Jastrzębski: Emiraty wygrywają wewnątrzarabski wyścig cywilizacyjny wystrzeliwując marsjański orbiter

Podczas gdy Nadzieja Emiratów mknie ku Czerwonej Planecie, egipski parlament wyraża zgodę na zagraniczną misję wojskową Sił Egiptu za zachodnią granicą państwa.

Al-Roya

  1. Orbiter „Hope” bramą dla emirackiego podboju kosmosu

Wystrzelenie orbitera „Amal/Hope” w kierunku Marsa przez Zjednoczone Emiraty Arabskie w poniedziałek o 01:58 czasu emirackiego to pierwsze tego typu osiągnięcie w regionie Bliskiego Wschodu.

Do wystrzelenia doszło w Tanegashima Space Center w Japonii. Odliczanie do startu po raz pierwszy w historii lotów kosmicznych rozbrzmiało w języku arabskim. Po starcie orbiter z powodzeniem odłączył się od rakiety nośnej, po czym naziemna stacja kontroli w Mohammed Bin Rashid Space Center w Al-Khawaneej w Dubaj otrzymała pierwszy sygnał od orbitera z przestrzeni kosmicznej. Następnie orbiter otrzymał od stacji kontroli rozkaz rozłożenia paneli słonecznych, włączenie systemów nawigacji kosmicznej oraz napędu rakietowego. Tak rozpoczęła się siedmiomiesięczna podróż emirackiego orbitera w kierunku Marsa, w trakcie której ma przemierzyć 493 miliony kilometrów.

Przewiduje się, że urządzenie wejdzie w orbitę Marsa w pierwszym kwartale przyszłego roku co zbiegnie się z obchodami 50-tej rocznicy uzyskania niepodległości przez Zjednoczone Emiraty Arabskie.

,,Historyczny punkt zwrotny w programie rozwojowym Emiratów” – tak start orbitera Hope określił emiracki Minister Przedsiębiorczości i Małych oraz Średnich Przedsiębiorstw, a także Prezes Zarządu Emirackiej Agencji Kosmicznej Ahmad Belhoul Al Falasi.

Start orbitera Hope otwiera nowy rozdział naukowych i technologicznych sukcesów tak Emiratów jak i świata arabskiego, a także umacnia naszą reputację jako najlepiej rozwiniętego państwa w regionie pod względem nauk kosmicznych i przemysłu kosmicznego. Nasz sukces nie przejawia się li tylko w wystrzeleniu orbitera, lecz także w wyszkoleniu do pracy przy programie kadr naukowych złożonych z emirackich obywateli i obywatelek. Za sukces uważamy też zbudowanie orbitera Hope w zaledwie sześciu lat. Za to dziś pozwalamy naszemu osiągnięciu mówić samemu za siebie, dodał minister.


Komentarz: Chyba nie trzeba jaśniejszego wytłumaczenia jak wielkim politycznym sukcesem Emirackiej Misji Marsjańskiej jest wystrzelenie orbitera Hope. Wydarzenie to ma nieziemskie wręcz znaczenie populistyczne. Oto mimo światowego kryzysu, małe arabskie państewko sięga Czerwonej Planety, z której to, według pewnych teorii, może pochodzić ziemskie życie. Zjednoczone Emiraty Arabskie, jak minister Al Falasi to podkreślił, dołączają do wąskiego grona państw nie tylko obecnych w przestrzeni kosmicznej, lecz także badających tę przestrzeń w celu zapoznania pozostałych narodów z jej tajnikami. Tym samym Emiraty jawnie występują w roli reprezentanta całej cywilizacji arabskiej, to jest wszystkich państw arabskich. Wystrzelenie orbitera jest zatem deklaracją zwycięstwa w wewnątrzarabskim wyścigu technologicznym, a także rywalizacji o pozycję cywilizacyjnego leadera.

Orbiter Hope to jednak nie tylko polityczna deklaracja. Naukowym celem Emirackiej Misji Marsjańskiej jest zbadanie atmosfery Czerwonej Planety, a także jej klimatu w ujęciu dziennym jak i sezonowym. Co szczególnie interesujące, orbiter postara sie uzyskać dane pozwalające dowiedzieć się jakie zmiany zaszły w marsjańskiej atmosferze, w wyniku których woda ostaje się na planecie jedynie w formie gazowej lub stałej pod postacią lodu. To pozwoli zrozumieć jak i dlaczego Mars wytraca swój wodór i tlen, a także jakie powiązania istnieją między górną a dolną atmosferą Czerwonej Planety. Ponadto, badania umożliwią modelowanie ziemskiej atmosfery, a także jej ewolucji na przestrzeni milionów lat. Według oficjalnych informacji wszelkie dane zebrane podczas misji zostaną udostępnione 200 uniwersytetom i instytutom badawczym na całym świecie.

Jednak orbiter Hope to tylko element w dalekosiężnym planie Emiratów, którego zwieńczeniem ma być kolonizacja Marsa w ciągu stu lat liczonych od 2017 roku, to jest czasu podjęcia tego wyzwania o astronomicznej skali. Inną składową przedsięwzięcia jest powstające w Dubaju Marsjańskie Miasto (Mars City), którego funkcja sprowadzać ma się do testowania rozwiązań służących przyszłej arabskiej kolonizacji Marsa. Na dubajskiej pustyni powstanie infrastruktura złożona z biokopuł pokrytych przezroczystym polietylenem, pod którymi naukowcy będą testować marsjańskie rolnictwo oraz rozwiązania akomodacyjne.

A to jeszcze nie wszystko, albowiem w listopadzie bieżącego roku emiracki astronauta weźmie udział w sześcioosobowej symulacji marsjańskiej izolacji, która zostanie przeprowadzona w Rosji. A jeśli już o misjach analogowych mowa, to w ramach ciekawostki dodam, że są one realizowane również na marokańskiej Saharze.


 

Al-Jazeera

1. Parlament Egiptu daje zielone światło wojskowej misji zagranicznej, a Trump wspiera As-Sisiego w sporze o Tamę Odrodzenia

W poniedziałek Parlament Egiptu zatwierdził zgodę na zagraniczną misję wojskową. Zgoda została udzielona w kontekście potencjalnej interwencji wojskowej sił Egiptu w Libii. W międzyczasie ONZ przestrzegła uwikłane w konflikt państwa przed dolewaniem oliwy do ognia, Turcja zaś wyraziła konieczność odcięcia pomocy udzielanej Marszałkowi Chalifie Haftarowi.

W swym oświadczeniu, parlament Egiptu zgodził się na „ukierunkowaną na zachód” zagraniczną misję wojskową „w celu obrony bezpieczeństwa narodowego Egiptu przed zbrodniczymi i zbrojnymi milicjami oraz zagranicznymi terrorystami”.

Wielki Mufti Egiptu Shawki Ibrahim Abdel-Karim Allam poparł decyzję parlamentu. Ostatni raz gdy Egipt wysłał swoje siły na wojskową misję zagraniczną, miał miejsce w 1991 roku. Wtedy to egipskie wojsko wzięło udział w obronie Kuwejtu po stronie amerykańskiej koalicji.

Tymczasem jeszcze dziś, to jest w czwartek 23.07.2020, amerykański dwumiesięcznik Foreign Policy ujawnił informacje pochodzące od 6 anonimowych członków Kongresu USA, według których administracja Donalda Trumpa rozważa wycofanie niektórych form pomocy dla Etiopii. Powodem takiego posunięcia ma być zaognienie się stosunków pomiędzy Etiopią a Sudanem i Egiptem czującymi się zagrożonymi budową Tamy Odrodzenia.

– Administracja Trumpa zrozumiała, że musi stanąć u boku Egiptu w tej sprawie – powiedział jeden z członków kongresu, dodając, że w Białym Domu nie ma nikogo, kto patrzyłby na problem Tamy Odrodzenia z perspektywy Afryki, a także wpływu tej inwestycji na Etiopię.

Inni członkowie kongresu powiedzieli, że amerykańska pomoc dla Etiopii może zostać cofnięta, jeśli negocjacje między zwaśnionymi stronami znów utkną w martwym punkcie.

Kwestia Tamy Odrodzenia naznaczona jest rozbieżnymi informacjami. Tydzień temu Etiopia zaprzeczyła, jakoby miała rozpocząć napełnianie zbiornika wodą, tłumacząc podniesienie się jej poziomu obfitymi deszczami. Natomiast w środę wieczorem Premier Etiopii Abiy Ahmed Ali potwierdził, że pierwszy etap napełniania zbiornika został ukończony „bez zakłóceń”, dodając, że jego kraj, Egipt i Sudan doszły do wzajemnego porozumienia w kwestii tamy. Takie stwierdzenie może znajdować podstawę we wtorkowym szczycie, w którym udział wzięły wszystkie trzy państwa.

Deutsche Welle

  1. Osłabienie gospodarki Chin może być korzystne dla Maroka

Maroko stanowi dobre źródło dóbr, w tym energetycznych. Ze względu na bliskość geograficzną względem Europy plasuje się także w planie Unii Europejskiej polegającym na zwiększeniu samowystarczalności bloku, jak i skróceniu oraz dywersyfikacji łańcucha dostaw. Na taką decyzję przekłada się tak koronakryzys, jak i rosnące napięcia gospodarcze na linii Waszyngton-Pekin.

Poszczególne kraje Unii takie jak Niemcy, których produkcja polega na międzynarodowych dostawcach aż w 17 procentach, planują zrealizować ten plan poprzez zaostrzenie regulacji związanych z prawami człowieka i ochroną środowiska w kontekście importu dóbr.

Guillaume Van Der Loo z brukselskiego think tanku Center for European Policy Studies powiedział Deutsche Welle, że ze swym rynkiem odnawialnej energii i sektorami związanymi ze środowiskiem Maroko jest obiektem zainteresowania Unii Europejskiej.

Pomysł Komisji Europejskiej dotyczący dywersyfikacji łańcucha dostaw może być zyskowny dla Maroka i przyspieszyć negocjacje wokół nowej umowy handlowej – powiedział ekspert.

Natomiast jeszcze w kwietniu marokański Minister Przemysłu Moulay Hafid Elalamy powiedział parlamentarzystom, że kryzys prócz przemodelowania gospodarki Maroka przynosi jej również wiele możliwości “które nie były dostępne w trakcie ostatnich 50 lat.”

Owe możliwości zasadzają się w stabilności Maroka. To zachodnio-północne afrykańskie państwo jest wręcz oazą spokoju na tle pozostałych krajów regionu Północnej Afryki i Bliskiego Wschodu. Czyni to z niego godnego zaufania partnera handlowego i oczywisty wybór dla firm pragnących skrócić swoje łańcuchy dostaw.

– Dzięki swej bliskości względem Unii Europejskiej Maroko jest niezwykle pomyślnie usytuowane. Ponadto oba byty polityczne łączą umowy handlowe – przedstawiciel Konferencji Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju Alessandro Nicita powiedział Deutsche Welle.

Warto tutaj przypomnieć, że Maroko jest jednym z niewielu państw posiadających umowy o wolnym handlu tak z USA jak i Unią Europejską. Co więcej, pogłębienie tychże porozumień jest właśnie dyskutowane.

Ze swymi kwitnącymi gospodarczymi i komercyjnymi powiązaniami, potężnymi inwestycjami w infrastrukturę oraz zachętami takimi jak wakacje podatkowe i darmową ziemią Maroko stało się liderem w przyciąganiu bezpośrednich inwestycji w Afryce. Podczas gdy najwięcej europejskich inwestycji w Maroku w 2018 roku dokonała Francja, to cała Unia Europejska jest jego największym gospodarczym partnerem. Handel pomiędzy Marokiem a Unią zdominowany jest przez maszyny i sprzęt transportowy, co stanowi 40% eksportu i importu między oboma bytami politycznymi.

Zaczepienie łańcucha dostaw w Maroku ma przynieść największy pożytek sektorowi samochodowemu. Maroko stało się prawdziwym hubem dla producentów samochodów sprzedających swoje maszyny w Afryce i Europie. Co więcej, to w Maroku właściciel marki Peugeot PSA (Peugeot Société Anonyme) oraz marka Renault produkują swoje auta. Analityk z Fitch Solutions cytowany przez DW stwierdza, że obecność Renault i PSA w Maroku umocni jego pozycję jako głównego konkurenta na rynku samochodowym. W świetle faktu, że bieżący kryzys bardzo mocno uderzył w producentów samochodów, jest to niezwykle atrakcyjny scenariusz tak dla samego państwa jak i koncernów automoto.

Analityk z Fitch Solutions powiedział także, że Renault może wzmożyć inwestycje w lokalne marokańskie łańcuchy dostaw zgodnie ze swym planem skupienia się na swych kluczowych rynkach, czyli Europie i Północnej Afryce oraz Bliskim Wschodzie. Tania i liczna siła robocza Maroka ma okazać się atrakcyjniejsza dla producentów samochodów niż ta w Europie Środkowo-wschodniej. Eksperci podkreślają jednak, że Maroko nie od razu poczuje pomyślny wiatr w żaglach i że pierwsze zyski przyniesie dopiero 2021.

Były strażnik SS z obozu koncentracyjnego Stutthof, Bruno Dey – skazany na 2 lata w zawieszeniu przez sąd w Hamburgu

Niemiecki sąd skazał 93-letniego byłego nazistowskiego strażnika obozu Stutthof, Bruno Deya na dwa lata kary w zawieszeniu. Oskarżony do końca uznawał się za niewinnego.

Niemiecki strażnik SS, Bruno Dey w okresie od sierpnia 1944 roku do kwietnia 1945 roku przyczynił się do zamordowania w obozie Stutthof 5232 więźniów. W momencie popełnianie zbrodni miał około 17-18 lat. Łącznie liczba osób zgładzonych w tym obozie w czasie II wojny światowej szacowana jest na ponad 65 tys. osób.

W czasie trwającego procesu, który toczył się w sądzie w Hamburgu, skazany powiedział, że nie wiedział, iż ludzie byli gazowani. Słyszał jedynie krzyki. Pozostawał również na stanowisku, że został zmuszony do pełnienia funkcji w obozie i nie brał udziału w morderstwach. „Nie byłem świadomy rozmiaru okrucieństw”-powiedział skazany.

Sędzia prowadząca sprawę stwierdziła, że Bruno Dey „widział siebie jako obserwatora” i odmawiał przyznania się do winy. Bruno Dey oświadczył, że jego rolą jako strażnika było zapewnienie „spokoju”, aby nikt nie zbliżał się do ogrodzenia z drutu. Na koniec przeprosił „wszystkich, który przeszli przez to szaleńcze piekło”.

Prokuratorzy wskazywali jednak, że strażnik SS doskonale wiedział co dzieje się w obozie i aktywnie zapobiegał ucieczkom więźniów.

Źródła: France24/BBC/DW
M.K.

Szef produkcji w Zakładach „Police”: Jesteśmy jedynym takim zakładem w Polsce

Franciszek Grabowski o pracy w zakładach chemicznych „Police”, jego historii, ekologii i tym, czy zakład mógłby produkować broń chemiczną.

Franciszek Grabowski stwierdza, że zakłady chemiczne w w Policach spełniają wszystkie standardy ekologiczne. Są one otoczone przez zieleń, a w okolicy obecne są dzikie zwierzęta.

Musimy przestrzegać wszystkich reguł i wszystkich zasad.

Szef produkcji w Zakładach Chemicznych Grupy Azoty „Police” przedstawia historię zakładu. Jego początki sięgają czasów drugiej wojny światowej, kiedy znajdowały się w Policach zakłady produkcji benzyny syntetycznej dla potrzeb militarnych.

W czasie inwazji ZSRR na Niemcy fabrykę rozmontowano i przewieziono do Związku Sowieckiego. Rząd PRL odbudował ją. Jak stwierdza, Grabowski powstanie fabryki na tzw. Ziemiach Odzyskanych miało wymiar propagandowy. Następnie nasz gość mówi o współczesnym obrazie grupy chemicznej. Odpowiada na pytanie czy w zakładach dałoby się wyprodukować w zakładach broń chemiczną. Zdradza, że ostatnio była w tej sprawie kontrola, która potwierdziła, że niczego takiego nie produkują.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Cukrownictwo w Polsce. Gabriel Janowski: Sytuacja jest trudniejsza po zniesieniu limitów produkcyjnych

Jak Niemcy chcieli przejąć całość polskiego cukrownictwa? Gabriel Janowski przestawia pokrótce historię przejęć przez obcy kapitał polskiej branży cukrowniczej.

Gabriel Janowski wspomina batalię o ocalenie polskiego cukrownictwa. Przypomina spotkanie na którym Peter Barron dziwił się, że Polacy „pozbywają się kury znoszącej złote jaja” sprzedając polskie cukrownie. Obecnie działają cukrowanie takie jak Kluczewo, Malbork. Były minister rolnictwa wskazują, że Niemcy mniej płacą niż Krajowa Spółka Cukrowa. Korzystają oni z posiadania cukrowni w Polsce, by sprzedawać tu cukier z Niemiec. Przypomina zamknięcie cukrowni w Ropczycach, po tym jak została ona przejęta przez Niemców.

Sytuacja o tyle jest trudniejsza w cukrownictwie, że zniesiono ograniczenia produkcyjne.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Sachajko o nowym budżecie UE: Słyszymy, że wszyscy osiągnęli wielki sukces. Jednak jestem przekonany o porażce

Jak zostało potraktowane rolnictwo w nowym budżecie unijnym? Czemu należy zakazać Raoundupu i dlaczego Unia jeszcze tego nie zrobiła? Jak wygląda kwestia GMO w Polsce? Odpowiada Jarosław Sachajko.


Jarosław Sachajko ocenia kondycje ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego, która dotyczy gruntów rolnych. Zauważa, że obecne przepisy są wręcz za bardzo restrykcyjne w ocenie części rolników i osób, które chciałyby się zająć rolnictwem. Wskazuje przy tym, że

Jeżeli doprowadzi się całe gospodarstwo do bankructwa to można je licytować i może kupić kto chce.

[related id=120134 side=right]
Zaznacza, iż protestował przeciwko takiemu wyłomowi za który odpowiadają banki, które zapowiedziały, że nie będą w innym przypadku udzielać kredytów rolnikom. Poseł Koalicji Polskiej odnosi się do wypowiedzi dyrektora Zachodniopomorskiego ODR-u przypominając, że sianie nasion GMO jest w Polsce zakazane. Wskazuje także, że Roundup o którym mówił Dariusz Kłos jest niezwykle toksyczny:

Pan dyrektor mówił o tym że jak się rozwodni Roundup to on będzie miał mniejszy wpływ.

Ocenia, że środek ten powinien być zakazany w Unii Europejskiej, jednak korporacje wylobbowały przedłużenie jego używania o kolejne pięć lat. Dodaje, że część członków UE zakazało używania produktów zawierających glifosat w swoim rolnictwie. Komentuje także porozumienie ws. budżetu Unii Europejskiej.

Ogólnie cały budżet jest mniejszy bo w poprzedniej edycji było 15 miliardów euro, a teraz będzie to 7 i pół.

Na polskie rolnictwo przeznaczone będzie 7,5 mld zł. Sachajko uważa, że porozumienie nie jest sukcesem, a zagraniczni rolnicy będą bardziej uprzywilejowani na rynku aniżeli nasi.

Słyszymy, że wszyscy mają wielki sukces, ale porażkę ja jednak widzę pewną

Podkreśla, że bogate państwa wynegocjowały sobie ulgę, a rolnictwo „znowu zostało potraktowane po macoszemu”. W rezultacie

Polski rolnik nie będzie na uczciwych zasadach konkurował z rolnikiem niemieckim francuskim czy holenderskim.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Polska ziemia jest wykupywana przez zagraniczne firmy. Jach: Są one wielką konkurencją dla naszych przedsiębiorstw

Rajmund Jach o problemie wykupu ziemi w województwie zachodniopomorskim przez podmioty zagraniczne. Także o nowej perspektywie budżetowej UE i powiązaniu wypłaty środków unijnych z praworządnością.


Rajmund Jach zauważa, że w zachodniopomorskim jest kilkakrotnie więcej ziemi rolnej niż w innych województwach. Wykupują ją jednak spółki duńskie, holenderskie i niemieckie.

Są one wielką konkurencją dla naszych rodzimych przedsiębiorstw.

Jedną z nich jest duńskie przedsiębiorstwo Dangro, które posiada najwięcej ziemi.  Powołane jest przez fundusz inwestycyjny z Danii. Niestety jest to tylko jeden z wielu podmiotów. Na tych ziemiach są gospodarstwa, których zyski wyprowadzone są zagranicę.

To powoduje wśród rolników frustracje i wielkie protesty. Tych strajków w przeciągu ostatnich 20 lat było co niemiara. Ta ziemia była kupowana często w sposób półlegalny.

Umowy są przy tym tak napisane, że są trudne do podważenia. Poseł PiS stwierdza, że od 2015 r. nie spotkał się z przejmowaniem ziemi na słupa.

To można było zatrzymać.

Nasz gość komentuje również uchwalenie budżetu Unii Europejskiej na lata 2021-2027. Nie będzie uznaniowego połączenia wypłat środków unijnych z oceną praworządności.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Jerzy Mużyło: W Szczecinie potomkowie niemieccy przyjeżdżają do byłych domów swoich rodziców

Jerzy Mużyło o kresowianach, którzy między 1944 a 1946 r. byli przesiedlani na tzw. Ziemie Odzyskane, niepewności co do losów miasta zaraz po wojnie oraz o wzajemnych zrozumieniu dzieci przesiedlonych

 

Jerzy Mużyło wskazuje, że do ziemi szczecińskiej przesiedlonych zostało ponad 150 tys. ludzi  z ziem polskich wcielonych do ZSRR.

Wielu z nich przyjechało z traumą, tego co widzieli […] ukraiński nacjonalizm dotknął ich rodzin.

Po wojnie powstał swoisty miks ludzi pochodzących z różnych stron i etnosów. Wielu przedstawicieli diaspory żydowskiej wyjechało ze Szczecina. Wiceprezes Stowarzyszenia Kresy Wschodnie Dziedzictwo i Pamięć opowiada historie związane z przesiedleniami. Informuje, że sam ma korzenie kresowe, gdyż jego rodzice pochodzili z Wołynia. Jego ojciec służył w AK, przez co miał problemy po wojnie. Jerzy Mużyło opowiada, że jego babcia i stryj zostali zamordowani przez Ukraińców, którzy wcześniej chodzili z jego ojcem do tej samej szkoły.

Prezydent Zaremba dwukrotnie wyjeżdżał ze Szczecina.

Mużyło przypomina dzieje Szczecina, którego przyszłość była zaraz po wojnie niepewna. W mieście działały równocześnie administracje polska i niemiecka, a Polaków było jedynie 2000 przy kilkudziesięciu tysiącach Niemców. Nie wiadomo było czy miasto zostanie wcielone do Polski, co ostatecznie nastąpiło 5 lipca 1945 r.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk-Gadowskiej  na dobre relacje między Polakami a Niemcami. Ci ostatni przyjeżdżają do miasta odwiedzać miejsca, gdzie mieszkali ich przodkowie. Będąc potomkami przesiedleńców Polacy i Niemcy rozumieją się nawzajem.

Byłoby się świetnie gdybyśmy mieli takie stosunki ze ścianą wschodnią.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Niemieckie media komentują przegraną kandydata KO

Jan Bogatko o tym, jak niemieckie media relacjonują przegraną Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich.


Niemieckie media wskazują jak mówi Jan Bogatko, że „Polska podzielona jest na pół”. Przeciwników Zjednoczonej Prawicy nazywają one liberałami, co oznacza, jak zauważa nasz korespondent, iż są nimi poza Platformą Obywatelską także ludowcy, lewica i głosujący na Rafała Trzaskowskiego wyborcy Konfederacji. Niemieccy dziennikarze o byłym kontrkandydacie piszą jako o prezydencie Warszawy nie zauważając, że jest on też wiceprzewodniczącym Platformy.

K.T./A.P.

Dr Zbigniew Kuźmiuk: Ludzie w PE na słowo „Polska” są w stanie zagłosować na wszystko przeciw naszemu krajowi

Dr Zbigniew Kuźmiuk o najnowszym unijnym raporcie o stanie praworządności w Polsce, wyborach prezydenckich i Marszu Niepodległości.


Dr Zbigniew Kuźmiuk wskazuje, że europosłowie Platformy Obywatelskiej głosowali przeciwko zniesienia immunitetu dla Guya Verhofstadta, który nazwał Marsz Niepodległości „marszem 80 tys. faszystów”. Tymczasem przed II turą wyborów Rafał Trzaskowski mówił, że pod pewnymi warunkami mógłby pójść w Marszu.

Europoseł PiS mówi, że frekwencja w wyborach prezydenckich zaprzecza twierdzeniom polityków Platformy Obywatelskiej, wedle których w Polsce jakoby zagrożona była demokracja. Wskazuje, że Zjednoczona Prawica pozwoliła KO zmienić kandydata. Jednak, jak zauważa,

Na poziomie Parlamentu Europejskiego nie robi to wrażenia. Ludzie w PE na słowo „Polska” są w stanie zagłosować na wszystko przeciw naszemu krajowi.

Przypominamy, iż w komisji wolności obywatelskich w tym tygodniu odbędzie się głosowanie w sprawie raportu o sytuacji w Polsce. Sprawozdanie krytycznie odnosi się do stanu praworządności w naszym państwie. Dokument przygotował hiszpański europoseł Socjalistów i Demokratów (S&D) Juan Fernando Lopez Aguilar.  Nasz gość PiS ocenia, że to jednak polscy europarlamentarzyści wypełnili raport treścią wskazując na podobieństwo podnoszonych w nim zarzutów do tych formułowanych przez polską opozycję. Informuje także Niemcy  jeszcze w lipcu chcą przyjąć plan unijnej pomocy finansowej dla krajów, które ucierpiały z powodu koronawirusa.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Bogatko: Niemcy kochają dyskusję pod warunkiem, że wyraża się dokładnie tę samą opinię

Redaktor Jan Bogatko o ingerencji zagranicznych mediów w polskie wybory, materiale niemieckiej ARD o ataku polskich władz na „Die Welt” i dzienniku „Fakt”.


Redaktor Jan Bogatko uważa, że niemieckie media zawsze chciały wpływać na wybory w Polsce i nie jest to nic nowego. Na ten przykład gość Krzysztofa Skowrońskiego przytacza wczorajszy materiał zamieszczony przez niemiecki „Tagesschau”, w którym napisano, że Polska krytykuje „manipulatorskie” doniesienia medialne.

Niemcy ubóstwiają dyskusję i kochają dyskusję. Pod jednym warunkiem, że się wyraża dokładnie tę samą opinię i te same poglądy (…) A więc ARD zarzuca, że dokonano ataku na korespondenta „Die Welt”. Podnosi się, że prasa polska przypomniała o tym, jakie straszne rzeczy dzieją się w Polsce, bo prezydent ułaskawia pedofila (…) W Niemczech nikt tego nie zrozumie, bo nie ma tam zagranicznych mediów.

Korespondent podkreśla, że w Niemczech nie dopuszczono do sprzedaży niemieckiej gazety w Kolonii zagranicznemu inwestorowi. Natomiast przekaz gazety „Fakt”, który dotarł do Niemiec, o rzekomym ułaskawieniu pedofila przez prezydenta Dudę, jest podtrzymywany i tylko nieliczni czytelnicy mogli się dowiedzieć o prawdziwym przebiegu tej sprawy.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.