Bosak: Andrzej Duda pożeglował do centrum, a czasem do kręgów lewicowych. Od prawicy się odizolował

Krzysztof Bosak o stosunku PiS do Konfederacji, wyborach prezydenckich i organizowanych przez Konfederację prawyborach, a także o Nord Stream II, żydowskim zarządzie powierniczym i ustawie 447.

Krzysztof Bosak mówi o stosunkach pomiędzy Konfederacją Wolność i Niepodległość a Prawem i Sprawiedliwością. Zwraca uwagę na niedawną wypowiedź Adama Lipińskiego, który Adam Lipiński „ujawnił, że Prawo i Sprawiedliwość przez lata starało się blokować w Polsce powstanie narodowej prawicy”. Pokazuje to, że PiS i Konfederacja są „jednak po przeciwnych stronach barykady”.

Nasz gość  mówi także o wyborach prezydenckich w 2020 r. Przyznaje, że Andrzej Duda „jest murowanym pretendentem do walki w II turze”. Nie sądzi jednak, aby Duda wygrał w pierwszej turze. Nie wyklucza, że do drugiej tury w takiej sytuacji może przejść kandydat Konfederacji.

Konfederacja po to robi swoje prawybory, żeby wyłonić najlepszego kandydata, żeby on wszedł do drugiej tury. Zakładam, że Donald Tusk nie zdecyduje się kandydować. Platforma wystawi słabego kandydata, który nie będzie w stanie zaszkodzić Schetynie. Lewica wystawi kandydata, który jeszcze dodatkowo odciągnie kandydatowi Platformy głosów, lub więcej niż jednego kandydata.

Bosak zauważa, że „wszyscy publicyści zakładali, że Konfederacja nie wejdzie do Sejmu”, więc także teraz mogą się oni mylić, zakładając, iż kandydatowi Konfederacji nie uda się dostać do II tury. Opowiada o prawyborach, jakie wśród swoich członków i sympatyków zamierza przeprowadzić Konfederacja, by wyłonić w nich najlepszego kandydata ideowej prawicy na Prezydenta RP.

W Konfederacji mamy trzech byłych kandydatów na prezydenta: Janusza Korwin-Mikkego, Grzegorza Brauna oraz Jacka Wilka i kolejnych tyle kandydatów, którzy mają ukończone 35 lat.

Między grudniem 2019 a styczniem 2020 r. odbyć się ma 16 zjazdów wojewódzkich, na których ludzie, po uprzedniej rejestracji i opłacie 30 zł będą mogli wybrać swoich elektorów, którzy następnie wybiorą kandydata na prezydenta. Każde województwo i jeden okręg polonijny będzie mieć własnych elektorów, w liczbie odpowiadającej ilości głosujących na Konfederację w danym okręgu w ostatnich wyborach. Łącznie będzie ich 250.

Poseł elekt Konfederacji  mówi także w „Poranku WNET” na temat polityki energetycznej Danii, która zgodziła się na budowę Nord Stream II. Zwraca uwagę, że Dania zgodziła się też na Baltic Pipe łączący ją z Norwegią i jak słyszał, wyrasta na partnera energetycznego Polski.

Polityka Danii jest taką, jaką Ruch Narodowy postuluje w przypadku Polski, czyli wielowektorowa. Tak się gra na arenie międzynarodowej.

Podkreśla, że główne batalie Polski o Nord Stream odbywają się na poziomie Unii Europejskiej „żeby poprzez odpowiednie wykładnie prawa unijnego o solidarności energetycznej” albo zablokować ten projekt lub przynajmniej przełamać tutaj monopol rosyjsko-niemieckiego konsorcjum. Zwraca uwagę, że takie staranie z reguły ciągną się latami, sugerując inne możliwe działania:

Jeżeli prawdą jest, że ten cały projekt jest deficytowy i powstał wyłącznie z powodów politycznych, to my powinniśmy po prostu przedstawić tańszą ofertę tranzytu gazu przez nasze terytorium, czego wiele lat temu nie zrobiliśmy, z powodów politycznych, kupić popcorn i przyglądać się jak Niemcy i Rosjanie tracą swoje pieniądze.

Polityk Ruchu Narodowego odnosi się także do słów Alexandra Bena Zvi, ambasadora Izraela w Polsce, który krytykował prawicową formację za antysemityzm. Bosak podkreśla, że żydowski polityk powinien prędzej zająć się swoją ambasadą, która jest zamykana.

Pan ambasador jest tutaj reprezentantem Państwa Izrael i chyba nie został tu przysłany jako przedstawiciel żydowskiego zarządu powierniczego, jak to mówi pan Grzegorz Braun, żeby nam scenę polityczną układał.

Stwierdza, że słowa ambasadora mogą tylko podbić popularność Konfederacji, która wcześniej nie bała się występować przeciwko amerykańskiej ustawie 447. Podkreśla, że sprawa roszczeń żydowskich wcale nie jest zamknięta, a jedynie wyciszona, co przyznawać mają sami działacze zajmujący się tzw. restytucją mienia.

Izraelczycy i kręgi żydowskie w Ameryce doskonale wiedzą, że Polsce jest demokracja i władza zmienia się co kilka lat i wywieranie presji zawsze prędzej czy później przynosi skutek, mają to przetestowane w wielu krajach europejskich. Wszyscy poza Polską ulegli.

Bosak wierzy, że Polsce uda się zablokować roszczenia „dzięki naciskom opinii publicznej, naciskom polityków narodowych, nastawionych na obronę interesu narodowego”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Easy Riders – Jędrek Kraszewski (odc. 3)

2000 km na północ samochodem wypakowanym jedzeniem i nadzieją na zarobek. Jak spędzić owocne wakacje w Norwegii opowiada Jędrek Kraszewski

Godziny malowania stodół na czerwono, orzeźwiające kąpiele we fiordach i spanie na dziko pośród bujnej skandynawskiej natury to tylko kadry z wypraw do Norwegii. Wielu młodych ludzi, chcąc połączyć przyjemne z pożytecznym wybiera się do kraju wikingów, by zarobić na życie podczas roku akademickiego. Takich wyjazdów pięciokrotnie podejmował się Jędrek Kraszewski. W audycji Easy Riders w sobotę 26 października 2019 r. zdradzał jak się do nich przygotować i czego się po nich spodziewać.

Zapraszam do słuchania – Jan Olendzki

Barnevernet odebrał im dziecko na 4 dni, bo na stole stał otwarty szampan. Teraz polscy rodzice żądają sprawiedliwości

Maciej Kryczka o dramatycznym sylwestrze polskiej rodziny w Norwegii i walce sądowej rodziców o ukaranie nadużywających swych uprawnień norweskich urzędników.

Maciej Kryczka z Ordo Iuris mówi o procesie polskich rodziców, którzy chcą pociągnąć do odpowiedzialności urzędników norweskiego Barnevernet za nadużycie uprawnień.

Sprawa sięga sylwestra z 2015 na 2016 r., kiedy rodzice „wraz z małoletnią spędzali sylwester w Oslo i poszli oglądać z fajerwerki”. Wtedy „zostali zaczepieni przez pijaną i agresywną młodzież norweską”. Wrócili w związku z tym do domu i zadzwonili na policję. Kiedy ta do nich przyjechała „zauważyła, że na stole w mieszkaniu jest otwarty szampan”. Wystarczyło to jej, żeby zadzwonić po Barnevernet w celu odebrania dziecka. Prawnik podkreśla, że „rodzice owszem napili się szampana, natomiast nie byli w stanie upojenia alkoholowego, które by uniemożliwiałoby zajmowanie się dziećmi”.

W rezultacie urzędnicy norwescy odebrali dziecko rodzicom i trzymali je w pogotowiu opiekuńczym do 4 stycznia. Nasz gość zaznacza, że wina urzędników polegała nie tylko na „nie tylko na bezpodstawnym odebraniu dzieci, ale też na niepoinformowaniu o możliwości odwołania się od ich decyzji, braku zapewnienia kontaktu z dzieckiem i odebraniu dziecka siłą, co spowodowało sporą traumę u małoletniej”.

Prokurator zawiesił śledztwo i wystąpił do Norwegii z prośbą o przesłanie wszelkich dowodów i z pytaniem, czy sama Norwegia nie byłaby zainteresowana przeprowadzeniem takiego postępowania wyjaśniającego.

Kiedy rodzice odzyskali swoją córkę, po czterech dniach, kiedy nie mieli z nią kontaktu, uciekli do Polski, obawiając się, że będą ją im chcieli ponownie odebrać. Po powrocie do kraju postanowili oni wystąpić przeciwko urzędnikom z art. 231, o przekroczenie uprawnień. Doprowadzenie do procesu nie było łatwe, gdyż prokurator, otrzymawszy odpowiedź Norwegii, która nie przesłała żadnych materiałów, za to zadeklarowała, że jest zainteresowana przeprowadzeniem własnego postępowania, umorzył sprawę. Od tej decyzji reprezentujący rodziców adwokat złożył zażalenie do sądu rejonowego w Tarnowie, wskazując, że deklaracje Norwegii nie są wiążące dla naszych organów.

Ta sprawa to tzw. gorący ziemniak, przerzucana między Warszawą a Tarnowem, reprezentujemy od dwóch lat, zaś czyn jest datowany na grudzień 2015 i styczeń 2016 roku i można powiedzieć, że całe te 3 lata upłynęły na tym, czy w ogóle ci urzędnicy będą pociągnięci do odpowiedzialności karnej.

Obecnie sąd w ciągu zapewne dwóch lub trzech miesięcy wyznaczy termin rozprawy, na którą nie wiadomo jeszcze czy będzie wzywał oskarżonych. Gdyby uznał, że potrzebuje ich obecności, a nie stawiliby się, może wobec oskarżonych zastosować tymczasowy areszt. Urzędnicy mogliby być objęci europejskim nakazem aresztowania. Gdyby ich skazano, byłby to pierwszy taki przypadek w Polsce.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

550 mln zł – tyle wart jest kontrakt na agregaty do Baltic Pipe

Jak poinformował w środę Piotr Naimski, ponad 0,55 mld zł wart jest kontrakt podpisany przez Gaz-System i firmą Solar Turbines z USA ws. Baltic Pipe.

Pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej stwierdził, że kontrakt na dostawę kompletu agregatów sprężarkowych do trzech tłoczni gazu, wchodzących w skład programu Baltic Pipe, jest jednym z największych kontraktów podpisanych w sektorze gazowym w Polsce.

Te urządzenia będą funkcjonowały bezpiecznie przez wiele lat. Wielkość kontraktu jest też istotna – to jest ponad pół miliarda złotych. To jest dużo. To jest jeden z największych kontraktów, który został do tej pory podpisany w sektorze gazowym budujący infrastrukturę w Polsce.

Mówił Naimski. Podkreślił przy tym, że inwestycja jest realizowana zgodnie z harmonogramem. Zakończyć się ma ona planowo w październiku 2022 r., który to termin, jak mówi rzecznik, jest niezagrożony.

Jak przypomina TVP Info, Baltic Pipe ma utworzyć nowy korytarz dostaw gazu na europejskim rynku przez umożliwienie przesyłu gazu bezpośrednio ze złóż zlokalizowanych w Norwegii na do Danii i Polski. Na Baltic Pipe składa się w sumie pięć głównych komponentów: gazociąg na dnie Morza Północnego łączący systemy przesyłowe Norwegii i Danii, rozbudowa duńskiego systemu przesyłowego, tłocznia gazu na duńskiej wyspie Zelandia, gazociąg na dnie Morza Bałtyckiego między Danią a Polską oraz rozbudowa polskiego systemu przesyłowego.

A.P.

W Oslo 21-latek zamordował swoją siostrę i podjął próbę zamachu na meczet

21- letni Philip Manshaus, deklarujący się jako zwolennik Quislinga i kontynuator Brentona Tarranta odpowiada za sobotnią strzelaninę w meczecie w Oslo. Wcześniej zabił swoją przyrodnią siostrę.

W meczecie doszło do strzelaniny. Jedna osoba została postrzelona. Nie wiemy, jakie ma obrażenia. Podejrzany został aresztowany.

Poinformowała policja z Oslo na Twitterze. Do strzelaniny doszło w sobotę, przed godz. 16.00 w centrum islamskim al-Noor w gminie Baerum, na zachodnich przedmieściach Oslo. Jak podaje TVP Info, kilka godzin po ataku na meczet w Oslo w domu w Baerum znaleziono ciało młodej kobiety. Policja potwierdziła, że zmarła 17-latka była przyrodnią siostrą podejrzanego o zamach na świątynię. Zatrzymany mężczyzna określany jest w policyjnych raportach jako mieszkający w okolicy 21-latek, Philip Manshaus.

Jego sprawca według naszej wiedzy ma poglądy ekstremistyczne. Określił się jako zwolennik Quislinga. Ma krytyczny stosunek wobec imigracji. Chciał wzbudzić strach.

Poinformował rzecznik policji Oslo Rune Skjold. Jak powiedział, sprawca nie ukrywa ksenofobicznych pobudek swojego czynu. Dodał, że policja nie ma pewności czy był to akt terroryzmu, ale analizuje go jako próbę dokonania aktu terrorystycznego.

Jak informuje The Independent, Norweg miał tuż przed atakiem wyrazić w mediach społecznościowych uznanie dla zamachów Brentona Tarranta na meczety w Christchurch w Nowej Zelandii, z marca br. Jak napisał, nadszedł teraz jego czas i został on wybrany przez „św. Tarranta”.

A.P.

 

 

Polscy komandosi dostaną nano-drony ważące poniżej 100 gramów

Jeszcze w tym roku żołnierze z Jednostki Wojskowej Komandosów mają otrzymać najmniejsze z produkowanych dronów rozpoznawczych – konstrukcje typu nano, czyli ważące mniej niż 100 gramów.

Jak podaje TVP, jeszcze w tym roku do żołnierzy z Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca mają trafić nano drony.

Wyglądają jak zabawki dla dzieci, ale to supernowoczesne wojskowe urządzenia rozpoznawcze.

Pod koniec ubiegłego roku Jednostka ta ogłosiła przetarg, na którym urządzenia zostały wybrane Koszt 40 kompletów nano-dronów, które ma zamiar zakupić polska armia, wynosi 14 milionów złotych.

Bezzałogowce będzie dostarczać polska firma z podwarszawskiej Zielonki.

Klasa nano oznacza, że zakupione drony będą ważyć mniej niż 100 gram, a w tym przypadku 33 gramy. Zamówienie ma być zrealizowane do końca listopada. Wyglądem mają przypominać mikroskopijne śmigłowce.

Dron ma długość 168 mm, dwie kamery dzienne oraz jedną kamerę termowizyjną.Obraz można albo przesyłać do operatora, albo zaszyfrować na wewnętrznej karcie pamięci. Black Hornet może wznieść się na wysokość 50 metrów, odlecieć na odległość 2 kilometrów, i unosić się w powietrzu przez około 30 minut. Pozwalają na szybkie rozpoznanie terenu i siły przeciwnika, a nawet wykrycie pojedynczego żołnierza ukrytego w okopie czy za przeszkodą terenową kilkadziesiąt lub kilkaset metrów za wzniesieniem albo budynkiem oraz przekazanie informacji w czasie rzeczywistym.

Konstrukcję dronów została opracowana 10 lat temu przez norweskich  inżynierów. Drony Black Hornet są na wyposażeniu armii brytyjskiej, amerykańskiej, niemieckiej, australijskiej, norweskiej, francuskiej, hiszpańskiej oraz indyjskiej. Jako pierwsza te drony wprowadziła armia brytyjska, w 2013 roku zostały wykorzystane w Afganistanie.

M.K./A.P.

W Chinach masowo morduje się ludzi w celu pozyskania organów. Oficjalne statystyki są aż 10-krotnie zaniżone! [VIDEO]

Handel organami w Chinach kwitnie. Oficjalne statystyki dotyczące przeszczepów są 10 razy niższe, niż jest w rzeczywistości. Organy pozyskuje się od kryminalistów, Chrześcijan i wyznawców Falun Gong.

David Matas opowiada o nielegalnym handlu organami przez Chińczyków. Statystyki chińskie przedstawiają, że transplantacji w 2016 roku było 10 tysięcy. Jednak raport naszego gościa wykazał, że liczba przeszczepów wynosi do 100 tys. rocznie.

W 2006 roku podczas pracy nad raportem, jedyne co braliśmy pod uwagę, to były oficjalne statystyki Chińskie. Dopiero w 2016 roku odkryliśmy prawdziwe statystyki i doszliśmy do tego, że jest to skala ludobójstwa. Nasz raport koncentrował się na tym, skąd te organy pochodzą.

Kim są osoby, którzy są „dawcami organów”? Są nimi m.in.: kryminaliści, chrześcijanie, wyznawcy Falun Gong, czyli starożytnego systemu medytacji. Jak wspomina rozmówca Poranka WNET, pacjentów się morduje i w ten sposób pozyskuje cenne części ciała. Wszystko wskazuje na to, że proceder realizowany jest na odgórne polecenie:

Nie znaleźliśmy żadnego dokumentu, który by to zarządzał, ale więźniowie sumienia znikają z więzień, szpitale wojskowe sprzedają organy za pieniądze. Szpitale te są szpitalami rządowymi, więc jest to systemowa procedura. Nie ma konkretnego prawa na zabicie wszystkich tych ludzi, ale jest prawo które pozwala na eliminację fizyczną wyznawców Falun Gong aby oczernić ich w oczach społeczeństwa.

Zdaniem Matasa Polska ma szerokie pole, aby działać na rzecz przeciwstawienia się chińskim zbrodniom. Niemniej jednak wpłynąć na Chiny tak Polsce, jak i innym krajom będzie zadaniem nader trudnym:

Od 13 lat faktycznie wiele krajowych legislacji zostało zmienionych. Izrael, Hiszpania, Tajwan, Norwegia zabraniają wymiany transplantologicznej z Chinami. Traktat Unii Europejskiej ratyfikowało już siedem krajów. Polska równiez podpisała wyrażenie zainteresowaniem, jednak było to już kilka lat temu. Polska może ratyfikować traktat UE i podjąć odpowiednie prawa które zapewnia ten traktat, podjąc odpowiednie rozmowy zarówno z chinami jak i ONZ oraz przyjąć prawo które identyfikuje zbrodniaży i zakazuje im wjazdu do kraju. […] Lekarze powinni informować pacjentów, że organy mogą pochodzić ze zbrodni.

Posłuchaj całej wypowiedzi już teraz!

Piotr Naimski: Po 2022 roku nie będziemy importować gazu z Rosji. Umowę z Rosją zastąpi kontrakt z Norwegią i gaz LNG

Pełnomocnik rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej we wtorek przedstawił plany polskiej polityki energetycznej na najbliższe lata, ze szczególnym uwzględnieniem budowy Baltic Pipe.

Na posiedzeniu sejmowego zespołu Piotr Naimski przedstawił plany rządu mające na celu uzyskanie przez Polskę niezależności energetycznej. – Długoterminowe kontrakty są realizowane. Kontrakt jamalski kończy się w 2022. Jego zapisy są tak sformułowane, że o jego przyszłości musimy zadecydować do końca 2019 roku. Nasza strategia opiera się na przekonaniu, że do 2022 roku dostawy ze wschodu będą zastąpione innymi źródłami.

[related id=17356]

W 2016 roku zużycie gazu w Polsce kształtowało się na poziomie 16 mld metrów sześciennych gazu. Polska otrzymuje z kontraktu jamalskiego obecnie około 10 mld metrów sześciennych ze złóż rosyjskich. Produkcja własna to kolejne 4,5 mld metrów sześciennych gazu. W ramach europejskiej sieci gazowej Polska zakupiliła kolejne 2,5 mld metrów sześciennych, ale to jest ciągle gaz rosyjski. Do tego dochodzi niewielki import z Czech. Łącznie do Polski wpłynęło około 18 mld metrów sześciennych gazu, z czego niecały miliard został sprzedany na Ukrainę.

– Realizujemy dwa projekty strategiczne. Pierwszym jest terminal LNG w Świnoujściu, który zostanie rozbudowany, w tym jego moce regazyfikacyjne o 50 procent, do 7,5 mld metrów sześciennych gazu rocznie. To nie jest duża inwestycja. Tej rozbudowy nie należy wiązać z budową trzeciego zbiornika – powiedział minister Naimski przedstawiając priorytety polskiej polityki energetycznej. Zwrócił uwagę, że inwestycja ta spowoduje zwiększenie mocy regazyfikacyjnych i zwiększenie częstotliwości przyjmowania statków. Jeżeli zdecydujemy, że budujemy trzeci zbiornik LNG w Świnoujściu, wówczas będziemy mogli przyjmować nawet 10 mld metrów sześciennych gazu. Drugim projektem jest budowa połączenia gazociągowego z szelfem norweskim przez Danię do Polski.

[related id=15595 side=left]

– Gazociąg jamalski ma szczególny status w Polsce, ponieważ na mocy porozumienia międzyrządowego z 2010 roku dochód spółki polsko-rosyjskiej EuRoPol GAZ, czyli właściciela naszej części gazociągu Jamal, jest ograniczony do 21 miliardów złotych. To jest suma niemalże zerowa w porównaniu z ilościami przepompowanego gazu. Polska nie straci dochodów z tranzytu Jamalem, bo ich porostu nie ma- powiedział Naimski, który nie ma wątpliwości co do tego, że kontrakt z Rosją nie przynosi polskiej gospodarce odpowiednich korzyści.  Przypomniał, że mamy możliwość odbioru gazu z Jamalu teoretycznie w ilości ponad 8 mld metrów sześciennych gazu, ale z tylko z 3 mld metrów sześciennych gazu z tego gazociągu pochodzi z kontraktu jamalskiego, reszta jest realizowana przez inne, mniejsze gazociągi z Białorusi i Ukrainy. Więc kontrakt jamalski, a gazociąg jamalski to dwie różne rzeczy.

– Z Ukrainą chcemy rozbudować przejście w Hermanowicach do 5,8 mld metrów sześciennych i to jest dla nas kwestia strategiczna mówił pełnomocnik rządu ds. infrastruktury energetycznej, zapowiadając wzmocnienie współpracy z Kijowem w zakresie energetyki.  Poinformował, że toczą się rozmowy między Gaz-Systemem a Trans-Gazem, co jego zdanie powinno zakończyć się podjęciem współpracy. W zeszłym roku Ukraina nie kupiła ani jednego metra sześciennego gazu z Rosji. Kijów, w sensie kontraktowym bardzo szybko przestał być uzależniony od Rosji, z jednej strony radykalnie redukując zużycie gazu, a z drugiej szukając innych możliwości dostaw.

[related id=19102]

Minister powiedział, że dla rządu w ramach rozwoju Bramy Północnej istotne będzie utworzenie dostępu do rynków państw Europy Środkowej. – Obecnie realizujemy również inwestycję połączenia polskiej sieci ze Słowacją interkolektorem, który będzie mógł przesyłać ponad 5 mld metrów sześciennych gazu. Dodał, że system przesyłu gazu na Słowacji jest połączony z Węgrami interkolektorem, który nie jest wykorzystywany i tworzy możliwości połączenia w jeden system całego regionu.

– Połączenie z Litwą jest aktualnie realizowane, ale to jest trudny kontrakt z powodu jego długości i dużych kosztów budowy przy niewielkiej przepustowości – zaznaczył Piotr Naimski.

Wszystkie projekty interkolektorowe z sąsiednimi państwami są skoordynowane z budową gazociągu Baltic Pipe. Interkolektory będą oddawane do użytku między 2021 a 2022 rokiem. Chcemy to zrobić tak, aby wszystkie interkolektory, były gotowe, kiedy popłynie gaz z Norwegii – powiedział pełnomocnik rządu ds. infrastruktury energetycznej.

Minister Naimski mówił również o polskich możliwościach magazynowania surowca oraz o europejskim programie przyjętym na wypadek kryzysu energetycznego. Polska jest w stanie zmagazynować ponad 3 miliardy metrów sześciennych gazu . Magazyny to jest pewien bufor, który pozwala sezonowo koordynować działania sieci gazowej. Drugą funkcją magazynów jest zapewnienie bezpieczeństwa kryzysowego.

-Rozporządzanie SOS, które udało się przyjąć, jest dla polski sukcesem – powiedział Naimski. Zdradził, że poprzedzona była długimi negocjacjami z Komisją Europejską. Ponoć szczególnie kłopotliwe było osiągnięcia porozumienia z Niemcami. Berlin chciał, aby w sytuacji kryzysowej najpierw był, jak do tej pory, napełniany duży zbiornik po stronie niemieckiej, a dopiero potem gaz miał być przekazywany do Polski.

– Obecne rozporządzanie jest realizacją pomysłu, który proponowaliśmy jako rząd w 2006 roku. Wtedy chcieliśmy podpisać porozumienie dla zainteresowanych krajów w Europie. Wówczas politycy w Europie mówili, że nie wiadomo, kto za to zapłaci, a poza tym dostawy gazu to kwestia ekonomiczna i politycy nie powinni się w to mieszać. Minęło 10 lat i teraz udało się powołać mechanizm SOS – podkreślił Naimski.

– Baltic Pipe, historycznie rzecz biorąc, miał być interpolatorem łączącym Danię z Polską po dnie Bałtyku – powiedział pełnomocnik.  Projekt łączy szelf norweski z polską infrastrukturą. Na całość przedsięwzięcia składa się gazociąg między Norwegią a Danią (duński system przesyłu gazu musi być rozbudowany, a tłocznie mocy dopiero powstaną). Projekt został zatwierdzony, a jego realizację gwarantuje umowa podpisana 1 czerwca przez operatorów narodowych.

[related id= 18392 side=left]

Wyceniono go na 1,7 miliarda euro. Polski Gaz-System  sfinansuje zapłaci trochę więcej niż połowę. Odcinek pod Bałtykiem konstrukcyjnie jest najłatwiejszy. Najważniejsze są pozwolenia i kwestie regulacyjne. Pierwszy gaz z szelfu norweskiego popłynie 1 października 2022 roku.

ŁAJ