Polska mogłaby dofinansować swój system emerytalny z pieniędzy z eksploatacji łupków

Andrzej Sadowski o problemach polskiego systemu emerytalnego, tym jak kolejne rządy próbują je ukrywać i o sposobach ich rozwiązania.

Andrzej Sadowski mówi o polskim systemie emerytalnym. Odnosi się do wywiadu z Robertem Gwiazdowskim, stwierdzając, że w ramach Instytutu Adama Smitha od dawna pracują nad reformą systemu emerytalnego. Podkreśla, że „zobowiązania są nie do udźwignięcia”, gdyż „społeczeństwo się starzeje i ewidentnie go ubywa”. Z 38 mln Polaków 2 mln są już za granicą, więc realnie jest nas 36 mln. Brak ten możemy odczuć już za dwa, trzy lata. Na dodatek widoczna jest „coraz bardziej widzialna zapaść demograficzna, której nie odkręcił program 500+”. W rezultacie „zamiast godnej będzie emerytura głodna”.

Jak ktoś mówi o umowie społecznej, to nie jest żadna umowa, nie ma twardych zobowiązań. Ciągle jest zmieniany algorytm emerytury, on się cały czas spłaszcza. […]  Widać jak niższe są te emerytury w porównaniu do tego, co było 10 lat temu.

Ekonomista przyznaje, że postawa 30-latków nieliczących na emeryturę z ZUS „to życiowe podejście”. Jednocześnie nie zgadza się twierdzeniem, że jesteśmy już zdeterminowani na to, by mieć zły system emerytalny.

Były takie momenty, że widać, iż skręcono w niewłaściwą stronę. Jednym z nich była wielka kapitałowa reforma emerytalna, gdy utworzono przymusowe OFE. […] Pieniądze w nich składowane okazały nie być się pieniędzmi obywateli tylko funduszy emerytalnych, które mogły robić z tym, co chciały, skokowo podwyższono opodatkowanie pracy ze względu na ten system.

Wbrew postulatom podnoszonym już na początku lat 90. przez środowiska takiej jak UPR, nie wykorzystano pieniędzy z prywatyzacji do zasilenia systemu emerytalnego. Sadowski zauważa, że Polska dotąd nie wykorzystała innej okazji, którą jednak wciąż mamy. Chodzi o dofinansowanie emerytur ze środków pozyskanych z eksploatacji surowców naturalnych, tak jak to zrobiła Norwegia. W przypadku Polski byłby to gaz z łupków, które amerykańskie spółki chciały wydobywać, ale za względu na brak decyzji polskiego rządu i nadejście dekoniunktury tego nie zrobiły. „Czemu polski rząd nie podjął decyzji w tej sprawie?”- to pytanie, na które wciąż nie mamy odpowiedzi.

Żaden z sądów nie podnosił tego faktu, że żąda się od obywatela udowodnienia, iż nie jest wielbłądem.

Zamiast uczciwego postawienia sprawy i stwierdzenia, że emerytury trzeba obniżyć, a wiek emerytalny podwyższyć, administracja ucieka się do wykrętów, aby zmniejszać wypłaty ludziom, którzy np. nie mogą potwierdzić stażu pracy w upadłym przed laty zakładzie pracy. Na dodatek rząd swoją polityką zachęca ludzi do przechodzenia na emeryturę zamiast do dalszej pracy. Jest tymczasem wielu specjalistów, którzy mogliby dalej pracować, pobierając przy tym emeryturę, ale im się na to nie pozwala lub ich emeryturę się obcina.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Suski: Z taśm Neumanna wyłania się obraz partii, która w obronie swych członków jest gotowa obalić demokratyczny rząd

Marek Suski o tym, czyje rządy są zagrożeniem dla demokracji i jak koalicja PO-PSL łamała demokratyczne standardy oraz o tym, co sądzi o „rządzie ratunkowym” anty-PiS-u.

Marek Suski komentuje dyskutowaną w mediach możliwość zawarcia po wyborach koalicji partii opozycyjnych wobec Zjednoczonej Prawicy, w których szeregach miałaby się znaleźć nawet Konfederacja Wolność i Niepodległość. Odnosi się do słów Janusza Korwin-Mikkego, o tym, że jest on gotów zawrzeć sojusz nawet z diabłem, byle program Konfederacji był realizowany.

Ja bym z diabłem nie zawierał sojuszy, bo to do niczego dobrego nie prowadzi, a atencja pana Janusza Korwin-Mikke do Rosji, różne tam opowiadania, że powinniśmy wyjść ze strefy euro, Unii, NATO, […]  pokazują, że jest dość kontrowersyjny.

O możliwości zbudowania po wyborach „rządu ratunkowego”, z którego nie wyklucza Konfederacji, mówił Sławomir Neumann. Szef Gabinetu Politycznego premiera stwierdza, że:

Politycy Platformy jak słyszeliśmy na taśmach Neumanna, są faktycznie gotowi zawrzeć koalicję z diabłem, wysyłać ludzi nawet z wyrokami, byleby byli z Platformy. Z tych tajnych wypowiedzi wyłania się obraz partii, która w zasadzie w obronie swych członków, mających różne problemy z prawem, jest gotowa obalić demokratyczny rząd, po to, by ustrzec się kary.

Dodaje, że kojarzy mu się to z Sycylią. Polityk PiS zarzuca poprzedniej władzy, zadłużanie państwa i związane z nim przejęcie środków z OFE.

To są wybory o wolność i demokrację.

Zgadza się z tym hasłem opozycji, uważając, że to powrót do władzy poprzednich środowisk politycznych jest zagrożeniem dla wolności i demokracji. Podkreśla, że takie rzeczy jak wkroczenie ABW  do redakcji „Wprost” w 2014 r., czy podpalanie budki pod ambasadą Rosji są sprzeczne z demokratycznymi standardami. Na pytanie, dlaczego nikt nie został skazany za inwigilację dziennikarzy, stwierdza, że za skazywanie ludzi odpowiadają sądy, a nie rząd. Na pytanie o Mariana Banasia odpowiada, że jest to kwestia sprawdzenia. Odnosząc się do faktu, że służby nie odkryły wcześniej, znanych obecnie faktów ws. kamienicy szefa NIK, stwierdza, że „nikt nie jest doskonały”. Dodaje, że to służby odpowiadają za sprawdzanie polityków, nie komisja ds. służb, w której był dwa lata temu.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Zapotoczny: Trzeba popchnąć ludzi do oszczędzania

Robert Zapotoczny o tym, czemu trzeba „szturchnąć” ludzi do oszczędzenia w programach rządowych, czym się różni PPK od OFE i czym była decyzja nacjonalizacji środków z tego ostatniego.

Robert Zapotoczny mówi, czemu potrzebne są Pracownicze Plany Kapitałowe.

Każdy człowiek jest wyjątkowy, niektórzy robią to [oszczędzają] sami, ale jak ostatnie lata pokazują, często potrzebujemy szturchnięcia. Przy długotrwałym oszczędzaniu ktoś musi nas nie tyle przekonać, ile szturchnąć, podjąć decyzję za nas.

Stwierdza, że celem PPK jest to, żeby człowiek miał swoje własne pieniądze. Nie wystarczy jednak dać ludziom wolnej ręki w tej kwestii, gdyż statystyki pokazują, że jedynie kilka tysięcy na 16 mln pracujących decyduje się na korzystanie ze wspieranych przez rząd programów oszczędnościowych. Podkreśla, że system analogiczny do PPK działa w takich krajach jak: Nowa Zelandia, Stany Zjednoczone, czy Wielka Brytania.

Gość Poranka „WNET” tłumaczy czym się różnią Pracownicze Plany Kapitałowe od OFE.

OFE były zasilane z części podatkowej podatkowych, rzeczywiście decyzja podjęta przez poprzedni rząd i ukonstytuowana przez wyrok Trybunału Konstytucyjnego w I połowie 2015, stwierdziła, że są to środki publiczne, ponieważ stanowią część systemu emerytalnego.

O nacjonalizacji środków z OFE przez rząd PO-PSL stwierdza, że „trudno nazwać to oszustwem, to była naiwność i niedokończenie reformy emerytalnej”. Przypomina o działaniu pracowniczych programów emerytalnych, które stanowią zapomnianą część reform emerytalnych lat 90. Podkreśla, że „z pół miliona osób, które w nich oszczędzało, nikt nie jest niezadolowolny”. Udało się jednak tylko „1200 takich programów udało się zarejestrować”. Problemem jest jego zdaniem nadmiar formalności i konieczność podjęcia decyzji przez samą osobę zainteresowaną. Rozwiązaniem jest uproszczenie procedur i wprowadzenie domyślnego uczestnictwa w programie. Pracownik zostanie więc z marszu zapisany do programu, ale ma prawo się z niego wypisać.

Na razie przystępują wszyscy zatrudniający powyżej 250 osób- 4 tys., część już wprowadziło pracownicze programy emerytalne

Prezes spółki PFR mówi, że trwają kolejne etapy wprowadzania PPK w życie, do którego w I połowie 2021 r. włączone mają zostać osoby zatrudniające od 1 do 19 osób. W ramach programów 1,5% z wynagrodzenia pracowników ma odkładać a pracodawca, a resztę pracownik.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Prof. Elżbieta Chojna-Duch: To było oszustwo, kradzież środków publicznych, którą nazwano luką VAT [VIDEO]

Prof. Elżbieta Chojna-Duch odnosi się do swoich zeznań przed komisją śledczą ws. afery VAT. Podsumowuje brak działań mających na celu zakończenie procederu, który wprost nazywa oszustwem i kradzieżą.

W czwartek przed nią powiedziała, że premier Donald Tusk nie zrobił nic, aby uszczelnić system podatkowy i rząd PO-PSL przyłożył rękę do jego rozpadu:

„Te oszustwa były traktowane nie tyle, co fałszerstwa, a ile przeciwdziałanie pazerność fiskusa (…) Sytuacja była najgorsza w latach 2011-2013” – mówi i dodaje, że nadmiar przepisów wprowadzonych przez ówczesną ekipę rządzącą sprawił, że system podatkowy był demontowany.

Gość Poranka WNET oznajmia, że po latach ma większą wiedzę aniżeli w momencie, kiedy była ministrem finansów. Skumulowała i skonsolidowała wiedzę na temat systemu podatkowego PO-PSL i jest w stanie teraz przedstawić konkluzję.

Twierdzi, że środki na programy społeczne Prawa i Sprawiedliwości to efekt uszczelniania systemu, który przez polityków obecnej opozycji był poważnie zniszczony:

„Powoli przywraca się normalność […] Wcześniej po prostu nic się nie działo. Ta permisywność była powszechna […] Wszystko było jedno wielką nieprawidłowością […] Działań uszczelniających budżet przez Rostowskiego było bardzo wiele, m.in. podwyższenie VAT z 22 na 23 proc. […] no i likwidacja OFE”.

Prof. Chojna-Duch oceniła również proceder, który funkcjonował przez lata, nazywając go zwyczajnie oszustwem i kradzieżą środków publicznych:

Wyprowadzono 250 miliardów złotych to środki, które mogło być przeznaczane przecież na opiekę społeczną, dla osób niepełnosprawnych, dla nauczycieli, dla hutników, górników czy grup urzędniczych. […] To było oszustwo, kradzież środków publicznych, którą nazwano luką. Takie nazwy się pojawiają, od planowania podatkowego, przez optymalizację, jednak to próba złagodzenia tego procederu, który jest procederem wybitnie nagannym.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T. / A.M.K.

Przeczytaj więcej na temat urodzinowego Jarmarku WNET -> www.facebook.com/events/2400756686622325

Paweł Borys Prezes PFR: Pracownicze Plany Kapitałowe to dobra szansa na godziwą emeryturę [VIDEO]

Jak zaznaczył w rozmowie z Radiem Wnet Prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, proponowana reforma emerytalna znacząco różni się od OFE, ponieważ nie narusza środków publicznych ubezpieczeń.

Program Pracowniczych Planów Kapitałowych nie jest reformą systemu publicznego, to też nie jest konkurencja dla systemu ZUS-owskiego, tylko jego dopełnieniem. PPK to jest zaproponowanie Polakom systemu gromadzenia kapitału, w mojej ocenie, na bardzo atrakcyjnych warunkach – podkreślił w Poranku Wnet Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.

16 kwietnia odbyła się pierwsza konwencja uzgodnieniowa nad projektem ustawy o Pracowniczych Planach Kapitałowych, na której przedstawiciele ponad 50 instytucji i stowarzyszeń razem ze stroną rządową dyskutowali nad konkretnymi rozwiązaniami nowej formy budowy kapitału. Najwięcej zastrzeżeń i dotyczących również fundamentalnych założeń zgłosiły: Narodowy Bank Polski i Komisja Nadzoru Finansowego.

[related id=51767]

Program zakłada wprowadzenie comiesięcznego transferu środków odliczanych od uposażenia uczestnika w wysokości 3,5 procent pensji na specjalny fundusz oszczędnościowy prowadzony przez prywatne Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych.

Zdaniem Pawła Borys, wprowadzenie dodatkowego programu ubezpieczeń jest konieczne dla uzupełnienia coraz niższy emerytur z ZUS-u: Pierwszy filar emerytalny, ten powszechny realizowany przez ZUS będzie w przyszłości pod presją niekorzystnych zmian demograficznych. W tej chwili cztery osoby pracujące przypadają na jednego emeryta. W przyszłości będzie to jeden do jednego. W przyszłości wysokość emerytury spadnie to do około 30% ostatniego wynagrodzenia. Więc mamy przed sobą bardzo poważne wyzwanie, jeżeli chodzi o przyszłe niskie emerytury.

Prezes PFR nie zgadza się ze stwierdzeniami, że środki gromadzone przez emerytów mogą być zagrożone poprzez nagłą utratę wartości lub niesumienne zarządzanie przez TFI: Komisja Nadzoru Finansowego podkreśla, że system Pracowniczych Planów Kapitałowych spełnia najwyższe standardy, jeżeli chodzi o konstrukcję takich programów na świecie. Podobny system wdrożyła niedawno Wielka Brytania.

Wśród uwag podnoszonych przez NBP oraz część polityków PiS, wskazuje, że przy zapisach ustawy o automatycznym zapisie powtarzanym co dwa lata, nie można mówić o dobrowolności systemu, na co wskazują przedstawiciele rządu. Stanowiska o dobrowolności na antenie Radia Wnet bronił Paweł Borys: System jest absolutnie prywatny i dobrowolny. Program rzeczywiście bazuje na tak zwanym automatycznym zapisie, czyli każdy pracodawca, który tworzy ten system, automatycznie zapisuje wszystkich pracowników, natomiast w ciągu trzech miesięcy, każdy pracownik może złożyć deklaracje, że po prostu nie chce w tym uczestniczyć. Do tego pracownik może praktycznie bez żadnych kosztów wyjść z tego systemu w dowolnym momencie. Dlatego uważam, że absolutnie jest to system dobrowolny.

Prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, jednoznacznie podkreślił, że PPK działają na zdecydowanie innych zasadach niż prowadzona przez rząd Buzka reforma emerytalna: Nie jestem zwolennikiem OFE, z uwagi na to, że to był zupełnie innym systemem, niż Pracownicze Plany Kapitałowe. Przypomnijmy po pierwsze, że to nie były prywatne środki, bo w ustawie było wpisane, że OFE są częścią publicznego systemu zabezpieczeń społecznych. Po drugie tam nie mieliśmy do czynienia z żadnymi dodatkowymi oszczędnościami. Po prostu podzielono składkę do ZUS-u, następnie nie było z czego pokryć luki w FUS i wtedy powstał dług. W 2013 r. system został zdemontowany, więc de facto nie ma tego filara kapitałowego i ja się zgadzam, że dzisiaj OFE nie mają żadnego sensu.

Paweł Borys w czasie rozmowy odniósł się do szeregu uwag pod adresem projektu m.in. do problemu ograniczenia konsumpcji oraz osłabienia kondycji firm poprzez przekazanie części wynagrodzeń z rynku na oszczędności: Obecnie wynagrodzenia rosną w tempie 5 c do 7 procent rocznie i półtora procent, które przedsiębiorstwa będą musiały odprowadzić do PPK naprawdę nie powinno być dla nich wyzwaniem. (…) Potrzebujemy, aby wzrósł poziom oszczędności w gospodarce. To jest bardzo w tej chwili potrzebne, bo jak wiadomo, od wielu lat za dużo kapitału importujemy z zagranicy i problemem strukturalnym polskiej gospodarki i gospodarstw domowych jest niski poziom kapitału. Polskie gospodarstwa domowe mają jeden z najniższych w Unii Europejskiej poziomów aktywów finansowych i teraz Pracownicze Plany Kapitałowe mają te trendy odwrócić, tak żebyśmy zaczęli budować lokalny kapitał – powiedział prezes PFR, chociaż przyznał, że w krótkim terminie może nastąpić spowolnienie dynamiki wzrostu konsumpcji.

Mówimy o tym, że to jest to system gromadzenia kapitału, to będą nasze pieniądze, nasze oszczędności. Ustawa przewiduje pewne bodźce i zachęty do tego, żeby te środki służyły nam dłużej, właśnie w okresie emerytalnym. Ustawa daje możliwość wykupu na przykład doświadczenia dożywotniego. Użytkownicy mogą w banku zdefiniować odpowiedni program, że co miesiąc bank będzie wypłacał stosowną kwotę – podkreślił szef Polskiego Funduszu Rozwoju.

Paweł Borys zarysował również pole ewentualnych zmian w projekcie: Jest silny postulat, który też wyraził pan Piotr Duda przewodniczący Solidarność, aby poprawić atrakcyjność tego programu dla osób najniżej zarabiających. W tej chwili poprawia się sytuacja gospodarstw domowych i zdecydowana większość ma pewne nadwyżki finansowe, które umożliwiają oszczędzanie. Natomiast jest oczywiście około 10 do 15 procent pracowników, których budżet domowy się nie domyka i nie mogą oszczędzać. Chcemy tutaj wspólnie z partnerami społecznymi wypracować odpowiednie rozwiązanie. Drugim elementem zmian jest wzmocnienie nadzoru nad tym programem przez Komisję Nadzoru Finansowego.

ŁAJ

Prof. Leokadia Oręziak: Na Pracowniczych Planach Kapitałowych zarobią tylko instytucje finansowe

Zdaniem profesor Oręziak nowy pomysł premiera Morawieckiego na zwiększenie oszczędności Polaków nie spełnia podstawowych wymagań systemu emerytalnego, a deklarowana dobrowolność jest iluzoryczna.

15 lutego, po niemalże dwóch latach od pierwszych zapowiedzi, minister finansów Teresa Czerwińska oraz minister rodziny Elżbieta Rafalska, w asyście Pawła Borysa prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju, przedstawiły projekt ustawy o Pracowniczych Planach Kapitałowych (PPK), czyli program dodatkowego oszczędzanie pieniędzy na emeryturę.

PPK w deklaracji mają być dobrowolną formą odkładania przez pracowników środków na dodatkowe świadczenia emerytalne, działającą w podstawowych założeniach na zbliżonych zasadach do zbiorowych programów funkcjonujących w ramach trzeciego filaru emerytalnego.

System wprowadzana nową dobrowolną, ale powszechnie dostępną dla pracowników płacących składki do ZUS-u, formę dodatkowego zabezpieczenia emerytalnego. Projekt zakłada, obowiązek założenia Pracowniczych Planów Kapitałowych przez pracodawców, który odprowadzają składkę ubezpieczeniową chociażby od jednego pracownika. W teorii to pracownik będzie samodzielnie decydować czy przystąpić do programu, jednak na początek wszyscy zostaną zapisani do programów i tylko jeśli ktoś będzie chciał może się wypisać, ale nawet jeśli na to zdecyduje, to jego przygoda z PPK wcale się nie skończy.

Pracodawca i pracownik, będą się wspólnie zrzucać na nową składkę przekazywaną do PPK, którym i będą zarządzać prywatne towarzystwa finansowe. Pracownicy uczestniczący w nowym systemie emerytalnym będą co miesiąc odkładać 2 procent swojej pensji na specjalne konto emerytalne. Pracodawca ze swojej strony dołoży 1,5 procent od wysokości wypłacanej pensji. Swój wkład do systemy dołoży również państwo m.in. w postaci przewidywana w projekcie ustawy swoistej zachęty w formie składki powitalnej w postaci 250 zł oraz dopłaty rocznej ze strony państwa w wysokości 240 zł.

O opinię na temat rządowej propozycji poprosiliśmy prof. Leokadię Oręziak: Jest to system, w którym całe koszty i ryzyko spadają na przyszłego emeryta oraz na państwo. Zyskują ci, którzy działają na rynkach finansowych, czyli banki, towarzystwa ubezpieczeniowe i towarzystwa funduszy inwestycyjnych. Oni bardzo czekają na ten system i liczą, że ogromne środki będą trafiać na rynki, a oni będą pobierać opłaty za zarządzanie środkami zgromadzonymi w Pracowniczych Planach Kapitałowych – podkreśliła prof. Leokadia Oręziak, kierownik Katedry Finansów Międzynarodowych Szkoły Głównej Handlowej oraz ceniona badaczka systemów emerytalnych, autorka uznanej książki o skutkach wprowadzenia na Wisłą Otwartych Funduszy Emerytalnych pt. „OFE. Katastrofa prywatyzacji emerytur w Polsce”.

Zdaniem profesor Oręziak deklarowana przez rząd dobrowolności udziału w programie, w rzeczywistości jest fikcją: W istocie w ramach PPK, obowiązuje aromatyczny zapis pracowników sektora prywatnego, a następnie publicznego, do programu. Tylko kto będzie wiedział i nie zapomni o możliwości wyjścia z programu, to będzie mógł się wypisać. Przy automatycznym zapisie wiele osób nie zdecyduje się na wypisanie z programu, bojąc się konieczności zwrotu środków wpłacany ze strony państwa. Nawet jak ktoś złoży oświadczenie, że się wypisuje, to co dwa lat i tak zostanie do niego automatycznie zapisany powtórnie. Trudno to nazwać systemem dobrowolnym.

Do gry na rynkach finansowych i na giełdzie zaprzęgnięte będą nie tylko składki płacone przez pracownika i pracodawcę, ale też publiczne pieniądze z funduszu pracy – podkreśliła prof. Leokadia Oręziak.

Ekonomistka wskazuje na znaczne koszty dla sektora finansów publicznych oraz dla samych uczestników planów, przy baraku odpowiednich gwarancji wypłaty przyszłych świadczeń: Szacuje się, że w ramach Pracowniczych Planów Kapitałowych ok. trzech miliardów złotych rocznie z publicznych pieniędzy, będzie przekazanych na rynek kapitałowy. Będzie to system, który pochłonie bardzo duże środki finansowe od pracowników, pracodawców ale również państwa, nie dając żądanych gwarancji emerytalnych dla jego uczestników.

Tak naprawdę oceniając to rozwiązanie, można powiedzieć, że z pensji pracowniczych środki trafią do budżetu państwa, za pośrednictwem instytucji finansowych, które sobie od tego skasują procent – mówił prof. Oręziak.

Jedynym sprawdzonym zabezpieczeniem wypłaty świadczeń na starość jest powszechny publicznych system emerytalny, a wszelkie prywatne formy zabezpieczeń mogą działać tylko w formie pełnej dobrowolności jako uzupełnienia dla chętnych, podkreśliła profesor Leokadia Oręziak. Wskazując jednocześnie na szereg zagrożeń, na jakie narażone będą środku zgromadzone w ramach nowej propozycji premiera Morawieckiego: Pieniądze, które trafią do PPK będą narażone na ryzyko rynku finansowego, czyli załamań giełdowych i kryzysów, kiedy aktywa spadają o kilkanaście procent. Aktywa finansowe nie są zabezpieczone przed inflacją oraz defraudacją ze strony instytucji finansowych. (…) Opłaty, nawet zredukowane przez ustawodawcę, ale pobierane przez lata, będą wpływać na obniżenie świadczenia.

Jest to rozwianie ryzykowne z punktu widzenia emeryta. To nie spełnia wymagań stawianych systemom emerytalnym. W ogóle nie jest system emerytalny, tylko sposób na zebranie kapitału na państwowe inwestycje – podkreśliła prof. Leokadia Oręziak, ekonomistka, specjalizująca się w zasadach działania rynków finansowych i ich wpływu na systemy emerytalne.

 

ŁAJ

Prof. Grażyna Ancyparowicz: Reforma emerytalna Mateusza Morawieckiego może być powtórką z OFE [VIDEO]

Zdaniem prof. Ancyparowicz istotną przyczyną dobrej sytuacji finansów publicznych są mniejsze wydatki inwestycyjne sektora publicznego, szczególnie w zakresie projektów infrastrukturalnych.

Gościem Poranka Wnet była prof. Grażyna Ancyparowicz, ekonomista, członek Rady Polityki Pieniężnej oraz Narodowej Rady Rozwoju, która odniosła się do sytuacji budżetowej państwa oraz kondycji całego sektora finansów publicznych – Deficyt w roku 2018 zaplanowano na dość bezpiecznym poziomie, ale mówimy tylko o budżecie państwa, bo trudno w tej chwili przewidzieć, jakie będą wyniki samorządów, zwłaszcza jeżeli będą prowadzone szerokim frontem inwestycje finansowane w ramach funduszy unijnych. (…) Liczę, że w tym roku uda się utrzymać deficyt w ryzach i dalej będziemy poniżej tej magicznej granicy trzech procent PKB.

Mnie wyniki budżetowane za rok 2017 nie cieszą aż tak bardzo, bo dochody rosły tak, jak miały rosnąć, z wyjątkiem VAT-u, którego ściągalność była wyraźnie wyższa od zakładanej. (…) Jedną z przyczyn tak dobrej kondycji  jest kwestia wydatków majątkowych, czyli inwestycji rządowych i samorządowych – podkreśliła prof. Grażyna Ancyparowicz.

Zdaniem gościa Poranka Wnet premierowi Morawieckiemu udało się istotnie zmienić strukturę posiadaczy polskiego długu: Co prawda cały czas się zadłużamy, ale wolniej niż w poprzednich latach. Jednak cieszy to, że część długu udało się przenieść na rynek krajowy. Kiedyś większość naszego długu była w rękach nierezydentów, teraz jest to tylko 30 procent naszego długu publicznego.

W rozmowie z członkiem Rady Polityki Pieniężnej nie mogło zabraknąć pytań o politykę pieniężną:   Jeżeli nie pojawią się żadne sygnały, że w Polsce jest prowadzona jakaś wybujała akcja kredytowa (a nic na to nie wskazuje), a wszystkie impulsy inflacyjne będą efektem bazy, albo czynników niezależnych, to jest bardzo prawdopodobne, że stopy przez cały ten rok nie ulegną zmianie.

Jednym z czynników, który sprzyja utrzymaniu w ryzach budżetu sektora publicznego, jest prowadzona przez Radę polityki Pieniężnej polityka utrzymywania niskich stóp procentowych  – podkreśliła w Poranku Wnet prof. Grażyna Ancyparowicz.

Profesor odniosła się również do prezentowanych przez premiera Morawieckiego planów reformy emerytalnej: Pojawiają się próby wprowadzania obowiązkowego filara kapitałowego w systemie emerytalnym i równocześnie zatrważająca informacja, że do niego mają być wpłacane jakieś składki powitalne z funduszy pracy w wysokości 250 złotych na jedną osobę. Jeśli je pomnożymy przez 16 milionów pracujących, to taka operacja sprawi, że fundusz pracy przestanie faktycznie istnieć.

Obawiam się, że cały ten pomysł wziął się z tego, że OFE  nie mogą inwestować w obligacje, ale jeśli  jednocześnie przeprowadzi się reformę OFE i wprowadzi Pracownicze Plany Kapitałowe, to  OFE znowu staną się instrumentem wysysającym pieniądze publiczne z systemu ubezpieczeń do prywatnych funduszy – podkreśliła prof. Grażyna Ancyparowicz.

Mateusz Morawiecki: Rząd planuje w „ogromnej większości” sprywatyzować środki zgromadzone na OFE tzn. oddać je ludziom

Wicepremier Morawiecki powiedział na antenie TV Trwam i Radia Maryja, że rząd planuje w „ogromnej większości” sprywatyzować środki zgromadzone na OFE oraz pozytywnie ocenił projekt ws. frankowiczów.

Wicepremier, minister finansów i rozwoju Mateusz Morawiecki w programie „Rozmowy niedokończone” na antenie TV Trwam i Radia Maryja mówił o planowanej reformie Otwartych Funduszy Emerytalnych, z którymi – jak stwierdził – „ciężko cokolwiek mądrego wymyślić”. – Nikt nie widział na świecie takiego gatunku OFE, żeby inwestować w przeważającej mierze w akcje, a tak właśnie skonstruowali OFE poprzednicy – wyjaśniał wicepremier.

W związku z tym rząd planuje przekazać w roku 2018 uczestnikom OFE (jest ich w Polsce ponad 16,5 miliona) środki z ich kont na Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego. – My chcemy je w ogromnej większości sprywatyzować. Przekazać je ludziom, tym osobom, na których kontach są zapisane te środki OFE – powiedział Morawiecki.

Minister finansów skomentował też prezydencki projekt nowelizacji ustawy o wsparciu kredytobiorców, którzy znajdują się w trudnej sytuacji. Wskazał, że ten projekt opracowano głównie z myślą o tzw. frankowiczach. – Myślę, że to jest bardzo dobra propozycja. Ludziom, którzy są w potrzebie, a posiadają takie kredyty, trzeba jak najbardziej dopomóc – wskazał. Wicepremier dodał przy tym, że takiej pomocy nie powinni otrzymywać ci, którzy mają wysokie dochody.

Radio Maryja, TV Trwam/ MoRo

Minister rodziny Elżbieta Rafalska: Zakaz handlu w niedziele powinien wchodzić w życie stopniowo, już od przyszłego roku

Zdaniem minister Rodzinny, Pracy i Polityki Społecznej bezrobocie na koniec 2017 r. może spaść poniżej 7 procent, a w Polsce jest już odczuwany brak rąk do pracy, co może odbić się tempie inwestycji.

Według danych opublikowanych przez Główny Urząd Statystyczny stopa bezrobocia rejestrowanego w maju br. wyniosła 7,4 proc. wobec 7,7 proc. w kwietniu tego roku. Dane opublikowane przez GUS były pozytywnym zaskoczeniem dla analityków rynku pracy oraz dla Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Kilka miesięcy temu na konferencji prasowej Stanisław Szwed, wiceminister odpowiedzialny za urzędy i rynek pracy, prognozował, że bezrobocie na koniec roku może spaść do 7 procent.

[related id=26079]

Zdaniem minister Rafalskiej wyniki mogą być jeszcze lepsze. – Wskaźnik bezrobocia rejestrowanego na koniec roku 2017 będzie niższy niż zapowiadany wskaźnik 7 procent, to może być nawet 6,8 procent. Ale pamiętajmy, że w końcówce roku bezrobocie może trochę wzrosnąć po zakończeniu prac sezonowych, więc musimy jeszcze trochę poczekać. Obecnie zaczynamy mieć problem ze znalezieniem rąk do pracy. Nasz rynek pracy musi posiłkować się pracownikami zza wschodniej granicy – powiedziała minister rodziny.

Liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy wyniosła w maju br. 1 mln 202,1 tys. wobec 1 mln 252,7 tys. osób w poprzednim miesiącu. Spośród zarejestrowanych bezrobotnych w maju 649,4 tys. stanowiły kobiety.

[related id=23482 side=left]

W Sejmie trwają prace nad  społecznym projektem ustawy, zgłoszonym przez NSZZ „Solidarność”, wprowadzającym ograniczenia w prowadzeniu handlu w niedziele. Projekt zakłada wprowadzenie zakazu handlu w niedziele, z wyłączeniem stacji benzynowych, kawiarni czy innych punktów gastronomicznych i usługowych. Zakaz ma nie obowiązywać w siedem tzw. niedziel pracujących.

Zdaniem Alfreda Bujary, przewodniczącego sekcji pracowników handlu „S”, projekt utknął w sejmowej komisji ds. polityki społecznej, a prace są celowo przedłużane przez koalicję rządową, która boi się lobby handlowego. Rząd proponuje częściowe wprowadzenie ustawy z wyłączeniem tylko połowy niedziel z handlu, o czym poinformowała wcześniej premier Beata Szydło.

– Praca nad projektem ustawy o wolnych niedzielach musi być bardzo uważna. Cały czas pamiętam, co się wydarzyło na Węgrzech, gdzie wprowadzono całkowity zakaz handlu w niedzielę, po czym, po roku rząd musiał się całkowicie i ostatecznie wycofać się z tego rozwiązania. Uważam za rozsądną propozycję, aby etapowo wprowadzać zakaz handlu, zaczynając do dwóch niedziel w miesiącu. Liczę, że ustawa zostanie uchwalona do końca października i wejdzie w życie od 1 stycznia 2018 roku – powiedziała Elżbieta Rafalska.

[related id=25157]

Minister Rodziny odniosła się również do ostatnich danych GUS, które wskazały na zmniejszenie się dynamiki wzrostu urodzeń. Warto przypomnieć, że jednym z trzech założonych celów wprowadzenia programu Rodzina 500 plus było działanie pronatalistyczne, a minister Rafalska zapowiedziała, że w 2017 w Polsce urodzi się ponad 400 tysięcy dzieci.

Minister rodziny jednoznacznie stwierdziła, że dane GUS nie wpłyną na modyfikację rządowego programu: – Niewielki spadek urodzeń, o 600 dzieci, nie upoważnia nas do daleko idącego wnioskowania. Podkreślam, że wszystkie dane GUS są korygowane, więc poczekajmy, czy są to już stałe dane, na pewno nie możemy na tej podstawie mówić o jakiejkolwiek reformie programu Rodzina 500 plus. To jest kompletnie nieuzasadnione.

Minister Rodziny odpowiedziała również na pytania o przedłużające się prace nad reformą Otwartych Funduszy Emerytalnych: – Trwają niezwykle intensywne prace miedzy ministerstwami rodziny, finansów i rozwoju. Ustawa znajduje się na etapie bardzo intensywnego dopracowywania projektu tej reformy. Mamy jeszcze pół roku i przy bardzo intensywnych pracach będziemy w stanie uchwalić zarówno ustawę o OFE, jak i o Pracowniczych Planach Kapitałowych do końca obecnego roku.

Projekt zmian w OFE i wprowadzenia Pracowniczych Planów Kapitałowych został zaprezentowany przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego 6 lipca 2016 roku. Do tego wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński na konferencji Polska Wielki Projekt zapowiedział, że reforma powinna wejść w życie od 1 stycznia 2018 roku, aby środki emerytalne mogły wzmocnić impuls inwestycyjny, co zakłada Strategia na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju.

O planach emerytalnych rządu można więcej przeczytać tutaj.

ŁAJ

Jerzy Kwieciński, wiceminister rozwoju: Nie ma prawnych możliwości, aby Bruksela odebrała Polsce unijne fundusze

Zdaniem pełnomocnika rządu ds. środków europejskich propozycje prezydenta Francji Emanuela Macrona w zakresie powołania budżetu strefy euro niekorzystnie wpłyną na kondycję całej Unii Europejskiej.

W wywiadzie dla ośmiu dzienników europejskich nowy prezydent Francji potwierdził swoje postulaty z kampanii wyborczej o powołaniu osobnego budżetu tylko dla państw strefy euro. Jednocześnie wyraźnie odniósł się do potrzeby uregulowania kwestii niższych stawek za wynagrodzenie w państwach Europy Środkowej poprzez popieranie unijnych rozwiązań w zakresie dyrektywy o pracownikach delegowanych. Proponowane przepisy uderzają w polskich przedsiębiorców podejmujących działalność na innych rynkach, szczególnie w branży transportowej.

Pomysł Unii Europejskiej, w której są silne dwie prędkości, a nie jedna, a na tym polega pomysł Macrona, to nie jest dobre rozwiązanie. To by oznaczało bardzo silne wzmocnieni strefy euro poprzez stworzenie tam oddzielnego budżetu, co musiałoby się odbyć kosztem pozostałych krajów Unii Europejskiej – podkreślił Jerzy Kwieciński, sekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju.

[related id=15648]

Zdaniem ministra Kwiecińskiego nie ma realnego zagrożenia, by rozmiary obecnego budżetu zmniejszyły się w wyniku opuszczenia przez Wielką Brytanię Unii Europejskiej. Natomiast wyjście Londynu ze Wspólnoty na pewno wpłynie na rozmiary następnej perspektywy budżetowej, która zacznie obowiązywać po 2020 roku – Rozmowy nad budżetem trwają, chociaż nie wiemy do końca, jak zakończą się negocjacje brexitowe. Wielka Brytania ma duży wpływ na budżet Wspólnoty. Nie sądzę, aby Londyn chciał przeciąć wszystkie więzy ze Wspólnotą Europejską. Wydaje się, że będzie chciał korzystać ze wspólnego rynku UE, a to oznacza również pewne zobowiązania, a nie tylko same korzyści.

Wiceminister rozwoju podkreślił, że po wyborach parlamentarnych na Wyspach pozycja negocjacyjna Londynu wobec Wspólnoty osłabła. W negocjacjach liczy się siła polityczna. Mandat partii konserwatywnej, która popierała Brexit, został osłabiony w samej Wielkiej Brytanii, a to oznacza osłabienie pozycji Londynu w negocjacjach z Unią Europejską – podkreśli Jerzy Kwieciński.

[related id=10935 side=left]

W ostatnią środę 21 czerwca rozpoczęły się oficjalne rozmowy w ramach Komisji Europejskiej nad projektowaniem nowej perspektywy finansowej UE po 2020 roku. Kryzys imigracyjny oraz proces Brexitu sprawiają, że następny unijny budżet będzie się znacznie różnił od obecnie realizowanej perspektywy. Jednak nieoficjalne rozmowy na najwyższych szczeblach trwają już od kilku miesięcy. Ważnym wydarzeniem w walce o utrzymanie w jak największym wymiarze unijnej polityki spójności było spotkanie 14 czerwca w Warszawie ministrów odpowiedzialnych za gospodarkę i środki unijne w formacie poszerzonej Grupy Wyszehradzkiej V4+4, gdzie do stałych członków grupy dołączyli zaproszeni przedstawiciele Chorwacji, Rumunii, Bułgarii i Słowenii. W szczycie uczestniczył również unijny komisarz ds. budżetu Günther Oettinger.

– Ostatnim akordem naszej rocznej prezydencji w Grupie Wyszehradzkiej było spotkanie formatu V4+4 w Warszawie. W osiem krajów podpisaliśmy wspólną deklarację ws. zachowania polityki spójności. Obecna perspektywa finansowa kończy się w 2020 roku, ale już rozpoczęły się rozmowy w sprawie kształtu budżetu po roku 2020 – podkreślił Jerzy Kwieciński.

Zdaniem pełnomocnika rządu ds. środków europejskich mimo sprzeciwu niektórych polityków w UE korzystna dla Polski i wszystkich nowych państw UE polityka spójności zostanie utrzymana, chociaż jej kształt najprawdopodobniej ulegnie zmianie. – Jest bardzo silna wola, aby utrzymać politykę spójność. Pozostają kluczowe pytania, jak mocna, w sensie finansowym, będzie polityka spójności oraz co będzie mogło być finansowane. Mówiło się, aby polityka spójności i plan Junckera nie konkurowały ze sobą, ale w większym stopniu współdziałały. Dla Polski ważne jest, aby procedury stosowane w obydwu przypadkach były podobne. Obecnie procedury stosowane w planie Junckera są znacznie prostsze niż w ramach polityki spójności.

Jesteśmy gotowi, aby udział instrumentów zwrotnych był wyższy niż dotychczas w ramach polityki spójności – podkreślił minister Kwieciński.

Jednocześnie pełnomocnik rządu ds. środków europejskich podkreślił, że w przyszłej perspektywie budżetowej na pewno kontynuowana będzie polityka spójności, chociaż ciągle nie wiadomo, w jakim zakresie. – Dyskusja o następnym budżecie nie możne być porównana z warunkami, jakie panowały przy ustalaniu obecnej perspektywy budżetowanej po 2020 roku – zaznaczył gość Popołudnia Wnet.

Odnosząc się do pojawiających się ze strony polityków brukselskich gróźb pod adresem Warszawy, że jeżeli nie dołączy do procesu relokacji uchodźców, to Komisja wstrzyma wypłatę środków z budżetu UE, minister Kwieciński jednoznacznie podkreślił, że nie ma takiej prawnej możliwości.
Polityka spójności ma swoje podstawy w traktatach […]. Nie można tych reguł łamać, czego wymaga się również od Polski. To nie jest takie proste, żeby nam od razu zabrać pieniądze.
Zdaniem ministra Kwiecińskiego otwarta pozostaje kwestia następnej perspektywy finansowej, która będzie musiała odpowiedzieć na wydatki związane z kryzysem imigracyjnym, co może niekorzystnie odbić się na sytuacji finansowej Polski
.

Z wiceministrem rozwoju rozmawialiśmy również o nowelizacji tzw. ustawy ramowej, zmieniającej niektóre zasady wydatkowania środków z Unii Europejskiej. – Kiedy rozpędzaliśmy nową perspektywę finansową z UE, niemiłym zaskoczeniem było, że programy regionalne były realizowane dwukrotnie wolnej niż programy krajowe, podczas gdy w poprzedniej perspektywie było odwrotnie. Gość Popołudnia Wnet wskazał, że przykładem jest województwo kujawsko-pomorskie, które zakontraktowało do tej pory tylko 10 procent dostępnych środków z programu regionalnego.

[related id=20494]

Na koniec rozmowy padło pytanie o reformę emerytalną, zakładającą likwidację OFE oraz wprowadzenie nowej formy oszczędzania na emeryturę w postaci Pracowniczych Planów Kapitałowych. Projekty obydwu rozwiązań zostały zaprezentowane przez premiera Morawieckiego już prawie rok temu, a mimo to cały czas rząd nie przyjął odpowiedniego projektu ustawy w tej sprawie. – To nie są łatwe rozwiązania prawne, mają one swoje silne konsekwencje długoterminowe. Budowanie oszczędności w naszym państwie przez oszczędności obywateli jest jednym z naszych priorytetów. Chcemy, aby cała akcja legislacyjna została zawarta w tym roku – zapowiedział Jerzy Kwieciński.

 

ŁAJ