Eksperci alarmują: Trzeba zmienić definicję mobbingu, żeby ofiary zaczęły dochodzić swoich praw

Eksperci postulują, że należy zmienić przepisy i definicję mobbingu, bo trudno go udowodnić przed sądem. Z tego powodu ofiary rzadko decydują się na dochodzenie swoich praw.

Ale obecnie w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej nie są prowadzone prace, które miałyby na celu zmianę kodeksowej definicji tego zjawiska. Tymczasem prawnicy zwracają uwagę na to, że wystarczyłoby nawet, aby w samej definicji zamiast przecinka został wstawiony wyraz „lub”. To już sporo by zmieniło. Eksperci dodają też, że dzisiaj zdecydowanie łatwiej jest dowieść fakt molestowania niż mobbingu. Ponadto z ich praktyki wynika, że pozwy przeważnie wytaczają firmom sami mobberzy, by odwrócić sytuację na swoją korzyść, co wydaje się dość dziwną, ale często skuteczną linią obrony.

Ciężar dowodowy

Choć rośnie świadomość na temat występowania mobbingu, to jednak w tego typu sprawach wciąż najtrudniejsze bywa udowodnienie go. Zdaniem adwokata Bartłomieja Raczkowskiego, problem leży w zbyt dużej liczbie przesłanek do spełnienia jednocześnie. Pracownik musi bowiem udowodnić, że miały miejsce działania lub zachowania dotyczące go lub skierowane przeciwko niemu, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie, wyizolowanie lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników. Sąd może uznać konkretną osobę za ofiarę mobbingu dopiero, gdy zostaną dowiedzione wszystkie ww. okoliczności. I właśnie to, według eksperta, należy zmienić. Wystarczy, że w samej definicji zamiast przecinka zostanie wstawiony wyraz „lub”.

– Poszkodowany musi zbierać wszelkie możliwe dowody, którymi mogą być m.in. zeznania świadków, własne notatki, nagrania, e-maile bądź SMS-y. Jednak i to – w ocenie sądu – może nie wystarczyć. Określenia zawarte w definicji mobbingu mają tak niejednoznaczny charakter, że powodują problemy w ich interpretacji. Rozwiązaniem problemu mogłoby być przeniesienie ciężaru dowodu na pozwanego, który to byłby zobowiązany dowieść, że stosowane przez niego praktyki nie były mobbingiem. Jednak to jest praktycznie niemożliwe, bo w naszym systemie winę trzeba udowodnić, a nie odwrotnie – analizuje dr Barbara Pawełko-Czajka z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej.

Niemniej mecenas Raczkowski przypomina, że istnieje w polskim prawie pracy odwrócenie ciężaru dowodu. Wystarczy uprawdopodobnić dyskryminację, by pozwany musiał udowodnić swoją niewinność. To jest jednak wyjątek, narzucony przez prawodawstwo unijne. W przypadku mobbingu poszkodowany powinien udowodnić winę mobbera. Natomiast z doświadczenia eksperta wynika, że w praktyce ofiarom zdecydowanie łatwiej jest dowieść, że były molestowane. Oznacza to, że miały miejsce niepożądane zachowania, których celem lub skutkiem jest naruszenie godności człowieka i stworzenie wobec niego zastraszającej, wrogiej, poniżającej, upokarzającej lub uwłaczającej atmosfery. Gdyby definicja mobbingu była równie prosta, wówczas częściej byłby przedmiotem procesów. Jak informuje Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, obecnie nie są prowadzone prace legislacyjne, które miałyby na celu jej kodeksową zmianę.

Czytaj także:

Mobbing w TVN. Różalski: podobne praktyki mają miejsce w innych amerykańskich firmach funkcjonujących w Polsce

Choroba to za mało?

– Osoba doświadczająca zarówno mobbingu, jak i molestowania jest narażona na wystąpienie objawów psychologicznych i psychosomatycznych, takich jak częste bóle głowy czy dolegliwości żołądkowe, poczucie zmęczenia, a nawet symptomy depresji czy myśli samobójcze. Silny stres przejawiać się może kłopotami z koncentracją, bezsennością, a także obniżeniem odporności organizmu. W takiej sytuacji należy udać się do lekarza pierwszego kontaktu, a także do psychoterapeuty czy nawet psychiatry. Oprócz porad lekarskich, recept i skierowań na dodatkowe badania, należy poprosić o wystawienie zaświadczeń, które mogą okazać się istotnymi dowodami w sprawie – mówi psycholog Michał Murgrabia z platformy ePsycholodzy.pl.

Natomiast mec. Raczkowski zaznacza, że orzeczenie specjalisty jest wręcz konieczne, by udowodnić np. rozstrój zdrowia. Jednak to sąd ostatecznie stwierdza, czy jego źródłem był mobbing. Z obserwacji eksperta wynika, że w tego typu sprawach największe znaczenie mają zeznania świadków. Oczywiście współpracownicy mogą nie chcieć zeznawać przeciwko pracodawcy, ale jeśli zostaną powołani, to muszą stawić się w sądzie, nawet doprowadzeni przez policję.

– Samo udowodnienie tego, że źródłem kłopotów zdrowotnych i emocjonalnych poszkodowanego jest doświadczanie mobbingu, może być dość problematyczne, zwłaszcza jeśli dotyczy wrażliwej czy chorowitej osoby. Jednak to nie osobowość czy predyspozycje pokrzywdzonego mają znaczenie, tylko mobbotwórcza sytuacja w pracy, a także zachowanie samego sprawcy – przekonuje Michał Murgrabia.

Czytaj także:

Przewodnicząca „S”: W Ministerstwie Zdrowia dochodziło do brutalnego mobbingu. Prokuratura i minister nie reagują

Wina bez kary

W opinii adwokata Bartłomieja Raczkowskiego, często bywa tak, że pracodawca daje ciche przyzwolenie na mobbing, bo jest on dobrym i skutecznym pracownikiem, dzięki niemu firma zyskuje lepsze wyniki. I dopiero gdy przeżywający koszmar podwładni dochodzą do kresu wytrzymałości i zaczynają się skarżyć, pracodawca prosi na rozmowę mobbującego szefa zespołu. Tłumaczy mu, że musi postępować z ludźmi nieco łagodniej. Według eksperta, w zdecydowanej większości przypadków kończy się to tym, że mobber, chcąc chronić siebie, oskarża przedsiębiorstwo o stosowanie wobec niego mobbingu.

– Badania pokazują, że z mobbingiem mamy do czynienia szczególnie tam, gdzie część osób posiada nadmierną władzę, niekoniecznie wyrażoną wysokim stanowiskiem. W wielu organizacjach miarą sukcesu jest wynik sprzedaży, produkcji czy finansowy, nawet za cenę ludzkiego zdrowia. Do czasu, kiedy szef deleguje zadania, a pracownik „dowozi” wyniki, wszystko wydaje się być w porządku. W momencie, kiedy nie jest realizowane według jego wizji, szuka się winnych. I wtedy okazuje się, że winą obarczany jest mobbujący menadżer – zauważa Michał Pajdak z platformy ePsycholodzy.pl.

Jak informuje dr Pawełko-Czajka, na gruncie prawa pracy pracodawca jest jedynym podmiotem odpowiedzialnym za wystąpienie mobbingu w firmie. Jest więc zobowiązany do chronienia przed nim pracowników. Jednak sposób, w jaki powinien to robić, nie został już opisany. W ocenie eksperta, właściwym rozwiązaniem może być wprowadzenie w zakładach pracy obowiązkowej polityki antymobbingowej. Pracodawca określałby działania, jakie prowadzi w celu minimalizacji ryzyka wystąpienia tego typu zachowań. Obowiązkowe powinno być reagowanie na najmniejszy ich przejaw, planowanie i organizowanie pracy, której celem byłoby zminimalizowanie zjawiska, a także utworzenie stanowiska doradcy ds. prewencji w każdej firmie. Należy stworzyć do tego odpowiednie podstawy prawne, których celem będzie zapobieganie problemowi, a nie skupianie się na walce z jego skutkami.

– Tak, jak zostało wskazane, organizacje same mogą prowokować zachowania mobbingowe, np. poprzez stawianie wygórowanych oczekiwań. Natomiast nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że mobberem może być nie tylko pracodawca czy przełożony. Zdarza się, że jest nim podwładny lub współpracownik, który traktuje innych ludzi jak rywali. Gdyby wiedział, że grozi mu za to jakaś kara, problem mobbingu zmniejszyłby się znacząco – zwraca uwagę Michał Pajdak.

Ekspert z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej uważa, że odstraszająca dla faktycznych sprawców kara mogłaby stać się właściwym środkiem represyjnym zmieniającym ich zachowania. Jednak Ministerstwo Sprawiedliwości przypomina, że nie istnieje przestępstwo mobbingu. Kodeks karny zawiera normy prawnokarne dotyczące przestępstw przeciwko prawom osób wykonujących pracę zarobkową. Żadne z nich nie jest określane jako przestępstwo mobbingu. Jego definicja wynika z przepisów prawa pracy.

– Prawo pracy jest oparte na wyrównaniu szkody, a nie na karaniu. I nie uważam, że warto wprowadzić mobbing do kodeksu karnego, aby sprawcom groziły kary. Można im udowodnić inne czyny, przewidziane przez prawo karne. Natomiast ofiara powinna mieć wybór, kogo chce pozwać – pracodawcę czy mobbera. Jednocześnie zakład pracy zawsze powinien chronić pracownika przed mobbingiem – podsumowuje adwokat Bartłomiej Raczkowski.

Czy można bez uzasadnienia odwołać ze stanowiska zasłużonego pracownika? / Stefan Truszczyński, „Kurier WNET” 92/2022

Dr Teresa Kaczorowska została odwołana przez zarząd powiatu ciechanowskiego ze stanowiska dyrektora Centrum Kultury i Sztuki. Liczne sądy unieważniły odwołanie. Władze samorządowe ignorują ich wyroki.

Stefan Truszczyński

Doktor TERESA. Apel do decydentów ważnych i najważniejszych

Ludzie się burzą, gdy słyszą o krzywdzie. Mówią: „to niemożliwe”. A jednak!

Czyż można wyrzucić bezkarnie człowieka z pracy? Bez uzasadnienia. Człowieka sukcesu, przez wiele lat pracującego ze świetnymi wynikami. Wyrzucić i upierać się przy tym postanowieniu wbrew decyzjom państwowej władzy, wbrew prawu i poczuciu sprawiedliwości. Okazuje się, że tak. Że można!

Władza samorządowa może kpić sobie z władzy państwowej, a wybrani przez społeczeństwo stróże Konstytucji są bierni i obojętni.

DR TERESA KACZOROWSKA z CIECHANOWA

Ogromny jest wieloletni dorobek twórczy pani dr Teresy Kaczorowskiej – doktor nauk humanistycznych, badaczki dziedzictwa narodowego, pisarki, poetki i dziennikarki, prezes Klubu Publicystyki Kulturalnej Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, prezes Związku Literatów na Mazowszu, wydającej rocznie od trzech dziesięcioleci 300-stronicowe „Ciechanowskie Zeszyty Literackie”. Jest wykładowcą akademickim, autorką kilkunastu książek oraz setek artykułów naukowych i prasowych. Pisze o zbrodni katyńskiej, o zbrodni augustowskiej z lipca 1945 roku, o Marii Konopnickiej, o Marii Skłodowskiej-Curie, o Macieju Kazimierzu Sarbiewskim, o Witoldzie Gombrowiczu.

Ma w dorobku cztery zbiory poezji. Współpracuje z „Rzeczpospolitą”, „Gazetą Polską”, „Dziennikiem Związkowym” z Chicago, z „Białym Orłem” w Bostonie, z periodykiem „Znad Wilii” w Wilnie, „Krynicą” w Kijowie. Została uhonorowana licznymi nagrodami w Polsce i za granicą – Kongresu Polonii Amerykańskiej, Honorową Odznaką Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Zasłużony dla Kultury Polskiej”. Była stypendystką Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym Jorku. W 2015 roku wraz z uczestnikami Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego przebyła 10 tysięcy kilometrów przez pięć państw z Warszawy do Tobolska i napisała o tym książkę bogato ilustrowaną wykonanymi przez siebie fotografiami. Odbywa spotkania autorskie, dużo jeździ po Polsce i świecie, jej książki tłumaczone są na wiele języków.

Teresa Kaczorowska przez 8 lat, wybrana przez poprzednie władze, była dyrektorem Powiatowego Centrum Kultury i Sztuki. Placówki ważnej i popularnej w Ciechanowie, domu tętniącego życiem, który odremontowała, oddłużyła i zapewniła środki na rozwijającą się prężnie działalność pracowni artystycznych dla mieszkańców miasta i powiatu – dorosłych, młodzieży i dzieci, na organizowanie szkoleń malarskich, rzeźbiarskich, na konkursy zespołów i solistów, na prowadzenie koncertów i spotkań autorskich z ciekawymi ludźmi kultury i sztuki.

To wszystko rozwijała do ostatnich wyborów samorządowych. Nowa władza, zarząd starostwa – pani Joanna Potocka-Rak, starosta powiatu, pan Stanisław Kęsik, wicestarosta, Andrzej Liszewski (kierownik kina „Łydynia” w Ciechanowie) – postanowili zwolnić z pracy bez uzasadnienia dyrektorkę Teresę Kaczorowską. I w 2019 roku to się stało.

ZLEKCEWAŻENI

Zaskoczeni i zatroskani artyści, wybitni obywatele miasta, powiatu, a także ludzie, którzy poznali działalność placówki, napisali i opublikowali w prasie apel-protest:

„Nagłe odwołanie dyrektor dr Teresy Kaczorowskiej ze stanowiska będzie ogromną, niepowetowaną stratą dla Powiatowego Centrum Kultury i Sztuki. Dotychczas nie było na tym stanowisku osoby tak pracowitej, zaangażowanej, oddanej sprawie krzewienia kultury. Zaistniała sytuacja doprowadzi niewątpliwie do obniżenia poziomu działalności placówki oraz zniweczenia niezwykle bogatej oferty kulturalnej świadczonej przez nią dla społeczeństwa”.

Podpisali się wówczas, w 2019 roku:

  • Robert Kołakowski – poseł na Sejm RP;
  • Maciej Wąsik – podsekretarz stanu;
  • prof. Bibiana Mosakowska – honorowa obywatelka miasta;
  • Hanna Długoszewska-Nadratowska – dyr. Muzeum Szlachty Mazowieckiej;
  • Krzysztof Gadomski – wicedyrektor MDK w Przasnyszu;
  • Jacek Gałężewski – artysta plastyk;
  • Wojciech Gęsicki – muzyk, poeta;
  • Wiktor Golubski – poeta;
  • Arkadiusz Gołębiewski – reżyser filmowy, dziennikarz;
  • Krzysztof Skowroński – prezes SDP;
  • Paweł Nowacki – producent filmowy i telewizyjny;
  • Artur Wiśniewski – prezes Stowarzyszenia TAK dla Rodziny;
  • Piotr Jędrzejczak – reżyser teatralny;
  • Piotr Kaszubowski – historyk, prezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Przasnyskiej;
  • Jolanta Hajdasz – wiceprezes SDP;
  • Michał Kaszubowski – muzyk, pedagog;
  • Zdzisław Kruszyński – artysta malarz;
  • Ewa Krysiewicz – pedagog;
  • Artur Lis – dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury w Łochowie;
  • Krzysztof Hartwicki – sekretarz Zarządu Związku Literatów na Mazowszu;
  • Jan Ruman – redaktor naczelny „Biuletynu IPN”;
  • Wanda Mierzejewska – poligraf;
  • Tadeusz Myśliński – artysta fotografik;
  • Andrzej Pawłowski – były wicestarosta ciechanowski;
  • Marcin Wikło – dziennikarz;
  • Marek Piotrowski – muzealnik, poeta;
  • Maria Pszczółkowska – katolickie stowarzyszenie Civitas Christiana;
  • Joanna Rawik – aktorka, piosenkarka, dziennikarka;
  • Krzysztof Sowiński – artysta plastyk, prezes Stowarzyszenia Pracy Twórczej;
  • Jacek Stachiewicz – prezes Związku Piłsudczyków w Ciechanowie;
  • Jacek Sumeradzki – artysta malarz, rzeźbiarz;
  • Bożena Śliwczak-Galanciak – była dyrektor Domu Kultury w Ciechanowie;
  • Barbara Tokarska – dziennikarka;
  • Krzysztof Turowiecki – poeta;
  • Andrzej Walasek – artysta malarz;
  • Ryszard Wesołowski – prezes Akcji Katolickiej w Ciechanowie;
  • Dariusz Węcławski – wiceprezes Zarządu Literatów na Mazowszu;
  • Tadeusz Woicki – dziennikarz;
  • Alina Zielińska – pedagog.

Protest został zlekceważony.

GOLGOTA SĄDOWA

Po kolei. 23 września 2019 roku dr Teresa Kaczorowska nagle, po 8 latach pracy, została odwołana przez zarząd powiatu ciechanowskiego ze stanowiska dyrektora Powiatowego Centrum Kultury i Sztuki im. Marii Konopnickiej w Ciechanowie (dwa lata przed zakończeniem jej „kadencji”).

Zarząd powiatu w odwołaniu nie podał przyczyn. Starosta Joanna Potocka-Rak tydzień później, na sesji powiatu publicznie zarzuciła dyr. Kaczorowskiej „liczne nieprawidłowości”, strasząc ją prokuraturą i kodeksem karnym.

Teresa Kaczorowska odwołała się od decyzji zarządu ciechanowskiego powiatu do Wojewody Mazowieckiego, który 8 stycznia 2020 roku unieważnił jej odwołanie.

Starostwo zaskarżyło jednak decyzję wojewody do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który 24 czerwca 2020 roku skargę oddalił. WSA podał w uzasadnieniu, że 23 września 2019 odwołano Kaczorowską z istotnym naruszeniem prawa, a tym samym uchwała o jej odwołaniu przez zarząd powiatu jest nieważna. Starostwo w Ciechanowie odwołało się jednak od wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego do najwyższej instancji – do Naczelnego Sadu Administracyjnego w Warszawie. I 26 marca 3031 roku – też przegrało: „Wyrok jest prawomocny” – napisano.

Powiat przegrał też sprawę z T. Kaczorowską w Sądzie Pracy w Ciechanowie, który 3 marca 2021 r., po trwającym półtora roku procesie zasądził dla niej odszkodowanie oraz zwrot kosztów sądowych. Starostwo w Ciechanowie znowu się odwołało, ale 12 lutego 2022 r. Sąd Okręgowy w Płocku (II instancja) podtrzymał wyrok.

I jeszcze jedno. Nękanie Teresy Kaczorowskiej ze strony Starostwa Powiatowego w Ciechanowie nie ustaje. (Bo przecież nikt w starostwie nie płaci z własnej kieszeni na adwokatów, dojazdy. Oczywiście ogromne koszty z tego tytułu ponosi walczący o sprawiedliwość).

Po kilku zarzutach przekazanych do Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych (już umorzonych), w rok po odwołaniu ze stanowiska dyrektor Powiatowego Centrum Kultury i Sztuki w Ciechanowie, starosta Joanna Potocka-Rak zarządziła ponowną kontrolę w PCKiSZ i na jej podstawie zaskarżyła ponownie byłą dyrektor do Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych w Warszawie. Nie dopatrzono się tam jednak naruszeń finansów przez Teresę Kaczorowską i uniewinniono ją od zarzutów starosty. Prawomocne orzeczenie z 9.07.2021 r. jest dostępne w internecie.

Przeciąganie sprawy. Teresa Kaczorowska miała zawarty ze starostwem kontrakt na kierowanie Powiatowym Centrum Kultury i Sztuki w Ciechanowie do 31 sierpnia 2021 r.

WSZYSCY BYLI ODWRÓCENI…

Pod takim tytułem napisał kiedyś książkę Marek Hłasko. No to się zwracam do tych odwróconych ciechanowskich posłów i senatora. Jest ich jedenaścioro. Żeby przynajmniej wiedzieć, komu nie pomogliście, poczytajcie sobie to, co napisała pisarka-poetka.

Zacznijmy od senatora.

Panie Janie Mario Jackowski, już drugi raz jest Pan ciechanowskim senatorem. Na pewno był Pan gościem Powiatowego Centrum Kultury i Sztuki. Polecam okazały, pięknie wydany album z ważnej patriotycznej podroży Teresy Kaczorowskiej z 58 motocyklistami na 56 potężnych motorach: KRONIKĘ XV Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego od Warszawy do Tobolska. Tekst i zdjęcia Teresy Kaczorowskiej. Kiedyś – panie Senatorze – pasjonował się Pan fotografowaniem. Na pewno doceni Pan album.

Panie b. ministrze Łukaszu Szumowski, Panie Pośle ciechanowski! Już się Pan pandemią nie zajmuje. W Ciechanowie jest sprawa. Pilna. Przecież jest Pan energiczny. Krzywdy należy naprawiać. Kto ratuje choć jedną osobę…

Polecam LISTY do Marii Konopnickiej. To piękne wiersze Teresy Kaczorowskiej.

Panie pośle Macieju Wąsiku! Przecież Pan wiele może. Podpisał Pan protest przeciw odwołaniu dyrektor Centrum. Teraz trzeba ją do pracy przywrócić. Wierzę, że nie zabraknie Panu „ani woli, ani siły” w tym działaniu… jak krzyczał na kuligu Zagłoba do Kmicica.

„Ciechanowskie Zeszyty Literackie”, jest ich już kilkadziesiąt, m.in. o Wiktorze Teofilu Gomulickim (pozytywiście), o Bolesławie Biegasie (artyście i literacie) – o tych, co „nie rzucają ziemi”. Państwo posłujący z tej ziemi: Pani Anno Cicholska, Panie Marku Opioło, Panie Macieju Małecki, Panie Jacku Ozdobo – Wszyscy Państwo są posłami Prawa i Sprawiedliwości. A nie ma tego w Ciechanowie – niech Państwo poczytają „Zeszyty”, które od lat wydaje dr Kaczorowska. I książki: o zbrodni katyńskiej – Dzieci Katynia, i o obławie augustowskiej – zbrodni mniej znanej, dokonanej w lipcu 1945 roku. Zatrzymano wówczas i uwięziono ponad 7 tysięcy mieszkańców tych ziem, zamordowano około 2 tysięcy. Zrobili to Rosjanie (zaangażowano 47 tys. żołnierzy Armii Czerwonej i NKWD), ale pomagał Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Polecam posłom Arkadiuszowi Iwaniakowi (SLD), Marianowi Kierwińskiemu i Elżbiecie Gapińskiej (z Koalicji Obywatelskiej) Obławę Augustowską (269 stron), Dziewczyny Obławy Augustowskiej (296 stron) i Było ich 27 (stron aż 445). To wieloletnia mrówcza praca, poszukiwania i umiejętność rozmawiania z ludźmi zamkniętymi w cierpieniu, po gehennie, która ich spotkała. Gdyby nie pani Teresa Kaczorowska, o ludziach, ofiarach i świadkach zbrodni mniej byśmy wiedzieli. Praca – tym razem reporterki – wiele mówi o niej samej.

W Panu wielka nadzieja, Panie Pośle Piotrze Zgorzelski! Reprezentuje Pan PSL, a przecież to chyba Wy na Mazowszu rządzicie. Może przekona Pan kogo trzeba, że krzywdę, jaka spotkała dr Teresę Kaczorowską, należy naprawić. Polecam reportaż Pani Teresy (tym razem jako dziennikarki) pt. Jadwiga chciała pomścić męża („Rzeczpospolita” 20–21.VII.2019; to było wtedy, gdy dyrektorkę Centrum wyrzucono z pracy). Reportaż o zbrodni i karze. Nagrodzony w konkursie SDP.

Pomożecie? No.

Artykuł Stefana Truszczyńskiego pt. „Doktor Teresa” znajduje się na s. 19 lutowego „Kuriera WNET” nr 92/2022.

 


  • Lutowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Stefana Truszczyńskiego pt. „Doktor Teresa” na s. 19 lutowego „Kuriera WNET” nr 92/2022

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Różalski: wg. kontroli były 1863 osoby na umowach „śmieciowych” – mniej więcej do takiej liczby TVN łamał prawo pracy

Gościem „Kuriera w samo południe” jest Kamil Różalski – operator, były pracownik TVN, który przybliża szczegóły kontroli Państwowej Inspekcji Pracy oraz ujawnia kulisy swojego odejścia z tej stacji.

Kamil Różalski mówi o kontroli Państwowej Inspekcji Pracy w TVN, która wykazała, że praca znaczącej części osób tam zatrudnionych ma charakter etatowy – wbrew dotychczasowym, mniej korzystnym warunkom ich zatrudnienia.

Kontrola przeprowadzona przez PIP potwierdziła nasze zarzuty – nasza praca ma charakter pracy na etacie. 24 lutego 2021 wg. przeprowadzonej kontroli były 1863 osoby na umowach tzw. „śmieciowych – mniej więcej do takiej liczby TVN łamał prawo pracy.

Zarząd stacji TVN wydał oświadczenie, które zdawało się wszystkim oskarżeniom przeczyć – w czym, jak ujawniły badania – nie miał słuszności.

TVN wydał oświadczenie, ze warunki zatrudnienia osób wykonujących wolne zawody są zgodne z prawem – okazało się, że kłamał.

Gościa „Kuriera w samo południe”, będącego jednym z inicjatorów badania, spotkały nieodwracalne konsekwencje – został on zwolniony przez stację. Jak zaznacza, nie został poinformowany o takiej decyzji zarządu.

Doznałem odwetu za to, że miałem odwagę zgłosić nieprawidłowości zgodnie z procedurą. (…) Nikt mnie nawet nie poinformował – ochrona dostała polecenie żeby mnie nie wpuszczać, a skrzynka mailowa została zablokowana.

Były operator TVN zachęca osoby poszkodowane przez tę stację do konkretnych działań.

Zachęcam osoby w podobnej sytuacji do składania skargi do ZUS. Zachęcam ofiary tych patologii, aby się jednoczyli.

Rozmówca Adriana Kowarzyka dodaje, że stacja próbowała dodać całej sprawie otoczki politycznej.

TVN-owi udało się bardzo skutecznie spolaryzować nasza sprawę poprzez zrobienie z niej sprawy politycznej. Nas nie interesuje ustawa, tylko prawa pracownika.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

P.K.

Mobbing w TVN. Różalski: podobne praktyki mają miejsce w innych amerykańskich firmach funkcjonujących w Polsce

Były fotoreporter stacji wskazuje, że organy państwa powinny zainteresować się aferą TVN, gdyż spółka nagminnie unika płacenia składek na ZUS.

Wczoraj z TVN-u zwolniony został jeden z sygnatariuszy listu o nadużyciach w spółce. Jego skrzynka mailowa została zablokowana natychmiast.

Kamil Różalski informuje, że w stacji TVN wciąż mają miejsce działania noszące znamiona mobbingu. Ocenia, że opracowany przez spółkę Discovery tryb zgłaszania nieprawidłowości służy jedynie wyłapywaniu niepokornych pracowników, a wszystkie nadużycia są zamiatane pod dywan.

Wiem z wiarygodnych źródeł że podobne praktyki mają miejsce w innych amerykańskich firmach funkcjonujących w Polsce.

[related id=139187 side=left]Rozmówca Adriana Kowarzyka dodaje, że TVN przy zatrudnianiu ludzi nagminnie łamie polski kodeks pracy. Ubolewa nad tym, że nie doszło jeszcze do rzetelnej kontroli w tej sprawie ze strony Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Kamil Różalski szacuje, że poprzez zatrudnianie ludzi na tzw. umowach śmieciowych spółka zaoszczędziła 400 mln zł.

We własnym kraju nie możemy być zaszczutymi niewolnikami, bojącymi się wyrazić własną opinię.

Kamil Różalski zapowiada, że będzie nadal uświadamiać opinię publiczną na temat sytuacji w TVN.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Anna Gembicka: Jeżeli kobiety zdecydują się podjąć zatrudnienie, muszą być wynagradzane w sprawiedliwy sposób

Wiceminister funduszy i polityki regionalnej o projekcie ustawy dotyczącej mobbingu, zrównania płac kobiet i mężczyzn oraz luce płacowej.

Wiceminister Anna Gembicka komentuje projekt ustawy o mobbingu, który dotyczy kwestii zróżnicowania płac pomiędzy kobietami, a mężczyznami:

Liczba pracujących kobiet jest mniejsza od liczby pracujących mężczyzn (…) Ale jeżeli kobiety zdecydują się podjąć zatrudnienie, chcemy żeby mogły być wynagradzane w sprawiedliwy sposób (…) Chodzi o to, że jeżeli mamy takie same stanowiska, które wymagają takich samych kompetencji, zakres zadań jest taki sam, a te płace są różne i tym kryterium jest płeć – żeby można było temu przeciwdziałać.

Rozmówczyni Łukasza Jankowskiego powołuje się na raport, który wskazuje, że gdyby liczba kobiet zatrudnionych w Polsce zwiększyłaby się o 500 tys. to środki płynące do gospodarki do roku 2025 zwiększyłyby się od 90 do 180 mld zł.

Wiceminister w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej Anna Gembicka wierzy, że przyjmowane przepisy są możliwe do wyegzekwowania, a ich wdrożenie przyniesie założone skutki, choć:

Niestety osoby, które pracują w mniejszych ośrodkach, gdzie to bezrobocie jest wyższe, bardzo często się boją po prostu zaprotestować, boją się zawalczyć o swoje prawa, bo wiedzą, że trudno im będzie znaleźć inną pracę. My też to wiemy, my też to rozumiemy, dlatego mam nadzieje, że te przepisy też doprowadzą do zmiany mentalności, do zmiany podejścia, także pracodawców.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K. / M.K.

Przewodnicząca „S”: W Ministerstwie Zdrowia dochodziło do brutalnego mobbingu. Prokuratura i minister nie reagują

Prokurator Renata Śpiewak 17 marca 2017 umorzyła śledztwo w sprawie znęcania się nad pracownikami Ministerstwa Zdrowa. W sumie było ok. stu pokrzywdzonych. Sprawa była zgłaszana dwukrotnie.

 

Joanna Koczaj-Dyrda, przewodnicząca „Solidarności” w Ministerstwie Zdrowia, która jeszcze jako główny specjalista w Wydziale Kontroli Departamentu Ubezpieczenia Zdrowotnego Ministerstwa Zdrowia zdecydowała się przeciwstawić mobbingowi i nękaniu pracowników przez przełożonych, gościła dziś u Krzysztofa Skowrońskiego w Poranku Wnet.

Były to uderzenia w twarz, także naruszanie nietykalności cielesnej przez pukanie w czoło i pytanie, czy tam jest mózg. Odbywało się to przy innych pracownikach z uwagi na to, że sprawcy bezkarnie i w sposób rażący to okazywali. Były to też wulgarne odzywki i wyzwiska. Było to zmuszanie pracowników do pozostawania bez potrzeby po godzinach w pracy do późnych godzin, także w Wigilię, groźby typu „zaraz was dorwę”, „zaraz ci przyłożę” etc…

Działo się to od roku 2012 aż do lipca 2015, kiedy to dyrektor generalny Marcin Antoniak nie został pozbawiony stanowiska, ale przeniesiony do innego urzędu.

– Przekaz, jaki mamy, m.in. z powodu decyzji o umorzeniu, jest taki, że my jako ofiary przemocy jesteśmy bezsilni, a sprawcy są bezkarni. Dlatego nadal panuje strach.

Prześladowanie Joanny Koczaj-Dyrdy zaczęło się w 2014 r. od nagłego zlecenia jej przeprowadzenia kontroli. Kontrole miały odbyć się w dwóch miejscach jednocześnie. Nacisk na ich przeprowadzenie spowodowany był aferą medialną dotyczącą dwóch szpitali, w których miały odbyć się te kontrole. O nieprawidłowościach w tych szpitalach pisał dwa lata temu tygodnik „Wprost”. Kontrola miała się odbyć ad hoc, bez żadnego przygotowania, tylko dlatego, że minister Sławomir Neumann chciał coś powiedzieć mediom.

– Miałam polecenie wejść do dwóch jednostek, chociaż jestem jedną osobą. Nie udało mi się to, więc poniosłam konsekwencje dyscyplinarne.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

lk