Misjonarz na Filipinach: Rząd nie ma żadnego planu walki z epidemią. Rośnie społeczne niezadowolenie

Jak żyje się w Manilii? Co może grozić krytykom władzy? O. Dariusz Drzewiecki o lock downie na Filipinach, rządach prezydenta Duterte, nowym prawie antyterrorystycznym i walce z narkotykami.

Ojciec Dariusz Drzewiecki relacjonuje, że na Filipinach ponownie wprowadzono ostre restrykcje w związku z epidemią koronawirusa.  Władze nie mają jasnego planu walki z epidemią.

Koronawirus wszystkich zaskoczył. Nie ma żadnego planu

Najtrudniejsza sytuacja panuje w gęsto zaludnionej stolicy kraju, Manili. Wielu ludzi wciąż nie może pracować. Są ograniczenia w przemieszczaniu się. Poszczególne części miasta są oddzielone od siebie.

Rośnie napięcie niezadowolenia z różnych decyzji politycznych.

Gość „Poranka WNET” wskazuje na skok stwierdzonych zakażeń w lipcu. Obecnie aż sto tys. ludzi jest zarażonych. Misjonarz przypuszcza, że wielu ludzi nie ujawniało, iż jest zarażonych. Zauważa, że w stolicy Filipin trudno jest o zachowanie dystansu społecznego:

15 osób mieszka na 20 m² – to jest norma.

O. Drzewiecki wyjaśnia, jak izoluje się ludzi na kwarantannie. Sam na niej obecnie przebywa. Kwarantannowani dostają 10 kilo ryżu, gdyż nie mogą pracować. Filipiny opierają się na kredytach z Japonii i Chin.

Rząd zamknął dużą stację telewizyjną. […] Zostało przegłosowane prawo antyterrorystyczne. Podejrzany o terroryzm […] może zostać zamknięty na 24 dni bez wyroku sądu.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego mówi, że rząd filipiński wykorzystał lock down do wdrożenia zmian w prawie. Rządy prezydenta Duterte przesuwają się w kierunku autorytarnym. Miał on skończyć z korupcją. Duterte wypowiedział radykalną wojnę narkotykom. Handlarze narkotyków mogą być odstrzeleni przez tzw. vigilantes bez wyroku sądu.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K./A.P.

Maciejewski: Strategia działania LGBT jest rozrysowana od lat 90. W Polsce falochronem jest Kościół

Gwałt, hedonizm, męska prostytucja i propaganda. Jakub Maciejewski przedstawia w dzieje ruchu LGBT – od Karla H. Ulrichsa przez Magnusa Hirschfelda po wydarzenia lat 60. w USA i książkę z 1989 r.


Jakub Maciejewski wyjaśnia, że aby zrozumieć źródła ruchu LGBT musimy się cofnąć do połowy XIX w., kiedy to

Prawnik Karl Heinrich Ulrichs rozpoczyna krucjatę by zdepenalizować akty homoseksualne.

Saski dziennikarz, który, jak informuje nasz gość, padł ofiarą homoseksualnego gwałtu w młodości, wymyślił nowe określenie na tych, których dawniej zwano samcołożnikami. Zgodnie z klasyfikacją Ulrichsa ludzie dzielić się mieli na 7 płci, wśród których byli uringowie, czyli homoseksualni mężczyźni. Dzieło Sasa kontynuował urodzony w Kołobrzegu Magnus Hirschfeld, który w 1919 r. założył Instytut Seksuologiczny w Berlinie. Plany depenalizacji homoseksualizmu przerwało dojście nazistów do władzy, które zastało Hirschfelda za granicą.  Pochodzący z żydowskiej rodziny lekarz nie wrócił już do Niemiec. Gość „Poranka Wnet” wskazuje na praktyczne wnioski idei, jakie założyciel pierwszej organizacji działającej na rzecz homoseksualistów, głosił:

Był to człowiek, który w wieku 70 lat żył w seksualnym trójkącie z czterdziestoletnim asystentem i dwudziestoletnim asystentem, zresztą z Chin.

Publicysta tygodnika „Sieci” informuje, że kolejnym kamieniem milowym ruchu LGBT były zamieszki , jakie miały miejsce w 1969 r. w klubie gejowskim w Stonewall. To, czym było to ostatnie tłumaczy w słowach:

Mafia, narkotyki, prostytucja, zwłaszcza męska.

Jakub Maciejewski wymienia książkę z 1989 r. „After the Ball” (ang. „Za ciosem”) autorstwa Marshalla Kirka i Huntera Madsena. Pisarze wskazują w niej, jak środowisko LGBT powinno realizować swe postulaty.

Tworzy się kompletnie fałszywą narrację jakoby krytycy ideologii LGBT uderzali wprost w osoby homoseksualne.

Podstęp ruchu polega na tym, że w imieniu homoseksualistów wypowiadają się tylko ci, którzy nie mają problemu z epatowaniem przed światem swoim życiem seksualnym. Dziennikarz opierając się o publikacje autorów ze środowiska gender stwierdza, iż LGBT jest faktycznie ideologią. Polskę chroni przed nią autorytet Kościoła, w tym św. Jana Pawła II. Z tego powodu, jak mówi, obecnie podważa się wiarygodność Kościoła i atakuje się nawet papieża-Polaka.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Przemyt o wartości 3 mld zł. Premier: Polskie służby wykazały się większą czujnością niż niemieckie i holenderskie

Na konferencji premier Mateusz Morawiecki i szef MSWiA Marek Kamiński pochwalili się sukcesem polskich służb ze stycznia i zapowiedzieli nowe dodatki dla funkcjonariuszy.

 

Na konferencji Prezes Rady Ministrów dziękował polskim służbom za udaną akcję przeciw przemytnikom narkotyków. Dzięki współpracy CBA, Polskiej Policji i Straży Granicznej udało się zatrzymać transport trzech ton czystej kokainy, które do naszego kraju przybyły z Ameryki przez Holandię i Niemcy. Dalej miały trafić do do Skandynawii. Jednak, jak podkreślił premier:

Polskie służby wykazały się większą czujnością niż niemieckie i holenderskie.

[related id=94755 side=right] Jarosław Szymczyk dodał, że narkotyki transportowane były w opakowaniach z pulpą ananasową. Zastosowana przez przemytników „wyjątkowo wyrafinowana technologia”, jak zaznacza Komendant Główny Policji, nie zmyliła jednak polskich służb.  Podkreślił, że od początku roku polskie służby zatrzymały już 6 ton narkotyków. Zauważa, iż wspomniany przez szefa rządu transport został oszacowany na 334 miliony, „ale to jest wartość w cenie w cenach hurtowych”, zaś w sprzedaży detalicznej wartość tego towaru wynosi dziesięciokrotnie więcej.

Skonfiskowane narkotyki, jak zauważył wcześniej premier, podzielić by można na milion próbek, z których każda jest narażeniem zdrowia i życia człowieka. Premier polemizuje ze stwierdzeniem, że „państwo powinno być słabe, powinno być nocnym stróżem”. Jak mówił:

Uważam, że państwo powinno stać na straży prawa i praw obywateli, na straży bezpieczeństwa. Poprzez ten udaremniony przemyt widać, jak dbamy o bezpieczeństwo nie tylko Polski, ale i bezpieczeństwo pozostałych krajów, gdzie mogła dotrzeć ta dostawa.

Na konferencji głos zabrał także minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński. Zapowiedział on nowe dodatki dla polskich służb. Po 25 latach służby dostawać mają oni dodatkowo dostawać 1500 zł , a po 28,5 roku dodatek 2500 zł. W ten sposób ministerstwo chce zatrzymać na służbie doświadczonych funkcjonariuszy. Szef MSWiA podkreślił, że dzięki akcji polskich służ:

Miliardy złotych nie trafią do zorganizowanych przestępców.

Tomasz Praga przypominał, że funkcjonariusze nie tylko muszą ustalić, kto popełnił przestępstwo, ale też zebrać dowody, które pozwolą na skazanie przestępców. Komendant Główny Straży Granicznej podkreśla, że wykryte narkotyki pozwolą uratować zdrowie i życie wielu iluś ludzi.

A.P.

O. Drzewiecki: Na Filipinach wierni odnoszą się do kapłana z szacunkiem. Ludzie pomagają mi jako księdzu być księdzem

O. Dariusz Drzewiecki o sytuacji epidemiologicznej na Filipinach, swojej posłudze w tym kraju, pomocy dla ofiar tajfunu i tamtejszym Kościele katolickim.


Rząd Filipin wprowadził bardzo ostre restrykcje- mówi o. Dariusz Drzewiecki. Spowodowane jest to słabym stanem służby zdrowia. Ci, którzy łamią te obostrzenia, muszą się liczyć z ciężkimi konsekwencjami.

Duchowny wyjaśnia jak długo związany jest z Filipinami. Przebywa w tym kraju od czasu tajfunu, po którym Zgromadzenie Księży Marianów pomagało jego ofiarom. Powstało wtedy składające się z 651 domów osiedle „dla tych, co stracili wszystko”.

Wierni odnoszą się do kapłana z szacunkiem.

Misjonarz, że Europa jest bardzo zlaicyzowana, gdy Filipińczycy zachowują respekt wobec kapłanów. Ksiądz na Filipinach traktowany jest jak „przedstawiciel Pana Boga”.

Ludzie pomagają mi jako księdzu być księdzem.

Gość „Poranka WNET” zdradza, że pomaga także zgłaszającym się na terapię narkomanom. Przypomina, że na Filipinach obowiązują drakońskie prawa, jeśli chodzi o sprzedawanie i posiadanie narkotyków.

Zgłaszający się na rehabilitację zamykani w miejscach jak więzienia.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Anna Wojtacha o pracy reportera wojennego: Człowiek jest w stanie uzależnić się od adrenaliny – „Ćpuny Wojny”

Anna Wojtacha o pracy reportera wojennego, tym czy kobiecie jest ciężej, uzależnieniu od adrenaliny, powinności dziennikarskiej i odnajdywaniu się po powrocie z wojny.

„Nosi nas od dłuższego czasu. Miesiące w domu wydają się wiecznością. Wojenne ćpuny, jak nas nazywają, nie dostają swojej działki.”

Anna Wojtacha opowiada o uzależnieniu od adrenaliny będącego udziałem reporterów wojennych. Podkreśla, że „człowiek jest w stanie uzależnić się od adrenaliny” i tak jak zastawiający swój dom nałogowy hazardzista robić różne rzeczy pod wpływem swego nałogu. Reporterka wojenna opowiada o tym, że newsowiec czuje się źle, kiedy nie ma go tam, gdzie się coś dzieje. Wspomina o obawie, że przegapi się jakiegoś ważnego newsa. Każdy wyjazd na wojnę zostawia po sobie ślad:

W zasadzie jak wracamy przez jakiś czas wewnętrznie jesteśmy tam, ciężko się z nami dogadać, bo jeszcze funkcjonujemy tam. […] Wiemy, że po każdym wyjeździe jesteśmy trochę inni, niekonieczne lepsi, a jednak mimo to pchamy się tam, nie patrząc na konsekwencje.

Autorka „Ćpunów wojny” opowiada o życiu reportera wojennego. Jednego dnia śpi się w luksusowym, pięciogwiazdkowym hotelu, a drugiego gdzieś na ziemi w śpiworze. Mówi, że kiedy wraca z wojny, otaczająca ją rzeczywistość wydaje się banalna. Jak mówi, kiedy ona i jej koledzy nie są na wojnie, wyczekują na powrót na nią.  Jednocześnie pojawiają się syndromy PTSD. Wojtacha mówi, że ogarnia ją gniew, kiedy po powrocie widzi jak ludzie nie zdają sobie sprawy i nie interesują się tym, co się dzieje w strefach wojny. Kiedy tam ludzie dosłownie umierają z głodu, oni kupują żywność w supermarketach, z czego połowę marnują.

Jest bardzo duży opór ze strony szefów żeby wysłać kobietę […] Udawało mi się załatwić rzeczy, którym nie udało się załatwić moim kolegom.

Rozmówczyni Adriana Kowarzyka mówi, że kobiecie jako reporterce wojennej jest ciężej głównie na początku, bo musi przełamać opór wywołany stereotypami by nią zostać. Jednak już po tym, jak mówi, nie jest trudniej. Przypomina sytuację w której kopnęła w Gruzji specjalsa i jako kobiecie uszło jej to płazem.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Kolumbijskie kartele narkotykowe prały pieniądze w Polsce

Jak twierdzą prokuratorzy z Wrocławia, handlarze naroktyków wykorzystali Bank Spółdzielczy w Skierniewicach, w którym pieniądze ulokowała firma Bitfinex.

Bitfinex to, jak podaje Gazeta Wrocławska, jedna z największych na świecie giełd kryptowalut. W Polsce do operacji tych założono spółkę, na czele której stanął Ivan M., obywatel Kanady i Panamy. W międzynarodowej akcji przeciw firmie Bitfinex poza naszym krajem brały udział USA, Wielka Brytania i Portugalia. Wówczas zabezpieczono pieniądze, których liczba w Polsce wynosi obecnie do 1,4 mld zł, co stanowi największą kwotę odebraną komukolwiek przez polską prokuraturę. Za Ivanem M.rozesłany  został Europejski Nakaz Aresztowania, podobnie jak za Yosefem O., którego amerykańska prokuratura oskarża o finansowe oszustwo na sumę przeszło 800 milionów dolarów. Ten pierwszy zatrzymany został w zeszłym roku, w Grecji i na jesieni przetransportowany do Polski. Obaj mężczyźni byli szefami spółki Crypto Capital zarządzającej finansami Bitfinexu.

A.P.

Rząd Hiszpanii odrzuca wyrok TSUE, jednak demokracja tam nie jest zagrożona. Komuniści współrządzą krajem

Hiszpanię trawią kolejne skandale. Działaczki ruchów LGBT z Ministerstwa Równouprawnienia chcą ograniczać prawa mężczyzn, a Minister Oświaty stwierdza, że dzieci należą do państwa, a nie rodziców.

 

Małgorzata Wołczyk, dziennikarka tygodnika „Do Rzeczy”, ekspert ds. Hiszpanii, mówi o wydarzeniach związanych z odrzuceniem przez Hiszpański Sąd Najwyższy wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE:

Trybunał Sprawiedliwości ingeruje bardzo drastycznie w wewnętrzne sprawy kraju i w opinii większości Hiszpanów zostały naruszone ich podstawowe prawa do suwerennego decydowania i samostanowienia […] Chodzi o trzech polityków oskarżonych o rebelię i nielegalne referendum w Katalonii.

Jednym z nich jest Oriol Junqueras, prawomocnie skazany na 13 lat pozbawienia wolności. Podobnie jak dwóch pozostałych, został on wybrany w wyborach do Parlamentu Europejskiego:

Hiszpania nie mogła się zgodzić na to, że Ci, którzy dążą do rozbicia ich kraju, zostają przez Unię Europejską uznani za godnych reprezentowania ich kraju […] Oriol Junqueras siedział w więzieniu, jest skazany prawomocnym wyrokiem, więc Hiszpania nie przewiduje czegoś takiego, jak uwolnienie z powodu orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE. Hiszpanie widzą to jako pewnego rodzaju zamach na wolność. Nie chcą płacić pensji dla eurodeoptutowanych w związku z tym, że po prostu uważają ich za przestępców winnych rebelii.

Gość „Poranka WNET” zauważa różnicę, w stosunku TSUE do Hiszpanii i Polski. W momencie, w którym Polski rząd odrzucał decyzję Trybunału Sprawiedliwości, można było słyszeć o „zamachu na demokrację”, o tyle w drugim przypadku TSUE ostatnie słowo zostawił Hiszpanom:

Hiszpania ponieważ jest jak najbardziej rządem socjalistycznym, cieszy się pewnymi względami. U nas ta sprawa wygląda troszeczkę inaczej, nasz rząd ciągle się poucza. Nie możemy liczyć na jednakowe traktywanie co widać nie tylko przy tej sprawie.

Rząd Hiszpanii ukonstytuował się w zeszłym tygodniu. Otrzymał on wotum zaufania dzięki głosom partii seperetystycznych, które dążą do rozbicia Hiszpanii, partii neokomunistycznej i dzięki partiom filoterrorystycznym:

Hiszpanie patrzą z niedowierzaniem na to, co się dzieje, że po raz pierwszy od czasów wojny domowej mają rząd koalicyjny, w którym znajdują się komuniści.

Minister Oświaty Isabel Celaá oficjalnie podczas dyskusji o warsztatach gender oświadczyła, że dzieci nie należą do rodziców. Stwierdziła, że wobec pewnych zabiegów konserwatywnej partii Vox, która domaga się, aby rodzice mieli prawo do decydowania o udziale ich dzieci w takich warsztatach, powiedziała, że nawet dzieci ruchów prawicowych muszą zapoznać się z wszystkimi treściami historii ruchów LGBT i nie tylko:

Na czele dwóch najważniejszych instytucji w ministerstwie równouprawnienia zasiadły dwie lesbijki, zasłużone działaczki ruchów transseksualnych. One dosyć buńczucznie chcą ograniczyć prawa mężczyzn w Hiszpanii. To jest rewolucyjna lewica, która dochodzi do władzy. […] Mówi sie na przykład o wyrzuceniu kapelanów ze szpitali, odsunięciu religii także z programów w szkołąch prywatnych i półprywatnych.

Małgorzata Wołczyk mówi również o głębokich powiązaniach pomiędzy członkami nowego rządu Pedro Sáncheza z dyktaturami narkotykowymi Wenezueli, Boliwii czy Nikaragui. Aby umożliwić sobie rządzenie, premier Hiszpanii mocno upolitycznił wymiar sprawiedliwości.

A.M.K.

Polska na pierwszym miejscu… w nielegalnym przerzucie lekarstw. W Czechach robi się z nich metamfetaminę

Czeska metamfetamina robiona jest ze sprowadzanej z Polski pseudoefedryny, dostępnej m.in. w lekach na kaszel. Dane ECMNiN i Europolu pokazują, ze sytuacja w ciągu ostatnich dwóch lat się pogorszyła.

Metamfetamina jest przeważnie produkowana na terenie Czech w niewielkich laboratoriach. W 2015 r. wykryto 253 takie laboratoria i przejęto z nich 106,9 kg metamfetaminy o czystości wynoszącej średnio 70,4 proc. Substancja do ich produkcji pochodzi przeważnie z dostępnych bez recepty leków z Polski. Ten kraj pozostaje wciąż głównym prekursorem produkcji metamfetaminy.

Tak pisały w 2017 r. czeskie władze do Europolu. Polskie służby obiecywały wówczas zajęcie się tą sprawą.  Jak wynika z najnowszych ustaleń Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii, nie udało im się zmniejszyć skali tego zjawiska. Co więcej, jak wykazano w raporcie, w Polsce zorganizowane grupy przestępcze coraz częściej nie tylko skupują i przewożą półprodukt, lecz także zajmują się produkcją gotowego do zażycia narkotyku. Laboratoria w których przestępcy produkują narkotyki stają się coraz bardziej zaawansowane. Wiązać się z tym może fakt, że większą aktywnością wykazują się nie tylko polskie i czeskie grupy przestępcze, ale też te złożone z obywateli Wietnamu. Jak stwierdza prof. Zbigniew Fijałek z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, cytowany przez „Dziennik Gazetę Prawną”:

Nowy raport pokazuje dobitnie, że dotychczas podejmowane działania są nieskuteczne. Bo to, że w Polsce produkuje się amfetaminę, metamfetaminę i wywozi leki z pseudoefedryną – to od dawna nie jest tajemnica.

Dyrektor Narodowego Instytutu Leków w latach 2005–2015  przypomina, że formalnie podjęto w Polsce próbę ograniczenia sprzedaży leków z pseudoefedryną (ograniczenie w jednorazowej sprzedaży w aptece), ale jest ono iluzoryczne:

Nie ma bowiem odpowiedniego systemu monitorowania sprzedaży leków z pseudoefedryną. Przez to jedna osoba może iść do dziesięciu aptek i kupić dziesięć opakowań leku. Nikt nie zapyta, po co jej aż tyle.

Potwierdza to Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej. Leki z z pseudoefedryną można bez problemu kupić na kilkanaście różnych paragonów, gdyż przejście się po kilkunastu aptekach albo po prostu nabycie kilku tysięcy opakowań prosto z hurtowni leków nie stanowi żadnego kłopotu. Jak mówi:

Dzięki dobrej jakości pseudoefedrynie w lekach bez recepty bez problemu – nawet w domowych warunkach – można uzyskać niezłej jakości narkotyk.

Do wystawiania paragonów przestępcy stworzyli nawet specjalny program komputerowy, dzięki któremu można kupić 3,6 tys. opakowań w ciągu godziny. Wystarczy tylko chętna do współpracy apteka, a tych nie brakuje. W jednym z punktów aptecznych, jak odkrył lubuski inspektorat farmaceutyczny, w którym w ciągu niespełna dwóch miesięcy sprzedano 45 682 opakowania leku na przeziębienie Cirrus oraz 15 922 opakowania Sudafedu, które zawierają pseudoefedrynę. Sprzedana liczba opakowań leku Cirrus – w ciągu dwóch miesięcy – przez tenże punkt apteczny statystycznie powinna by wystarczyć 174 aptekom mieszczącym się w województwie lubuskim na 76,3 lata.

Profesor Zbigniew Fijałek podkreśla, że główną przyczyną dla której Polska stanowi metamfetaminowe zagłębie,jest brak realnego nadzoru organów państwa nad obrotem hurtowym leków bez recepty. Tymczasem przestępcy coraz bardziej idą w hurt, a mniej w detal. Co więcej zgodnie z prawem zakup hurtowej ilości leków z z pseudoefedryną nie jest karalny. Ich wywóz z kraju owszem, ale same kupno i posiadanie już nie.

A.P.

 

Stefanik: Sytuacja w Algierii wykracza poza wszelkie normy prawne, a Francja tworzy własne DEA

Zbigniew Stefanik o wyborach prezydenckich w Tunezji, sytuacji w Algierii i walce Francji z przestępczością zorganizowaną.

Zbigniew Stefanik opowiada o tym, co dzieje się w wyborach prezydenckich w Tunezji.

Mamy oficjalne wyniki pierwszej tury wyborów. Wyniki odzwierciedlają klimat, który panuje w kraju, gdyż mieszkańcy odrzucili dwie główne partie rządzące […]. Warto również zwrócić uwagę na frekwencje, która wyniosła 30%. Jest to spowodowane trudną sytuacją gospodarczą i polityczną w Tunezji.

Poparcia nie zdobył ani kandydat islamistycznej Partii Odrodzenia (Hizb an-Nahda), ani partii zmarłego prezydenta Wezwanie Tunezji (Harakat Nida Tunis).

Wszystko wskazuje na to, że wybory wygra Kais Saied. Bardzo mało wiemy o jego poglądach. Jest to osoba konserwatywna, która jest zwolennikiem kary śmierci. Nie mamy również żadnych informacji, jeżeli chodzi o jego spojrzenie na politykę gospodarczą oraz sferę islamistów.

Na 6 października planowane są  w Tunezji wybory parlamentarne.

Korespondent odnosi się do wydarzeń w sąsiedniej Algierii, gdzie ogłoszono wybory na 12 grudnia.

Ogłoszenie tej daty może oznaczać, że wykształciła się grupa rządząca.

Te zaś, jak przypomina odbyć się miały już w lipcu, ale p.o. prezydenta Algierii Abd al-Kadir Bensalah „uznał, że nie ma na razie warunków”. Jak mówi Stefanik, już teraz rządzi on  krajem poza ramami konstytucyjnymi. Podanie nowej daty wyborów może oznaczać, że algierskie elity władzy związane z polityką, biznesem, wojskiem i służbami specjalnymi dogadały się co do tego, kto ma rządzić. Wyłoniona przez nich grupa zalegalizowałaby swoją władzę w „rzecz jasna niedemokratycznych” wyborach. Zapowiedź może też być jednak kolejnym wybiegiem rządzących mającym na celu uspokojenie wzburzonych Algierczyków, z których jak mówi korespondent, codziennie milion protestuje.

Francja będzie miała własne DEA.

Rozmówca Tomasza Wybranowskiego wspomina również o zamieszkach w Marsylii, która staje się areną przestępczości, gdzie ścierają się największe gangi narkotykowe. Rząd zapowiedział powstanie nowej grupy, która będzie składać się z 700 agentów, których rolą będzie inwigilacja i likwidacja grup przestępczych, zwłaszcza tych powiązanych z handlem narkotykami. Komentuje również plany nowelizacji przepisów imigracyjnych, które, mimo że należą do jednych z najbardziej restrykcyjnych w UE, to okazują się niewystarczające.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.N./A.P.

Konopia indyjska o wartości 100 tyś zł. na poligonie wojskowym we Wrocławiu

Żandarmeria Wojskowa wraz z funkcjonariuszami Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu i komendy powiatowej w Trzebnicy poiformowali o znalezieniu nielegalnej plantacji konopi indyjskiej na poligonie.

W wyniku działań operacyjnych funkcjonariusze zabezpieczyli 168 krzaków konopi indyjskiej w różnej fazie wzrostu, od 22 cm do 98 cm. Z przejętych nielegalnie uprawianych roślin można byłoby uzyskać ok. 4000 porcji handlowych narkotyku. Wartość rynkowa tych środków zakazanych to ok. 100 000 zł.

Za posiadanie narkotyków grozi kara do 3 lat więzienia, a gdy przedmiotem przestępstwa jest ich znaczna ilość, nawet do 10 lat pozbawienia wolności. Natomiast prowadzenie uprawy konopi wbrew ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii zagrożone jest karą do 8 lat pozbawienia wolności. Jak informuje policje, aktualnie w tej sprawie trwają czynności, które mają ustalić osoby odpowiedzialne za to przestępstwo.

M.N.