Sawicki: Nie można funkcjonować w polityce na zasadzie zemsty i odwetu. Trzeba rozmawiać o emeryturze obywatelskiej

Jakie jest lepsze rozwiązanie od 13. emerytury? Czy CPK to dobry pomysł? Co jest nie tak w sposobie obniżenia emerytur dawnym funkcjonariuszom służb specjalnych PRL? Odpowiada Marek Sawicki.

Dobrze by było żeby Kosiniak-Kamysz zajął się sklejaniem Polski. To człowiek koncyliacyjny, otwarty na argumenty, człowiek dialogu.

Marek Sawicki o kampanii wyborczej Władysława Kosiniaka-Kamysza, który odbył ponad 150 spotkań w terenie, by przekonać Polaków do siebie i do swego programu. Częścią tego ostatniego jest wprowadzenie stypendium w wysokości tysiąca złotych dla studentów, którzy w zamian za nie musieliby przepracować w Polsce kolejne 10 lat. Odnosząc się do pytania o rozliczanie PiS-u za jego rządy, nasz gość stwierdza:

Nie można funkcjonować w polityce na zasadzie zemsty i odwetu.

Tłumaczy, że w przypadku kohabitacji Kosiniaka-Kamysza z większością parlamentarną Zjednoczonej Prawicy, ten pierwszy będzie współpracował w dobrych sprawach, a wetował w złych.  Podkreśla, że nie można stosować odpowiedzialności zbiorowej, także w przypadku emerytur dla funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL. Zauważa, że jest „wiele osób, które dobrze służyły III Rzeczypospolitej, a otarły się wcześniej o reżimowy Urząd Bezpieczeństwa”. Przyznaje, że w ustawie jest zapis umożliwiający przywrócenie decyzją ministra poprzedniej emerytury, jeśli osoby przeszły pozytywnie weryfikację, ale jak mówi nie wie „ilu jest takich”. Zaznacza, że nie chce bronić komunistycznych oprawców, podkreślając, iż sam pochodzi z rodziny doświadczonej przez komunistyczny terror:

Mojego dziadka NKWD aresztowało jeszcze w lipcu 1944 r., a 11 listopada […] wywiozło na Ural i tam zamordowało. Ojciec też był w 47 aresztowany.  Mam to piętno żołnierzy wyklętych na sobie, mam to piętno bandyty.

Poseł PSL mówi także o różnicy w podejściu do spraw społecznych i gospodarczych między jego formacją a rządzącymi. Stwierdza, że zamiast 13. emerytury powinno być raczej zwolnienie niższych emerytur od podatku. O systemie emerytalnym mówi, że:

Ten system przy braku zastępowalności pokoleń nie będzie się bilansował. Trzeba rozmawiać o emeryturze obywatelskiej.

Tłumaczy również, dlaczego PSL sceptycznie patrzy nad planem budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. Odczuwa, że Polski może nie stać na budowę tego projektu. Zaznacza, że tak jak budowa infrastruktury jest świetnym pomysłem, tak to, czy megalotnisko będzie opłacalne dopiero przyszłość pokaże.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Prezes IPN: Poza nami tematem podziemia antykomunistycznego praktycznie nikt się nie zajmuje [VIDEO]

Jak ubecy trzymali ogórki tam, gdzie wcześniej więzili polskich patriotów? Jarosław Szarek o dziejach katowni NKWD i UB na warszawskiej Pradze oraz o upamiętnieniu jej ofiar.

Ok. 50 tys. zamordowanych, ponad milion 100 tys. przeszło przez więzienia i obozy w latach 1944-56.

Jarosław Szarek przypomina tragiczny bilans okupacji stalinowskiej, która przyszła na miejsce hitlerowskiej. Ofiary tej pierwszej katowane były w takich miejscach jak placówka przy ulicy Strzeleckiej 8.

Do 1948 roku było to miejsce siedzibą Urzędu Bezpieczeństwa, a potem zostało zasiedlone przez funkcjonariuszy UB.

Obecnie, w historycznej katowni NKWD i UB na warszawskiej Pradze Instytut Pamięci Narodowej tworzy nową placówkę edukacyjną.  Otwarcie stałej wystawy i izby pamięci nastąpi 28 lutego. Prezes IPN dodaje, że mieszkańcy tego budynku nie zwracali uwagi na napisy katowanych po wojnie żołnierzy podziemia antykomunistycznego. Kiedy w 2004 r. wszedł tam dr Tomasz Łapuszewski z Jackiem Pawłowiczem to zostali obrzuceni pomidorami:

Musieli tam wejść z asystą policji. Tam jeszcze mieszkały ostatnie wdowy po funkcjonariuszach bezpieczeństwa. […] Od tego momentu zaczęły się zmagania, by to miejsce Instytut Pamięci Narodowej przejął.

Nasz gość przyznaje, że podawane liczby ofiar powojennego terroru są jedynie szacunkowe, gdyż „cały czas badamy liczbę ofiar”. Podkreśla, że tak obszernym tematem jakim jest podziemie antykomunistyczne zajmuje się kilkudziesięciu badaczy w całej Polsce.

Kwestie podziemia antykomunistycznego bada jedynie Instytut Pamięci Narodowej. […]  Poza nami tym tematem praktycznie nikt się nie zajmuje.

Rozległość tematu pokazują monografie na temat działalności podziemia w konkretnych powiatach. Nie obejmują one łącznie nawet całego Mazowsza. Ponadto prezes IPN komentuje retorykę opozycji, która częstokroć atakuje upamiętnianie Żołnierzy Wyklętych.  Stwierdza, że:

Tą pamięć wspierał obóz obecnie rządzący i opozycja na tej zasadzie nie przyjmuje, atakuje niezłomnych żołnierz, traktując ich jak historię opowiadaną przez obóz rządzących.

Zwraca uwagę także na fenomen, jakim jest zainteresowanie się tematem Żołnierzy Niezłomnych przez młodych Polaków. Zaznacza, że jest to „zjawisko, które wymaga rzetelnych badań socjologicznych”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Voigt: Przewlekłość pracy sądów zabija polską przedsiębiorczość i innowacyjność

– Ponad 3 lata czeka się w Polsce na prawomocne decyzje w zakresie obrotu gospodarczego. Taki system nie może dobrze działać – ocenia przedsiębiorca Andrzej Voigt.

 

 

Gdański działacz Niezależnego Zrzeszenia Studentów z okresu PRL Andrzej Voigt mówi o swoich doświadczeniach z polskim sądownictwem. Na własnym przekazie ocenia, że krajowy wymiar sprawiedliwości niszczy przedsiębiorczość.  Wskazuje, ze trudne sytuacje nie złamały jego charakteru:

Życie jest przygodą, i nie można traktować go w złych kategoriach. Powinniśmy każdego dnia cieszyć się, że żyjemy. Z takim podejściem dużo łatwiej wygrywać z tzw. systemem.

Gość „Poranka WNET’ mówi o konieczności doprowadzenia do sytuacji, w której wolność obrotu kapitałem w Polsce stanie się faktem, a nie sloganem:

Od wielu lat mamy problem ze sprawnym wymiarem sprawiedliwości, z szybkością orzekania. […] Ponad 3 lata czeka się na prawomocne decyzje  w zakresie obrotu gospodarczego. To zabija przedsiębiorczość i innowacyjność. Jakiekolwiek pieniądze byśmy włożyli w taki system – to nie zadziała. I nie zadziałało.

Jak przypomina rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego, Polska jest jednym z pięciu krajów UE z najmniejszą liczbą zarejestrowanych patentów. Stwierdza, że wymiar sprawiedliwości stosował wobec niego metody „rodem z NKWD”. W jego prostej sprawie powołano aż 160 świadków. Jedną z instytucji zaangażowanych w nękanie naszego gościa była Prokuratura Okręgowa w Gdańsku pod kierownictwem późniejszego prokuratora krajowego i szefa MSWiA Janusza Kaczmarka:

Kaczmarek wchodził w łaski kolejnym władzom, a na koniec okazało się, kim faktycznie jest ten człowiek. […] Robił swoją karierę prokuratorską na krzywdzie ludzkiej. Czy w sprawach gospodarczych powinno się aresztować ludzi, zamykać na miesiące? Najpierw zamykać, a potem, po 2-3 latach sporządzać akty oskarżenia? Przecież to jest absurd. To nie ma nic wspólnego z gospodarką wolnorynkową w wymiarze starych krajów Unii Europejskiej? […] Takie sytuacje w Polsce nie mogą się zdarzać.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz

K.T. / A.W.K.

Uroczysty pogrzeb ofiar zbrodni komunistycznych odbędzie się 22 września na Powązkach Wojskowych

22 września odbędzie się uroczysty pogrzeb 22 bohaterów walczących o wolną Polskę, zamordowanych przez władze komunistyczne w mokotowskim więzieniu.

Uroczystości pogrzebowe rozpoczną się od mszy św. o godz. 13, odprawionej w Katedrze Polowej Wojska Polskiego przez biskupa polowego Wojska Polskiego Józefa Guzdka. Po niej nastąpi przejazd karawanów z asystą na Cmentarz Wojskowy na Powązkach.

W latach 1944-47 dzięki wsparciu Armii Czerwonej i NKWD komuniści przejmowali i wzmacniali swoją władzę w Polsce. W ramach „umacniania władzy ludowej” rozbudowywany był aparat represji wymierzony przeciwko niepodległościowo nastawionym siłom wojskowym i politycznym. Sprawnej eliminacji domniemanych i rzeczywistych wrogów systemu miało służyć także opresyjne prawo, przewidujące karę śmierci w kilkudziesięciu przypadkach. Między 1946 a 195454 zapadło w Polsce kilka tysięcy wyroków śmierci, z których większość wykonano. Szacowana  łączna liczba straconych, zabitych w walce i zakatowanych w śledztwie sięga ok. 50 tys. osób. Cechą charakterystyczną dokonywanych mordów było ukrywanie ciał ofiar w nieznanych miejscach przez lata miejscach.

W latach 2012–2017, W wyniku prac Instytutu Pamięci Narodowej w kwaterze „Ł” i „ŁII” Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie odkryte zostały szczątki ok. 300 osób. Do tej pory udało się zidentyfikować 71 z nich. 35 zidentyfikowanych ofiar zostało  pochowanych 27 września 2015 roku.

W niedzielę pochówku doczekają się kolejne ofiary stalinowskiego terroru, pamięć, o których ich oprawcy chcieli zatrzeć. Są to weterani Wojska Polskiego oraz wojskowych organizacji niepodległościowych: Armii Krajowej, Konspiracyjnego Wojska Polskiego Narodowej Organizacji Wojskowej, Narodowych Sił Zbrojnych, Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”.

A.P.

Jerzy Wójcicki o dziejach Winnicy: Od unii lubelskiej do „operacji polskiej” NKWD

Winnica i Unia Lubelska, cmentarz ofiar akcji polskiej NKWD. Paweł Bobołowicz kontynuuje ukraiński zwiad WNET. Jego rozmówcą jest Jerzy Wójcicki.

Paweł Bobołowicz jest już w Winnicy na Ukrainie. W tym sercu wschodniego Podola jest z naszym korespondentem Jerzy Wójcicki, redaktor naczelny „Słowa Polskiego”. Gość Bobołowicza mówi o historii Winnicy za czasów Rzeczypospolitej Obojga Narodów oraz rozbiorów i II Rzeczypospolitej. Miasto było wpierw częścią Wielkiego Księstwa Litewskiego, by na sejmie lubelskim 1569 r. zostać włączone do Korony Królestwa Polskiego. Od 1596 r. stanowiło ono stolicę nieformalne centrum województwa bracławskiego. W 1640 r. król Władysław IV Waza odnowił prawo magdeburskie Winnicy.

Będąc w Winnicy, pamiętajmy o tamtych wydarzeniach, o tym cmentarzu. Zapalmy więc w tym parku znicz.

Redaktorzy są w winnickim parku, pod którym znajduje się stary polski cmentarz. W latach 1937–1938 NKWD rozstrzelało i pochowało na terenie obecnego Centralnego Parku Miejskiego ponad 9000 osób, których groby ekshumowali Niemcy w 1943 roku, powołując przy tym międzynarodową komisję do wyjaśnienia zbrodni. Mord był wykonany w związku z tzw. operacją polską NKWD, której realizatorem był ówczesny komisarza ludowy bezpieki Nikołaj Jeżow. Jej celem było pozbycie się (zwłaszcza z  terenów przygranicznych) ludności uznawanej za niepewną. 1 listopada mieszkańcy tego ukraińskiego miasta zawsze stawiają znicze na terenie parku.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!


K.T./A.P.

Makus: Włodawę na jeden dzień zajęli żołnierze wyklęci

O tym, jak żołnierze wyklęci na jeden dzień zdobyli Włodawę i jak go ta historia zainspirowała, opowiada Grzegorz Makus, współpracownik IPN.

Grzegorz Makus opowiada historie o żołnierzach podziemia, żołnierzach wyklętych działających na terenach gminy Włodawa. Jak zaznacza współpracownik IPN, okolice Włodawy dały partyzantom możliwość trwania i walki z władzą komunistyczną.

Bogactwo lasów, lasy sobiborskie, włodawskie, parczewskie dały możliwość bardzo długiego trwania oddziałów partyzanckich w terenie i stawiania oporu komunistom po 44.

Wśród nich szczególnie wyróżnili się dwaj dowódcy- bracia, Leon Taraszkiewicz ps. Jastrząb i Edward Taraszkiewicz  ps. Żelazny. Jak mówi historyk, byli oni wyjątkowi w skali kraju. Poza ich oddziałami , po wkroczeniu sowietów w 1944 roku na tych terenach opór komunistom stawiały również oddziały Armii Krajowej obwodu włodawskiego –  „Marsa” i „Zagłoby”, które wtedy liczyły około 200 osób pod bronią. Ujawniły się one w lipcu 1945 r. Później znajdowały się tutaj obwody WiN Włodawa, na których czele stał „Jastrząb”. Leon Taraszkiewicz do 1947 r. zadał komunistom poważne straty, zajmując Parczewo, czy rozbijając oddział NKWD. Jego żołnierze wyróżnili się, zajmując  w październiku 1946 Włodawę, w której uwolnili z rąk UB 80 osób.

Historia braci Taraszkiewiczów stała się inspiracją dla Makusa, który gdy usłyszał ją 13 lat temu, zainteresował się najpierw braćmi, a potem również innymi żołnierzami wyklętymi. Poświęcił im stronę internetową „Żołnierze Wyklęci. Zapomniani Bohaterowie„. Jak mówi, jest ona najpopularniejszą ze stron internetowych poświęconych żołnierzom wyklętym i od swego powstania przed 13 laty odnotowała 5 mln wejść.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.P.

Odsłonięto pomnik Danuty Siedzikówny – „Inki”, słynnej sanitariuszki brygady majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”

Pomnik sanitariuszki Danuty Siedzikówny „Inki”, która w 1946 roku została skazana na śmierć przez komunistyczny aparat bezpieczeństwa i rozstrzelana, odsłonięto w miejscowości Gruszki k. Narewki.

Pomnik to inicjatywa Lasów Państwowych. W uroczystościach uczestniczyli m.in. leśnicy z całego kraju, przedstawiciele rządu i władze samorządowe, kombatanci, a także mieszkańcy.

Pomnik „Inki” stanął przy siedzibie Nadleśnictwa Browsk w Gruszkach, niedaleko wsi Guszczewina, gdzie Siedzikówna się urodziła. Przedstawia postać młodej sanitariuszki, która przez ramię ma przewieszoną torbę sanitarną, a w ręku trzyma bandaż. Jak powiedział PAP jeden z pomysłodawców pomnika, ks. Tomasz Duszkiewicz, duszpasterz Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych, leśnikom zależało na przedstawieniu „Inki” jako młodej kobiety w działaniu. Dodał, że przesłanie pomnika to: „warto być dobrym człowiekiem, warto pomagać drugiemu człowiekowi”. W jego odczuciu odsłonięcie tego pomnika to „symboliczny powrót sanitariuszki w rodzinne strony”.

„To prawda, Inka zachowała się jak trzeba” – powiedział podczas uroczystości minister środowiska Jan Szyszko. Podkreślił, że była to zasługa jej rodziców, którzy ją ukształtowali.

Minister Szyszko zaznaczył, że „Inka” jest symbolem dla polskiego leśnictwa, bo wywodziła się z rodziny leśników (taki zawód miał jej ojciec). Zginęła za to – dodał minister – że była wierna tradycjom rodzinnym. – A te tradycje rodzinne, leśne, to wielki patriotyzm.

– Dzień dzisiejszy można streścić bardzo krótko: „Inka” wróciła tu, do siebie, do domu. Dlaczego? Bo tu się urodziła, tu żyli jej rodzice, tu rodzice kształtowali jej osobowość, a ta osobowość zaowocowała tym, co jest tak niezwykle charakterystyczne dla polskiego leśnictwa – trzy słowa są tu niezwykle ważne: Bóg, honor i ojczyzna” – mówił Szyszko.

– Jesteśmy świadkami triumfu. Świadkami triumfu dobra nad złem, prawdy nad kłamstwem. Jesteśmy świadkiem tego, jak zamordowani nocą, bez wyroku albo z bandyckim wyrokiem żołnierze antykomunistycznego podziemia zbrojnego przywracani są naszej pamięci – powiedział podczas uroczystości wiceszef MON Michał Dworczyk.

Z kolei wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński nazwał „Inkę” współczesną polską Antygoną. – Płaci życiem za postawę. Było coś ważniejszego od życia – właśnie to, za co to życie oddała – wolność i godność – podkreślił.

Podczas uroczystości odczytano list prezydenta Andrzeja Dudy. Napisał on, że „Inka” wykazała się niezłomną postawą „w obronie męstwa, honoru i miłości ojczyzny”. Dodał, że ta uroczystość jest „aktem zadośćuczynienia” za wyrządzone jej krzywdy.

Danuta Siedzikówna urodziła się 3 września 1928 r. Była sanitariuszką 5. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej. W 1943 r. w wieku 15 lat złożyła przysięgę AK i odbyła szkolenie sanitarne. W czerwcu 1945 r. została aresztowana przez NKWD-UB za współpracę z antykomunistycznym podziemiem. Z konwoju uwolnił ją patrol AK Stanisława Wołoncieja „Konusa”, podkomendnego mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. „Inka” znów działała jako sanitariuszka oraz łączniczka, uczestnicząc w akcjach przeciw NKWD i UB.

W lipcu 1946 r. została wysłana do Gdańska po zaopatrzenie medyczne. W nocy z 19 na 20 lipca została aresztowana przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa w jednym z mieszkań konspiracyjnych w Gdańsku-Wrzeszczu.

Osadzono ją w więzieniu w Gdańsku. Po śledztwie, podczas którego próbowano wydobyć od niej informacje o działalności oddziału „Łupaszki”, została skazana na karę śmierci przez Wojskowy Sąd Rejonowy. Obrońca z urzędu zwrócił się do prezydenta Bolesława Bieruta o skorzystanie z przysługującego mu prawa łaski. Pod listem nie było podpisu Siedzikówny. Bierut odpowiedział odmownie.

Do krewnych „Inki” dotarł gryps, w którym sanitariuszka napisała: „Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”. Wyrok wykonano 28 sierpnia 1946 r. w gdańskim więzieniu.

Szczątki „Inki” ekshumowano we wrześniu 2014 r. na gdańskim Cmentarzu Garnizonowym. Miejsce, gdzie je znaleziono, oznaczone zostało kamienną tablicą, którą odsłonięto w kwietniu 2015 r. 28 sierpnia 2016 r., w 70. rocznicę jej śmierci, odbył się uroczysty państwowy pogrzeb „Inki”.

Na Podlasiu „Inka” upamiętniona jest m.in. w Narewce, gdzie przy kościele stoi jej pomnik. Pomnik „Inki” ma powstać też w Białymstoku.

PAP/MoRo

Dziś mija 77 rocznica Zbrodni Katyńskiej. Wiosną 1940 roku Sowieci rozstrzelali około 22 tysięcy polskich obywateli

Dziś mija 77 lat od rozpoczęcia przez NKWD likwidacji obozów dla polskich oficerów. W ciągu sześciu tygodni rozstrzelano 14 587 jeńców oraz 7300 więźniów przebywających na teranie wsch. województw RP.

Po sowieckiej agresji na Polskę 17 września 1939 r. w niewoli sowieckiej znalazło się 240-250 tys. polskich jeńców, w tym ponad 10 tys. oficerów.

Już 19 września 1939 r. Ławrientij Beria powołał Zarząd do Spraw Jeńców Wojennych i Internowanych przy NKWD oraz nakazał utworzenie sieci obozów.

Na początku października 1939 r. władze sowieckie zaczęły zwalniać część jeńców-szeregowców. W tym samym czasie podjęto decyzję o utworzeniu dwóch „obozów oficerskich” w Starobielsku i Kozielsku oraz obozu w Ostaszkowie, przeznaczonego dla funkcjonariuszy policji, KOP i więziennictwa.

Pod koniec lutego 1940 r. we wspomnianych obozach więziono 6 192 policjantów i funkcjonariuszy wyżej wymienionych służb oraz 8 376 oficerów. Wśród uwięzionych znajdowała się duża grupa oficerów rezerwy, powołanych do wojska w chwili wybuchu wojny. Większość z nich reprezentowała polską inteligencję – byli to lekarze, prawnicy, nauczyciele szkolni i akademiccy, inżynierowie, literaci, dziennikarze, działacze polityczni, urzędnicy państwowi i samorządowi, ziemianie. Obok nich w obozach znaleźli się również kapelani katoliccy, prawosławni, protestanccy oraz wyznania mojżeszowego.

Decyzja o wymordowaniu polskich jeńców wojennych z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz Polaków przetrzymywanych w więzieniach NKWD na obszarze przedwojennych wschodnich województw Rzeczypospolitej zapadła na najwyższym szczeblu sowieckich władz.

Dr Witold Wasilewski z IPN, oceniając charakter zbrodni katyńskiej, napisał:

Skala represji i zbiorowy profil ofiar, motywy podjęcia decyzji i sposób jej przeprowadzenia – kwalifikują ją do uznania za zbrodnię ludobójstwa. Ofiary łączyła przynależność do elity polskiego społeczeństwa, z tej przyczyny zostały skazane przez komunistów na zagładę, stając się ofiarami klasycznego ludobójstwa, w którym nie konkretne i udowodnione w przewodzie sądowym czyny decydują o śmierci, lecz przynależność do grupy narodowej, etnicznej, rasowej, religijnej, politycznej lub społecznej. W przypadku ofiar zbrodni katyńskiej o ich zagładzie zadecydowało kryterium polskości – fakt, że jeńcy Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa byli Polakami. Wyróżnik społeczny (…) był dodatkowym motywem zagłady. Kontekst zbrodni katyńskiej stanowiło wymierzone we wszystkie warstwy społeczne niszczenie polskości na obszarze sowieckiej okupacji, obejmujące m.in. deportację setek tysięcy Polaków w głąb ZSRS w celu etnicznego wyczyszczenia ziem polskich  (W. Wasilewski, „Katyń 1940 – sowieckie ludobójstwo na Polakach”, Biuletyn IPN nr 1-2 [72-73] 2007).

PAP/jn