Reżyser Anna Ciałowicz podczas porannego programu Radia Wnet opowiadała o sprawie plagiatu, jakiego dopuściło się przedsiębiorstwo medialne Agory SA. Chodzi o kradzież jej tłumaczeń tekstów z języka jidisz na polski. Zostały później umieszczone w publikacji pt. „Spacernik po żydowskiej Warszawie”. Książka została wydana przez spółkę Agora i była objęta patronatem medialnym Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie.
[related id=”3721″ side=”left”]
– Pozwałam obydwie instytucje. Koleżanka mi powiedziała, że w jednej z księgarń znajduje się książka, gdzie w części redagowanej przez pracownika „Gazety Wyborczej” są tłumaczenia z mojej strony internetowej. Jest ich tyle, że trzeba je wymieniać na kilku stronach w pozwie – powiedziała.
Oświadczyła również, że nie jest to pierwsze naruszenie, którego dokonało Muzeum Historii Żydów Polskich. Powiedziała, że wielokrotnie wykorzystywało jej tłumaczenia do swoich filmów i artykułów promujących instytucję kulturalną.
Ponadto Anna Ciałowicz w Poranku Wnet dziwiła się postawą Muzeum oraz Agory SA, ponieważ, jak twierdzi, instytucja publiczna powinna postępować uczciwie: – Śmieszy mnie, że obie te instytucje roszczą sobie prawo do moralnego postępowania w kontekście całej tej sprawy. Muzeum Historii Żydów Polskich zachowuje się jak wielki szmalcownik w moim przypadku. Ograbiają, a potem szantażują swoją ofiarę – podsumowała reżyser.
K.T.