W Polsce dokonuje się rugów pod budowę autostrad. Łgarstwo i obłuda władzy nie ma granic moralnych ani terytorialnych

Jak to się dzieje, że ktoś bezkarnie buduje na czyimś? Gdzie są – jakieś tam w końcu nominalne – władze? Dlaczego nie interesuje ich los obywatela, który ich wybrał, któremu winni służyć?

Stefan Truszczyński

Szczuplutkie, eleganckie inteligenciki, które dziś „przewodzą” partyjnemu ludowemu ruchowi, potrafią ładnie gadać (szczególnie przed wyborami). Ale g…o ich obchodzi, że burzą chłopu wiekowy dom rodzinny, marnują zbiory, wylewają do szamba mleko i zabierają bez ceregieli i za grosze pole. I jeszcze, na deser, przysyłając rachunek: płać podatek na dziś i jeszcze na jutro, choć połowę pola ci zabrano już kilka miesięcy temu, a resztę zniszczono, na długo usypując tam ziemię zdjętą z tej części, którą zabrano, ukradziono – bo nie wiadomo nadal, ile i kiedy zostanie za nią zapłacone.

„Możecie iść do sądu” – bekają urzędnicy szczebli różnych. Jasne. I czekać trzy lata na sprawę!

Ci sami urzędnicy, którym przy uroczysto-telewizyjnych otwarciach kolejnych odcineczków usypuje się z piasku „wzgórki” paradne, oczyszcza tło. Wiadomo – przyjedzie kamera, a nawet liczne kamery. Pod krawatem stać będą rzędem urzędnicy z pryncypałem od dróg na czele, a on mówić będzie przez więcej minut niż liczy kilometrów otwierany odcinek. Potem przypną medaliki napiersiowe: rąsia, goździk, buźka. Tak jak i onegdaj było. Wsiądą do swoich wypasionych bryk i pomkną na bankiet.

Nie czepiałbym się. Na zdrowie. W końcu nowe drogi są rzeczywiście niezłe. Tylko dlaczego, budując te niezwykle potrzebne (a wszyscy się z tym zgadzają) autostradopodobne dzieła – tak po chamsku postępuje się z naszymi obywatelami?

Za pieniądze kombinowane (polsko-unijne), dając zarobić obcym (budowlane firmy są z zagranicy), Polakom wyciska się łzy z oczu. Lekceważy się rolników, przedsiębiorców zakładów – czasem nawet dużych – burząc ich dorobek życia, bazy transportowe.

Jest specustawa – zasłania się władza. Owszem, jest, ale sprzed ośmiu lat, nieżyciowa i przestarzała. Urzędnicy śmieją się w kułak.

Ministrowie i ich wice, prezesi prezydiów dużych i małych, wojewodowie, starostowie, a nawet sołtysi. Suną kawalkady aut wstęgą nowych szos. Cieszymy się wszyscy. Jasne. Polska tym razem naprawdę rośnie w siłę, a ludzie (no, nie wszyscy) zaczynają żyć dostatniej. Tylko dlaczego kosztem innych? Dlaczego kosztem ludzi, którym po chamsku zabiera się ich własność? Dlaczego nie uprzedzono, nie zawiadomiono o dokonywaniu brutalnych wycen na bazie wspomnianej specustawy. Dlaczego nie płaci się ludziom przed rugowaniem z ojcowizny, by wcześniej zbudowali sobie miejsce do dalszego życia i pracy? (…)

Opodatkowane rugi

Nikt w Płońsku nie interesuje się dramatem mieszkańców Ćwiklinka. Nikt w gminie. Po co więc ci śpiący sołtysi, wójtowie? Ludzie mają się wynieść z domów do końca marca. Czyli już!

Państwo Bluszczowie mieli czas na odwołanie do końca lutego. Ale te zapewnienia i papierki, zgoda na termin odwołania, okazały się świstkami bez wartości. Już tydzień wcześniej wjechały i na pole buldożery i koparki. I zaczęto ryć, kopać doły pod zbiorniki paliwowe. Tu właśnie ma być kolejny wielki MOP. Nic to, że ziemia tu najlepsza w okolicy. Nic to, że MOP miał powstać (jeszcze niedawno były takie plany) zaledwie kilka kilometrów dalej w Rybitwach. Tamtejszy właściciel zgodził się chętnie. Bo jego grunty podłe i jałowe. Zarobek za nie byłby korzystniejszy niż marnota tamtejszej gleby.

Jak to się stało, że nie dochodzi do transakcji z tym, który chce sprzedać, a zabiera się siłą gospodarstwo i ziemię Państwu Grzegorzowi i Barbarze Bluszczom? A ich synowi Damianowi, spadkobiercy, który jest świetnie przygotowany do dalszego prowadzenia wysoko wydajnego gospodarstwa mlecznego (kilkadziesiąt krów, oprzyrządowanie, bardzo wydajne łąki etc.), wszystko to pójdzie w diabły, ponieważ jakiś urzędas tak to sobie wymyślił. Niech tym się zajmuje pan prokurator albo CBA. Ja uprzejmie proszę i donoszę. Ale nie na ucho władzy, a tak, jak to powinien robić dziennikarz – w gazecie (w dodatku największej, przynajmniej gabarytowo), w „Kurierze WNET”.

Rugi płońskie być może są podobne jak w wielu innych miejscach Polski. Opowiada mi kolega dziennikarz (dobry i mądry, sprawdzający informacje) z Gdańska, że tam wyrzucili i zrujnowali zakład drukarski, budując dodatkową drogę do Chwaszczyna. Podobno można było inaczej rozwiązać problem drogowy, w dodatku tam też nie zapłacono z góry.

Właściciel walczy o pieniądze już trzeci rok. A niestety na Wybrzeżu sędziowie nie mają czasu na rozprawy, bo muszą protestować, maszerując po ulicach.

Podobnie postąpiła GDDKiA Lublin w gminie Górzno pod Garwolinem, przy poszerzaniu S-17. Ucięto tam pole i las na szerokości około 30 metrów. Drzewa wyrąbano i wywieziono bez podliczenia, płacąc potem grosze. Rolnik się odwoływał. Był sąd. W rezultacie właściciel wyrwał jeszcze 4000 złotych. Dokładnie tyle, ile musiał zapłacić adwokatowi. (…)

Mizerota władzy

Zdawałoby się, że wojewoda to brzmi dumnie. Przynajmniej powinno. Fajny tytuł i wiele przypomina. Ale to już było dawno. Dziś wojewoda – jak się okazuje – to tylko mizerne wspomnienie, tytuł ubezwłasnowolniony, kwiatek do kożucha. Nawet jeśli się dumnie nazywa Radziwiłł, to już tylko wspomnienie rodu, który nagradzał szczodrze, ale i karał strasznie, gdy było za co.

Napisaliśmy w grudniowym „Kurierze WNET” (Tryptyk mazowiecki, KW nr 66/2019), że w Ciechanowie wyrzucono brutalnie, zupełnie bezpodstawnie wieloletnią dyrektorkę miejscowego miejskiego centrum kultury, świetnie prowadzonej placówki. W jej obronie odezwało się kilkadziesiąt osób aktywnych w sferze kultury – pisarzy, muzyków, malarzy. Ale ta elita środowiska to nic dla miejscowej starościny (PSL), Joanny Potockiej-Rak. Doktor Teresa Kaczorowska to autorka niezwykle wartościowych książek o Katyniu i obławie augustowskiej, redaktor naczelna piszącego o ziemi ciechanowskiej kwartalnika społeczno-kulturalnego. To wszystko okazało się nieważne. Władza powiatowa wysupłała pieniądze na wysokie podwyżki pensji dla pracowników centrum kultury. Marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik milczy.

Wojewoda mazowiecki, pan Konstanty Radziwiłł – ku naszej radości – początkowo zareagował błyskawicznie. Anulował decyzję o stronniczym i krzywdzącym odwołaniu dyrektor centrum. Zrobił to zdecydowanie, słusznie i kategorycznie. Ale okazuje się, że lokalne władze mogą to lekceważyć. Nowo osadzony na fotelu dyrektora Centrum Kultury siedzi sobie spokojnie. Sprawa nabiera rozpędu w sądach – cywilnym i w sądzie pracy. Na razie sądy odkładają decyzje, oglądając się jeden na drugiego. Decyzja wojewody pozostała tylko na papierze.

Niestety pan wojewoda Radziwiłł okazał się nieskuteczny, a nawet naraża się na utratę poważania. Mówiło się „szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie”. Teraz można by rzec, że to starosta jest mu równy.

Cały artykuł Stefana Truszczyńskiego pt. „Na chama” znajduje się na s. 15 marcowego „Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


Od 4 kwietnia aż do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, 70 numer „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, pod adresem gumroad.com, w cenie 4,5 zł.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie naszego radia wnet.fm.

Artykuł Stefana Truszczyńskiego pt. „Na chama” na s. 15 marcowego „Kuriera WNET”, nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego