Najlepsze i najważniejsze polskie albumy muzyczne roku 2019. Złota Piętnastka Radia WNET. Zaprasza Tomasz Wybranowski

W naszym subiektywnym, radiowym zestawieniu dziś najlepsza „15” polskich płyty roku 2019. Nasza lista powstała bez podziału na style i gatunki muzyczne. Obok siebie electronic, jazz, rock, metal i pop

Kolejny rok wylądował w lamusie pamięci. W muzyce, szczególnie polskiej, 2019 był jednym z najlepszych od prawie dekady. W naszym WNETowym subiektywnym zestawieniu „51” albumów bez podziału na style i gatunki a teraz już cała lista, z najlepszą platynową piętnastką.

Nagrania z każdej płyty gościły na antenie Radia WNET. Pamiętajcie proszę, że „Radio WNET to muzyka warta słuchania.”

                                                                                                     Tomasz Wybranowski

 

Tutaj do odsłuchania program z nagraniami finałowej, najlepszej „15” ubiegłego roku. Poniżej przedstawiam całą listę najważniejszych dla nas polskich muzycznych wydawnictw 2019 roku i recenzje albumów od miejsca 15. do diamentowej pozycji „No 1”.

 

 

51. Fisz, Emade, Tworzywo: „Radar” (Wydawnoctwo Agora)

50. Michał Kowalonek: „O miłości w czasach powstania” (Polskie Radio) – rock

49. Ryszard Makowski: „Ryszard Makowski (album)” – (Polskie Radio) – piosenka / pop 

48. No More Jokes: „A ludzie się patrzą…” (Sonic Records) – rock / alternative metal

47. Kwiat Jabłoni: „Niemożliwe” (Wydawnictwo Agora) – folk

46. Blauka: „Miniatura” (Duża Wytwórnia) – rock / vintage / indie

45. Król: „Nieumiarkowania” (ART2) – electronic / rock

44. Amarok: „Storm” (On-Art) – ambient / rock progresywny / electronic

43. Konrad Kucz i Ola Bilińska: „Kucz/Bilińska” (MTJ) – avant – pop / dream pop

42. Michał Bajor: „Kolor Cafe” (Sony Music) – pop

41. Ladaco: „Pierwsze primo” (Ladaco Record) – post – rock / electronic

 

 

40. Pola Chobot & Adam Baran: „Jak wyjść z domu, gdy na świecie mży?” (FONOBO)

39. MJUT: „Kurz i krew” (MTJ)

38. 8 lat w Tybecie: „Betonu nie spalą” (Musicom) – rock

37. Trzynasta W Samo Południe: „II” (Góra Muzyki) – hard rock / rock

36. Bandonegro: „¡Hola Astor!” (SJ Records) – tango / jazz / fussion

35. Organic Noises: „Organic Noises (album)” (Lynx Music) – etno / world / art rock

34. Marek Napiórkowski: „Hipokamp” (Wydawnictwo Agora) – jazz / blues jazz

33. Endorphine:  „Return To The Roots” (własne wydanie) – electronic / el – music

32. Mery Spolsky: „Dekalog Spolsky” (Kayax Production) – pop / electropop

31. Misia Furtak: „Co przyjdzie” (Wydawnictwo Agora) – alternatywa / dream pop

30. Kobranocka: „My i Oni” (Soliton) – rock

 

 

29. O.S.T.R.: „Instrukcja obsługi świrów” (Asfalt Records) – hip hop / hiplife

28. De Łindows: „Nie wszystko złoto” (Lou & Rocked Boys) – rock / punk rock

27. Madrugada: „Sombra” (wydawnictwo własne) – muzyka świata / flamenco / folk

26. Happysad: „Rekordowo Letnie Lato” (Mystic Production) – rock / pop rock

25. Dom Zły: „Rytuał” (Evil House) – post – metal / black metal

24. Mikromusic: „Z dolnej półki” (Wydawnictwo Agora) – alternatywa / avant – pop / jazz

23. Patti Yang Group: „War On Love” (Requiem Records) – trip hop / electronic

22. Terrific Sunday: „Młodość” (Wydawnictwo Agora) – alternatywa / rock

21. Lipali: „Mosty, Rzeki, Ludzie” (PRESSCOM) – hard rock

20. Jamal: „Czarny motyl” (Wydawnictwo Agora) – rock

19. Sabina: „Lepidoptera” (e – Muzyka) – electro – pop / dream pop

18. Sorry Boys: „Miłość” (Mystic Production) – pop

17.  Lion Spheperd: „III” (Universal Music Polska) – rock progresywny / art rock

16. VooVoo: „Za niebawem” (Wydawnictwo Agora) – rock alternatywny

 

 

                                      ZŁOTA PIĘTNASTKA NAJLEPSZYCH PŁYT 2019 

 

15. Batushka: „Hospodi” (Metal Blade Records) – black metal

Muzycznie „Hospodi” to znakomita kontynuacja albumu „Litourgiya”. W tym miejscu ani słowa o prawnych przepychankach między Krzysztofem Drabikowskim a Bartłomiejem Krysiukiem. „Hospodi” to dzieło tego ostatniego. Album to black metal na światowym poziomie, który z prawosławną liturgią pogrzebową i wschodnią obrzędowością tworzy niepowtarzalny klimat.

Dziesięć nagrań, z urzekającym wstępem „Wozglas” przenosi nas w świat obrzędów dziadów i wschodniej mistyki prawosławnej na przecięciu życia i śmierci. Bartek Krysiuk wskrzesza i chroni tę wschodnią, funeralną tradycję przed zapomnieniem (przejmująca „Polunosznica”). Arcydzieło metalowe roku!


14. PRO8L3M: „Widmo” (RHW Records) – hip hop

Kolejny popis Steeza i Oscara, który bardziej rozśpiewany niż na poprzednich wydawnictwach. Apokaliptyczna wizja czasu ostatecznego wpleciona w rytmy dancehallowe a czasem dub – ambientu. Ale to wciąż hip hop, który szczerze opowiada o świecie i o człowieku „z wyrokiem naszego czasu”. Wyróżniam nagrania „Interpol” i „To nie był film” z gościnnym udziałem Artura Rojka.


13. Maja Kleszcz: „Osiecka De Luxe” (Mystic Production) – piosenka aktorka / jazz

Zdawać się mogło, że metafory Agnieszki Osieckiej doczekały się już dawno ostatecznej muzycznej i mistrzowskiej oprawy. Ale oto Maja Kleszcze i Wojtek Krzak wyczarowali bardziej niż niezwykły klimat z tekstami królowej polskiej piosenki. Jest tu kawiarniany blues, przedwojenny swing i korzenny jazz.

Niby wszystko znane, ale jakże świeże i porywające. W akustycznych aranżacjach zyskują dla mnie osobiście „Nim wstanie dzień” (niegdyś Edmund Fetting), „Uciekaj moje serce” (ach ta trąbka) i „Wielka woda”.


12. Piotr Baron: „Wodecki Jazz” (Agencja Muzyczna Polskiego Radia) – jazz

Jeśli jest ktoś ze słuchaczek i słuchaczy Radia WNET, kto obawia się jazzu, to album „Wodecki Jazz” Piotra Barona będzie znakomitą inicjacją. Piotr Baron, znakomity saksofonista połączył lekkość i przebojowość melodii Zbigniewa Wodeckiego z jazzowym klimatem.

Niektóre aranżacje są przewrotne, jak dla przykładu w „Izoldzie”, z rapowym fragmentem. „Panny mego dziadka” z przepiękną gitarą Gabriela Niedzieli i „Lubię wracać tam, gdzie byłem” to wyciskacze łez i bilet do lat dzieciństwa. Cudny album.


11. Kwiaty: „Kwiaty (album)” (wydawnictwo własne) – shoegaze / post – rock

Nie ukrywam, że trójmiejski kwartet Kwiaty to objawienie (jedno z pięciu) w mijającym roku. Muzycznie sporo shoegazowych brzmień, odcieni rocka przypominających lata 90. i dużo dobrych melodii przełamanych czasami punkującą rebelią pachnącą manchesterskim brzmieniem („Honda”).

Trzy najlepsze nagrania, to pachnące macierzanką i fiołkami rozmarzone „Na wydmach”, „Czarne porzeczki” i „Mleczne dziewczęta, chłopaki kwiaty”. To płyta do rozmarzenia, która powinna wybuchać w głowach (i sercach) słuchaczy w przełamaniu wiosny i każdego lata. Nagranie „Koniec wakacji” to mój faworyt, który mógłby być ozdobą każdej składanki wytwórni 4AD. Głos Mai Andrzejewskiej koi i zachwyca. Czekam na drugą ich płytę, aby zapoznać się z resztą zielnikowych barw i zapachów.

 

Patron zestawienia albumów roku 2019

 


 

10. Kali & Magiera: „Chudy Chłopak” (Ganja Mafia Label) – hip hop

/…/ Ciągle budzą mnie koszmary /Nocne mary, szatan się dobijał / Ale czuwał anioł stróż, dał mi poczuć, że przełamię lód / Przyjdzie dzień, gdy przełamie lód / Stanie za mną lud / Póki co, stoję tutaj sam, chudy chłopak /…/

„Chudy chłopak” powrót do platynowego jak mawiam, old scholowego czasu w polskim hip hopie… O jakieś dwadzieścia lat). To osobiste teksty Kalego ze znakomitą szatą muzyczną Magiera (White House). Same komplementy cisną się na usta, gdy piszę o tym krążku.

Czternaście nagrań tworzy spoistą i dopracowaną do najmniejszego detalu płytę. Ten bardziej niż osobisty pamiętnik Kalego, w formie szczerej spowiedzi, może posłużyć w dzisiejszych czasach za przewodnik dla rodziców, którzy w tym pośpiesznym i gnającym nie wiadomo dokąd świecie, szukają kluczy by zrozumieć własne dzieci.


 

9. Enchanted Hunters: „Dwunasty Dom” (Latarnia) – synthpop

Magdalena Gajdzica i Małgorzata Penkalla wymyśliły, nagrały i wysłały w świat arcydzieło z pogranicza pachnącego latami 80. synth – popu z odrobiną dream popu. Siłą albumu jest bajkowy, lekko odrealniony klimat, który od otwierającego utworu „Fraktale”, przez singlowy „Plan działania” po finał w postaci nagrań „Burza” (ten bit 4/4) i „Neptun” nie wypuszcza tak jak proza Marquzea czytelnika, zadziwionego szczerze i uśmiechniętego (także szczerze) słuchacza spoza muzycznej orbity „Dwóch księżyców”.

Pomysły i nagrania na album twórczynie zbierały kilka lat. Warto było, bo to jeden z najważniejszych albumów electro i synthpopu przynajmniej ostatnich dziesięciu lat. To zestaw świeżych, melodyjnych i pozytywnie energetycznych piosenek. Lekarz od stanów duszy i nastrojów powinien ją przepisywać na wszelkie depresje i stany malkontenctwa. Jeszcze jedno. Ta płyta porywa do tańca. Okazuje się, że ze znanych dźwiękowych składników i kilku wiekowych można wyczarować absolutnie niezwykłą historię o „Dwunastu domach” w dziesięciu piosenkowych podrozdziałach. Przepiękna płyta!


 

8. Leszek Możdżer: „Ikar. Legenda Mietka Kosza” (Wydawnictwo Agora) – jazz / muzyka filmowa

Z filmem Macieja Pieprzycy, podobnie jak i ze ścieżką dźwiękową wyczarowaną przez geniusza fortepianu Leszka Możdżera mam więź bardziej niż osobistą. To topos miejsca, który łączy mnie i Mieczysława Kosza.

Obaj jesteśmy synami Zamojszczyzny, obaj wpleceni w ten roztoczański krajobraz gdzieś na peryferiach Tomaszowa Lubelskiego. Zresztą w filmie jest taka sekwencja, kiedy o kolorach tego niezwykłego miejsca mówi tytułowy bohater Mietek Kosz, w którego wcielił się Dawid Ogrodnik. Dał on od siebie aktorsko za dużo i nie zostawił widzowi zbyt wielkiego marginesu do stworzenia swojego wizerunku Mietka Kosza, niewidomego geniuszu jazzowych improwizacji, który nie chciał zoperować oczu by nie stracić słuchu. Niezwykłe…

Ale największą bohaterką filmu jest muzyka. Sukcesem Leszka Możdżera jest to, że muzyka Kosza zabrzmiała w pełni. A zadanie nie było łatwe, bowiem jak oddzielić muzykę – bohaterkę od muzyki – ilustrującej? Leszek Możdżer to udźwignął. Jak zwykle. To jego film tak naprawdę. Na ścieżce dźwiękowej dwadzieścia osiem nagrań. A każde cudowne. A każde obrazkowe i kolorowe nawet, gdy… zamkniecie oczy.


7. Sokół: „Wojtek Sokół” (Prosto) – hip hop

Informacja, że legenda polskiego hip hopu, która od prawie dwudziestu trzech lat jest jego fundamentem, wydaje wreszcie pełnowymiarowy debiut fonograficzny była jedną z tych najważniejszych z kategorii muzyka w roku 2019!

Sokół to już szacowny czterdziestolatek. Na jego debiucie nie ma szaleństwa i kaskad flow. Króluje mądre słowo oprawione w bity na światowym poziomie. Ale o słowie.

Niemało lirycznych przenośni znajdziemy na płycie, które recenzujące nasze „tu i teraz” eksponują osobę twórcy i opowiadacza. Lat 40 to dużo i mało rapuje w „Pluszowym”:

„Jestem za stary na wyjścia z nimi, kminisz? / Za młody duchem na wyjścia z dorosłymi. /…/ Nowy hip hop to pluszowy człowiek z blizną./…/

Otwierająca „Hybryda”, „Pomyłka” i „Skażony” i „Nie Da Na Da” to produkcje najwyższych lotów. Pobrzmiewa w nich nuta rozliczeń ze sobą i światem. Jest też ton Sokoła – moralizatora.

Ktoś powie, że to wszystko już było. Zgadza się. Było już od czasu Bena Akiby, ale te czternaście nagrań na płycie tekstowo wypadają lśniąco i świeżo na tle hip hopowego światka w Rzeczpospolitej. Ale jest Kali, jest Bisz, i jest – na szczęście – Sokół, który mimo mnogości zajęć i profesji (autor testów, raper, producent, dziennikarz, właściciel wytwórni płytowej, głos z audiobooków) wciąż ma serce do poetyckich zaklęć. A te rymy składa zdecydowanie do treści.  Na płycie znajdujemy jeszcze nieco romantycznego, choć mrocznego mistycyzmu.


6. Administratorr: „Czy” (Marmolada Records) – rock alternatywny

Bartosz Marmol powrócił na rockowo – alternatywne pole bitwy. Odstawił (pewnie na chwilę) człon electro i wydał trzeci album jako Administratorr. Przede wszystkim słuchanie krążka „Czy” daje dużo radości i poczucia lekkości.

Czasami, z powodu tekstów właśnie, jest to Kunderowska nieznośna lekkość bytu. Ironia, czasami podszyta groteską wbija w nas („Autozdrada A4”, czy „Folia”) szpileczki znaków czasu. Wtedy z letargu codzienności i tanecznych pląsów (bo wciąż słuchamy kolejnych piosenek z „Czy”) budzi się nasza refleksja i dystans. Okazuje się, że przez rzeczy z pozoru małe możemy dostrzec, to co wielkie i ważne („Ostatnia cząstka” i „Na Ukrainie szybkiej jak dźwięk”).

Bartosz Marmol po raz kolejny pokazuje talent kompozytorski. Każda z piosenek na płycie to pozbawiona rutyny i schematu inna opowieść dźwiękami. Jest nowa fala, sporo alternatywy i ducha post punka czy elementów electro rocka, ale wszystko gitarowo. To także zasługa producentów albumu i magii miejsca studia Serakos.

„Czy” to jazda obowiązkowa absolutnie dla każdego. Osobiście czekam na kolejny krążek z piosenkami o Warszawie, w duecie z Lesławem.


5. Stonerror: „Widow in Black” (My Shit in Your Coffee / Liverecords) – stoner rock

„Widow in Black” to jedna z najlepszych rockowych płyt dekady. I nie piszę tego na wyrost. Poszukiwanie w teraźniejszym tyglu rocka uroku i czaru kilku odpowiednio zestawionych ze sobą dźwięków jest bardzo trudne i często trąci banałem. Ale niczego banalnego nie znajdziemy na drugim krążku ekipy z Krakowa.

To stonerowe granie Stonerror przepuszcza przez swój pryzmat. Nie będę tutaj cytował skojarzeń, które nasunęły mi się po pierwszym przesłuchaniu albumu. To niepotrzebne. Stoner skojarzony z punkiem, mroczną psychodelią i melodycznością piosenkową? Trzy razy tak!

Jarosław Daniel, Jacek Malczewski, Łukasz Mazur i Maciej Ołownia wiedząc o tym, że mając w repertuarze ograniczone środki rockowego wyrazu, należy je łączyć w sposób zaskakujący, wbrew utartym recepturom i schematom. „Widow in Black” to ciężkie granie, wręcz duszne, ale zaskakująco świeże i oczyszczające. Okazuje się, że nawiązanie w tytule do pewnej płyty i nagrania „numer cztery” ojców stonerowego grania Kyuss to tylko zasłona dymna. Bo dostajemy znacznie więcej niż tylko interpretacje i nawiązania. A nagranie tytułowe, gdyby powstało na początku lat 90. Byłoby hymnem niepokornej młodzieży ze Seattle.

Do mocnych momentów zaliczę „Domesday Call”, punkująca galopada z niezwykłym tekstem Jacka Malczewskiego, gdzie mesjasz Jezus podczas nadejścia Apokalipsy … już nie odbiera telefonu. Stone®ockowe petardy to otwierający „Ships on Fire” z odniesieniami do legendarnego filmu Ridleya Scotta i instrumentalny, nieco zmierzchowy, przypominający schyłek twórczości The Doors „Asteroid Fields”. Stonerror stworzyli płytę doskonałą.


4. Noże: “Gniew” (FONOBO) – rock alternatywny

Na takie płyty czeka się latami. O tym, że warto czekać i wierzyć przekonuje debiut fonograficzny grupy Noże. Ze skrawków pogłosów zimnej fali, przebrzmiałej burzy psychodelii i materii klautrocka post zespół wykuwa absolutnie nową muzyczną jakość, która (wierzę w to mocno) objawi się na ich drugim albumie.

Ta oryginalność, mimo wielu nawiązania do wielu gatunków, każe na Noże zwrócić baczniejszą uwagę. „Gniew” utrzymuje w napięciu od pierwszego dźwięku i słowa na płycie. Znajdziemy na niej mrok i tajemnice, gniew i tkliwość, wreszcie moc afirmacji życia skojarzoną z bojaźnią i lękiem nocy.

Karol Kruczek, śpiewający basista, jest autorem wszystkich tekstów. Jego język jest przepełniony (to nie zarzut) metaforami i charakterystycznymi strukturami językowymi, które – mimo odmienności od tego, co spotykamy w tekstach „hitów” głównego nurtu – zapadają w rytm serca i głowy.  Wiersze te intrygująco korelują z muzyką tworząc konsekwentną muzyczną powieść, która liczy dziesięć rozdziałów (od tytułowego „Gniewu” kończąc na nagraniu „Nowe Dynasy”).

Balladowy, wydelikacony song „Zbrodnie” to dla mnie osobiście kandydat do miana najlepszej piosenki roku. W przypadku „Gniewu” muzyka, teksty, projekt graficzny i dobra praca wytwórni FONOBO tworzy znakomitą całość. Kruczek, Biedziak, Jasieński i Hendzel. Radzę zapamiętać te nazwiska.


 

3.  Limboski: “Ucieczka Saula” (PolskieRadio) – avant – pop / rock alternatywny

Michał Augustyniak i jego zespół Limboski obdarowali nas albumem przesyconym klimatem berlińskiego avant – popu z lat 70. i 80. Tam Michał szukał natchnienia i uspokojenia. Atmosferze Berlina ulegali David Bowie, Iggy Pop, Lou Reed, U2 czy Nick Cave.

Często mawiam na antenie Radia WNET, że Michał Augustyniak to jeden z nielicznych w Polsce śpiewających poetów – filozofów. Dużo emocji, jeszcze więcej refleksji nasuwa się po przesłuchaniu „Ucieczki Saula”, którą przyrównuję do znakomitej powieści Alejo Carpentiera „Powrót do źródeł czasu”.

Samotność i oddech wieczny czasu tworzą z tej płyty moralitet o człowieku, któremu zdaje się, iż „zawsze jest jeszcze trochę czasu”. Ta naiwność skarcona jest w najlepszym nagraniu na albumie „Kino nocne”:

/…/ kupiłaś to mieszkanie a w nim jest klatka z ptakiem /co śpiewa jak kochanek
kochana zapłać raty / że były inne plany / lecz było tyle pracy / wcale nie na starość, młodość trzeba spłacić / minęła wam we dwoje / wspomnienia nienajlepsze / do krwi się dotarliście na kwadratowym metrze /…/

Ten fragment to czysta poezja i diagnoza współczesnego życia Polek i Polaków, których opuszczają ostatnie marzenia. Album nasączony jest elektroniką, która wzmacnia przekaz przenośni. Muzycznych eksperymentów jest więcej i zamiast razić przydają twórcy nowego charakteru. I mimo, że może mniej gitarowo, to wciąż Limboski daje do myślenia, bo „Na statku”:

/…/ gdzie ten chłopak bawi się nożem / i patrzą jak kaleczy palce / odkrywa świat/ marzy o bajce, wadzi się z Bogiem.”


2. EABS: „Slavic Spirits” (Astigmatic Records) – jazz / jazz nowoczesny

W dublińskim „Tower Records” lubię patrzeć, kiedy młodzież i studenci kupują winyle z jazzem. Odrodzenie jazzu ma się dobrze. Przykładem tego, z rodzimego podwórka, jest kolejna płyta EABS. Od pierwszego przesłuchania miałem powtórkę z lekcji odczuć i wrażeń, gdy po raz pierwszy przesłuchałem debiut Lao Che „Gusła”. Ową płytę Spiętego i nowy konceptualny zestaw liderów nowej szkoły polskiego jazzu EABS łączy temat słowiańszczyzny i jej mitologii.

Dwa lata temu ogłosiłem płytą roku „Repetitions (Letters to Krzysztof Komeda)”. Minęły dwa lata i EABS znowu daje nam podarunek niezwykły. Tyle, że tym razem to w całośći autorski materiał Marka Pędziwiatra i przyjaciół, którym towarzyszy niezwykły saksofonowy renegat jazzu – jak mawiają o nim na Wyspach – Tenderlonious.

Niespełna czterdzieści pięć minut muzyki co chwila zadaje nam pytania, za czym my Polacy tak naprawdę tęsknimy? Skąd ta melancholia, której pełno na płycie? Czy nie doskwiera nam owa biała plama sprzed lat 60. wieku X? …

„Slavic Spirits” to także jazzowo – mistyczna opowieść o rytmie, który współcześnie zaburzamy. I tutaj dochodzimy do czasów słowiańszczyzny, kiedy rytm życia odmierzały pory roku, czas dnia i części nocy. Od „Ciemności” podążamy ku „Ślęży” („Ślęża (Mgła)” i „Ślęża”), boskiej góry w czasach przedchrześcijańskich, aby w finale przeżyć „Przywitanie Słońca”. Polecam i gwarantuję dreszcze, z wiedzą o dawnych czasach dwuwiary i słowiańskich duchów opowiedzianych tylko dźwiękami.


 

Nr 1. Marek Dyjak: „Piękny instalator” (Agora) – piosenka autorska / avant – pop / jazz

Ta płyta ukoronowała bardzo dobry muzycznie rok 2019. O Marku Dyjaku ciężko mi pisać i opowiadać, bo znamy się bardzo dobrze, jeszcze z czasów lubelskich. Jego życie i dotykanie śmierci, twórczość i poetyckość, wreszcie bohemizm artystyczny i ciepło to tematy nie tylko na film fabularny o nim, ale cały serial. Ale uznałem ten krążek albumem roku nie z powodu naszej znajomości. O nie!

 

Styczniową porą Marek Dyjak podarował nam krążek „Gintrowski” a w listopadzie sprezentował najlepszy album roku „Piękny instalator”, z ponadczasowym tekstem lubelskiego barda i poety Jana Kondraka. Od pierwszego, tytułowego nagrania (gdzie Vienio zamiast rapować to śpiewa), po niezwykły duet z Renatą Przemyk („Wielka”) obcujemy z wielką sztuką. A przecież jeszcze „Miriam”, ten najpiękniejszy moment płyty znany w filmu „Jasminum”, z nowym tekstem Roberta Kasprzyckiego, a „Bez” gdzie odnajduję echo poezji Broniewskiego, a przejmująca „Warszawo”, a…                               Dość!!! Zamiast to czytać, to po prostu posłuchajcie tej płyty.

                          Tomasz Wybranowski

współpraca: Katarzyna Sudak i Sławomir Orwat

wsparcie medialne: Bogdan Feręc

 

Patron zestawienia albumów roku 2019

 

                                   Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © 2020

 

„Budujemy mosty przez rzeki naszych osobowości i idei, aby łączyć ludzi.” – Tomasz Lipa Lipnicki o nowym albumie Lipali.

W łagodne klimaty post – rocka Tomasz Lipa Lipnicki i grupa Lipali wpletni ważne słowa. Te słowa mówią o tym, co Polki i Polacy w ciągu ostatnich wielu lat zagubili, albo… przestali być na to czuli.

Szanuję Tomasza Lipnickiego, że nie boi się, jako autor tekstów Lipali, zabierać głosu wobec bieżących wydarzeń, i tych politycznych, i (a może przede wszystkim) społecznych. Artystycznie swoje widzenie świata i Polski AD 2019 zaplata w metafory, który każą słuchaczowi pokolorować swoimi odczuciami. Przez szacunek do słuchacza sprawia, że nowej płyty Lipali „Mosty, Rzeki, Ludzie” słuchają nawet ci, którzy nigdy nie słyszeli o tym zespole. Sam znam przynajmniej kilkanaście takich osób.

 

Gdy książek brak
Rozumu brak, procesów brak i wnętrza brak
Gdy serca brak
Odwagi brak, przyjaciół brak, miłości brak

Kim jestem?

Gdy drogi brak
Refleksji brak, rozwagi brak i wąski świat
Gdy trudu brak
Maestrii brak i piękna brak, zachwytu brak

 

Kim jestem?

Gdy chęci brak
To triumfów brak, spełnienia brak, kolorów brak
Gdy czerń i biel
W pojęciach brak i siebie brak, niewoli smak

Kim jestem?

Zapraszam do wysłuchania rozmowy z Tomaszem „Lipą” Lipnickim. To rozmowa przede wszystkim o nadziei i woli pobudzenia nas do działania i poszanowania innych. Bo może lepieć jest zrobić cichy rachunek sumienia niż tylko widzieć drzazgi w oku bliźniech. Najtrudniej zacząć od siebie.

Album „Mosty, Rzeki, Ludzie” to absolutnie pierwsza trzydziestka najważniejszych albumów ro(c)ku w Polsce. 

Tomasz Wybranowski