścią globalnej wojny cywilizacyjnej. Przez nią społeczeństwo będzie mniej innowacyjne i niezdolne do obrony przed totalitaryzmami – mówi profesor Tomasz Jasiński.

 

Tomasz Jasiński, profesor historii na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, opowiada o przemówieniu, które Donald Tusk wygłosił 7 maja z okazji obchodów stulecia założenia wspomnianej uczelni wyższej. Gość południowej audycji WNET stwierdza, że być może osoba piastująca stanowisko Przewodniczącego Rady Europejskiej powinna być obecna na tego rodzaju uroczystości, jednak nie powinna ona jej wykorzystywać do wyborczych konwencji i walki politycznej.

Wykładowca mówi również o wrażeniach, jakie z wystąpienia byłego premiera wynieśli inni pracownicy akademiccy. Zaznaczają oni, że Donald Tusk niejednokrotnie mijał się z prawdą oraz że nie wspomniał ani słowem o zasługach Uniwersytetu w Poznaniu. Część z nich nie szczędziła jednak Przewodniczącemu Rady Europejskiej pochwał – Platforma Obywatelska bowiem cieszy się w stolicy Wielkopolski dużą popularnością.

Jasiński odnosi się także do przemówienia redaktora naczelnego czasopisma „Liberté!” Leszka Jażdżewskiego, które 3 maja poprzedziło wystąpienie Donalda Tuska na Uniwersytecie Warszawskim. Publicysta dosadnie skrytykował w nim Kościół katolicki.

„Okazało się nagle, że po pierwsze (Leszek Jażdżewski – przyp. red.) zaszkodził panu Tuskowi, bo zrobiła się taka wielka awantura z tego powodu. Był to niespotykany sposób ataku na instytucję, która powinna się cieszyć szacunkiem, a chodziło tylko o to, żeby oczywiście odebrać trochę głosów Wiośnie”.

Gość południowej audycji WNET jest zdania, że wypowiedź redaktora naczelnego „Liberté!” była zaplanowanym działaniem. Ponadto ma ono wpisywać się w szerszy kontekst, jakim jest kampania do Parlamentu Europejskiego prowadzona przez Koalicję Europejską. Stwierdza, że agitacja ta jest częścią globalnej wojny cywilizacyjnej, mającej rozbić wszystkie więzy i tradycje kultury zachodniej. Wykładowca sądzi, że aktywność ta doprowadzi do spadku innowacyjności społeczeństwa i jego niezdolności do obrony przed totalitaryzmami.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Lasota: Możliwe, że dzięki wysiłkom polskiej ambasady w USA do września zniesione zostaną wizy dla Polaków

– Obchody rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja w polskiej ambasadzie w USA sprawiły, że Polska jest obecnie jednym z najpopularniejszych krajów wśród amerykańskich polityków – mówi Irena Lasota.

 

Irena Lasota, korespondentka Radia WNET w Waszyngtonie, relacjonuje najnowsze wydarzenia z polityki wewnętrznej i zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Opowiada o strzelaninie, do której doszło we wtorek w szkole średniej w miejscowości Highlands Ranch na południe od Denver w stanie Kolorado. Tego dnia w południe czasu lokalnego dwaj uczniowie uzbrojeni w pistolety wpadli do placówki i otworzyli ogień, raniąc osiem osób. W ataku śmierć poniósł osiemnastoletni uczeń, a siedem osób jest w stanie krytycznym. W tragedii nie ucierpiał żaden z pracowników szkoły.

7 maja w rezydencji ambasadora Polski Piotra Wilczka odbyły się również obchody rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja. Na imprezie obecnych było ponad 1200 osób, wśród których nie zabrakło kongresmenów, przedstawicieli Polonii i biznesu. Gość Poranka zaznacza, że mało która ambasada może poszczycić się uroczystością, na której przyjęto by tak wielu gości.

„To, co wydarzyło się dzisiaj w Waszyngtonie (…) pokazuje, że polska polityka (…) i (…) nadzwyczajna praca polskiej ambasady w Waszyngtonie wpłynęła na to, że Polska jest w tej chwili jednym z najbardziej popularnych wśród polityków krajów”.

„Przypuszczam, że tego rodzaju ofensywa dyplomatyczna, jak przyjęcie dzisiaj w ambasadzie, może też wpłynąć na to, że sprawa wiz amerykańskich być może zostanie załatwiona pozytywnie przed wizytą prezydenta Trumpa (prawdopodobnie we wrześniu – przyp. red.)”.

Lasota mówi także o pojawieniu się na bliskowschodnich wodach amerykańskiej grupy uderzeniowej okrętów wojennych z lotniskowcem Abraham Lincoln na czele i eskadrą bombowców.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.K.

 

Bobołowicz: Według wielu Zełeński żartował z ofiar Wielkiego Głodu. Teraz w dzień ich pamięci chce zostać prezydentem

– Zełeński chce, by inauguracja jego prezydentury odbyła się przed 27 maja, by mógł rozwiązać Radę Najwyższą. Proponuje 19 maja – Dzień Pamięci Ofiar Politycznych Represji – mówi Paweł Bobołowicz.

 

4 maja prezydent elekt Wołodymyr Zełenski przybył do Rady Najwyższej – ukraińskiego ciała ustawodawczego – na spotkanie z przewodniczącymi frakcji parlamentarnych. Inicjatywa co do jego zwołania wyszła od Zełenskiego. Zebranie dotyczyło kwestii możliwej daty inauguracji nowej prezydentury. O terminie tym decyduje wspomniane ciało, lecz powinien on być wyznaczony nie później niż 30 dni po oficjalnym ogłoszeniu wyników wyborów. Ten z kolei mija na początku czerwca. Jeśli inauguracja odbędzie się przed 27 maja, nowy prezydent będzie mógł rozwiązać Radę Najwyższą i doprowadzić do przedterminowych wyborów parlamentarnych. Po tej dacie takiej możliwości nowa głowa państwa mieć już nie będzie. Do czasu zaprzysiężenia Zełenskiego prezydentem pozostaje Petro Poroszenko.

Były serialowy aktor zaproponował, by inauguracja odbyła się 19 maja i stwierdził, że termin ten wynika z faktu, że „już trzeba pracować”. Po spotkaniu z przedstawicielstwami frakcji parlamentarnych przyznał, że „wszyscy chcą posłuchać, czy będziemy rozwiązywać parlament, czy nie. Za wcześnie o tym mówić, bo jeszcze nie mam uprawnień . Jak tylko otrzymam odpowiednie uprawnienia, wy otrzymacie odpowiedź”. – mówił Zełenski. Dodał też, że data wstąpienia na urząd prezydencki będzie znana dopiero 14 maja – wtedy rozpocznie się posiedzenie Rady Najwyższej. Według nieoficjalnych informacji większość przedstawicieli frakcji parlamentarnych zaproponowała inny termin inauguracji – 28 maja, a więc już po dniu, w którym prezydent mógłby rozwiązać ciało ustawodawcze. Zagadnienie to ma być konsultowane na wewnętrznych spotkaniach, które odbywać się będą do 13 maja.

Na spotkaniu w parlamencie nie było obecnej głowy państwa Petra Poroszenki, a także szefa jego frakcji parlamentarnej. Nieobecny był także przewodniczący frakcji Frontu Ludowego – odłamy te jednak wydelegowały swoich przedstawicieli. Zebranie zignorował lider Partii Radykalnej Ołeh Liaszko, który stwierdził, że nie interesuje go data inauguracji, lecz trzy kluczowe kwestie: kiedy będzie pokój na Ukrainie, jak polepszyć sytuację ekonomiczną i jak zwalczyć biedę Ukraińców – sformułowania te nawiązują do głównych haseł kampanii Zełenskiego. Lider Opozycyjnego Bloku Wadym Nowiński nie zadeklarował, jaką datę wybierze jego formacja. Na razie publicznie pomysł jak najszybszego zaprzysiężenia poparł szef partii Samopomoc, mer Lwowa Andrij Sadowy. W swoim wystąpieniu na portalu Facebook napisał: „ Im szybciej, tym lepiej, trzeba pracować”.

Data 19 maja jako możliwy dzień inauguracji prezydenta została krytycznie oceniona przez wielu działaczy środowisk patriotycznych. Szef Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej Wołodymyr Wiatrowycz przypomniał, że od 2007 r. jest to Dzień Pamięci Ofiar Politycznych Represji. Wtedy to odbywają się uroczystości o charakterze żałobnym, ograniczona jest możliwość przeprowadzania imprez rozrywkowych i emisji programów rozrywkowych w mediach. Wszystkie telewizje oznaczają swoje transmisje ikoną płonącej świeczki. Bardzo szybko ukraińskie media społecznościowe obiegł mem ze screenem z filmu „Sługa narodu” i sceną zaprzysiężenia Hołoborodki – filmowego bohatera granego przez Zełenskiego. Do tej sceny w memie dodano właśnie ikonę płonącej świeczki.

Wiatrowycz napisał: „Komik Wołodymyr Zełenski pozwalał sobie na żarty z Wielkiego Głodu, prezydent Wołodymyr Zełenski nie ma prawa do głupot nad pamięcią o milionach ofiar represji”. W ten sposób nawiązał do występów kabaretu Kwartał 95, gdzie między innymi pojawiały się żarty, które część opinii publicznej uznawała za naśmiewanie się z ofiar Wielkiego Głodu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Wierzejski: Ustawa 447 podzieliła amerykańską Polonię. Szkoda, że jeden dokument tak naruszył w trudzie tworzoną jedność

– Najsmutniejsze jest to, że ustawa 447 naruszyła z takim trudem budowaną jedność Polonii w USA. Są ludzie, w których interesie leży poszczucie Polaków nawzajem na siebie – mówi Aleksander Wierzejski.


Aleksander Wierzejski zdaje relację ze swojego pobytu w amerykańskim mieście Doylestown znajdującym się w stanie Pensylwania. W dniach 4-5 maja odbyło się tam VI Forum Polonijne, którego ważnym punktem było omówienie obecnego stanu wiedzy na temat katastrofy smoleńskiej. Informacje te przedstawił były minister obrony narodowej Antoni Macierewicz. Ponadto polityk podał datę publikacji raportu podkomisji smoleńskiej. Będzie to 2020 r. Natomiast Wojciech Mucha, dziennikarz związany z „Gazetą Polską”, opowiedział o medialnych manipulacjach dotyczących tragicznego wydarzenia z 10 kwietnia 2010 r.

Kolejnym zagadnieniem poruszonym podczas spotkania była ustawa 447, która nakłada na 46 państw, w tym na Polskę, obowiązek restytucji mienia żydowskiego. Gość Poranka stwierdza, że dokument ten podzielił amerykańską patriotyczną Polonię. Cieszy go jednak fakt, że dyskusja na temat tego aktu prawnego prowadzona była przy użyciu racjonalnych argumentów, a nie ataków personalnych.

„Ci ludzie są również po obu stronach tej dyskusji np. wokół [ustawy – przyp. red.] 447 (…). Najsmutniejszym elementem jest to, że udało się tę jedność Polonii patriotycznej, z takim trudem zbudowaną naruszyć. Są ludzie, dla których w politycznym interesie jest poszczucie Polaków nawzajem na siebie i służą jako narzędzie tego szczucia”.

Wierzejski zaznacza, że media amerykańskie nie reagują na sprzeczne opinie Polonii w USA dotyczące ustawy 447, ponieważ nie śledzą one na bieżąco polskiej polityki.

Nowością dla polskich emigrantów w Stanach Zjednoczonych był fakt, że Forum Polonijne było po raz pierwszy transmitowane zarówno na portalu internetowym Telewizji Republika, jak i na jej stronie na serwisie Facebook.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Cejrowski: Dlaczego w USA miano by ograniczyć dostęp do broni? Czy należy zakazać ciężarówek, bo mogą rozjechać ludzi?

– Jedna osoba w USA nie mogła kupić broni, więc rozjechała ludzi ciężarówką. Rozsądni używają broni do obrony, a ci, którym na jej zdobyciu zależy, kupią ją na czarnym rynku – mówi Wojciech Cejrowski.

W poniedziałkowej audycji „Studio Dziki Zachód” Wojciech Cejrowski stwierdza, że Unię Europejską należałoby zniszczyć kontrolowanym upadkiem, do którego rządy i społeczeństwa państw członkowskich mogłyby się przygotować.

Podróżnik krytykuje także rozwiązania wprowadzone przez instytucje unijne. Powołując się na zebrane przez nie dane zaznacza, że na przyjęciu euro zyskały jedynie dwa kraje: Niemcy i Holandia. Podkreśla, że w innych państwach o mocnych gospodarkach wspólna waluta blokuje rozwój przez to, że jej wartość jest warunkowana również przez kraje słabe. W gospodarkach słabych natomiast euro znacznie winduje ceny inwestycji.

Cejrowski komentuje również planowane zmiany w fińskim systemie edukacji. W 2020 r. mają zostać usunięte wszystkie dotychczasowe przedmioty, a ich miejsce zająć ma nauczanie bazujące na omawianiu poszczególnych wydarzeń i zjawisk poprzez rozrywkę. Gospodarz „Studio Dziki Zachód” pozostaje sceptyczny wobec tego rozwiązania. Stwierdza, że w sytuacji, w której ze szkoły robi się zabawę, dziecko nie czuje satysfakcji z odpoczynku po nauce.

Podróżnik komentuje ponadto pojawiające się co jakiś czas głosy o ograniczeniu dostępu do broni w Stanach Zjednoczonych. Retorycznie pyta, czy takie same restrykcje dotyczyć mają ciężarówek z uwag na fakt, że wykorzystywane są one niekiedy do rozjeżdżania ludzi. Zwraca uwagę, że swego czasu pewien człowiek w USA nie mógł kupić broni, więc dokonał masakry za pomocą wspomnianego pojazdu. Zaznacza, że nawet w przypadku wprowadzenia ograniczeń co do zakupu broni, osoby, którym zależy na jej nabyciu, zdobędą ją na czarnym rynku.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Katarzyna Szewc, Cake 4 You Glasgow: Polacy wolą lżejsze, a Szkoci cięższe torty. I jedni, i drudzy chętnie przychodzą

– Terminy na torty u mnie trzeba rezerwować co najmniej 1,5 miesiąca wcześniej. Słodkości zamawiają mniej więcej po równo Polacy i Szkoci – mówi Katarzyna Szewc z Cake 4 You Glasgow.

 

Katarzyna Szewc, właścicielka firmy Cake 4 You Glasgow, opowiada o założonej przez siebie w Szkocji działalności gospodarczej. Kobieta zajmuje się wypiekiem i dekoracją tortów, a zaopatrują się u niej w równym stopniu i Polacy, i Szkoci. Jej przygoda ze słodkościami zaczęła się czternaście lat temu, kiedy to opuściła rodzinną Zamojszczyznę i wyjechała do kuzyna w Szkocji. Jak sama mówi, załatwił on jej tam pracę, w której miała zostać jedynie na chwilę. Obecnie Katarzyna Szewc pomimo nostalgii za rodzinnymi stronami nie planuje wrócić do Polski.

Co popchnęło młodą Polkę do tego, aby choć trochę osłodzić życie Szkotów i Polaków mieszkających w Zjednoczonym Królestwie? Na rocznicę pierwszych urodzin swojej córki zamówiła dla niej tort.

Patrząc na wypiek stwierdziła, że wykonanie tego rodzaju ciasta samodzielnie nie jest czymś przesadnie skomplikowanym. Ta inspiracja i zdolności artystyczne Katarzyny Szewc sprawiły, że założyła ona własny biznes.

Pomysł okazał się strzałem w przysłowiową „10”. Terminy na słodkości trzeba rezerwować co najmniej 1,5 miesiąca wcześniej. Nie bez znaczenia dla odniesionego przez Katarzynę Szewc sukcesu był fakt, że Szkocja ułatwia start młodym przedsiębiorcom.

Gość Poranka przybliża również preferencje smakowe swoich klientów. Katarzyna Szewc, że Polacy lubią lekkie śmietanowe torty z dużą ilością owoców, natomiast Szkoci wolą wypieki z ciężkimi maślanymi kremami, a o owocach raczej nie chcą słyszeć.

Polka opowiada także o Polonii zamieszkującej Szkocję. Cieszy ją dobra organizacja i wzajemne wsparcie, którym darzą się Polacy na Wyspach.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K./K.T./T.W.

Pawłowski: Dla hiszpańskiej partii Vox Grupa V4 jest wzorem polityki migracyjnej, a Orban i Kaczyński – inspiracją

– Partia Vox odwołuje się do Grupy Wyszehradzkiej, stawia ją za wzór polityki migracyjnej. Chce zbudować na granicy mur i podjąć współpracę z Orbanem i Kaczyńskim – mówi Maciej Pawłowski.

 

Maciej Pawłowski, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, komentuje wyniki przedterminowych wyborów parlamentarnych, które odbyły się w niedzielę w Hiszpanii. Informuje, że potencjalna koalicja zwycięskiej Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej z partią Podemos i małymi lokalnymi ugrupowaniami kantabryjskimi czy baskijskimi zapewnia im 176 mandatów. Tym samym utworzony blok zyskałby akurat 176 mandatów wymaganych do utworzenia rządu. Gość Poranka retorycznie pyta jednak, czy koalicję złożoną z tak wielu podmiotów będzie można nazwać stabilną. Zaznacza przy tym, że ze względu na majowe wybory do Parlamentu Europejskiego budowa gabinetu może zostać przedłużona do czerwca.

Pawłowski odnosi się także do klęski chadeckiej Partii Ludowej, która w głosowaniu zyskała 17,8 proc. poparcia. Stwierdza, że upadek tego ugrupowania trwa od roku, a niedzielne wybory jedynie go potwierdziły. Początkiem kryzysu była afera korupcyjna Gurtel, w którą zamieszani byli członkowie wspomnianej partii.

Analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych mówi również o głównym temacie kampanii wyborczej, jakim była Katalonia. Socjaliści opowiadali się za dialogiem i przeciwko oddzieleniu się tego regionu. Przez parę miesięcy negocjowali oni z miejscowymi separatystami w sprawie budżetu państwa. Powodem dla przeprowadzenia tego rodzaju rozmów był fakt, że dotychczasowy mniejszościowy rząd Pedro Sáncheza był uzależniony od ich głosów.

Gość Poranka charakteryzuje ponadto partię Vox. Opowiada, że odwołuje się ona do Grupy Wyszehradzkiej, przedstawiając ją jako wzór polityki, szczególnie migracyjnej. Na granicy chce postawić mur i dąży do współpracy z Victorem Orbanem i Jarosławem Kaczyńskim, którzy są dla tego ugrupowania pewną inspiracją.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Kaczorowski: Klęska prawicy w wyborach w Hiszpanii zaskakuje. Częściowo to efekt jej pobłażliwości wobec separatystów

– Chadecka Partia Ludowa zebrała żniwo swej miękkiej polityki wobec Katalonii. Hiszpański wyborca przerzucił swoje głosy na partię Vox, mocno broniącą jedności Hiszpanii – mówi dr Bartosz Kaczorowski.

 

Dr Bartosz Kaczorowski, historyk na Uniwersytecie Łódzkim, komentuje wyniki przedterminowych wyborów parlamentarnych, które odbyły się w niedzielę w Hiszpanii. Zwycięstwo odnieśli w nich socjaliści. Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza zaskarbiła sobie poparcie 18,1 proc. wyborców, co przełożyło się na 123 miejsca w 350-osobowym parlamencie – wynika z najnowszych danych, uzyskanych po podliczeniu 99 procent oddanych głosów. Drugie miejsce zajęła chadecka Partia Ludowa –  17,8 proc. Na trzecim miejscu uplasowała się lewicowa partia Podemos (16,1 proc.), a na czwartym liberalna partia Ciudadanos (14,1 proc.). Do parlamentu wchodzi po raz pierwszy radykalnie prawicowa partia Vox. Zdobyła ona 12,1 proc.

Gość Poranka zaznacza, że klęska prawicowych ugrupowań w wyborach jest dość zaskakująca. Największą porażkę odniosła wśród nich Partia Ludowa, która straciła część głosów na rzecz ugrupowania Vox.

„Partia Ludowa w tym momencie zbiera żniwo swojej miękkiej polityki wobec Katalonii. Hiszpański wyborca konserwatywny zdecydował bowiem przerzucić swoje głosy na Vox, która zdecydowanie bardziej broni swoich haseł jedności Hiszpanii”.

Dr Kaczorowski stwierdza, że socjaliści mogą mieć problem ze sformowaniem rządu, ponieważ potencjalna koalicja z partią Podemos i małymi lokalnymi ugrupowaniami kantabryjskimi czy baskijskimi zapewnia im 175 mandatów. Wymaganą większością w Kortezach Generalnych jest 176 mandatów. Co istotne, w celu utworzenia gabinetu nie będzie potrzebne poparcie separatystów z Katalonii.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.