– Polska winna palić węglem i skupić się na filtrach na kominach, a nie na atomie. Jeśli musi, niech opracuje technologię jądrową sama, a nie uzależnia się od zagranicy – mówi Wojciech Cejrowski.
W poniedziałkowej audycji „Studio Dziki Zachód” Wojciech Cejrowski opowiada o uchwaleniu przez Senat Alabamy House Bill 314, znanego również pod nazwą „Human Life Protection Act” (Ustawa o ochronie życia ludzkiego). Według zapisów tego dokumentu dziecko w łonie matki znajduje się pod ochroną od momentu gdy słyszalne jest bicie jego serca. Od tego czasu lekarze próbujący przeprowadzić aborcję mogą zostać skazani nawet na 10 lat więzienia. Ci, którym się to powiedzie, mogą liczyć na 99 lat pozbawienia wolności. Sama kobieta, która zdecyduje się na usunięcie ciąży, nie będzie karana.
Podróżnik nie kryje zadowolenia z uchwalenia nowego prawa antyaborcyjnego. Przyznaje się przy tym do tego, że osobiście korzysta z polityki jako narzędzia realizacji własnych celów religijnych. Stwierdza, że jest bardziej skłonny do oddania głosu na kandydata, z którego postulatami etycznymi się zgadza. W takiej sytuacji inne obietnice wyborcze mają dla niego znaczenie drugorzędne. Z tego powodu Cejrowski udzielił poparcia Prawu i Sprawiedliwości, od którego oczekiwał wprowadzenia zakazu przerywania ciąży.
Gospodarz „Studio Dziki Zachód” odnosi się również do działań partii lewicowych zasiadających w Parlamencie Europejskim, których celem jest zdelegalizowanie spalania węgla w krajach członkowskich. Krytykuje ten pomysł zwracając przy tym uwagę, że część państw unijnych nie może pozwolić sobie na alternatywne źródła energii. Krajem tym jest m.in. Polska, w której z uwagi na małe nasłonecznienie nie można wprowadzić energii solarnej. Państwa nie stać ponadto na zbudowanie elektrowni jądrowej.
Mamy podciąć gałąź, na której siedzimy, i pójść w energetyce w ślady Niemców, tzn. zmniejszyć udział węgla kamiennego i brunatnego z obecnych ponad 80% do okolic 50% i postawić na OZE oraz atom.
Marek Adamczyk
Niemcy w ciągu ostatnich 10 lat wydali 500 mld euro na energetykę odnawialną. Efekt? Redukcja emisji CO2 bliska zeru i 50% wzrost kosztów energii dla każdego indywidualnego odbiorcy! Co więcej – rząd w Berlinie musiał oficjalnie przyznać, iż nie uda mu się osiągnąć celów polityki klimatycznej, a Niemcy pozostaną „krajem węgla brunatnego”. Niemcy mogą sobie pozwolić na budowę i dotowanie OZE, bo na to pozwala dobry stan budżetu państwa – piąty raz z rzędu osiągnięto nadwyżkę budżetową, tym razem – za 2018 rok – rekordową, w wysokości 58 mld euro.
Na internetowej stronie portalu wnp.pl możemy przeczytać: „W latach 2015–2035 (czyli przez najbliższe 20 lat) Niemcy dopłacą do OZE ok. 500 miliardów euro. Koszty dotacji do OZE w 2035 r. będą stanowiły wtedy 126 proc. ceny hurtowej energii”.
Czy rozsądne państwo może pozwolić sobie na takie straty? Na pewno nie. Tu chodzi o zdominowanie nowej dziedziny wytwórczości przemysłowej dla OZE – produkcji paneli fotowoltaicznych i wiatraków przez niemieckie firmy. Świadome napędzanie popytu przez ukierunkowany odpowiednio system dotacji dla producentów „zielonego prądu” i stworzenie dla nich tzw. przyjaznego otoczenia prawnego (europejskie dyrektywy klimatyczne) ma wywołać efekt skali i umożliwić firmom wielkoseryjną produkcję w celu minimalizacji kosztów wytwarzania urządzeń. Taki był cel rządu niemieckiego. Na szczęście dla konsumentów do walki o nowe dziedziny produkcji włączyli się Chińczycy i przebili ceną niemiecką ofertę (są tańsi o ok. 50%).
Belgowie za zgodą Unii Europejskiej udzielą wsparcia rzędu 3,5 miliarda euro inwestycji w morskie farmy wiatrowe „Mermaid” (o mocy 235 MW), „Seastar” (252 MW) oraz „Northwester2” (219 MW) zlokalizowane na Morzu Północnym. Unijni urzędnicy potwierdzają: bez publicznego wsparcia farmy wiatrowe są nieopłacalne!
Czesi kilka lat temu (w latach 2008–2010) umożliwili inwestorom krajowym i zagranicznym wybudowanie kilkudziesięciu elektrowni fotowoltaicznych o łącznej mocy około 1500 MW. Przyznano tym firmom bardzo korzystne finansowo warunki odbioru wytworzonej energii. Jak podaje czeski Najwyższy Urząd Kontroli, skarb państwa do 2030 roku wyda na wsparcie OZE ok. 36 mld dolarów!
Myślę, że po zapoznaniu się z tymi kilkoma faktami możemy stwierdzić, że nie tędy powinna wieść droga polskiej energetyki.
Cały artykuł Marka Adamczyka pt. „Na chłopski rozum” znajduje się na s. 1 i 4 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Marka Adamczyka pt. „Na chłopski rozum” na s. 1 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com
Jeżeli nie zdobędziemy się na znaczne zwiększenie inwestycji w energetykę – zarówno węglową, jak zero-emisyjną, to Polska gospodarka nie będzie mogła się dalej rozwijać – podkreśla minister.
Na sejmowej komisji energii minister Tchórzewski przedstawia posłom aktualną sytuację w energetyce, podkreślając jakie wyzwania stoją przed Polską. – Do 2030 roku wzrost zużycia energii w Polsce, pod względem rozwoju gospodarczego i poboru gospodarstw domowych, mimo programów efektywnościowych, może wzrosnąć nawet o 25 proc. – mówi.
Mając na uwadze potrzebę wygaszenia nieefektywnych starych bloków węglowych, w najbliższych latach możemy potrzebować nawet od 13 do 15 mW nowych mocy. Taka sytuacja determinuje budowę nowych bloków węglowych. Musimy pamiętać, że brak energii może być hamulcem w rozwoju gospodarczym Polski w najbliższych latach. W tej chwili nie jesteśmy w stanie szybko wyeliminować węgla z miksu energetycznego. Musimy budować nowe bloki węglowe – podkreśla.
Minister Krzysztof Tchórzewski wskazuje również, że nawet znacznie zwiększenie mocy gazowych nie pomoże w spełnieniu europejskich norm średniej emisji w energetyce.
Jeżeli chcemy zdążyć ze zmniejszeniem emisji CO2, tak żeby średni poziom tej emisji spadał do poziomów wymaganych przez Komisję Europejską, to musimy budować zabezpieczające źródła zero-emisyjne. Nie będziemy wstanie obniżać średniej emisji jedynie za pomocą elektrowni gazowych.
– Całe państwo i społeczeństwo musi wiedzieć, że jeżeli nie zdobędziemy się na wysiłek budowy nowych mocy, to nie będziemy mogli dalej się rozwijać – wyjaśnia Tchórzewski.
Szef resortu energii przyznaje, że rząd cały czas nie ma pomysłu, jak dokładnie sfinansować transformację energetyczną. – Nie wiemy skąd dokładnie weźmiemy środki na nowe inwestycje. Cały czas musimy myśleć, kto pojawi się w nich jako udziałowiec mniejszościowy. Oczywiście możemy otworzyć się na energię z zewnątrz, na przykład produkowaną za granicą tanią enegrię wiatrową. Jednak wówczas oddajemy nasze bezpieczeństwo w ręce innych krajów – mówi.
Już powinna się rozpocząć budowa elektrowni na gaz gdzieś w dolnym biegu Odry, gdzie mamy gazoport. Jeżeli jednak w większym niż obecnie zakresie wejdą na rynek odnawialne źródła energii, to gaz przestanie już być opłacalny.
W swojej wypowiedzi minister przyznaje, że znaczący koszt pakietu rekompensat będzie spoczywał na barkach akcjonariuszy spółek energetycznych. – Przygotowaliśmy program rekompensat w taki sposób, aby budżet państwa nie poniósł żadnych wydatków z tego tytułu – podkreśla szef restortu energii.
Specyfiką polskiej gospodarki jest zasobność w węgiel i źródła energii geotermalnej. Powinniśmy to wykorzystać – mówił w Poranku WNET profesor Jan Szyszko, były minister środowiska.
– Polityka klimatyczna Unii Europejskiej oparta jest w gruncie rzeczy o innowacyjność w zakresie redukcji emisji i rozwój odnawialnych źródeł, chociażby takich jak energia wiatrowa, która niespecjalnie nam sprzyja, mimo że jest forowana w Polsce – mówi w Poranku WNET były minister Jan Szyszko. Jest tak dlatego, że samo zbudowanie infrastruktury drogo kosztuje, a wydajność wiatraków wynosi jedynie 30%. Zdaniem byłego ministra, energia geotermalna jest prosta, stabilna, łatwa do zmagazynowania i dostępna przez cały rok. Profesor dziwi się, że geotermia nie jest w Polsce tak promowana jak energia wiatrowa.
Minister przypomina ustalenia Porozumienia Paryskiego, które zapewnia poszczególnym państwom prowadzenie polityki klimatycznej „z poszanowaniem specyfiki gospodarczej poszczególnych państw”, a Polska ratyfikowała ten traktat jeszcze przed krajami „starej Unii”. Specyfiką polskiej gospodarki są ogromne zasoby węgla, które są gwarancją naszej niezależności gospodarczej, więc powinniśmy to wykorzystać – mówi minister.
Były minister środowiska odnosi się także do wyników wyborów samorządowych: „Można powiedzieć, że dostaliśmy mało, ale można też powiedzieć, że dostaliśmy dużo, bo można się było spodziewać, że będzie jeszcze gorzej”. Chwali również energiczność premiera Morawieckiego wyrażając życzenie dalszych sukcesów.
MF
Kontynuując przeglądanie strony zgadzasz się na użycie plików cookies. więcej
The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.